28.01.2016

Za krawędzią peronu




Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: shōnen-ai, fluff, Key POV
Długość: miniaturka
Uwagi: specyficzna narracja

~*~

Monotonna i beznamiętna barwa niemalże mechanicznego głosu wypełniła moje uszy. Przystanąłem, wsłuchując się w komunikat płynący trzeszczącą melodią z zawieszonego pod ścianą głośnika. Głos niezbyt uprzejmym tonem oznajmił, że pociąg jadący do Seulu przybędzie na peron z godzinnym opóźnieniem. Wypowiedziane przez pracownika dworca kolejowego przeprosiny za niedogodności nabrały w moich uszach tonu gorzkiej kpiny, bo cóż tego mężczyznę siedzącego po drugiej stronie radiowęzła mogło obchodzić, że nie dotrę na czas, i po raz kolejny zostanę nazwany spóźnialskim?

Westchnąłem ciężko i, nie odnajdując lepszego pomysłu w głowie, pociągnąłem moją walizkę na kółkach w stronę schodów prowadzących na jedyny czynny peron. Kierowany potrzebą możliwie jak najskuteczniejszego zabicia czasu, usadowiłem się na jednym z kamiennych stopni, i wbiłem spojrzenie w rozciągający się przede mną widok.

Zadaszony peron tonął w chorobliwym półmroku, nie dopuszczając do swojego wiecznie niczyjego powietrza zbyt wiele światła, kumulując w sobie podmuchy odległych miejsc, od lat pozwalając im fermentować w wykwitającą bujnie na metalowych ławkach i koszach na śmieci rdzę. Nawet cisza zdawała się tu być nieswoja, napełniona nie do końca zidentyfikowanym, obcym szumem, zaprawionym skrzypieniem kołyszącej się na wietrze tabliczki z nazwą miejscowości. W całym tym tonącym w szarościach obrazku tylko ciągnące się tuż za granicą chodnika tory jawiły się nieco bardziej optymistycznie, jako droga ku nowości i zmianom. Ich twarda struktura posłusznie uginała się pod ociężałością przyjeżdżających i odjeżdżających pociągów, umożliwiając kolejnym strumieniom zagubionych ludzi ruszyć w stronę im tylko wiadomych perspektyw.

Dokładnie obejrzawszy każdy element tej dworcowej rzeczywistości, skierowałem spojrzenie na wielki zegar, wiszący tuż pod sufitem, widoczny nawet z daleka, tak by każdy mógł skontrolować ulatujący w smugach dymu papierosowego, bądź umykający między kolejnymi słowami pożegnań czas. Dla mnie jednak, tykające cicho wskazówki nie okazały się zbyt łaskawe, wygrywając swą rzewną melodię o wiele zbyt wolno i ślamazarnie, co tylko pogłębiło moje poczucie bezczynności.

Nie widząc lepszego zajęcia, od obserwacji otoczenia przeszedłem do uważnego studiowania kolejnych przemykających peronem cieni, kolejnych ukrytych pod kapeluszami twarzy, kolejnych stukoczących radośnie, bądź smutno walizkowych kółeczek. Pasażerowie, podróżnicy, uciekinierzy, ich ubrania i zachowanie wystarczyło, żeby wywnioskować możliwe cele, dla których tego sobotniego poranka znaleźli się na krańcu ich dotychczasowego świata, z postanowieniem poczynienia kroku za krawędź peronu, ze świadomością oddania się niewzruszonym torom pod władanie. Wszystkie te niemrawe sylwetki zdawały się być nieco zabłąkane na owej ziemi niczyjej. Tylko jedna postać odznaczyła się w moich oczach wyjątkowym zdecydowaniem.

Nastoletni chłopak zmierzał krawędzią przeciwległego peronu, swoim szybkim krokiem płosząc dreptające po kamiennych płytach gołębie, które, przestraszone, wzbiły się w górę, mieląc skrzydłami zatęchłe powietrze, i poczęły wyszukiwać dla siebie miejsca w zakamarkach kolumn i dachu nad moją głową. Młodzieniec nie posiadał walizki, ale wypchana po brzegi, ledwie trzymająca się na pasku torba, mogła świadczyć o pospiesznym pakowaniu się, spowodowanym koniecznością nagłego wyjazdu. Chłopak zdawał się nie zważać na nic, uparcie zmierzając w obrany przez siebie punkt peronu. Dopiero kiedy tam dotarł, stanął w miejscu, nareszcie dając mi możliwość przyjrzenia się młodej twarzy, zastygłej w wyrazie trudnej do zinterpretowania desperacji. Przepełniona zagubieniem ekspresja nastolatka kolidowała ze zdecydowanymi działaniami, co sprawiło, że jego postać szczególnie mnie zainteresowała. Będąc widzem tego jednoosobowego kina, które sam sobie wymyśliłem i wcieliłem w życie, naraz poczułem, jak odtwarzany przed moimi oczami film mnie wciąga. Chciałem wiedzieć czemu wypatrzony przeze mnie główny bohater tu przybył, dokąd zmierzał, przed czym uciekał. Jego przystojna, ale naznaczona jeszcze dziecinną wręcz niewinnością twarz przez chwilę była zwrócona w stronę torów. Następnie chłopak naraz przykucnął i objął rękami własne nogi, jakby usiłując w ten sposób ukryć się przed światem. Moja początkowa ciekawość przerodziła się w żywą fascynację. Przestał mnie interesować nieprzychylny zegar czy hałaśliwe gołębie, bo z napięciem czekałem na jakiś zwrot akcji. Być może młodzieniec był przestępcą i umykał przed wymiarem sprawiedliwości? Albo, w ramach nastoletniego buntu, postanowił uciec z domu, zobaczyć czekający za plątaniną torów świat? Kolejne scenariusze kreowały mi się w głowie, kiedy chłopak spędzał ciche chwile w chaosie własnego umysłu. Przez moment wahałem się, czy nie powinienem przypadkiem mu pomóc, jakoś zaingerować w jego najwyraźniej rozsypujący się świat. Szybko jednak zrezygnowałem z takiej opcji, widząc, jak na scenę wkracza nowy bohater.

Po schodach prowadzących na przeciwległy peron, zbiegał wysoki chłopak, którego od reszty krążących po peronie ludzi odróżniał brak jakiegokolwiek bagażu. Mało tego, mimo chłodu poranka, jego jedyne odzienie stanowiły ciemne spodnie, i niedbale założona, krzywo pozapinana koszula. Nie potrzebowałem wiele czasu, by zorientować się, co znajomego widzę w tej obcej mi twarzy. Towarzyszący młodzieńcowi wyraz desperacji był niemal identyczny, co ten widniejący na twarzy skulonego pośrodku peronu nastolatka.

Na moje usta mimowolnie wpłynął uśmiech satysfakcji, kiedy nowy uczestnik tego dworcowego spektaklu zlokalizował wzrokiem obserwowanego przeze mnie dzieciaka, i czym prędzej ruszył w jego stronę, po drodze potrącając ludzi, potykając się o własne nogi. Kim mógł być ów tajemniczy nieznajomy? Może to starszy brat, który dostał od ojca stanowczy nakaz sprowadzenia rodzeństwa z powrotem do domu? Może przyjaciel, który nie chce pozwolić swojemu kompanowi wyjechać? Byłem ciekaw jak wiele prawdy okażą się kryć w sobie moje domysły.

Przyjemność obserwowania zakłócił jednak irytująco trzeszczący głośnik, którego melodia dodatkowo wzbogaciła się o utrudniające zrozumienie słów echo. Udało mi się jednak, nie bez zdziwienia, wyłapać, że mój pociąg za kilka minut powinien dotrzeć na stację. Zdezorientowany zerknąłem na zegar, znajdując w jego wskazówkach potwierdzenie tych słów. Z cieniem uśmiechu doszedłem do wniosku, że takie spędzenie czasu faktycznie było dobrym i skutecznym w walce z nudą pomysłem.

