Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: shōnen-ai, fluff, odrobina smuta
Długość: one-shot
Pairing: 2min
Gatunek: shōnen-ai, fluff, odrobina smuta
Długość: one-shot
~*~
- Więc kochaj mnie - powiedział Taemin. Słowa ciche i nieprawdopodobne. Mogłoby się
zdawać - wcale nie wypowiedziane. Ich zmieniająca obliczę świata moc zawisła w
powietrzu, sądna, choć granicząca o nieistnienie. Ich smak dało się wyczuć na
koniuszku języka, tak jak czuje się smak dymu w pobliżu palonego na polanie
ogniska, albo smak herbaty, której jeszcze nie zdążyło się spróbować, a która
już uwalnia swoje barwy w przestrzeni nad kubkiem.
Zamrugałem
kilkukrotnie powiekami, zatrzymując się wpół ruchu. Spuszczana właśnie przeze
mnie roleta opadła swobodnie, z głośnym trzaskiem, a w pokoju zapanował
półmrok. Przełknąłem głośno ślinę, niepewien czy się przesłyszałem. Następnie
powoli odwróciłem się od okna i spojrzałem na wspartego o ścianę chłopaka.
- Co powiedziałeś?
- zapytałem, z trudem formułując słowa. Cienie wydłużały się z każdą odmierzaną
przez duży zegar na ścianie sekundą, tylko dodając powietrzu barw nierealności.
Czy to był sen? Nocna mara, po której wraz z pierwszym promieniem słońca
pozostanie jedynie lśniąca w świetle
kałuża smutku.
Za oknem
zaszumiał przejeżdżający szosą samochód, ale ponad ten dźwięk wzbiło się głośne
westchnienie, które sprowokowało dreszcz na moich plecach. To nie był sen. Oczy
młodszego zbyt mocno jarzyły się w ciemnościach pokoju, zbyt dobitnie zamykały
mnie w imadle nieodgadnionego spojrzenia. I nawet mimo tego dziwnego wyrazu,
czułem wyraźnie znajomą irytację, typowe zniecierpliwienie ze strony
przyjaciela.
Taemin
skrzyżował ramiona na piersi i zmrużył oczy.
- To odpowiedź
- oznajmił z właściwą sobie dumą, jakby oczekując, że zrozumiem jego intencje
bez dalszych wyjaśnień. Ja jednak zmarszczyłem brwi, wciąż nie do końca pewny,
czy cała ta sytuacja, a co ważniejsze - wypowiedziane chwilę wcześniej przez
Taemina słowa - nie są tylko wytworem mojej wyobraźni. Nie miałem pojęcia z
jaką sprawą młodszy bez zapowiedzi wpadł do mojego pokoju, i dlaczego jak gdyby
nigdy nic z nonszalancją wsparł się o ścianę, przyjmując pozycję cichego,
krępującego każdy mój ruch, obserwatora. Celem nie mogło być jednak to, co mój
mózg najwyraźniej usiłował sobie ubzdurać. Musiałem się przesłyszeć. Musiałem...
- Odpowiedź na
co? - zapytałem w końcu, przerywając ciszę, która przerwana zostać musiała, bo
atmosfera w pomieszczeniu zdawała się gęstnieć wraz z każdym oddechem. Zupełnie,
jakbyśmy wzajemnie odbierali sobie niezbędny do życia tlen.
Taemin
odchylił głowę do tylu, najwyraźniej usiłując nade mną górować, mimo oczywistej
różnicy wzrostu. Jednocześnie jednak utkwił spojrzenie w suficie, gwałtownie
przerywając ciążący nam obu kontakt wzrokowy.
- Na ciebie -
odparł, mimowolnie nieco wydymając policzki, zupełnie jakby usiłował zrzucić na
mnie winę za jakieś nieokreślone przestępstwo. Cisza zaczęła wywlekać z
podświadomości najskrytsze myśli, każdą przewinę ciążącą na sumieniu, od
najlżejszych, aż po te mierzone w tonach, te które nie pozwalają spać po
nocach, nie pozwalają spojrzeć w oczy. Taemin obwiniał, a ja czułem się winny. Nawet jeśli obaj nie do końca rozumieliśmy
popełnioną zbrodnię.
Za oknem znów
rozległ się szum, tym razem jednostajny, narastający z każdą sekundą, dudniący
w uszach, konkurujący z przyspieszonym biciem serca. Deszcz.
Wziąłem
głęboki wdech, zamierzając jakoś rozproszyć to napięcie. Wyjaśnić tę
niecodzienną sytuację, zrozumieć tę dziwną wymianę nie tyle słów, co wciąż
nienazwanych jeszcze emocji, które buzowały w przestrzeni między nami. W tym
jednak momencie Taemin oderwał wreszcie oczy od sufitu, i utkwił wzrok we mnie.
I już nic nie musiało być wyjaśniane, nic nie musiało być rozumiane. Wszystko
zawarło się w tym jednym, porażającym spojrzeniu.
Taemin mierzył
oskarżycielskim wzrokiem moje dłonie. I choć nie wypowiedział na głos ani
słowa, całe zdania zdawały się wisieć w powietrzu. Prawdziwe i niepodważalne. Zacisnąłem
dłonie w pięści, niemal czując jak skóra piecze mnie od tatuowanych na niej
wyrzutów. Pod wpływem tego intensywnego spojrzenia kolejne obrazy przesuwały mi
się przed oczami.
- Widzisz? - zdawał się mówić Taemin. Jego
głos, cichy i zachrypnięty, dźwięczał w moich uszach. Nieistniejący i prawdziwy.
Zmyślony i rzeczywisty. - To tymi dłońmi
sprawiasz mi kłopot - samoistnie kontynuował się bezdźwięczny monolog. - To tymi dłońmi sprawiasz, że czuję rzeczy,
których czuć nie powinienem. - Z mieszaniną zdziwienia i zgrozy spojrzałem
na własne dłonie, jakby próbując się przekonać, że nie istnieją realne dowody
mojej przewiny. Takich dowodów było jednak mnóstwo. Nieposkromione mnożyły się
w wyobraźni, we wspomnieniach dzielonych na dwoje.
Uniosłem
wzrok, ale młodszy w dalszym ciągu uparcie wpatrywał się w obrany punkt. I choć
zaciskał usta w wąską kreskę, jak to czynił ilekroć był czymś zdenerwowany,
jednocześnie wciąż zdawał się zasypywać mnie gradem gorzkich słów.
- To te dłonie tak często są blisko, dużo
bliżej, niż powinny. Myślisz, że nigdy nie zauważyłem, Minho? - Pełen
napięcia znak zapytania w oczach Taemina płoszył latające w powietrzu drobinki
kurzu, wprawiał moje serce w sekwencję nieprzewidywalnych ruchów. Czułem się,
jakby ktoś mnie zdemaskował. Jakby rzucił światło na najodleglejszy zakątek
serca, który to nawet jego właściciel z godną podziwu pieczołowitością ukrywał
przed samym sobą. Czy naprawdę pozwoliłem sobie na zbyt wiele? Czy moje dłonie
były zbyt blisko? Czy nie zapanowałem nad tym niewątpliwym przyciąganiem, jakie
czułem ilekroć młodszy znajdował się w pobliżu, a które działało stokroć
mocniej, kiedy Lee znikał z moich oczu? Nerwowo przełknąłem ślinę, teraz już
niepewien czy powinienem się usprawiedliwiać, czy błagać o przebaczenie. A może
milczeć? Tak, jak Taemin. Milczeć tysiącem słów.
Bo młodszy w
dalszym ciągu zdawał się przemawiać, odczytywać listę zarzutów, niczym sędzia
na rozprawie. Jego wzrok przesunął się od dłoni do ramion, po drodze muskając
całą długość rąk, zostawiając na nich palącą wręcz gęsią skórkę. Tak oto dotarł
do kolejnego narzędzia zbrodni.
- Widzisz? – Znów wzdrygnąłem się pod mocą
tego prostego, niepozornego słowa. - To
te ramiona, silne i ciepłe, uzależniły mnie od czułości. To ich bezczelna i
wszędobylska bliskość wypaczyła moją definicję bezpieczeństwa. Myślisz, że
nigdy nie zauważyłem, Minho? Tej siły z jaką tulisz mnie na scenie, zupełnie
jakbyś nie zamierzał już nigdy puszczać. Myślisz, że przeoczyłem to, jak bardzo
ja sam nie chcę już być przez ciebie puszczany? Dlaczego to robisz, Minho?
Dlaczego każesz mi chcieć więcej? - Ostatnie słowa cisza niemal wykrzyczała
mi do ucha. Czułem, że długo już tego napięcia nie wytrzymam. Że zaraz
mimowolnie podbiegnę, przeproszę, obiecam. Własnowolnie poddam się wyrokowi.
Operacji zamrożenia serca. Nie zdążyłem jednak choćby drgnąć, bo naraz oczy
Taemina skierowały się na moją klatkę piersiową.
Zamarłem w
bezruchu. Bałem się wykonać najlżejszy gest, zupełnie jakby wzrok młodszego
wskazywał cel strzału, który mógł zostać sprowokowany przez każde wzburzenie.
Byłaby to ostateczna kara dla głównego winowajcy - serca.
- Widzisz? - Znów odezwał się wirujący w pomieszczeniu
kurz. Mimo intensywnego szumu deszczu, głos Taemina w tym pokoju zdawał się
mieć władzę nad wszystkimi cieniami, nad każdą drżącą w nikłym świetle nitką
powietrza. - To właśnie to serce
zakłóciło rytm mojego własnego. Ukradło spokój, zabrało opanowanie, roztopiło
obojętność. Zbyt kochające, żeby można je było ignorować. Myślisz, że nie
zauważyłem, Minho? Jak czule o mnie mówisz, jak często o mnie myślisz. Jak
skrzętnie gromadzisz to wszystko w skrytce serca, zamiast się tego pozbyć. To
twoje serce jest winne. Zaraziło moje tą głupią chorobą. Miłością.
Wstrzymałem
oddech, czekając na strzał. Nie wiedziałem już, czy to jawa czy sen, czy
słyszane słowa pochodzą z mojej czy z Taemina głowy. Czułem tylko słony zapach
deszczu i gorzki smak winy. Może to moje własne sumienie przyszło mnie dopaść w
tak okrutny sposób?
I naraz
wszystko zmarło, bo oto Taemin dotarł do ostatniego punktu na swojej liście
oskarżeń.
- Widzisz? - Tym razem głos młodszego
zabrzmiał słabiej, tak samo jak osłabła złość w jego oczach, bo być może sam
już nie miał siły do nadawania kolejnym wypowiedziom hardego tonu. - Znowu to robisz - powiedział, wpatrując
się we mnie ze zmarszczonymi brwiami. - To
te oczy rozkochują mnie na nowo, ilekroć w nie spojrzę. - Niewypowiedziane
zdanie zaciążyło w przestrzeni między nami. Powietrze zdawało się wibrować od
napięcia, jakby nagromadzone w nim emocje, myśli, słowa, miały lada chwila
wybuchnąć. A deszcz szumiał za oknem, niepowstrzymany i nieprawdziwy.
Taemin przygryzł
wargę, i z jeszcze większą intensywnością zwarł ze mną swoje spojrzenie.
- To moja odpowiedź na ciebie
– odezwał się, i choć mógłbym przysiąc, że przez ostatnich kilkanaście minut
pokój był wypełniony jego słowami, dopiero mając w uszach ten rzeczywisty głos,
z całą mocą odczułem wagę wszystkich milczących wyznań. – Kochaj mnie, Minho.
Kochaj mnie, bo to wszystko twoja wina…
Tym razem ciało zareagowało
samo, jakby ożywione na sobie tylko znaną komendę. Zbliżyłem się do Taemina, i
stanąłem w odległości zaledwie paru centymetrów. Jego oczy, wielkie i
nieprawdopodobne, jarzyły się dziwnym odcieniem czerni, takim, jakiego jeszcze
nigdy w życiu nie widziałem. Chłopak znów przygryzł wargę, tym udawanym, a tak
skutecznym rodzajem cielesnej pieszczoty rozbudzając we mnie, w sobie, w kurzu
i w szumie deszczu, jakiś nieokiełznany żywioł, który tak długo trzymany był w
ryzach rozsądku.
I zwarły się usta, tęskne,
spragnione, i rozszalały się grzeszne ramiona, i zaśpiewało winne wszystkiemu
serce. W kakofonii dźwięków, wciąż wyraźnym piętnem odznaczał się szum deszczu.
Nieustający, poganiający, nadający rytm kolejnym ruchom.
Nieme westchnienie wyrwało
się z ust, gdy pocałunek, prawdziwy, bądź zmyślony, uderzył do głowy, zagotował
krew w żyłach. Desperacja zagościła na językach, nienasycenie napiętnowało
wargi. Skąd wzięła się w nas ta gwałtowność? Ta potrzeba zagarnięcia jak
najwięcej z cudzej bliskości? Czy to wina rąk? Ramion? Serca? Oczu?
Niespodziewanie spotkały
się rozgorączkowane spojrzenia, na skraju nieprzebytego dotąd wspólnie,
cielesnego rytuału. Oczy ciemne, wielkie, wołające. Czy to czas skumulował w
nas ten ogrom potrzeb? Czy może poddaliśmy się własnej winie, zupełnie jakbyśmy
chcieli ją dopełnić? To zbliżenie było niczym rozprzestrzeniający się pożar.
Pozwoliliśmy ustom zająć się ogniem, i już nie było ratunku dla reszty ciał.
Nie było nikogo, kto chciałby je ratować.
Taemin mocno uchwycił się
tych ramion, których tak nienawidził, oplótł nogi wokół moich bioder, i
całował, całował nie mając czasu na choćby jeden dłuższy oddech. Całował czule,
choć namiętnie. Szczerze, choć nierealnie. Całował słowami, których nigdy nie
wypowiedziałby na głos, a które teraz dźwięczały w ciszy pokoju, komponowały
się z szumem deszczu i szmerem przyspieszonych oddechów.
O tym, że znaleźliśmy się w
łóżku, poinformowała nas nagła miękkość pościeli, tak niedorzecznie realna i
prawdziwa, wobec całego rozgrywającego się w plątaninie języków absurdu.
„Kochaj mnie” – dźwięczało w moich uszach, a ja kochałem, znacząc szyję pocałunkami,
kochałem, rozpinając w pośpiechu koszulę, kochałem, napierając na biodra
młodszego, czując go całym sobą, urywając oddech, i na powrót napełniając płuca
tlenem. Kochałem gwałtownie, mocno. Tęsknie. Bez odpoczynku. Kochałem tak
bardzo, jak tylko potrafiłem. Miłością prawdziwą, choć graniczącą z nocną marą,
z nader realistycznym snem, dzielonym na dwoje. A każde niewypowiedziane,
ukryte czy to w spojrzeniu, czy w uścisku słowo, dodawało mi odwagi i wiary w
to, że nawet jeśli nadejdzie kara, to będziemy ją przechodzić we dwoje.
Taemin wypychał biodra do
góry, znaczył moją skórę paznokciami, odrzucał głowę na poduszkę. I milczał,
choć jego ciemne, hipnotyzujące oczy krzyczały, jak jeszcze nigdy.
Zdystansowane dłonie tuliły, odległe usta całowały. Obojętne oczy iskrzyły się
paletą barwnych emocji.
I nawet kiedy ostatni
oddech wrócił do normy, a nieprzyzwoitość nagich ciał skryła się pod warstwą
koca, twarz Taemina wciąż była otwarta, kochająca, piękna, kiedy wpatrywał się
we mnie bez przesłon i barier, bez strachu, że jakakolwiek jego myśl zostanie
źle odczytana. Uśmiechnąłem się, widząc w oczach przyjaciela to, co
podświadomie chciałem w nich zobaczyć od tylu lat. Pochyliłem się i pocałowałem
go delikatnie w czoło, po czym zawahałem się, i jakby na wszelki wypadek
postanowiłem tym razem pozwolić słowom wybrzmieć.
- Kochaj mnie, Taemin.
Właśnie dlatego, że to moja wina… - poprosiłem cicho, po czym na moment
odwróciłem wzrok, naraz niepewny, czy powinienem był to mówić. Otrzymując
jednak kuksańca w żebra i widząc zdradliwy rumieniec, zakradający się na twarz
przyjaciela, na powrót szeroko się uśmiechnąłem. Choć młodszy nic nie
powiedział, aż nazbyt wyraźnie usłyszałem odpowiedź.
Być może byłem jedyną osobą
na świecie, która rozumiała Lee Taemina bez słów.
~*~
...nie podoba mi się... przepraszam
Uwielbiam to jak uwydatniasz uczucia, które czują bohaterowie. To jak myślą, z jaką czułością i pasją kochają. Jak żyją. Wszystko za czym szaleje jest na twoim blogu, z każdym 2min'em. Podoba mi się i mam nadzieję, że co jakiś czas te shoty będziesz pisać,bo to po prostu małe cudeńka. Ten początek był niejasny i się zastanawiałam co wymyśliłaś, a tu taka piękna niespodzianka. Uwielbiam Taemina takiego. Co z tego, że go uwielbiam w każdym wydaniu. xd Minho tak samo, ten jego charakter wykreowany przez ciebie jest świetny. Jak tak można mieć idealnych bohaterów. xd Te nieme słowa, niewypowiedziane oskarżenia...to mogłoby być rozdziałowe. Zresztą tak jak każdy twój shot. Każdemu z nich nadajesz kolory, ożywiasz je i pokazujesz, że wszystko może być piękne, tylko trzeba do tego talentu. Swojej własnej umiejętności. Rzeczywistość opowiadania zawsze staje się dla mnie normalną rzeczywistością. Nową kreacją świata. Wracając całkowicie do shota. Ten lekki smut niczemu nie przeszkadza, a nawet dodaje dodatkowej barwy. To było i dojrzałe i przeurocze. <3 Wszystko w wykonaniu Taemina jest przeurocze. <3 Świetnie ci wychodzi pisanie.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny! :)
MI SIĘ TO PODOBAŁO
OdpowiedzUsuńTo tak w skrócie, bo obecnie nie umiem napisać innego komentarza niż ASDFGHJKL o mój Boże dlaczego to było takie piękneeee~
Twój styl pisania jest taki świetny, bo ty nie piszesz, tylko malujesz słowami~ Uwielbiam :3
Weny~
Jejku,dziękuję ;-; <3 pisałam to na kolanie w autobusie i podczas przepisywania tego tekstu na laptopa, totalnie mi zbrzydł >.< cieszę się, że mimo wszystko nie wyszło tak źle! ^^
UsuńDzięki :3
To Twój najlepszy oneshot.
OdpowiedzUsuńNie odzywałam się dotychczas, nie pisałam żadnych komentarzy, Shizuka, ale to mnie poruszyło jak żaden tekst do tej pory.
Płaczę, po prostu płaczę.
Jestem wręcz potwornie wrażliwa na piękno, nie wiem dlaczego, ale tak właśnie jest i gdy wchodzę na Twojego bloga, wiem, że znów czymś mnie zaskoczysz, sprawisz, że będę wyła.
I tak jest. Za każdym razem, bo piszesz tak lekko, tak poetycko, niewyobrażalnie pięknie.
Kocham to.
Przepraszam, ale jeśli mogę, to chciałabym prosić żebyś napisała kiedyś jeszcze jednego shota z GD i TOPem, (to też jest mój UB, tak na marginesie!^^)
Chętnie znów bym o nich przeczytała.
Życzę weny! ♥
*Od teraz już Twoja - Hopie*
Omg x.x
UsuńWitaj w moich skromnych progach, cieszę się, że postanowiłaś się odezwać! ^^ To dla mnie bardzo ważne, że doceniasz moją pracę, bo ja sama (jak widać) nie zawsze potrafię >.< Takie przywary przewrażliwionych autorów, eh! xD
Co do Twojej prośby... to może być ciężko. Ja naprawdę chciałabym spełniać takie życzenia, ale nie jestem w stanie stworzyć czegoś na zawołanie, a akurat pisanie o BIGBANG przychodzi mi z ogromnym trudem (dalej nie wiem, jakim cudem powstało Glitter)... Jeśli kiedyś najdzie mnie jakiś pomysł, to oczywiście spróbuję, ale to póki co mało prawdopodobne, przepraszam ;-;
Dziękuję za kochany komentarz, obym również w przyszłości nie zawiodła! <3
Broń Boże, nie nalegam ♥
UsuńW porządku, rozumiem, jak najbardziej. Sama piszę i wiem, jak trudno jest naskrobać coś z przymusu, więc nie przejmuj się!
Nie ma za co i nie zawiedziesz, wiem to aż za dobrze ♥
*Twoja Hopie*
OdpowiedzUsuńtak jak mówiłam, jestem i zastanawia mnie czemu dopiero teraz, bo to co przeczytałam jest cudowne. chyba w życiu nie znalazłam w internecie czegoś równie ładnego, tak dobrze opisanego i poruszającego. co prawda ograniczam się niestety do opowiadań związanych z zespołami, które bardziej znam, jednak ta praca jest wyjątkiem od (mojej) reguły. masz naprawdę taki poetycki styl pisania (jedna osoba wyżej to dobrze ujęła, że "malujesz słowami"), każde zdanie jest naładowane taką ilością uczuć, metafor i pięknych porównań czy takich zwykłych spostrzeżeń. tekst jest taki żywy i obrazowy, przez co widzi się to wszystko, tych dwóch chłopców, starających się wyznać sobie miłość i ten sam monolog taemina jest... brakuje mi już słów, po prostu jest niesamowicie ujęty, aż miałam ciarki jak to czytałam. bardzo lubię opisy, których jest więcej niż samego dialogu między bohaterami, aczkolwiek u ciebie nawet wymiany zdań zawierają tyle ciekawych zestawień. na początku chciałam zaznaczyć swoje ulubione cytaty z tej miniaturki, ale w trakcie czytania stało się ich już za dużo, a nie wkleję tutaj całej pracy >< poza tym nie jestem też fanką smutów i raczej zawsze ich unikam, jednak jeżeli ktoś potrafi je opisać w tak delikatny sposób jak ty to naprawdę podziwiam. podziwiam też twój styl pisania, pomysł i wykonanie. to jest naprawdę niesamowite, te wszystkie słowa, zdania... pozazdrościć takiego talentu. na pewno przeczytam więcej twoich prac i zostawię ślad po sobie ^^" życzę dużo weny i więcej wiary w swoje możliwości! (mam nadzieje, że nie przesadziłam z komentarzem :|)
Oh, jak miło Cię tu widzieć ^^
UsuńTo zawsze dla mnie niepojęte, kiedy ktoś potrafi docenić tekst, z którego ja sama jestem kompletnie niezadowolona >.< A "Bez słów" leżało odłogiem parę tygodni, zanim zdecydowałam się jednak to małe coś opublikować. Tak czy siak, szalenie się cieszę, że odpowiada Ci mój styl pisania, bo dobrze wiem, że niektórzy mają go totalnie dość, ciąży im, męczy ich. A moje słowa lubią być barwne i zawiłe, nic na to nie poradzę >.<
W opisach czuję się dużo pewniej, niż w dialogach, co też nie każdego cieszy. Co do smutów, to i ja za nimi nie przepadam xD dlatego tak rzadko wychodzą spod moich rąk, zawsze muszę mieć na nie jakiś konkretny pomysł.
Wiem, że czytanie o "nie swoim" zespole to trochę mniejsza frajda, więc tym bardziej doceniam Twoją opinię, i to że w ogóle chciało Ci się coś tutaj po sobie zostawić! ^^
Dziękuję za pokrzepiający komentarz ~~<3
malujesz takimi slicznymi slowami ah! znowu emocje zabijaly mnie od srodka):
OdpowiedzUsuńNawet tu zbłądziłaś, co? xD dzięki~
Usuń