Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: shōnen-ai, fluff, Key POV
Długość: miniaturka
Uwagi: specyficzna narracja
~*~
Monotonna i beznamiętna barwa niemalże mechanicznego głosu
wypełniła moje uszy. Przystanąłem, wsłuchując się w komunikat płynący
trzeszczącą melodią z zawieszonego pod ścianą głośnika. Głos niezbyt uprzejmym tonem
oznajmił, że pociąg jadący do Seulu przybędzie na peron z godzinnym
opóźnieniem. Wypowiedziane przez pracownika dworca kolejowego przeprosiny za
niedogodności nabrały w moich uszach tonu gorzkiej kpiny, bo cóż tego mężczyznę
siedzącego po drugiej stronie radiowęzła mogło obchodzić, że nie dotrę na czas,
i po raz kolejny zostanę nazwany spóźnialskim?
Westchnąłem ciężko i, nie odnajdując lepszego pomysłu w głowie, pociągnąłem moją walizkę na kółkach w stronę schodów prowadzących na jedyny czynny peron. Kierowany potrzebą możliwie jak najskuteczniejszego zabicia czasu, usadowiłem się na jednym z kamiennych stopni, i wbiłem spojrzenie w rozciągający się przede mną widok.
Zadaszony peron tonął w chorobliwym półmroku, nie dopuszczając
do swojego wiecznie niczyjego powietrza zbyt wiele światła, kumulując w sobie
podmuchy odległych miejsc, od lat pozwalając im fermentować w wykwitającą
bujnie na metalowych ławkach i koszach na śmieci rdzę. Nawet cisza zdawała się
tu być nieswoja, napełniona nie do końca zidentyfikowanym, obcym szumem, zaprawionym
skrzypieniem kołyszącej się na wietrze tabliczki z nazwą miejscowości. W całym
tym tonącym w szarościach obrazku tylko ciągnące się tuż za granicą chodnika
tory jawiły się nieco bardziej optymistycznie, jako droga ku nowości i zmianom.
Ich twarda struktura posłusznie uginała się pod ociężałością przyjeżdżających i
odjeżdżających pociągów, umożliwiając kolejnym strumieniom zagubionych ludzi
ruszyć w stronę im tylko wiadomych perspektyw.
Dokładnie obejrzawszy każdy element tej dworcowej
rzeczywistości, skierowałem spojrzenie na wielki zegar, wiszący tuż pod
sufitem, widoczny nawet z daleka, tak by każdy mógł skontrolować ulatujący w
smugach dymu papierosowego, bądź umykający między kolejnymi słowami pożegnań
czas. Dla mnie jednak, tykające cicho wskazówki nie okazały się zbyt łaskawe,
wygrywając swą rzewną melodię o wiele zbyt wolno i ślamazarnie, co tylko
pogłębiło moje poczucie bezczynności.
Nie widząc lepszego zajęcia, od obserwacji otoczenia
przeszedłem do uważnego studiowania kolejnych przemykających peronem cieni,
kolejnych ukrytych pod kapeluszami twarzy, kolejnych stukoczących radośnie,
bądź smutno walizkowych kółeczek. Pasażerowie, podróżnicy, uciekinierzy, ich
ubrania i zachowanie wystarczyło, żeby wywnioskować możliwe cele, dla których
tego sobotniego poranka znaleźli się na krańcu ich dotychczasowego świata, z
postanowieniem poczynienia kroku za krawędź peronu, ze świadomością oddania się
niewzruszonym torom pod władanie. Wszystkie te niemrawe sylwetki zdawały się
być nieco zabłąkane na owej ziemi niczyjej. Tylko jedna postać odznaczyła się
w moich oczach wyjątkowym zdecydowaniem.
Nastoletni chłopak zmierzał krawędzią przeciwległego peronu,
swoim szybkim krokiem płosząc dreptające po kamiennych płytach gołębie, które,
przestraszone, wzbiły się w górę, mieląc skrzydłami zatęchłe powietrze, i
poczęły wyszukiwać dla siebie miejsca w zakamarkach kolumn i dachu nad moją
głową. Młodzieniec nie posiadał walizki, ale wypchana po brzegi, ledwie
trzymająca się na pasku torba, mogła świadczyć o pospiesznym pakowaniu się,
spowodowanym koniecznością nagłego wyjazdu. Chłopak zdawał się nie zważać na
nic, uparcie zmierzając w obrany przez siebie punkt peronu. Dopiero kiedy tam
dotarł, stanął w miejscu, nareszcie dając mi możliwość przyjrzenia się młodej
twarzy, zastygłej w wyrazie trudnej do zinterpretowania desperacji.
