5.01.2015

Szkatułka


Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: angst, shōnen-ai, AU, Minho POV
Długość: one-shot

~*~

Przesunąłem dłonią po powierzchni drewna. Moja szorstka, i poznaczona licznymi bliznami, stanowiącymi ciche piętno wieloletniej pracy, skóra, znalazła niejakie ukojenie w tym szlachetnym i wiekowym materiale. Materiale, z którym przyszło mi mieć do czynienia niemal całe życie. Lubiłem swoją pracę. Choć może się to wydać dziwne. Mimo to, ja nie widziałem w niej niczego niepokojącego. Ot, rzemieślnik jak każdy inny.

Jak każdy inny… myśli zmąciły się, wyczuwając bliskość niechcianego tematu. Czegoś, co kryło się w mojej głowie i za wszelką cenę starało się wyjść na światło dzienne. Ale do tego dopuścić nie mogłem. Nie, nie… jeszcze nie teraz. Najpierw muszę skończyć moje dzieło.

Skupiłem wzrok na ułożonej przede mną desce. Sięgnąłem po metr, i za jego pomocą oznaczyłem na płaskiej powierzchni wymiary. Nie musiałem ich nigdzie sprawdzać, tak dobrze były mi znane. Zakodowane w cichym zakątku pamięci. Zakątku poświęconym tobie.

Machnąłem ręką, odganiając niewygodne wspomnienie. Zaraz… o czym to ja? No tak, moje dzieło. Obrzuciłem krytycznym wzrokiem zarysowany kształt. Nie mogło być mowy o pomyłce. Wszystko trzeba było zrobić idealnie, lepiej niż kiedykolwiek. Ale moment… dzieło? Czy naprawdę można to tak nazwać? Choć przez całe życie myślałem w ten właśnie sposób, sposób który zaszczepił w moim umyśle jeszcze mój ojciec… czy nie objawia się to teraz przede mną jak jedna wielka ironia losu? Teraz, w tym najważniejszym momencie, gdy dobrze wiem, że nie mogę zawieść. Czułem się, jakby ktoś nagle włączył nigdy dotąd nie używaną lampę, rozpraszając mrok, w którym dotąd swobodnie się poruszałem. Odsłaniając kurtynę ciemności i ukazując mi maskę groteski, którą przybrało moje życie.

Ponownie położyłem dłoń na drewnie, jakby chcąc się upewnić, że jest prawdziwe, że to wszystko nie dzieje się tylko w moim spracowanym umyśle. Zdawałoby się, że poczuję jakieś ciepło, iskierkę otuchy. Ale tym razem towarzysz mojej pracy pozostał zimny i bezwzględny, jak nigdy dotąd. Od tego, tak dobrze znanego mi materiału, zdawał się bić chłód o nadnaturalnym źródle. Jakby nawet przyroda buntowała się przeciw niesprawiedliwości tego świata, i oznajmiała mi tym dyskretnym sygnałem, że w pełni rozumie mój ból. A może nie… może to zwykły kawał drewna, wywieziony z lasu pod osłoną nocy, sprzedany na czarnym rynku za brudne pieniądze.

Gwałtownie potrząsnąłem głową. Nie wolno mi tak myśleć. Nie teraz. Mogłem to robić przez wszystkie te lata, ale nie tym razem.

- Skup się, Minho… - mruknąłem, jakby łudząc się, że upominanie samego siebie coś da, coś zmieni. Nie dało nic. Wciąż uporczywie wpatrywałem się w deskę, w moją dłoń, gładzącą jej powierzchnię. To mi nie wystarczyło. Po raz pierwszy zapragnąłem więcej. Powoli opadłem na kolana i przyłożyłem rozpalony policzek do ziejącej chłodem powierzchni. Tak wiele lat spędziłem w warsztacie, piłując kolejne deski. Ich wszechobecny zapach stał się częścią mnie. Koił rozszalałe myśli, dawał spokój. Przynajmniej do tej pory… Zmarszczyłem nos, niepewny czy to, co czuję przyprawia mnie o ukojenie, czy raczej o mdłości.

Mój wzrok pobiegł fantazyjną ścieżką słojów, które widniały na powierzchni drewna. Od zawsze czułem niejaką fascynację tym naturalnym malowidłem, pozostawionym w bezpiecznym wnętrzu leśnych mieszkańców, dostępnym tylko tym, którzy odważyli się zabić tych liściastych strażników ciszy. Nawet ten szalony wzór zdawał się tchnąć dziwnym smutkiem.

Przejechałem opuszkiem palca wzdłuż jednej z ciemniejszych linii na brązowym tle, biegnąc jej ścieżką, odbywając podróż zawierającą w sobie cały rok z życia drzewa. Rok, o którym pamiętała jedynie ta ciemna linia. Ah, gdyby tak po moich wspomnieniach mogła zostać jedynie niewyraźna pręga na sercu. O ile lżej by mi było, bez całej tej palety barw, łączących się przed moimi oczami w niechciane obrazy. Obrazy, które były dla mnie wszystkim. Wszystkim, co po tobie zostało.

Drewno ciemniało mi przed oczami, coś wyraźnie komunikując. Nie mogłem zrozumieć skąd w sercu znów zaigrała nagła nostalgia. Co to było? Ah… no tak. Ten kolor. Kolor, który sam wybrałem. Barwa idealnie pasująca do odcienia twojej skóry. Do różnorodnego koloru twoich włosów.

Pamiętasz jeszcze? Bo ja pamiętam doskonale. Ten odległy dzień, który być może nie miał miejsca aż tak dawno temu, nie wiem. Ten dzień, w który to wiosenny powiew przywiał mi cię, tuż przed moje oczy. Rozwichrzone włosy szalały wokół twojej twarzy, na której jednak malował się niczym niezmącony spokój. Po kącikach ust błąkał się uśmiech, niepewny, a mimo to niesamowicie rozjaśniający kształtne oczy. Najpiękniejsze na całej ziemi. Pamiętasz? Byłeś ubrany w za dużą bluzę twojego brata, a przez ramię przewiesiłeś skórzaną torbę…

Nerwowo postukałem palcem w drewno. Dlaczego takie szczegóły kryją się w mojej głowie? Zaszywają się gdzieś w zakątkach umysłu, bez mojej wiedzy i woli. Pewnie po prostu włożyłeś na siebie pierwsze, co znalazłeś w szafie. Jak mógłbyś coś takiego pamiętać…

Oderwałem dłoń od deski, tylko po to, by przejechać nią po własnej twarzy. Żeby zmyć wspomnienia sprzed moich oczu. Wiedziałem, że nie mam dużo czasu. Musiałem jak najszybciej doprowadzić tę robotę do końca. Ostatnią taką w całym moim życiu. Ostatnią, a jednocześnie jedyną która się naprawdę liczyła.

Ciche skrzypnięcie, gdzieś w sercu mojej drewnianej poduszki, odbiło się echem w uszach, rozchodząc się po całym ciele, bijąc w serce, jak w dzwon. Dzwon, który utracił swoje brzmienie. Zbyt wyniszczony, by móc dalej dźwięczeć. To poruszające skrzypnięcie wyrwało ze zmętniałej brei mojego serca kolejny obraz minionych dni.

Podobne skrzypnięcie, w innym miejscu i czasie, powiadomiło mnie o twojej obecności. Nie podniosłem jednak wzroku znad ciemnych słojów, starannie odmierzając krawędzie kolejnych desek. Twoje oczy zaglądały mi przez ramię, duże i zdumione… Pamiętasz? To wtedy naopowiadałem ci tych kłamstw, w które uwierzyłeś. Mówiłem, że moja praca jest piękna i szlachetna, nieprawdaż? Ty kiwałeś tylko głową, a twoja za długa grzywka podskakiwała uroczo, nie pozwalając mi się skupić. Chciałem, żebyś zrozumiał. I zrozumiałeś, nawet jeśli ja zgubiłem w tym sens. Czy to nie zabawne, że dopiero teraz widzę, w jak wielkim błędzie żyłem przez tyle lat?

Tylko, że wcale nie jest mi do śmiechu.

Z ciężkim westchnieniem zerwałem się z kolan, nie dając sobie czasu na dalsze rozmyślania. Chwyciłem w dłoń moje narzędzie, tępo wpatrując się w jego błyszczące ostrze. Jak to możliwe, że ta drapieżność w odbijanym przez nie świetle, nigdy wcześniej nie wydała mi się niepokojąca? Ułożyłem jedną rękę na drewnie, drugą zatapiając w nim piłę. Zajęcie wymagało dużo siły, a wysiłek fizyczny sprzyjał rozkosznemu niemyśleniu. Odcinałem kolejne zbędne fragmenty deski, pozostawiając jej serce nietknięte. Wyłaniając z pospolitego prostokąta charakterystyczny kształt. Kształt tak dobitny i nieodwracalny, że gardło ścisnęło mi się na jego widok.

Odgarnąłem spoconą grzywkę z czoła. Zaraz jednak zatrzymałem się wpół ruchu, myślami szukając tego obrazu, który wyrył mi się w pamięci, jaśniejąc w głębi umysłu. Tak, to wtedy… pamiętasz? Wtedy inna dłoń, dużo mniejsza i delikatniejsza… twoja, zakradła się między pasma moich włosów, próbując ułatwić mi pracę, oczyszczając pole widzenia. Wtedy też przerwałem swoją pracę i… ah, nie możesz pamiętać, jak niesamowicie wyglądały wtedy twoje oczy. Całe szczęście, że ja nie zapomnę tego nigdy. Ich blask był mi światłem, kiedy moje usta znalazły drogę do twoich. Ten zachwycający słodyczą smak soku malinowego, który obaj dzieliliśmy na swoich językach… to musisz pamiętać.

Ale… czy ty cokolwiek pamiętasz? Czy jesteś do tego zdolny?

Zakryłem uszy rękami. Cisza w moim warsztacie nigdy dotąd nie była tak martwa.

Zacisnąłem zęby i powróciłem do pracy. Jeden gwóźdź, drugi, a to wszystko zaprawione machinalnymi ruchami młotka. Dużo czasu spędziłem dopasowując deski do siebie. Musiały idealnie  współgrać. Brak miejsca na jakikolwiek błąd sprawił, że cały proces trwał dwa razy dłużej niż zazwyczaj. Czas nie miał jednak żadnego znaczenia. Już nie.

Kiedyś każda minuta była warta wyczekiwania na kolejną. I następną. Tak długo jak mogłem czuć twój subtelny zapach, rozpraszający monotonność dnia. Zapach wciąż wyraźny i znaczący, nawet jeśli przemieszany z intensywną wonią trawy i ziemi. Pamiętasz…? To wtedy leżeliśmy na zielonym dywanie, nie przejmując się wrzącą pod nami ziemią, nie słysząc odległych szeptów zapomnianych dusz. Wpatrywałeś się we mnie, a gładkość twojego czoła została zakłócona przez uroczą zmarszczkę, formującą się niepewnie między łukami brwi. Dlaczego wybrałem takie smutne miejsce na spacer? – pytałeś. W odpowiedzi oparłem się na łokciu, wzrokiem wodząc ponad twoim ramieniem, wpatrując się w sunący alejką ponury tłum ludzi. Zdawali się być tylko cieniami, zjawami błądzącymi pośród grobowej ciszy panującej wokół. To wtedy na twoją twarz wstąpił wyraz zrozumienia, a bystre oczy zapatrzyły się na ponure cienie ludzi. Wtedy zrozumiałeś, że po prostu nie mogłem opuścić mojego dzieła aż do końca, aż spadnie w czeluść ziemi, i zostanie pochłonięte na wieki. Pamiętasz? Potem już zawsze razem odprowadzaliśmy samotne dusze, obserwując ich odejście. Wyglądałeś tak pięknie w czarnej koszuli, opinającej twoje drobne ciało. Najwyraźniej jednak, wspominam ten bezinteresowny smutek wymalowany w twoich oczach.

Zatrzasnąłem rzeźbione wieko mojego dzieła, i obrzuciłem je krytycznym spojrzeniem. Było piękne. Każda wyryta przeze mnie linia, znacząca szlachetną powierzchnię drewna, przypominała mi o tobie. Proste i krzywe łączące się we wzory zdawały się aż krzyczeć. Ich krzyk układał się w jedno słowo. Jedno, konkretne imię. Twoje.

Podwinąłem rękawy koszuli, i przystąpiłem do lakierowania. Kolejnymi płynnymi ruchami wydobywałem z matowej powierzchni nowy blask. Blask, który w nieskończoności rozbłysków próbował dorównać światłu bijącemu z twoich oczu. Tych najczystszych, bardziej nieskazitelnych niż wody górskich źródeł. Tych dwóch punkcików, które stały się moim całym życiem. Centrum wszechświata, odbijającym rzeczywistość przez pryzmat twojej duszy. Oddałbym wszystkie pozostałe mi lata życia, by móc jeszcze choć przez sekundę wpatrywać się w te oczy, tchnące nieskończoną miłością.

Ponownie uniosłem wieko, i zawiesiłem puste spojrzenie na wnętrzu mojego dzieła, które nagle wydało mi się tak okropnie niegodne i mizerne, że za nic w świecie nie chciałbym ci go powierzać. Przeczesałem włosy dłonią, aż nazbyt świadom, że twoja smukła dłoń już nigdy nie wtargnie pomiędzy ich pasma. Następnie zebrałem w ręce przygotowane wcześniej materiały i począłem z czułością mościć wnętrze mojego dzieła. Starannie przytwierdziłem biały aksamit do ciemnego drewna.

Ten kolor… byłbyś na mnie zły, gdybyś go zobaczył, prawda? Oczywiście, już widzę te wydęte z irytacji wargi, te skrzyżowane na piersi ramiona. Pamiętasz? Tamten letni dzień, w który usiłowałem nakłonić cię do ubrania czegoś jasnego? Prychnąłeś z irytacją, wciskając przez głowę najczarniejszy podkoszulek, jaki znalazłeś w szafie. Ta czerń… kolor pod którym próbowałeś ukryć swoje wrażliwe serce. Nie było potrzeby się obawiać. Twoje serce pozostawało bezpiecznie ukryte przed światem, pulsując niezmiennie w smukłej klatce żeber. Najśmieszniejsze było jednak to, że starałeś się zgrywać twardziela, nieświadom jak wiele twoja twarz mówi światu. …A może tylko mnie? Czy byłem jedynym, który widział nieskończoną wrażliwość w łagodnym kształcie twojego uśmiechu? Albo tę dziecinną wręcz niewinność, której starałeś się wyrzec, a która z szaloną dobitnością objawiała się w gładkiej skórze, tuż przy kącikach roześmianych oczu… Żałuję, że jestem jedynym, który o tym pamięta. Świat powinien był widzieć, a mimo to pozostał ślepy. Powinien był słyszeć, a trwał głuchy. Powinien czuć, a mimo to…

Pociągnąłem nosem, rozpraszając zatęchłą ciszę warsztatu. Nie mogę się teraz rozkleić. Jeszcze trochę, i będzie po wszystkim. Ostatni raz przesunąłem szorstką dłonią po miękkości białego materiału, który w swojej niewinności starał się umykać przed moim palącym dotykiem. Jego biel aż raziła w oczy. Twoja nieskazitelna skóra nie będzie przy nim wyglądać tak blado. Gdyby jeszcze choć raz na twoich policzkach wykwitł ten zapierający dech w piersi rumieniec, ten który nadawał tempa mojemu życiu. Który pojawiał się znienacka, wywołując dziwną suchość w ustach. Pragnienie, które tylko twoje wargi były w stanie zaspokoić.

Zasiadłem do stołu jedynie z moim coraz bardziej ciążącym sercem za towarzysza. Sercem pokiereszowanym od przeszywających je wspomnień, które nie miały gdzie znaleźć ujścia, kotłując się wściekle po moim ciele. Drżącymi rękami ułożyłem przed sobą złoconą tabliczkę. Palce bezwiednie znalazły dłutko, i zaczęły drążyć kolejne ozdobne litery.

Obraz się zamazał, a ja dalej brnąłem, przedzierając się przez powierzchnię Bogu ducha winnej tabliczki, czując jakbym tym samym rył złote litery na własnym sercu. Każde kolejne pociągnięcie, błądzące w labiryncie łez, cieknących deszczem z moich niewdzięcznych oczu, pozostawiało niezbywalny ślad. Ryłem w tabliczce ciemniejące litery, zamykając w nich kolejne dni, godziny i minuty. Przelewając w swoje dzieło każdą sekundę spędzoną z tobą. Każdy moment, który mi podarowałeś.

Głośny okrzyk bólu, który niespodziewanie wyrwał się z mojej piersi, niemal zrujnował pieczołowicie kreowany przeze mnie napis. Zacisnąłem mocno zęby i, ledwo panując nad dłonią, dokończyłem dzieła. Wyryłem te ostatnie znaki. Cyfry, których wciąż nie chciałem przyjąć do wiadomości, które oznaczały dla mnie koniec wszechrzeczy. Cyfry, które z szaloną natarczywością kuły mnie w oczy, komunikując zatrważającą prawdę, że już ty już nic nie pamiętasz, nic nie wiesz. Odszedłeś razem z za dużą bluzą twojego brata i ze smakiem soku malinowego, zabierając ze sobą swój zapach i rumieniec. Nawet jedno pasmo twoich włosów nie pozostało na mojej poduszce, wszystkim przeznaczone jest spocząć na miękkim białym aksamicie, który drżącymi dłońmi ci przygotowałem. Ale nawet jasność tego posłania nie zatuszuje przerażającej bladości twoich policzków.

Umieściłem wygrawerowaną tabliczkę w przygotowanym w tym celu miejscu, na wieku ciężkiej skrzyni, którą własnoręcznie zrobiłem. Nie poczułem spodziewanej ulgi, tylko pustkę. Potworną, wszechobecną pustkę, która zdawała się przygniatać mnie swoją tuszą. Nie opierałem się jej długo, ponownie opadając na kolana, przykładając swój tęskny policzek do powierzchni lśniącego drewna. Łaknąc ostatniego znaku twojej bliskości, zanim zaśniesz w tej skrzyni, a ponury tłum zjaw i cieni poniesie cię pośród zapachu trawy i ziemi. Potem natura przyjmie cię w swoje objęcia, pozbawiając świat tego skarbu, którym tylko mnie było dane się cieszyć. W tej drewnianej szkatułce pozostanie ukryty przed ludzkimi oczami mój największy skarb.

Pamiętasz jak wiosna oszalała w rozkwicie uczuć, stawiając cię na mojej drodze? Nie? Nie szkodzi. Na szczęście ja nie zapomnę nigdy. Schowam te obrazy w głębi mojego pokrytego słojami serca, niczym w drewnianej szkatułce.

~*~ 


Muzyka: ~♪~
(Celowo nie wstawiłam jej na początku, żeby nie zdradzić od razu o co chodzi w opowiadaniu.)
Uff. No tak, wybaczcie mi TT__TT nie powinnam pisać angstów, za bardzo to przeżywam. Pomysł pojawił się już dawno, ale nie wiem co mnie parę nocy temu naszło, żeby to nagle napisać. Mam dużo koncepcji na komedie, jak pewnie zauważyliście po moich opowiadaniach, ale ostatnio jestem w podłym nastroju, i widać jak to się kończy. Mam cichą nadzieję, że mimo to ktoś mój tworek przeczyta (chociaż to czysty masochizm, moim zdaniem~~), bo pisanie go było okropnie wyczerpujące psychicznie. Wiem, wiem… jestem zbyt wrażliwa. Zdaję sobie sprawę z tego, że kompozycja opowiadania jest dość chaotyczna, ale angsty jakoś zawsze mi tak wychodzą (…w zasadzie to mój drugi x). To przez chaos i bałagan panujący w sercu mojego bohatera, kiedy zalewają go kolejne wspomnienia. Taki trochę strumień świadomości >.< Hm… celowo ani razu nie użyłam słowa „trumna”… nie wiem, czy to dobrze, czy to źle, ale taki miałam zamysł, mam nadzieję, że mimo to przekaz jest jasny. Jestem okropna, wybaczcie mi </3 Czekam na Wasze opinie >.< *dreszcz*dreszcz*dreszcz*

17 komentarzy:

  1. To było cudne. Jako że ani nie lubię 2mina, ani jakoś specjalnie za komediami nie przepadam, to niektóre twoje teksty sobie odpuszczałem (tylko ten z fryzurą Taemina podbił moje serce, co dziwne, bo ten mały maknae działa mi na nerwy). Ale zobaczywszy ten wspaniały napis "angst" nie mogłem nie przeczytać. I powiem Ci, że jestem pod wrażeniem. Rzadko kiedy można spotkać jakikolwiek fanfic na takim poziomie. Zauroczyłaś mnie totalnie metaforami i porównaniami, którymi płynnie przechodziłaś do wspomnień Minho o ukochanym, czego jednak nie wyłożyłaś nachalnie na tacy, tylko owiałaś nutą tajemniczości i czytając to, miałem wrażenie takiej nieodpartej melancholii, jaka aż biła z całego tekstu. Idealny angst, a ja kocham angsty. Powinnaś częściej pisać w takiej formie. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omo, jaki piękny komentarz *o* Zupełnie mnie zatkało, więc powiem tylko: dziękuję, dziękuję, dziękuję za takie pochwały, zwłaszcza, że czytając "Snowflake" byłam pod ogromnym wrażeniem Twoich zdolności *-* Angsty mnie dołują </3 Ale być może faktycznie w przyszłości pojawi się ich tu więcej. Pozdrawiam ^.^

      Usuń
  2. Matko kochana zrylas mi banie. Nie wiem czemu, ale zaraz na początku domyslilam się, że chodzi o trumne. Czemu zabilas mojego Minniego? Why? Mój ukochany słodki Taes. Moje biedne serce tego nie wytrzyma ;(
    Na dodatek jestem strasznie zazdrosna... :( tak pięknie piszesz i masz takie bogate słownictwo :( nie to co ja :(
    Kocham, tesknie za kolejnym rozdzialem 2mina :*
    Syśka

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne lecz muszę spadać xD
    Dzieci siła wyższa xD

    OdpowiedzUsuń
  4. To takie piękne... Naprawdę piękne...
    Ja lubię angsty. *łza spływa jej po policzku*
    Nie będę Cię prosić, żebyś pisała ich więcej, bo sama powiedziałaś, że się to wyczerpuje psychicznie. Ale naprawdę mi się podoba.
    Wiesz, sorki za to "nie ma to jak przytulać drewno" ale to tak jakoś samo... Wtedy jeszcze nie bardzo wiedziałam o co w tym chodzi....

    OdpowiedzUsuń
  5. Udało mi się przeczytać wszystko to, co masz na blogu (no dobrze, nie wszystko, nie trawię JongKey...) i ten oneshot jest zdecydowanie najlepszy, aż mi trudno coś napisać ;__; Uwielbiam takie opisy, zawiłe, długie, nieco tajemnicze i poetyckie, po prostu cudo - dlatego pewnie tak cierpię, kiedy czytam obecnie wydawane książki i próbuję przebrnąć przez te wszystkie suche zdania złożone... no cóż, zwalmy tę winę na ludzi odpowiedzialnych za edycję i korektę tekstu, bo szkoda pisarzy, jeszcze biedacy stracą wiarę w siebie.
    Świetny wybór tematu, po prostu się zakochałam, w sumie angsty łatwo potrafią zdobyć moje serce (to bynajmniej nie obelga, ten jest wyjątkowy! .xx), wszystkie mają w sobie to coś. Spodziewałam się, że chodziło o rozstanie się Minho z Tae, a tutaj takie coś, woah - anyway, jest piękne (przepraszam, że tak słodzę i walę przymiotnikami, co do których mam złośliwą tendencję, by tworzyć powtórzenia, mam nadzieję, że wybaczysz .xx)
    Z przecinkami w niektórych sytuacjach jest niefajnie:

    "Czułem się, jakby ktoś nagle włączył, nigdy dotąd nie używaną, lampę, rozpraszając mrok, w którym dotąd swobodnie się poruszałem" >> Czułem się, jakby ktoś nagle włączył nigdy dotąd nie używaną lampę, rozpraszając mrok, w którym...*
    "Zasiadłem do stołu, jedynie z moim, coraz bardziej ciążącym, sercem za towarzysza" >> Zasiadłem do stołu jedynie z moim coraz bardziej ciążącym sercem za towarzysza*

    I takie różne podobne, ale w końcu się wyrobisz i będziesz miotać przecinkami jak szatan, w większości z czystego przeczucia, także zero zmartwienia .xx

    Tyle ode mnie, pewnie pojawię się w komentarzach od czasu do czasu, więc możesz zacząć się do mnie przyzwyczajać .xx
    Jedynie mam jedno małe pytanie - kiedy następny rozdział "Correspondance des Arts"? Usycham, chcę więcej.
    Powodzenia w pisaniu i sukcesów życzę~!

    PS. Ostatnio wydaje mi się, że brzmię w komentarzach jakoś niefajnie poważnie, także ten tego, przepraszam, ale już tak chyba mam ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay *-* Witaj, dziękuję, że postanowiłaś skomentować <3 Tyle komplementów x.x *płacze ze szczęścia* Jestem mile zaskoczona, że "Szkatułka" spotkała się z tak pozytywnym odbiorem, bo nie czuję się pewnie w takiej tematyce. Ajć, te przecinki, już biegnę poprawiać, dziękuję za zwrócenie mi uwagi! CdA dodaję co piątek, także jeszcze trochę >.< Cieszę się, że ktoś to czyta i faktycznie czeka *.* Nie brzmisz niefajnie, Twoje słowa to miód na moje serce ~~<3

