7.11.2014

Unintended: Rozdział VI



    Minho wyszedł z gabinetu ojca tak mocno trzaskając drzwiami, że zatrząsły się szyby w oknach korytarza. Wszystko się w nim gotowało, więc podszedł do pierwszej lepszej, Bogu ducha winnej, ściany i uderzył w nią pięścią. Raz. Drugi. Trzeci. Aż zaczęło go boleć. To nieco rozjaśniło myśli chłopaka, który powoli dochodził do siebie po napadzie wściekłości. „Znowu, znowu, znowu” – powtarzał w myślach. – „Zawsze to samo”. Minho przejechał dłonią po twarzy, do reszty się uspokajając.
    Cóż, był synem szefa okolicznej mafii. Czegóż innego mógł się spodziewać, jak nie życia pełnego intryg i oszustw? Odwrócił się plecami do zimnej ściany i odchylił głowę do tyłu. No tak, miał kolejne pieprzone zadanie do wykonania. Znów został w to wciągnięty. Jakby nie miał własnego życia!  „Tylko tobie ufam na tyle, by powierzyć tę misję” – przywołał w głowie chropowaty dźwięk głosu ojca, zachrypniętego od wieloletniego palenia. Bzdury, brednie. Ojciec miał masę wiernych sługusów, tylko czekających na jego skinienie. Dlaczego więc musiał mieszać do tego swojego jedynego syna, do tego mając świadomość, jak bardzo jego syn nie cierpi być wplątywanym w te ciemne sprawy? Minho westchnął głośno. Dobrze znał powód. Mówiąc w skrócie: był zdolny. Bez zbędnych przechwałek. Po prostu było widać, że ma talent. Niepodważalne zdolności aktorskie i umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji czyniły go idealnym człowiekiem do tego typu roboty. Jego atletyczna budowa i umięśnione ramiona były tylko dodatkowym plusem.
    Minho odepchnął się od ściany i powlókł do swojego pokoju, mieszczącego się na poddaszu okazałej rezydencji. To niesamowite, ile ludzie potrafią zarobić na przekrętach i oszustwach. Chłopak omiótł swój pokój krytycznym spojrzeniem. Był bardzo przestronny, urządzony jednak w dość staromodnym stylu, tak jak Minho lubił. Uchylił dachowe okno, przez które widać było błękit jesiennego nieba. Na tle białych obłoków sunął klucz ptaków. Uciekały stąd, w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. Minho odsunął album ze zdjęciami, leżący pośrodku potężnego dębowego biurka i zasiadł na fotelu, jednocześnie wyjmując papiery z koperty danej mu przez ojca.
                Spojrzał na pierwszą stronę. Nagłówek nosił tytuł: „Dostarczyć w jednym kawałku”, co prawdopodobnie miało być wyrazem miernego poczucia humoru pana Choi. Minho pośpiesznie przestudiował dane człowieka opisanego w dokumentach.


    „Kluczowe informacje” – Minho prychnął. Ojciec zawsze posługiwał się takimi wymijającymi określeniami. Chłopak wykonywał jego zadania, tak naprawdę nie znając ich celu. Nie żeby go to obchodziło. Wolał wiedzieć jak najmniej. Mimo wszystko czasem irytowała go postawa ojca. Czuł się jak jego marionetka, bez własnego zdania, wykonująca ślepo polecenia. Oczywiście mógł myśleć i mówić na ten temat co chciał, ale wolność wypowiedzi nie zmieniała jego sytuacji.
    Z powrotem skupił wzrok na papierach. Następne strony stanowiły szczegółowe dokumenty dotyczące przeszłości chłopaka oraz jego siostry. Minho uważnie przyjrzał się fotografii, którą był opatrzony tekst. Z kawałka papieru buntowniczym wzrokiem spoglądał na niego przystojny młody człowiek. Mimo jego hardej miny Choi’owi wydał się nieszkodliwy. Nie wiedział czemu, po prostu w twarzy chłopaka było coś takiego… ciąg myśli Minho został przerwany przez obraz kreskówkowego dinozaura, który nagle znikąd pojawił mu się przed oczami. Chłopak potrząsnął głową, jakby chciał wyrzucić z niej podobne głupoty.
    Na dole strony, dopisane ręką ojca, widniało kilka słów, takich jak: „bądź ostrożny, łatwo się płoszy, nie wystrasz go, zaprzyjaźnijcie się”. Minho wywrócił oczami po raz ostatni spoglądając na swojego „nowego przyjaciela” i z trzaskiem odłożył teczkę na blat biurka. Pośpiesznie zmienił ubranie z eleganckiego czarnego garnituru na luźne dresy, złapał piłkę i wyszedł na zewnątrz. W jego głowie za dużo się działo i zapragnął przez chwilę o niczym nie myśleć. Trening i pot, oto czego mu trzeba.