Przepełniona zagubieniem ekspresja nastolatka kolidowała ze zdecydowanymi
działaniami, co sprawiło, że jego postać szczególnie mnie zainteresowała. Będąc
widzem tego jednoosobowego kina, które sam sobie wymyśliłem i wcieliłem w
życie, naraz poczułem, jak odtwarzany przed moimi oczami film mnie wciąga.
Chciałem wiedzieć czemu wypatrzony przeze mnie główny bohater tu przybył, dokąd
zmierzał, przed czym uciekał. Jego przystojna, ale naznaczona jeszcze dziecinną
wręcz niewinnością twarz przez chwilę była zwrócona w stronę torów. Następnie
chłopak naraz przykucnął i objął rękami własne nogi, jakby usiłując w ten
sposób ukryć się przed światem. Moja początkowa ciekawość przerodziła się w
żywą fascynację. Przestał mnie interesować nieprzychylny zegar czy hałaśliwe
gołębie, bo z napięciem czekałem na jakiś zwrot akcji. Być może młodzieniec był
przestępcą i umykał przed wymiarem sprawiedliwości? Albo, w ramach
nastoletniego buntu, postanowił uciec z domu, zobaczyć czekający za plątaniną
torów świat? Kolejne scenariusze kreowały mi się w głowie, kiedy chłopak
spędzał ciche chwile w chaosie własnego umysłu. Przez moment wahałem się, czy
nie powinienem przypadkiem mu pomóc, jakoś zaingerować w jego najwyraźniej rozsypujący
się świat. Szybko jednak zrezygnowałem z takiej opcji, widząc, jak na scenę
wkracza nowy bohater.
Po schodach prowadzących na przeciwległy peron, zbiegał
wysoki chłopak, którego od reszty krążących po peronie ludzi odróżniał brak
jakiegokolwiek bagażu. Mało tego, mimo chłodu poranka, jego jedyne odzienie
stanowiły ciemne spodnie, i niedbale założona, krzywo pozapinana koszula. Nie
potrzebowałem wiele czasu, by zorientować się, co znajomego widzę w tej obcej
mi twarzy. Towarzyszący młodzieńcowi wyraz desperacji był niemal identyczny, co
ten widniejący na twarzy skulonego pośrodku peronu nastolatka.
Na moje usta mimowolnie wpłynął uśmiech satysfakcji, kiedy
nowy uczestnik tego dworcowego spektaklu zlokalizował wzrokiem obserwowanego
przeze mnie dzieciaka, i czym prędzej ruszył w jego stronę, po drodze
potrącając ludzi, potykając się o własne nogi. Kim mógł być ów tajemniczy
nieznajomy? Może to starszy brat, który dostał od ojca stanowczy nakaz
sprowadzenia rodzeństwa z powrotem do domu? Może przyjaciel, który nie chce
pozwolić swojemu kompanowi wyjechać? Byłem ciekaw jak wiele prawdy okażą się
kryć w sobie moje domysły.
Przyjemność obserwowania zakłócił jednak irytująco
trzeszczący głośnik, którego melodia dodatkowo wzbogaciła się o utrudniające zrozumienie
słów echo. Udało mi się jednak, nie bez zdziwienia, wyłapać, że mój pociąg za
kilka minut powinien dotrzeć na stację. Zdezorientowany zerknąłem na zegar,
znajdując w jego wskazówkach potwierdzenie tych słów. Z cieniem uśmiechu
doszedłem do wniosku, że takie spędzenie czasu faktycznie było dobrym i
skutecznym w walce z nudą pomysłem.
Gwałtownie na powrót skierowałem głowę ku przeciwległemu
peronowi, orientując się, że przez rozkojarzenie stracę możliwość zobaczenia
finału opowieści, której stałem się cichym świadkiem. Drobny nastolatek w
dalszym ciągu kucał na chodniku, najwyraźniej uparcie ignorując mówiącego do
niego chłopaka. W pewnym momencie, po dziecinnemu zakrył uszy rękami, kręcąc
głową, nie chcąc słuchać kolejnych usilnie wyrzucanych przez wyższego słów.
Młodzieniec w białej koszuli zdawał się pomału tracić cierpliwość, a irytacja
wirowała w powietrzu, zaprawiona jawną bezradnością. W końcu starszy, dziwnie
łagodnym gestem, położył dłoń na ramieniu skulonego nastolatka, otrzymując w
zamian nad wyraz gwałtowną reakcję. Chłopak zerwał się na równe nogi, z
widoczną w zakrzywieniu brwi furią odtrącając wyciągniętą rękę, nareszcie
wyrzucając z siebie strumień słów, hałaśliwych wyrzutów, które zapoczątkowały
podgrzewającą poranne powietrze kłótnię. Nastawiałem uszu, jak mogłem, ale za
nic nie byłem w stanie usłyszeć nic, ponad strzępki zniekształconych przez
wszechobecny szum słów. Peronowe zjawy obserwowały rzucającą w siebie
agresywnymi słowami dwójkę z niesmakiem, co tylko pogłębiło moją ciekawość. W
pewnym momencie wyższy stalowym uściskiem złapał młodszego za nadgarstek, a ja
z wrażenia zacisnąłem dłoń w pięść, zastanawiając się jaki będzie finał tej
wojny.
Naraz, na dzielące mnie od dwójki głównych bohaterów tory,
swoje ciężkie, stukoczące cielsko wtoczył opóźniony pociąg do Seulu. Powietrze
zabarwiło się jego cuchnącym oddechem, który wywołał u mnie nieprzyjemne
drapanie w gardle. Zirytowany, zerwałem się na równe nogi, łapiąc uchwyt
walizki, i zbiegając kilka stopni w dół. Czym prędzej wsiadłem do pociągu przez
pierwsze napotkane drzwi, w pośpiechu niemal gubiąc po drodze swój bagaż.
Zignorowałem docierający do mnie, nieprzyjemny zapach zatęchłego wnętrza
pojazdu, z miejsca wparowując do pierwszego z brzegu przedziału, który okazał
się być w pełni zajęty przez pasażerów. Kilka par oczu zmierzyło mnie
nieprzychylnymi spojrzeniami, kiedy przeciskałem się ku brudnej od sadzy i
deszczu szybie, torując sobie drogę w plątaninie kolan i stóp. Dopadłszy
wreszcie do okna, otworzyłem je gwałtownym szarpnięciem, wzrokiem gorączkowo
szukając dwójki mierzących się płonącymi z gniewu spojrzeniami chłopaków.
Z pośród kłębów wydzielanego przez mój pociąg, gryzącego
dymu, wyłonił się zgoła zaskakujący obrazek. Bohaterowie mojego dworcowego
spektaklu dalej stali tam, gdzie mój wzrok ich zostawił, różnica była jednak
drastyczna. Starszy z trudną do zanegowania czułością obejmował młodszego,
dłonią wodząc na zmianę po jego poburzonych włosach, i drobnych plecach.
Nastolatek z zaskakującą pokorą poddawał się tej pieszczocie, a jego duże oczy
były tak rozmigotane, że nawet z wnętrza mojego zapyziałego przedziału byłem w
stanie to dostrzec. Cienie dwóch bezzasadnych uśmiechów zabarwiły nieprzyjazną
atmosferę peronu, a ja zachodziłem w głowę, co takiego wydarzyło się przez te
dwie minuty, które zajęło mi dotarcie do okna. Tylko wstydliwy róż, który
wkradł się na policzki młodszego, zdawał się stanowić wskazówkę do rozwiązania
zagadki.
Usłyszałem gwizd, a gwałtowne szarpnięcie maszyny, niemal
zwaliło mnie z nóg. Zdążyłem jeszcze dostrzec jak nastolatek wtula policzek w
pierś obejmującego go chłopaka, nim ich opowieść zniknęła za krawędzią okna,
niewiadomą siłą gnanego wraz z pociągiem ku nowemu przeznaczeniu. Ciche piętno
cudzej, wywnioskowanej z blasku oczu miłości towarzyszyło mi przy poszukiwaniu
wolnego przedziału, a także w trakcie spędzonej na oglądaniu umykającego świata
podróży. Wspomnienie jasności uśmiechów zabarwiło moje myślenie delikatnym
odcieniem optymizmu.
Być może za parę godzin mnie również będzie dane przy
czyjejś pomocy zniwelować nieprzychylność seulskiej dworcowej rzeczywistości?
~*~
Witam~~ nie wiem co tu w zasadzie robię, bo miałam się trzymać z dala od bloga, a przebywam tu ostatnio aż za często x.x W każdym razie znalazłam to małe coś w folderze ze skończonymi opowiadaniami i (z drobną pomocą >.<) doszłam do wniosku, że być może warto by było jednak to tu wrzucić... Nie jest to tekst nowy, powstał jakoś w wakacje (to chyba czuć...), ale chyba nie ma sensu, żeby się kurzył na dysku. Tym razem sięgnęłam po dość nietypową narrację, mam nadzieję, że nie wyszło jakoś tragicznie x.x To tylko taki malutki eksperyment, napisany gdzieś pośród przepełnionych znudzeniem, letnich godzin, nic ważnego, więc ciiii... najwyżej udawajcie, że tego nie widzieliście xD
Przy okazji zapraszam do nowo powstałej zakładki, w której umieściłam spis głównych bohaterów Sagi <klik> Nie jest to może nic szczególnego, ale te karty, które ostatnio wypuścili tak mnie tknęły i musiałam jakoś wykorzystać ów koncept, zwłaszcza, że tak idealnie wiąże się z moim opowiadaniem T_T <3 To może wyglądać jak zwykła drobnostka, ale dopasowując rangi kart i zdjęcia do poszczególnych bohaterów, wraz z Madzią spisałyśmy całe ich portrety psychologiczne, więc ta zabawa pomogła mi poukładać sobie to i owo w głowie :3 W każdym razie zapraszam~~
Nowy rozdział Sagi przewiduję jakoś w pierwszej połowie lutego, jak już będę miała egzaminy za sobą ^^
Do napisania~~
Ojeeejku...
OdpowiedzUsuńDawno nic od Ciebie nie czytałam, już zdążyłam zapomnieć jaki twój styl pisania jest cudowny. Już zawsze będę kojarzyć dworzec z tą miniaturką :')(Tak jak wszystko kojarzę z CdA). Te opiisy <3 To do mnie naprawdę przemawia.
I ta urocza 2minowa miłość... Moje serduszko czuje się bardzo poruszone, zwłaszcza że opowiadaniu wtórują te piękne dźwięki na blogu. Saranghae <3
Weny :*
Ta miniaturka powstała prawdopodobnie jako wynik moich obserwacji owej dworcowej rzeczywistości (w wakacje naprawdę sporo jeździłam pociągami). Mam słabość do takich motywów >.<
UsuńMiło, że ktoś słucha mojej playlisty! xD
Jeszcze raz dzięki za komentarz ~~<3
Bardzo fajne doświadczenie z tą narracją ;3 spodobał mi się taki pomysł :D szkoda, że Key nie mógł widzieć wszystkiego.. xd
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
http://cnbluestory.blogspot.com/
To był tylko taki krótki, nieco odbiegający od typowych tekścik dla zabicia czasu, także miło mi, że jakoś to wyszło!
UsuńDziękuję za komentarz ~~<3
Jejuuuuuuu.
OdpowiedzUsuńPomysł z narracją naprawdę świetny. I ten dwoooorzeeeec~
I feelsy ;w;
Weny~
Dzięki~~ ^^
UsuńWcześniej nie napisałam komentarza, bo dopiero teraz przeczytałam. Piękna historyjka. Bardzo ciekawie napisana. Key pięknie to wszystko ujął. Chciałabym wiedzieć co dalej z Taeminem i Minho. Dworzec jest naprawdę interesującym miejscem, tak zatłoczonym, głośnym, chaotycznym i to chyba daje więcej prywatności niż niejedno pomieszczenie czy miejsce. W końcu tam wszyscy czekają na swój pociąg nie przejmując się pojedynczymi jednostkami. Choć są tacy co znajdą w tej plątaninie ciał coś naprawdę ciekawego jak właśnie taka sytuacja. Lubię to jak zmuszasz do głębszych rozmyśleń, a przy twoich tekstach trzeba. Uwielbiam. Powodzenia na egzaminach i dużo weny. :)
OdpowiedzUsuń