      Usuń
  6. Idę ryczeć. Wezmę ze sobą kocyk, zaszyję się w kącie i nie będę wychodzić przez najbliższy tydzień, a jeśli nie, to do jutra.
    Ja… Nie wiem. No nie. Piszesz takie piękne angsty, ale chyba nie chcę żebyś tworzyła następne. Nie lubię płakać, a tu w połowie musiałam odejść, bo czułam, że jeszcze jedno zdanie i po prostu zacznę ryczeć jak dziecko. To wszystko przez to, że to 2min. Tak bardzo kocham 2mina, że jak mam czytać, że Taeminnie umiera, to się długo zastanawiam czy to przeżyję >.<
    Piękne metafory, ah… Takie jakieś łagodne i… Sam nie wiem co mam pisać :/ W ogóle to cały ten tekst był napisany tak spokojnie i delikatnie, ale i tak człowiek się zaczynał denerwować. Już na samym początku zjechałam na notkę od autora i zobaczyłam co sama o tym myślisz, to czytać zaczęłam z ciężkim sercem.
    Chciałabym napisać tak dużo, ale nie wiem jak to ubrać w słowa. Twój tekst mnie jakoś dziwnie wyciszył :) Mimo wszystko chce takie jeszcze. To nic, że na każdym się popłaczę.

    No i jeszcze raz dziękuję za długi komentarz na blogu. Jak tak patrzę na ten, co sama teraz napisałam, to jest taki ubodziuchny, że aż mi wstyd XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za piękne słowa ;3 Wiem, wiem, wiem, jestem okropna .< Bardzo ucieszyły mnie Twoje odczucia co do łagodności tego shota, bo dokładnie taki miałam zamysł, kiedy już pogodziłam się z tym, że piszę angsta. Chciałam przedstawić tę niesprawiedliwą i bolesną sytuację jak najsubtelniej. Nie przejmuj się długością komentarza, każde słowo jest dla mnie ważne. Pozdrawiam ~~<3

      Usuń
  7. Och.
    Och.
    Och.
    Wow.
    Nie mogę wydusić słowa.
    Powiem Ci tylko, że zdecydowanie należysz do dwóch moich ukochanych autorek.
    Drugą jest Aliss.
    To... nie wiem, jestem bardzo domyślna chyba, ale zorientowałam się o co chodzi już w pierwszych akapitach.
    Wow.
    Twoje wszystkie przenośnie, porównania homeryckie (jestem ich olbrzymią fanką!), generalnie sposób w jaki zamykasz treść w słowach jest tak bardzo onieśmielający, że teraz aż głupio mi pisać cokolwiek swojego, bo czuje się strasznym beztalenciem w porównaniu do Ciebie.
    Uch, idę pisać moje marne pseudodzieło, oby było chociaż w ułamku tak dobre, jak Twoje opowiadanie.
    Kłaniam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ayo PLZ, Nie mów tak, pięknie piszesz i czekam na nowy rozdział! (...czekam, czekam i czekam...) ...Jejku, tak bardzo mnie zawstydzasz, że nie mam co Ci odpisać T^T Dobrze znam to uczucie kiedy czytasz coś genialnego i dochodzisz do prostego wniosku, że nie dorastasz autorowi do pięt. Nigdy jednak nie sądziłam, że komukolwiek przyjdzie taka myśl do głowy podczas czytania moich wypocin >.< Dziękuję, dziękuję, dziękuję i czekam ! <3

      Usuń
  8. wow, jak dla mnie napisane naprawdę fajnie i w pewien sposób tajemniczo. W sumie jakoś bardziej w środku fika zorientowałam się, co robi, Minho. Nie ukrywam, że nie zrobiło mi się przykro ( mimo, iż nie przepadam za Tae. Xd ), bo takie historie są naprawdę wstrząsające. Naprawdę podziwiam Choi, że zabrał się za budowę trumny dla Taemina. Ja chyba na jego miejscu bym nie dała rady. Jako, że jestem bardzo uczuciową i wrażliwą osoba, te emocje wręcz nie dawałyby mi pracować i dokuczałyby mi na każdym kroku.
    Lubię takie klimaty, serio i chyba ostatnio mi ich brakuje, bo sama ostatnio jakoś jestem bez życia i w ogóle. :/
    Serio, ludzie są dziwni, że zamiast się nie dołować i czytać coś wesołego, czy też oglądać, to wolą praktykować drugą opcje, czyli: smutne, filmy, piosenki i tak dalej. XD
    Widzę, że bardzo szybko odpowiedziałaś na moje komentarze. Ja tez odpowiedziałam Ci na moim blogu i no cóż, jeśli twoja koleżanka/ przyjaciółka ( niepotrzebne skreślić :P ) nie bardzo ma czas, czy coś, to trudno. Da,emu też można dać radę. Ja aktualnie też próbuje zachęcić moja przyjaciółkę do napisania wspólnie, jakiegoś opowiadania, bo piszemy razem fiki przez fejki na fb. Do tego razem napisałyśmy one shota 2-wu częściowego BaekYeol - guardian angel (zachęcam, jeśli lubisz anioły i tak dalej ;) ), ale ona jakoś... wstydzi się? Nie wiem, jak to ująć. Nie chce publikować tego co piszemy, nawet jeśli to hetero, czy yaoi, a przewinęło się naprawdę fajnych historii o wilkołakach, aniołach ( akurat to z Baekyeolem jest zmienione na yaoi z hetero i naprawdę ciężko było mi ja ubłagać na pozwolenie publikacji i zmian, bo było tego od groma. o.O ) i coś o mafii chyba było. XD No cóż, trudno się mówi i trzymam chociaż kciuki, by twoja współautorka bloga częściej tu witała i pisała. ;) Idę czytać dalej. Wciągnęłam się, serio. Piszesz naprawdę super i.. a! No właśnie. Nie pisz ,, , '' przed ,, i ''. Też tak pisałam, ale okazuje się, że piszemy go tylko przy drugim ,, i'' jeśli występują dwa w zdaniu. ;) Dostałam tą poradę od dobrej blogerki i staram wpajać innym dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interpunkcja taka dzika </3 dziękuję za radę ^.^ i ogólnie za kochany komentarz. Hm... myślę, że Choi sam ledwo dał radę, ale za żadne skarby nie oddałby w inne ręce tego zaszczytnego zajęcia, jakim jest przygotowanie miejsca spoczynku dla jego miłości. Dlatego właśnie podjął się tak rozdzierającego serce zadania. Mnie lżej przychodzi pisanie fluffów i komedii (co być może już zdążyłaś zauważyć xd), ale bardzo sobie cenię dobrze napisane angsty. Pisanie o bólu i rozpaczy daje mi też duże pole do popisu w kwestiach językowych, mogę pobawić się słowem i za pomocą metafor zobrazować emocje bohatera.
      Z Mizu nie jest aż tak ciężko się dogadać, to moja siostra, mam nad nią niejaką kontrolę *unnie tak bardzo xd* po prostu ostatnio nie mam melodii do przygłupich komedii, a ona takie właśnie preferuje ^.^ niewątpliwie jednak coś się tu jeszcze wspólnego pojawi, i to nie raz ;3
      Hm, czytuję głównie szajniakowe ff, i do takowych z pewnością zajrzę u Ciebie, nie wiem tylko kiedy to będzie, ale możesz się mnie spodziewać. Co do Baekyeola - jeszcze nie wiem, zobaczy się ~~ ;3
      Dziękuję i pozdrawiam ^.^

      Usuń
  9. O boziuuuniu~
    Geeenialne!
    Angst, no musiałam go przeczytać (bo angst) mimo, że 2min (ciągle nie jestem wielką shipperką tego paringu, ale już jest lepiej).
    Co ja mogę powiedzieć? Huh? No kocham tego angsta!
    Już od momentu w którym było wspomniane o tym jak Minho tłumaczy Taeminowi sens swojej pracy wiedziałam, że chodzi o trumnę...
    Nawet płakałam ;-; chyba też jestem nadto wrażliwa.. ;-;
    Jak zwykle mnogość ślicznych opisów :33 *no kocham*
    Musze w koncu twoje wieloczęściówki ogarnąć... xd
    Soł... see ya (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, jak mi miło, dziękuję ~~<3 To ciekawe obserwować, w których momentach, kto zorientował się o czym jest ten angst, bo każdy wychwytuje to inaczej. Cieszę się, że czytasz moje tworki mimo braku sympatii do 2mina, to mi schlebia ^.^ Jak tylko się ogarnę (czyt. dzisiaj albo jutro), to wpadnę na Twojego nowego angsta (!)
      Zapraszam ponownie ~~<3

      Usuń
  10. Kiedy siedzę na próbie i postawiam poczytać angsta...
    Wszyscy mnie pytają, czemu płaczę D:
    Piękne. P. I. Ę. K. N. E. (Wooow, umiem literować :')
    Dziękuję~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, Szkatułka to chyba faktycznie nie najlepszy wybór do czytania w miejscu publicznym >.< To był jeden z pierwszych tekstów, z których byłam naprawdę dumna. Napisałam to tak dawno temu, nie sądziłam, że jeszcze ktoś tu zajrzy x.x (zważ, że ostatni komentarz pod tym postem pochodzi niemal równo sprzed roku, wniosłaś więc tutaj nowe światło ^^) Dziękuję~! <3

      Usuń

Template made by Robyn Gleams