14.02.2018

Letni czas



Autor: ShizukaAmaya
Pairing: Jongkey
Gatunek: shōnen-ai, fluff
Długość: one-shot

~*~

- Jonghyun, co ty znowu wymyślasz? – zawołał Kibum poirytowanym tonem, dłonią uderzając w na wpół zamknięte drzwi garażu. Z jego wnętrza dobiegały przytłumione hałasy i przekleństwa, na dźwięk których kąciki ust czekającego w popołudniowym słońcu chłopaka mimowolnie powędrowały lekko ku górze. Zaraz jednak pokręcił głową i znów zmarszczył brwi. – Pewnie po prostu chciałeś schować się w cieniu, przyznaj się! – Jego zawołania zdawały się odbijać od niewzruszonej bariery drzwi, nie znajdując drogi do pogrążonego w półmroku garażu. Nie uzyskawszy odpowiedzi, Kibum westchnął ciężko, po czym schylił się tak, żeby móc zajrzeć do środka przez półmetrowy otwór dzielący drzwi od powierzchni podjazdu. – Wpuść mnie też, nie będę się tarzał po ziemi – mruknął, dostrzegając nieznaczny ruch w głębi pomieszczenia.

- Nie ma mowy, za duży tu bałagan! – Uszu Kibuma dobiegł stłumiony głos przyjaciela.  – Poza tym, to niespodzianka. Spodoba ci się, zaufaj mi – dodał, a w jego głosie wyraźnie zabrzmiało trudne do zamaskowania wahanie. Kibum skwitował to głośnych prychnięciem, na tyle głośnym, by Jonghyun mógł je usłyszeć, po czym wyprostował się, niemal natychmiast mrużąc oczy w zbyt jaskrawym świetle dnia. Niezadowolony z faktu, że jego próby perswazji zawiodły, oparł się plecami o ścianę budynku, ręce krzyżując na piersi. Dzień był nieznośnie wręcz upalny, a promienie słoneczne splatały się w ciężkim powietrzu, zagęszczając je, utrudniając swobodne oddychanie. W takie dni wszyscy ludzie chowali się w chłodzie domu, uciekając przed wszechobecnym skwarem. To znaczy, wszyscy normalni ludzie.

Kibum znów zerknął z irytacją na przymknięte drzwi garażu. Jego przyjacielowi z pewnością brakowało piątej klepki, co do tego nie miał wątpliwości już od dawna. Kim Jonghyun był oderwanym od rzeczywistości marzycielem, który nigdy nie wiedział jaki jest dzień tygodnia, ale zawsze pamiętał, żeby podrzucić Kibumowi karteczkę z cytatem na dany dzień. Młodszy posiadał ich już pokaźną kolekcję (przechowywał je w niepozornym pudełku po butach, mając nadzieję, że dzięki temu nie zostaną przez nikogo znalezione). Te drobne, darowane mu przez przyjaciela świstki papieru zawierały najróżniejsze rodzaje złotych myśli, od słów wielkich poetów, przez powszechnie znane powiedzenia, aż po wymyślone przez samego Jonghyuna rymowanki. Czasem były to wiadomości tak błahe i infantylne, że Kibum parskał śmiechem, kiedy tylko je znalazł. A trafiał na nie w najróżniejszych i najbardziej bezsensownych możliwych miejscach. Jonghyun potrafił wrzucać je do kibumowych butów, chować w pudełku na drugie śniadanie, wpychać w nakrętki od długopisów. Jego kreatywność nie znała granic. Pewnego dnia Kibum znalazł jedną z karteczek w kieszeni własnych jeansów. Wolał nie zastanawiać się jak i kiedy jego przyjaciel ją tam umieścił. Niezależnie od dziwaczności tego zwyczaju, wszystkie karteczki niezmiennie trafiały do sekretnego pudełka po butach, które niepostrzeżenie stało się kibumowym skarbem. Oczywiście nigdy nie przyznał się przed Jonghyunem, że kolekcjonuje jego małe podarunki. Wobec przyjaciela wolał udawać, że najzwyczajniej w świecie je wyrzuca. Jonghyuna to jednak nie zrażało. Kiedy coś sobie obmyślił, nie sposób było odwieść go od raz obranego celu.

Dlatego też, kiedy Kim Jonghyun mówił o niespodziance, w głowie Kibuma natychmiastowo zapalała się lampka alarmowa. Bo niezależnie, jak niedorzeczny by jego pomysł nie był, starszy i tak zamierzał doprowadzić go do skutku. I przeważnie mu się to udawało.

Kibum westchnął ze zniecierpliwieniem, ale nie zdołał zdusić rozczulonego uśmiechu, wpływającego mu na usta. Jakkolwiek dziwaczny i roztrzepany by jego przyjaciel nie był, młodszy nie potrafił go nie lubić. Z coraz większym trudem przychodziło mu też powstrzymywanie rosnącej ciekawości zaplanowaną przez Jonghyuna niespodzianką. Oczywiście mogła się ona okazać czymś absolutnie bezsensownym, Kibum był tego aż nazbyt świadom. Jakieś dziwne przeczucie w głębi piersi kazało mu jednak wierzyć, że tym razem pomysł starszego naprawdę mu się spodoba.

Kierowany ta myślą, przyłożył ucho do przymkniętych drzwi, próbując cokolwiek wywnioskować z przytłumionych odgłosów dobiegających z środka.

W tym momencie rozległo się głośne szczęknięcie i chwilę później drzwi uniosły się, a Kibum stanął twarzą twarz ze swoim przyjacielem.

- Podsłuchiwałeś? – bardziej stwierdził, niż zapytał, posyłając młodszemu rozbawiony uśmiech. Kibum odskoczył od niego, natychmiast przybierając obruszoną minę. Kiedy jednak to nie podziałało, a w oczach Jonghyuna w dalszym ciągu czaił się figlarny wyraz, chłopak odchrząknął.

- Może trochę… - przyznał, przełykając swoją dumę. – Ale to twoja wina! – dodał zaraz na swoje usprawiedliwienie. – Jaki człowiek każe swojemu przyjacielowi czekać na upale, w pełnym słońcu, zamiast go wpuścić?! – zawołał z wyrzutem. Na te słowa uśmiech Jonghyuna tylko dodatkowo pojaśniał.

- Człowiek napędzany ideą! – odpowiedział z właściwym sobie entuzjazmem.  Kibum zmrużył groźnie oczy.

- Więc idea jest ważniejsza ode mnie? – zapytał obruszonym tonem, na co Jonghyun zaśmiał się serdecznie.

- Ty jesteś moją ideą – odparł lekkim tonem, zerkając na przyjaciela z ukosa. Kibum zmarszczył brwi, starając się zbyć te słowa groźną miną.

- Nie żartuj sobie tak ze mnie – mruknął z urazą, szturchając Jonghyuna w ramię.

- A ty uważaj, żeby mnie nie uszkodzić, bo wtedy nici z niespodzianki! – odparł starszy, wreszcie odwracając się w kierunku garażu. Kibum prychnął pod nosem.

- Niespodzianka, też mi coś… Pewnie to znów jakiś absurdalny, niedorzeczny, niegodny mojej uwagi… - Chłopak nie dokończył zdania, bo naraz jego oczom ukazał się niecodzienny widok.

Bo oto Jonghyun wyprowadził z garażu motocykl. Piękny, świeżo wypolerowany, lśniący drapieżnie w słońcu motocykl. Kibum aż zaniemówił z wrażenia. Czegoś takiego z pewnością się nie spodziewał. Było zaskakująco normalne, a przy tym zadziwiająco urocze. Chłopak przełknął ślinę, nagle zestresowany perspektywą wspólnej jazdy. Nie czuł się gotowy na takie szaleństwa.

- I jak? – odezwał się starszy, z satysfakcją obserwując minę przyjaciela. – Wiedziałem, że ci się spodoba! – oznajmił zadowolony, nonszalancko wspierając się o motor i pieszczotliwie przesuwając dłonią po skórzanym siedzeniu.

- Wcale nie powiedziałem, że mi się podoba – odparł Kibum, ale nawet w jego własnych uszach nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Jonghyun zupełnie zignorował jego słowa, wciąż w zamyśleniu przyglądając się efektom swojej pracy. W pełnym świetle pojazd prezentował się jeszcze bardziej imponująco, niż w zatęchłym półmroku garażu. Jonghyun był z siebie dumny. – Kiedy tata powiedział, że wujek pozbywa się motocyklu, który wymaga naprawy i konserwacji, postanowiłem się nim zająć. – Jonghyun uniósł wzrok i uśmiechnął się do przyjaciela w ten szczególny, utrudniający młodszemu oddychanie sposób. – Mówiłeś, że to twoje marzenie, przejechać się na motorze…

- Jonghyun, to było w piątej klasie podstawówki! – zawołał Kibum z rozbawieniem, kręcąc głową nad roztrzepaniem swojego przyjaciela.

- Naprawdę? – Jonghyun zamrugał oczami, zaskoczony, jakby wcześniej faktycznie nie zdawał sobie sprawy z ilości lat, które minęły, odkąd Kibum wypowiedział swoje życzenie. – W takim razie jestem okropnie spóźniony, ale… - chłopak nerwowo podrapał się w tył głowy - …czy zechcesz się ze mną przejechać? – zapytał zaskakująco niepewnym tonem, wyciągając przed siebie zapraszającą dłoń i zerkając na przyjaciela spod przydługiej grzywki. Widząc tę uroczą nieśmiałość Kibum nie potrafił walczyć sam z sobą. Podszedł do przyjaciela, ale zamiast przyjąć jego otwartą dłoń, pacnął go po głowie.

- Ty jeszcze pytasz? – rzucił z przekornym uśmiechem. – Odpalaj! – rozkazał, wywołując na twarzy przyjaciela wyraz ulgi. Jonghyun pospiesznie usadowił się na miejscu kierowcy, i znieruchomiał, czekając aż Kibum zajmie swoje siedzenie. Młodszy jeszcze przez chwilę stał w bezruchu, wpatrując się w plecy przyjaciela i starając się unormować złośliwie przyspieszające serce. Nie był gotowy na taką sytuację i zdecydowanie bezpieczniej dla niego byłoby odmówić Jonghyunowi przejażdżki. Nie chciał jednak ranić uczuć przyjaciela, bo widział, jak zależy mu na sprawieniu mu radości. Kibum żałował, że nie potrafił w pełni tej inicjatywy docenić, zbyt zestresowany perspektywą towarzyszącej przejażdżce bliskości.

- Pospiesz się, bo zaraz odjadę sam! – ponaglił go żartobliwie Jonghyun. Kibum wziął ostatni głębszy wdech, po czym zasiadł na swoim miejscu. Jego ręce automatycznie uniosły się, żeby złapać przyjaciela w pasie, ale chwilę potem chłopak zastygł w bezruchu, niezdolny zapanować nad poruszeniem w piersi. Kibum zagryzł wargę, zły na własne niepokorne ciało. Czując podchodzącą do gardła panikę, doszedł do błyskawicznego wniosku, że chyba jednak lepiej będzie się wycofać. Zanim jednak zdążył cokolwiek w tym kierunku poczynić, poczuł dłonie przyjaciela na swoich. Jonghyun chwycił je od tyłu i własnoręcznie oplótł wokół swojego torsu.

- Trzymaj się mocno, Bummie – powiedział cichym, ale dziwnie elektryzującym głosem, po czym uruchomił silnik i z warkotem wyjechał na ulicę. Kibum z trudem zdusił okrzyk zaskoczenia, mimowolnie mocniej zaciskając dłonie splecione na jonghyunowym brzuchu. Ciepłe, letnie powietrze rozwiało mu włosy, a przesuwające się po obu stronach widoki rozmazały się, tworząc barwną mozaikę kształtów. Po przejechaniu kilku skrzyżowań, Jonghyun wyjechał z miasteczka i dodał gazu, rozwijając pełną prędkość na zagubionej pośród pól asfaltówce. Kolory mijanych zbóż, drzew i nieba zaczęły niebezpiecznie mienić się Kibumowi przed oczami, więc zacisnął powieki i mocno wtulił się w plecy przyjaciela, doceniając fakt, że nikt, a w szczególności siedzący przed nim chłopak, go w tej chwili nie widzi. Jako jedenastolatek chciał przejechać się motorem, owszem. Ale jako osiemastolatek dobrze rozumiał już, jakie to niebezpieczne i jak bardzo nie chciałby zginąć w wypadku. Nie miał jednak serca powiedzieć o tym Jonghyunowi i w ten sposób zniszczyć jego rozczulającą inicjatywę. Dlatego jedyne, co mu pozostało, to przetrwać ten galop w piersi, ten świst w uszach, i jakimś cudem wyjść z tej wycieczki cało.

Nierówność asfaltu sprawiła, że motor podskoczył niebezpiecznie, a Kibumowi mimowolnie wyrwał się okrzyk przerażenia, po którym jeszcze mocniej wtulił się w Jonghyuna, próbując opanować nagłe drżenie ramion.

I wtem poczuł dłoń przyjaciela na swojej. Otworzył oczy i niepewnie zerknął w górę, ale starszy wciąż był skupiony na drodze przed nimi. Nie mógł przez długi czas prowadzić pojazdu jedną dłonią, dlatego też ów niespodziewany dotyk szybko zniknął. Ale ciepło pozostało. A wraz z nim przyszła niespodziewana dawka odwagi. Kibum nie zamknął ponownie oczu, zamiast tego zerkając na sunące obok nich widoki. Przestwór błękitu rozlał się po niemal całym jego polu widzenia, ograniczony jedynie cienką ramą lśniącej w słońcu drogi i kilkoma pasmami wyrastających z ziemi drzew. Letnie niebo było czyste i otwarte. Kibumowi przyszło na myśl, że jeszcze nigdy nie czuł się tak wolny, jak w tym dziwnym, szalonym momencie. Wiatr wciąż bawił się kosmykami jego włosów, od czasu do czasu zakradając się również pod koszulkę. Nie przeszkadzało mu to jednak. Czuł się, jakby pływał w toni widocznego jak okiem sięgnąć błękitu. Splątane wietrzne prądy muskały jego skórę, chłodziły rozgrzane policzki. A on pędził, gnał, mknął przez letnie popołudnie, ciesząc się ciepłem i stabilnością obejmowanego przez siebie chłopaka. I choć była to najbardziej ekstremalna sytuacja, w jakiej w życiu się znalazł, z zaskoczeniem doszedł do wniosku, że jeszcze nigdy nie czuł się tak bezpiecznie. Byli panami tej pustej drogi, wędrowcami przemierzającymi nieskazitelność letniego błękitu. Kibum ostrożnie poprawił się na swoim siedzeniu, wygodniej wtulając policzek w plecy przyjaciela i jeszcze pewniej obejmując go w pasie. Wiatr szumiał mu w uszach, a adrenalina buzowała w żyłach, i przez krótki moment miał wrażenie, że wyczuwa pod palcami szybkie bicie jonghyunowego serca. Równie szybkie, równie niepokorne, co jego własne. Kibum uśmiechnął się nieznacznie i utkwił spojrzenie w odległym horyzoncie, majaczącym gdzieś na skraju błękitu. Mimo początkowego strachu, przejażdżka motorem okazała się być najbardziej ekscytującą rzeczą, jaka przytrafiła mu się od początku wakacji. To zadziwiające, że wypowiedziane tyle lat temu życzenie wciąż potrafiło sprawić mu taką radość. Najwyraźniej nadal tkwiła w nim dusza dziecka. To na swój sposób urocze, że Jonghyun to dostrzegał. Co nie zmienia faktu, że starszy był obłąkany. Bo gdyby Kibum zażyczył sobie lotu rakietą, ten zapewne byłby gotów skonstruować własną, byle spełnić marzenie przyjaciela. Kibum był prawdziwym szczęściarzem, mając kogoś takiego w swoim życiu. Wobec Jonghyuna wolał jednak tę nader patetyczną uwagę przemilczeć.

Kiedy jakiś czas później wjechali miedzy rosnące po obu stronach drogi drzewa, Jonghyun najpierw znacznie zwolnił, a wreszcie całkiem się zatrzymał, motocykl parkując na poboczu. Zapanowała kilkunastosekundowa cisza, zanim Kibum zorientował się, że powinien wypuścić przyjaciela z objęć. Pospiesznie odsunął się, zakłopotany, po czym zeskoczył z pojazdu, nerwowo prostując pogniecioną koszulkę. Jonghyun spoglądał na to z mieszaniną rozbawienia i rozczulenia, która sprawiła, że młodszy tylko dodatkowo się zirytował, czując wpływające mu na policzki rumieńce.

W końcu starszy również zsiadł z motoru, po czym zbliżył się do przyjaciela i zaczął bezceremonialnie poprawiać jego zmierzwione włosy. Kiedy skończył, posłał młodszemu promienny uśmiech, przez który pod Kibumem ugięły się kolana.

- I jak ci się podobało? – zapytał ze szczerą ciekawością i nadzieją w ciemnych oczach. Kibum zrobił zamyśloną minę.

- Przynajmniej było chłodno – odparł w końcu wymijająco, starając się zachować dumny ton głosu. W odpowiedzi Jonghyun szturchnął go w ramię.

- Ej, bez uników! Wiem, że ci się podobało, niezależnie od tego, co mówisz! – stwierdził pewnym siebie tonem. Kibum zmarszczył brwi.

 - Niby skąd?

- Czułem – odparł Jonghyun po prostu, po czym chwycił zaskoczonego Kibuma za rękę, ciągnąc go w stronę lasu.

- Gdzie znów idziemy? – zapytał młodszy, coraz bardziej przytłoczony nieoczekiwanym zachowaniem przyjaciela. Nie potrafił tak łatwo przejść do porządku dziennego z tym, co się działo. Uśmiech Jonghyuna był tego dnia nieco zbyt jasny, a dłonie nieco zbyt czułe. Kibum nie był pewien, ile jeszcze wytrzyma.

- Zobaczysz, spodoba ci się – odparł z niezachwianą pewnością starszy, prowadząc ich zagubioną pośród drzew ścieżką. Ich buty szurały o ziemię, zakłócając spokój lasu. Panująca tu cisza była wręcz czarująca. Rozłożyste gałęzie dawały przyjemny cień, chroniąc od upału, a na twarzy można było wyczuć delikatne podmuchy wiatru, jakby oddech samego lasu. Kibum mimowolnie mocniej ścisnął dłoń przyjaciela. Naprawdę mu się tu podobało. – Wiem, że nie cierpisz upałów. Dlatego od jakiegoś czasu szukałem miejsca, w którym moglibyśmy się przed nimi schować – wyjaśnił Jonghyun po dłuższej chwili ciszy. – Chyba wreszcie znalazłem – dodał, zatrzymując się na skraju niewielkiej, zacienionej polany. Jej środek przecinał mały, zagubiony pośród pni drzew strumyk, którego woda wzbogacała leśną ciszę o spokojny, łagodny szum i chlupot. Kilka zagubionych pasm słonecznego światła przebijało przez korony drzew, malując ciemną zieleń otoczenia swoim złotym ciepłem, splatając się z delikatnym wiatrem, i ostatecznie wpadając prosto w rozmigotane wody strumyka. Kibum przez chwilę obserwował ten obrazek, oniemiały. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był w tak urokliwym miejscu.

- Pięknie – powiedział tylko, niezdolny zdobyć się na żadną sarkastyczną uwagę, jak to miał w zwyczaju.

- Mówiłem. – Jonghyun uśmiechnął się i pociągnął go za sobą. Woda w strumieniu okazała się być orzeźwiająco chłodna. Wystarczyło parę sekund, a przyjaciele już bawili się w chlapanie siebie nawzajem. Ich okrzyki i śmiechy niosły się echem pośród drzew, aż moment później, obaj zmęczeni (i mokrzy), padli na miękką trawę, wbijając spojrzenia w zielone niebo nad ich głowami. Przez kilka chwil leżeli w ciszy, dusząc w sobie ostatnie wybuchy rozbawienia, jakby nie chcąc nadużywać gościnności lasu. W końcu Jonghyun westchnął cicho, wzroku nie odrywając od roślinnej kopuły.

- I jak ci się podoba? – zapytał. – Nasza skromna kryjówka. – Kibum zaśmiał się na te słowa. Jonghyun sprawiał, że czasem czuł się, jakby znów miał jedenaście lat. Dobrze było jeszcze raz spojrzeć na świat oczami dziecka. Nawet jeśli tylko na chwilę.

- Bardzo – przyznał szczerze, nie mogąc zdusić w sobie rozczulenia przygotowaną dlań niespodzianką. – Ale z jakiej to wszystko okazji? – zapytał, wreszcie ubierając w słowa swoją ciekawość. Jonghyun przekręcił się na bok, tak, żeby spojrzeć przyjacielowi w oczy. Coś nowego czaiło się na tej znajomej twarzy. Kibum nie potrafił rozstrzygnąć, co to takiego, więc tylko zmarszczył brwi i odwzajemnił spojrzenie.

- Nie czytałeś mojej dzisiejszej wiadomości? – zapytał cicho Jonghyun, na co młodszy zrobił zdziwioną minę.

- Gdzieś ją znowu schował, co? – rzucił, zaczynając przetrząsać kieszenie i rozwiązywać buty. Jonghyun zaśmiał się cicho i wyciągnął rękę w stronę przyjaciela. Kibum zamarł, znów czując jego palce między kosmykami swoich włosów. Chwilę później starszy cofnął dłoń, między palcami trzymając złożoną karteczkę.

- Jak mogłeś ją przeoczyć? – zapytał przekornie, a figlarne ogniki zamigotały w jego oczach.

- Oszust! – zawołał Kibum, po czym wyrwał przyjacielowi karteczkę z dłoni i pospiesznie ją rozwinął. – Ładnie dziś wyglądasz – przeczytał na głos, po czym parsknął śmiechem. – To chyba najmniej ambitna wiadomość, jaką od ciebie dostałem – skomentował. – I co ona niby znaczy?

- Dokładnie to, co jest napisane – odpowiedział Jonghyun, a powaga w jego głosie sprawiła, że Kibum uniósł wzrok znad karteczki i spojrzał przyjacielowi w oczy. Czemu brąz jego tęczówek jeszcze nigdy nie był tak onieśmielający.

- Ah tak… - mruknął Kibum, nie bardzo wiedząc, jakiej odpowiedzi oczekuje jego przyjaciel. – Oczywiście, że ładnie wyglądam! Ja zawsze ładnie wyglądam – spróbował zażartować, ale wyszło mu mizernie. W odpowiedzi Jonghyun uśmiechnął się w ten łagodny, czuły sposób, który skutecznie odejmował młodszemu mowę.

- Dzisiaj jest ich więcej – oznajmił, ponownie sięgając ręką w kierunku Kibuma. – A każda kolejna mniej ambitna od poprzedniej – dodał cicho, wierzchem dłoni przesuwając po kibumowym policzku. Mrowiąca ścieżka dotyku zaigrała z sercem młodszego, na dobre rozbudzając tę słabość, którą odczuwał, ilekroć Jonghyun znajdował się zbyt blisko, a jego spojrzenie przybierało zbyt ciepłą barwę. Dłoń starszego zsunęła się wzdłuż jego twarzy, po czym chłopak udał, że znajduje kolejną karteczkę, tym razem schowaną za uchem Kibuma. W milczeniu podał ją adresatowi, który z niepewną miną rozwinął papierek.

- Masz piękne oczy – przeczytał nieco drżącym głosem, świadom, że coraz bardziej się czerwieni. – Nie powinieneś tak sobie ze mnie żartować – mruknął cicho, nie mając odwagi spojrzeć przyjacielowi w oczy.

- Czy moje wiadomości kiedykolwiek były dla ciebie żartem? – odparł starszy z powagą, jednocześnie wyczarowując kolejną karteczkę, tym razem rzekomo ukrytą tuż za kibumowym kołnierzykiem. Młodszy pokręcił głową, zbyt zakłopotany, żeby przeczytać kolejną dziwną wiadomość. Jonghyun zrobił smutną minę. – Szkoda, ta jest najważniejsza – stwierdził, po czym zamachnął się i wrzucił małą kulkę papieru do strumienia. Następnie zwrócił wzrok na Kibuma. – W takim razie będę musiał cię zapytać w inny sposób – powiedział tylko, po czym, zanim młodszy zdążył zareagować, pochylił się nad nim i delikatnie go pocałował.

Oczy Kibuma zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. Jonghyun natomiast zastygł w bezruchu, wbijając w przyjaciela wyczekujące spojrzenie. Czekał na odpowiedź na zadane przez siebie pytanie. Choć werbalizujące je słowa utonęły gdzieś w chłodnych wodach strumienia, Kibum nie miał problemu ze zrozumieniem jego treści. Dlatego po kilku zbyt szybkich uderzeniach serca nieznacznie skinął głową, na co Jonghyun rozpromienił się, wyciągając ramię i przygarniając przyjaciela bliżej siebie.

I właśnie wtedy Kibum zorientował się, że nie potrzebuje jazdy na motorze i zabójczej prędkości, żeby czuć się panem przestworzy. Kiedy tak leżał w ramionach Jonghyuna i spoglądał na leśną mozaikę zieleni nad swoją głową, żaden upał i żadna wakacyjna nuda nie były mu już straszne. W biciu dwóch serc każdy szmer strumyka zdawał się być pod ich władaniem. Letnie powietrze pachniało wolnością, a przebijające między koronami drzew, złote nitki światła przypominały, że świat, który pozostał za granicami tego cichego zakątka, wciąż kąpał się w złotych rzekach słońca. Kibum był gotów stawić mu czoła. Czuł, że z Jonghyunem u swojego boku każdy letni dzień, choćby nie wiadomo jak upalny, zamieni się w niezapomnianą przygodę.

~*~

Kiedy następnego dnia Jonghyun wychodził z domu, w momencie przekraczania progu, z nieba zleciała wprost na niego niewielkich rozmiarów, złożona na pół karteczka, którą najwyraźniej ktoś wetknął w szparkę między framugą, a drzwiami frontowymi. Chłopak rozejrzał się po okolicy, w poszukiwaniu nadawcy tej niespodziewanej wiadomości. Niemal od razu namierzył przyczajonego za murkiem przyjaciela, który w najlepsze udawał, że wcale go tam nie ma. Jonghyun uśmiechnął się pod nosem i schylił się po leżącą na progu karteczkę. Kiedy rozłożył papier, jego oczom ukazała się w żadnym stopniu nie ambitna, a do tego nad wyraz banalna wiadomość o treści „Miłego dnia!”. Tym, co wywołało na twarzy Jonghyuna jeszcze szerszy uśmiech był jednak miniaturowych rozmiarów dopisek u dołu karteczki, który głosił: „ps. wcale nie piszę tego, bo cię lubię, albo dlatego, że jestem wdzięczny za wczoraj, po prostu chciałem przetestować, czy mój długopis jeszcze się nie wypisał – niestety wciąż działa!”.

Jonghyun przeczytał treść karteczki kilka razy, nie mogąc przestać się uśmiechać. W końcu uniósł wzrok i nabrał powietrza w płuca.

- Tobie też życzę miłego dnia, Kibummie! – zawołał donośnym głosem, z uciechą obserwując, jak przyjaciel panicznie rozgląda się wokół i daje mu gorączkowe znaki, żeby przestał. Jonghyun niezbyt się tym jednak przejął, w dalszym ciągu darząc go promiennym uśmiechem. Chwilę później dołączył do rozeźlonego przyjaciela. Kibum przez chwilę wyglądał, jakby chciał go porządnie zwyzywać. W końcu jednak zdecydował się po prostu mocno chwycić go za rękę i pociągnąć przed siebie.


Na spotkanie kolejnego letniego dnia.

~*~

Drugie z obiecanych Jongkey! Mam nadzieję, że nie wyszło całkiem tragicznie, choć nie mogłam go dokończyć przez dobry rok ;-; Starałam się, żeby ta historia przyniosła z sobą dużo słońca i dużo ciepła, oby mi się to udało.

Kocham i pozdrawiam!
Shizu

3 komentarze:

  1. Jestem~!
    Zbierałam się od jakiegoś czasy, żeby w końcu zabrać się za skomentowanie tego opowiadania. W zasadzie od momentu, kiedy dodałaś. Dlaczego dopiero teraz? Ciężko stwierdzić, trochę przez brak ogarnięcia, trochę przez strach, a trochę przez weekendowe koncerty. No ale w końcu jestem i bardzo się cieszę, że mogę być. To opowiadanie już pierwszymi zdaniami wpisało się na moją listę Ważnych. (Nazwałam ją tak dopiero niedawno, gdy odkryłam, że nie da się sklasyfikować ulubionych w inny sposób) O tak, niewątpliwie jest bardzo ważne. Po pierwsze "Letni czas" - wakacje, słońce, wolność, to wszystko są dla mnie synonimy i w tym opowiadaniu bardzo dobrze można to wyczuć. Po drugie Jongkey. To trudne... bałam się bardzo, ale nie umiem się nie uśmiechać, gdy myślę o tej historii. Jest jedną z tych, które wręcz zmuszają, żeby wyobrazić sobie letnie dni i z uśmiechem na twarzy obserwować bohaterów narzekających na upał i chroniących się przed nim. Jednym słowem to opowieść idealna na długie, zimne i dość smutne zimowe wieczory. Już tutaj za nią dziękuję i informuję, że jak najbardziej udało się i opowiadanie niesie dużo słońca i ciepła.
    Jest kilka elementów, które dla mnie tworzą to opowiadanie, więc na nich się skupię. (Nie wykluczam, że to znowu będą WSZYSTKIE RZECZY, ale nie moja wina, że w Twoich opowiadaniach wszystko zawsze jest ważne i czuję się barbarzyńcą pomijając jakieś kwestie :<<<<)
    1. Karteczki. Zbierane przez Kibuma krótkie listy pisane ręką Jonghyuna. Myśli wielkich poetów i błahe sprawy Jonghyuna. Myśli złote i wielobarwne. A wszystko to w pudełku po butach, które młodszy chowa przed światem. Wielki skarb. To ciekawe, jak ważny stał się ten głupi lekko dziwny zwyczaj przyjaciela...
    2. Niespodzianka. A może marzenie? Myślę, że te dwa słowa pasują. Bo Kim Jonghyun nie zapomniał o marzeniu swojego przyjaciela i postanowił je spełnić. Przejażdżka motorem. Niebezpieczna sprawa. I to nie tylko dlatego, że to duża prędkość, ruchliwe ulice i zakręty. Nie. Bo gdy jedzie się w dwie osoby dużo ważniejsza jest bliskość, która jest konieczna. Kibum mimo dużych oporów (jego serce podejrzanie przyspieszało, a on nie mógł się zdecydować na objęcie i przytrzymanie się w pasie), gdy poczuł ciepło dłoni Jonghyuna postanowił zaufać. " A wraz z nim przyszła niespodziewana dawka odwagi. Kibum nie zamknął ponownie oczu, zamiast tego zerkając na sunące obok nich widoki. Przestwór błękitu rozlał się po niemal całym jego polu widzenia, ograniczony jedynie cienką ramą lśniącej w słońcu drogi i kilkoma pasmami wyrastających z ziemi drzew. Letnie niebo było czyste i otwarte. Kibumowi przyszło na myśl, że jeszcze nigdy nie czuł się tak wolny, jak w tym dziwnym, szalonym momencie." W O L N O Ś Ć. Tym razem zapukała do kibumowej świadomości w najbardziej ekstremalnym momencie w jakim się znalazł. Czy to przez adrenalinę, czy przez spełniające się marzenie... a może chodzi o obecność Jonghyuna? Nie ma pewności, choć myślę, że każda z tych rzeczy jest dość prawdziwa. "Najwyraźniej nadal tkwiła w nim dusza dziecka." - to zdanie wydaje się ważne, w kontekście wolności. Bo może to nie tylko te rzeczy, o których napisałam, ale dusza dziecka, która została dostrzeżona i doceniona, wniosła poczucie wolności, bo przecież ciężko być wolnym, gdy jakaś część nas jest ukryta i niedopuszczona do głosu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3. Miejsce. Leśna polana przecięta strumieniem. Cień; cisza zakłócona tylko szumem strumienia; delikatne promienie słoneczne, które nie oślepiają i nie wpuszczają upału, ale zdobią złotem przestrzeń. Pięknie. Miejsce idealne na letnią kryjówkę. Wydaje się bardzo przytulne i prywatne. I to właśnie miejsce (miejsce - prezent) Jonghyun wybiera, żeby przekazać dzisiejsze wiadomości. Dwie pierwsze to komplementy, które bardzo nie pasują do relacji przyjacielskiej, która podobno ich łączy, dlatego Key boi się trzeciej. Nie zdążył zareagować zanim Jonghyun go pocałował w ten sposób przekazując pytanie, które miało być treścią trzeciej karteczki. "I właśnie wtedy Kibum zorientował się, że nie potrzebuje jazdy na motorze i zabójczej prędkości, żeby czuć się panem przestworzy." - znowu Wolność. Wakacyjna, młodzieńcza wolność, zakochanego chłopaka, który trwa w ramionach ukochanej osoby. Piękna i słodka wolność. Można byłoby się zastanowić czy prawdziwa, ale według mnie każda jest prawdziwa. Nawet jeśli wywołana przez drobnostkę, to jest to moment i odczucie należące do tej osoby i nikt nie może tego zabrać ani zakwestionować.
      4. Skoro już numeruję (prawie jak przy pierwszych moich komentarzach!) to dodam jeszcze jedne punkt. Bohaterowie. Jonghyun - lekko oderwany od rzeczywistości chłopak z serce na dłoni, który dla przyjaciela jest w stanie nawet zbudować rakietę, jak stwierdził Kibum i nie straszne mu spełnianie marzeń, nawet jeśli są one stare i lekko przybrudzone pyłem pozornej nieaktywności. Kibum - złośliwy, ironiczny chłopak z duszą dziecka, która chyba jest skrywana przed światem (choć starszy nie ma problemu z jej dostrzeżeniem), który ceni dziwne zwyczaje swojego przyjaciela i robi z nich wielki skarb. Bardzo cenni i bardzo bliscy mojemu sercu. Myślę, że dałoby się czegoś od nich nauczyć.
      Kiedyś stwierdziłaś, że dla mnie to wszystko jedno, gdzie skomentuję i po części rzeczywiście sama możliwość skomentowania jest dla mnie ważniejsza niż miejsce, w którym to się odbywa... jednak całym serce zawsze pozostanę rycerzem w piaskowym Zamku i wiernie będę zamiatać kurz i pajęczyny, dlatego gdy mam możliwość zjawiam się właśnie tutaj. Kocham, doceniam i dziękuję. Mam nadzieję, że to nie jest ostatni promyk słońca, jakim mnie obdarzasz i że w moim komentarzu choć część tego słońca i ciepła do Ciebie wraca i możesz je poczuć.
      Dziękuję.

      Usuń
    2. P.S Dzień 34567876543567890987654567890987654 - wciąż nienawidzę limitów znaków i przepraszam za konieczność podziału.

      Usuń

Template made by Robyn Gleams