    Taemin właśnie układał herbaciane róże w wazonie, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka, informującego o nowym kliencie. Odwrócił się, by napotkać promienny uśmiech Jinkiego, rozjaśniający pomieszczenie. Jak ten hyung to robił, że zawsze był taki pozytywny? Taemin nieraz się nad tym zastanawiał, i choć znał Jinkiego od przedszkola, kwestia jego nieskończonego optymizmu pozostawała dla młodszego tajemnicą.
    - Gotowy do wyjścia? – zapytał hyung, zbierając rzeczy Taemina z krzesła, na którym ten je uprzednio zostawił. Chłopak spojrzał na kolegę ze zdziwieniem.
    - Zabieram cię na obiad! Będziemy jeść smażone kurczaki. – wyjaśnił Jinki z ogromnym entuzjazmem. Tak ogromnym, że mógłby się wydać podejrzany dla przeciętnego obserwatora. Ale Taemin dobrze znał ten ton. Westchnął, po raz kolejny obserwując iskierki w oczach hyunga. Pojawiały się tam zawsze, ilekroć mowa była o kurczakach. Taemin zachodził w głowę, jak temu człowiekowi może być potrzebne tak niewiele do szczęścia. Choć znali się z Jinkim niemal całe życie, starszy kolega wciąż był dla niego zagadką. Taemin czasem naprawdę nie potrafił zrozumieć, co się działo pod tą rozczochraną czupryną hyunga.
    - Ale ja kończę pracę dopiero za pół godziny. – powiedział, na co Jinki uśmiechnął się z zakłopotaniem, prawdopodobnie zrozumiawszy swoją pomyłkę.
    -W takim razie poczekam na ciebie. – chłopak usadowił się wygodnie na krzesełku, na kolanach kładąc trzymane w rękach płaszcz i torbę dongsenga.
    - Nie będziesz się nudził? – spytał z powątpiewaniem młodszy.
    - Nie. Z chęcią umilę ci czas. Opowiem kawał. – rzekł, zadowolony z siebie. Taemin w duchu przygotował się na dawkę pokręconego humoru hyunga, ale ten nagle zmienił zdanie.
    - Wiesz co? Może zaśpiewam ci piosenkę? – zaproponował z delikatnym wahaniem, jakby niepewny reakcji kolegi. Taemin z radością i ulgą przyjął propozycję Jinkiego. Ten zastanowił się chwilę, przybrał poważną minę i zaczął łagodnym, melodyjnym głosem:

chrupiący, brązowy tost jest gotowy
jestem dziś szefem kuchni dla mojej rodziny
chrupiący, brązowy tost jest gotowy
nie zapomnij dodać do niego dżemu
*

    Taemin roześmiał się głośno, słysząc tę dziecinną piosenkę skomponowaną przez Jinkiego wiele lat temu i przywodzącą wspomnienia wakacyjnych poranków, spędzonych wspólnie w domu hyunga, kiedy pyszny zapach śniadania odrywał ich od zabawek i wabił do kuchni, w której królową była niezaprzeczalnie mama starszego chłopca. Młodszy westchnął cicho, zatrzymując sielankowy obrazek w swojej pamięci. Tęsknił za tamtym beztroskim czasem, który zawdzięczał swojemu hyungowi. Spojrzał w jego stronę, a Jinki uśmiechnął się szeroko i przez chwilę Taemin zobaczył w nim tego samego pyzatego i roześmianego chłopca, z którym siedział w piaskownicy albo jadł śniadaniowe tosty. Od tego czasu ich relacja niewiele się zmieniła. Prosty, beztroski i radosny sposób bycia hyunga sprawiał, że Taemin nieraz w jego towarzystwie czuł się jak siedmioletni chłopiec.
    - Mówię ci, kiedyś to będzie hit, którym podbiję rynek muzyczny. – rzekł z dumą. Nie zdążył jednak rozwinąć tej myśli, bo na jego twarzy wylądowała szmatka, którą Taemin przed chwilą wycierał kurze.
    - Uważaj, bo pękniesz od tej dumy. Lepiej mi pomóż sprzątać, zamiast się przechwalać. – powiedział lekkim tonem, nie kryjąc jednak zadowolenia z celnego rzutu. Szmatka na twarzy kolegi wywołała serię kichnięć, które jednak nie przeszkodziły mu w dopełnieniu zemsty, poprzez wyczochranie długich włosów Taemina tak, że każdy sterczał w innym kierunku. Widząc efekt swoich zabiegów Jinki roześmiał się głośno. Młodszy zaczął rozpaczliwie przygładzać włosy, które za nic nie chciały go słuchać. W końcu poddał się, stwierdziwszy, iż tylko pogarsza sytuację. Szturchnął Jinkiego, który wciąż pokładał się ze śmiechu i kontynuował przerwane ścieranie kurzów.
 

    Key właśnie przyglądał się wyjątkowo ładnym butom, widniejącym na wystawie sklepowej. Buty kusiły go, wołały: "Kup nas, kup nas! Chcemy być twoje i tylko twoje!". Chłopak bił się z myślami. Wyszedł z domu tylko po składniki na obiad, a tu taka nieoczekiwana sytuacja. Używając witryny sklepu obuwniczego jako lustra, poprawił czapkę, tak żeby idealnie komponowała się z wymodelowaną grzywką. Usiłował skupić się na swoim odbiciu, ale wzrok sam wędrował ku upragnionej parze butów. Ile razy Kibum chciał odwrócić głowę i pójść dalej, obuwie znów wołało oburzonym tonem: "Czyżbyś nie chciał nas mieć?! Pozwolisz na to, by jakiś wieśniak nosił coś, co tak idealnie dopełniłoby twój unikalny styl? Proszę, idź sobie. Pamiętaj jednak, że będziesz tego żałował." „Będę, wiem że będę…” - pomyślał Key i gwałtownie odwrócił się z powrotem ku drzwiom do sklepu.
    Już miał przestąpić próg obuwniczego, gdy usłyszał, że ktoś go woła i tym razem to zdecydowanie nie były buty. Odwrócił się, by napotkać uśmiech zmierzającego ku niemu Taemina. U jego boku szedł starszy chłopak z rozczochraną za długą grzywką, którą co chwilę odgarniał z czoła, by oczyścić pole widzenia. Key ostatni raz tęsknie spojrzał na buty, z którymi przed chwilą rozmawiał i pożegnał się, wiedząc, że tak będzie lepiej.
    - Cześć. Co tutaj robisz, hyung? - spytał Taemin, wymownie spoglądając w kierunku sklepu. Dopiero teraz Key przyjrzał się koledze. Jego długie włosy były w totalnym nieładzie, jakby w życiu nie widziały grzebienia. Starszy wytrzeszczył oczy.
    - Co ci się stało?! Wyglądasz jakbyś właśnie wygrzebał się ze stogu siana! - powiedział Key, zamiast powitania. Taemin zmieszał się nieco i spojrzał oskarżycielsko w kierunku swojego kolegi. Key przeniósł na niego spojrzenie pełne zgrozy, którym chwilę wcześniej obdarzył młodszego. Ten zarumienił się lekko i jakby zmalał pod jego wzrokiem. Taemin szybko przerwał tę niezręczną wymianę spojrzeń.
    - To mój przyjaciel, Jinki.  - przedstawił starszego - Spotkaliście się już kiedyś, pamiętasz hyung? - skierował pytanie do Kibuma, a ten prychnął.
    - Oczywiście, że pamiętam, za kogo ty mnie masz? - dotknął swojej skroni palcem wskazującym - Tutaj znajduje się znacznie więcej informacji, niż w tym twoim zakutym łebku. - odparł Key, po czym uśmiechnął się przyjaźnie do Jinkiego i uścisnął mu rękę. Następnie spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, ile czasu zmarnował na gapienie się w ten ósmy cud świata na wystawie sklepowej (który swoją drogą wciąż znajdował się za jego plecami, przez co Key celowo unikał patrzenia w tamtą stronę).
    - Już tak późno, pora obiadu. - Westchnął sam do siebie, po czym skierował na kolegów badawcze spojrzenie - Co wy tu właściwie robicie o tej porze? Taemin, jadłeś już? A co z lekcjami? Praca dorywcza jest ważna, ale nie możesz zaniedbywać szkoły! Co ja z tobą mam, muszę cię pilnować na każdym kroku! - wyrzucił z siebie. Znów włączył mu się tryb nadopiekuńczej ummy. Było tak zawsze, ilekroć w pobliżu pojawiał się ten dzieciak. Key skrzyżował ręce na piersi, czekając na wyjaśnienia.
    - No więc, właśnie idziemy z hyungiem do Chicken Master na obiad. - powiedział Taemin, na co Kibum zmierzył ich pełnym zgrozy spojrzeniem.
    - Taeminnie, co ja ci mówiłem o fast foodach?! Nie ma mowy o jedzeniu tego syfu! Marsz za mną! Ugotuję wam pyszne i zdrowe jedzenie, nie te pomyje z Chicken Master. - rzekł stanowczym tonem nie znoszącym sprzeciwu i odwrócił się na pięcie. Taemin wzruszył ramionami i razem z Jinkim ruszyli w jego ślad. 


*Onew strasznie martwił się o prawa autorskie do "Toast Song", dlaczego zamieszczam link do oryginału i podkreślam, że to nie moje dzieło >.< 

Syśka elf spokojnie, na Taemina w roli lodziarki też kiedyś przyjdzie pora xD
Ame ty zła osobo, nie wyjawiaj wszystkich naszych pomysłów w komentarzach ! ;0

Ostatnio mam zastój i brak weny jeśli chodzi o Unintended ;-; ale zanim tam dotrzemy mam nadzieję, że pomysły wrócą. Ogłaszam za to, wszem i wobec, że jestem w trakcie pisania 2min'a. Będzie miał mniej rozdziałów niż Unintended, ale za to będą dłuższe. Nie wiem kiedy go tu wrzucę, najpierw muszę zobaczyć, co mi z tego wyjdzie =.= dziękuję za komentarzeee <3

3 komentarze:

  1. Nie wyjawiam WSZYSTKICH naszych pomysłów. Taemiś-lodziarka to tylko kropla w morzu, wierzchołek góry lodowej.
    Co do rozdziału- jak ja uwielbiam Key ummę <3 I te buty wołające, tak pasujeee <3 Awww, Toast Song, słodkie <3 I w ogóle Ontae takie urocze *u* Co do Minhołka... ciekawie ciekawie. Biedny, pod taką presją. Ma mi być szczęśliwy!
    (Dalej foch, że jesteś tak dużo do przodu, a i tak bez spoilerów -_-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok. Zacznę od początku...
    Minho słońce ty moje jakis ty niedobry ;3 jaki fajny pomysł. Nie mogę się doczekać :D
    Tae i Onew miod normalnie jejciu. Miekne.. <3
    Key i buty... haha super normalnie padlam :D
    A co do 2Mina którego piszesz (dla mnie) tak, tak :D ciesze się kochanie jesteś nieziemska.
    Jeszcze raz dziekuje za wspaniały rozdzial. <3 jesteście kochane. Ciesze się, że trafiłam na tegi bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kibum <3 moja autorka kochana <3 kocham Cię

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams