7.03.2016

Hamak



Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: shōnen-ai, fluff, komedia (?)
Długość: one-shot

~*~

- To tutaj – powiedział Minho, zatrzymując się i przepuszczając Taemina w progu. Obaj wyszli z chłodnego domu i wkroczyli na obszerny teren przyległego do niego ogrodu, który teraz kąpał się w blasku popołudniowego słońca. – Możemy tu robić, co nam się żywnie podoba – dodał, zataczając ręką krąg i z nieskrywaną dumą rozpoczynając wymienianie licznych atrakcji, jakie czekały na gości należącego do jego bogatej rodziny ogrodu. – Tam, za tym pagórkiem, jest boisko i kort tenisowy – oznajmił, wskazując palcem w odpowiednim kierunku. – A zaraz za tym zakrętem oczko wodne z fontanną – kontynuował, jednocześnie kontrolnie zerkając w kierunku stojącego obok niego chłopaka, czekając na znak zainteresowania na jego twarzy. – Jeśli spojrzysz w tę stronę, zobaczysz dach szklarni… - mówił dalej, nieco rozczarowany faktem, że mimo wszystkich zgromadzonych wokół drogich obiektów, Taemin w dalszym ciągu nie wyglądał na przekonanego. Zabierając go tu, Choi chciał mu zaimponować. W praktyce wyszło… cóż, wyszło jak zwykle. – O, a tam jest mini pole golfowe…

Kolejna wymieniona atrakcja nic nie zmieniła w wyrazie twarzy Taemina. Zamiast tego chłopak tylko ziewnął przeciągle i ostentacyjnie przestał śledzić spojrzeniem wskazywane przez Minho punkty, rozglądając się wokół na własną rękę. Starszy umilkł, czując, że i tak nikt go nie słucha i obserwował, jak wzrok kolegi przesuwa się obojętnie kolejno po profesjonalnym zestawie do grillowania, wypielęgnowanym labiryncie z żywopłotu i dmuchanym mini basenie wypełnionym wodą (Choi był gotów na każdą możliwość). I kiedy starszy myślał już, że jego iście genialny plan spędzenia z Taeminem całego Bożego dnia w tym opuszczonym na daną chwilę ogrodzie spali na panewce, Lee wydał z siebie entuzjastyczny okrzyk.

- Minho, chyba znalazłem zajęcie dla siebie! – zawołał, po czym puścił się biegiem w kierunku zgromadzonych pod ścianą składziku, różnorakich przedmiotów; od łopat, przez wiadra, aż po grabie. Pośród tych sprzętów Taemin wypatrzył jednak coś, co powinno być schowane i najwyraźniej pozostało na wierzchu po czyimś użytku.

- Hamak…? – powiedział Minho, z powątpiewaniem wpatrując się w zwinięty na ziemi, spory fragment materiału. – Nie…

- Zawiesisz go dla mnie, prawda? – wszedł mu w słowo Taemin, z miejsca stosując swoją niezawodną taktykę, której bez skrupułów używał, ilekroć czegoś od swojego starszego kolegi chciał. Również i teraz wpatrzył się w niego tymi swoimi kształtnymi oczami, jednocześnie wydymając dolną wargę i marszcząc uroczo brwi. I choć takie jawne nadużywanie wrodzonego uroku osobistego powinno być stanowczo karalne, starszy nie potrafił sobie nawet wyobrazić, że na całej tej Ziemi znalazłaby się osoba, która byłaby w stanie przejść obojętnie obok tej miny.

I tym właśnie sposobem Choi Minho znów stał się sługusem wyżej wymienionego nastolatka.

Kiedy wreszcie (po niekończącej się ilości przekleństw i wybuchów frustracji ze strony Minho, oraz złośliwych uwag i wybuchów śmiechu ze strony Taemina) hamak zawisł na miejscu, starszy przysiadł na składanym krześle, obserwując jak jego kolega gramoli się na przygotowane dla niego legowisko. Korzystając z faktu, że Lee, zbyt zaabsorbowany szukaniem wygodnej pozycji do leżenia, porzucił wreszcie swoją (na pewno podchodzącą pod jakiś paragraf) taktykę ubezwłasnowolniającą jego przyjaciela, Choi obrzucił go sceptycznym spojrzeniem.

- Nie to miałem na myśli, mówiąc o wspólnym spędzaniu czasu… - stwierdził nieco obrażonym tonem, który został jednak zupełnie zignorowany, bo Taemin wreszcie ułożył się wygodnie i przymknął oczy. – Po za tym, czy ze wszystkich zgormadzonych tu atrakcji, musiałeś wybrać akurat coś takiego?

