5.10.2014

Zamek z piasku


Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: angst, shōnen-ai
Długość: one-shot
Muzyka: ~♪♪♪~

~*~

Taemin wpatrywał się usilnie w krwawą tarczę słońca. Blask, choć nie tak intensywny jak jeszcze parę godzin temu, wciąż jednak oślepiał i zostawiał kolorowe plamy przed oczami. Niebo wokół słońca było połatane strzępkami chmur. Niknące, intensywne światło wgryzało się w obłoki, ryjąc w nich niecodzienne wzory i obrazy. Cały ten krwawy spektakl tonął w złowieszczych czeluściach morskich. Taemin uparcie wpatrywał się w słońce, choć do oczu napłynęły mu już łzy.

- Czemu tak usilnie starasz się uszkodzić sobie wzrok? – usłyszał ciepły, niski głos, tuż przy lewym uchu. Serce zabiło mu mocniej na ten dźwięk, jednak kiedy odwrócił głowę jego oczy napotkały pustkę. Wypuścił głośno powietrze, uspakajając się powoli.

- Ta wyobraźnia doprowadzi mnie do szału... – wymamrotał rozpaczliwie sam do siebie, i począł rozgrzebywać piasek palcami. Usiłował zbudować zamek. Zamek z piasku. Po kilku nieudolnych próbach gwałtownie rzucił się na plecy, i leżąc w tej pozycji skrzyżował ręce na piersiach. Poczuł chłód mokrego piasku, który przywarł mu do nagich łydek, obkleił stopy, wplątał się w długie włosy. Dostał gęsiej skórki, ale nie z powodu zimnego podłoża. Powodem było zimno promieniujące z jego serca. Leżąc tak, widział przed sobą nieskończone przestwory nieba, ciemniejącego już ze smutku za odchodzącym nieśpiesznie słońcem. Kilka mew przeleciało Taeminowi nad głową.

Powoli, ostrożnie, jakby z wahaniem, zamknął oczy, a jego długie rzęsy rzuciły cień na policzki. Przez chwilę leżał tak w bezruchu, wsłuchując się w szum morza i hałaśliwe rozmowy mew. Nie minęło jednak wiele czasu, zanim to wszystko oddaliło się od niego. Choć wciąż znajdował się na tej samej plaży, w podobny sposób leżąc bezczynnie na piasku, Morfeusz przeniósł go w inny dzień, dzień upalny, kiedy słońce znajdowało się tuż nad głową chłopaka, a błękit morza wyglądał o wiele przyjaźniej.

Taemin wylegiwał się, nie myśląc o niczym konkretnym, kiedy poczuł ostry ból w nodze, jakby ktoś nań nadepnął. Gwałtownie uniósł powieki, by spotkać parę dużych, czekoladowych oczu, wpatrujących się w niego z poczuciem winy.

- Przepraszam, biegłem za piłką. Nieco się zagapiłem i chyba cię zdeptałem. – powiedział niskim głosem, jednocześnie uśmiechając się rozbrajająco. Dźwięk tego upragnionego głosu w głowie Taemina sprawił, że chłopak poruszył się niespokojnie przez sen. W swojej wizji otworzył usta, by sformułować pełną wyrzutu odpowiedź, nie zdążył jednak, ponieważ obraz słoneczniej plaży zniknął, tak szybko jak się pojawił.

Kolejny sen. Tym razem Taemin stał w rozpiętym płaszczu i wpatrywał się we wzburzone morze. Niebo płakało siarczyście, a Zeus miotał piorunami. Chłopak odgarnął niecierpliwie splątane od wiatru włosy. Niebiańskie łzy mieszały się z jego własnymi, tak słonymi, jak rozciągające się przed chłopakiem morze.

Nie.

Taemin odepchnął od siebie tę wizję całą siłą woli, czując zbierającą się pod powiekami wilgoć. Bóg snu najwyraźniej tym razem postanowił go wysłuchać, ponieważ chwilę później rysy chłopaka wygładziły się, a na ustach zaigrał cień uśmiechu. Poczuł spokój i ciepło, czego tak bardzo brakowało mu w ostatnich miesiącach. Pogładził delikatnie silne ramiona, które oplatały jego tors i odwrócił głowę, by spojrzeć w te wielkie, łagodne oczy, te oczy, które zawsze wpatrywały się w niego z troską i czułością. Uśmiechnął się nieznacznie i, kładąc dłoń na ręce, która właśnie gładziła mu policzek, spojrzał znów na morze. Spokojne, zielonkawe fale obmywały brzeg wraz z ich stopami ułożonymi na piasku. Czuł chłód ciągnący od wody, równoważył go jednak żar ciała drugiego chłopaka, rozkosznie rozgrzewający mu plecy.

Siedzieli tak, spleceni w uścisku, i snuli marzenia, budując wymyślone zamki z piasku, każdym słowem dokładając cegiełkę do swojej utopijnej krainy, zrodzonej z wyobraźni dwóch bratnich dusz. Krainy, w której nic nie zakłóciłoby ich szczęścia…    

Taemin cicho jęknął przez sen. Starał się odepchnąć czarne chmury, nieśpiesznie zasnuwające idealny obrazek przed jego zamkniętymi oczami. Zaczął się trząść. Oczy chłopaka szybko poruszały się pod powiekami, a on sam starał się uciec od nieuchronnego koszmaru. Koszmaru, którym kończyło się każde jego zaśnięcie. Dobrze już wiedział co teraz nastąpi i nie chciał po raz kolejny tego przeżywać. Nie chciał już czuć tej pustki, tego bólu, który towarzyszył mu tamtej bezgwiezdnej nocy.    

Gwałtownie usiadł. Włosy na czole i karku miał sklejone potem i cały dygotał. Przez parę minut, nie mogąc się uspokoić, błądził niewidzącym wzrokiem po tak dobrze znanej mu okolicy, szukając wśród nic nieznaczących obrazów tego jednego, upragnionego wzroku. Tych ciepłych czekoladowych oczu, promieniujących szczęściem.    

Szybko jednak opamiętał się i wypuścił głośno powietrze. Spojrzał w miejsce, w którym, zdawałoby się przed chwilą, widniała jaskrawa tarcza słońca. Teraz jednak, tylko delikatna poświata nad horyzontem przypominała o jego wcześniejszej obecności. Taemin zacisnął powieki i uderzył pięścią w podłoże
   
Znowu.

Spóźnił się, przegapił zachód słońca. A myślał, że może jeśli będzie cierpliwy to...

Potrząsnął gwałtownie głową i skulił się, chowając głowę między kolanami. Nie chciał już o tym myśleć. Nie chciał się łudzić, że on wróci. Wolałby w ogóle nie myśleć o niczym, tak byłoby łatwiej. Zaczął przesypywać piasek między palcami. Ziarenko po ziarenku, każde z nich to kolejne wspomnienie, którego Taemin chciał się pozbyć, choć wiedział, że bez nich byłby zgubiony.

Z takich ziarenek niegdyś budował piaskowe zamki, pałace wyobraźni, snów i marzeń. Miejsce wiecznych obietnic. Miejsce gdzie mogliby być szczęśliwi.

Miejsce gdzie, Taemin był tego pewny, wciąż miał szansę spotkać Minho, takiego samego jak wtedy, z szerokim uśmiechem i łagodnym czekoladowym spojrzeniem.  

W ich małym świecie, zbudowanym z piasku.

~*~

One-shot, którego napisałam dzisiaj w przypływie weny. Jest wynikiem mojego obecnego depresyjnego nastroju, co chyba widać. Choć nie jest to pierwszy fanfick napisany z myślą o tym blogu, to właśnie jego zamieszczam tu w pierwszej kolejności. Pomysł zaczerpnęłam z tytułu tego bloga (suna no oshiro z jap. zamek z piasku). Inspiracją była piosenka Kanon Wakeshimy o tym samym tytule >tu<, która towarzyszyła mi podczas pisania. Dopiero zaczynam w tym fanfickowym świecie i czuję się dziwnie publikując tu napisany przez siebie tekst, ale mam nadzieję, że jakiejś zbłąkanej duszy, która tu trafi umili czas prędzej zdołuje moje opowiadanie.
Do napisania ;3

8 komentarzy:

  1. Biorąc pod uwagę, że jestescie nowe to z chęcią będę regularnie śledzić waszego bloga. Kocham 2Min wręcz <3 a napiszcie coś z Suju np. Kyumin, yewook. A jak to będzie Yesung i Kyuhyuna to padne! Ja też prowadzę bloga z przyjaciółka, ale to też jak siostra.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, niesamowity one shot, naprawdę. Wciągnęłam sie w niego i byłam nieco smutna, że się tak szybko zakończył.
    Szkoda mi tutaj Taemina. Wydaje sie być opuszczony i stęskniony za Minho. I tu nasówa się moje pytanie: Czy dobrze myślę, że Minho zginął? Utopił, sie, czy coś takiego? :O Minnie nie bez powodu pewnie patrzył w morze i wyczekiwał. Do tego wyglądało na to, że wszystko musiało się zdarzyć hmm.. o zachodzie? A może... rozstali się? Naprawdę mnie to ciekawi, więc byłabym niezmiernie wdzięczna, za udzielenie mi wskazówki, albo rozwiązania. ;)
    One shot naprawdę chwilami łapie za serducho. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam, że ktokolwiek jeszcze to czyta! Byłam dumna kiedy te parę miesięcy temu wstawiałam mój pierwszy skromny tekścik, a tu takie pustki~~ Przebyłam od tego czasu długą drogę z moim pisaniem, ale jestem szczęśliwa, że ten mały angścik kogoś w ogóle porusza :') Hm... w mojej wizji to, co się stało z Minho nie jest do końca sprecyzowane, ale najpewniej można założyć, że zaginął na morzu. Nie jest to tak dobitne i ostateczne jak orzeczona i potwierdzona śmierć, mimo to wywołuje zrozumiałą rozpacz w Taeminie, i daje możliwość na tlenie się tego nikłego płomyka nadziei w jego serduszku.
      Dziękuję za piękny komentarz ~~<3

      Usuń
  3. Kurwa, przemogłam początkową niemoc i mózgoabsencję (słowotwórstwo lvl CLD mode on~) i udało mi się napisać taki zajebisty i konstruktywny komentarz, po czym mój jakże kochany laptop postanowił się zresetować i cały komentarz szlag trafił. Ależ się wkurwiłam. Tak bardzo podobał się ten komentarz, no! A teraz mam go pisać od nowa... Na pewno nie uda mi się powtórzyć tego wszystkiego, co w nim było ;-; Może powinnam zacząć zapisywać komentarze w Wordzie? Tak dla bezpieczeństwa? (zapisywanie komentarzy w Wordzie, jałojcowe nołlajfjenie lvl pro, tego jeszcze nie było~). Jezz... no i co ja mam teraz zrobić? Nawet nie pamiętam, o czym myślałam, pisząc tamten komentarz, eh... no nic, spróbuję coś wymyślić ciekawego raz jeszcze, ale nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie.
    Zacznę może od nie od Zamku, a od Nieba, bo tego one-shota przeczytałam jako pierwszego. Shall we?
    *CLD paczy na oznaczenia, paczy, paczy i nie może się napaczeć (paczałki jej wypaczałkują z paczałkowatych paczadołków zaraz~)*
    Jak zapewne wiesz, skoro sama mnie o to zapytałaś, do fluffów podchodzę bardzo ostrożnie. To nie tak, że hejtuję wszystkie fluffy, jak leci, po prostu... Jestem dziwnym stworzeniem. To nie tak, że wolę patrzeć na świat przez ciemne szkła, że wszędzie chcę widzieć ból i znikające szczęście. Jestem w niewielkim stopniu masochistką (a może właśnie wielkim? ne, masochistyczny bycie, pobudka, wypowiedź się~!), dlatego naprawdę kocham teksty, które autentycznie rozrywają mnie od środka. Nie powiem "zmuszają do płaczu", bo ja nie płaczę. Wzruszam się, ale nie płaczę. Mam jakieś zaburzenie związane z wydzielaniem łez po prostu~
    A fluffy... wiadomo, komedia jest dobra, szczęśliwym zakończeniem też nie pogardzę, ale cukier... ta, życie jest taką mieszanką, są w nim i chwile przepełnione cukrem i takie, gdzie aż chce się nam rzygać od nadmiaru czosnku. Po prostu ja nie lubię się zanadto rozpływać. Wgl nie przepadam za słodyczami, wolę mięso (tu odnoszę się do normalnego jedzenia). Owszem, są takie rodzaje słodyczy, którym się nie oprę, ale jednak większy procent cukrowego świata mnie nie pociąga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak samo jest z fluffami. Jeśli jest naprawdę dobrze napisany, to może mi się spodobać, więcej, mogę go nawet pokochać. Ale musi być naprawdę dobrze napisany, musi być w nim "ten" pomysł i dobrze zarysowany obraz. Po prostu. I są takie fluffy, tylko że.... Zatrważająca większość jest jednak po prostu zbyt słodka, słodycz przeważa nad fabułą, akcją, kreacją bohaterów i ja jej po prostu strawić nie mogę. A skąd mam wiedzieć, czy dany fluff będzie do negatywnego czy też pozytywnego porzygu (bosz, pozytywny, negatywny rzyg... *co ona pierdoli, odetnijcie jej tego neta*)? Dlatego właśnie do fluffów podchodzę bardzo ostrożnie. Zazwyczaj wolę ich unikać, chyba, że znam osobę prowadzącą bloga na tyle, że wiem, że fluff w jej wykonaniu będzie dla mnie fluffem do strawienia.
      Cóż, jeśli chodzi o fluffy właśnie, to w Twoim przypadku nie czytałam jeszcze ani jednego, a Under Atomic Skies tknęłam, ponieważ przy oznaczeniu 'fluff' pojawił się znak zapytania. Choć uwielbiam Twój styl, mimo wszystko nie znam Cię jeszcze na tyle dobrze, by móc być pewną, czy nie utopisz mnie nadmiarem słodyczy. Kocham angsty w Twoim wykonaniu, ale taki strikte fluffów (tu mówię o oznaczeniach przy one-shotach) jeszcze nie czytałam, więc pomimo cudownego stylu, pewności co do rodzaju cukru mieć nie mogę.
      Co do Underka, przekonał mnie do tego Twój komentarz mówiący o tym, że lubisz opisy nieba (z nakierowaniem na tego shota), tak więc stwierdziłam, że trzeba go koniecznie przeczytać.
      Druga rzecz, która mnie nie bardzo zachęciła to tytuł (choć sama piosenka mi się nie podoba, ale ten tytuł to jest naprawdę coś).
      Trzecia to zdjęcie.
      Galaxy, wszędzie galaxy... ale ja koffam galaxy, serio. A maźnięte tym filtrem niebo... PANIEBOŻERATUJBOSIĘROZPŁYNĘ~
      Wiesz, tak zgodnie z moim zwyczajem przytaczania najlepszych fragmentów, zaczęłam sobie kopiować do Worda te, które najbardziej mi się spodobały, ale kiedy doszłam do końca shota, zorientowałam się, że właściwie skopiowałam cały tekst...
      #icoteraz
      Dlatego zostawiłam tylko jeden taki moim zdaniem naj, naj.

      Usuń
    2. "Zaglądam w bezkresną głębię twoich wielobarwnych oczu, które skradły szlachetność gwiazd, tylko po to, by zamknąć ją w dwóch okręgach tęczówek. Pod wpływem tych hipnotyzujących źrenic dochodzę do wniosku, że nie potrzebny nam odległy kosmos, rozciągający się w górze, poza naszym zasięgiem, zdradliwie przywołujący swoją nieskończonością. Wystarczy to małe niebo, skryte w twoich oczach, jaśniejące obietnicą przyszłości. Stanowiące utwierdzenie w szczęściu. To wszystko przemknęło mi przez myśl, póki nasze usta nie złączyły się w gwiezdnym pocałunku, który tłumaczył wszystko. Który nadawał sens naszej małej rzeczywistości, zamkniętej w czterech betonowych ścianach."
      Bardzo fluffiasty fragment, tyle w nim cukru, że NONIEMOGĘ. Ale prawda jest taka, że to jest ten przetrawialny dla mnie fluff, jest cudny, naprawdę. Czytałam ten fragment z takim uśmiechem szczęścia (i głupoty, głównie głupoty) na mordzie, że sobie nawet tego, Shizuś, nie wyobrażasz. Bardzo mi się spodobał. No i ten opis oczu... Mówiłam, że wielbię opisy, a opisy oczu to jedne z mojego top four? No mówiłam, mówiłam. A ten, choć krótki, był taki piękny... *zamienia się w tęczowego koloida* Ślicznie, Shizuś, ślicznie.
      Co się zaś tyczy opisów nieba, bo myślę, że najbardziej Cię właśnie to interesuje, to no cóż... Powiedzieć, że mnie zachwyciły to mało. Autentycznie powaliły mnie na kolana. Czemu ich nie przytoczyłam? Bo musiałabym przytoczyć cały tekst. Tego cudownie opisanego nieba, kosmsu jest tam tyle, że nie potrafię wybrać jednego fragmentu, który podobałby mi się najbardziej. Ponieważ wszystkie mi się tak podobają.
      Powiem więc tylko ogólnie, że totalnie mnie nimi powaliłaś. Naprawdę. Tyle metafor, porównań, no Shizuś, no! Toż to nektar dla mojej duszy, lód na rany (czy jakoś tak). Kocham takie opisy, serio, mogłabym za takie cudownie ujęte elementy przestrzeni i wyobraźni postawić Ci pomnik. Z jakiego kruszcu chcesz?
      No i wgl bardzo podoba mi się pomysł. Niby tylko leżą w małym pokoju, tuląc się do siebie, ale jest w tym tyle magii i piękna... ah, cudo, naprawdę.

      Usuń
    3. Przechodząc do Suna no Oshiro (wgl nie powiedziałam Ci tego jeszcze, ale bardzo podoba mi się nazwa Twojego bloga, jest naprawdę piękna, no i jeszcze jej znacznie... dla mnie "Zamek z Piasku" może mieć tyle odniesień, może być taką zajebistą alegorią, eh... zaczynam się ekscytować~), nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam ten oznacznik "angst". Pamiętając Szkatułkę, bardzo byłam ciekawa, czym rzucisz mnie na kolana w tym tekście (bo że mnie rzucisz, to akurat wątpliwości żadnych nie miałam). Jeśli mam być szczera, to spodziewałam się jakiegoś motywu "odejścia/rozdzielenia" właśnie, nie wiem czemu, miałam takie przeczucie po prostu. To nie tak, że tematyka angstowa jest u Ciebie przewidywalna, to raczej była moja podświadomość, która właśnie coś w takim temacie chciała przeczytać. I ta podświadomość bardzo się ucieszyła, kiedy okazało się, że właśnie coś takiego ma przed swoimi paczałkami (wgl, zaczynać bloga od angsta... IDEALNY WYBÓR, MASZ MOJE UZNANIE~).
      Zamek wziął mnie pożarł, strawił i wysrał. Serio. Czuję się po jego przeczytaniu, jak taki mały glut, przerobiony na mielone przez mielarkę do mięsa. Rzadko mi się taki stan zdarza. Ale tu ponownie go doświadczyłam. I się bardzo z tego powodu cieszę.
      Nie wiem, co zachwyciło mnie bardziej; angstowy wydźwięk czy rozbudowane opisy wypełnione cudownymi epitetami, porównaniami i metaforami. Choć gdybym musiała wybrać, to byłby to chyba jednak opisy. No ale dziwisz mi się? W końcu jak takiej skrzywionej na ich punkcie wariatce serwuje się TAKIE opisy, to niemożliwym staje się fakt, by nie wywarły na mnie one wrażenia.
      Czytałam Zamek z oczami niemalże zwisającymi z oczodołów od nadmiaru piękna.
      "Niebo płakało siarczyście, a Zeus miotał piorunami."
      Za to zdanie masz u mnie wielkiego plusa. Bo nawiązanie do mitologii~ Choć Grecka nie jest moją ulubioną, nie plasuje się nawet na podium to i tak mam małe, mitologiczne skrzywienie. Dlatego za to zdanie masz ode mnie naprawdę dużego plusa.

      Usuń
    4. "Z takich ziarenek niegdyś budował piaskowe zamki, pałace wyobraźni, snów i marzeń. Miejsce wiecznych obietnic. (…)W ich małym świecie, zbudowanym z piasku. "
      Jeśli mam być szczera, to zachwycały mnie wszystkie, ale to wszystkie nawiązania do pisakowego zamku w tym tekście. Ale ten fragment jest zdecydowanie najlepszy. Bo poza piaskowym tematem, pojawia się temat utopii, który ja tak bardzo kocham. Naprawdę. Serwuj mi alegorycznymi utopiami, a okręcisz mnie sobie wokół palca, Shizuś~
      Zamek mnie ujął całkowicie, jestem nim poruszona i zachwycona. To naprawdę świetny tekst, chętnie przeczytałabym jeszcze coś z podobnym wydźwiękiem u Ciebie. I tu moje pytanie, a raczej prośba: nie orientuję się w k-popie, dlatego paring nie ma dla mnie żadnego znaczenia, ale czy mogłabym prosić Cię o napisanie jeszcze jakiegoś angsta? Wiem, że nie spełniasz zamówień, ale ja tak bardzo pragnę przeczytać ponownie coś tak pięknego... *prosi, pada na kolana i zamiata grzywką podłogę (mój fryzjer będzie zły)*
      Na sam koniec mam takie jeszcze jedno małe pytanko, ale już czysto "organizacyjne" (nie wiem czy można to tak nazwać, ale mam chwilowy zanik mózgu i nie wiem, jakiego słowa użyć). Bo jak widzisz, przerobiłam już wszystkie angsty i fluffy z zapytaniem w Twoim wykonaniu, z tego co widzę w spisie treści, reszta to już są same fluffy. I tu moje pytanie: tak Twoim zdaniem, które uważasz, że są taką 'lżejszą' cukiernią? Może być więcej komedii, może być coś porytego, mnie to nie przeszkadza. Tylko żeby fluff nie był taki wiesz "przytłaczający". W swoim czasie pewnie i tak przeczytam wszystkie te one-shoty, ale takie strikte fluffy wolałabym zostawić sobie na sam koniec, kiedy już przyzwyczaję się trochę do Twojego wymiaru cukierni *if U know what i mean~*
      No, także to by było na tyle.
      *patrzy do góry*
      Eh, czegoś w tym komentarzu autentycznie brakuje, nie jest taki jak tamten przed resetem. No, ale nic już teraz na to nie poradzę. Przynajmniej coś mi się udało napisać.
      Weny~!

      Usuń

Template made by Robyn Gleams