- Zamierzasz kiedyś stamtąd wyjść, czy powinienem poszukać jakiejś toalety publicznej? – zawołałem poirytowany, po raz kolejny uderzając pięścią w zamknięte drzwi łazienki.
- Człowiek nie może mieć chwili spokoju! – Pełen oburzenia głos odbił się echem od ścian łazienki, a po chwili drzwi zostały gwałtownie otwarte. Widząc mojego przyjaciela, zagwizdałem cicho. Odpowiedziało mi buntownicze wykrzywienie ust. – No co? Zazdrościsz mi, że nie potrafisz tak dobrze wyglądać? – podsunął jadowitym tonem, rzucając we mnie mokrym ręcznikiem, który, ku mojemu przerażeniu, przybrał kolor różowy.
- Key, co to ma być? – zapytałem, kiedy bez słowa wyminął mnie i ruszył do przedpokoju.
- Oh, czemu się tak dziwisz? To tylko trochę więcej kredki do oczu, no i nowy kapelusz – odparł, przeglądając się z uśmiechem w lustrze.
- Kibum, nie o tym mówię. Chodzi mi o mój zniszczony ręcznik! – odparłem, ale przyjaciel totalnie mnie zignorował, skupiając się na starannym poprawianiu i tak już idealnie uformowanej grzywki. Raz jeszcze zlustrowałem go wzrokiem, dochodząc do wniosku, że faktycznie wyglądał tego dnia wyjątkowo. Nawet jak na Key, a to nie lada wyczyn. Mój przyjaciel miał szalone zboczenie na punkcie ubrań, fryzur, makijażu i wszystkich tych głupot, którymi przeciętny ja nie zawracałem sobie głowy. Tym razem musiałem jednak przyznać, że wyglądał dobrze. Nie kosmicznie i przesadnie jak mu się to czasem zdarzało. Po prostu dobrze. Może nawet elegancko? Miał na sobie dopasowaną białą koszulę, na której tle odcinały się zarzucone na ramiona szelki. Ciemne spodnie podkreślały zgrabność nóg, a czarny kapelusz, kontrastujący z kolorową grzywką, nadawał całemu strojowi szczególny charakter.
- Aż tak ci się podobam? – Usłyszałem złośliwy głos. Kibum skończył już pastwić się nad swoją grzywką, i teraz wpatrywał się we mnie z kpiącym uśmiechem.
- Co to za okazja? Zamierzasz wkraść się na jakiś pokaz mody? Jak dobrze pójdzie, to poczytam o tobie w gazetach. Już widzę ten nagłówek: „Różowowłosy świr w…" - Nie dokończyłem mojego wywodu, bo Key zacisnął usta w wąską kreskę, nagle bardzo niezadowolony z moich wygłupów.
- Idę… na spotkanie, jeśli już musisz wiedzieć – oznajmił, bawiąc się licznymi kolczykami w swoim uchu. Zaskoczyła mnie ta nagła zmiana nastroju w jego wypowiedzi. Chyba musiałem zwariować, ale przez chwilę zdawało mi się, że dostrzegłem coś na kształt niepewności w spojrzeniu przyjaciela. Dziwny wyraz szybko jednak zniknął, ustępując miejsca przekornemu uśmiechowi, który wcale mi się nie spodobał. – A jak tam twoje sprawy sercowe, mój żabi przyjacielu? – zapytał, z dziką radością wpatrując się w moją minę.
- A jak tam twoje sprawy łóżkowe, mój różowowłosy świrze? – odciąłem się, nie pałając zbyt wielką chęcią rozmowy z Kibumem na takie tematy. Przez chwilę wyglądał, jakby z trudem powstrzymywał się przed pokazaniem mi języka. W końcu jednak zapanował nad sobą, i wsparł obie ręce na biodrach.
- Znalazł się pan dociekliwy. Czyżbyś mi zazdrościł? Może masz ochotę pochwalić się swoimi podbojami?
- Ja nie… - zacząłem, ale Key uniósł palec, nakazując mi milczenie.
- Jeszcze nie, mój drogi. Jeszcze nie… - odparł z właściwą sobie pseudo tajemniczością, po czym zarzucił na ramiona płaszcz i opuścił mieszkanie.
~*~
- Taemin? – zapytałem, opierając się o framugę balkonowych drzwi. Drobna postać odcinała się wyraźnie na tle zimowego krajobrazu, którego terytorium rozpoczynało się tuż za granicą zardzewiałej balustrady. – Taemin, co robisz? – Postać poruszyła się nieznacznie, ale to była jedyna odpowiedź jaką zostałem uraczony. Chłopak zdawał się być milion razy bardziej pochłonięty niemym poddawaniem się tchnieniom mroźnego wiatru, niż rozmową ze mną. Westchnąłem cicho, i przekroczyłem próg balkonu, ignorując palce mrozu, w niebywałym tempie zaciskające się na mojej skórze. Oparłem się o balustradę, tuż obok Taemina, i utkwiłem spojrzenie w jego pogrążonej w spokoju twarzy. Oczy odbyły wędrówkę od przysłoniętych kurtyną włosów uszu, przez łagodne, acz stanowcze zakrzywienie szczęki, po harmonijną kształtność ust. Chłopak zmarszczył brwi, wyczuwając moje badawcze spojrzenie.
- Słucham – oznajmił cichym głosem. Jego odpowiedź niewiele wyjaśniała. Obserwowałem jak chłopak zdaje się tracić ze mną kontakt, ponownie wypływając na wody swoich rozmyślań.
- Czego słuchasz? – zapytałem, uśmiechając się na widok tej nieopisanej wrażliwości, malującej się na jego twarzy. Zdawał się dostrajać swoje emocje do otaczających go dźwięków. Dźwięków, których przeciętność nie pozwalała mi ich usłyszeć, a które dla niego stanowiły obraz świata. Wyciągnąłem rękę, i założyłem mu za ucho niesforny kosmyk włosów, łagodnie unoszony przez wiatr.
- Słucham miasta. – Jego brwi zbiegły się, a harmonię czoła zakłóciła delikatna zmarszczka. Nie zareagował jednak na mój czuły gest, bo zapewne zgubił go gdzieś w głębinach własnych myśli. Byłem ciekaw nad czym on tak kontempluje. Wytężyłem słuch, ale moich uszu dobiegły jedynie odległe warkoty silników. Nic, co byłoby godne takiego skupienia, takiej uwagi, jaką poświęcał tym dźwiękom Taemin. – Spójrz w niebo – rozkazał stanowczo, a ja posłusznie wykonałem polecenie.
Z mojego balkonu rozciągał się o tej porze niewątpliwie zachwycający widok. Umykający w zastraszającym tempie dzień, raczył świat swoim ostatnim rozbłyskiem. Nieboskłon zdawał się eksplodować w różnorodności barw. Bezwstydny róż, wyglądający zalotnie zza kształtnych obłoków, stopniowo przeistaczał się w łagodny fiolet, by w końcu zostać bez reszty pochłoniętym przez dostojność granatu. Odległe gwiezdne latarenki migotały już nieśmiało, wciąż niepewne, czy już czas wkroczyć na terytorium nieba. Zachwycił mnie ten spektakl, i na chwilę zatraciłem się w jego ulotnym pięknie.
- Opisz mi, co widzisz. – Głos Taemina wyrwał mnie z tej szalonej hipnozy. Z trudem odwróciłem wzrok od żegnającego się ze mną słońca, i spojrzałem na stojącego obok chłopaka. Blask zachodu ozłacał jego skórę, wyostrzał rysy, budując niecodzienny kontrast na tej dobrze mi znanej twarzy. Nagle cała patetyczna uroda przyrody wydała mi się niczym, w porównaniu z tym prostym, ale melancholijnym uśmiechem, formującym się w kącikach ust Taemina. Chciałem spełnić jego prośbę, czułem palącą potrzebę pokazania mu tego otaczającego nas piękna. – Pomóż mi usłyszeć… nie, zobaczyć niebo. – Ta nietypowa prośba wywołała niespodziewany ucisk w piersi, jakby serce awanturowało się wobec niesprawiedliwości świata.
Bez słowa okręciłem się na pięcie i ruszyłem w głąb mieszkania, w poszukiwaniu potrzebnych mi przedmiotów. Po pięciu minutach wróciłem na balkon, i usadziłem Taemina na przygotowanym przez siebie krześle. Choć marszczył brwi w niezrozumieniu dla moich działań, to nie opierał się, czekając na rozwój zdarzeń. Wsunąłem mu pod dłonie przyniesiony przez siebie przedmiot, a on przesunął po nim opuszkami palców.
- Papier? Coś ty znów wymyślił? – zapytał sceptycznym tonem, który jednak był zbyt niedbały, by wywrzeć na mnie jakiekolwiek wrażenie. Pozorny opór na twarzy Taemina z zastraszającą prędkością zastąpiła żywa ciekawość. Bez słowa wcisnąłem mu pędzel w dłoń.
- Namalujmy razem niebo – powiedziałem po prostu, jednocześnie podwijając rękawy i odkręcając kolejne tubki z farbami. Wreszcie byłem w swoim żywiole.
- Cóż za dziecinada, doprawdy. Czy to ma jakikolwiek sens? – Słowa Taemina, choć miały prześmiewczy wyraz, zdawały się być jedynie wątłą próbą odparcia mojego irracjonalnego zachowania. Negacją czegoś, co zdawało się wykraczać poza jego pojęcie logiki.
- Jaki mam ci podać kolor? – zapytałem, puszczając mimo uszu uwagi Taemina. Spodziewałem się kolejnych docinek i kpin z mojej inteligencji, ale zamiast tego chłopak po prostu przygryzł wargę, wyraźnie walcząc ze swoją dumą.
- Mówią, że niebo jest niebieskie… - zaczął powoli, ważąc słowa – …ale czy rzeczywiście tak jest? – Szukając odpowiedzi spojrzałem na rumianą łunę, jaśniejącą tuż nad horyzontem. Różnorodnych barw, którymi pomalowano dzisiejsze niebo z pewnością nie można było zamknąć pod jednym prostym słowem „niebieski”.
- Nie, to bzdury – oznajmiłem lekceważąco. – Niebo potrafi przybrać każdy kolor. Powinieneś malować zgodnie z tym, co czujesz. – Reakcją na moje słowa było tylko jeszcze większe skupienie. Taemin najwyraźniej bardzo głęboko zastanawiał się nad postawionym przed nim dylematem. Wcale mu się nie dziwiłem, w końcu niebo nie było czymś, co mógł dotknąć, albo czego był w stanie posłuchać. Pojęcie abstrakcyjne, dużo bardziej odległe niż dla mnie.
- W takim razie… daj mi biały – zażądał pewnym tonem, a ja posłusznie wycisnąłem na paletę odrobinę jasnej farby, po czym zanurzyłem w niej pędzel Taemina. Następnie, nie czekając na jego reakcję, stanąłem za jego plecami, pochylając się tak, żeby móc widzieć kartkę zza jego ramienia. Nawet jeśli Taemin wiedział do czego zmierzam, to nie ukrócił moich planów żadną reakcją, dlatego uznałem to za przyzwolenie. Delikatnie ułożyłem swoją dłoń na jego, nagle czując się okropnie zestresowany. Przecież dotykałem go w ten sposób już miliony razy. Nie było nic nadzwyczajnego w moim ciepłym uścisku, zamykającym tę drobną dłoń. Serce zatańczyło mi w piersi, kiedy Taemin, nie czekając na dalszą inicjatywę z mojej strony, przemieścił nasze dłonie po powierzchni papieru. Na kartce powstała długa prosta kreska. Nie przypuszczałem, żeby był w niej jakiś zamysł, albo głębsze znaczenie. A mimo to w pewien sposób poruszył mnie ten taeminowy obrazek, to ciche skupienie czające się w kącikach oczu, ten ledwo dostrzegalny uśmiech. To, że Taemin wkroczył na teren mojej sztuki, mimo oczywistych barier dzielących nas jako artystów. Czy nie jesteśmy istotnie idealnym przykładem correspondance des arts?
- Minho… - odezwał się niespodziewanie Taemin, a ja jeszcze intensywniej odczułem, jak niedaleka droga dzieli jego i moje usta. – Zamierzam zrobić coś dziecinnego – oznajmił z zaskakującą prostotą i szczerością, ale zanim zdążyłem porządnie się temu komunikatowi nadziwić, chłopak okręcił się w moim uścisku.
Wszelkie słowa utknęły gdzieś w drodze z umysłu do krtani, kiedy Taemin powoli wyciągnął rękę przed siebie, szukając mojej twarzy. W końcu jego pędzel musnął mnie po policzku, zapewne zostawiając za sobą jaśniejącą bielą szramę. Wpatrywałem się w zdumieniu w ten łagodny uśmiech, nadający całej jego twarzy jeszcze piękniejszego wyrazu.
- Panie malarzu, proszę o więcej farby - rozkazał, a ja podsunąłem mu paletę ze świeżą porcją białej substancji. Cieszyła mnie ta dziecinna radość kryjąca się w jego działaniach. Wbrew wszelkim swoim zasadom, z dziką uciechą przycisnął całą dłoń do powierzchni palety. Dobrze wiedziałem co mnie czeka, a mimo to nie oponowałem. Nie mogłem napatrzeć się na ten niecodzienny wyraz psotności, błąkający się w okolicach przymkniętych oczu.
- Co robisz? – zapytałem mimowolnie, kiedy powoli i starannie rozcierał farbę po moich policzkach.
- Maluję. – Lakoniczna odpowiedź musiała mi chyba wystarczyć, sądząc po nieobecnym wyrazie twarzy siedzącego przede mną chłopaka.
- Kartka papieru jest dla ciebie zbyt pospolita? – dociekałem bezskutecznie. Nie doczekawszy się odpowiedzi sam zanurzyłem palec w farbie, i przejechałem nim po taeminowym nosie. Chłopak zastygł w bezruchu i zagryzł wargę. Powinien wyglądać uroczo z tą figlarną plamą bielejącą na twarzy. I tak faktycznie było. Mimo to, poczułem jak gwałtownie robi mi się gorąco, kiedy chłopak powolnym, jakby leniwym ruchem przejechał opuszkami po całej długości swojego nosa, by na końcu pozwolić palcom spaść na usta. Nie byłem w stanie pojąć, jak ktoś może być tak pociągający w swojej niewinności. Ale to był Taemin. Tajemniczy chłopak z sąsiedniej kamienicy. Ten sam, który zmienił mój świat, nadając mu nowy kolor.
Mądre myśli i głębokie refleksje uleciały z mroźnym wiatrem, w momencie gdy nasze usta zderzyły się w pełnym pasji pocałunku. Każdy kolejny centymetr mojej skóry, doświadczany chłodnym dotykiem palców Taemina, zdawał się podsycać wewnętrzny pożar, który rozszalał się niespodziewanie w sercu zimowego wieczora. Czy to ten dziwny uśmiech, odcinający się na tle zaróżowionej twarzy, czy ta rumiana łuna na horyzoncie, nie wiem. Nie wiem co wywołało tę szaloną potrzebę bycia jeszcze bliżej siebie, jakby samo spotkanie ust już nie wystarczało.
Powoli przyciągnąłem do siebie Taemina, a on bez oporu zsunął się ze swojego krzesła i naparł na mnie całym ciałem. Nie wiem, kiedy znaleźliśmy się na balkonowej podłodze, ale zorientowałem się dopiero w momencie, w którym wyczułem przez materiał koszulki zimo bijące od posadzki. Ten wnikliwy chłód nie był jednak w stanie załagodzić trawiącej mnie gorączki. Moje niepokorne ręce zapędziły się pod ubranie Taemina, chcąc przez chwilę nacieszyć się fakturą jego gładkiej skóry, łagodnym zakrzywieniem łopatek, płynną kształtnością kręgosłupa. Usta najwyraźniej pozazdrościły palcom, bo czym prędzej poszły w ich ślady.
- Hyung… - wymruczał Taemin, a jego głos zabrzmiał niecodziennie, niemal obco. Ten dźwięk, zaskakująco niski i głęboki, nieco zachrypnięty, przemówił do mojego ciała jak żaden inny. Narastający w intymnym rejonie ciała dyskomfort odbierał mi zdolność racjonalnego myślenia. Taemin wywoływał pożądanie, rozpalał zmysły, z przymkniętymi oczami wodząc dłońmi po moim ciele, oglądając je - …hyung, słyszysz miasto? – kontynuował, łaskocząc mnie swoim gorącym oddechem – Bo ja już nic nie słyszę, tylko ten szum… - Jego ciche słowa kryły w sobie tyle kolorów, że mógłbym nimi pokryć ściany najwyższego budynku w Seulu. Miał rację, dźwięki codzienności gdzieś zniknęły, pozostawiając tylko szalone szemranie krwi w żyłach. I tylko niebo wciąż błyskało nad nami, teraz z coraz większą śmiałością prezentując swoją gwiezdną biżuterię.
Szalejąca we mnie burza poczęła stopniowo się uspokajać, wraz z miarowym oddechem Taemina tuż przy moim uchu. Chłopak ciasno objął rękami moją szyję i trwał w milczeniu, pozwalając mi cieszyć się swoim ciepłem. Dopiero teraz, kiedy mgiełka pożądania zaczęła się rozpraszać, do głosu doszedł zdrowy rozsądek, prowadząc za sobą orszak wyrzutów sumienia. Z pełną świadomością irracjonalności moich przekonań, czułem się jak winowajca. Wstyd mi było za swój brak samokontroli, a co gorsza, za ten ucisk w spodniach, który budził i wywlekał z odmętów mózgu najbrudniejsze myśli. Jak to się stało, że zamieniłem dziecinną zabawę w malowanie, w coś tak nieprzyzwoitego?
- Hyung… - Usłyszałem znów, ale tym razem do głosu Taemina znów wkradła się ta dziwna wrażliwość. Odsunął się nieco ode mnie, a prawą rękę ułożył na moim policzku, z czułością przesuwając opuszkiem kciuka po chropowatej powierzchni zastygłej już farby. – Teraz masz na sobie kawałek nieba – oznajmił z rozbrajającą prostotą.
- Dlaczego akurat biały? – zapytałem, nie mogąc zwalczyć w sobie ciekawości.
- Niebo jest zbyt idealne, żeby nosić tylko jeden kolor, nie sądzisz? Biały kryje w sobie wszystkie barwy. Dlatego – wyjaśnił, a ja za zdumieniem słuchałem tonów głębokiego przekonania w jego głosie. – Polubiłem to nasze malowanie. Możemy to robić częściej – szepnął jeszcze, i na powrót wtulił się w moją szyję. Zaśmiałem się cicho, a drzewa i gwiazdy mi zawtórowały.
~*~
Od dobrych pięciu minut siedziałem i obserwowałem Kibuma zwijającego się na sofie ze śmiechu. Nawet nie próbowałem go już uspokajać, świadom, że i tak nic by to nie dało. Byłem zirytowany i zażenowany do granic możliwości, dlatego postanowiłem zacisnąć zęby i milczeć, nie dając koledze kolejnych pretekstów do nabijania się ze mnie.
- Ohh, Minho… powinienem
częściej cię odwiedzać, zapomniałem jaki jesteś zabawny – wykrztusił wreszcie
Key, ocierając łzy i na powrót zakładając nogę na nogę. W jego oczach czaiły się
złośliwe ogniki, a ja zacząłem zachodzić w głowę, co mnie podkusiło, żeby prosić
go o radę. Zwłaszcza w takiej sprawie. Przełknąłem głośno ślinę.
- Cieszę się, że jestem
dla ciebie taką rozrywką – oświadczyłem sarkastycznie. – Wolałbym jednak
wiedzieć, czy zamierzasz mi pomóc, czy też nie warto oczekiwać, że przestaniesz
się ze mnie nabijać i podejdziesz do sprawy na poważnie…
Key wywrócił oczami, ale pozbył się resztek kpiącego wyrazu z twarzy i przyjął postawę specjalisty.
- Pozwól, że uporządkuję
to, co mi powiedziałeś – oznajmił poważnym tonem, patrząc mi prosto w oczy.
Kiwnąłem głową, zadowolony, że wreszcie udało mi się nawiązać z nim
porozumienie. – Pomijając już sam fakt, że wiedziałem, że tak będzie… - zaczął
powoli - …prosisz mnie… - mówił dalej, cały czas uważnie na mnie patrząc. - …żebym
ci powiedział jak masz przelecieć Taemina, tak?
- Tak. Nie, NIE! Kibum,
mieliśmy rozmawiać jak dorośli! – zbulwersowałem się, speszony tym bezpośrednim
pytaniem. – Musisz ubierać to w takie pospolite słowa?
- Oh, znalazł się pan wrażliwy! – prychnął Key, wywracając oczami. – Z twoich wyjaśnień jasno wynika, że właśnie o to ci chodziło. Masz chęć się do niego dobrać – stwierdził tonem znawcy.
- Key, proszę, przestań,
bo zaraz stąd wyjdę – oznajmiłem ostrzegawczym tonem, czując, że jeszcze moment
i moja cierpliwość całkowicie wyparuje od gotującej się we mnie wściekłości.
- Okej, okej, bez nerwów – powiedział z dezaprobatą spoglądając w moim kierunku. – Pomogę ci, bo mi cię żal – oznajmił litościwie, ale po chwili jakby zastanowił się nad tym co powiedział. – Nie, w zasadzie to bardziej żal mi Taemina – sprostował, kręcąc głową. – Nie mam nic przeciwko udzielaniu rad łóżkowych, więc…
- Kibum… - warknąłem,
przeczuwając, że zaraz wstanę i wyjdę z siebie. Jedyne co przytrzymywało mnie
na miejscu, to desperacja. Z przykrością, albo wręcz przeciwnie, muszę przyznać,
że nie znam nikogo innego, kogo mógłbym zapytać o coś takiego. Key wydawał się jedyną
odpowiednią osobą, dlatego musiałem zacisnąć zęby i przeczekać cały ten złośliwy
spektakl.
- Rozumiem, już przestaję – zachichotał złośliwie, po czym na powrót spoważniał. – Czy mógłbyś mi zatem raz jeszcze wyjaśnić, o co ci właściwie chodzi?
- Już ci mówiłem… -
oznajmiłem zrezygnowany, ale kiedy Key milczał, westchnąłem ciężko. – Ja i
Taemin… - zacząłem powoli, nie patrząc na kolegę, żeby nie widzieć ewentualnych
uśmiechów pełnych politowania. - …coś iskrzy między nami…
- Niemożliwe! – wszedł mi w słowo Key. – W życiu bym się nie domyślił…
Postanowiłem zignorować te
docinki, starając się dobrze wyrazić to, co krążyło mi od jakiegoś czasu po głowie.
- Nie chodzi mi tylko o więź emocjonalną…
- Miłość! To się nazywa miłość,
sztywniaku! – nie wytrzymał Kibum. – Mógłbyś wreszcie przestać używać takich
okrężnych określeń? Skoro i tak obaj znamy prawdę…
Spojrzałem na niego
niepewnie, ale on uśmiechnął się, dla odmiany nie złośliwie, ale zachęcająco.
Odchrząknąłem.
- Więc… - zacząłem,
jednocześnie słysząc w głowie głos Taemina, upominający mnie, że nie zaczyna się
zdania od „więc” - … nie chodzi mi tylko o m-miłość… - zająknąłem się, zły na
swój własny poplątany język – w sensie platonicznym, ale również o zbliżenie
fizyczne… - wydukałem, czując się jak dziecko z podstawówki, pod okiem
profesora. – Odkąd Taemin uświadomił mi, co on czuje, a co za tym idzie, również
co czuję ja… coraz częściej jesteśmy… blisko – kontynuowałem swój bełkot. Usłyszałem
teatralne westchnienie.
- Mój drogi, zachowujesz
się, jakbyś pierwszy raz w życiu myślał o seksie – wciął się Key. – Przecież
nie jesteś już takim cnotliwym chłopcem, za jakiego właśnie próbujesz uchodzić…
- dodał z figlarnym uśmiechem.
- Ale Taemin jest… - odparłem,
zanim zdążyłem ugryźć się w język. – To znaczy… mam na myśli… chodzi mi o to, że
nie sądzę, żeby on kiedyś to robił – wyrzuciłem w końcu z siebie. Spotkało mnie
badawcze spojrzenie kocich oczu.
- Też tak uważam. I co w
związku z tym?
- No jak to co?! – oburzyłem
się, że każe mi dalej wyjaśniać, choć moim zdaniem wszystko już mu powiedziałem.
– Ja… ja nie chcę go skrzywdzić – wyznałem w końcu cicho, zgodnie z prawdą.
Bliski kontakt fizyczny nie był dla mnie nowością. W przeszłości przeżywałem
zauroczenia i tego typu uczucia, które czasem faktycznie kończyły się
niejednoznacznie. Jednak tym razem było zupełnie inaczej. Z każdym dotykiem, każdym
pocałunkiem, obecność Taemina wywoływała we mnie pożądanie, jakiego dotąd nie
znałem. Towarzyszył mu jednak paniczny strach, że wszystko zepsuję, że zrobię coś,
czego nie będę w stanie sobie wybaczyć. Key klasnął w dłonie, najwyraźniej bawiąc
się w najlepsze.
- Ach, Minho, jednak jest w
tobie odrobina romantyzmu! – stwierdził w zachwycie, a ja po raz kolejny pożałowałem,
że w ogóle przyszedłem do tego świra po pomoc. – Nie sądzę jednak, żeby to było
coś, w czym mogę ci pomóc. O ile obaj wykażecie chęci, to jestem pewien, że
Taemin nie będzie się czuł pokrzywdzony, wręcz przeciwnie!
Przełknąłem głośno ślinę,
na stwierdzenie „obaj wykażecie chęci”. Nawet tego nie byłem pewien, opierałem
się na pojedynczych gestach i zachowaniach mojego chłopaka, niepewien czy
dobrze je interpretuję. Namiętne pocałunki Taemina nieraz niebezpiecznie
przybliżały chwilę, w której mogłoby dojść do czegoś więcej. Bałem się, że
kiedy taki moment nadejdzie, będę totalnie bezradny i nieprzygotowany. Dlatego
postanowiłem zawczasu zasięgnąć rady. Pech chciał, że moim nauczycielem musiał
zostać akurat Kibum.
- Rzecz w tym, że ja nigdy
nie robiłem tego z facetem! – krzyknąłem w końcu, podenerwowany. W oczach Key
rozbłysło zrozumienie. Uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Tak właśnie myślałem –
oznajmił radośnie.
- Wiedziałeś o co mi
chodzi i mimo to kazałeś mi się męczyć?! – Dawno nie byłem tak bardzo
wyprowadzony z równowagi. Key jednak nie wyglądał na przejętego moim atakiem wściekłości.
Wstał i zbliżył się, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Spokojnie, mój żabooki
przyjacielu. Po to tu jestem, żeby pomóc ci w trudnej sprawie, nie sądzisz? –
oznajmił łagodnym tonem, a ja spojrzałem na niego spode łba, oczekując kolejnej
złośliwej uwagi. – Wyjaśnię ci caaałą teorię – powiedział radośnie. – Ale jeśli
chcesz szkolenia praktycznego, to polecam zwrócić się do Jonghyuna… - dodał, po
czym umknął z pokoju, nie chcąc paść ofiarą mojego morderczego spojrzenia.
~*~
Wiem, wiem... wycieczka. Będzie w następnym rozdziale. Miałam tu pewne komplikacje, dlatego w celu ratowania resztek związku przyczynowo-skutkowego, i szczątkowych pozorów logicznego sensu, musiałam to rozegrać tak a nie inaczej. Nie wiem, czytajcie, komentujcie, dajcie znać co sądzicie, bo coś ostatnio mi się wykruszacie ;-; *idzie padać na twarz ze zmęczenia*
~~<3
omgg jakie to urocze, o matko, jak się oddycha?
OdpowiedzUsuńDlaczego mi to robisz, to wszystko jest takie cudowne, słodkie, piękne, że po prostu nie mogę, to rysowanie farbami było rozbrajające i niesamowite, ta biała farba, aż przez chwilę miałam nadzieję, że ten ich pocałunek na balkonie skończy się czymś więcej, ale w sumie cieszę się, że tak się nie stało, bo mogłoby to być rzeczywiście trochę za szybko... ranisz mnie tym fanfiction, moje serce płacze i chce więcej. Ale czy rzeczywiście Key chciałby, żeby Jongie udzielił Minho lekcji praktyki? Przeczuwam, że mógłby poczuć się zazdrosny, omg, to by było urocze, zdajesz sobie sprawę? A oprócz tego wszystkiego, to się poważnie zastanawiam, kiedy i gdzie dokładnie Minho "przeleci" Taemina hahah, no bo w sumie skoro będą w pokoju z Onew...? Aż się boję, co wymyślisz, ojeju, to będzie mój zgon. Pójdę sobie już wybierać trumnę...
Weny życzę tak bardzo dużooo i czekam na oneshot z fabryką okien! Nie ma "nie", masz coś takiego napisać hahaha <3
Potrzebujesz sztucznego oddychania? xD może jakiś Błyszczący Chłopiec Ci pomoże >.< *marzenia* a z zakupem trumny odsyłam do Minho ;-; *źle ze mną, że odwołuję się do własnych ff? pewnie tak xd* Dziękuję, dziękuję, dziękuję za ten przeuroczy komentarz *-* okna, okna... zdajesz sobie sprawę z tego, że teraz wciąż o tym myślę, usiłując skonstruować sobie w głowie jakąś w miarę sensowną fabułę? xD ale niestety wszystko wychodzi zbyt niedorzecznie >.< poczekamy, zobaczymy.
UsuńPozdrawiam ~~<3
A już myślałam... Uhm, po raz pierwszy czekałam z niecierpliwością na taka sceną, a tu co? No pstro. Co nie zmienia faktu, że to malowanie farbami było tak strasznie, strasznie urocze i takie... no urocze >.< Chyba przeczytam to sobie jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńHah, Key mistrz. Darmowe lekcje Key ummy jak przelecieć chłopaka (brzmi źle XD)
Ej, znowu myślę o tych farbach. Niee
Hm... tak jak atmosphere słusznie zauważyła, to byłoby za wcześnie. Szczerze mówiąc, początkowo tej sceny z malowaniem w ogóle nie było. Dopisałam ją później, kiedy zgodnie z Ame stwierdziłyśmy, że był za duży przeskok między niewinnymi pocałunkami, a Minho myślącym o seksie. Dlatego musiałam to jakoś nadrobić, dopisując ten rozdział.
UsuńDziękuję za komentarz ~~<3
Tu znowu Ayo! I znowu z anona!
OdpowiedzUsuńhfdsghadhgkshldhldhahgfdhkgdfsbdhbvahdg
brakuje mi klawiszy na klawiaturze, przysięgam
wszystkie znaki alfabetu nie starszą na opisanie feelsów, jakie miałam czytając to, szczególnie to z malowaniem...
Nie rozumiem, NIE ROZUMIEM, jak można tak pięknie i głęboko opisać coś takiego, to było... uh. Nie. Nienienienienienie, too much.
Scena z Key była lol, zaczęłam się zwijać ze śmiechu prawie jak Key xDDDDDD Minho biedny, niedoświadczony, chociaż jak na mój gust i tak zbyt doświadczony, też powinien być dziewicą!!!! xD
Czekam na rozdział i wypruwam żyły, bo chcę JUŻ!
ksdhagfalksjgfjaksdgflsjg dziękuję za tego pięknego ficka~~
Spokojnie, Ayo, oddychaj~~ ;3 cieszę się, że odbierasz to odpowiadanie jako "piękne" i "głębokie", bo chyba właśnie o to mojej wyobraźni chodziło, kiedy cisnęła mi kolejne literki pod palce. Dziękuję, że wciąż tu jesteś i nieustannie zarażasz mnie swoim entuzjazmem ~~<3
UsuńKiedy tak czytam całe twoje opowiadanie, dochodzę do wniosku, że... zastanawiam się jak to ubrać w słowa. Chodzi mi o to, że wszystko dzieje się tak na spokojnie, powoli. Taki delikatnie rozwijający się rodzaj miłości, który wywołuje piekące rumieńce i urocze zawstydzenie. Żadnego pośpiechu, przygodnego seksu, czy innych "złych" rzeczy.
OdpowiedzUsuńKolejny genialny pomysł z malowaniem nieba. Uh... nie potrafię wyrazić mojego zachwytu. Z każdym fragmentem coraz lepiej rozumiem barwy widziane oczami twojego Taemina. To dla mnie niesamowite, że wprowadzasz przez jego postać zupełnie nowy sposób postrzegania. Przynajmniej we własnym odczuciu, zdążyłam się dowiedzieć, że kolory, to nie tylko coś, co widać, ale coś, co można poczuć. Żółć, pomarańcz, czerwień słońca na skórze, białe niebo, bo jest zmienne, a biały kryje w sobie wszystkie kolory...
No i oczywiście scena, w której Minho prosi o pomoc Key... UWIELBIAM <3
Tak to już jest, że lśniąca Diva idealnie pasuje na takiego "starszego brata" :)
Ach i w zasadzie to już takie moje kolejne osobiste spostrzeżenie... Często piszesz w kontekście Taemina np. " Nie mogłem napatrzeć się na ten niecodzienny wyraz psotności, błąkający się w okolicach przymkniętych oczu.". Dla mnie brzmi to odrobinkę dziwnie przez sam wzgląd na to, że Lee jest niewidomy... Po prostu mam takie odczucie i chciałabym, żebyś wiedziała :)
Pozdrawiam, życzę weny i dziękuję za nominację :)
Yay, Twój komentarz jest taki piękny *-* cieszę się, że dostrzegasz moje starania, których dołożyłam podczas kreowania klimatu CdA. Taka subtelność, powoli budząca się czerwień, ogarniająca samotne serca moich bohaterów. Szczerze mówiąc, z początku bardzo martwił mnie fakt, że mój bohater jest niewidomy. Bałam się, że nie podołam, wątpliwości budził każdy jego gest, nie byłam pewna, czy jestem w ogóle w stanie pisać o niepełnosprawności, bo nie jest to łatwy temat. Mimo to stawiłam czoła wahaniom, i raduje mnie, że postać Taemina pozwala czytelnikom spojrzeć na świat inaczej niż dotychczas, otwiera nowe perspektywy postrzegania. Za wybór koloru taeminowego nieba muszę dziękować Yume (czyt. "moja największa fanka", jak pragnie się tytułować xD). Choć nie do końca świadomie, to ona kazała mi postawić na biel ;3
UsuńHm... zastanowiłam się nad Twoimi spostrzeżeniami. Bardzo uważam ile razy opisuję twarz Taemina, nie chcąc popełnić jakiejś gafy, choć czasami samo ciśnie się pod palce jakieś oklepane stwierdzenie, typu "blask oczu" itd. Mimo wszystko wydaje mi się (choć mogę się mylić), że okolice oczu również należą do mimiki twarzy, a co za tym idzie, niesprawność oczu nie umniejsza ich roli w ogólnej ekspresji. Tak mi się przynajmniej zdaje ;-; mimo wszystko dziękuję za tę uwagę, jak i za cały piękny komentarz ^.^
Pozdrawiam ~~<3
Z powrotem wzięłam się za komentowanie >< Dwa tygodnie wolnego, więc nadrobię xd
OdpowiedzUsuńStrasznie podobała mi się scena na balkonie, masz ode mnie dużego plusa. Malowanie nieba, czułe pocałunki *^* Byle więcej takich xd Omnomnom
No i to jak Taemin widzi kolory, nigdy nie patrzyłam na nie w ten sposób. Wspaniałe *^*
Key idealnie pasuję na doradce seksualnego. Powinien otworzyć gabinet, zarobiłby na naprawdę duże zakupy w Londynie XD
Nawiązując do poprzedniego rozdziału... Co ty knujesz z Kurczakiem ;-; Niech tylko tknie Minniego to Minho ma mu powyrywać nogi z tyłka xd OnTae hejter xd
Weny i hwaiting Unnie~ <3
Cieszę się, że znów jesteś~~! Raduje mnie, że dzięki Taeminowi być może odnajdziesz w barwach nową głębię ;3 Key taki specjalista >.< z pewnością miałby miliony pacjentów i masę pieniędzy na zakupowe szaleństwa! Interes idealny :3
UsuńCo dalej~~ poczekamy, zobaczymy x)
Dziękuję za komentarz ~~<3
Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na:
OdpowiedzUsuńhttp://daejae-yaoi-story.blogspot.com/