13.02.2015

Correspondance des Arts: ~XI~

Wskazówka: znaczek "~♪♪♪~" jest odnośnikiem do utworu wykonywanego przez bohatera.

- Mhmmm…. – mruknąłem, ze skupieniem przesuwając kosmyk włosów w palcach. Promienie słoneczne załamywały się na nim, wydobywając przedziwne barwy. Zależnie od kąta padania światła, włosy miały za każdym razem inny kolor, to złotobrązowy, to znów miedziany. Obserwowałem jak słońce maluje pojedyncze kosmyki, tworząc z nich niezwykle barwną i migoczącą mozaikę rozbłysków i cieni. Nie mogąc nacieszyć oczu tym widowiskiem, pociągnąłem trzymany przeze mnie pukiel bliżej okna, chcąc złapać jeszcze więcej magicznych promieni.

– Minho, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – dobiegł mnie oburzony głos właściciela barwnych włosów. Spojrzałem na Taemina nieprzytomnym wzrokiem, uświadamiając sobie, że nie mam pojęcia o czym mówił. Z boku, gdzieś na skraju mojego pola widzenia, wciąż migotały miedziane nitki, nie pozwalając mi się skupić na twarzy mówiącego. Po dłuższej chwili ciszy, w której zastanawiałem się nad taktowną odpowiedzią, Taemin westchnął teatralnie.

- Jutro jest występ, czy mógłbyś się wziąć do roboty? – zapytał pełnym irytacji głosem.

- Minnie, dość już ćwiczyliśmy. Jestem pewien, że wszyscy będą zachwyceni – odpowiedziałem, po czym leniwie przesunąłem palcem po jego policzku. On jednak zamachnął się niebezpiecznie swoim smyczkiem, godząc mnie w ramię, i zmarszczył buntowniczo brwi.

- Tylko głupoty ci w głowie! – oznajmił z oburzeniem, po raz kolejny dając dojść do głosu swojej perfekcjonistycznej naturze. – Poza tym, nie nazywaj mnie tak – dodał, już do reszty upodabniając się do obrażonego dziecka.

- Nawet teraz nie mogę tego robić?! – zapytałem, udając oburzonego tym faktem – Jonghyunowi wolno, ale twojemu chłopakowi nie? Dlaczego? – robiłem wyrzuty, a Taemin coraz bardziej się peszył z każdym moim słowem.

- Właśnie dlatego, że jesteś moim chłopakiem – odparł, krzyżując ręce na piersi w obronnym geście. Moje brwi powędrowały w górę. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.

- To raczej mało satysfakcjonujący przywilej… - mruknąłem.

- Ohh, tobie zawsze wszystko trzeba tłumaczyć jak dziecku! – nie wytrzymał, a ja uśmiechnąłem się szeroko, bo cała rozmowa była dziecinna od początku do końca. Postanowiłem jednak zachować tę myśl dla siebie, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi Taemina. – Nie chcę, żebyś nazywał mnie jak Jonghyun hyung – oznajmił dobitnie.

- Dlaczego? – nie dawałem spokoju. Droczenie się z Taeminem i obserwowanie jego agresywnych reakcji stało się ostatnio moim ulubionym zajęciem.

- Bo hyung traktuje mnie jak małe dziecko. Jak młodszego brata, albo nawet syna. Dlatego nazywa mnie… Minnie – Ostatnie słowo wypowiedział z nieskrywanym obrzydzeniem.

- A jak ja powinienem cię traktować? – kontynuowałem dociekanie, nie pozwalając mu zmienić tematu, co wyraźnie usiłował zrobić. Jaskrawy rumieniec, który wykwitł na jego policzkach wystarczyłby mi za wszelką odpowiedź, dając nieskończoną satysfakcję, ale mimo to wciąż czekałem na werbalizację moich przypuszczeń.

- Powinieneś wiedzieć takie rzeczy… - mruknął niewyraźnie, spuszczając zaczerwienioną twarz w dół.

- Ale jestem na to zbyt głupi, sam mi to powiedziałeś… - odparłem lekkim tonem. Odpowiedziało mi prychnięcie, dobiegające zza kurtyny długich włosów.

- Jestem mężczyzną i tak też powinieneś mnie traktować - stwierdził, wywołując falę ciepła rozchodzącą się od mojego żołądka, biegnącą wąską ścieżką przełyku, i niebezpiecznie rozpalającą  policzki. Z zamkniętymi oczami nachyliłem się, szukając ust Taemina. Moje wargi zawisły jednak w próżni, bo chłopak poderwał się z miejsca, umykając przed moimi wiecznie chętnymi ustami. Spojrzałem z wyrzutem na jego drobną postać, obecnie wtuloną we framugę okna. Nie mogłem dostrzec jego twarzy, jedynie migoczące na złoto kosmyki.

- Słyszysz? - zapytał odległym, jakby nieobecnym tonem. Westchnąłem cicho i zbliżyłem się do okna.

- Co takiego? Znów słuchamy miasta? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, opierając się o parapet i obserwując jak Taemin, z założonymi za uszy włosami, nasłuchuje. Byłem bezradny wobec jego niespodziewanych zachowań, niezdolny postrzegać świat w ten odmienny sposób. Chłopak pokręcił głową i z delikatnym, ledwo dostrzegalnym uśmiechem, wyciągnął dłoń, którą bez wahania złapałem. Odwrócił się od okna i pociągnął mnie w głąb swojego mieszkania.

Choć bywałem w nim częstym gościem, to przyznam szczerze, że moje wizyty przeważnie ograniczały się do, swoją drogą bardzo szczegółowego, penetrowania pokoju Taemina. Tym razem jednak, zostałem zaprowadzony do sąsiedniego pomieszczenia, pełniącego najwyraźniej funkcję salonu. Podobnie jak w sypialni gospodarza, również tu panował idealny porządek. Wyposażenie saloniku stanowiły eleganckie skórzane fotele i mały stolik do kawy. Brak telewizora sprawnie nadrabiała ogromna wieża stereo, wyposażona w wielkie głośniki, porozmieszczane po całym pokoju. W kącie mieściły się półki i szafki w całości zapełnione stosami płyt, należących do mojego małego melomana. Ten nie wykazał jednak najmniejszego zainteresowania swoją imponującą kolekcją, ciągnąc mnie stanowczo w kierunku przeszklonych drzwi, mieszczących się na zachodniej ścianie kamienicy, w których rozpoznałem wejście na balkon. Poczułem mroźny powiew na twarzy i wzdrygnąłem się pod jego wpływem. Taemin nie wyglądał jakby mu było zimno.

- A teraz słyszysz? - zapytał cicho, a ja spróbowałem wyostrzyć słuch, żeby być w stanie zrozumieć co chłopak ma na myśli. Bezskutecznie. Nie zdołałem wyłapać nic niezwykłego w odległych dźwiękach miasta, dobiegających zza bariery rosnących w dole drzew, pełniących funkcję wartowników bram pobliskiego parku. - Słyszysz tę zajmującą ciszę? Tak brzmi zima - odezwał się Taemin nabożnym szeptem. Wywróciłem oczami, znów mając do czynienia z jego ulubionym tematem. Postanowiłem jednak milczeć. Z balkonu Taemina rozciągał się zupełnie odmienny widok niż z mojego własnego. Zamiast dachów budynków i mozaiki ulic, raczył oczy krajobrazem tonącego w śniegu parku. Zawiesiłem spojrzenie na koronach drzew. Ich powykręcane, wiekowe gałęzie pokrywała warstewka białego puchu.

Ponownie spróbowałem posłyszeć coś więcej, niż szumiący mi w uszach mroźny wiatr. Śniegowa pierzyna zdawała się pochłaniać wszelkie dźwięki, które cywilizacja usilnie starała się przeforsować przez tę naturalną barierę, przepuszczając jedynie nikły ślad natarczywego miasta, w postaci odległych szumów, skutecznie jednak zagłuszanych przez szepty drzew. Zmarszczyłem w skupieniu brwi. Jak Taemin to nazwał?

- …zajmująca cisza - powiedziałem, nie bardzo świadom, że robię to na głos. Mój towarzysz uśmiechnął się szeroko.

- Teraz już słyszysz? - zapytał, ściskając mocniej moją dłoń. W odpowiedzi rozplotłem nasze palce, tylko po to, by stanąć za Taeminem i ułożyć ręce na jego biodrach, w ten sposób zamykając chłopaka w moich ramionach. - Słyszysz moją zimę? - szeptał dalej, a ja ułożyłem brodę na jego ramieniu, wzrokiem tonąc w wirujących płatkach, tłumnie wyrzucanych z nieba, tylko po to, by spoczęły na włosach tulonego przeze mnie chłopca. Słońce na powrót wyjrzało zza chmur, wywołując spektakl rozbłysków na powierzchni bielejącego w dole śniegu. Gdzieś w głębi parku wątłe gałęzie ugięły się pod przytłaczającą miłością tulącego je śniegu, i uległy zimowej sile, kłaniając się usłużnie, pozwalając białemu puchowi opaść na ziemię, wywołując przy tym głuchy odgłos, który jednak idealnie wpasował się w zaklętą ciszę, panującą wszędzie wokół.

- Jest piękna, ta twoja zima - przyznałem wreszcie, kierując spojrzenie na jego zaklęte w półuśmiechu usta. - Ale już zawsze będzie mi się kojarzyć tylko z tobą - dodałem, zgodnie z prawdą. – Powiesz mi dlaczego to właśnie „Zimę” wybrałeś wtedy, podczas warsztatów? – wypowiedziałem na głos pytanie, które od dłuższego czasu krążyło mi po głowie. Oczywiście, mogłem samodzielnie się domyślać i kombinować, ale niezmiernie ciekawiło mnie, w jaki sposób Taemin interpretuje ten utwór. Chłopak przekrzywił przekornie głowę. Domyśliłem się, że za moment rzuci jakąś złośliwą uwagą, sądząc po przebiegłym uśmieszku, powoli formującym się w zakrzywieniu jego ust.

- Minho, mam wrażenie, że nigdy nie zrozumiesz prawdziwej istoty zimy – oznajmił, jednocześnie rozgrzewając moje skostniałe dłonie swoimi własnymi. – Dla ciebie to tylko biel śniegu i zimno towarzyszące zetknięciu skóry z wiatrem czy lodem – ciągnął dalej, a ja słuchałem, zafascynowany tym, jak po raz kolejny uczę się od niego sposobu patrzenia na świat. – Dla mnie zima to coś znacznie bardziej różnorodnego. Zima jest ostoją sprzeczności, od chłodu poranka, do gorąca wieczoru spędzonego przy kominku. Od pokrytej warstewką mrozu skóry, po rozpalające ciepło oddechu. Zima jest piękna w swoich kontrastach, w niedoskonałej, wprawiającej ciało w osłupienie gwałtowności. Właśnie dlatego wybrałem taki, a nie inny utwór, jako moją definicję erotyzmu – zakończył, z zadowoloną miną. Przez chwilę szukałem właściwych słów odpowiedzi, ale w końcu poddałem się w starciu z tą zadziwiającą głębią bijącą od spostrzeżeń Taemina. Nagle wyjątkowo silny powiew wiatru z północy, rozwiał nam obu włosy, a całym ciałem zamkniętego w moich ramionach chłopaka wstrząsnął dreszcz zimna.