- Nie marudź – mruknął młodszy sennym tonem. – Lepiej czyń swą powinność – dodał władczo, na co Choi uniósł brwi z niedowierzaniem. Czy ten niepoprawny chłopak znał jakiekolwiek granice?
- Czemu sądzisz, że chce mi się ciebie huśtać? – odburknął starszy, jednocześnie od niechcenia pchając hamak i wprawiając go w nieregularne kołysanie się.

- Ej! – Taemin otworzył oczy i zmierzył go gniewnym spojrzeniem. – Zrób to porządnie – rozkazał, jeszcze przez chwilę patrząc na Minho spod zmarszczonych stanowczo brwi, po czym znów przymknął powieki.

Choi czuł się rozdarty gdzieś między „ten dzieciak jest tak rozwydrzony, że nie mogę dłużej na niego patrzeć”, a „mój Boże, jego włosy tak ładnie lśnią w popołudniowym słońcu” i nie do końca wiedział, co powinien ze sobą w takiej sytuacji zrobić. Wreszcie jednak obie myśli zlały się w jedno, niezbyt ambitne, wręcz haniebne „jest taki uroczy, kiedy się irytuje”. Owa powalająca w swojej głupocie myśl nasunęła starszemu pewien pomysł.

- Porządnie mówisz? – mruknął pod nosem, siadając wygodniej na stołku i podwijając rękawy bluzy. – Do usług – dodał, po czym używając wreszcie swoich wcale nie mizernych mięśni, pchnął hamak obiema rękami i obserwował jak leżący w nim chłopak na moment się oddala, by po chwili wraz z kawałkiem obciążonego materiału znów znaleźć się blisko. W tym momencie Choi pochylił się i błyskawicznym ruchem pocałował Taemina w policzek. Młodszy otworzył gwałtownie oczy, ale nie zdążył nic zrobić, bo hamak znów oddalił się o kilkadziesiąt centymetrów, pchany przez Minho z zaskakującą siłą i stanowczością. Kiedy ponownie znalazł się blisko, starszy wykonał dokładnie ten sam gest, ponownie składając na policzku kolegi szybki pocałunek.

- Co ty wyprawiasz?! – zawołał Taemin, poirytowany do granic możliwości, co wywołało tylko dodatkową satysfakcję ze strony jego kolegi. Ten jednak bawił się w najlepsze i w dalszym ciągu nie przestawał na swój specyficzny sposób odgrywać się sam nie wiedział za co, czy za te piękne oczy, które mieszały mu w głowie, czy za ten śliczny uśmiech, który zadzierał z jego sercem.

Taemin wykręcał się jak mógł, aż w końcu mało brakowało, i spadłby ze swojego hamaka, gdyby nie interwencja Minho, który w odpowiednim momencie go podtrzymał, po czym uspokoił rozhuśtany fragment materiału i pomógł mu z powrotem się nań wgramolić. Na tym jednak nie poprzestał.

- Minho… - odezwał się młodszy ostrzegawczym tonem, orientując się, co jego kolega zamierza tym razem wywinąć. Choi odpowiedział mu jednak jedynie słodkim uśmiechem, po czym w paru ruchach również wdrapał się na hamak, nagle niesamowicie zadowolony z tego, że jest on taki duży, bo inaczej te szaleństwa mogłyby skończyć się raczej tragicznie. – C-co robisz? – zapytał Taemin, tym razem już mniej stanowczo, zdradzając przy tym tak rzadką w jego postawie niepewność.

- Znowu próbuję – odparł Minho, zwisając nad młodszym kolegą i wspierając się na rękach po dwóch stronach jego głowy. Tak naprawdę nie był to pierwszy raz, kiedy robił coś takiego. Jego serce miało słabość do Taemina już od bardzo dawna, o czym Lee doskonale wiedział, ale co przeważnie zbywał, sprowadzając każdą niezręczną sytuację do żartu. A mimo to Minho nie tracił wiary w to, że pewnego dnia postawa jego przyjaciela wreszcie nieco skruszeje.

- Dlaczego? – zapytał młodszy z wahaniem, jakby nie do końca pewien, czy chce znać odpowiedź. Jego oczy chyba nigdy nie były tak wielkie, jak w tej dziwnie cichej chwili. Znajdujący się po obu stronach ich głów materiał skutecznie tłumił dźwięki świata zewnętrznego, nadając zaistniałej sytuacji niesamowicie intymnego wyrazu.

Minho uśmiechnął się łagodnie, i z czułością odgarnął zbłąkany kosmyk włosów z czoła przyjaciela.
- Bo wciąż mam nadzieję – odpowiedział po prostu, dobrze wiedząc, że Taemin rozumie jego słowa znacznie lepiej, niż sam by chciał.

- Nadzieja matką głupich – burknął niewyraźnie Lee, na co starszy zaśmiał się cicho.

- Dla ciebie mogę być choćby i etatowym głupcem - zadeklarował, i choć były to słowa jakkolwiek szczeniackie, to sposób, w jaki je wypowiedział, powstrzymał Taemina przed dalszym rzucaniem niepoważnych uwag. Minho z niezwykłą łagodnością ułożył dłoń na policzku przyjaciela, tym samym który nie tak dawno temu ze złośliwym rozmysłem atakował infantylnymi pocałunkami. Tym razem jego dotyk nie był natarczywy czy irytujący, raczej pełen wahania. Minho dawał przyjacielowi czas na ucieczkę, okazję do odtrącenia jego dłoni i powrotu do codzienności. I to właśnie ten subtelny, pytający dotyk wywołał dreszcze na całym ciele młodszego.

- Bądź. - Nieco zachrypnięty głos Taemina zachował w sobie jedynie resztki dawnej władczości, kiedy chłopak obserwował, jak jego przyjaciel posłusznie zbliża się do niego. Jego wielkie brązowe oczy były tak cholernie roziskrzone, że Lee nabrał przekonania, że to, co właśnie robili, było co najmniej szkodliwe dla zdrowia. Nie zdążył jednak podzielić się z nikim tym odkryciem naukowym, bo Minho wreszcie musnął delikatnie jego wargi, co zamroziło młodszego w panicznym bezruchu.

Po tej próbie Choi na moment odsunął się nieznacznie, badając reakcję na twarzy kolegi. Taemin nie był nawet pewien, która niedorzeczna myśl bardziej go w tamtej chwili paraliżuje. Zresztą, czy było to "zaraz uduszę go gołymi rękami za to, co robi z moim sercem", czy też raczej "jak to w ogóle możliwe, żeby czyjeś usta były takie miękkie", Lee dobrze wiedział, że tym razem sytuacja jest tragiczna. Tym razem nie uda mu się uciec przed kochającym spojrzeniem Choi Minho.

Kiedy starszy znów się zbliżył, przez głowę Taemina przetoczyło się jeszcze paniczne "o Boże, czy ja naprawdę chcę zamknąć oczy?!", a chwilę później faktycznie to zrobił, jednocześnie dochodząc do zatrważającego wniosku, że już nikomu, nawet samemu sobie nie może ufać. Cały ten chaos jednak był niczym, w porównaniu z tym, co dotyk Minho z nim robił.

Starszy, tym razem nie słysząc spodziewanych wyrzutów, nie obserwując żadnych zwyczajowych prób ucieczki, czy agresywnych oznak ponownego odrzucenia, wplótł palce we włosy Taemina i z dużo większą niż poprzednio stanowczością złączył ich usta, po chwili samemu przymykając powieki, pozwalając magii pierwszego pocałunku zawładnąć tą letnią chwilą.

Taemin nie odepchnął go, nie uderzył, jak to bywało wielokrotnie w przeszłości, zawsze kiedy Choi wpędzał go w zakłopotanie swoim czasem wręcz obsesyjnym zainteresowaniem. Młodszy sam nie był pewien, czy to to letnie słońce tak namieszało mu w głowie? Czy to to migotliwe spojrzenie przyjaciela odjęło mu rozum? Czy to ta miękkość ust z miejsca uzależniła go od siebie? Nie wiedział. I choć setki płochliwych myśli wirowały mu w głowie (pośród nich naczelne w swoim absurdzie - "nie zamierzam stracić cnoty na hamaku tego idioty"), to tak naprawdę jedyne, co się w tamtym momencie liczyło, to ten subtelny dotyk na jego ciele, to te miękkie usta absorbujące jego własne. Taemin nigdy by nie pomyślał, że jego przyjaciel wywoła w nim takie uczucia. A tymczasem oto leżał pod nim, niezdolny choćby się ruszyć, niezdolny nawet złapać oddechu. Lee z pewnością nie tak wyobrażał sobie ten dzień, a mimo to nie żałował.

"Chyba nie powiesz, że to ci się podoba?" - przemknęło mu przez myśl w histerycznym tonie, ale  nawet nie był w stanie jakoś tego zarzuconego sobie oskarżenia odeprzeć. Bo jak komukolwiek mogłyby się nie podobać te elektryzujące pocałunki, albo te czułe dłonie sunące po plecach, gubiące się w gęstwinie włosów? To nie była wina Taemina, że Choi postanowił być tego dnia nad wyraz pociągający. To nie była wina Taemina, że nie potrafił oprzeć się tym wielkim oczom, które od zawsze patrzyły na niego, jak na ósmy cud świata.

I, o Boże, tak. Podobało mu się to wszystko jak cholera.

Minho całował młodszego tak długo, że w pewnym momencie stracił rachubę w ilości współdzielonych oddechów, które z początku skrzętnie liczył, próbując za pomocą tej jakkolwiek dziwnej metody zachować przy życiu resztki swojego fiksującego umysłu. Nie rozumiał, jak to się stało, że ta Bóg wie która z kolei próba (dla uściślenia – pięćdziesiąta ósma), przyniosła ów niespodziewany skutek, ale nie zamierzał zmarnować tej szansy. Dlatego z zapamiętaniem wodził dłońmi po zatrważająco idealnej skórze, dlatego bez wytchnienia napawał się słodkim smakiem ust, przez cały ten czas nie do końca wierząc, jak to możliwe, że Lee Taemin naprawdę istnieje.

Kiedy pocałunek wreszcie się skończył, zbyt szybko, żeby zrozumieć, co się stało, ale w sam raz, by nie umrzeć z niedotlenienia organizmu, starszy znów wsparł się na rękach, zawisając kilka centymetrów nad twarzą przyjaciela, którego usta teraz były wyraźnie nabrzmiałe od zostawionych na nich przez Minho śladów. Milcząca wymiana dziwnie intymnych spojrzeń była na tyle nietypowa dla ich dotychczasowej relacji, że na moment obaj poczuli powalające zdenerwowanie. W końcu jednak starszy odchrząknął, próbując w ten sposób przywrócić sobie zdolność mówienia.

- Wiesz co? – odezwał się, wreszcie uwalniając Taemina spod swojego spojrzenia i dla odmiany kładąc się tuż obok niego. I choć legowisko było na tyle duże, żeby pomieścić ich dwoje, ich ciała w dalszym ciągu znajdowały się tak blisko siebie, że ciężko było swobodniej odetchnąć. – Ten hamak to wcale nie był taki kiepski pomysł… - mruknął lekkim tonem. Taemin na niego nie patrzył, a i tak wyraźnie słyszał uśmiech w jego niskim głosie. Młodszy głośno wypuścił powietrze z płuc, powoli przywracając się do porządku (choć fakt, że stykał się z Minho ramionami i udami wcale mu w tym nie pomagał). W końcu jednak oderwał wzrok od po części przesłoniętego mozaiką liści nieba nad nimi, i odważył się spojrzeć przyjacielowi w twarz.

Błąd.

Choi leżał bokiem i wspierał głowę na zgiętym ramieniu, jednocześnie świdrując młodszego wzrokiem. Jego szczęście było tak namacalne w dzielącej ich przestrzeni, że Taemin przez moment zastanawiał się, czy za chwilę z jego oczu nie popłyną tęczowe łzy, a odgłosom szlochania zawtóruje trzepot skrzydeł jednorożców. I choć w jego głowie zaciekle walczyło ze sobą dosadne „chyba mi niedobrze” i przesłodzone „ma taki piękny uśmiech”, to tak naprawdę Lee nie potrafił wykrzesać z siebie choć krztyny dezaprobaty dla tego, co właśnie się wydarzyło.

Co nie zmienia faktu, że nie zamierzał pozwolić starszemu tak się szczerzyć i snuć Bóg wie jakie wizje, gdzieś w głębi tej swojej kudłatej głowy.

- Minho… - odezwał się w końcu, również przekręcając się na bok, przodem do kolegi, i powoli wyciągając dłoń w jego stronę. Starszy przeżył mini zawał, kiedy poczuł łagodny, i tak niepasujący do Lee Taemina dotyk na swoim policzku. Pewny siebie uśmieszek zniknął z twarzy Minho, kiedy dłoń młodszego powoli przesunęła po jego szczęce, musnęła szyję, i dotarła aż do klatki piersiowej. Choi z trudem przełknął ślinę, czując jak znów robi mu się niemożliwie gorąco. Poważnie zastanawiał się, czy w danym momencie Taemin próbuje zamordować go z zimną krwią, czy też najzwyczajniej w świecie się z nim droczy, co sprowadzało się do podobnego efektu.

Złośliwy błysk w oczach Lee idealnie dostroił się do głośnego „a co jeśli zjedzie jeszcze niżej?!” w głowie Minho, ale moment później starszy poczuł mocne pchnięcie w pierś i po paru sekundach z głośnym gruchotem uderzył o ziemię. Z niedowierzaniem uniósł głowę, napotykając parę roześmianych, obserwujących go zza krawędzi materiału oczu.

- Kto ci pozwolił przestać mnie huśtać, co? – zapytał Taemin z mściwą satysfakcją. Był rad, że przynajmniej w ten drobny sposób mógł odpłacić się Minho, za tę zagrażającą życiu ilość zawałów serca, które starszy mu dzisiaj zafundował. – Czyń swą powinność! – zarządził ponownie nie znoszącym sprzeciwu tonem, po czym na powrót schował się za osłoną materiału, tym samym umykając przed groźnym spojrzeniem powoli zbierającego się z ziemi Minho.

Choi pomasował obolałe plecy, z naburmuszoną miną łypiąc w kierunku hamaka. Na dźwięk dochodzącego zza cienkiej warstwy materiału śmiechu, nie był jednak w stanie żywić jakiejkolwiek urazy za swoje obolałe kości. Pokręcił głową, nie mogąc pojąć, jakim cudem zakochał się w takim diable. W końcu otrzepał spodnie z ziemi i z nową dawką energii zabrał się do spełniania zachcianki tego wcielenia zła, wprawiając hamak w ruch i z uśmiechem obserwując leżącego na nim, strojącego głupie miny w jego stronę chłopaka.


I tym właśnie sposobem Choi Minho na stałe objął posadę etatowego głupca na usługach Lee Taemina.

~*~

Znów jestem~! Wrzucam to małe, fluffiaste, może niezbyt błyskotliwe i nieco banalne, ale niezaprzeczalnie urocze coś, które napisałam dzisiaj rano ^^ Chyba dobrze rozumiecie, że jak tylko zobaczyłam tego gifa, to musiałam coś z nim związanego stworzyć (woeigjwoeigjwg, jeden z moich ulubionych 2min momentów ever), ale pomysł i chęć na coś takiego naszła mnie dopiero teraz. Hm, co jeszcze... przebaczcie głupawy tytuł, ale chyba już dobrze wiecie, że Shizu i tytuły to nie jest dobre połączenie :D 

Chyba tyle, enjoy~! (i dajcie znać, co sądzicie, bo moje wrzucanie postów zaczyna przypominać gadanie do samej siebie xDDD)

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam twoje shoty. Ten przekracza granice fluffiastości. Słodkość aż bije po oczach (w tym dobrym sensie). Od pierwszego zdania już mi się spodobało. Przez cały czas jak czytałam, uśmiech nie schodził mi z twarzy, a były momenty, gdzie po prostu mnie Taemin rozwalił. No np. koniec. To było genialne. Taemin jest genialny. Ty jesteś genialna. Minho jako niewolnik (to takie pieszczotliwe jest xd) Taemina brzmi świetnie, od razu wyobrażam sobie jak robi wszystko o co Tae...poprosi? Rozkaże raczej. Mały diabełek. Takie rozkazy wydawane przez niego są bardzo słodkie, a jak Minho je spełnia to już raj dla mnie. xd Wspominając jeszcze raz końcówkę, ale tym razem ostatnie zdanie- niby ten shot to fluff, ale to ostatnie jest takie piękne, dojrzałe w pewnym sensie. Co miłość robi z człowiekiem...szczególnie ta Tae i Minho. <3
    Oby więcej takich 2min'ów. Kocham twoją oryginalność.
    Życzę, by wena dopisywała.

    OdpowiedzUsuń
  2. AWWW *.*
    Uwielbiam takie fluffiaste fluffy, więc no... Zachwyt~ Haha, niewolnik Minho jest świetny, me gusta xD Podoba mi się, że zrobiłaś z Tae taką małą wredotę ^u^ jest dzięki temu uroczyyy
    Chyba skończyłam się produkować, bo gorączka daje znać o sobie Dx
    Wenyyy :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, mniej więcej tak widzę ich relację w rzeczywistości xD Bo czy Choi byłby w stanie oprzeć się urokowi maknae?
      Miło, że Ci się podobało, zdrowiej~!!!
      Dzięki za komentarz <3

      Usuń
  3. Ten shocik jest suuuper! :D Taki uroczy xD bardzo mi się podobał sam początek, kiedy Taemin wybrał Hamak zamiast tych wszystkich atrakcji. Od razu zaciekawiłaś bohaterem, który patrzy na świat inaczej niż większość ludzi ;3

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba często wychodzą mi tego typu bohaterowie >.< Miło, że doceniasz ^^
      Dzięki za komentarz ~~<3

      Usuń

Template made by Robyn Gleams