Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: shōnen-ai, fluff, AU
Długość: one-shot
Inspiracja: ~♪~
~*~
- Powiesz mi wreszcie, po co tu przyszliśmy? – Taemin po raz
kolejny zatrzymał się gwałtownie i rzucił idącemu obok niego Minho pełne
zniecierpliwienia spojrzenie. Miał nadzieję skruszyć jego uparte milczenie
swoim oporem, na nic się jednak te próby zdawały, w obliczu pełnego sekretów
uśmiechu wysokiego bruneta, który za każdym razem tylko kręcił przepraszająco
głową i szedł dalej, prowadząc ich krętymi parkowymi alejkami, ku nieznanemu
Taeminowi przeznaczeniu. Młodszy raz po raz marszczył brwi niezadowolony i
bełkotał pod nosem najróżniejsze obelgi pod adresem swojego towarzysza. Za
każdym jednak razem podążał za nim posłusznie, nieco na przekór samemu sobie,
nie mogąc pozbyć się rosnącej w zastraszającym tempie ciekawości, co do celu ich
spaceru.
W końcu, kiedy po niesprecyzowanej ilości pokonanych dróżek,
drzewa zaczęły się przerzedzać, a słońce strumieniami przelewać pomiędzy coraz
to wątlejszymi koronami liści, starszy zatrzymał się, pozwalając sobie na
niezwykle jasny, jakby konkurujący z wszechobecnym blaskiem dnia, uśmiech.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił pełnym zadowolenia z siebie
tonem, po czym utkwił w Taeminie wyczekujące spojrzenie, żywo zainteresowany
jego reakcją.
Młodszy wbił wzrok w zielono-błękitną przestrzeń przed sobą.
Zdążyli przejść spory kawałek, bo najwyraźniej dotarli na skraj parku, rejon
dotąd Taeminowi nie znany. Chłopak poczuł jak, wcześniej zagubiony pośród
filarów drzew, wiatr rozwiewa jego włosy, wreszcie wolny i niczym
nieskrępowany, hasając po rozległej i opustoszałej polanie. Urzekająca cisza
zaległa na tym zapomnianym przez świat terenie. Zdawało się, jakby jedynie
wiatr i stojące pośrodku polany, stare i skrzypiące drzewo, byli mieszkańcami
owego miejsca.
Ta wietrzna polana zdawała się być idealnym miejscem dla ich
dwójki. Z dala od ludzi, od ich słów i spojrzeń. Prywatny, mały świat. Taemin
przez chwilę urzeczony wpatrywał się w ten absurdalnie idealny obrazek. Słysząc
jednak ponaglające chrząknięcie, oderwał wzrok od roztaczającego się przed nim
widoku, i wzruszył ramionami lekceważąco.
- Czyżby skończyły ci się pomysły? – burknął kapryśnie pod
nosem, mając nadzieję, że prawdziwe wrażenie, jakie wywołał na nim ten widok,
umknie uwadze Minho. Młodszy nie zamierzał dać się złapać na tak tandetne
numery, do odstawiania których jego towarzysz miał niezwykły talent. Wyjścia do
kina czy na lodowisko zdawały się być dla Choi zdecydowanie za mało efektowne.
Jego skłonności do skrajnego romantyzmu nieraz wpędzały Taemina w niezręczne sytuacje i zażenowanie
tak wielkie, że przez następnych parę dni od jakiejś pamiętnej randki chłopak
bał się wychodzić z domu. Starszego można było prosić i błagać, można mu było
tłumaczyć na milion sposobów, ale on za każdym razem wynagradzał starania
Taemina głupawym, zakochanym uśmiechem, do walki z którym żadna żywa istota nie
mogła mieć siły.
- Wręcz przeciwnie. Ten pomysł zatrzymałem na specjalną
okazję – odparł Minho, wreszcie uwalniając młodszego spod swojego iskrzącego
się spojrzenia, i wbijając je w przestrzeń przed nimi. Coś dziwnego było w tych
słowach, jakiś szczególny rodzaj powagi, który Taemin wyczuł natychmiast, bo
był tak różny od psotności, z jaką Minho zwykł mówić niemal zawsze i niemal o
wszystkim. Ta niecodzienna atmosfera sprawiła, że młodszy spiął się nieco,
niepewny czego oczekiwać tym razem. Może Minho tylko udawał? Może zaraz zza
drzewa wyskoczy wynajęta orkiestra, która zacznie grać balladę miłosną? Może
kiedy Taemin stanie pośrodku polany, zobaczy wielkie serce, ułożone z
zasadzonych tam kwiatów? Po jego głowie tłukły się kolejne zatrważająco bzdurne
i w stu procentach pasujące do Choi Minho scenariusze. A jednak nie potrafił w
żaden z nich uwierzyć. Nie tym razem, nie kiedy owe ciemne oczy nabrały tak
dziwnego wyrazu.
Taemin przestąpił z nogi na nogę, mimowolnie zagryzając
wargę i zerkając niepewnie w kierunku zamyślonego bruneta. Było późne
popołudnie, a słońce malowało na włosach starszego złote wzory, rozmigotane pod
wpływem łagodnie poruszającego ciemnymi kosmykami wiatru. Taemin miał ochotę
przesunąć po ich lśniącej fakturze palcami, zanurzyć dłonie w tym płynnym,
przyprószonym brązem złocie. Dobrze jednak wiedział, że na coś takiego jeszcze nie czas. Zbyt wiele
niezrozumiałych dla młodszego myśli kryło się w kącikach oczu jego towarzysza.
W końcu Minho przywołał na usta ten szczególny, wdzięczny
uśmiech, który potrafił stopić każde serce, i wyciągnął ku Taeminowi otwartą
dłoń.
- Pozwolisz? – zapytał, marszcząc brwi, jakby w napięciu,
którego Lee nie potrafił zrozumieć. Młodszy mógł się droczyć i przekomarzać,
mógł marudzić i udawać niezadowolonego. Jednak w głębi serca kochał każdą
spędzoną z Minho sekundę. Kochał dziecinne rysowanie serduszek na rękach,
kochał przesyłanie sobie absurdalnie szczeniackich liścików podczas lekcji,
kochał zapach wręczanych mu (choć zupełnie bezużytecznych) kwiatów, kochał
wieczorne stukanie w szybę i poranne wypisywanie głupot na zaparowanym szkle
łazienkowego lustra. Kochał wszystko, co Minho dla niego robił, i był pewien,
że jego chłopak dobrze o tym wie. A mimo to, tym razem Taemin czuł swego
rodzaju napięcie, jakby ów dzień miał być zupełnie inny od każdego
poprzedniego.
