Autor: ShizukaAmaya
Pairing: Jongkey, trochę 2min
Gatunek: komedia, fluff, shōnen-ai, wtf
Pairing: Jongkey, trochę 2min
Gatunek: komedia, fluff, shōnen-ai, wtf
Długość: one-shot
~*~
Głośny
śmiech odbił się echem między sklepowymi półkami, wyłożonymi wszelkiego rodzaju
świątecznymi rarytasami. Kilku klientów rzuciło zdumionymi spojrzeniami w
kierunku, z którego dobiegał ów dźwięk. W rogu pomieszczenia, w pobliżu działu
kosmetycznego, stał niskiego wzrostu chłopak. Sądząc po charakterystycznym
uniformie oraz plastykowej plakietce z imieniem, przytwierdzonej do ubrania,
stanowił część personelu sklepu. Opierał się o ścianę w niedbałej pozie, z
jedną ręką w kieszeni, w drugiej zaś ściskał jakiś czerwony materiał. Zaśmiewał
się w twarz stojącemu naprzeciwko niego wysokiemu brunetowi, który ze
skrzyżowanymi na piersi rękami mierzył go twardym spojrzeniem.
- Minho, przyznaję, że tym razem się postarałeś... – rzucił niższy, szczerząc się do kolegi. - …ale do Prima Aprilis jeszcze daleko, więc nie rozumiem skąd ten nastrój do żartów… - stwierdził, spoglądając znacząco na trzymany przez siebie materiał. Następnie wrócił wzrokiem do bruneta, by znów napotkać jego kamienną minę. – No weź, Minho… doceniam to… - powiedział lekko, uderzając go po przyjacielsku pięścią w ramię.
- Hyung, ja nie żartuję. – oznajmił Minho, spoglądając na kolegę z politowaniem, a nawet współczuciem. Przez twarz młodszego przeszedł cień, kiedy zaczęło do niego docierać, że być może właśnie jest wrabiany w coś, co zupełnie mu się nie podoba.
- No chyba nie mówisz poważnie… - mruknął, i jeszcze raz spojrzał na tkaninę trzymaną w rękach. – Przecież to niedorzeczne! – tę uwagę prawie wykrzyczał, czując narastającą w nim złość. Minho westchnął ciężko i wywrócił oczami.
- Hyung, nie masz wyboru. Wszyscy zgodnie zadecydowali. Pech chciał, że to mnie wrobili w rolę delegata… - stwierdził zrezygnowanym tonem.
- Ale… ale… sam się w to przebierz, smarkaczu! Nie będziesz mi rozkazywał. – oznajmił niższy, tonem obrażonego dziecka. Minho pozostał jednak oazą spokoju. Powodem, dla którego to właśnie on miał przekazać Jonghyunowi tę radosną nowinę był fakt, że naprawdę trudno było go wyprowadzić z równowagi.
- Hyung, to, że jesteś ode mnie starszy, nie zmienia faktu, że jestem twoim naczelnikiem. Musisz wykonywać moje polecenia, o ile chcesz zachować tę posadę. – powiedział twardo, choć w rzeczywistości było mu żal tego biednego Dino, przy każdej okazji wrabianego w brudną robotę. Również i tym razem Jonghyun spojrzał na niego swoimi psimi oczkami, w niemym błaganiu. W odpowiedzi poklepał go pocieszycielsko po ramieniu, i uśmiechnął się łagodnie. – Jestem pewien, że będziesz idealnym Mikołajem, hyung.
- Minho, przyznaję, że tym razem się postarałeś... – rzucił niższy, szczerząc się do kolegi. - …ale do Prima Aprilis jeszcze daleko, więc nie rozumiem skąd ten nastrój do żartów… - stwierdził, spoglądając znacząco na trzymany przez siebie materiał. Następnie wrócił wzrokiem do bruneta, by znów napotkać jego kamienną minę. – No weź, Minho… doceniam to… - powiedział lekko, uderzając go po przyjacielsku pięścią w ramię.
- Hyung, ja nie żartuję. – oznajmił Minho, spoglądając na kolegę z politowaniem, a nawet współczuciem. Przez twarz młodszego przeszedł cień, kiedy zaczęło do niego docierać, że być może właśnie jest wrabiany w coś, co zupełnie mu się nie podoba.
- No chyba nie mówisz poważnie… - mruknął, i jeszcze raz spojrzał na tkaninę trzymaną w rękach. – Przecież to niedorzeczne! – tę uwagę prawie wykrzyczał, czując narastającą w nim złość. Minho westchnął ciężko i wywrócił oczami.
- Hyung, nie masz wyboru. Wszyscy zgodnie zadecydowali. Pech chciał, że to mnie wrobili w rolę delegata… - stwierdził zrezygnowanym tonem.
- Ale… ale… sam się w to przebierz, smarkaczu! Nie będziesz mi rozkazywał. – oznajmił niższy, tonem obrażonego dziecka. Minho pozostał jednak oazą spokoju. Powodem, dla którego to właśnie on miał przekazać Jonghyunowi tę radosną nowinę był fakt, że naprawdę trudno było go wyprowadzić z równowagi.
- Hyung, to, że jesteś ode mnie starszy, nie zmienia faktu, że jestem twoim naczelnikiem. Musisz wykonywać moje polecenia, o ile chcesz zachować tę posadę. – powiedział twardo, choć w rzeczywistości było mu żal tego biednego Dino, przy każdej okazji wrabianego w brudną robotę. Również i tym razem Jonghyun spojrzał na niego swoimi psimi oczkami, w niemym błaganiu. W odpowiedzi poklepał go pocieszycielsko po ramieniu, i uśmiechnął się łagodnie. – Jestem pewien, że będziesz idealnym Mikołajem, hyung.
~*~
Dzieci,
dzieci, gdzie nie spojrzeć - dzieci. Jonghyun poprawił się na swoim miejscu, i
na wszelki wypadek wyszukał wzrokiem wszelkie drogi ewakuacyjne z tej ostoi
szaleństwa. Na szczęście wszystkie drzwi i okna były na swoim miejscu, także w
razie czego mógł po prostu przez nie wyskoczyć, żegnając się z tym
niesprawiedliwym światem.
- Mikołaju… – odezwał się piskliwy, ciekawski głosik, tuż przy jego lewym uchu. Jonghyun aż podskoczył, nie spodziewając się tego nieczystego zagrania. Tuż obok niego, schowana za oparciem mikołajowego fotela, stała mała dziewczynka. Miała na sobie zimowy płaszczyk, przy mankietach wyszywany w błyszczące w świetle sklepowych lamp śnieżynki. Długie, ciemne włosy były zaplecione w dwa lśniące warkoczyki, a czubek głowy zdobiła urocza, puchata czapeczka. Jonghyunowi stopniało serce na widok tej ślicznej, niewinnej istotki, i czym prędzej posadził ją sobie na kolanach.
- No, moja mała… mam nadzieję, że byłaś grzeczna. Mikołaj wysłucha co masz mu do powiedzenia. – oznajmił dobrotliwym tonem. Jednocześnie gdzieś na skraju jego świadomości zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Postawił sobie za cel odwalić tę, wmuszoną mu, robotę na odpieprz się tak, żeby już nigdy temu żabookiemu ważniakowi nie przyszło do głowy obsadzać go w podobnie niedorzecznej roli. Mimo to, wystarczyło mu spojrzeć na małą, uroczą dziewczynkę siedzącą mu na kolanach, by stwierdzić, że nie jest w stanie tak po prostu jej zignorować. Sprawiła, że faktycznie poczuł się Mikołajem, i chciał obdarować dziecko najpiękniejszymi prezentami jakie przyjdą mu na myśl. „Jonghyun, lecz się…” – usłyszał swój własny głos w głowie. Nie odpowiedział jednak na ową uwagę, zamiast tego wlepiając wyczekujące spojrzenie w siedzącą mu na kolanach dziewczynkę.
- Panie Mikołaju… od kiedy jest pan blondynem? Czy Pan Mikołaj nie jest aby podróbką? – zapytała podejrzliwie, ze szczerym zdumieniem wpatrując się w kilka jasnych kosmyków, które wymknęły mu się spod czerwonej czapki, i opadły na czoło.
Magia prysła, czar zniknął. Jonghyun poczuł, że narasta w nim irytacja. A chciał wykazać się taką dobrocią. Dlaczego dzieci zawsze muszą być niemożliwie wścibskie?! Czemu szukają dziury w całym? Jonghyun zamknął oczy i policzył do trzech, żeby się nieco uspokoić. Kiedy jednak poczuł ciekawskie rączki, usiłujące pozbawić go służbowej czapeczki z pomponikiem, nie wytrzymał. Zerwał się na równe nogi, i odstawił dziecko na podłogę.
- Jak możesz mówić, że Mikołaj to podróbka?! – oburzył się, a dziewczynka dalej gapiła się na niego wielkimi oczami. – Takie zachowanie jest niewybaczalne! Mikołaj się obraża i już z tobą nie rozmawia! – oznajmił wzburzony i usiadł z powrotem na swoim mikołajowym fotelu, krzyżując ręce na piersi, obrażony jak małe dziecko. Kątem oka dostrzegł, że dziewczynka, na którą naskoczył, bliska łez, zostaje wyprowadzona z pomieszczenia przez matkę. „Brawo Jonghyun, ty to jednak masz podejście do dzieci…” – odezwała się sarkastyczna strona jego osobowości. Zsunął się nieco na swoim miejscu, nie mając ochoty widzieć pełnych zniesmaczenia spojrzeń klientów sklepu. Jedyne co chciał teraz zrobić, to zapaść się głęboko pod ziemię. To nie tak, że nie lubił dzieci. Po prostu miały one niesamowitą, wręcz nadprzyrodzoną zdolność do wyprowadzania go z równowagi.
- Jonghyun, co ty do cholery wyrabiasz? – zapytał go na ucho Minho, który zjawił się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd.
- Uczę dzieci życia. – odburknął.
- Hyung, miałeś reklamować nasz sklep, nie dawać lekcje. W ten sposób tylko wszystkich odstraszysz… - odparł Minho zrezygnowanym tonem, jakby jeszcze raz zastanawiając się jak do tego doszło, że to właśnie Jonghyun otrzymał rolę tegorocznego Mikołaja. To nie tak, że się nadawał. Po prostu nikt inny nie zamierzał odwalać tej niewdzięcznej roboty, a on, jako najmłodszy stażem, nie miał wyjścia. Musiał robić, co mu każą.
Jonghyun zmarszczył brwi, jakby zamierzał wyprowadzić jakiś kontrargument, ale w tym momencie na mikołajowy podest wtargnął pewien chłopak, na widok którego obu, Mikołaja oraz Minho, totalnie zatkało.
- Czyżby nasz niepokorny Dino znów robił rozróbę? – zapytał, mierząc ich badawczym spojrzeniem, po czym leniwym gestem oparł się o fotel Jonghyuna i mrugnął do niego zalotnie. – Skoro tak lubisz wyżywać się na tych dzieciaczkach, to pomyśli ile zabawy miałbyś ze mną. – mruknął mu na ucho, a Mikołaj aż wzdrygnął się cały.
Kim Kibum był tym typem osoby, którego intencji nigdy nie był w stanie rozgryźć. Znał go dość słabo, bo chłopak, choć oficjalnie tytułował się mianem pracownika tego sklepu, pojawiał się w nim maksymalnie raz w miesiącu. Gdyby tylko Jonghyun znał sposób na to, by prowadzić tego typu tryb życia, i wciąż utrzymywać się na swojej posadzie, to zapewne spędzałby teraz czas na błogim leniuchowaniu, zamiast robić za starego dziada w czerwonym kożuchu. Niestety, rozmowy z Kibumem nigdy nie dawały mu jednoznacznych odpowiedzi. Niby znał go od paru miesięcy, ale nie wiedział o nim absolutnie niczego konkretnego, podczas gdy on zawsze zdawał się być wszechwiedzący.
Jonghyun siedział tak chwilę bezczynnie, wpatrując się w rozmigotane, rozbawione tęczówki Kibuma, po raz kolejny narażony na jego pokrętne aluzje i nieprzyzwoite propozycje. Przeważnie nawet nie wiedział, czy powinien traktować je żartem, czy też na serio. Z transu wyrwał go Minho.
- Kim, co ty tu robisz? – zapytał z nieskrywanym zdziwieniem w głosie. W odpowiedzi Kibum sugestywnie oblizał wargi, po czym wyciągnął z torby opaskę z przytroczonymi do niej pluszowym porożem.
- Jestem reniferem. – oznajmił jak gdyby nigdy nic, po czym wsadził sobie rogi na głowę i wyprostował się. – Mikołaju, do usług. – powiedział uroczystym tonem, skłoniwszy się przed oniemiałym Jonghyunem do pasa. Następnie tanecznym krokiem powędrował gdzieś w tłum dzieci, do których zaczął zagadywać i namawiać je do rozmowy z Mikołajem oraz do kupna zabawek.
- Eeee… Minho… co to było? – wybełkotał Jonghyun, totalnie zdezorientowany, ile razy Kibum pojawiał się na horyzoncie. Brunet zmarszczył brwi, uważnie obserwując renifera, właśnie chwalącego piękne, długie warkocze tej samej dziewczynki, którą wcześniej Jonghyun doprowadził do płaczu.
- O dziwo, zdaje się, że lepiej radzi sobie z dziećmi niż ty, hyung. – stwierdził Żabol po chwili ciszy. – Cóż, spodziewałbym się tutaj wszystkich, tylko nie jego. Nie mam pojęcia czemu postanowił przyjść akurat dzisiaj, ale pozwólmy mu być reniferem. Zobaczymy co z tego wyniknie. – powiedział trochę niepewnie, jakby sam siebie próbował przekonać o słuszności podjętej decyzji. Następnie poklepał Jonghyuna po ramieniu i bez słowa oddalił się w kierunku magazynu.
- Super. – burknął Mikołaj sam do siebie, po czym obrzucił tłum dzieciarni uważnym spojrzeniem. Starał się oszacować ile małych rączek musi wyściskać i jak wiele główek wycałować, żeby pozwolili mu stąd iść. Obliczenia nie miały jednak końca, bo kolejne dzieci zalewały salę niczym rzeka. – Skąd one się wszystkie biorą? – mruknął zrezygnowany.
- Pokazać ci? – rozległ się tajemniczy głos tuż przy jego uchu, przez co omal nie dostał zawału. Spojrzał z wyrzutem na Kibuma, który niepostrzeżenie zaszedł go od tyłu. – W prawdzie w naszym przypadku to tak nie zadziała… - dodał z namysłem. - Chyba że bardzo, bardzo chcesz mieć takie o… - tu podniósł do góry drobnego chłopczyka, którego przyprowadził ze sobą, a którego Jonghyun wcześniej nie zauważył. -…małe stworzonko? Wtedy może znajdziemy jakąś radę… - stwierdził z dziwnym uśmiechem.
- Co ty bredzisz? – zapytał Dino, zupełnie zbity z tropu.
- Ohh, nic takiego Mikołaju, nie przejmuj się. Lepiej wracaj do pracy. – odparł dziarskim tonem, i władował mu na kolana trzymanego przez siebie chłopca.
- To jak, byłeś grzeczny w tym roku? – zapytał prosto z mostu. Oczy dziecka zrobiły się wielkie jak dwa talerze. Chłopiec zacisnął małe usteczka i nie odpowiedział choćby jednym słowem. – Nie musisz się bać Mikołaja. – dodał Jonghyun łagodnie, ale czując, że za chwilę znów straci cierpliwość. Dziecko w dalszym ciągu milczało, wlepiając w niego te swoje wielkie patrzałki, czekając nie wiadomo na co. – Będziesz mnie ignorować, tak? Okej, nie musisz gadać z Mikołajem jak nie chcesz. – oznajmił Jonghyun, i odstawił dziecko z powrotem na podłogę.
- Piękne zagranie, Dino… - odezwał się renifer, tuląc bliskiego płaczu chłopca. Uśmiechnął się do dziecka promiennie i wręczył mu wielkiego, kolorowego lizaka, po czym odesłał do matki.
- Jak czegoś chcą, to powinny powiedzieć. Nie umiem czytać w myślach! – zbulwersował się Mikołaj. Kibum pokręcił głową i znów oparł się o jego fotel, spoglądając mu głęboko w oczy.
- A ty Jjongie? Zawsze mówisz na głos o tym, czego pragniesz? – szept załaskotał Jonghyuna w ucho.
- Co ty znowu sugerujesz? – obruszył się, a Kibum zrobił minę niewiniątka i wzruszył ramionami. W tym momencie ponad ogólny sklepowy gwar wzbił się rozentuzjazmowany okrzyk.
- MIKOŁAAAAJ! – w stronę Jonghyuna niczym burza zmierzał, górujący nad tłumem dzieci, nastolatek. Zanim Mikołaj zdążył zareagować, chłopak bezceremonialnie władował mu się na kolana. – Masz dla mnie jakiś prezent? – zapytał, wlepiając w niego pałające iskierkami radości źrenice.
- Um… nie jesteś już trochę za duży? – odparł Jonghyun, dochodząc do wniosku, że opcja wyskakiwania przez okno może faktycznie okazać się najrozsądniejszym rozwiązaniem. Chłopak zrobił dziubek i zarzucił mu ramiona na szyję, we wcale nie dziecinnym geście.
- Mikołaju, chcę dostać prezent. – oznajmił dobitnie, z nieskruszonym oporem, po czym mrugnął do niego zalotnie. Jonghyun poczuł się prawie tak nieswojo, jak przy każdej rozmowie z Kibumem. Ten dzień był zdecydowanie zbyt pokręcony, jak na jego gust. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, choć nawet nie do końca wiedział co, ale w tym momencie, po raz kolejny tego dnia, do akcji wkroczył Minho.
- Minnie, co ty tu robisz? – zapytał dziwnym głosem, wpatrując się wielkimi oczami w siedzącego Mikołajowi na kolanach dzieciaka.
- Hyuuuung, tu jesteś! Wszędzie cię szukałem! – zawołał rozanielony, i już chwilę później uwiesił się na szyi Minho. Jonghyun przez chwilę wgapiał się w naczelnika, miziającego się ze swoim, jak przypuszczał, chłopakiem, po czym na powrót wbił spojrzenie we, wciąż rosnącą, kolejkę dzieci czekających na rozmowę z Mikołajem. Gdzieś tam daleko, w pobliżu działu ze słodyczami, renifer zabawiał gromadkę rozpieszczonych i łakomych bachorów. Jonghyun westchnął, i przywołał gestem kolejne dziecko. Zapowiadał się naprawdę długi, a do tego wybitnie dziwny, dzień.
- Mikołaju… – odezwał się piskliwy, ciekawski głosik, tuż przy jego lewym uchu. Jonghyun aż podskoczył, nie spodziewając się tego nieczystego zagrania. Tuż obok niego, schowana za oparciem mikołajowego fotela, stała mała dziewczynka. Miała na sobie zimowy płaszczyk, przy mankietach wyszywany w błyszczące w świetle sklepowych lamp śnieżynki. Długie, ciemne włosy były zaplecione w dwa lśniące warkoczyki, a czubek głowy zdobiła urocza, puchata czapeczka. Jonghyunowi stopniało serce na widok tej ślicznej, niewinnej istotki, i czym prędzej posadził ją sobie na kolanach.
- No, moja mała… mam nadzieję, że byłaś grzeczna. Mikołaj wysłucha co masz mu do powiedzenia. – oznajmił dobrotliwym tonem. Jednocześnie gdzieś na skraju jego świadomości zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Postawił sobie za cel odwalić tę, wmuszoną mu, robotę na odpieprz się tak, żeby już nigdy temu żabookiemu ważniakowi nie przyszło do głowy obsadzać go w podobnie niedorzecznej roli. Mimo to, wystarczyło mu spojrzeć na małą, uroczą dziewczynkę siedzącą mu na kolanach, by stwierdzić, że nie jest w stanie tak po prostu jej zignorować. Sprawiła, że faktycznie poczuł się Mikołajem, i chciał obdarować dziecko najpiękniejszymi prezentami jakie przyjdą mu na myśl. „Jonghyun, lecz się…” – usłyszał swój własny głos w głowie. Nie odpowiedział jednak na ową uwagę, zamiast tego wlepiając wyczekujące spojrzenie w siedzącą mu na kolanach dziewczynkę.
- Panie Mikołaju… od kiedy jest pan blondynem? Czy Pan Mikołaj nie jest aby podróbką? – zapytała podejrzliwie, ze szczerym zdumieniem wpatrując się w kilka jasnych kosmyków, które wymknęły mu się spod czerwonej czapki, i opadły na czoło.
Magia prysła, czar zniknął. Jonghyun poczuł, że narasta w nim irytacja. A chciał wykazać się taką dobrocią. Dlaczego dzieci zawsze muszą być niemożliwie wścibskie?! Czemu szukają dziury w całym? Jonghyun zamknął oczy i policzył do trzech, żeby się nieco uspokoić. Kiedy jednak poczuł ciekawskie rączki, usiłujące pozbawić go służbowej czapeczki z pomponikiem, nie wytrzymał. Zerwał się na równe nogi, i odstawił dziecko na podłogę.
- Jak możesz mówić, że Mikołaj to podróbka?! – oburzył się, a dziewczynka dalej gapiła się na niego wielkimi oczami. – Takie zachowanie jest niewybaczalne! Mikołaj się obraża i już z tobą nie rozmawia! – oznajmił wzburzony i usiadł z powrotem na swoim mikołajowym fotelu, krzyżując ręce na piersi, obrażony jak małe dziecko. Kątem oka dostrzegł, że dziewczynka, na którą naskoczył, bliska łez, zostaje wyprowadzona z pomieszczenia przez matkę. „Brawo Jonghyun, ty to jednak masz podejście do dzieci…” – odezwała się sarkastyczna strona jego osobowości. Zsunął się nieco na swoim miejscu, nie mając ochoty widzieć pełnych zniesmaczenia spojrzeń klientów sklepu. Jedyne co chciał teraz zrobić, to zapaść się głęboko pod ziemię. To nie tak, że nie lubił dzieci. Po prostu miały one niesamowitą, wręcz nadprzyrodzoną zdolność do wyprowadzania go z równowagi.
- Jonghyun, co ty do cholery wyrabiasz? – zapytał go na ucho Minho, który zjawił się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd.
- Uczę dzieci życia. – odburknął.
- Hyung, miałeś reklamować nasz sklep, nie dawać lekcje. W ten sposób tylko wszystkich odstraszysz… - odparł Minho zrezygnowanym tonem, jakby jeszcze raz zastanawiając się jak do tego doszło, że to właśnie Jonghyun otrzymał rolę tegorocznego Mikołaja. To nie tak, że się nadawał. Po prostu nikt inny nie zamierzał odwalać tej niewdzięcznej roboty, a on, jako najmłodszy stażem, nie miał wyjścia. Musiał robić, co mu każą.
Jonghyun zmarszczył brwi, jakby zamierzał wyprowadzić jakiś kontrargument, ale w tym momencie na mikołajowy podest wtargnął pewien chłopak, na widok którego obu, Mikołaja oraz Minho, totalnie zatkało.
- Czyżby nasz niepokorny Dino znów robił rozróbę? – zapytał, mierząc ich badawczym spojrzeniem, po czym leniwym gestem oparł się o fotel Jonghyuna i mrugnął do niego zalotnie. – Skoro tak lubisz wyżywać się na tych dzieciaczkach, to pomyśli ile zabawy miałbyś ze mną. – mruknął mu na ucho, a Mikołaj aż wzdrygnął się cały.
Kim Kibum był tym typem osoby, którego intencji nigdy nie był w stanie rozgryźć. Znał go dość słabo, bo chłopak, choć oficjalnie tytułował się mianem pracownika tego sklepu, pojawiał się w nim maksymalnie raz w miesiącu. Gdyby tylko Jonghyun znał sposób na to, by prowadzić tego typu tryb życia, i wciąż utrzymywać się na swojej posadzie, to zapewne spędzałby teraz czas na błogim leniuchowaniu, zamiast robić za starego dziada w czerwonym kożuchu. Niestety, rozmowy z Kibumem nigdy nie dawały mu jednoznacznych odpowiedzi. Niby znał go od paru miesięcy, ale nie wiedział o nim absolutnie niczego konkretnego, podczas gdy on zawsze zdawał się być wszechwiedzący.
Jonghyun siedział tak chwilę bezczynnie, wpatrując się w rozmigotane, rozbawione tęczówki Kibuma, po raz kolejny narażony na jego pokrętne aluzje i nieprzyzwoite propozycje. Przeważnie nawet nie wiedział, czy powinien traktować je żartem, czy też na serio. Z transu wyrwał go Minho.
- Kim, co ty tu robisz? – zapytał z nieskrywanym zdziwieniem w głosie. W odpowiedzi Kibum sugestywnie oblizał wargi, po czym wyciągnął z torby opaskę z przytroczonymi do niej pluszowym porożem.
- Jestem reniferem. – oznajmił jak gdyby nigdy nic, po czym wsadził sobie rogi na głowę i wyprostował się. – Mikołaju, do usług. – powiedział uroczystym tonem, skłoniwszy się przed oniemiałym Jonghyunem do pasa. Następnie tanecznym krokiem powędrował gdzieś w tłum dzieci, do których zaczął zagadywać i namawiać je do rozmowy z Mikołajem oraz do kupna zabawek.
- Eeee… Minho… co to było? – wybełkotał Jonghyun, totalnie zdezorientowany, ile razy Kibum pojawiał się na horyzoncie. Brunet zmarszczył brwi, uważnie obserwując renifera, właśnie chwalącego piękne, długie warkocze tej samej dziewczynki, którą wcześniej Jonghyun doprowadził do płaczu.
- O dziwo, zdaje się, że lepiej radzi sobie z dziećmi niż ty, hyung. – stwierdził Żabol po chwili ciszy. – Cóż, spodziewałbym się tutaj wszystkich, tylko nie jego. Nie mam pojęcia czemu postanowił przyjść akurat dzisiaj, ale pozwólmy mu być reniferem. Zobaczymy co z tego wyniknie. – powiedział trochę niepewnie, jakby sam siebie próbował przekonać o słuszności podjętej decyzji. Następnie poklepał Jonghyuna po ramieniu i bez słowa oddalił się w kierunku magazynu.
- Super. – burknął Mikołaj sam do siebie, po czym obrzucił tłum dzieciarni uważnym spojrzeniem. Starał się oszacować ile małych rączek musi wyściskać i jak wiele główek wycałować, żeby pozwolili mu stąd iść. Obliczenia nie miały jednak końca, bo kolejne dzieci zalewały salę niczym rzeka. – Skąd one się wszystkie biorą? – mruknął zrezygnowany.
- Pokazać ci? – rozległ się tajemniczy głos tuż przy jego uchu, przez co omal nie dostał zawału. Spojrzał z wyrzutem na Kibuma, który niepostrzeżenie zaszedł go od tyłu. – W prawdzie w naszym przypadku to tak nie zadziała… - dodał z namysłem. - Chyba że bardzo, bardzo chcesz mieć takie o… - tu podniósł do góry drobnego chłopczyka, którego przyprowadził ze sobą, a którego Jonghyun wcześniej nie zauważył. -…małe stworzonko? Wtedy może znajdziemy jakąś radę… - stwierdził z dziwnym uśmiechem.
- Co ty bredzisz? – zapytał Dino, zupełnie zbity z tropu.
- Ohh, nic takiego Mikołaju, nie przejmuj się. Lepiej wracaj do pracy. – odparł dziarskim tonem, i władował mu na kolana trzymanego przez siebie chłopca.
- To jak, byłeś grzeczny w tym roku? – zapytał prosto z mostu. Oczy dziecka zrobiły się wielkie jak dwa talerze. Chłopiec zacisnął małe usteczka i nie odpowiedział choćby jednym słowem. – Nie musisz się bać Mikołaja. – dodał Jonghyun łagodnie, ale czując, że za chwilę znów straci cierpliwość. Dziecko w dalszym ciągu milczało, wlepiając w niego te swoje wielkie patrzałki, czekając nie wiadomo na co. – Będziesz mnie ignorować, tak? Okej, nie musisz gadać z Mikołajem jak nie chcesz. – oznajmił Jonghyun, i odstawił dziecko z powrotem na podłogę.
- Piękne zagranie, Dino… - odezwał się renifer, tuląc bliskiego płaczu chłopca. Uśmiechnął się do dziecka promiennie i wręczył mu wielkiego, kolorowego lizaka, po czym odesłał do matki.
- Jak czegoś chcą, to powinny powiedzieć. Nie umiem czytać w myślach! – zbulwersował się Mikołaj. Kibum pokręcił głową i znów oparł się o jego fotel, spoglądając mu głęboko w oczy.
- A ty Jjongie? Zawsze mówisz na głos o tym, czego pragniesz? – szept załaskotał Jonghyuna w ucho.
- Co ty znowu sugerujesz? – obruszył się, a Kibum zrobił minę niewiniątka i wzruszył ramionami. W tym momencie ponad ogólny sklepowy gwar wzbił się rozentuzjazmowany okrzyk.
- MIKOŁAAAAJ! – w stronę Jonghyuna niczym burza zmierzał, górujący nad tłumem dzieci, nastolatek. Zanim Mikołaj zdążył zareagować, chłopak bezceremonialnie władował mu się na kolana. – Masz dla mnie jakiś prezent? – zapytał, wlepiając w niego pałające iskierkami radości źrenice.
- Um… nie jesteś już trochę za duży? – odparł Jonghyun, dochodząc do wniosku, że opcja wyskakiwania przez okno może faktycznie okazać się najrozsądniejszym rozwiązaniem. Chłopak zrobił dziubek i zarzucił mu ramiona na szyję, we wcale nie dziecinnym geście.
- Mikołaju, chcę dostać prezent. – oznajmił dobitnie, z nieskruszonym oporem, po czym mrugnął do niego zalotnie. Jonghyun poczuł się prawie tak nieswojo, jak przy każdej rozmowie z Kibumem. Ten dzień był zdecydowanie zbyt pokręcony, jak na jego gust. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, choć nawet nie do końca wiedział co, ale w tym momencie, po raz kolejny tego dnia, do akcji wkroczył Minho.
- Minnie, co ty tu robisz? – zapytał dziwnym głosem, wpatrując się wielkimi oczami w siedzącego Mikołajowi na kolanach dzieciaka.
- Hyuuuung, tu jesteś! Wszędzie cię szukałem! – zawołał rozanielony, i już chwilę później uwiesił się na szyi Minho. Jonghyun przez chwilę wgapiał się w naczelnika, miziającego się ze swoim, jak przypuszczał, chłopakiem, po czym na powrót wbił spojrzenie we, wciąż rosnącą, kolejkę dzieci czekających na rozmowę z Mikołajem. Gdzieś tam daleko, w pobliżu działu ze słodyczami, renifer zabawiał gromadkę rozpieszczonych i łakomych bachorów. Jonghyun westchnął, i przywołał gestem kolejne dziecko. Zapowiadał się naprawdę długi, a do tego wybitnie dziwny, dzień.
~*~
Jonghyun wpatrywał się w uśmiechniętego kolegę, który właśnie z nabożną czcią zabierał się za kolejne kurze udko.
- Miło, że wpadłeś, hyung. – stwierdził Dino, szczerze ciesząc się z wizyty przyjaciela. Wczorajsza zabawa w Mikołaja totalnie wyczerpała go psychicznie i desperacko łaknął choć odrobiny normalności. Chociaż, patrząc na Jinkiego rozmawiającego ze swoim jedzeniem, można jednak zwątpić w coś takiego jak „normalność”.
- Mnie również miło mój przyjacielu. – oznajmił dziarskim tonem starszy, ale po chwili zatrzymał udko wpół drogi do ust i zmarszczył brwi. – Ale, ale… nie jestem tu bez powodu. – powiedział poważnym tonem, który zaskoczył Jonghyuna. – Potrzebuję twojej pomocy.
- Jasne, hyung, wiesz, że jestem ci winien przysługę. O co chodzi?
- Słyszałem, że ostatnio dorabiasz dorywczo jako Święty Mikołaj… - wypalił, a Jonghyun wypluł kawę, którą właśnie popijał.
- ŻE CO? NIBY GDZIE SŁYSZAŁEŚ?!
- No… w zasadzie to Kibum mi powiedział…
- Zamorduję… - warknął Jonghyun, i rozejrzał się za jakimś ostrym narzędziem.
- Jonghyun. – powiedział Jinki i złapał go za ramiona, na moment zapominając o swoim kurczaku. – Pamiętasz Lee Joona? To mój przyjaciel, poznałeś go kiedyś. – Jonghyun kiwnął nieznacznie głową, starając się skupić na tym, co hyung mówi, zamiast na targającą nim wściekłością. – Otóż, Joon się żeni. Wraz z przyjaciółmi organizujemy mu wieczór kawalerski.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Chciałbym cię poprosić, żebyś uświetnił tę imprezę swoją obecnością… jako Święty Mikołaj. – oznajmił z dziwnym uśmiechem.
- Mikołaj? Wieczór? CO? – wybełkotał Jonghyun. – Do reszty was wszystkich pogrzało!
- Oj, no… Joon ma dość specyficzne upodobania… i jestem pewien, że coś takiego mu się spodoba. Nie proszę cię o nic więcej, masz tam tylko przyjść w swoim czerwonym ubranku, pokręcić się trochę i ulotnić, kiedy zabawa się rozkręci. Resztą zajmą się inni… - wytłumaczył, a kiedy Jonghyun w dalszym ciągu wbijał w niego mordercze spojrzenie, pokręcił głową. – Wiesz, że jesteś mi winien przysługę. Pamiętasz jak… - zaczął, uciekając się do swojej ostatecznej broni, ale w tym momencie przyjaciel mu przerwał.
- Dobra, dobra, załapałem już. Zrobię to. – powiedział, ale minę miał nietęgą. Jinki z radosnym uśmiechem poczochrał mu włosy, nie zważając na protesty.
- Dzięki, Jjongie, zawsze można na ciebie liczyć. – oznajmił, i zostawił Jonghyuna, walącego głową w stół, samego.
~*~
Po raz
drugi i, jak miał nadzieję, ostatni w swoim życiu, Jonghyun zacisnął obszerny
pas wokół czerwonego kubraczka. Mamrocząc pod nosem wszelkiego rodzaju
przekleństwa, wyjrzał przez szparę w drzwiach. W mieszkaniu Lee Joona, do
którego został wpuszczony przez Jinkiego, panowała absolutna cisza. Jonghyun czekał
aż zjawi się reszta towarzystwa, waląc głową, tym razem w ścianę, i przeklinając
swoją dobroduszność. Jak to się stało, że pozwolił się wrobić w COŚ TAKIEGO?
Samo udawanie Mikołaja w sklepie, to można zrozumieć, jako część jego
obowiązków pracownika. Ale wieczór kawalerski? Wydarzenia tego pokręconego
tygodnia nie przestawały go zaskakiwać.
- O, widzę, że już gotowy. – odezwał się znajomy szept przy uchu. Kibum jak zwykle zjawił się niepostrzeżenie, i teraz mierzył Jonghyuna krytycznym spojrzeniem. – Prawie gotowy… - dodał, zbliżając się do Mikołaja.
- Co ty tu robisz? – zapytał starszy, starając się nie myśleć o tym, jak dziwnie mu się robi, ile razy ten osobnik znajdował się blisko. A w danej chwili był zdecydowanie ZA BLISKO.
- Przecież wiesz… - odparł Kibum, i leniwym gestem położył mu rękę na ramieniu. – Jestem reniferem. – dopiero po tych słowach Jonghyun zauważył, że chłopak znów ma na sobie opaskę z rogami. Zamierzał mu coś na to odburknąć, ale w tym momencie Kibum zjechał dłonią do szerokiego mikołajowego pasa, i jednym zręcznym ruchem się go pozbył.
- CO TY DO CHOLERY WYCZYNIASZ? – wrzasnął Jonghyun, ale odpowiedziało mu niewinne wzruszenie ramionami.
- To wieczór kawalerski, nie impreza dla dzieci. Musisz jakoś wyglądać… - stwierdził lekkim tonem. – Teraz jest o wiele lepiej. – dodał, patrząc znacząco na pokaźne mięśnie brzucha, wyglądające spod rozchylonego kubraczka.
- Wiedziałem, że to był błąd, zgadzać się na takie szaleństwo. – powiedział Jonghyun, niepewny czy zwraca się do siebie, czy do Kibuma. Nagle rozległ się hałas i chwilę później do pokoju wpadł Jinki. Nie był jednak sam. Zaraz za nim wkroczył Minho, ciągnąc za rękę owego chłopca, który poprzedniego dnia władował się Mikołajowi na kolana.
- No, widzę, że mamy już Mikołaja i renifera. – oznajmił Jinki radośnie. – Jest też śnieżynka! – dodał, wskazując na chłopaka Minho, który w odpowiedzi zrobił piruet w miejscu, po czym ukłonił się teatralnym gestem. Był ubrany na biało, a we włosach miał okruszynki sztucznego śniegu.
- Mogę zadać jedno proste pytanie? – odezwał się Jonghyun, próbując z wychwycić resztki ciągu przyczynowo skutkowego w tym, co się działo. – Na jakiego typu zboczenie cierpi ten cały Lee Joon? – nie wiedzieć czemu, skierował to pytanie do Kibuma. Ten prychnął z wyższością.
- Mnie nie pytaj, ja tu tylko pracuję. – oznajmił, zbijając Jonghyuna z tropu. – Nie rób takiej zdziwionej miny. To Jinki hyung jest organizatorem imprezy, a my wszyscy odwalamy brudną robotę. Z tym, że moja jest najbrudniejsza… - powiedział, sugestywnie ruszając brwiami.
- Oh, po prostu Joon powiedział, że chce mieć klimatyczny wieczór kawalerski. A jako, że są Święta, doszedłem do wniosku, że impreza będzie miała bożonarodzeniową atmosferę! – oznajmił radośnie Jinki, jakby nie dostrzegając rzucanych mu spojrzeń, pełnych powątpiewania. – Dlatego mamy Mikołaja, renifera i śnieżynkę! – dodał, wskazując po kolei na każdego z nich.
- No dobra, a ten co tu robi? – zapytał Jonghyun, wskazując na kolegę z pracy.
- Zaborczy chłopiec… - mruknął Kibum, chichocząc, a Minho westchnął. Wyglądał jakby czuł się w tym chaosie niemal tak bardzo nie na miejscu, jak Jonghyun.
- Nie mogłem puścić Minniego samego do tej jaskini rozpusty… - stwierdził zrezygnowanym tonem. – Kiedy Jinki hyung poprosił go o pomoc, uparł się, żeby tu przyjść. Dlatego postanowiłem go pilnować.
Jonghyunowi mimowolnie przyszło na myśl, że tego całego Minniego faktycznie TRZEBA pilnować, zważywszy choćby na to, z jaką zalotnością zarzucił wczoraj ręce na szyję Mikołaja. Zachował jednak to spostrzeżenie dla siebie.
- Hyung, jesteś pewien, że o TAKI klimatyczny wieczór kawalerski chodziło twojemu przyjacielowi? – zapytał z powątpiewaniem, zwracając się do Jinkiego. – To zaczyna przypominać przedstawienie dla przedszkolaków…
- Pff… oczywiście, że nie o to mu chodziło. – odezwał się Kibum, wywołując pełną strapienia minę na twarzy Jinkiego.
- Nie? – zapytał, a Jonghyun zakrył oczy dłonią, zastanawiając się jak można być tak niewinnym w wieku 25 lat.
- Ale na szczęście macie mnie. Zaraz coś na to zaradzę. – oznajmił i obrzucił badawczym spojrzeniem po kolei Jinkiego, Minho oraz Minniego. – Kto tu ma najśliczniejsze usteczka? – zapytał, z przebiegłym błyskiem w oku.
- Co ty znowu knujesz? – oburzył się Jonghyun.
- Ja, ja chcę! Zgłaszam się na ochotnika! – wyrwał się najmłodszy chłopak, ale został unieruchomiony przez silne ramiona Minho.
- O nie, nie… nie wiem co ma na myśli Kibum, ale zdecydowanie się nie zgadzam. – oznajmił stanowczym tonem. W odpowiedzi Minnie spojrzał na niego wielkimi, szklistymi oczami.
- Ale hyuuung, dlaczego? – zapytał rozczarowany.
- Bo twoje śliczne usteczka należą tylko do mnie. – odparł, i pocałował młodszego czule.
- Ehh… oni są bezużyteczni. – oznajmił Kibum, wywracając oczami. Jego wzrok padł na, pozostałego samotnie na polu bitwy, Jinkiego. – A ciebie chyba nie chcę narażać na tak poważną skazę na tej twojej niewinnej duszyczce. – mruknął w zamyśleniu. – Okej, zrobię to sam. Przypuszczałem, że to się skończy w ten sposób…
- Możesz wreszcie wyjaśnić o co ci chodzi? – upomniał się o uwagę Jonghyun, ale zamilkł pod wpływem władczego spojrzenia, które rzucił mu Kibum. Młodszy wyciągnął z kieszeni okulary przeciwsłoneczne, które następnie włożył Dino na nos. Uśmiechnął się promiennie, i tym razem sięgnął do torby, najwyraźniej czegoś szukając.
- Hej wy… - odezwał się do Jinkiego, Minho oraz Minniego. – Idźcie sprawdzić, czy was nie ma w kuchni… - rozkazał, a oni bez protestów poddali się jego woli. Jonghyun przełknął głośno ślinę, nagle strasznie zestresowany. Zrobiło mu się bardzo nieswojo, sam na sam z tym nieobliczalnym chłopakiem. Kibum z triumfem na twarzy wyciągnął z torby szminkę.
- Co ty wyczyniasz? – zapytał Jonghyun, starając się nadać swojemu głosowi ostry ton. Bezskutecznie. Sposób, w jaki Kibum uformował usta w urocze „o”, i przejechał po nich szminką, zostawiającą po sobie czerwony ślad, wywołał u niego dziwną niepewność, z którą nie potrafił sobie poradzić.
- No mój Mikołaju… - powiedział Kibum, skończywszy malowanie ust. - …tylko się nie ruszaj. Nie będzie bolało. – oznajmił, zbliżając się do Jonghyuna. Dino przeżył mały atak paniki, nie wiedząc co go czeka, i czy nie powinien przypadkiem skorzystać z ostatniej szansy na wyskoczenie przez okno. Lee Joon mieszkał na parterze. Istniała wysoka szansa na przeżycie. Zanim jednak zdążył powziąć jakąkolwiek decyzję, poczuł ciepłe usta Kibuma na swoim obojczyku.
- Co ty do cholery wyczyniasz? – wybełkotał, patrząc na młodszego z mieszanką strachu i czegoś jeszcze. Czegoś, co postronny obserwator mógłby nazwać uwielbieniem.
- Jak to co? Upiększam naszego Mikołaja. – odparł. Teraz jego wargi były już na brzuchu Jonghyuna. Każdy delikatny pocałunek pozostawiał wyraźny ślad po szmince, dekorując skórę chłopaka kształtnymi odbiciami ust Kibuma. Jonghyun poczuł ciepły oddech na brzuchu, kiedy jego kolega westchnął. – A czy ty byłeś grzeczny w tym roku, Mikołaju? – zapytał cicho, a jego głos zawibrował na skórze starszego. Chłopak nie śmiał się choćby poruszyć, kiedy Kibum objął go rękami w pasie, i uniósł głowę, spoglądając mu w oczy. – Jjongie? Powiedz na głos o tym, czego pragniesz… - wyszeptał, a Jonghyunowi mimowolnie przyszły szalone rzeczy do głowy. Przełknął głośno ślinę.
- Mieliśmy, zdaje się, organizować Joonowi imprezę… - wydukał, plącząc się w słowach, nie mogąc oderwać wzroku od tajemniczych oczu Kibuma.
- To może zaczekać. Jestem twoim reniferem. Spełnię każdą zachciankę. – oznajmił młodszy, powoli się prostując. Jonghyun, który już jakiś czas temu przestał szukać logicznego sensu w tym, co się działo, zapatrzył się na te kuszące usta, których ślady zdobiły całe jego ciało. Kibum przyciągał go jak magnes, co było jednocześnie szalone i ekscytujące. Nie miał pojęcia jakie są intencje tego tajemniczego chłopaka, który zawsze pojawiał się znikąd i robił coś totalnie niespodziewanego. Wiedział tylko, że w obecnej chwili miał jedno wielkie pragnienie: poczuć pod wargami jego kształtne usta. W momencie, w którym ich oczy się spotkały, w źrenicach Kibuma zapłonął jakiś, nieznany dotąd starszemu, ogień, i chłopak wpił się w wargi kolegi.
Jonghyun w duchu dziękował ścianie, która znajdowała się za jego plecami, bo gdyby nie jej oparcie, zapewne upadłby od nadmiaru wrażeń. Gdyby spojrzeć na to trzeźwym okiem, można by dojść do wniosku, że zaistniała sytuacja jest iście absurdalna. Jonghyun, przebrany za Świętego Mikołaja, właśnie całował się z jakimś ledwo sobie znanym chłopakiem w stroju renifera, w dodatku za chwilę obaj mieli wystąpić w roli dziwek, striptizerów, czy Bóg wie czego na radosnym świątecznym wieczorze kawalerskim jakiegoś faceta. Dino z pewnością w życiu nie dopuścił by do tak niedorzecznej sytuacji. Gdyby nie ten jeden drobny szczegół. Fakt, który zmieniał wszystko. Gdyby usta Kibuma nie były tak pociągające, sytuacja wyglądałaby niewątpliwie zupełnie inaczej. Jonghyun umiejętnie odwlekał w głowie moment, w którym zderzy się z rzeczywistością, pozwalając sobie czerpać nieskrywaną przyjemność z pieszczot wywoływanych przez język Kibuma. Ciało całującego go chłopaka zdawało się być tak samo rozpalone jak jego własne, i chwilę później Mikołaj złapał go za ramiona i obrócił, zamieniając ich pozycje. Teraz to on przypierał renifera do ściany.
- Mówisz, że spełnisz każdą moją zachciankę? – wymruczał mu do ucha, a w odpowiedzi usłyszał cichy chichot.
- Oho, czyżbyś już darował sobie zgrywanie świętego? – zapytał z figlarnym błyskiem w oku. Jonghyun nie mógł pojąć, co w tym chłopcu było takiego, że wyzwalało w nim najbardziej niemoralne instynkty.
- To twoja wina, reniferku. Sprowadzasz mnie na ścieżkę nieprawości. – odparł Jonghyun, przygryzając płatek ucha Kibuma. W odpowiedzi młodszy tylko uśmiechnął się słodko, jednocześnie wędrując dłonią w intymne okolice swojego kolegi. Jonghyun jęknął, czując gwałtowny ucisk na kroczu. – Nieczyste zagranie… - mruknął, a w oczach Kibuma zaigrały psotne ogniki.
- To moja specjalność… - odparł, i właśnie zamierzał zgłębić pojęcie Jonghyuna o „swojej specjalności”, kiedy do pokoju wtargnął jakiś młodzieniec.
- Ej, chłopaki! – krzyknął z wyrzutem. Jonghyun czym prędzej odskoczył od przypieranego przez siebie do ściany Kibuma. Spuścił głowę, spodziewając się wyrzutów, czy reprymendy. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zerknął na przybysza niepewnie. Chłopak wodził wygłodniałym spojrzeniem od Mikołaja do renifera, i z powrotem. W końcu zacisnął usta i skrzyżował ręce na piersi. – To miała być moja imprezka, dlaczego bawicie się sami? – zapytał tonem obrażonego dziecka. Odpowiedziało mu wymowne milczenie, ale nie przejął się nim zbytnio. Po chwili ciszy na jego twarzy znów zagościł szeroki uśmiech. – No nic, przynajmniej jesteście już odpowiednio rozgrzani, mam rację? – stwierdził radośnie, po czym klasnął w dłonie. – To jak, bawimy się?
Jonghyun bez słowa okręcił się na pięcie, i jednym szarpnięciem otworzył okno na oścież. Z desperacją zerknął w dół, a gdy jego oczom ukazała się całkiem obiecująco wyglądająca sterta worków na śmieci, po prostu zrobił krok w przód i skoczył. Byle dalej od tego szaleństwa.
- O, widzę, że już gotowy. – odezwał się znajomy szept przy uchu. Kibum jak zwykle zjawił się niepostrzeżenie, i teraz mierzył Jonghyuna krytycznym spojrzeniem. – Prawie gotowy… - dodał, zbliżając się do Mikołaja.
- Co ty tu robisz? – zapytał starszy, starając się nie myśleć o tym, jak dziwnie mu się robi, ile razy ten osobnik znajdował się blisko. A w danej chwili był zdecydowanie ZA BLISKO.
- Przecież wiesz… - odparł Kibum, i leniwym gestem położył mu rękę na ramieniu. – Jestem reniferem. – dopiero po tych słowach Jonghyun zauważył, że chłopak znów ma na sobie opaskę z rogami. Zamierzał mu coś na to odburknąć, ale w tym momencie Kibum zjechał dłonią do szerokiego mikołajowego pasa, i jednym zręcznym ruchem się go pozbył.
- CO TY DO CHOLERY WYCZYNIASZ? – wrzasnął Jonghyun, ale odpowiedziało mu niewinne wzruszenie ramionami.
- To wieczór kawalerski, nie impreza dla dzieci. Musisz jakoś wyglądać… - stwierdził lekkim tonem. – Teraz jest o wiele lepiej. – dodał, patrząc znacząco na pokaźne mięśnie brzucha, wyglądające spod rozchylonego kubraczka.
- Wiedziałem, że to był błąd, zgadzać się na takie szaleństwo. – powiedział Jonghyun, niepewny czy zwraca się do siebie, czy do Kibuma. Nagle rozległ się hałas i chwilę później do pokoju wpadł Jinki. Nie był jednak sam. Zaraz za nim wkroczył Minho, ciągnąc za rękę owego chłopca, który poprzedniego dnia władował się Mikołajowi na kolana.
- No, widzę, że mamy już Mikołaja i renifera. – oznajmił Jinki radośnie. – Jest też śnieżynka! – dodał, wskazując na chłopaka Minho, który w odpowiedzi zrobił piruet w miejscu, po czym ukłonił się teatralnym gestem. Był ubrany na biało, a we włosach miał okruszynki sztucznego śniegu.
- Mogę zadać jedno proste pytanie? – odezwał się Jonghyun, próbując z wychwycić resztki ciągu przyczynowo skutkowego w tym, co się działo. – Na jakiego typu zboczenie cierpi ten cały Lee Joon? – nie wiedzieć czemu, skierował to pytanie do Kibuma. Ten prychnął z wyższością.
- Mnie nie pytaj, ja tu tylko pracuję. – oznajmił, zbijając Jonghyuna z tropu. – Nie rób takiej zdziwionej miny. To Jinki hyung jest organizatorem imprezy, a my wszyscy odwalamy brudną robotę. Z tym, że moja jest najbrudniejsza… - powiedział, sugestywnie ruszając brwiami.
- Oh, po prostu Joon powiedział, że chce mieć klimatyczny wieczór kawalerski. A jako, że są Święta, doszedłem do wniosku, że impreza będzie miała bożonarodzeniową atmosferę! – oznajmił radośnie Jinki, jakby nie dostrzegając rzucanych mu spojrzeń, pełnych powątpiewania. – Dlatego mamy Mikołaja, renifera i śnieżynkę! – dodał, wskazując po kolei na każdego z nich.
- No dobra, a ten co tu robi? – zapytał Jonghyun, wskazując na kolegę z pracy.
- Zaborczy chłopiec… - mruknął Kibum, chichocząc, a Minho westchnął. Wyglądał jakby czuł się w tym chaosie niemal tak bardzo nie na miejscu, jak Jonghyun.
- Nie mogłem puścić Minniego samego do tej jaskini rozpusty… - stwierdził zrezygnowanym tonem. – Kiedy Jinki hyung poprosił go o pomoc, uparł się, żeby tu przyjść. Dlatego postanowiłem go pilnować.
Jonghyunowi mimowolnie przyszło na myśl, że tego całego Minniego faktycznie TRZEBA pilnować, zważywszy choćby na to, z jaką zalotnością zarzucił wczoraj ręce na szyję Mikołaja. Zachował jednak to spostrzeżenie dla siebie.
- Hyung, jesteś pewien, że o TAKI klimatyczny wieczór kawalerski chodziło twojemu przyjacielowi? – zapytał z powątpiewaniem, zwracając się do Jinkiego. – To zaczyna przypominać przedstawienie dla przedszkolaków…
- Pff… oczywiście, że nie o to mu chodziło. – odezwał się Kibum, wywołując pełną strapienia minę na twarzy Jinkiego.
- Nie? – zapytał, a Jonghyun zakrył oczy dłonią, zastanawiając się jak można być tak niewinnym w wieku 25 lat.
- Ale na szczęście macie mnie. Zaraz coś na to zaradzę. – oznajmił i obrzucił badawczym spojrzeniem po kolei Jinkiego, Minho oraz Minniego. – Kto tu ma najśliczniejsze usteczka? – zapytał, z przebiegłym błyskiem w oku.
- Co ty znowu knujesz? – oburzył się Jonghyun.
- Ja, ja chcę! Zgłaszam się na ochotnika! – wyrwał się najmłodszy chłopak, ale został unieruchomiony przez silne ramiona Minho.
- O nie, nie… nie wiem co ma na myśli Kibum, ale zdecydowanie się nie zgadzam. – oznajmił stanowczym tonem. W odpowiedzi Minnie spojrzał na niego wielkimi, szklistymi oczami.
- Ale hyuuung, dlaczego? – zapytał rozczarowany.
- Bo twoje śliczne usteczka należą tylko do mnie. – odparł, i pocałował młodszego czule.
- Ehh… oni są bezużyteczni. – oznajmił Kibum, wywracając oczami. Jego wzrok padł na, pozostałego samotnie na polu bitwy, Jinkiego. – A ciebie chyba nie chcę narażać na tak poważną skazę na tej twojej niewinnej duszyczce. – mruknął w zamyśleniu. – Okej, zrobię to sam. Przypuszczałem, że to się skończy w ten sposób…
- Możesz wreszcie wyjaśnić o co ci chodzi? – upomniał się o uwagę Jonghyun, ale zamilkł pod wpływem władczego spojrzenia, które rzucił mu Kibum. Młodszy wyciągnął z kieszeni okulary przeciwsłoneczne, które następnie włożył Dino na nos. Uśmiechnął się promiennie, i tym razem sięgnął do torby, najwyraźniej czegoś szukając.
- Hej wy… - odezwał się do Jinkiego, Minho oraz Minniego. – Idźcie sprawdzić, czy was nie ma w kuchni… - rozkazał, a oni bez protestów poddali się jego woli. Jonghyun przełknął głośno ślinę, nagle strasznie zestresowany. Zrobiło mu się bardzo nieswojo, sam na sam z tym nieobliczalnym chłopakiem. Kibum z triumfem na twarzy wyciągnął z torby szminkę.
- Co ty wyczyniasz? – zapytał Jonghyun, starając się nadać swojemu głosowi ostry ton. Bezskutecznie. Sposób, w jaki Kibum uformował usta w urocze „o”, i przejechał po nich szminką, zostawiającą po sobie czerwony ślad, wywołał u niego dziwną niepewność, z którą nie potrafił sobie poradzić.
- No mój Mikołaju… - powiedział Kibum, skończywszy malowanie ust. - …tylko się nie ruszaj. Nie będzie bolało. – oznajmił, zbliżając się do Jonghyuna. Dino przeżył mały atak paniki, nie wiedząc co go czeka, i czy nie powinien przypadkiem skorzystać z ostatniej szansy na wyskoczenie przez okno. Lee Joon mieszkał na parterze. Istniała wysoka szansa na przeżycie. Zanim jednak zdążył powziąć jakąkolwiek decyzję, poczuł ciepłe usta Kibuma na swoim obojczyku.
- Co ty do cholery wyczyniasz? – wybełkotał, patrząc na młodszego z mieszanką strachu i czegoś jeszcze. Czegoś, co postronny obserwator mógłby nazwać uwielbieniem.
- Jak to co? Upiększam naszego Mikołaja. – odparł. Teraz jego wargi były już na brzuchu Jonghyuna. Każdy delikatny pocałunek pozostawiał wyraźny ślad po szmince, dekorując skórę chłopaka kształtnymi odbiciami ust Kibuma. Jonghyun poczuł ciepły oddech na brzuchu, kiedy jego kolega westchnął. – A czy ty byłeś grzeczny w tym roku, Mikołaju? – zapytał cicho, a jego głos zawibrował na skórze starszego. Chłopak nie śmiał się choćby poruszyć, kiedy Kibum objął go rękami w pasie, i uniósł głowę, spoglądając mu w oczy. – Jjongie? Powiedz na głos o tym, czego pragniesz… - wyszeptał, a Jonghyunowi mimowolnie przyszły szalone rzeczy do głowy. Przełknął głośno ślinę.
- Mieliśmy, zdaje się, organizować Joonowi imprezę… - wydukał, plącząc się w słowach, nie mogąc oderwać wzroku od tajemniczych oczu Kibuma.
- To może zaczekać. Jestem twoim reniferem. Spełnię każdą zachciankę. – oznajmił młodszy, powoli się prostując. Jonghyun, który już jakiś czas temu przestał szukać logicznego sensu w tym, co się działo, zapatrzył się na te kuszące usta, których ślady zdobiły całe jego ciało. Kibum przyciągał go jak magnes, co było jednocześnie szalone i ekscytujące. Nie miał pojęcia jakie są intencje tego tajemniczego chłopaka, który zawsze pojawiał się znikąd i robił coś totalnie niespodziewanego. Wiedział tylko, że w obecnej chwili miał jedno wielkie pragnienie: poczuć pod wargami jego kształtne usta. W momencie, w którym ich oczy się spotkały, w źrenicach Kibuma zapłonął jakiś, nieznany dotąd starszemu, ogień, i chłopak wpił się w wargi kolegi.
Jonghyun w duchu dziękował ścianie, która znajdowała się za jego plecami, bo gdyby nie jej oparcie, zapewne upadłby od nadmiaru wrażeń. Gdyby spojrzeć na to trzeźwym okiem, można by dojść do wniosku, że zaistniała sytuacja jest iście absurdalna. Jonghyun, przebrany za Świętego Mikołaja, właśnie całował się z jakimś ledwo sobie znanym chłopakiem w stroju renifera, w dodatku za chwilę obaj mieli wystąpić w roli dziwek, striptizerów, czy Bóg wie czego na radosnym świątecznym wieczorze kawalerskim jakiegoś faceta. Dino z pewnością w życiu nie dopuścił by do tak niedorzecznej sytuacji. Gdyby nie ten jeden drobny szczegół. Fakt, który zmieniał wszystko. Gdyby usta Kibuma nie były tak pociągające, sytuacja wyglądałaby niewątpliwie zupełnie inaczej. Jonghyun umiejętnie odwlekał w głowie moment, w którym zderzy się z rzeczywistością, pozwalając sobie czerpać nieskrywaną przyjemność z pieszczot wywoływanych przez język Kibuma. Ciało całującego go chłopaka zdawało się być tak samo rozpalone jak jego własne, i chwilę później Mikołaj złapał go za ramiona i obrócił, zamieniając ich pozycje. Teraz to on przypierał renifera do ściany.
- Mówisz, że spełnisz każdą moją zachciankę? – wymruczał mu do ucha, a w odpowiedzi usłyszał cichy chichot.
- Oho, czyżbyś już darował sobie zgrywanie świętego? – zapytał z figlarnym błyskiem w oku. Jonghyun nie mógł pojąć, co w tym chłopcu było takiego, że wyzwalało w nim najbardziej niemoralne instynkty.
- To twoja wina, reniferku. Sprowadzasz mnie na ścieżkę nieprawości. – odparł Jonghyun, przygryzając płatek ucha Kibuma. W odpowiedzi młodszy tylko uśmiechnął się słodko, jednocześnie wędrując dłonią w intymne okolice swojego kolegi. Jonghyun jęknął, czując gwałtowny ucisk na kroczu. – Nieczyste zagranie… - mruknął, a w oczach Kibuma zaigrały psotne ogniki.
- To moja specjalność… - odparł, i właśnie zamierzał zgłębić pojęcie Jonghyuna o „swojej specjalności”, kiedy do pokoju wtargnął jakiś młodzieniec.
- Ej, chłopaki! – krzyknął z wyrzutem. Jonghyun czym prędzej odskoczył od przypieranego przez siebie do ściany Kibuma. Spuścił głowę, spodziewając się wyrzutów, czy reprymendy. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zerknął na przybysza niepewnie. Chłopak wodził wygłodniałym spojrzeniem od Mikołaja do renifera, i z powrotem. W końcu zacisnął usta i skrzyżował ręce na piersi. – To miała być moja imprezka, dlaczego bawicie się sami? – zapytał tonem obrażonego dziecka. Odpowiedziało mu wymowne milczenie, ale nie przejął się nim zbytnio. Po chwili ciszy na jego twarzy znów zagościł szeroki uśmiech. – No nic, przynajmniej jesteście już odpowiednio rozgrzani, mam rację? – stwierdził radośnie, po czym klasnął w dłonie. – To jak, bawimy się?
Jonghyun bez słowa okręcił się na pięcie, i jednym szarpnięciem otworzył okno na oścież. Z desperacją zerknął w dół, a gdy jego oczom ukazała się całkiem obiecująco wyglądająca sterta worków na śmieci, po prostu zrobił krok w przód i skoczył. Byle dalej od tego szaleństwa.
~*~
Proszę, nie pytajcie mnie o co chodzi w tym opowiadaniu, bo sama nie jestem pewna >.< Aż wstyd mi wrzucać tu to coś, zaraz po takim ambitnym tworze jak "Balonik", ale właśnie przypomniało mi się, że jakiś czas temu to napisałam, a uznałam, że to ostatni dzwonek. Jestem świadoma, że to opowiadanie nie jest zbyt świąteczne, ale mimo wszystko motyw Mikołaja, renifera itd. pasuje na teraz, nie na później >.< Doszłam do wniosku, że za rok (o ile dalej będę zaśmiecać ten zakątek Internetu swoimi tworami) prawdopodobnie uznam to za niegodne publikowania, dlatego wrzucam teraz. Nie bijcie x) Gościnnie Lee Joon z MBLAQ, jako przyjaciel Onew. Wieczór kawalerski, wtf, nie pytajcie skąd mi się to wzięło~~
Ps. Kocham Was i dziękuję za wszystkie kochane komentarze ~~<3 Życzę Wam szalonego, gejpopowego Sylwestra ^.^
Ps. Kocham Was i dziękuję za wszystkie kochane komentarze ~~<3 Życzę Wam szalonego, gejpopowego Sylwestra ^.^
Haha jakiego sylwestra? XD
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł, choć nie rozumiem o co ch xD
Szczerze powiedziawszy chciałabym drugą część, ale ze smutem ♥♡
Tak czy siak czekam na kolejne cuda! :-)
Chciałabym zobaczyć Keya z tymi czerwonymi ustami i z uszami renifera xD
Wesołego nowego roku unni~~! ♡♥
Dzięki i wzajemnie ! ~~<3
Usuńjestem happy :) i Joonie <3 <3 ty wiesz, jak poprawić mi humor <3
OdpowiedzUsuńHihihih. Mogłam pisać swoje, wcale nie byłoby takie podobne, w sumie głównie łączyło jo to, że chłopcy u mnie też byliby przebrani. Ale cierpiałby Minho. Powiem ci, że największe wtf przeżyłam, jak przeczytałam "wieczór kawalerski Lee Joona". A poza tym, cóż... Uwielbiam tajemniczego Kibuma, zawsze i wszędzie. I zboczonego też, bo to Key. Jonghyun się chyba pogubił, i ja się specjalnie nie dziwię, nawet najbardziej ogarnięta osoba pogubiłaby się z tymi kretynami <3 Więc ta jego decyzja też nie jest dziwna (z drugiej strony... Lee Joon...). Minho pilnujący Taemina, kawał diabła chyba z niego. Jedyna moja uwaga dotyczy słowa 'naczelnik', bo mi średnio pasuje, ale może to tylko mnie. Ogółem- jak zwykle mi się (awww awww) podoba :3
OdpowiedzUsuńYeye <3
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie jestem na tak! Jjong w stroju Mikołaja, omona xD
A Minho strażnik cnoty Taemina <3
Humorystyczny shocik, baaaaaardzo miły. No i okej, przyznaję się, czekałam tylko na 2min momenty... xDDDD
Poprzedniego shota nie przeczytałam i nie przeczytam, ontae, fuj, ble, chyba najbardziej niedorzeczny paring jaki można wymyślić.
Weny na 2miny!
Omo, cieszę się, że ten shot nie jest tak zły, jak mi się początkowo zdawało >.< a 2minów piszę i tak duużo, duużo, i na nie mi weny nie zabraknie, bez obaw x) dzięki za komentarz ~~ <3
UsuńUgh! W końcu uda mi się skomentować Twoje opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńShocik mi się podobał i to potwornie. W momencie gdy Key zapytał o to kto ma najładniejsze usta przeżyłam jeden wielki mindfuck i przypomniał mi się ten występ JongKey xd No co tu dużo mówić... Key był idealny. Mało osób robi z niego właśnie takiego zboczuszka, co jest przykre :/ No ale nie ma co się uzalac tylko cieszyć tym co jest~
Więcej takich shocikow z Jongkey ^^ Dużo weny życzę oraz czasu na pisanie. Pozdrawiam, Grellu~
Dzięki za komentarz :3 przeważnie to z Jonghyuna robię zboczeńca, ale Kibum też się nadaje, z tą całą swoją divowatością *słowotwórstwo na wysokim poziomie* pozdrawiam! ~<3
UsuńAAAaaaAAA Kocham Cię tak bardzo<33 i zaczynam się powtarzać <3 A jak sprytnie przedstawiłaś powstawanie zdjęcia wiesz którego~~ Chodzi mi o te buziaczki Kibuma na torsie Jonga^^
OdpowiedzUsuńWhy So Sexy!? Why?
i i i ... nie pamiętam co jeszcze pisałam... :**
i znowu się kawałek koma usunęło... co jest...
UsuńMinniee taki suodki, że rzygam tęczą <3333
Hej :) Nominowałam cię do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńPytania znajdziesz tutaj: http://worldicrazy.blogspot.com/2016/03/liebster-blog-award.html