Gwałtownie na powrót skierowałem głowę ku przeciwległemu peronowi, orientując się, że przez rozkojarzenie stracę możliwość zobaczenia finału opowieści, której stałem się cichym świadkiem. Drobny nastolatek w dalszym ciągu kucał na chodniku, najwyraźniej uparcie ignorując mówiącego do niego chłopaka. W pewnym momencie, po dziecinnemu zakrył uszy rękami, kręcąc głową, nie chcąc słuchać kolejnych usilnie wyrzucanych przez wyższego słów. Młodzieniec w białej koszuli zdawał się pomału tracić cierpliwość, a irytacja wirowała w powietrzu, zaprawiona jawną bezradnością. W końcu starszy, dziwnie łagodnym gestem, położył dłoń na ramieniu skulonego nastolatka, otrzymując w zamian nad wyraz gwałtowną reakcję. Chłopak zerwał się na równe nogi, z widoczną w zakrzywieniu brwi furią odtrącając wyciągniętą rękę, nareszcie wyrzucając z siebie strumień słów, hałaśliwych wyrzutów, które zapoczątkowały podgrzewającą poranne powietrze kłótnię. Nastawiałem uszu, jak mogłem, ale za nic nie byłem w stanie usłyszeć nic, ponad strzępki zniekształconych przez wszechobecny szum słów. Peronowe zjawy obserwowały rzucającą w siebie agresywnymi słowami dwójkę z niesmakiem, co tylko pogłębiło moją ciekawość. W pewnym momencie wyższy stalowym uściskiem złapał młodszego za nadgarstek, a ja z wrażenia zacisnąłem dłoń w pięść, zastanawiając się jaki będzie finał tej wojny.

Naraz, na dzielące mnie od dwójki głównych bohaterów tory, swoje ciężkie, stukoczące cielsko wtoczył opóźniony pociąg do Seulu. Powietrze zabarwiło się jego cuchnącym oddechem, który wywołał u mnie nieprzyjemne drapanie w gardle. Zirytowany, zerwałem się na równe nogi, łapiąc uchwyt walizki, i zbiegając kilka stopni w dół. Czym prędzej wsiadłem do pociągu przez pierwsze napotkane drzwi, w pośpiechu niemal gubiąc po drodze swój bagaż. Zignorowałem docierający do mnie, nieprzyjemny zapach zatęchłego wnętrza pojazdu, z miejsca wparowując do pierwszego z brzegu przedziału, który okazał się być w pełni zajęty przez pasażerów. Kilka par oczu zmierzyło mnie nieprzychylnymi spojrzeniami, kiedy przeciskałem się ku brudnej od sadzy i deszczu szybie, torując sobie drogę w plątaninie kolan i stóp. Dopadłszy wreszcie do okna, otworzyłem je gwałtownym szarpnięciem, wzrokiem gorączkowo szukając dwójki mierzących się płonącymi z gniewu spojrzeniami chłopaków.

Z pośród kłębów wydzielanego przez mój pociąg, gryzącego dymu, wyłonił się zgoła zaskakujący obrazek. Bohaterowie mojego dworcowego spektaklu dalej stali tam, gdzie mój wzrok ich zostawił, różnica była jednak drastyczna. Starszy z trudną do zanegowania czułością obejmował młodszego, dłonią wodząc na zmianę po jego poburzonych włosach, i drobnych plecach. Nastolatek z zaskakującą pokorą poddawał się tej pieszczocie, a jego duże oczy były tak rozmigotane, że nawet z wnętrza mojego zapyziałego przedziału byłem w stanie to dostrzec. Cienie dwóch bezzasadnych uśmiechów zabarwiły nieprzyjazną atmosferę peronu, a ja zachodziłem w głowę, co takiego wydarzyło się przez te dwie minuty, które zajęło mi dotarcie do okna. Tylko wstydliwy róż, który wkradł się na policzki młodszego, zdawał się stanowić wskazówkę do rozwiązania zagadki.

Usłyszałem gwizd, a gwałtowne szarpnięcie maszyny, niemal zwaliło mnie z nóg. Zdążyłem jeszcze dostrzec jak nastolatek wtula policzek w pierś obejmującego go chłopaka, nim ich opowieść zniknęła za krawędzią okna, niewiadomą siłą gnanego wraz z pociągiem ku nowemu przeznaczeniu. Ciche piętno cudzej, wywnioskowanej z blasku oczu miłości towarzyszyło mi przy poszukiwaniu wolnego przedziału, a także w trakcie spędzonej na oglądaniu umykającego świata podróży. Wspomnienie jasności uśmiechów zabarwiło moje myślenie delikatnym odcieniem optymizmu.

Być może za parę godzin mnie również będzie dane przy czyjejś pomocy zniwelować nieprzychylność seulskiej dworcowej rzeczywistości?

~*~

Witam~~ nie wiem co tu w zasadzie robię, bo miałam się trzymać z dala od bloga, a przebywam tu ostatnio aż za często x.x W każdym razie znalazłam to małe coś w folderze ze skończonymi opowiadaniami i (z drobną pomocą >.<) doszłam do wniosku, że być może warto by było jednak to tu wrzucić... Nie jest to tekst nowy, powstał jakoś w wakacje (to chyba czuć...), ale chyba nie ma sensu, żeby się kurzył na dysku. Tym razem sięgnęłam po dość nietypową narrację, mam nadzieję, że nie wyszło jakoś tragicznie x.x To tylko taki malutki eksperyment, napisany gdzieś pośród przepełnionych znudzeniem, letnich godzin, nic ważnego, więc ciiii... najwyżej udawajcie, że tego nie widzieliście xD

Przy okazji zapraszam do nowo powstałej zakładki, w której umieściłam spis głównych bohaterów Sagi <klik> Nie jest to może nic szczególnego, ale te karty, które ostatnio wypuścili tak mnie tknęły i musiałam jakoś wykorzystać ów koncept, zwłaszcza, że tak idealnie wiąże się z moim opowiadaniem T_T <3 To może wyglądać jak zwykła drobnostka, ale dopasowując rangi kart i zdjęcia do poszczególnych bohaterów, wraz z Madzią spisałyśmy całe ich portrety psychologiczne, więc ta zabawa pomogła mi poukładać sobie to i owo w głowie :3 W każdym razie zapraszam~~

Nowy rozdział Sagi przewiduję jakoś w pierwszej połowie lutego, jak już będę miała egzaminy za sobą ^^

Do napisania~~ 

7 komentarzy:

  1. Ojeeejku...
    Dawno nic od Ciebie nie czytałam, już zdążyłam zapomnieć jaki twój styl pisania jest cudowny. Już zawsze będę kojarzyć dworzec z tą miniaturką :')(Tak jak wszystko kojarzę z CdA). Te opiisy <3 To do mnie naprawdę przemawia.
    I ta urocza 2minowa miłość... Moje serduszko czuje się bardzo poruszone, zwłaszcza że opowiadaniu wtórują te piękne dźwięki na blogu. Saranghae <3
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta miniaturka powstała prawdopodobnie jako wynik moich obserwacji owej dworcowej rzeczywistości (w wakacje naprawdę sporo jeździłam pociągami). Mam słabość do takich motywów >.<
      Miło, że ktoś słucha mojej playlisty! xD
      Jeszcze raz dzięki za komentarz ~~<3

      Usuń
  2. Bardzo fajne doświadczenie z tą narracją ;3 spodobał mi się taki pomysł :D szkoda, że Key nie mógł widzieć wszystkiego.. xd
    Powodzenia!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był tylko taki krótki, nieco odbiegający od typowych tekścik dla zabicia czasu, także miło mi, że jakoś to wyszło!
      Dziękuję za komentarz ~~<3

      Usuń
  3. Jejuuuuuuu.
    Pomysł z narracją naprawdę świetny. I ten dwoooorzeeeec~
    I feelsy ;w;
    Weny~

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcześniej nie napisałam komentarza, bo dopiero teraz przeczytałam. Piękna historyjka. Bardzo ciekawie napisana. Key pięknie to wszystko ujął. Chciałabym wiedzieć co dalej z Taeminem i Minho. Dworzec jest naprawdę interesującym miejscem, tak zatłoczonym, głośnym, chaotycznym i to chyba daje więcej prywatności niż niejedno pomieszczenie czy miejsce. W końcu tam wszyscy czekają na swój pociąg nie przejmując się pojedynczymi jednostkami. Choć są tacy co znajdą w tej plątaninie ciał coś naprawdę ciekawego jak właśnie taka sytuacja. Lubię to jak zmuszasz do głębszych rozmyśleń, a przy twoich tekstach trzeba. Uwielbiam. Powodzenia na egzaminach i dużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams