12.12.2014

Correspondance des Arts: ~III~

Wskazówka: każdy znaczek "~♪♪♪~" jest odnośnikiem do utworu wykonywanego przez bohatera.

Kilka zbłąkanych liści, mokrych od deszczu, przykleiło się do mojego parapetu. Strzepnąłem je niecierpliwym gestem. Światło księżyca zostało w całości zagarnięte przez zaborcze kłęby ciemnych chmur, które zasnuły nocne niebo. Spojrzałem w okno naprzeciwko mojego, w którym póki co panowała ciemność.

Nie. Nie będę tego więcej słuchać. Nie będę się wtrącać. Niech sobie gra, nic mnie to nie obchodzi. Wyraźnie okazał, że nie życzy sobie mojego towarzystwa i nie mam zamiaru nalegać, bo i po co?

Pośrodku ciemnego pokoju stanął drobny chłopiec. Jego twarz stanowiła mozaikę rozbłysków i cieni, kiedy układał skrzypce pod brodą. Nie, nie, nie. Nie dam się znowu nabrać na jego sztuczki. Zakryłem uszy jak małe dziecko, starając się nie dopuścić do siebie dźwięków z zewnątrz. Na nic jednak zdały się moje próby, bo już po chwili usłyszałem osamotnioną w szumie miasta, rzewną melodię skrzypiec Taemina.


Starałem się skupić na czymś innym, ale drżąca muzyka najpierw nieśmiało, a potem z coraz większą stanowczością, wdzierała się w moje myśli. Przeciągnąłem ręką po twarzy i z wahaniem skierowałem spojrzenie na mojego sąsiada. Aż przetarłem oczy ze zdumienia. Choć jego pokój tonął w mroku, to byłem niemal pewny, że dostrzegłem błyszczące łzy na jego policzkach. Taemin płakał. Poczułem nagłą, palącą potrzebę pocieszenia samotnego chłopca, mającego skrzypce za jedynego kompana, tulącego go w żalu.

Zerwałem się z krzesła i zacząłem krążyć po pokoju, pocierając skronie, starając się poukładać w głowie moje chaotyczne myśli.

Hipoteza nr 1: Taemin cierpi.

Rzuciłem kolejne spojrzenie w kierunku pokoju naprzeciwko. Co do tego, że Taemin cierpiał nie było wątpliwości. Zerkając w jego okno widziałem, jak chłopak tonie w bezdennym smutku.

Hipoteza nr 2: Taemin jest samotny.

Przystanąłem, rozważając zagadnienie. Docierały do mnie dwa sprzeczne wizerunki tego chłopca, jeden, nieprzyjazny, odpychający i drugi, ten na który właśnie patrzyłem, pokorny i zagubiony. Który z nich był prawdziwy? Z pewnością ten drugi. Już podczas rozmowy o barwach dostrzegłem ciekawą zależność. Zachowanie Taemina całkowicie zmieniało się, gdy mowa była o sztuce. Odrzucał wtedy swoją hardą maskę i zachowywał się jak dobrze mi znany skrzypek z na przeciwka.

Wniosek: wrażliwy, bezbronny chłopiec, oto jego prawdziwe oblicze.

Pojawia się zatem problem: dlaczego na co dzień Taemin zachowuje się jak dupek, który nie liczy się z innymi ludźmi?

Podrapałem się w głowę, szukając odpowiedzi na własne pytanie. Płaczliwa, drżąca melodia wpadająca do pomieszczenia na skrzydłach jesiennego powiewu, wcale nie pomagała mi się skupić. W końcu doszedłem do błyskotliwego wniosku, że rozwiązanie niektórych spraw przyjdzie z czasem, po czym uśmiechnąłem się sam do siebie, zadowolony z przeprowadzonej analizy.

"Pozostaje jedno elementarne pytanie" - rozległ się znajomy głos w mojej głowie. "Co cię to wszystko obchodzi?" - dociekał rozsądek, najwyraźniej usiłując odwieść mnie od rodzącego się zamiaru zrozumienia zachowań Taemina. Nie pozwoliłem mu jednak na rozwinięcie dłuższej wypowiedzi, w obawie, że jego argumenty mogłyby mnie przekonać, i znów zasłuchałem się w nocną muzykę unoszoną wiatrem.

~*~

Zerknąłem na zegarek. Za pięć ósma. Przeniosłem ciężar ciała z nogi na nogę i westchnąłem cicho. Specjalnie wyszedłem wcześniej, żeby spotkać Taemina na parkingu, ale jego czarny wóz jeszcze nie raczył ukazać się na horyzoncie. Stałem więc jak głupi przez dobre pół godziny, oparty o murek, wpatrzony w rząd samochodów, czekając. „Na co czekasz, debilu, na oklaski? Ten smarkacz pewnie nawet nie zaszczyci dziś szkoły swoją obecnością.” – mówił głos w mojej głowie. Oderwałem plecy od muru i zacząłem krążyć wzdłuż parkingu, chcąc koniecznie zająć myśli czymś innym, niż roztrząsanie mojego irracjonalnego postępowania. Ludzie spieszyli ku bramie szkoły, chcąc zdążyć na pierwsze tego dnia zajęcia. Wskazówki zegarka zakomunikowały mi, że zostały trzy minuty do dzwonka. Ponownie ze zniecierpliwieniem omiotłem parking spojrzeniem, rozważając czy nie powinienem jednak darować sobie tej błazenady i iść na zajęcia, jak przykładny student.

Wtem ujrzałem nadjeżdżający szybko znajomy mi samochód. Kierowca zaparkował pospiesznie i, tak jak poprzednio, pomógł pasażerowi wysiąść. Tym razem jednak, dobrze znałem powód tych grzeczności. Stałem na tyle blisko, że usłyszałem jak szofer pyta chłopaka, czy pomóc mu trafić do klasy. Ten jednak zaprzeczył, gwałtownym gestem dłoni.

- Sam sobie poradzę – stwierdził tonem nie znoszącym sprzeciwu. Kierowca mruknął coś z niezadowoleniem, ale najwyraźniej wolał nie wchodzić chłopakowi w drogę, dlatego wycofał się pospiesznie. Taemin mocniej zacisnął dłoń wokół swojej laseczki i zaczął badać nią powierzchnię ziemi tuż przed nim, powoli postępując krok po kroku. Obserwowałem przez moment jak podnosi wyżej nogę, wyczuwając krawężnik, albo jak stara się nie deptać po trawie i iść chodnikiem. Nie powiem, żeby był w tym bardzo wprawny. Widywałem na ulicach niewidomych, którzy znacznie pewniej poruszali się o samej lasce. Postanowiłem jednak zachować to spostrzeżenie dla siebie, i podszedłem do Taemina cicho, łapiąc go niespodziewanie pod ramię.

- Najpierw złościsz się, że przeze mnie nie zdążysz na wykłady, a teraz sam przyjeżdżasz spóźniony? – zapytałem lekkim tonem. Chłopak cały zesztywniał. Po jego minie nie mogłem jednak dostrzec, czy jest na mnie zły, czy wręcz przeciwnie, mile zaskoczony. Szybko jednak się opanował a jego usta wykrzywił grymas niezadowolenia.

- Mówiłem ci już, że jesteś zboczeńcem? – warknął wrogo. – Kto to widział tak z zaskoczenia obłapiać bezbronne stworzenie!

- Bezbronne stworzenie? Ty? Chyba sobie ze mnie kpisz! Prędzej przyłożyłbyś mi tą laską, niż dał sobie zrobić krzywdę – odparłem z rozbawieniem, starając się zarazić Taemina choćby odrobiną mojego dobrego humoru. On jednak nie dał się na to nabrać, przybierając nadąsaną minę. – …ale nie zostałem przez ciebie zaatakowany, uznam to więc za przyzwolenie – dodałem, ciągnąc chłopaka w stronę szkoły. Usłyszałem prychnięcie.

- „Uznam to więc za przyzwolenie” pff! Tylko sobie nie wyobrażaj nie wiadomo czego! Dalej nie jestem pewien czy zamierzam z tobą współpracować – oznajmił, najwyraźniej pragnąc mi przypomnieć jak skończyła się nasza wczorajsza rozmowa.

- Ale ja zamierzam – odparłem swobodnie, zerkając na Taemina z ukosa. Choć byłem świadom, że chłopak mnie nie widzi, to wciąż nie potrafiłem otwarcie mu się przyglądać. Mimo to mój wzrok nieustannie samodzielnie i bez udziału woli biegł ku jego delikatnym rysom. Nie wiem, czy to zjawiskowa uroda Taemina, czy jego niesamowite oczy, czy może zwykła ciekawość wobec jego odmienności były powodem moich zapędów, ale miałem potrzebę ciągłego obserwowania kolegi. Po moim stwierdzeniu zapanowała niezręczna cisza, postanowiłem więc jakoś rozładować napięcie, wywołane moją wypowiedzią, która zabrzmiała może trochę za bardzo jak deklaracja. – Twój hyung wybrał mnie na opiekuna, a ja nie zamierzam się sprzeciwiać wariatowi – oznajmiłem, starając się brzmieć, jakbym żartował. - Dlatego teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.

Taemin wyglądał jakby starał się sformułować jakąś odpychającą odpowiedź, która zniechęci mnie do dalszych prób zacieśniania więzów. Po chwili jednak tylko wydął bezradnie dolną wargę. Był to najsłodszy widok jaki w życiu widziałem i to nieco zbiło mnie z tropu.

„Hej, Minho, urocze są małe dziewczynki, duże dziewczynki, pieski, kotki i cała reszta sklepu zoologicznego, ale jaranie się miną jakiegoś faceta, to już jest poważne odchylenie...”  - odezwał się ponownie głos mojego rozsądku. Pospiesznie odwróciłem wzrok od Taemina i potarłem skroń, przeczuwając nadchodzący ból głowy.

~*~

- Przestań – powiedział Taemin ostrym tonem. Spojrzałem na niego zdezorientowany, i dopiero po chwili zorientowałem się o czym mówi. Przestałem stukać ołówkiem w blat stołu.

- Przeszkadza ci to? Przecież to ledwo słyszalne.

- Pff, może dla ciebie. Jestem ślepy, ale nie głuchy – odparł z wyższością. – Prawdę mówiąc, słyszę dużo więcej niż ty.

- Doprawdy? – mruknąłem i zacząłem skubać brzeg krzesła.

- PRZESTAŃ WRESZCIE HAŁASOWAĆ, JAKI MASZ PROBLEM?! – wkurzył się Taemin.

- Żaden, po prostu chciałem cię sprawdzić – odpowiedziałem, chichocząc. Chłopak zrobił obrażoną minę i skrzyżował ręce na piersi.

- Chwalisz się doskonałym słuchem, a nawet mi jeszcze nie zaprezentowałeś swoich umiejętności – oznajmiłem, spoglądając na leżący obok niego futerał.

- Nie gram dla byle kogo – odparł dobitnie, a ja ledwo powstrzymałem się, żeby nie pacnąć go po głowie.

- Czyżby? – mruknąłem, przywołując w pamięci jego nocne występy, na których byłem nieproszonym gościem.

- Nie wiem, co knujesz i nic mnie to nie obchodzi.

- Jesteś pewien? Zatem powiedz mi, z kim robisz swój ambitny projekt? – zapytałem z przekorą. Zdążyłem dostrzec jak policzki Taemina pokrywają się rumieńcem, zanim spuścił głowę.

- Nie twój interes – odburknął niewyraźnie.

- Ej, ej, jeszcze moment i serio zapadniesz się pod ziemię – stwierdziłem dokuczliwie, na co Taemin natychmiast wyprostował plecy i uniósł głowę, próbując wyglądać pewnie i wyniośle jak zwykle.

- Doprawdy nie rozumiem, co cię to w ogóle obchodzi – odparł z godnością, ale już nieco mniej stanowczo.

- No weźźź, zróbmy to razem, Taeminnieee, proszę – błagałem, dając upust kryjącym się we mnie pokładom aegyo.

- JAK MNIE NAZWAŁEŚ?! Myślisz, że kim ja jestem, twoim psem?!

- Oj nie złość się tak, tylko się z tobą droczę. Przestanę, jeśli się zgodzisz robić ze mną ten projekt.

- Czemu ci tak na tym zależy? Coś się zmieniło od wczoraj? – spytał, a ja wspomniałem jego zapłakaną twarz, jego samotną sylwetkę niknącą w cieniach pokoju. Owszem, zmieniło się. Doszedłem do wniosku, że się do niego zbliżę, spróbuję być mu przyjacielem. Ale przecież mu tego nie powiem…

- Słyszałem, że jesteś naprawdę wybitnym muzykiem, dlatego postanowiłem dać ci szansę pracy ze mną – odparłem zmyślony naprędce powód.

- Słyszałeś? Od kogo? – na jego twarzy malowało się szczere zdziwienie, co nieco zbiło mnie z tropu. To, co mnie wydawało się oczywiste, za sprawą nocnych koncertów, których byłem świadkiem, najwyraźniej nie było znanym faktem dla ogółu.

- No… ludzie gadają… w tej szkole niczego nie ukryjesz – odparłem konspiracyjnym tonem. Taemin wzdrygnął się nieznacznie na tę uwagę, ale zaraz przybrał hardą minę.

- Owszem, moje umiejętności są wybitne, ale kto powiedział, że JA chcę twojej pomocy? – zapytał, a kiedy milczałem westchnął cierpiętniczo. – Czy ty w ogóle wiesz o jakim projekcie rozmawiamy?

Poczułem triumf, słysząc to pytanie, bo najwyraźniej Taemin darował sobie zgrywanie niedostępnego. Nie odpowiedziałem jednak, nie chcąc się pogrążać.

- Correspondance des arts – oznajmił w końcu, a ja zrobiłem wielkie oczy.

- Co ty robisz?! Przeklinasz mnie w innym języku?

- Nie udawaj głupszego, niż w rzeczywistości jesteś – odparł złośliwie. – Czego was uczą w tych szkołach? – mruknął do siebie retorycznie.

- Nas? A ty to niby co? Nauczanie prywatne? – zapytałem, i dopiero widząc jego minę uświadomiłem sobie, że trafiłem w dziesiątkę. Chłopak zmieszał się nieco i odchrząknął.

- A nawet jeśli to co? – odparł w akcie samoobrony.

- Nic – powiedziałem tępo, zastanawiając się jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. – To co z tym korr.. korrą..um..? – zająknąłem się, a chłopak zachichotał. Powinno mnie to pewnie zirytować, bo jawnie nabijał się z moich marnych zdolności językowych, ale zamiast tego poczułem dziwne ciepło w środku, na ten rzadki widok śmiejącego się Taemina.

- Correspondance des arts – powtórzył powoli i wyraźnie, z nieskrywaną dumą w głosie. – Z francuskiego „wspólnota sztuk” – objaśnił, uśmiechając się delikatnie. – To piękna idea, jednocząca różne dziedziny sztuki. Już w antyku ludzie starali się łączyć słowo z obrazem lub z muzyką. Jednak prawdziwy rozkwit wspólnota sztuk przeżyła w okresie baroku, a następnie w romantyzmie. Niektórzy artyści uznali sztukę za jedność, mimo odmienności tworzywa, z którego powstaje. Takie myślenie doprowadziło do powstania opery czy dramatu, dzieł łączących w sobie wiele elementów sztuki. – wytłumaczył tak płynnie, jakby było to coś całkiem oczywistego. Po raz kolejny zadziwił mnie swoją rozległą wiedzą. Powinienem bardziej przyłożyć się do nauki…

- Czyli mamy stworzyć operę? – zapytałem niezbyt błyskotliwie.

- Nie bądź głupi! Chodzi o to, żeby w jakiś sposób zjednoczyć naszą twórczość. Muzykę i malarstwo.

Wciągnąłem głośno powietrze, uświadamiając sobie coś bardzo ważnego.

- Czyli na przykład... ty będziesz grał, a ja namaluję to, co słyszę? – upewniłem się.

- Tak, dokładnie tak.

Przed oczami stanęły mi wszystkie obrazy ukryte w zaciszu mojego mieszkania. Obrazy, dla których natchnieniem była muzyka Taemina.

- Wow – wydusiłem z siebie, pod wpływem tego zbiegu okoliczności.

- Daj spokój, to nie będzie takie trudne – stwierdził Taemin łagodnym tonem, najwyraźniej źle interpretując moją reakcję. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie powinienem mu powiedzieć o tym wszystkim, co kłębiło mi się w głowie. O tym, że znam Taemina i jego muzykę dużo lepiej i dłużej , niż mógłby się spodziewać. Szybko jednak odrzuciłem tę niedorzeczną myśl. Po co psuć nasze relacje, które, zdawałoby się, wreszcie zaczynały się polepszać?

- Skoro tak mówisz, to ci zaufam. Spróbujemy? – zapytałem, z nadzieją, że wreszcie się przełamie i coś mi zagra. Taemin zrobił przerażoną minę.

- Teraz? Tak bez przygotowania? – W jego, przeważnie opanowanym, głosie usłyszałem nutkę paniki i to mnie rozbawiło.

- A co? Wstydzisz się? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, a Taemin spłonął rumieńcem, znów starając się ukryć za kurtyną długich włosów.

- Chyba do reszty odebrało ci rozum. Niby czego miałbym się wstydzić? – Jego głos był stłumiony, bo siedział z pochyloną głową.

- Mieć tremę to rzecz ludzka – odparłem, starając się załagodzić jego zmieszanie.

- Jestem tego świadom. Ale tremę odczuwam tylko przed godnym tego odbiorcą – odpowiedział z właściwą sobie wyższością w głosie. Milczałem przez chwilę, niepewny czy dalsze naciskanie nadmiernie go nie zdenerwuje. Nie spodziewałem się, że tak bardzo się zmiesza na moją propozycję. Był naprawdę świetnym skrzypkiem, dlatego nie mogłem pojąć skąd w nim ten brak pewności, co do swoich umiejętności.

- Nie ma mowy, żebym grał w tak pospolitym miejscu – stwierdził w końcu, a ja rozejrzałem się po pustym dziedzińcu, zaskoczony tą naciąganą wymówką. – Dzisiaj o wpół do szóstej przy bramie głównej do parku. Będę czekał – oznajmił twardo, po czym wstał i, za pomocą swojej laski, skierował się w stronę parkingu. Patrzyłem jak się oddala, zanim nie zniknął za bramą. Na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech triumfu.

~*~

Już z daleka dostrzegłem drobną postać siedzącą na parkowej ławeczce. Wokół panowała cisza i spokój, a dźwięki miasta były stłumione i zdawały się stanowić część innego świata. Alejki i chodniki tonęły w szarości kończącego się dnia, zlewały się z bezbarwnym jesiennym niebem. Miejsce, które Taemin wybrał na spotkanie było niezwykle puste i smutne o tej porze. Po alejkach nie spacerowały matki z dziećmi a na trawie nie wylegiwały się pary zakochanych, jak to bywało za dnia. Teraz wszystko zdawało się wisieć na granicy między jasnością a ciemnością. Choć nie zapalono jeszcze lamp, to pod drzewami i krzewami już zbierały się cienie, gęstniejące z każdą minutą. W tym mrocznym krajobrazie, na skraju drewnianej ławeczki, ustawionej pod potężnym, chylącym się ze starości, drzewem, siedziała samotna postać. Ubrana w ciemny płaszcz, wyglądała jakby usiłowała stać się jednością z otaczającymi ją cieniami. Daremnie. Blada skóra twarzy odcinała się od królującego wokół mroku. Postać zdawała się nasłuchiwać dźwięków nocy, chłonąć je całą sobą.

Przysiadłem na skraju ławeczki, na co Taemin zesztywniał, jak to miał w zwyczaju, ile razy ktoś niespodzianie się do niego zbliżał.

- To ty? – zadał niepewne pytanie w pustkę. – Minho, to ty?

- Dziwne miejsce sobie wybrałeś na to granie – odparłem, a on wyraźnie się rozluźnił na dźwięk znajomego głosu.

- Zwariowałeś? Nie będę tu grał. Widzisz, żebym miał ze sobą skrzypce? – odparł, a ja zdałem sobie sprawę, że faktycznie przyszedł z pustymi rękami.

- W takim razie gdzie…

- Chodź – uciął, po czym wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Spojrzałem przez chwilę tępo na skierowaną ku mnie dłoń. Nie tak to przeważnie wyglądało. Wahałem się przez moment, nawet nie rozumiejąc o co mi dokładnie chodzi. W końcu ująłem wyciągniętą rękę i dałem się Taeminowi poprowadzić, w jemu tylko znanym kierunku. Było mi dziwnie, a dotyk skóry kolegi wywoływał niecodzienne skrępowanie. „Ogarnij się człowieku, przecież to nic wielkiego. Trzymacie się za ręce, bo tak jest wygodniej, niż iść pod ramię” – tłumaczyłem samemu sobie. Tak, właśnie. Tak jest wygodniej. Zacisnąłem palce mocniej, wokół jego delikatnej dłoni. Taemin nie zareagował. Szedł pewnym krokiem, jakby był świetnie obeznany z drogą, którą mnie prowadził. Ze zdziwieniem zorientowałem się, że idziemy w dobrze znanym mi kierunku.

- Idziemy do twojego domu? – zapytałem, a on przystanął nagle.

- Skąd wiesz gdzie mieszkam? – W jego głosie dało się słyszeć ostrzegawczy ton. Skarciłem się w duchu za moją nieuwagę.

- Um… nie wiem – wybąkałem. – Po prostu się domyśliłem.

Taemin nie wyglądał na przekonanego, ale ruszył w dalszą drogę, prowadząc mnie w milczeniu. Wkrótce moim oczom ukazała się dobrze znana kamienica, sąsiadująca z tą, w której mieszkałem. Kiedy wkroczyliśmy na ciemną klatkę schodową, to ja wyszedłem na prowadzenie, pomagając Taeminowi pokonać niezliczoną ilość stopni. Przyjmował moją pomoc bez słowa, z nieodgadnioną miną na twarzy.

Wreszcie dotarliśmy na miejsce i poczułem się dziwnie, przekraczając próg pokoju, w którym w przeszłości tyle razy bywałem na odległość. Był dokładnie taki, jakim go zapamiętałem, z tą różnicą, że teraz mogłem dostrzec również schludnie zaścielone łóżko i półkę zapełnioną książkami. Ze zdziwieniem zorientowałem się, że bynajmniej nie są to książki zapisane alfabetem dla niewidomych.

- Jonghyun hyung czasem mi je czyta – odpowiedział Taemin na pytanie, które pojawiło się w mojej głowie. Jego świetny słuch to chyba faktycznie nie przechwałki, bo zorientował się, że przeglądam jego książki zapewne usłyszawszy szum przewracanych stron. Rozejrzałem się po tym minimalistycznie urządzonym wnętrzu, w którym nie było na czym zawiesić wzroku. Moją uwagę przykuł przedmiot, który już wcześniej mnie zaintrygował.

- Lustro? – zapytałem łagodnie, nie chcąc urazić Taemina. Ten jednak uśmiechnął się krzywo i podszedł do wspomnianego przedmiotu. Zaczął wodzić opuszkami palców po jego pięknej, rzeźbionej ramie, a następnie przejechał dłonią po szkle.

- Lubię jego powierzchnię – stwierdził w zamyśleniu. – Czasem go dotykam i zastanawiam się, jakby to było, gdybym mógł zobaczyć swoje odbicie, gdybym mógł wiedzieć jak wyglądam…

- Ładnie – powiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Taemin uniósł brwi, ale nie skomentował, dalej badając palcami strukturę lustra.

- Hyung mówi, że jestem słodki – oznajmił po chwili nieco oskarżycielskim tonem, marszcząc przy tym brwi. – Ale nie mogę pojąć, co ma na myśli. Słodka jest czekolada i sok malinowy, ale ja?

Wyglądał niemożliwie słodko, z tym wyrazem konsternacji na twarzy, postanowiłem jednak zachować to dla siebie. Bardzo nie podobał mi się temat, na który zeszła nasza rozmowa. Czułem nieustanny, irracjonalny niepokój, ile raz zaczynałem roztrząsać kwestię wyglądu Taemina. Dziwnie się czułem, myśląc o jego długich rzęsach i miękkich włosach. O delikatnych rysach, o wszystkich światłach i cieniach grających na jego pięknej twarzy. Nigdy wcześniej niczyja uroda nie fascynowała mnie tak, jak uroda Taemina, i prawdopodobnie to było powodem mojego niepokoju.

Nie uzyskawszy odpowiedzi na swoje rozterki, Taemin najwyraźniej postanowił porzucić ten temat, i skierował się ku stojącym w kącie skrzypcom. Na jego twarzy znów zagrała tęsknota przemieszana z czułością. Z niebywałą troską ujął instrument w dłonie i ułożył go pod brodą. Wciągnąłem powietrze, zastanawiając się jaki czeka mnie dziś repertuar. Kiedy place Taemina zacisnęły się wokół smyczka, jak nigdy wcześniej poczułem się intruzem na tym spotkaniu chłopca z jego ukochanym instrumentem, najdroższym przyjacielem. Choć tym razem byłem zaproszony na koncert, to towarzyszyło mi poczucie winy, że psuję tę niezwykłą artystyczną aurę pokoju Taemina, burzę harmonię, którą sam tak sobie ceniłem, obserwując występy sąsiada na dystans.


W moje pogmatwane rozmyślania wdarła się zawiła, dynamiczna melodia, którą muzyk dawał popis swoich umiejętności. Dźwięki wznosiły się i opadały, a wraz z nimi ciało skrzypka, który grał całym sobą. Sięgnąłem do torby po blok rysunkowy, który zawsze na wszelki wypadek nosiłem ze sobą. Zamierzałem przystąpić do rysowania, jak to miałem w zwyczaju, ale mój ołówek zawisł bezradnie nad pustą kartką papieru. Uświadomiłem sobie, że po raz pierwszy nie wiem, co powinienem narysować. To znaczy… ja dokładnie wiedziałem, co CHCĘ narysować, ale było to na tyle niedorzeczne, że po prostu trwałem w bez ruchu, marszcząc brwi. Otóż, chciałem narysować Taemina. Nic więcej nie przychodziło mi do głowy, słuchając tej otaczającej mnie muzyki, granej specjalnie dla mnie. Nawet zamknąwszy oczy, widziałem jedynie mojego nocnego grajka. Mgliste oczy, delikatna skóra, pełne usta, oto obrazy, które chciałem przenieść na kartkę. Przestałem dostrzegać w muzyce Taemina cokolwiek innego, poza nim samym. To była nowość, i zostałem nieco zbity z tropu. Moja ręka sama jednak powędrowała ku kartce, tworząc delikatne kontury, zarys postaci. Linie spadające spod ołówka płynnie łączyły się w kolejne szczegóły…

Nie. Przerwałem w pół kreski. Miałem wyrzuty sumienia, że rysuję Taemina bez jego pozwolenia. Poczułem się jak złodziej, kradnąc jego piękno i zamykając je w swoim rysunku. Odłożyłem kartkę i ołówek, nie chcąc, żeby mnie dalej kusiły. Ostatnie tony wybrzmiały perfekcyjnie i skrzypek odstawił instrument na miejsce.

- I jak? – zapytał, najwyraźniej szczerze ciekaw odpowiedzi.

- Świetnie. Uznaję cię za godnego współpracy ze mną – odparłem żartobliwie.

- Pff, jakbym potrzebował twojego uznania – odpowiedział, ale wyraźnie rozluźnił się na ten komplement. – Udało ci się coś namalować? – zapytał z żywym zainteresowaniem. Spojrzałem bezradnie na mój niedokończony szkic i zawahałem się, niepewny co robić.

- Może jednak zastanowimy się nad tą operą? – zagadałem lekkim tonem, starając się żartami wyminąć niewygodny temat. – Umiesz śpiewać?

Taemin zarumienił się na to pytanie. Nie spodziewałem się takiej reakcji z jego strony. Najwyraźniej trafiłem w kolejny czuły punkt.

- Wiesz, że zrobiłeś się czerwony jak pomidor? – podsunąłem ostrożnie, dość nieudolnie starając się rozładować atmosferę. Chłopak z oburzeniem wyrzucił ręce w powietrze.

- Jak pomidor, też mi coś! Nie cierpię tego porównania, jest takie prostackie – oznajmił z godnością, jednocześnie próbując skierować rozmowę na inny tor. Widząc to, postanowiłem nie drążyć tamtego nieszczęsnego tematu, zwłaszcza, że zainteresowała mnie jego, wypowiedziana w złości, uwaga.

- Prostackie? Do czego więc wolałbyś być porównany?

- Ohh, jest tyle czerwonych rzeczy. Mówią, że krew jest czerwona, czerwień stanowi więc część człowieka. A wy wolicie porównywać się do pomidorów! – bulwersował się, a ja patrzyłem na to z niemym rozbawieniem.

- Ale to, że się rumienisz, jest właśnie efektem dużej ilości krwi napływającej do policzków. Nie uważasz więc, że porównanie „czerwony jak krew” straciłoby swój metaforyczny wymiar?

- No proszę, czyżbyś jednak uczęszczał na lekcje biologii? – odparł złośliwie, próbując pokryć w ten sposób swój błąd. – Złość też jest czerwona – dodał po chwili obrażonym tonem.

- Czemu cały czas rzucasz takimi przykrymi skojarzeniami?

Na to pytanie Taemin zmarszczył brwi, jakby wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego, co właśnie mu wytknąłem. Na jego twarzy malowało się skupienie, kiedy starał się wymyślić jakiś przykład, który byłby odmienny od poprzednich.

- Jonghyun hyung mówi, że miłość jest czerwona – stwierdził w końcu, z powagą na twarzy. Poczułem się nieswojo, słysząc te słowa. Nie wiem nawet czemu, po prostu słowo „miłość” zdawało się brzmieć dziwnie i obco, zarówno w moich, jak i w jego uszach. – Ale nie wiem, czy ma słuszność. Nigdy nie czułem miłości – dodał obojętnym tonem, a ja aż się zapowietrzyłem.

- Jak to nigdy? A rodzina? – dopytywałem, może zbyt wścibski, ale nie mogłem się powstrzymać. Taemin z resztą nie wyglądał na urażonego.

- Nie dogaduję się za dobrze z moją matką – odpowiedział, spuszczając głowę.

- Ale to nie przeczy waszej relacji matka-syn, która przeważnie opiera się na miłości i trosce – podpowiedziałem ostrożnie. Usta Taemina wykrzywił dziwny grymas.

- Ona mnie nie kocha. W jej oczach jestem tylko lalką, którą może się chwalić przed znajomymi – oznajmił gorzkim tonem. Poczułem zalewającą mnie jak morze falę współczucia do tego samotnego chłopca i, zanim zorientowałem się co robię, objąłem go ramieniem, chcąc dodać otuchy. Poczułem jak jego mięśnie tężeją i, zrozumiawszy swój błąd, zamierzałem się odsunąć, ale po chwili Taemin rozluźnił się nieco.

- Nie musisz mnie pocieszać. Ja nie potrzebuję jej, a ona mnie. Tak jest dobrze – oznajmił hardo.

- A dziewczyna? – podsunąłem z figlarnym uśmiechem. – Nie mów, że nigdy się w żadnej nie zakochałeś!

Taemin wyprostował się dumnie.

- Nie zawracam sobie głowy takimi szczeniackimi amorami – oznajmił oschłym tonem, siedząc sztywno.

- Naprawdę nigdy nie miałeś dziewczyny? – zapytałem w szoku, jednocześnie przywołując w pamięci wszystkie moje nastoletnie zauroczenia, związki, które przeważnie kończyły się po paru tygodniach. Czy nazwałbym którąś z tych relacji miłością? Z pewnością nie, ale postanowiłem zgrywać bardziej doświadczonego w tych sprawach, niż mój młodszy kolega.

- Czemu się tak dziwisz? Nigdy żadnej nie znałem… - odparł z wahaniem, jakby w obawie, że zacznę się z niego nabijać. Wytrzeszczyłem oczy na to wyznanie. Można być outsiderem, ale żeby aż tak? Nie byłem sobie w stanie tego wyobrazić.

- Um... no bo… hm… jesteś całkiem ładnym chłopcem – wydukałem wreszcie. – Myślałem, że nie możesz opędzić się od dziewcząt.

- Ładny, ładny, znów mnie tak nazywasz! Ładna może być dziewczynka, albo obrazek – stwierdził, na powrót zirytowany. – Mężczyzna powinien być przystojny. Czy ja jestem przystojny? – zapytał ze szczerym zaciekawieniem. Coś przewróciło mi się w żołądku na to niecodzienne pytanie. Mając pretekst, by ponownie nacieszyć się jego urodą, moje oczy same powędrowały ku płynnej linii szczęki, ku smukłej, łabędziej szyi, zatrzymując się na wyraźnie zarysowanych obojczykach. W myślach opieprzyłem samego siebie za tę nieprzyzwoitą obserwację i wróciłem spojrzeniem ku twarzy Taemina. Delikatne rysy chłopaka były jakby wyrzeźbione z porcelany. „W jej oczach jestem tylko lalką, którą może się chwalić przed znajomymi.” – rozbrzmiały mi znów w głowie słowa Taemina. Naprawdę wyglądał jak porcelanowa kukiełka, jakie czasem widuje się na wystawach sklepów ze starociami. Brakowało mu tylko wiktoriańskiej sukni i…

Zamrugałem gwałtownie i odwróciłem wzrok, przerażony własnym tokiem rozumowania. Taemin wydął wargę, niezadowolony z mojego milczenia. Nagle jego twarz rozjaśniła się, jakby wpadł na jakiś pomysł.

- A ty, Minho? Jesteś przystojny? – zapytał przekornie.

- Um… - zająknąłem się, zaskoczony. Taemin uśmiechnął się dziwnie i, zanim zdążyłem zareagować, przysunął się do mnie, wyciągając ręce do przodu.

- Pozwól, że sam ocenię – oznajmił twardo.

Najpierw natrafiając rękami na moją klatkę piersiową, zaczął wodzić po niej dłońmi. Zarumienił się, wyczuwając twarde mięśnie brzucha, i, nieco zawstydzony, powędrował rękami w górę, szukając twarzy. Dotyk Taemina wywoływał dziwny wpływ na moje ciało. Raz po raz przechodziły mnie niepokojące dreszcze, a kiedy jego opuszki zetknęły się ze skórą mojej szyi, zrobiło mi się niespodziewanie gorąco. Zimne palce chłopaka, parzyły moje receptory. „Minho, ogarnij się.” – myślałem w kółko, kiedy ciekawskie dłonie badały strukturę mojej twarzy. Dotyk Taemina był delikatny, jak skrzydła motyla, a mimo to wywierał piorunujące wrażenie na moim organizmie.

- Masz naprawdę duże oczy – stwierdził zamyślony, w skupieniu wodząc palcami po moich przymkniętych powiekach. – Już rozumiem, czemu hyung nazywa cię Żabolem.

Nie zwróciłem nawet uwagi na to przezwisko, które tak mnie irytowało, bez reszty pochłonięty przez wewnętrzną burzę, która się przeze mnie przetaczała. Serce waliło mi jak oszalałe, czułem się chory, rozpalony od gorączki. Milczałem, nie mając pojęcia, co mógłbym powiedzieć, nie będąc też pewnym, czy mój głos mnie nie zawiedzie. Palce Taemina powędrowały po moich policzkach w dół, trafiając na usta. Cały stężałem, nie śmiąc się poruszyć. Taemin speszył się i oderwał dłonie od mojej twarzy, odsuwając się, z powrotem zwiększając dystans.

- Już późno – stwierdził, choć nie mógł tego wiedzieć, nie widząc zegara wiszącego na ścianie. Zrozumiałem jednak aluzję i zacząłem zbierać się do wyjścia. Pakując swoje rzeczy dostrzegłem, że ręce trzęsą mi się nieznacznie. „Chyba naprawdę się rozchoruję” – przeszło mi przez myśl, kiedy opuszczałem mieszkanie sąsiada. Taemin jeszcze długo stał w progu, wsłuchując się w odległe echo moich kroków.

~*~

*dreszcz*dreszcz* ...dodaję kolejny rozdział z drżącym sercem. Pierwsze dwa zostały tak ciepło przyjęte, dlatego z każdym następnym coraz bardziej niepokoję się, że Was rozczaruję ;-; wybaczcie moją gadaninę >.< musiałam się wyżalić. Minhoł to taki masochista x) empatiaaa~~

11 komentarzy:

  1. Jak możesz myśleć, że nas rozczrujesz? Przecież to co co piszesz jest piękne, ma w sobie sens i głębię. Cudowne opisy, a to badanie Minho przez Taemina <33 Kocham to czytać <3 Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy <33 Weny życzę kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. OMONAAAAAAA
    Zabijasz mnie ;;;;;;;;; To jest PRZEWSPANIAŁE, no i to jak szybko dodajesz rozdziały, człowieku, kocham Cię ;;;;;;;;;;;;;;;;
    Wow. To jest... wow.
    Czy mi się wydaje, czy Taemin zaczyna się otwierać? I to w jego domu *____* To było tak przepięknie opisane, że zdycham ;xxxx
    I muzyka! Dzięki temu mogłam się jeszcze bardziej wczuć, rany, to opowiadanie to coś niesamowitego, dawno nie czytałam czegoś co by miało taką atmosferę!
    I ja mam nadzieję że nie naczekam się za długo na następny rozdział, bo chcę teraz, zaraz, natychmiast ;;;;;;;;;;
    Hwaiting, weny etc. ;xxxxx
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, tyle ekspresji w Twoim komentarzu *rozpływa się ze szczęścia* nasz oziębły lodowy książę zaczyna topnieć z powodu Minhołka >.< Muzyka jest bardzo ważna dla tego opowiadania, dlatego czułam się w obowiązku zamieścić wspominane utwory ;3 Bardzo starałam się tak kreować rzeczywistość, żeby jakoś oddać ten szczególny klimat, który jawił mi się w głowie. Jestem taka szczęśliwa, że Ci się podoba <3

      Usuń
  3. Matko kochana, skarbie jak fantastyczny rozdział Ci wyszedł. Ten opis, gdy Taemin "oglądał: twarz Minho była urocza. Już coś między nimi dzieje *,* bardzo się cieszę i na litość boską dodaj coś szybko, bo się od Ciebie uzależniłam !!
    Syśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 dzieje się, dzieje, aczkolwiek będzie trzeba czasu, żeby zrozumieli co się dzieje >.< Jejku, "bo się od Ciebie uzależniłam", kyaaa~~ x) <3

      Usuń
  4. Nie masz się czym przejmować :)
    Porusza mnie ta historia z każdym rozdziałem coraz bardziej.
    Uwielbiam, jak świat jest taki realistyczny, nie przesłodzony :)
    Dużo weny i czasu! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zdążyłam skomentować 2 rozdziału a tu już kolejny... ehh >< Powinnam częściej bywać na komputerze...
    Rozczarujesz nas?! Nie żartuj sobie. Umiesz pisać, przyjemnie się czyta i nie tylko nam musi się to podobać, ale i Tobie. Więc już nie histeryzuj, bo osiwiejesz Unni ^ ^
    Tyle uczuć, które czuje Minho, i Taemin pewnie też... Aż nie mogę się doczekać, kiedy bardziej to rozwiniesz. Omnomnom *^*
    Rozdział świetny. Powiem Ci szczerze, że co kolejny to lepszy, więc nie zaprzątaj sobie myśli, że się nam nie spodoba :3
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Unnie już osiwiała >.< dziękuję za ten pokrzepiający komentarz ~~<3

      Usuń
  6. Czuję się spóźniona ;.; kajam się, ale wiesz jak było :/ Co do rozdziału- rozkminy Minho są piękne, zawsze. Cieszę się, że Żabolek przedostaje się przez te skorupę naszego Taemina. Chowanie się w sobie nigdy nie jest dobre. I sądzę, że wszyscy zgadzamy się z Minho, że Taemin jest śliczny. I uroczy. I jednak hardy, ale ja luuubię go takiego <3 Odmiana jest zawsze mile widziana. Ciekawa byłam tej sceny oglądania Minho, to rzecz nieunikniona, i jestem zadowolona :3 Czekam na kolejny rozdział, bo oczywiście mi go nie dasz zobaczyć wcześniej, ty zła >.< A tymczasem idę wklepywać swoje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Asdfghkkjhgfdafhjgds, ok?
    Przez cały pieprzony rozdział chciało mi się piszczeć jak totalny fangirl *zresztą jak zawsze*
    Pięknie, cudownie, słodko i mam ochotę na więcej! A to coś znaczy!
    Minho mnie tutaj okropnie rozczula i mam ochotę kopnąć go w dupę. JEDNOCZEŚNIE.
    Taeminnie w końcu robi się taeminowaty, a to macanie Żabola, wciąż mnie rozmiękcza do bólu~~
    I co ja mam począć?
    Jedyne co mogę to przeprosić i Ciebie, i siebie za to, że tak późno zaczęłam to czytać...
    Eh... głupia ja!
    Chu~ ♥ /Kummie

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams