Spotkało mnie niemałe zaskoczenie, kiedy w sobotni wieczór dostałem SMS-a.
„Niedziela, 17.30, pod moim domem. Nie ubieraj się jak wieśniak. Taemin” – głosiła wiadomość. Przez chwilę wpatrywałem się tępo w mój telefon komórkowy. Byłem tak zdziwiony tym SMS-em, że postanowiłem zignorować wybryki mojego niepokojąco szybko bijącego serca, które ostatnimi czasy zwykło dziwnie się zachowywać. Lakoniczna treść niezwykle mnie zaintrygowała, nie wspominając już o takich kwestiach jak: „skąd ten dzieciak ma mój numer?” albo „w jaki sposób udało mu się napisać wiadomość tekstową?”.
- O co może mu chodzić? – powiedziałem na głos. W pierwszej chwili doszedłem do wniosku, że Taemin chce wreszcie na poważnie zająć się projektem. Jednakowoż, wzmianka o ubiorze nieco zbiła mnie z tropu. – Przecież nie ubieram się jak wieśniak… - usprawiedliwiłem się sam przed sobą, jednocześnie z powątpiewaniem spoglądając na swoje wytarte dżinsy i wygniecioną koszulkę. – Nie będę się wydurniał, tylko dlatego, że jakiś dzieciak tego chce – stwierdziłem w końcu, ale po chwili, przecząc samemu sobie, skierowałem swoje kroki ku szafie. – Nie jak wieśniak, nie jak wieśniak… - mamrotałem, przekopując się przez sterty ubrań, upchanych w nieładzie. Z bezradnością bliską rozpaczy zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam żadnych eleganckich strojów, bo na co dzień były mi zwyczajnie niepotrzebne, a wszelkie imprezy kulturalne omijałem szerokim łukiem. W ostatecznym akcie rezygnacji wyciągnąłem z szafy jakąś, niekoniecznie wypraną, parę bokserek. Wtem moim oczom niespodzianie ukazała się ciemna szmata, zwinięta w kącie. Sięgnąłem po nią, z zaskoczeniem uświadamiając sobie, że to marynarka. – Skąd ja to w ogóle wziąłem? – w zamyśleniu podrapałem się w głowę, ale po chwili uśmiechnąłem się zadowolony ze znaleziska, darując sobie dalsze rozważania na temat jego pochodzenia.
- Nie ubieram się jak wieśniak – oznajmiłem przekonującym tonem, po czym ruszyłem w głąb mieszkania, na poszukiwania żelazka.
~*~
Taemin już na mnie czekał, wsparty na swojej laseczce, z oczami utkwionymi gdzieś w przestrzeń. Uliczna lampa oświetlała od góry jego włosy, wydobywając z nich nowe, miedziane rozbłyski, i jednocześnie kryjąc twarz chłopaka w cieniu. Znów był odziany w ciemny płaszcz, ale inny, bardziej elegancki, nawet dla mojego niewprawnego oka. Otuliłem się szczelniej kurtką, pod wpływem zimnego powiewu wiatru.
- Minho? – zapytał, słysząc moje kroki.
- Tak, to ja – odpowiedziałem, łapiąc go za rękę, zanim zdążyłem się rozmyślić. – Możesz mi wyjaśnić co to za farsa?
- Pff, czemu zawsze musisz na wstępie palnąć coś głupiego? – odparł zirytowany. – Doszedłem do wniosku, że muszę zadbać o edukację mojego niedouczonego partnera. Inaczej nie ma mowy o współpracy.
- Niedouczonego? – obruszyłem się, ale Taemin zignorował moją uwagę.
- Dlatego zabieram cię do opery – oznajmił dumnym tonem, po czym pociągnął mnie w stronę parkingu. Uniosłem brwi, zaskoczony takim obrotem spraw.
- Do opery? Dlatego kazałeś mi się ubrać jak pajac?
- Jak pajac, też mi coś! Odrobina kultury ci nie zaszkodzi – odparł oburzony, a po chwili zatrzymał się gwałtownie. – Co masz na sobie? – spytał podejrzliwym tonem. Zadrżałem, na to dziwne pytanie, które sprawiło, że poczułem się nieswojo.
- Ekhm… mam marynarkę… - odpowiedziałem cicho, zdecydowanie mniej pewnie, niż zamierzałem.
- Tylko? – brwi Taemina powędrowały w górę.
- Nie, oczywiście, że nie tylko! – zirytowałem się, a chłopak zachichotał.
- Nie waż się przynieść mi wstydu – dodał jeszcze, zanim zniknął w swoim samochodzie.
Jazda do filharmonii odbyła się w ciszy. Uporczywie wpatrywałem się w okno, za którym migały kolejne budynki i skrzyżowania. Byłem aż nazbyt świadom obecności Taemina, siedzącego tuż obok, i to niemożliwie mnie rozpraszało. Kiedy dotarliśmy na miejsce i zasiedliśmy w ekskluzywnej loży, sytuacja nie uległa poprawie. Było tylko gorzej. Zamiast podziwiać wytworne wnętrze, w którym w innych okolicznościach prawdopodobnie nigdy bym się nie znalazł, ja wolałem wpatrywać się w siedzącego obok mnie chłopca.
Taemin faktycznie wystroił się na nasze wieczorne spotkanie. Miał na sobie idealnie białą koszulę, oraz elegancką kamizelkę, ozdobioną złotymi guzikami, błyszczącymi w przyćmionym świetle pomieszczenia. Długie włosy związał w kucyka z tyłu głowy. Z ciasnego splotu umknął jednak jeden zbłąkany kosmyk, który teraz spływał tuż koło lewego ucha Taemina i irytował mnie przy tym niemiłosiernie. Miałem ogromną, nieodpartą ochotę poprawić ten niesforny pukiel włosów, założyć go za ucho chłopaka. Raz po raz zaciskałem dłoń na oparciu fotela, starając się zapanować nad tym niedorzecznym odruchem. Taemin, nieświadom mojej wewnętrznej walki, cały czas siedział w milczeniu, wsparłszy brodę na dłoni, zasłuchany w muzykę docierającą tu ze sceny. Zazdrościłem mu tego spokoju, który malował się na jego twarzy. Ja za nic nie mogłem się skupić, rozpraszany przez najmniejszą bzdurę, taką jak przekrzywiony kołnierzyk na karku Taemina, albo jego oparta na fotelu ręka, znajdująca się niebezpiecznie blisko mojej własnej. Krótko mówiąc: to był najgorszy koncert, jaki w życiu przeżyłem, choć nie zapamiętałem nawet najmniejszego fragmentu repertuaru.
- I jak się czujesz po zaczerpnięciu odrobiny prawdziwej sztuki? – zapytał Taemin już po występie, jednak z wciąż nieco nieobecnym wyrazem twarzy.
- Niesamowicie – odparłem lakonicznie, jednocześnie otwierając przed nim drzwi. Mroźny powiew wdarł się do pomieszczenia, rozwiewając Taeminowi włosy. Z nieba sypały się delikatne, białe okruszki. Pierwszy śnieg tej zimy. Mój towarzysz stanął pośrodku placu leżącego przed filharmonią i odchylił głowę do tyłu, dając płatkom śniegu roztopić się na jego twarzy. Patrzyłem zafascynowany, jak zaczyna obracać się w miejscu, z nieskrywaną przyjemnością witając się z zimą. W końcu przestał wirować i uśmiechnął się szeroko.
- Minho, Minho, czy ty lubisz zimę? – zapytał w pustkę, zgubiwszy kierunek, w którym powinien mówić. Zbliżyłem się do niego, podając rękę, żeby mógł poczuć moją obecność.
- Zima jest okropnie smutna – odpowiedziałem po chwili, jednocześnie starając się rozgrzać zmarzniętą dłoń swoim ciepłem. – I bezbarwna – dodałem nieco ciszej.
- Ja twierdzę inaczej. Dla mnie zima mieni się kolorami… – odparł entuzjastycznie, ale jego dalszą wypowiedź przerwało kichnięcie. Dopiero teraz dostrzegłem, że chłopak trzęsie się z zimna.
- Przeziębisz się, głuptasie – mruknąłem, ściągając swój ciepły szalik i owijając go wokół białej szyi Taemina. Chłopak wtulił twarz w miękką tkaninę z wdzięcznością. Spojrzałem na jego zimne jak lód, rozdygotane dłonie. – Czemu nie nosisz rękawiczek?
- Nie lubię – odparł z niezadowoleniem. – Wolę móc wszystko poczuć opuszkami palców, a rękawiczki mi to uniemożliwiają – wytłumaczył, a po chwili zrobił przerażoną minę. – Tylko nawet nie próbuj czegoś w stylu ogrzewania moich dłoni, poprzez chuchanie na nie! To obrzydliwe – oznajmił, a ja po raz kolejny poczułem, że ten dzieciak czyta mi w myślach. Zrezygnowany porzuciłem swój plan ocieplania dłoni Taemina.
W drodze powrotnej doceniłem ciepło i przytulność wnętrza luksusowego samochodu sąsiada. Cicha praca silnika i łagodne kołysanie wprawiły mnie w senny nastrój. Już po chwili poczułem, jak moje powieki robią się ciężkie, a migające za oknem światła miasta zaczęły zlewać się w jeden wielki barwny wir. Byłbym zasnął, gdyby nie nagłe pacnięcie, które poczułem na ramieniu. Odwróciłem głowę w tamtym kierunku i zorientowałem się, że nie ja jeden stoczyłem walkę ze snem. Z tym, że jako jedyny ją wygrałem. Głowa Taemina spoczywała na moim barku, kołysząc się lekko, wraz z mknącym szosą samochodem. Poczułem miękkie włosy, łaskoczące mnie w szyję. Zorientowałem się, że każdy mój oddech sprawia, że głowa chłopaka wędruje w górę lub w dół, wraz z moją klatką piersiową. Wciągnąłem powietrze w płuca. Zaprzestanie oddychania nagle wydało mi się najracjonalniejszym wyjściem z sytuacji. Nie mogło to jednak trwać długo, i już po chwili musiałem gwałtownie wypuścić powietrze. Nagły ruch nie zbudził jednak śpiącego na moim ramieniu chłopca. Spojrzałem na niego, niepewny jak się zachowywać. Moją uwagę znów przykuł niesforny kosmyk włosów, cały wieczór wymykający się spod kucyka. Tym razem jednak nie opierałem się dłużej i, nieco niezdarnym gestem, założyłem pasemko za ucho Taemina. Następnie odwróciłem wzrok od śpiącego, dając się ponieść mknącemu przez noc samochodowi.
~*~
- Ghhhhh… - zacharczałem, boleśnie uświadamiając sobie własny idiotyzm. Obudziłem się z palącym gardłem i pękającą głową. Wspomniałem wczorajsze próby ogrzania Taemina, i to jak oddałem mu swój szalik. – Sam jesteś głupi – wychrypiałem do siebie, ledwo poznając swój własny głos. Zwlokłem się z łóżka i na czworakach zacząłem szukać telefonu. Była za piętnaście ósma i Taemin z pewnością na mnie czekał pod bramą szkoły. Czułem się w obowiązku powiadomić go, że się dziś nie zjawię.
- Tu jesteś… - mruknąłem, znajdując komórkę porzuconą pod stołem na pastwę losu. Wyszukałem numer, z którego w sobotni wieczór dostałem SMS-a od Taemina i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Choć przeważnie zdecydowanie preferowałem wysyłanie wiadomości tekstowych, to wolałem nie przysparzać koledze dodatkowego kłopotu. Po dłużej chwili usłyszałem dźwięk odebranego połączenia.
- Um… Taemin? – zapytałem nieśmiało.
- Tak, słucham – usłyszałem znajomy głos w słuchawce, choć ton Taemina był ostrożny i zdystansowany.
- To ja, Minho – oznajmiłem, chcąc rozwiać wahanie kolegi. Usłyszałem pełne ulgi westchnięcie.
- Minho? Co ci się stało z głosem? – zapytał zaniepokojonym tonem, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się, słysząc ledwo maskowaną troskę w jego głosie.
- Nic, to tylko przeziębienie. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że nie będę w stanie cię dzisiaj prowadzić po szkole.
- Tylko przeziębienie?! Brzmisz jakbyś stał nad grobem! – bełkotał Taemin, najwyraźniej nadinterpretując to, co słyszał. Spojrzałem na słuchawkę, zaskoczony, jakby oczekując, że znajdę w ten sposób wyjaśnienie dziwnego zachowania kolegi. Można mu było przypisywać różne cechy, ale nadopiekuńczy Taemin? To chyba jakiś oksymoron… - Jeśli umrzesz, to cały mój wysiłek włożony w próby wyprowadzenia cię na ludzi, pójdzie na marne! – gorączkował się dalej, bez ładu i składu, najwyraźniej starając się jakoś usprawiedliwić swoją troskę o moje zdrowie.
- Ale… - zacząłem, nie było mi jednak dane dokończyć.
- Milcz, nic nie mów, bo do reszty stracisz głos. Nie ruszaj się z łóżka. Idę do ciebie – oznajmił tonem twardym jak stal.
- Ale… - tym razem moją wypowiedź przerwał dźwięk zakończonego połączenia. Jeszcze kilka razy wciskałem zieloną słuchawkę, ale Taemin najwyraźniej wyłączył telefon. Gapiłem się bezmyślnie na ekran komórki, znów szukając odpowiedzi tam, gdzie jej nie było. Rozejrzałem się bezradnie po moim zagraconym mieszkaniu, porównując je w myślach z domem Taemina, i aż wzdrygnąłem się na myśl, że mój wytworny sąsiad zawita w tym bałaganie. Przez chwilę zastanawiałem się, jakim cudem chłopak tu trafi, ale zaraz uświadomiłem sobie, że skoro był w stanie zdobyć mój numer telefonu, to z adresem też nie będzie miał problemu.
- Pieprzony wariat, pewnie grzebał mi w aktach – mruknąłem, mając na myśli Jonghyuna. Westchnąłem cierpiętniczo i zacząłem odsuwać z przejścia różnego rodzaju przedmioty, porozwalane na podłodze. Plusem było to, że Taemin i tak nie mógł dostrzec piętrzących się stert gratów, zaśmiecających półki i szafki. Uprzątnąwszy fragment podłogi doszedłem do wniosku, że należałoby wywietrzyć mieszkanie. Panujące w nim stęchłe powietrze, typowe dla siedziby samotnego chłopaka, nijak nie współgrało z pachnącym świeżością wnętrzem domu Taemina. Otworzyłem na oścież okno, nie zważając na moje protestujące gardło, po czym opadłem wykończony z powrotem na łóżko.
Nie minęło piętnaście minut, jak usłyszałem dźwięk dzwonka u drzwi, brutalnie przerywającego drzemkę, w którą właśnie zaczynałem zapadać. Zerwałem się na równe nogi.
- On naprawdę tu przyszedł – stwierdziłem spanikowany. Odpowiedziało mi walenie laską w drzwi.
- Z kim ty rozmawiasz, idioto? – dobiegł mnie znajomy złośliwy ton Taemina. Czym prędzej podbiegłem do drzwi i wpuściłem gościa. Spod czarnego płaszcza wystawał mundurek szkolny, a przez ramię miał przewieszony futerał. Najwyraźniej zawrócił z drogi na wykłady tylko po to, żeby tu przyjść. Szyję miał owiniętą moim szalikiem, który ściągnął zaraz po przestąpieniu progu mieszkania.
- Zwracam twoją własność – oznajmił, wyciągając przed siebie szalik. Wziąłem go i odwiesiłem, jednocześnie zamykając za kolegą drzwi.
- Po co tu przyszedłeś? Jeszcze żyję, nic mi nie jest. Możesz iść na wykłady.
- To tak się traktuje gości? – zapytał obruszony. – Dzień dobry, oddaj co moje i do widzenia?
Podrapałem się w głowę, niepewny jak odpowiedzieć. Oczywiście, wolałbym żeby został i dotrzymał mi towarzystwa, ale było to na tyle niedorzeczne, że sam przed sobą ledwo się do tego przyznawałem, nie wspominając już o dzieleniu się moimi myślami z Taeminem. Nie mogłem zrozumieć jego motywów, a już z pewnością nie chciałem, żeby przeze mnie wagarował.
- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. Nie przyszedłem tu bezinteresownie. Po prostu jestem świadom, że to przeze mnie się przeziębiłeś. Nie lubię być nikomu nic winien. Dlatego teraz zwyczajnie spłacam swój dług – wytłumaczył, po czym zmarszczył brwi. – A teraz pokaż mi gdzie masz czajnik i herbatę, i marsz do łóżka, ale już! – rozkazał a ja posłusznie spełniłem jego polecenie, nie śmiąc się sprzeciwiać.
Kiedy Taemin krzątał się po kuchni, pospiesznie zamknąłem okno, pewien, że kolega opieprzy mnie za idiotyczny pomysł wietrzenia mieszkania. Następnie posłusznie uwaliłem się na łóżku. Dopiero teraz dotarło do mnie, że mam na sobie tylko bokserki i podkoszulek. Świadomość tego, że jestem półnagi sprawiła, że zrobiło mi się bardzo nieswojo. „Daj spokój, o co ci znowu chodzi, świrze?” – usłyszałem głos w mojej głowie. - „Czyżbyś się wstydził?” – przełknąłem ślinę na to pytanie, zadane samemu sobie. „Taemin to facet, czego tu się wstydzić?” – odpowiedziałem wymijająco. „No właśnie, czego?” – odparł szyderczo mój głos rozsądku.
- Ogarnij się – mruknąłem sam do siebie.
- Znów rozmawiasz z Minho? – rozległ się głos chłopca, stojącego w progu pokoju. W dłoni trzymał parujący kubek herbaty. Ostrożnie szedł przed siebie, jednocześnie wiodąc ręką po ścianie. Pospiesznie wstałem, zabrałem kubek i pomogłem mu usiąść na krześle. – Podobno geniusze rozmawiają sami ze sobą. Czyżbyś skrywał w sobie pokłady inteligencji, których nie chcesz ukazać światu?
Speszyłem się, mając świadomość o czym rozmawiam sam ze sobą, i jak niewiele to ma wspólnego z moim rzekomym geniuszem. Zignorowałem więc tę złośliwość i opadłem z powrotem na łóżko. Taemin powiercił się chwilę na swoim krzesełku, usiłując usiąść jak najwygodniej.
- Jest twarde – oznajmiłem. – Jeśli chcesz, możesz usiąść na łóżku, będzie ci wygodniej.
- Dziękuję, nie trzeba – odparł dumnym tonem. – Nie jestem taki łatwy, jak ci się zdaje, zboczeńcu.
- Nie będziesz się tu nudzić? – zapytałem z powątpiewaniem, puszczając mimo uszu kolejną obelgę.
- Śpij, nie gadaj. W ten sposób nigdy nie wyzdrowiejesz – odparł wymijająco. – Soonkyu noona zawsze mówiła, że sen jest najlepszym lekarstwem.
- Kim jest Soonkyu noona? Mówiłeś, że nie znasz żadnych dziewczyn – zapytałem, drażniąc się z nim.
- Ohh, ona się nie liczy! Opiekowała się mną, kiedy byłem młodszy. Jest dla mnie jak starsza siostra – odparł, wybijając mi moje niedorzeczne myśli z głowy. – Moja matka nigdy nie miała głowy do takich drobnostek jak choroba syna. Dlatego zatrudniła noonę.
- Twoja mama ma jakąś bardzo absorbującą posadę, zdaje się… - mruknąłem, zaczynając podzielać niechęć Taemina do jego rodzicielki, choć wcale jej nie znałem. Sam będąc synem troskliwej kobiety, która oddałaby mi ostatni kawałek chleba, nie mogłem pojąć postawy matki mojego sąsiada.
- Owszem, zresztą już ją widziałeś w akcji – stwierdził ze smutnym uśmiechem. Uniosłem brwi, zaskoczony. – Wczorajsza aria di bravura to była jej partia.
- Twoja matka jest śpiewaczką operową? – zapytałem zszokowany, usiłując sobie przypomnieć choć fragment wczorajszego występu, który pamiętałem jak przez mgłę.
- A ja jestem jej najdroższym synkiem, którego prowadza po przyjęciach, i którym chwali się w towarzystwie – dodał gorzkim tonem, po czym uniósł głowę, starając się mówić w moim kierunku. – Jestem też jej największym życiowym rozczarowaniem. Dziwiłeś się moim prywatnym nauczaniem, moim francuskim? To wszystko jest efektem jej starań, żeby jakoś pokryć moją ułomność.
- Nie jesteś ułomny – stwierdziłem automatycznie coś, co było dla mnie absolutnie oczywiste. Taemin uśmiechnął się dziwnie, ale po chwili znów zrobił niezadowoloną minę.
- Dość tych bzdur. Przyszedłem tu dopilnować, żebyś wyzdrowiał, a nie opowiadać ci historię mojego życia – rzekł oschłym tonem, po czym sięgnął po futerał, który postawiłem obok jego krzesła.
- Co ty robisz?
- Milcz. Masz spać – odrzekł władczo. – Zagram ci kołysankę, żebyś szybciej usnął, i już mi nie ględził. – dodał nieco ciszej, chowając twarz za kurtyną włosów. Zrobiło mi się ciepło na sercu na widok Taemina zawstydzonego własną troskliwością. Postanowiłem nie męczyć go już dłużej i posłusznie ułożyłem się wygodniej w łóżku, tak, żeby mógł słyszeć, że faktycznie szykuję się do spania.
Taemin przymknął oczy i zaczął wodzić smyczkiem po strunach, wydobywając z nich piękną, acz smutną melodię. Nawet gdybym był bardzo zmęczony, nie pozwoliłbym sobie usnąć i przegapić tego niezwykłego występu. Po chwili zorientowałem się, że melodia się powtarza, że Taemin w kółko gra króciutki fragment utworu. Dźwięki wznosiły się i opadały cyklicznie, wywołując u mnie niechcianą senność. Moje powieki opadły. Raz. Drugi. Walczyłem ze snem jak tylko mogłem, nie chcąc uronić choćby odrobiny tej wyjątkowej kołysanki, granej specjalnie dla mnie. Nagle melodia urwała się i zapanowała cisza.
- Minho? Śpisz już? – usłyszałem cichutki głosik Taemina. Postanowiłem udawać, że tak właśnie jest, że odpłynąłem w krainę marzeń sennych. Obserwowałem, jak chłopak przez chwilę stał w bezruchu, nasłuchując mojego równomiernego oddechu. W końcu odłożył skrzypce i ostrożnie zbliżył się w moim kierunku, posługując się krzesłem, jako punktem odniesienia. Tym razem jednak, nie opadł na niewygodny stołek, ale przycupnął na skraju mojego łóżka. Zaskoczony patrzyłem na niego, kiedy z dziwnym wyrazem twarzy gładził palcami chropowatą strukturę mojego prześcieradła. W pewnym momencie uniósł rękę, ale na jego twarzy zaigrało wahanie. Dłoń zawisła nade mną bezradnie, a Taemin wyraźnie walczył sam ze sobą. Z niemałym zdziwieniem uświadomiłem sobie, że dobrze wiem, przez co chłopak przechodzi. Doznałem takiego samego uczucia poprzedniego wieczora, kiedy całą siłą woli starałem się utrzymać moje niepokorne dłonie przy sobie.
Wisząca nade mną ręka cofnęła się, a Taemin spuścił głowę, wzdychając cicho. Po chwili podniósł się z łóżka i wrócił na swoje krzesełko, gdzie wsparł brodę na ręce i sam zasnął. Słysząc jego cichy, równomierny oddech znów poczułem senność i dziwny spokój, promieniujący od serca, aż po czubki palców. Z tym uczuciem wreszcie poddałem się Morfeuszowi i utonąłem w wirze sennych marzeń.
~*~
ZABIERZCIE MI WORDA, BO ZAMIENIŁAM SEN NA PISANIE. To wcale nie powinno tak być </3 potem jestem zombie >.< albo wręcz przeciwnie, nie Ame? x) kolejny rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba ;3 dziękuję za tyle kochanych komentarzy *miłośćmiłośćmiłość* czekam na więcej ! >.<
Nareszcie Święta ! ~~<3 wolne *-* mogę pisać *-* także, niewykluczone, że zasypię Was one-shotami, ale nic nie obiecuję. Nie może Wam być za dobrze >.< poza tym potem trzeba się wziąć za tę maturę </3 więc będzie cisza tutaj, jak sądzę (o ile poradzę sobie z moim małym uzależnieniem, objawiającym się nieustanną potrzebą publikowania czegoś) ~~
Kolejny przewspanialy rozdział z niecierpliwością czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ;3
UsuńKochany taki ten rozdział *^* Nie wiem no... ale straszniestraszniestrasznie~ mi się podobał :3 Mówię, że każdy mi się podoba, ale ten tak mnie rozczulił... No. ><
OdpowiedzUsuńI fajnie by było gdybyś też dodawała jeszcze częściej rozdziały, bo tydzień to udręka xD Ale one-shotami też nie pogardzę, szczególnie 2minowymi.
Jejku.... szczerze mówić, zakochałam się w tej kołysance ;-; Będę ją teraz słuchała w kółko jak nawiedzona.... :3 Żeby mi ktoś tak zagrał *^*
Unni! Po nocach się siedzi?! Czuję Twój ból, kiedy trzeba wstać i lecieć do szkoły... Ale trzy kawusie dziennie i jakoś się żyje (nie ważne, że i tak zasnęłam na sprawdzianie z matmy i prawie przywaliłam głową w ławkę XD)
Weny! <3
Dziękuję za rozczulający komentarz ;3;3 2min, why so cute *o* kołysanka piękna, aczkolwiek okropnie smutna, zwłaszcza w kontekście filmu, z którego pochodzi >.< cieszę się, że poszerzam Wasze muzyczne horyzonty ~~<3 ja wczoraj pisałam 2mina i przez to dzisiaj usnęłam na korkach :') Z one-shotów zapraszam na "Riot", bo nie wiem czy już czytałaś? Pozdrawiam~~
UsuńNo właśnie... jeszcze nie przeczytałam całego o.o Ale daj mi chwilę! XD
UsuńA z jakiego filmu jest?
Labirynt Fauna.
UsuńZgadnij kto to! Jak już nie raz mówiłam, jestem największą fanką. "Dlatego teraz zwyczajnie spłacam swój dług." Taemin i tak Ci nie wierzę. Pisz dalej. Czekam. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńWahhhh <3
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać, i mam!
Ranyrany, obaj takie debile, boją się własnych uczuć xD
W ogóle to skoro Tae zna adres Minho to wie, że on mieszka obok niego? Bo zdziwiło mnie to, że tak lekko do tego podszedł. Myślałam że będzie drama XD
Czekam na kolejny bardzobardzo!
Hwaiting!
To, że jest świadom, że obok siebie mieszkają, nie znaczy, że wie o małym minhołkowym podglądactwie x) ano głupki moje małe, zwłaszcza Minho w ogóle nie ogarnia co się z nim dzieje *pabo* Dziękuję za komentarz <3
UsuńKocham <3333
OdpowiedzUsuńTyle troski z obu stron <333
A jak słuchałam tej muzyki, jednoczeście czytając dalej to tak mi sie ciepło na serduszku zrobiło <333
Czekam
Znowu komentarz z opóźnieniem, wybacz </3 (pozdrawiam z łoża boleści) Rozdział mi się podoba bardzo, jest nastrojowy taki. Kołysanka jest śliczna. Rozczulają mnie obaj, gdy się tak troszczą, wahają i wstydzą. Taeminnie to w sumie taka mała tsundere, która będzie chyba miała spory problem z wyznaniem uczuć.
OdpowiedzUsuńRozkminiałam też, kogo on mi przypomina- poza Cielem oczywiście- i wiem, że kogoś, ale nie pamiętam kogo >.< Minho oddał mu swój szalik, słodkie, i później ta właśnie troskliwość Taemina... No lukier. Ale nastrojowy lukier (Geez, miałam napisać likier. Głodnemu itd.). Wiesz co, nie to, że brakuje, ale chciałabym zobaczyć jedną rzecz- przeżycia Taemina. Dasz się namówić na jakiś dodatek? Proszę (i może nie tylko ja?)?
OdpowiedzUsuńNo tak twoje uzależnienie zaczyna być przerażające. Jak jesteś zombiakiem to pół biedy, gorzej jak ci odbija w tę... gorszą stronę :P
YAH! CORAZ LEPIEJ! CORAZ LEPIEJ, DO CHOLERY!
OdpowiedzUsuńMOJE FEEEEEELSSSYYYY, ja tutaj nie przeżyję, jeżeli dzisiaj nie przeczytam wszystkiego.
Co ja biedna mam począć, huh?
Tak, jestem kompletnie zakochana. Muszę Ci też podziękować za cudowny soundtrack jaki dodajesz do swojego opowiadania. Uwielbiam takie wstawki, więc śmiało klikam w te cudowne nutki i słucham, co tam Taeminnie brzdękoli na swoim cudownych skrzypcach.
Smutna historia o rozkwitającej miłości.
Minho, przejrzałam Cię. Jesteś chłopie zakochany. Taemin to samo. Mały pieprzony gej ;_; Ahh.... pięknie, naprawdę pięknie.
Tak jak Ayo~ zdziwiłam się bardzo tym, że Taemin wie gdzie mieszka Żaba. No, ale co tam~ wujek Jonghyun wszystko załatwi i opowie :D
Chuu~ ♥ /Kummie
Yay, będę Ci bezczelnie kibicować, żebyś dała radę z całością~! xD
UsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że słuchasz mojego soundtracku, bo nad doborem muzyki i opisaniem jej też spędziłam sporo czasu i włożyłam w to dużo emocji. Muzyka jest bardzo ważna dla CdA, dlatego nie mogłoby się obyć bez niej :')
"Mały pieprzony gej ;_;" - to zdanie mnie zabiło, padłam ze śmiechu xD
Dziękuję ~~<3 *chyba się nie obrazisz, że nie odpowiadam na każdy koment, huh?*