- Prowadź – odpowiedział po prostu, tym razem nawet nie
siląc się na żadną sarkastyczną uwagę, jak to miał w zwyczaju, ilekroć Minho
robił coś, co go zawstydzało. Chwycił wyciąganą ku niemu dłoń, której znajome
ciepło w dziwny sposób go uspokoiło, i dał poprowadzić się na teren błękitu, zieleni i wiatru.
Minho przystanął dopiero pod starym, nieco przekrzywionym,
jakby zmęczonym kolejnymi upływającymi zbyt wolno latami drzewem. Taemin zrobił
krok w jego stronę, zamierzając usiąść pod powykręcanymi konarami i spojrzeć w
niebo, został jednak powstrzymany. Zmarszczył brwi i spojrzał pytająco w
kierunku swojego chłopaka, kiedy ten począł grzebać w obszernej torbie, którą
nie wiadomo w jakim celu ze sobą przytaszczył. Po chwili przekopywania jej
zawartości wydał z siebie okrzyk zadowolenia, znajdując to, czego szukał.
Taemin wywrócił oczami, widząc kraciasty materiał, jakby żywcem wyjęty z
jakiegoś sielankowego obrazu, przedstawiającego letni piknik w cieniu drzewa.
Choi Minho mimo wszystko pozostawał sobą i nawet powaga jego myśli nie była w
stanie wpłynąć na nad wyraz romantyczne upodobania.
Starszy troskliwie rozłożył kraciasty kocyk na trawie,
dbając przy tym, żeby żaden z rogów nie zawijał się, a nierówności terenu nie
wpływały na jego powierzchnię. Taemin zdusił cisnący mu się na usta, pełen
rozczulenia uśmiech i z dumą wypisaną na twarzy opadł na przygotowane dlań
miejsce, jednocześnie zerkając w kierunku torby swojego chłopaka. Był ciekaw,
czy właśnie na tym polegał dzisiejszy plan Minho – romantyczny piknik pod
błękitnym niebem. Jeśli tak, to z pewnością przyniósł ze sobą jakieś pyszne
jedzenie, na myśl, o którym Taemin poczuł, że może wybaczyć Choi wszystkie jego
żenujące występki. Oczekiwania te rozwiały się jednak wraz z momentem, w którym
starszy opróżnił swoją torbę z pozostałej zawartości. Składała się na nią
jedynie niewielka, drewniana skrzynka. Lee uniósł brwi, pytająco.
- Nie rób takiej miny. Mówiłem już, że to szczególny dzień…
- powiedział Minho lekko, jakby próbując rozładować atmosferę, choć tak
naprawdę wyglądał na coraz bardziej zestresowanego.
- Co to takiego? – zapytał Taemin, w dalszym ciągu
spoglądając to na trzymaną przez starszego skrzynkę, to w oczy jej właściciela.
Minho uśmiechnął się niepewnie, słysząc ciekawość w głosie swojego towarzysza.
- Jeszcze nic… - mruknął, po czym otworzył skrzynkę, która
faktycznie okazała się być pusta. Kiedy Taemin posłał mu kolejne zdumione
spojrzenie, chłopak podrapał się nerwowo w tył głowy. – Wyciągniesz to zdjęcie,
które zrobiliśmy na twoim balkonie? – Jego głos zadrżał nieco, zdradzając
niepewność. Młodszy zmarszczył brwi, wspominając fotografię, o której mówił
jego chłopak. Była źle wykadrowana i okropnie tandetna. Wyglądali na niej jak
para zakochanych szczeniaków, i Taemin aż wzdrygał się na myśl o tym... Co nie
zmienia faktu, że trzymał ją w portfelu i nigdy jej stamtąd nie wyciągał, do
czego wolał się przed nikim nie przyznawać.
- Skąd ta pewność, że jej nie wyrzuciłem? – burknął pod
nosem, ale zanim Minho zdążył cokolwiek odpowiedzieć, młodszy wyciągnął portfel
z kieszeni spodni i podał nieszczęsne zdjęcie czekającemu chłopakowi.
- Jest idealna – zawyrokował Choi, a szeroki uśmiech
rozjaśnił jego twarz, rozpalił wnętrze czekoladowych tęczówek, nieco
utrudniając Taeminowi zachowanie wzgardliwej miny. Po krótkiej chwili
przyglądania się fotografii z niemym podziwem, w końcu Minho rozwarł szerzej
wieko skrzynki i położył lśniący papier z ich uśmiechniętymi twarzami w jej
środku. Później zamknął pudełko na klucz, który następnie wręczył Taeminowi.
- Co robisz? – zapytał zdezorientowany nastolatek, ściskając
wsadzony mu w dłoń kluczyk i obserwując, jak jego chłopak wstaje i wędruje ku
wschodniej stronie grubego pnia drzewa. Po krótkiej chwili bezradnego mrugania
powiekami, młodszy poderwał się z koca i ruszył w ślad za Minho.
Dopiero znalazłszy się po drugiej stronie pnia, Taemin
dostrzegł wykopany w ziemi, niewielkich rozmiarów dół, który ktoś musiał
przygotować zawczasu. No tak, czego innego mógł się spodziewać po kimś takim
jak Minho? Tego typu dziwactwa były totalnie w jego stylu…
- Więc czym jest teraz ta skrzynka? – zapytał, widząc, że
Choi zatrzymał się, kucnął i zaczął troskliwie lokować pudełko w przygotowanym
dlań miejscu.
- To my – oznajmił lakonicznie, z wyczuwalnym rozkojarzeniem. Dopiero kiedy skrzynka spoczęła pod ziemią i chłopak się wyprostował,
Taeminowi było dane zajrzeć w jego oczy. Malowały się w nich najróżniejsze
emocje, od miłości, przez niepewność, aż po ledwo dostrzegalny strach. Taemin
jeszcze nigdy w życiu nie widział, żeby jego chłopak był tak spięty. Chcąc
jakoś rozładować atmosferę, młodszy zbliżył się do Minho i splótł ich palce,
głowę wspierając na ramieniu wyższego, w odpowiedzi na co ten wziął głęboki
wdech i kontynuował urwany wątek. – To nasze uczucie, nasze marzenia i plany,
nasza przyszłość…
- Zamierzasz pogrzebać naszą przyszłość pod ziemią? –
wtrącił Taemin, teraz już zupełnie zdezorientowany i zagubiony w tym, co
chodziło po głowie jego chłopaka. Miał nadzieję, że w odpowiedzi na te słowa
Minho roześmieje się serdecznie, albo chociaż prychnie z wyższością, jak to
robił ilekroć młodszy nie dostrzegał głębi jego pomysłów. Nic takiego jednak
nie nastąpiło. Zamiast tego starszy odwrócił się przodem do Taemina i chwycił
obie jego dłonie, jakimś dziwnie kojącym, a jednocześnie nerwowym gestem
gładząc ich wierzchy własnymi kciukami.
- Zamierzam przechować ją w bezpiecznym miejscu… - zaczął,
spoglądając na Taemina z powagą - …na wypadek gdyby przydała nam się później…
- Później? – Młodszy zmarszczył brwi, wyczuwając, że wcale
nie spodoba mu się to, co za chwilę usłyszy. Minho na moment spuścił wzrok,
jakby zbierając się w sobie. Następnie wziął głęboki wdech i znów spojrzał
Taeminowi głęboko w oczy, jakby samo to spojrzenie miało młodszego przekonać, o
najlepszych intencjach, kierujących jego działaniem.
- Wiesz… ilekroć coś przygotowuję, zastanawiam się, co
będzie dla ciebie najlepsze. Kiedy narzekasz, że ci zimno, zabieram cię na najgorętszą
czekoladę w mieście. Kiedy jesteś zmęczony, pomagam ci zasnąć. Kiedy ci się
nudzi, staram się jakoś cię rozerwać… Wszystko, co robię, robię dla ciebie –
powiedział niemal na bezdechu, jakby w obawie, że wolniejsze tempo da mu czas
na rozmyślenie się. Taeminowi wcale nie spodobała się ta przemowa. A jeszcze
bardziej nie spodobały mu się refleksy smutku w ciemnych, wpatrujących się w
niego intensywnie oczach.
- Minho? – odezwał się, nie potrafiąc zdusić ostrzegawczej
nuty we własnym głosie. Zupełnie jakby miał nadzieję zapobiec głupotom, które
Choi zamierzał jeszcze z siebie wyrzucić.
- Wszystko, co robię, robię dla ciebie… - powtórzył znów
starszy, jakby przekonując o tym nie tylko Taemina, ale również i siebie.
Zwłaszcza siebie. – Dlatego czasem zastanawiam się… czy tak będzie już zawsze?
Czy to możliwe? Czy przez resztę naszych dni będę wyciągał cię na nazbyt
romantyczne randki, czy za każdym razem będę cię odstawiał do domu punkt ósma,
żeby twoi rodzice nie zaczęli nic podejrzewać? Czy już zawsze będę wspinał się
po rynnie twojego domu, ilekroć najdzie mnie ochota popatrzenia na śpiącego
ciebie? Czy nigdy nie skończą się kpiące spojrzenia i raniące komentarze za
naszymi plecami? Czy tak właśnie będzie wyglądać przyszłość?
Taemin czuł, że pieką go policzki, bo choć nawykł do
otwartości ze strony Minho, to sam nigdy nie potrafił odpowiadać tak samo
wylewnie, a obecna sytuacja tego właśnie wymagała. Nie do końca rozumiał, po co
Choi to wszystko mówił… Bał się zrozumieć, do czego jego chłopak zmierzał. Dobrze
wiedział, że powinien coś powiedzieć, jakoś przerwać tę nietrzymającą się kupy
przemowę, ale miał gulę w gardle i nie potrafił nawet odchrząknąć.
Minho ścisnął mocniej dłonie Taemina, widząc jak bardzo
ranią go jego słowa, ale nie pozwolił sobie się wycofać.
- Takie właśnie pytania sobie zadałem i doszedłem do
wniosku, że coś tu jest nie tak. Może czeka cię dużo lepsza przyszłość, niż ta,
którą jestem w stanie zaoferować? Może kiedy przestanę ci zawracać głowę
amorami będziesz miał więcej czasu na naukę? Zdasz świetnie egzaminy końcowe i
pójdziesz na najlepsze studia. A potem spotkasz jakąś uroczą dziewczynę, która
okaże się godna twojego serca? Kogoś, kto będzie pamiętał, że nie cierpisz źle
zaparzonej herbaty. Kogoś, kto będzie wiedział, że twoje dłonie tak niemożliwie
szybko marzną. Kogoś, kto odkryje, jak bardzo kochasz pocałunki w czoło, nawet,
jeśli się do tego nie przyznajesz. Kogoś, kto zrozumie wszystkie twoje kaprysy
i dąsy, kto będzie wiedział, że choć czasami zachowujesz się jak dzieciuch, to
tak naprawdę jesteś dojrzałym mężczyzną… Kogoś, kto sprawi, że twoja rodzina
będzie z ciebie dumna…
Słysząc ostatnie zdanie, Taemin wziął gwałtowny haust
powietrza i przez chwilę oniemiały wpatrywał się w te ciemne oczy, które znał
tak dobrze, a których naiwność wciąż potrafiła go zadziwić.
- Czyżbyś... Rozmawiałeś z moją matką, prawda? - zapytał
cicho, niemal pewny, że to właśnie jego rodzicielka zupełnie nieświadomie
zaszczepiła w Minho tego typu absurdalne myśli. Starszy zmieszał się, słysząc
to przypuszczenie.
- To nie ma znaczenia - odparł wymijająco, co tylko
utwierdziło młodszego w przekonaniu, że się nie mylił. Jego mama miała ten
zawstydzający, rodzicielski nawyk opowiadanka każdej napotkanej istocie na tej Ziemi o swoim ukochanym synu. Z sąsiadką
rozprawiała o jego wcale nie najgorszych ocenach. Z ekspedientką w sklepie
obuwniczym dyskutowała o ukrytych talentach, które jej syn z pewnością
posiadał, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedział. Przed koleżankami w pracy
chwaliła się jego świetlaną przyszłością. Roztaczała wizje uroczego domku na
wzgórzu, w którym Taemin zamieszka ze swoją przyszłą żoną. Będzie miał
szczekającego przy furtce psa i tykający
w salonie zegar. I ogród, piękny, pełen kwiatów ogród, o który będzie się
troszczyć jego urocza małżonka (bo nikt, kto choć trochę znał Taemina, nie miał
złudzeń co do jego opieki nad roślinami). Lee dobrze znał te fantazje, słyszał
je już tak wiele razy. Zazwyczaj razem ze swoim chłopakiem śmiał się do łez,
kiedy obaj usiłowali wyobrazić sobie Minho w roli idealnej pani domu,
podlewającej bratki i róże, a w wolnej chwili pieczącej babeczki i serniki. Co
ciekawe, Choi zaskakująco dobrze pasował do takiej roli, jakkolwiek absurdalnie
by to nie brzmiało. Rozmawiali o tym już nie raz, dlatego Taemin tym bardziej nie
mógł zrozumieć, czemu tym razem ten temat tak dziwnie wpłynął na sposób
myślenia jego chłopaka.
- Rozmawiałeś? -
Taemin wbił w starszego twarde, nieustępliwe spojrzenie, pod wpływem którego
ten westchnął ciężko.
- No dobrze... Może trochę... - przyznał Choi, spuszczając
wzrok i wpatrując się w ich złączone dłonie. - I wiesz, co mi powiedziała? -
Taemin przełknął ślinę, bojąc się tego, co miał zaraz usłyszeć. - "Jak
dobrze, że nasz Taeminnie cię ma, Minho" - zacytował, a jego głos zadrżał
niebezpiecznie. - "Jesteś najlepszym, co mogło go spotkać, Minho.
Pilnujesz, żeby nie zaniedbywał nauki i pomagasz mu zapanować nad
roztargnieniem. Sprawiasz, że tak często się uśmiecha. Jestem ci naprawdę
wdzięczna, Minho..."
- Do czego...
- „Mam nadzieję, że pewnego dnia znajdzie równie wspaniałą
osobę, co ty, Minho. Kogoś, z kim będzie mógł spędzić szczęśliwie resztę życia”
- zakończył starszy, ostatnie słowa wypowiadając z trudem, jakby nie chciały mu
przejść przez gardło, jakby wciąż nie do końca wierzył w to, co właśnie robił.
- Minho... - odezwał się Taemin, nie mogąc powstrzymać
płaczliwej nuty we własnym głosie. Ten dzień zaczynał przypominać jeden z jego
najgorszych koszmarów.
- I widzisz... Jeśli istnieje jedna kwestia, w której w
pełni zgadzam się z twoją mamą, to z pewnością jest to kwestia twojego dobra.
Dlatego właśnie pomyślałem, że być może ona ma rację? Może faktycznie czeka na
ciebie dużo piękniejsza przyszłość? A ja jestem jedynie przeszkodą... - Taemin
wziął głęboki wdech, zamierzając coś powiedzieć, jakoś przerwać ten ciąg
absurdalnych słów, ale nie dostał takiej szansy. - Nie zrozum mnie źle,
Taeminnie. - Starszy mocniej ścisnął dłoń Lee, i przyłożył ją do swojej klatki
piersiowej. Chłopak poczuł mocne uderzenia pod swoimi palcami. - To serce, które
bije w mojej piersi jest i zawsze będzie tylko i wyłącznie twoją własnością...
Chodzi tu o twoje serce, które prawdopodobnie jest godne lepszego losu. Które
być może powinieneś powierzyć komuś innemu. Komuś, z kim wybudujesz dom na wzgórzu, z kim kupisz psa, kto zadba o ogród i przygotuje
poczęstunek dla odwiedzających cię,
dumnych rodziców. Właśnie na kogoś takiego zasługujesz. Dlatego pomyślałem, że
może... Może spróbujesz poszukać tej lepszej przyszłości, a ja nie będę ci w
tym przeszkadzał? Jeśli się nie uda - nie szkodzi. Nasze wspólne plany i...
moje serce... będą czekać tu na ciebie... - Minho gestem głowy wskazał w
kierunku teraz niewidocznej, leżącej w dole skrzynki. - Może...
Taemin nie wytrzymał i z całej siły kopnął swojego chłopaka
w łydkę, porażająco dziecinnym, ale zarazem najszczerszym gestem, jaki
przyszedł mu do głowy. Minho urwał w połowie zdania i skrzywił się, patrząc na
młodszego z dezorientacją w ciemnych oczach.
- Za co... - zaczął, ale został uciszony przez kolejną falę
uderzeń. Taemin bił pięściami w jego ramiona, w wyciągnięte w jego kierunku
dłonie, w niewzruszoną klatkę piersiową, która unosiła się nierównym rytmem. W
końcu młodszy oparł głowę w miejscu, w którym serce Minho biło najmocniej.
- Dlaczego… jesteś… taki… głupi… - Każde mamrotane przez Lee
słowo popierane było coraz to słabszymi, coraz to bardziej bezsilnymi
uderzeniami w otaczające chłopaka ramiona. W końcu Taemin zastygł w bezruchu,
przez chwilę chłonąc życiodajną bliskość Minho, ciesząc się zapachem jego skóry
i rytmem oddechu. Starszy nie był pewien jak zareagować na nagły wybuch agresji
ze strony swojego chłopaka, więc po prostu przytulił go do siebie, najmocniej
jak potrafił, i czekał. Uspokojenie się zajęło Taeminowi dobrych parę minut,
które upłynęły na wzajemnym kradnięciu od siebie ciepła, w środku ciepłego
dnia. Młodszy kurczowo zaciskał dłonie na materiale koszulki obejmującego go
chłopaka, jakby samo to miało sprawić, że ten nigdy nie zniknie z jego życia,
że już zawsze będzie go tak tulił do siebie, już zawsze będzie całym jego
światem.
Żaden z nich nie wiedział, jak długo tak stali w bezruchu,
poddawani działaniu wiatru i słońca, w końcu jednak Taemin wziął głęboki wdech,
po czym mocno odepchnął się od klatki piersiowej starszego, tym samym
uwalniając się z jego ciepłego uścisku. Minho zdążył dostrzec ten, tak dobrze
mu znany, uparty wyraz twarzy, wyostrzający łagodne rysy młodszego, zanim ten
odwrócił się i zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku drzewa.
- Co robisz? – zapytał Choi, obserwując jak Taemin gwałtownie,
wręcz ze złością, pada na kolana, wyciąga skrzyneczkę spod ziemi i z
przesadzoną siłą wpycha kluczyk do dziurki.
- Nikt nie będzie bez pozwolenia grzebał mojej przyszłości pod ziemią – warknął młodszy, w końcu rozwierając wieko skrzynki i wyciągając z niej fotografię. Następnie zerwał się na równe nogi i podszedł jeszcze bliżej starego drzewa. Położył dłoń na powierzchni pnia, szukając odpowiedniego zagłębienia w korze. Znalazłszy swój cel, zatknął zdjęcie w danym miejscu, po czym odwrócił się i usiadł na ziemi po turecku, plecy opierając o pień drzewa, a ręce krzyżując na piersi. Spojrzenie, które posłał Minho było na tyle władcze i groźne, że ten bez słowa podszedł bliżej i usiadł obok rozwścieczonego nastolatka. Po dłużej chwili pełnej napięcia ciszy, starszy odchrząknął nerwowo.
- Więc…? – zagadnął, zerkając znacząco w kierunku
widniejącego nad ich głowami zdjęcia, które Taemin najwyraźniej dobrze
ulokował, bo dzielnie opierało się kolejnym podmuchom wszechobecnego wiatru.
- Jesteś głupi – oznajmił twardo Lee, uparcie nie
odwzajemniając rzucanych mu, wręcz błagalnych spojrzeń, z determinacją
wpatrując się w zielono-błękitną przestrzeń polany przed sobą. – Naprawdę
sądziłeś, że pozwolę ci na coś takiego? Jesteś głupi i nie nadajesz się na
panią domu. Od dzisiaj ja ustalam tu zasady – stwierdził, i gdyby nie powaga
sytuacji, obaj pewnie wybuchliby gromkim śmiechem.
- Tu, to znaczy gdzie? – zapytał Minho, próbując nie zgubić
się w toku rozumowania młodszego chłopaka. Jednocześnie przysunął się nieco bliżej,
mając nadzieję, że Taemin wreszcie uraczy go choćby jednym spojrzeniem.
- Tu znaczy tu – odparł Lee stanowczo, choć nieco
dziecinnie, ręką zataczając krąg wokół siebie. – Od dzisiaj to nasze królestwo.
- Taemin, co ty wygadu… - Minho nie zdążył skończyć zdania,
bo jego towarzysz wreszcie oderwał uparte spojrzenie od otaczającego ich
terenu, i wbił płonący wzrok prosto w jego oczy.
- Kiedy ty wreszcie zrozumiesz? – zapytał z pretensją,
gniewnie marszcząc brwi. – Nie potrzebuję domu na wzgórzu. Nie chcę psa przy
furtce, ani kwiatów w ogrodzie. Przeżyję nawet bez babeczek i serników.
Potrafię wytrzymać bez szalonych randek, potrafię znieść marznące dłonie i
szydercze komentarze. Mogę zamieszkać tutaj, tylko we dwoje, i tak żyć przez
resztę swoich dni, tak spędzić swoją przyszłość. Ale nigdy, przenigdy nie każ
mi wyrzekać się tego, co w niej najważniejsze. – Chłopak urwał gwałtownie,
czując że głos za chwilę odmówi mu posłuszeństwa. Wolał myśleć, że szklistość,
która zebrała mu się w polu widzenia, to efekt targającej nim złości, a nie
objaw rozpaczy. Po raz pierwszy w życiu wyrzucił z siebie taki ogrom emocji,
których nie miał w zwyczaju ubierać w słowa, które zazwyczaj przeżywał po cichu
i po swojemu. Taemin wziął głęboki, uspakajający wdech. – Nie każ mi rezygnować
z jedynego powodu do uśmiechu… - dodał ciszej, a jego głos drżał
niebezpiecznie. – Nie każ… nie…
Po raz kolejny tego dnia ramiona Minho okazały się być
jedynym kojącym miejscem na Ziemi, nawet jeśli ich właściciel stanowił powód
całej gromadzącej się w Taeminie złości. Starszy przytulił drżącego chłopaka,
spokojnymi ruchami wodząc po jego plecach i kołysząc się nieznacznie, w takt
wygrywanej przez wiatr muzyki.
- Więc mówisz, że od dzisiaj mieszkamy pod drzewem, hm? –
zagadnął Minho, a Taemin drgnął na dźwięk żartobliwego tonu jego głosu, z
którego niemal zniknęło wcześniejsze zdenerwowanie. Przy odrobinie odwagi Lee
mógłby nazwać to, co dostrzegł na twarzy swojego chłopaka, trudną do stłumienia
ulgą. – Ciekawe co na to powie dozorca parku… Cóż, chyba będę musiał się z nim
rozmówić… - mówił dalej, a kolejne bzdury opuszczające jego usta sprawiły, że
młodszemu ledwo udało się zdusić uśmiech. Bądź co bądź, wciąż był na Minho
obrażony za ten dziwny wybryk i nie zamierzał dać się udobruchać za pomocą paru
głupich żartów.
- Najpierw musisz wygrać sprawę sądową. Zamierzam pozwać cię
za próbę wystraszenia mnie na śmierć – odparł jadowicie, unikając jednak
spojrzenia ciemnych oczu, które były w stanie skruszyć każdy mur, jaki
kiedykolwiek postawił.
- Powinieneś rozważyć swoją decyzję. Nie sądzę, żebyś był w
stanie zapanować nad naszym królestwem w pojedynkę – powiedział przekornie
Minho, dobrze wiedząc, że jest na dobrej drodze do uzyskania przebaczenia.
- Więc jednak zamierzasz zamieszkać ze mną pod drzewem? –
Taemin dumnie zadarł brodę, spoglądając na głupawo uśmiechającego się chłopaka
z góry. Minho przekrzywił przekornie głowę.
- Pod jednym warunkiem – odparł z udawaną powagą, na co Lee
wydął usta w wyrazie dezaprobaty. Potrzebował jednak tylko paru sekund, żeby
zorientować się, czego ten głupek mógł od niego chcieć. Chwilę później poczuł
ciepłe dłonie na swoim karku i jeszcze cieplejsze wargi na swoich ustach.
Całowanie Minho było jak smakowanie wszystkich barw spędzonych wspólnie chwil
naraz. Taemin czuł lekkość słonecznych dni i chłód zimowych wieczorów. Czuł
smak dobrze zaparzonej herbaty i troskliwie przygotowanych, choć nieco
spieczonych babeczek. Czuł zażenowanie wszystkimi pokręconymi randkami i ten
szczególny rodzaj rozczulenia, do którego nie lubił się przed nikim przyznawać.
Czuł wiatr i chmury. Wszystko czego potrzebował, znajdowało się w jednym
prostym pocałunku. Nawet uśmiech, który Taemin wyraźnie wyczuł na swoich i
Minho wargach; uśmiech, którego żaden z nich nie potrafił już powstrzymać przed
rozjaśnieniem zbyt zakochanych oczu.
Starszy na moment odsunął się od swojego chłopaka, tylko po
to, żeby chwilę później bezceremonialnie ułożyć głowę na jego kolanach.
Następnie przymknął oczy i zamruczał, zadowolony.
- Mmm… może to faktycznie lepsze, niż dom na wzgórzu… -
stwierdził, w zamian za co oberwał od Taemina w głowę. Młodszy nie potrafił
jednak dłużej się dąsać. Nie, kiedy na twarzy Minho znów gościł ten jasny
uśmiech, nie kiedy jego oczy odzyskały kojącą barwę czekolady, a świat wrócił
do normy. Lee wreszcie zatopił palce w złoto-brązowych włosach swojego
chłopaka, przesiewając kolejne lśniące kosmyki między palcami.
- Nie za dobrze ci? – zapytał, widząc, jak starszy przymyka
oczy i układa się jeszcze wygodniej. Na jego usta wpłynął przekorny uśmiech.
- Musisz o mnie dbać, pamiętaj – oznajmił z powagą, choć
wyraz jego twarzy zupełnie z nią kontrastował. Taemin zmarszczył brwi, niepewny
do czego ten chłopak znów zmierza. – W końcu jestem powodem, dla którego się
uśmiechasz – dodał Choi rozbawiony, sprawiając, że policzki Lee znów zapłonęły
z zawstydzenia. Młodszy mocniej pociągnął kilka trzymanych przez siebie
kosmyków włosów, z satysfakcją słysząc okrzyk bólu.
- Skoro mamy tu razem mieszkać, to chyba nie obejdzie się
bez ustalenia podstawowych zasad, bo inaczej się pozabijamy – zawyrokował
Taemin stanowczym tonem, na co Minho zaśmiał się głośno.
- Zasad typu: ta część trawnika to moja prywatna sypialnia,
do której nie masz wstępu, chyba, że cię zaproszę? – zaproponował, na co Lee
wywrócił oczami.
- Znów jesteś niedorzeczny – mruknął z łagodnym uśmiechem na
ustach, po czym wsparł głowę o znajdujący się za nim pień drzewa i sam
przymknął oczy. Wiatr rozwiewał mu włosy, a ciepło leżącego na jego kolanach
Minho udzielało się całemu ciału, biegnąc ścieżkami żył aż do serca. Przez
chwilę myślał, że naprawdę mogłoby tak pozostać już na zawsze. Mogliby być
królami traw i nieba, panami starego, przekrzywionego drzewa, które
skrzypiałoby cicho, kojąco, dzień i noc obserwując ich wspólne życie.
Taemin westchnął cicho, zmęczony wydarzeniami tego dnia. Pod
wpływem ciepła i powracającego do serca spokoju, chłopak poczuł jak naraz
ogarnia go senność, jak powieki raz po raz przymykają się wbrew jego woli. Na
dodatek Minho łagodnie chwycił jego dłoń i zaczął się nią bawić, na zmianę
splatając i rozłączając ich palce, co było na tyle przyjemne, że tylko jeszcze
bardziej go usypiało.
- Taemin? – Głos Minho był cichy, ale mimo wszystko
słyszalny pośród fal wiatru i senności, które zdawały się otaczać młodszego ze
wszystkich stron. – W naszym domu chyba jest przeciąg… - stwierdził Choi,
przybierając rzeczowy ton.
- Niedorzeczny… - mruknął jeszcze Taemin, uśmiechając się
nieznacznie, zanim senność wzięła górę i chłopak wreszcie się jej poddał. Nie
potrzebował domu na wzgórzu i wygodnej pościeli. Wystarczyło mu to stare,
poskrzypujące drzewo oraz ciepło bijące od Minho, rozpalające nie tylko czubki
palców, ale i głębię serca.
Starszy z rozczuleniem obserwował, jak jego chłopak usypia z
uśmiechem na twarzy. Następnie przeciągnął się, a jego wzrok na moment
powędrował ponad głowę Taemina, ku zaczepionej tam fotografii.
- Nasza przyszłość, hm? – mruknął sam do siebie, po czym
znów spojrzał na śpiącego błogo nastolatka, i uśmiechnął się nieznacznie. Z
nadzieją. – Skoro tak ma wyglądać przyszłość, to niech się już zacznie… -
stwierdził, unosząc rękę i odgarniając zbłąkany kosmyk z twarzy swojego
chłopaka. Następnie sam zamknął oczy i zapadł w najsłodszą drzemkę, jakiej było
mu dane do tej pory doświadczyć. Śnił o domku na wzgórzu, o psie przy furtce, o
bratkach i zapachu sernika. A ponad ten obrazek wzbijał się radosny śmiech
dwóch osób, który wypełniał cztery ściany i mieszał się z szumiącym w ogrodzie
wiatrem. Pod wpływem tego dźwięku Minho mocniej ścisnął dłoń Taemina przez sen.
Tak brzmiała ich przyszłość.
~*~
Jestem~~!
Przybywam z takim... nie wiem do końca czym, bo mam mieszane uczucia, ale żywię nadzieję, że komuś się spodoba ^^ Pomysł na ten tekst miałam w głowie już od dawna, z tym że na jakiś czas po prostu zupełnie o nim zapomniałam. No i tak się składa, że przypomniało mi się parę dni temu, przez co wreszcie zasiadłam do Worda (ignorując głos rozsądku, krzyczący "ucz się! ucz się!" do ucha) i... cóż, zrobiłam to, bo NAPRAWDĘ sądziłam, że to będzie krótka miniaturka na 1,5 strony, że ją napiszę i wena da mi żyć, pozwoli wrócić do kanji jigoku.... Coś poszło nie tak, bo z 1,5 strony zrobiło się niemal 9 stron, a czas pisania, zamiast godziny, wyniósł dwa popołudnia. Eh... Mam teraz okropne wyrzuty sumienia, że olałam naukę na ten czas, ale ciężko było zignorować tę kapryśną przyjaciółkę Wenę, hałasującą w mojej głowie i utrudniającą skupienie >.<
Zapraszam do czytania i komentowania~! ^^
Do napisania~~
Ps. Przepraszam za wszelkie literówki, jeśli się takowe pojawią, bo część tekstu byłam zmuszona pisać i betować na telefonie >.< Jeśli coś wychwycicie, dajcie znać! :3
Ps. 2 wiem, że obrazek jest tylko po części adekwatny, ale za to śliczny ;;; <3 jeśli ktoś ma jakiś inny pomysł, to piszcie śmiało! ^^
Naprawdę uwielbiam Twoje teksty. Opisy, jakimi nas raczysz są cudowne, idealne wręcz. Ostatnio co prawda zaniedbałam komentowanie Twoich tworów, ale wiedz, że je czytam i uwielbiam.
OdpowiedzUsuńWyrzuty to mam ja, bo powinnam siedzieć i się uczyć, w końcu praca sama się nie napisze ;; tylko że czasami wpadam w taki stan, że jeśli czegoś nie przeczytam, to nie potrafię zrobić nic konkretnego. Ich widok w Pradze bardzo mnie zmotywował i podbudował, jednak teraz wkrada się ogromna tęsknota ;((
Lubię czytać wszystko co jest z nimi związane, a ten blog szczególnie :) Piszesz tak obrazowo, delikatnie, aż mam ochotę Cię za to wyściskać, człowiek nie jest w stanie się nie uśmiechnąć :)
Mam też wrażenie, że coraz mniej osób pisze teksty związane z SHINee, dobre teksty. Mam nadzieję, że mimo tylu obowiązków na uczelni, zawsze znajdziesz czas dla naszych Lśniących :)
Czekam bardzo na kolejny rozdział Sagi :) Powodzenia!
A.
Witaj ponownie~~!
UsuńWiem, jaki to stan, bo mam podobnie, tyle, że z pisaniem! Czasem jeśli czegoś nowego nie stworzę to ciężko mi się skupić na jakiejkolwiek nauce x.x To trochę problematyczne, ale za to później, kiedy już napiszę jakiś tekst, wena daje mi na jakiś czas spokój i dostaję zastrzyk energii do pracy ^^
Dziękuję za kochaną opinię, naprawdę się cieszę, że ktoś jeszcze docenia to moje pisanie, bo, tak jak mówisz, ludzi zainteresowanych opowiadaniami z SHINee coraz mniej, głównie ze względu na przytłaczającą popularność innych zespołów. Cóż, pozostaje nam cieszyć się, że wciąż jeszcze spotykamy osoby kochające naszych Lśniących :3
Ah, gratuluję wizyty na koncercie w Pradze!!! Ja miałam jechać, ale nie wyszło... Cóż, czekam na kolejną szansę, kiedyś ich zobaczę! :D
Kiedy pojawi się Sagi nie jestem w stanie stwierdzić, ale samo to, że ktoś czeka, już mnie motywuje.
Dziękuję za komentarz i powodzenia z pracą ~~<3
Jak zwykle wspaniale. Uwielbiam takiego Minho, choć smutna część była...smutna xd. Minho tak bardzo się o Tae troszczy, chciał to zrobić dla jego dobra (wyszło całkowicie inaczej, ale liczy się intencja XD). To jak Taemin zaczął go kopać, wspaniały pomysł, genialny w swej prostocie i łatwy do wykonania, w końcu kara się należy za straszenie Taesia i czytelników. Pamiętałam, że to fluff, ale i tak się bałam o ich przyszłość. Uczucia podczas pocałunku są dla mnie ważnym elementem, a tutaj jest tak pięknie opisany. Nie wiem jak by to nazwać, ale pocałunek to o wiele za mało. Życie może zaskoczyć, choć i tak uważam, że Taemin najlepiej ma z Minho. Jakby mama Taemina wiedziała o nich to na pewno by była szczęśliwa ze szczęścia syna (jeśli nie byłaby homofobem). Oby więcej takich miniaturek przeradzających się w shoty.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam. :)
Ja przepraszam, że komentarz będzie krótki i niekonstruktywny, ale trudno pisać mądrze, jak się siedzi przed laptopem i ryczy.
OdpowiedzUsuńNo przepraszam, to było perfekcyjne w każdej linijce.
Minho.
Taemin. (Jeju kocham małego wrednego Taesia)
Drzewo też było perfekcyjne.
Dziękuję.
-K.N.
/podaje chusteczkę/
UsuńAle nie płacz, przecież to fluff T__T miejscami może nieco gorzki... ale fluff :D
Nie sądziłam, że kogoś aż tak zachwyci ten tekst x.x
To ja dziękuję~! <3
Ja zawsze płaczę przy fluffach, to jest ta moja epicka emocjonalność.
UsuńWłaśnie znowu to przeczytałam i znowu płaczę, jejuuuuu *Ryk na cały dom*
Tekst jest taki kochany! ;3 2min to po prostu parka idealna xD część mnie, jak czytałam, była pewna, że Taemin na początku przystanie na propozycję Minho i będzie chciał spróbować zbudować jakąś inną przyszłość, ale uff.. chłopak ma głowe na karku i wie co dobre xD
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o błędy to znalazłam jeden, który nie powinien się pojawić:
"i dał poprowadzić się na teren wiatru, błękitu, zieleni i wiatru."
Czekam na kolejny tekst ^^
http://cnbluestory.blogspot.com/
Omg, jakie głupie powtórzenie, nawet pamiętam jak przeredagowywałam to zdanie, musiało mi to właśnie wtedy umknąć x.x
UsuńDziękuję za poprawienie mnie i za komentarz, miło, że Ci się podobało~~! <3
Jestem~~! Przepraszam, że dopiero teraz, wiem, że jestem tragicznie spóźniona. Przepraszamprzepraszamprzepraszam ;-; To był błąd, że nie olałam życia, żeby przeczytać, bo teraz jestem kałużą feelsów. 2min2min2min2min2min2min2min2min2min <3333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333 Odwyk od czytania twoich opowiadań mi nie służy, ostrzegam. Naprawdę nie wiem, jak to się stało, że przeczytałam to dopiero dzisiaj. Już wiem, dlaczego te wyświetlenia leciały tak do góry. Unnie, czy ty wiesz, że to opowiadanie jest bardzo dobre? NAPRAWDĘ. JEST. Em… bełkot bełkot bełkot, może ja już się ogarnę czy coś… TAK.
OdpowiedzUsuń2min. Park. Spacer. Zniecierpliwiony Taemin. Taki Minho. Już pierwszy akapit, prowadzi do feelsów, a później w każdy słowie jest tylko lepiej. Dotarli na skraj parku, gdzie drzewa już chroniły przed wiatrem i słonecznymi promieniami. Minho uśmiecha się, jakby chciał żeby ten moment był jeszcze jaśniejszy. Wiatr rozwiewa etaminowe włosy, a opisujesz to tak, że ja to wszystko widzę. Promienie słoneczne, szeroki uśmiech Minho, rozwiane włosy Taemina i taki jego mimowolny uśmiech, który sam wypłyną na jego twarz, bo on nie chce przyznać, że miejsce mu się podoba. Dlatego też poddaje pod wątpliwość pomysłowość Minho, co do wymyślania nowych miejsc na randki. Minho odpowiada w sposób, który odrobinę przeraża Tae, bo w słowach była powaga, która nie pasowała do tego, jak Minho mówi zazwyczaj. Taemina zastanawia dziwny wyraz oczu starszego i jego zamyślane spojrzenie. Czuje, że to nie będzie jakaś romantyczna głupota, które Choi ma w zwyczaju przygotowywać. „Kochał dziecinne rysowanie serduszek na rękach, kochał przesyłanie sobie absurdalnie szczeniackich liścików podczas lekcji, kochał zapach wręczanych mu (choć zupełnie bezużytecznych) kwiatów, kochał wieczorne stukanie w szybę i poranne wypisywanie głupot na zaparowanym szkle łazienkowego lustra. Kochał wszystko, co Minho dla niego robił, i był pewien, że jego chłopak dobrze o tym wie.” To wszystko są takie proste, trochę głupie rzeczy, ale pokazują uczucie, jakim młodszy darzy Minho. Nie wiem, dlaczego to tak zwróciło moją uwagę, ale po prostu bardzo mi pasuje do tego Tae. Wracają Taemin trochę się uspokaja, gdy Minho wyciąga koc, liczy na to, że w torbie jest, którą przyniósł starszy jest jedzenie, jednak chłopak wyciąga z niej drewnianą skrzynkę. Na pytanie „co to?” odpowiada, że jeszcze nic i prosi młodszego o podanie ich wspólnego zdjęcia. To był moment, w którym przestałam oddychać przez feelsy. „- Zamierzam przechować ją w bezpiecznym miejscu… - zaczął, spoglądając na Taemina z powagą - …na wypadek gdyby przydała nam się później…” – w tym momencie naprawdę prawie zaczęłam krzyczeć. JAKIE PÓŹNIEJ? O CZYM TEN MINHO MÓWI? CZY JA ŹLE PRZECZYTAŁAM OPIS, PRZECIEŻ TO MIAŁ BYĆ FLUFF ;-; Później Minho zaczął o tym, że wszystko, co robi, robi dla Tae, a ja coraz bardziej byłam kałużą. „Kogoś, kto będzie pamiętał, że nie cierpisz źle zaparzonej herbaty. Kogoś, kto będzie wiedział, że twoje dłonie tak niemożliwie szybko marzną. Kogoś, kto odkryje, jak bardzo kochasz pocałunki w czoło, nawet, jeśli się do tego nie przyznajesz. Kogoś, kto zrozumie wszystkie twoje kaprysy i dąsy, kto będzie wiedział, że choć czasami zachowujesz się jak dzieciuch, to tak naprawdę jesteś dojrzałym mężczyzną…” Minho tak dużo wie o swoim chłopaku, tak dobrze go zna. Jak w ogóle mógł przypuszczać, że znajdzie się ktoś, kto będzie wiedział równie dużo i będzie umiał, tak jak on to robi, wprowadzać to w życie?
Nie dziwię się Taeminowi, że w końcu się zdenerwował. Przecież Choi powiedział mu, że go zostawi I TO JESZCZE DLA JEGO DOBRA. Tae otworzył skrzynkę i wyciągną zdjęcie. „Nikt nie będzie bez pozwolenia grzebał mojej przyszłości pod ziemią„ A później wyznaje Minho swoje uczucia, nie robi tego wprost, nie mówi „kocham cię”, ale przekaz jest jasny, bo Minho jest dla niego najważniejszy i jest jego powodem do uśmiechu. Wtedy Minho bierze go w ramiona, pomaga się uspokoić. „Śnił o domku na wzgórzu, o psie przy furtce, o bratkach i zapachu sernika. A ponad ten obrazek wzbijał się radosny śmiech dwóch osób, który wypełniał cztery ściany i mieszał się z szumiącym w ogrodzie wiatrem. Pod wpływem tego dźwięku Minho mocniej ścisnął dłoń Taemina przez sen. Tak brzmiała ich przyszłość.” JESZCZE TO, O CZYM ŚNI MINHO. Szczęśliwa przyszłość, która jest dla nich możliwa, tylko, jeśli będą razem.
UsuńPod koniec (mam nadzieję, że tylko pod koniec) zrobiło mi się bełkotliwie, przepraszam ;; TO OPOWIADANIE ZABIJA. NAPRAWDĘ MOCNO ZABIJA. Kocham mocno <3 Mam nadzieję, że znajdziesz w tym jakiś sens i że w ogóle da się to zrozumieć. Jeszcze raz przepraszam, że dopiero teraz. /Idzie wsiąknąć w podłogę/ (JAKIM CUDEM TEN KOMENTARZ NIE ZMIEŚCIŁ SIĘ W LIMICIE x.x.x.x.x)