– Oho, zaraz mi się tu rozchorujesz, wracamy do mieszkania – oznajmiłem tonem nie znoszącym sprzeciwu. Taemin chyba doszedł do wniosku, że dość się już nasłuchałem zimowej ciszy, bo posłusznie podążył za mną.

Dopiero znalazłszy się na powrót w salonie, dostrzegłem stojący po przeciwległej stronie pomieszczenia przedmiot, który teraz przykuł moją uwagę, a którego wcześniej zwyczajnie nie zauważyłem.

- Pianino? – odezwałem się, a moje pytanie zawisło między nami, bo Taemin znów się zmieszał.

- Nie będę ci grał – powiedział, starając się brzmieć stanowczo, co jednak nie do końca mu wyszło. Uśmiechnąłem się przekornie, i zasiadłem za pianinem. Zacząłem z premedytacją uderzać kolejne klawisze, tworząc chaotyczną i bezładną muzykę. Nie minęła chwila, jak poczułem brutalne pchnięcie w plecy. Przerwałem moją zabawę i odwróciłem się na stołku, by spojrzeć w rozgniewaną twarz Taemina. – Złaź idioto – warknął, a kiedy nie zareagowałem, wcisnął się na miejsce obok mnie i z westchnieniem ułożył dłonie na klawiszach.

- Zmieniłeś zdanie? Czyżbyś nagle wyzbył się tremy? – dociekałem. Odpowiedziało mi pełne wyższości prychnięcie.

- Po tym, co przed chwilą zaprezentowałeś przynajmniej jestem pewien, że moje umiejętności, choć nie idealne, są w znacznie lepszym stanie niż twoje – oznajmił, i nie dając mi więcej czasu na komentarze, wydobył z instrumentu pierwsze tony melodii. 


Smukłe palce zatańczyły na klawiszach, przejmując władzę nad łagodnymi tonami, które zdawały się płynąć jak rzeka, wypełniać cały pokój swoją dźwięczącą obecnością. Na twarzy Taemina malowało się ogromne skupienie, jakby starał się odtworzyć w głowie dawno zapomnianą piosenkę, by znów pozwolić jej zaczarować rzeczywistość wokół nas. Mimo kilku fałszywych tonów, jakie udało mi się wyłapać, całość robiła niemal tak wielkie wrażenie, jak jego gra na skrzypcach. Mógłbym tak siedzieć przez wieczność, wpatrując się w jego łagodne rysy, czując ciepło ramienia u swego boku, słuchając jak przelewa duszę w tę płynąca muzykę…

- …nie podobało ci się – usłyszałem oskarżycielski głos, który wyrwał mnie z otępienia. Piosenka już dawno się skończyła, a Taemin, nie doczekawszy się reakcji, najwyraźniej wyciągnął własne wnioski. Mimowolnie uśmiechnąłem się, widząc jak bardzo zależy mu na mojej opinii i czułym gestem założyłem mu zbłąkany kosmyk włosów za ucho. Zanim zdążyłem cofnąć rękę, Taemin ułożył na niej dłoń, przyciskając do swojego policzka. W reakcji na ten gest, nachyliłem się i pocałowałem go w czoło.

- Życie jest niesprawiedliwe – oznajmiłem, a on uniósł pytająco brwi – Mój chłopak jest tak wszechstronnie uzdolniony, podczas gdy ja umiem tylko bezładnie machać pędzlem – stwierdziłem tonem zazdrosnego dziecka. Twarz Taemina rozjaśniła się w złośliwym uśmiechu.

- Widzisz, dlatego mnie potrzebujesz. Muszę wyrabiać normę za nas obu – odparł, po czym przyciągnął mnie bliżej, ustami szukając pocałunku. Bez reszty utonąłem w jego miękkich wargach, plącząc dłonie w kosmyki migoczących w słońcu włosów. Taemin zarzucił ręce na moją szyję, koniuszkami palców łaskocząc skórę. Wydałem z siebie pełen zadowolenia pomruk, z coraz większym oddaniem wpijając się w jego usta.

- Słabo, oj słabo… - rozległ się znajomy głos. Uniosłem wzrok, by spotkać nim ciemne oczy Jonghyuna, w których igrały iskierki rozbawienia. Taemin pospiesznie odsunął się ode mnie.

- Hyung, co ty tu robisz? – rzucił pytanie w pustkę, cały zarumieniony ze wstydu. Wywróciłem oczami. Choć byliśmy razem już od jakiegoś czasu, on wciąż peszył się, ile razy jego hyung zastawał nas w podobnej sytuacji… czyli dość często.

- Rozczarowujecie mnie – oznajmił oskarżycielskim tonem, ignorując pytanie Taemina. – Ostatnim razem jak wpadłem, było o wiele ciekawiej…

Przełknąłem ślinę, wspominając tamten niecodzienny widok, który musiał zastać, kiedy w zeszłym tygodniu bez zapowiedzi wtargnął do sypialni Taemina.

- Dalej uważasz, że ten zboczeniec powinien mieć klucze do twojego mieszkania, Tae? – zapytałem, starając się nie brzmieć jakbym był zazdrosny. Na próżno. Jonghyun już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, kiedy Taemin wszedł mu w słowo.

- Hyung, skoro już tu jesteś, przydaj się na coś – powiedział twardym tonem, aż Jonghyun uniósł brwi ze zdziwienia, nagle niepewny, czy dobrze zrobił wpadając z wizytą. – …zaśpiewaj nam – poprosił Taemin, a rysy jego hyunga natychmiast złagodniały. Zbliżył się i poczochrał pieszczotliwie jego długie włosy, po czym spojrzał na mnie ponaglająco. Pospiesznie ustąpiłem mu miejsca przy pianinie, mimowolnie czując się nieco wyalienowanym z tego małego środowiska muzycznego. 



Jonghyun bez słowa usadowił się wygodnie obok Taemina i zaczął uderzać w kolejne klawisze. Po chwili młodszy chłopak przyłączył się do niego, przyczyniając się do wspólnego dzieła. Jeśli spodziewałem się po Jonghyunie jakiegoś szalonego występu, jakiejś niedorzecznej, zboczonej piosenki, to byłem w wielkim błędzie. Szczerze mówiąc, jego sposób śpiewania był naprawdę przejmujący, zdałoby się, że to nie ten sam człowiek, co dobrze mi znany, nieprzewidywalny pomyleniec. Z zadziwiającą delikatnością wyśpiewywał kolejne linijki utworu, jak się okazało, tkliwej ballady miłosnej, idealnie harmonizując się z wtórującym mu pianinem. Kiedy tak patrzyłem na obu muzyków, dostrzegłem swego rodzaju podobieństwo w pełnym zaangażowaniu, malującym się na ich twarzach. Nic dziwnego, że Taemin posiadał w sobie tyle miłości do muzyki, skoro zaszczepił ją w nim Jonghyun. Szczerze mówiąc, byłem mu za to wdzięczny. Za jego opiekę i niezaprzeczalną braterską miłość do młodszego kolegi. Ze zgrozą uświadomiłem sobie, że to nie jedyne za co powinienem mu dziękować. Bądź co bądź, to on wcisnął mi tego upartego chłopaka pod opiekę. Przyszło mi nawet do głowy, że za tę przysługę powinienem być mu dozgonnym sługą, ale owa myśl tak mnie przeraziła, że czym prędzej zepchnąłem ją na krańce świadomości.

Piosenka skończyła się, wyrywając mnie z zamyślenia. Taemin oparł się o ramię Jonghyuna i westchnął.

- Dawno mi nie śpiewałeś… - powiedział cicho.

- To już nie moja rola – odparł, znacząco spoglądając w moim kierunku. – Od czego masz Minho?

- On jest żałosnym wokalistą, doprawdy – stwierdził Taemin hardo, ale nieco się zarumienił, zapewne na wspomnienie okoliczności w jakich mu śpiewałem. Mnie również zrobiło się gorąco na tę myśl, ale wolałem nie odpływać za bardzo w tych fantazjach, cały czas znajdując się pod bacznym spojrzeniem Jonghyuna.

- Ja przynajmniej próbowałem… - oznajmiłem, nieco obruszony tą bezwzględną krytyką mojego chłopaka. – Ty nigdy mi nie zaśpiewałeś.

- Nie mówmy o tym – uciął Taemin, wywołując pełen współczucia i rozczulenia uśmiech na twarzy swojego hyunga.

- Minnie uważa, że jego głos nie jest dość dobry, żeby pokazywać go ludziom – oznajmił, totalnie ignorując gniewną minę siedzącego obok chłopaka. – Choć mówiłem mu, że potrafi śpiewać, on za nic nie chce dać się przekonać…

- Wolałbym sam to ocenić – odparłem, kierując te słowa do Taemina. Spodziewałem się kategorycznej odmowy, natychmiastowego protestu, ale zamiast tego dostrzegłem wahanie.

- Może kiedyś… - zaczął, zagryzając wargę.

- Kiedyś? – naciskałem, a on wyrzucił ręce w powietrze.

- W porządku, niech ci będzie… - rzucił zirytowany - …po Dniu Jedności Sztuki, wtedy… wtedy zaśpiewam dla ciebie, Minho – wydukał tak cicho, że ledwo mogłem go usłyszeć. Odczułem dziką radość i satysfakcję, i najwyraźniej odbiło się to na mojej twarzy, bo Jonghyun wywrócił oczami.

- Tak, tak, wiem, przeszkadzam wam w tej romantycznej pogawędce… - odezwał się żartobliwym tonem. – Ale nie przyszedłem bez powodu. – Tu spoważniał, kierując spojrzenie ciemnych oczu na Taemina. – Minnie, wiesz, że powinieneś przynajmniej odbierać telefony od swojej matki? – powiedział łagodnym tonem, spotykając spodziewaną reakcję, w postaci pełnego niezadowolenia grymasu na twarzy kolegi. Ja sam cały się spiąłem, znów słysząc o tej kobiecie, która tak działała mi na nerwy.

- Dobrze wiem, co ma mi do powiedzenia, ale nie chcę tego słuchać – oznajmił chłodno, ale jego postawa w żaden sposób nie osłabiła uporu Jonghyuna.

- Minnie, ja wiem, że to dla ciebie trudne, ale nie wyjdę stąd, póki do niej nie zadzwonisz, i przynajmniej nie powiesz, że wszystko u ciebie w porządku. Ona się martwi. – Nie dawał za wygraną.

- MARTWI, oczywiście, już w to uwierzę. Pewnie znów planuje jakiś bankiet, na który postara się  mnie siłą zaciągnąć – odparł Taemin z zaciętą miną, ale podniósł się z miejsca i ruszył do swojego pokoju. – Zaraz wracam, to będzie bardzo krótka rozmowa – dodał na odchodnym, póki nie zniknął w korytarzu.

- Serio się o niego martwi? – zapytałem Jonghyuna, kiedy zostaliśmy sam na sam. Wypuścił głośno powietrze z płuc.

- Nie wiem, ciężko stwierdzić, co jej tym razem nie pasuje. Ta kobieta jest nieobliczalna – stwierdził w zamyśleniu. Zerknąłem z niepokojem w stronę, z której dobiegł mnie podniesiony głos Taemina, i już zamierzałem tam pójść, wyrwać mu telefon z dłoni, i wygarnąć tej wrednej babie, żeby trzymała się z daleka od mojego chłopaka. Powstrzymał mnie jednak wyraz twarzy Jonghyuna. – Spokojnie… - powiedział lekkim tonem – Jeśli istnieje ktoś, kto dobrze sobie z nią radzi, to tym kimś jest właśnie Taemin. Jeśli nasz chłopiec odpowiednio to rozegra, powinna odczepić się na kolejny miesiąc.

- Jonghyun… - zacząłem, a on uniósł brwi, wyłapując nową, niepewną nutę w moim głosie. – Dziękuję – powiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Zebrało mi się na wylewność! Dobra robota, Minho. Teraz tylko patrzeć i czekać, aż facet zaśmieje ci się w twarz.

- Mnie? Za co? – zapytał, ze szczerym zdziwieniem w oczach, bez śladu kpiny czy sarkazmu.

- Za Taemina – odparłem po prostu, wypowiadając na głos to, co kłębiło mi się w głowie, zawierając całe moje wcześniejsze rozważania w tych dwóch prostych słowach. W oczach Jonghyuna zaigrał błysk zrozumienia, i uśmiechnął się łagodnie, chłopięco.

- W takim razie ja też powinienem ci dziękować – stwierdził lekkim tonem. – W parę miesięcy udało ci się osiągnąć coś, co ja latami starałem się wypracować.

Nie miałem pojęcia o czym mówił, dlatego tylko patrzyłem na niego wyczekująco. Zerknął w stronę drzwi, po czym wrócił spojrzeniem do mnie.

- Zmieniłeś Taemina jak nikt inny. Na lepsze, rzecz jasna. Nie wiem czy jesteś tego świadom, ale zanim cię poznał był znacznie bardziej nieznośny, niż jest teraz – oznajmił, ale na jego ustach zaigrał czuły uśmiech. – Czasami zadawałem sobie pytanie, jak ja z nim w ogóle wytrzymuję. Ale kocham tego dzieciaka, jest dla mnie jak rodzina. Dlatego jestem szczęśliwy, widząc, że wreszcie znalazł to, czego tak bardzo łaknął, a czego dać mu nie mogłem. Miłość, Minho, obdarzyłeś go tym, czego nie dostał ani od matki, ani od nikogo innego w takim stopniu, w jakim tego potrzebował.

Przez dłuższą chwilę milczałem, pod wrażeniem jego szczerych słów. Naprawdę nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę rozmawiał z Jonghyunem w taki sposób. Szczerze mówiąc, było mi dość nieswojo, bo zdawał się czytać z mojej twarzy jak z otwartej księgi. Mimo wszystko, postanowiłem zadać jeszcze jedno, nurtujące mnie pytanie.

- Dlaczego akurat ja? Dlaczego to mnie wybrałeś na opiekuna swojego przyjaciela?

- Nie uwierzysz mi, jeśli powiem, że to był strzał w ciemno, prawda? – zapytał przekornie, a ja wywróciłem oczami. – Oh, przyznaję, pogrzebałem ci trochę w aktach – wyznał, potwierdzając moje wcześniejsze przypuszczenia. – Fakt, że mieszkacie obok siebie wydał się bardzo sprzyjającą okolicznością. Do tego bark jakiejkolwiek siatki przyjaciół i aspołeczna natura gwarantowały, że będziesz miał czas dla mojego chłopca…

- Serio?? Co to w ogóle za kryteria? – oburzyłem się, wytykając mu absurdalność jego słów. Nie przejął się tym jednak zbytnio.

- O, pamiętasz o co cię pytałem jak się pierwszy raz spotkaliśmy? – zapytał, jakby nagle sobie o czymś przypominając. – Pytałem co robiłeś zeszłej nocy… Chciałem wybadać, czy masz dziewczynę.

- Dziewczynę? A co to ma do rzeczy?

- To raczej oczywiste. Nie możesz lizać się z jakąś lafiryndą, kiedy mój Minnie jest obok i was słucha – odparł cierpliwym tonem.

- Z lafiryndą nie mogę, ale z Minnim już tak? – rzuciłem, coraz bardziej rozbawiony jego tokiem rozumowania.

- Tak właśnie – orzekł, po czym zmarszczył brwi. – Co prawda nie spodziewałem się, że to się skończy w TAKI sposób, ale nie narzekam. Można powiedzieć, że jestem z siebie dumny – zakończył z wielkim, radosnym uśmiechem. Muszę przyznać, że rozmawiało się z nim dzisiaj wybitnie dobrze. Zastanawiałem się nawet, czy nie zadać mu kolejnego nurtującego mnie pytania, ale w tym momencie do pokoju powrócił Taemin.

- Minho? – odezwał się w pustkę.

- Tu jestem – powiedziałem, łapiąc go za rękę i przyciągając do siebie. Choć bez wahania zbliżył się i usiadł mi na kolanach, to wystarczyło jedno spojrzenie, żebym mógł stwierdzić, że coś jest nie tak. – Taemin? Coś się stało? Coś ci powiedziała? – dopytywałem, ale on zbył moje słowa machnięciem ręki.

- Wszystko w porządku, naprawdę – oznajmił pozornie obojętnym tonem. Irytowało mnie, że przez lata życia w zamknięciu na innych, Taemin wyrobił niezwykłą zdolność do ukrywania swoich emocji pod woskową maską, za którą czasami bardzo ciężko było zajrzeć. Dlatego nawet teraz zdarzało się, że nie umiałem ocenić, czy mówi szczerze, czy też po prostu nie chce mnie martwić. – Ona ma swoje humory, i to wyprowadza mnie czasem z równowagi – dodał, w odpowiedzi na wymowne milczenie.

- Więc dlaczego cały drżysz? – zapytałem, gładząc ręką jego plecy, w uspakajającym geście. Przez twarz Taemina przemknął ledwo dostrzegalny cień, ale zaraz zniknął, pozostawiając za sobą jedynie delikatny, ale pełen zażenowania uśmiech.

- Bo mam tremę – wyznał, a ja dopiero po chwili zorientowałem się, że mówi o jutrzejszym występie.

- Mówiłem ci już, nasze correspondance des arts rzuci wszystkich na kolana. Jak to określił profesor Kwon? „Idealna para artystów”? – podsunąłem, a Taemin zaśmiał się cicho, zapewne na odległe wspomnienie dnia, w którym nauczyciel nieświadomie splótł nasze losy, dając pretekst do regularnych spotkań. Poczułem jego zimne dłonie na policzkach, kiedy zdawał się znów badać strukturę mojej twarzy. Przejechał kciukiem po linii szczęki, po czym przeniósł dłoń wyżej, okrężnym ruchem zarysowując kontur oka. Następnie pozwolił palcu zsunąć się po krzywiźnie nosa, by wreszcie trafić na miękkość ust. Przez chwilę tylko wodził opuszkiem po moich wargach, ścieżką ich wyraźnego kształtu, po czym ułożył obie dłonie na moich policzkach i delikatnie, z rozwagą i skupieniem, pocałował mnie. Zrobił to niespiesznie, jakby smakując i rozkoszując się każdym, choćby najdrobniejszym aspektem tego zdarzenia. Zaskoczyła mnie ta łagodność, kontrastująca z jego naturalną namiętnością. Postanowiłem jednak pójść w jego ślady, tonąc w tym leniwym i opieszałym pocałunku.

Nawet nie zauważyliśmy, że w międzyczasie Jonghyun ulotnił się z mieszkania. Kiedy oznajmiłem, że już późno, że muszę iść, że trzeba się wyspać, Taemin bez słowa objął mnie w pasie, przez dłuższą chwilę trwając w tym prostym, acz niezwykle rozgrzewającym uścisku. W końcu odsunął się na odległość paru centymetrów, i uniósł głowę z niecodziennym uśmiechem na twarzy.

- Do jutra, Tae.

- Dobranoc, Minho…

Odwróciłem się, zamierzając opuścić mieszkanie, w którym spędziłem cały dzień, ale poczułem, że Taemin łapie mnie za rękaw kurtki. Spojrzałem na niego, zaskoczony. Coś dziwnego miało miejsce, nie mogłem tylko zlokalizować źródła niepokoju.

- Kocham cię, Min – powiedział, a ja omal nie padłem z wrażenia. Tych słów użył dotąd tylko raz. Nie był typem osoby, którą łatwo skłonić do zwierzeń. Zlustrowałem go badawczym spojrzeniem, ale nie udało mi się dostrzec nic niepokojącego w jego półuśmiechu i lekko zaróżowionych policzkach.

- Ja też cię kocham, Tae. Jeszcze trochę i w ogóle się stąd nie wyniosę, a przecież nie możemy do tego dopuścić, bo musisz się koniecznie wyspać przed jutrem – oznajmiłem, dostając w odpowiedzi kiwnięcie głową, po czym przytuliłem go po raz ostatni i opuściłem mieszkanie.

~*~

Trochę nudny, trochę pozbawiony treści... nie wiem, nie bijcie. Musiałam wcisnąć śpiewającego Jjonga choć raz *o* tak samo jak Minniego z tym jego fortepianem *o* gomen ;-; Cicho tu coś ostatnio, i chyba tak teraz będzie *łudzi się, że spożytkuje ferie na naukę, nie na ff* Dziękuję za wszystkie, wszystkie komentarze, a tym anonimkom, którzy nie komentują też dziękuję *o* Kocham Was ~~<3

17 komentarzy:

  1. Nie mów, że matka Taemina będzie na ich występie. Nie, zabiję ją, nienienie. Mam takie złe przeczucia, że ona tam będzie i coś pójdzie nie tak, omg, dlaczego mi to robisz? A jak ona się dowie, że Minho jest chłopakiem Taemina? Nie, błagam, nie rób tego ;______;
    Taemin grający na fortepianie, omg, następny zgon, dzięki. Jeszcze jak weszłam w ten link i obejrzałam, jak grał - hard fangirling (czyt. musiałam się uspokoić i powstrzymać histeryczny płacz, żeby móc czytać dalszą część) Śpiewający Jongie - omg taktaktak, chociaż to wyglądało nieco dziwne, wchodzi i śpiewa jakby nigdy nic, ale zawsze spoko, nie zamierzam narzekać, od czasu jego solo debiutu nie mam dość tego cudownego głosu (chociaż od kiedy znam SHINee to do niego i Minho miałam najmniejszy zapał)
    Słuchanie zimy - tak, trzy razy tak, przechodzisz dalej, omg, rozsadzają mnie emocje, przepraszam, bredzę... Amber w Music Bank i nowy rozdział CdA to za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
    Czekam na więcej, omg, piszpiszpisz~ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg, mam niejasne przeczucie, że zabijesz mnie za ten następny rozdział :I albo raczej nie, bo wtedy nie dowiesz się co w epilogu~~! xD ten grający Taemin ;-; sama przy tym umieram, nie dość, że Lee to jeszcze Yiruma *-* dlatego musiałam to tu wcisnąć, no ;;;;
      Dziękuję za Twój nieskończony entuzjazm, kocham Cię ~~<3

      Usuń
    2. Jeżeli Taemin i Minho w epilogu się rozejdą (kocham smutne zakończenia, możesz tak zrobić śmiało), uważaj na siebie, chodząc ulicami miasta, bo mogę wyskoczyć zza rogu i zaatakować (zaprzeczam sama sobie, tak, wiem)

      Usuń
  2. Podtrzymuję to wszystko, co ci pisałam. Ale bardziej szczegółowo- po prostu kocham opis refleksów na włosach Taemina, bardzo mi się to spodobało <3 Ten kontrast między tym, jak Minho, a jak Taemin widzi zimę, bardzo trafne (przypominam sobie w ogóle, jak o tym kiedyś gadałyśmy, śniegu pochłaniającym dźwięki). W tym rozdziale kładziesz nacisk na rolę sztuki w ich życiu, zwłaszcza muzyki w życiu Taemina i Jonghyuna, jest to moim zdaniem coś ważnego i potrzebnego tutaj. Znowu rozmowa Minho z Jonghyunem pozwala dojrzeć zmianę naszego skrzypka. Oj, jest napięcie pod koniec, chociaż teoretycznie, w dosłownej warstwie tekstu wszystko gra, to coś rzuca cień na ich szczęście. Taki spokojny rozdział, skupiony na jednej scenie, krótka błoga sielanka (chociaż nie ma gatunkowych cech sielanki :P). Opisy, opisy, kocham twoje opisy. Wiem, że się powtarzam, ale wpędzasz mnie w kompleksy (ale spokojnie, już mniejsze :P [nie wiem, czy to dobrze, że mniejsze, ale mniejsze]). Spoko, umma, maturkę się zda, i będzie można pisać... wszystko :P <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały ten rozdział to jedno wielkie awww. No aww XD Jestem zachwycona, a Ty twierdziłaś, że jest nudno. Chyba zwariowałaś >.< To przez ten początek ferii.
    Taemin w końcu zrobił się bardziej otwarty, taki czuły, zresztą Minho też i w ogóle awww XD Nie wiem co mam pisać, bo jedyne co mi przychodzi do głowy to... ta, aww
    Oni są tacy idealni razem, jak dwie połóweczki jabłka, no naprawdę.
    Opis zimy, idealny. Wiem co mówię, zadupie się kłania XD Ta cisza... Jak dla mnie jednocześnie jest to to też dźwięk kroków na śniegu, ten skrzyp :)
    Taemin gra na fortepianie, o matulu. Uwielbiam jak gra, zwłaszcza River flows In You. To taka śliczna melodia *.* I jeszcze Jonghyun śpiewa, no to już kompletny zawał XD
    Tae obiecał, że mu zaśpiewa? Ok, gratuluję. No czego można jeszcze chcieć od życia - Taemin gra na skrzypcach, na fortepianie, śpiewa i kocha Minho. Idę umrzeć *O*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww, Twój komentarz to też awwww xD Dwie połóweczki jabłka, awwwww :') Taemin taki ideał *-* dajcie mi takiegooo, niech jeszcze tańczy jak łabądek (ale o tym innym razem xd) ~~ ;3 Dzięki za kochany komentarz ^.^

      Usuń
  4. Wróciłam^^ nawet nie wiesz jak miło mi bylo czytać wszystko nnaraz :D jestem usatysfakcjonowana :D a już ne wspomne o kolejnym OnTae <3
    Jestes przekochana. Dziekuje za zyczenia ;) niestety jestem już stara xD 27 lat...
    Rozdział był fantastyczny. Uwielbiam grę Tae na ffortepianie *-* a głos... nie mogę się doczekac kiedy zaspiewa! Weny kochanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa i szczęśliwego dnia zakochanych <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominuje Twojego bloga do Liebster Award ;) szczegóły na naszym blogu http://wewnetrzne-oko-syska-levi.blogspot.com/?zx=2074a8532343a5dd pozdrawiam ;) Syśka (Syśka Elf) i Levi
    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że napisałaś jeszcze dwa rozdziały *^* Omnomnomnom~
    Rozdział strasznie słodki, cukier leje się hektolitrami xD Tyle miełości, pocałunków i przytulasków. Jong przyłapuje ich w gorących momentach hehe. Jak zwykle hyung w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie xD
    Mam nadzieję, że mamuśka Taemina nie wymyśliła czegoś głupiego. Tylko, że Taesio się tak zdenerwował... W sumie to mu się nie dziwie, też bym nie mogła normalnie rozmawiać z takim babskiem >< I mam co do niej złe przeczucia... ;-; Nie rozdzielaj mi tu 2min, tak nie może być ;-;
    <3 <3 <3 (spóźnione, ale intencje się liczą xD) Owocnych Walentynek!
    Weny Unni! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się cieszysz~! Wiem, wiem, że dużo tu słodyczy, ale radujcie się póki możecie xD Trochę się ten idealny obrazek popsuje w następnym rozdziale ._. jeśli przez "Owocne Walentynki" rozumiesz spłodzenie w środku nocy dziwnego i nie trzymającego się kupy shota, to owszem, jak najbardziej było owocnie~~! >.<
      Dziękuję za komentarz i Tobie też weny ~~<3

      Usuń
  8. Wybacz że dopiero teraz. Czytałam to na telefonie, a dopiero teraz mam dostęp do komputera, żeby jakkolwiek to skomentować.
    I przepraszam, że może nie będzie takiej ilości podjary jak zwykle, ale to jest spowodowane pewnymi wydarzeniami w moim życiu, także nie myśl że to przez to że ten rozdział jest słaby czy coś, bo jest wręcz przeciwnie!
    Bardzo mnie ciekawi jak się rozwinie akcja. Jest za spokojnie, taka... cisza przed burzą? Mam wrażenie, że dowalisz nam teraz czymś takim, że nie będę mogła się pozbierać. Nie wiem czego to może dotyczyć. Może matka Taemina dowie się o Minho?
    Nie wiem, ale jednocześnie się boję i nie mogę doczekać.
    2min mnie rozczulają. Taemin się rzeczywiście bardzo otworzył, jednak wciąż nie na tyle żeby się nie rumienić xD
    I to wyznanie miłości na końcu, omona, tęcza i motylki *_*
    Pięknie opisujesz ich wszystkie zbliżenia. Tak... poetycko. Nie mam słów, naprawdę. Coś pięknego.

    Skończyłam w końcu angsta. Wpadnij, jeśli chcesz.
    Trzymaj się, weny i czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cisza przed burzą to dobre stwierdzenie ^.^ Słodycz, słodycz, trochę trzeba im tego w życiu :3 Poetycko? Omo, cieszy mnie to. Zawsze staram się w CdA przedstawiać to wszystko w jakiś taki szczególny sposób, chociaż trochę odmienny od utartych schematów *znów coś bredzę*
      Dziękuję za komentarz i Ty też się trzymaj ! ! ! ~~<3

      Usuń
  9. Jestem, powróciłam z konwentu. Właściwie to wróciłam już wczoraj, ale nie miałam wczoraj siły na jakikolwiek wysiłek (czyt. pisanie komentarzy i czytanie).
    Rozdział bardzo... spokojny? To chyba będzie najlepsze na niego określenie. Spokojny, akcja toczy się w nim powoli, ale to nie jest wada. Takie rozdziały też są bardzo potrzebne. No i ten mi się podobał naprawdę, napisałaś go tak.... lekko, chyba jeszcze lżej niz dotychczasowe rozdziały.
    Wgl jest od chuja fragmetnów, które mi się podobają.
    #icoteraz
    Nie obrazisz się jeśli przytoczę tylko dwa? To i tak będzie spam, na ale... ja muszę~
    "Dla ciebie to tylko biel śniegu i zimno towarzyszące zetknięciu skóry z wiatrem czy lodem (...)la mnie zima to coś znacznie bardziej różnorodnego. Zima jest ostoją sprzeczności, od chłodu poranka, do gorąca wieczoru spędzonego przy kominku. Od pokrytej warstewką mrozu skóry, po rozpalające ciepło oddechu. Zima jest piękna w swoich kontrastach, w niedoskonałej, wprawiającej ciało w osłupienie gwałtowności. Właśnie dlatego wybrałem taki, a nie inny utwór, jako moją definicję erotyzmu."
    JAK TY TO ROBISZ, ŻE TAK IDEALNIE ODDAJESZ MOJE MYŚLI?! (które jednocześnie są również na pewno Twoim odczuciem). Serio, nie ogarniam tego. Zawarłaś w tym fragmencie, to co ja sama czuję, jednocześnie tak pieknie to ujmując w słowa *tu odbywa się wielki jaranie opisami, na które kot na ulicy reaguje natychmiastową ucieczką* Dziś jest wgl Dzień Kota, wiedziałaś?
    "po Dniu Jedności Sztuki, wtedy… wtedy zaśpiewam dla ciebie, Minho"
    Nie wiem czemu, ale dla mnie zabrzmiało to cholernie romantycznie. Serio. I jak to sobie jeszcze wyobraziłam..... wgl apropo tego filmiki, na którym Minho śpiewa, a który był bodajże umieszczony w poprzednim rozdziale, to dlaczego on ma takie długie włosy? Wygląda... no właśnie jak? Dziwnie. Zdecydowanie dziwnie (mówi to dziewczyna, która ma fryzurę jak Uta z Tokyo Ghoul, no, ale moja jest zajebista *skromność lvl CLD).
    *zapomniała co jeszcze chciała napisać*
    Gomen, to przez to, że zrobiłam dzisiaj 60 zadań z biologii i mój mózg wykipiał przez uszy.
    *patrzy do góry*
    Chyba jeszcze nigdy nie napisałam tak nieogarniętego komentarza. I te błędy.... Gomen, ale to wszystko przez klawiaturę-nie-od-laptopa.
    Zeby się nie pogrążać, ja juz skończę.
    Weny i do następnego~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, bardzo spokojny, by nie rzec nudny :') ale racja, musiał się tu znaleźć, w następnym chyba będzie ciekawiej.
      Dzień Kota? Coś mi się obiło o uszy >.<
      Cieszę się, że tak Ci się te fragmenty podobały ;3 *czytanie w myślach mode on?* ten drugi jest szczególnie ważny, ale nie będę spoilerować :I Dziwnie?????? długie włosy Minhosza to świętość! Podobnie jak długie włosy Taemina! (kij, że wygląda jak dziewczynka) *-*
      *chwila na research jak wygląda Uta z Tokyo Ghoul* omg ;;;;; Key miał swego czasu podobną fryzurę *-* takie wygolone z boku i wgl *-*
      Ok, kończę tę bełkotliwą odpowiedź, było nie zaczynać tematu szajniakowych fryzur x.x
      Dziękuję za komentarz ~~<3

      Usuń
  10. Ta notka będzie krótka, ale tylko i wyłącznie z Twojej winy. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale dodałaś dwie pieprzone piosenki, przy których ZAWSZE płaczę jak głupia. Kurna no!
    Jestem uryczana, mam ochotę na jeszcze więcej angstu i płaczu, a to wszystko przez Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraaaaszam, Kummie ;-; nie chciałam nikogo doprowadzić do płaczu *zerka na następny rozdział* no okej, może trochę >.< Tak bardzo się cieszę, że w ogóle słuchasz tych utworków, bo z tego co wiem, wiele osób pomija moje linki/czyta na telefonach itd.
      Jeszcze co do poprzedniego - "TO JEST LEE JINKI BITCHESSS." - hasło życia~~! Popieram, nie wiem, jak można go nie lubić x.x moje słoneczko ;;;
      Dziękuję za te wszystkie urocze komentarze (serio siedziałaś z moimi bohaterami do pierwszej w nocy? wowowow) ~~<3

      Usuń

Template made by Robyn Gleams