Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: yaoi, AU, Taemin POV, fluff, smut
Pairing: 2min
Gatunek: yaoi, AU, Taemin POV, fluff, smut
Długość: miniaturka
~*~
Głęboko
wciągam powietrze do płuc, jednocześnie pozwalając zgromadzonemu w chłodzie
łóżka światłu poranka stać się pierwszą oznaką nowego dnia. Minuty wciąż są
ciche, sekundy wciąż obezwładniają rozleniwieniem. Wtulam twarz w miękkość
pościeli, znajdując w niej chwilową kryjówkę przed nieuniknionością rychłego
włączenia się w nieprzerwanie płynący wartką rzeką nurt życia codziennego.
Senne, nie do końca otrząśnięte z odrętwienia myśli wirują w przestrzeni
pokoju, a ja pozwalam im błądzić, pozwalam zapełnić pustkę przeciwnego skraju
łóżka.
Bezdźwięczność tyka cicho, zapożyczywszy głos zegarowych wskazówek, odmierzając kolejne chwile, którym przeznaczone jest zmarnowanie. Spoglądam na pozostawioną samej sobie poduszkę, wciąż noszącą ślady niedawnej obecności. Z cichym westchnieniem pozwalam sobie na przywołanie w pamięci blasku uśmiechu i odcienia ciemnych oczu, które to wyobraźnia maluje mi na wewnętrznej stronie powiek. Wspomnieniem ciepła głębokiego głosu, zagłuszam rodzące się z nieśmiałością rozczarowanie, ledwie zauważalny smutek, bezpodstawne i dziecinne niezadowolenie.
Tęsknię. Tęsknię od momentu przebudzenia. Tęsknię niepotrzebnie i głupio. Tęsknię, choć przecież rozłąka nie potrwa długo. Powoli i z rozmysłem przesuwam opuszkami palców po pościeli. Czy moja tęsknota jest w ogóle rzeczywista? Czy można tak dotkliwie odczuwać czyjąś nieobecność, jedynie z powodu spędzanego w samotności poranka? Czy godzi się uciekać w sny na jawie, mimo świadomości rychłego ponownego spotkania? Dobrze wiem, że to infantylne, a mimo to mgiełka rozczarowania przesłania mi jasność dnia. Chciałbym choć raz obudzić się nie w złocie poranka, a w brązie czułego spojrzenia; spojrzenia które było dla mnie zarezerwowane jedynie wieczorami.
Przecieram oczy i z niemałym wysiłkiem rozdzieram kurtynę sennej bezczynności, dotąd przesłaniającą całą spowitą w światłocieniach sypialnię. Resztki nocnych wspomnień pozostawiam w splotach pościeli, stając na zimnej posadzce. Mój wzrok przez chwilę błądzi po przestrzeni pokoju, ostatecznie jednak zatrzymuje się na kształcie stojącego w kącie krzesła. Na jego oparciu swoje miejsce znalazła niedbale zawieszona, biała koszula. Ciało reaguje, jeszcze zanim myśl dociera do umysłu. Na palcach, starając się w ten sposób ograniczyć kontakt stóp z chłodem podłogi, przemierzam dzielącą mnie od krzesła odległość. Biel koszuli jaśnieje w słonecznym dotyku, kiedy przesuwam dłonią po gładkim materiale, badając opuszkami palców szew ramienia, czyniąc zeń ścieżkę swoich stęsknionych zmysłów. Bez chwili zastanowienia biorę ubranie w dłonie, i zarzucam je na plecy, wyobrażając sobie silne ręce, oplatające całe moje rozdygotane ciało. Marzę o cieple drugiego człowieka, tak znajomym i codziennym, a równocześnie tak odległym, przedzielonym siatką ulic i szkłem ścian biurowca. Wtulam twarz w tkaninę, narkotyzując się przywołującym obrazy pięknych chwil zapachem; zapachem kojarzącym się z lekkością wspólnych wieczorów, z urokiem zadziwiająco długich nocy. Przymykam oczy, bez reszty porzucając rozważania na temat racjonalności tych porannych uczuć, które napadły mnie tak niespodziewanie, tak bezpodstawnie. Zamiast szukania sensu, tonę w podszytych tęsknotą wizjach, egzystując w bezsensie samotnie spędzanych chwil.
- Taemin? – Wzdrygam się zaskoczony, niemal pozwalając cudzej koszuli ześlizgnąć się z moich ramion. Wysoki brunet stoi w progu sypialni, wsparty o framugę drzwi. Z przekrzywioną głową i ciepłym uśmiechem błąkającym się w zakrzywieniu warg, wpatruje się we mnie intensywnie, pytająco. – Myślałem, że śpisz… - mówi, mierzwiąc mokre włosy, stanowiące cichą pozostałość po wziętym chwilę wcześniej prysznicu. – I tak za chwilę wychodzę do pracy, więc możesz wrócić do…
- Hyung… - szepczę zachrypniętym głosem. Brunet unosi brwi, zaskoczony niecodzienną nutą, czającą się w tym prostym słowie. – Tęskniłem… - mówię szczerze, wywołując pełen zdumionego zakłopotania uśmiech na jego twarzy.
- Taemin, byłem w łazience – stwierdza z rozbawieniem. – Skoro ta kilkunastominutowa rozłąka tak cię boli, to jak wytrzymasz moje pójście do pracy? – rzuca żartobliwie, ale milknie na widok nieskrywanej powagi, malującej się na mojej twarzy. Naciągam rękawy nieco zbyt dużej koszuli, i przygryzam lekko wargę.
- Hyung… - powtarzam po chwili ciszy, unosząc na niego wzrok szepczący, wzrok wciąż niezaspokojony, w dalszym ciągu stęskniony. Mój rozmówca przestępuje z nogi na nogę, przeczesując ciemną gęstwinę włosów, niepewny co powiedzieć, jak zareagować na moje niecodzienne zachowanie. Ja sam nie wiem, skąd we mnie ta nagła potrzeba bliskości, to łaknienie komfortu, to pragnienie natychmiastowego wypełnienia pustki wszystkich przeszłych i przyszłych, spędzonych w pojedynkę poranków. Ponownie przygryzam wargę, tym razem jednak z zamierzoną uwodzicielskością, błądząc oczami po sylwetce towarzyszącego mi mężczyzny.
- Taemin, co ty… - zaczyna, zbyt późno orientując się, dlaczego nie śpię, czego pragnę i żądam, jako rekompensaty za wszystkie puste, zimne poranki. Odchylam głowę do tyłu, a moje dłonie samoistnie odnajdują swoje miejsce na udach, które to rozchylam nieznacznie. W takiej pozycji zatrzymuję się, zastygam, zasłuchany w tykanie ciszy, wyczekujący na szum zbliżającego się oddechu.
Zimna dłoń na moim policzku pobudza ciało, które od tej pory nie znosi już jakiegokolwiek sprzeciwu umysłu, podążając ścieżką własnych instynktów. Unoszę spojrzenie, wyczekujące, ponaglające, a dwa ciemne kręgi rozpalają się na moich oczach. Stygnąca w nitkach promieni słonecznych nocna namiętność nagle powraca, strącając uległość i pospolitość dnia z piedestału, na nowo biorąc w posiadanie serca i dłonie. Mój wymarzony, mój wytęskniony, pochyla się nade mną, szukając w głębinach oczu choćby jednej iskierki opanowania, ostatniej lampki w walącym się bastionie racjonalności. Bezskutecznie.
Miękkość warg gwałtownie zderza się z potęgą tego szczególnego rodzaju pragnienia, które narasta wraz z próbami jego zaspokajania. Czuję odurzającą bliskość; bliskość której tak mi brakowało w morzu pościeli, której nie mogłem odnaleźć w toni powietrza, której marną imitacją stała się oślepiająca bielą koszula. Teraz materiał niepostrzeżenie ucieka z moich ramion, pokornie ustępując miejsca opuszkom palców, umykając przed drżeniem gorącego oddechu. Piętno dotyku potęguje ścieżka kropel wody, ześlizgujących się z ciemnych włosów, w które z mocą i stanowczością wplatam palce. Pocałunki żyją własnym życiem, niepokorne, posłuszne jedynie własnej melodii, komponowanej na głosy dwóch splatających się w uścisku ciał.
- Hyung… - mruczę, czując bliskość momentu, w którym te, wciąż nazbyt subtelne, spotkania warg staną się błahe i banalne w obliczu innego rodzaju zbliżenia; zbliżenia wznoszącego zmysłowość na zupełnie nowy poziom. Czuję niespokojność szumiącego tuż przy uchu oddechu, czuję nerwowość napędzanych coraz większym pragnieniem dłoni. Czuję się pożądany i przyjmuję to z nieskrywaną satysfakcją.
- Czemu tak bardzo chcesz, żebym spóźnił się do pracy? – Pytanie wypowiedziane na bezdechu rozcina namiętność ciszy, a ja otwieram oczy, zaskoczony nagłym obrotem spraw. Czyżbym mimo wszystko miał zostać sam wśród słoneczności poranka? Przez chwilę, irytująco pustą, wybrakowaną, pozbawioną dotyku cudzych warg chwilę, gorączkowo zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd, dlaczego mój genialny plan zawiódł. Naraz wszystkie splątane myśli rozwiewają się, pod wpływem mocnego pchnięcia w klatkę piersiową.
Zdezorientowany, opadam na stojące za mną łóżko. Sylwetka ukochanego góruje nade mną, władcza i pewna siebie jak nigdy dotąd. Powietrze między nami wibruje od niewidzialnego napięcia, od przyciągania silniejszego niż magnes. Długie palce zakradają się między moje splątane włosy, a usta zostają uraczone kolejną dawką adrenaliny. Jednocześnie czuję tak pożądany, tak bezwstydnie droczący się ze mną dotyk między rozchylonymi nogami. Tykająca wokół nas cisza przybiera na intensywności, zaprawiona melodyjnymi oznakami aprobaty, opuszczającymi moje usta bez kontroli woli. Ubrania nie stanowią już bariery, kiedy mój kochanek sięga po należną mu rozkosz. Igraszki jego długich, smukłych palców nie trwają długo, oboje jesteśmy na to zbyt niecierpliwi, nieustannie poganiani przez werble rozszalałych w piersiach serc. Nigdy nie przypuszczałem, że poranna cisza może być tak ciężka, tak utrudniająca oddychanie. Nasiąknięta pożądaniem i nieprzyzwoitością rozpieszczonych zmysłów.
Zastygam w oczekiwaniu na tę jedyną w swoim rodzaju głębię bliskości, kiedy mój ukochany pochyla się nade mną, pocałunkami tatuując na mojej twarzy mozaikę złaknionych fantazji. I wtedy strumień oddechu urywa się gwałtownie, pokonany przez zniewalającą moc doznań, tylko po to, by po chwili na nowo zaszumieć w poruszającej się zbyt szybko klatce żeber. Słoneczne złoto zmienia się pod moimi powiekami w platynę, a paląca obecność cudzego ciała zdaje się roztapiać nawet wirujące w powietrzu drobinki kurzu. Gorycz zimnego poranka znika gdzieś w mrokach pamięci, ustępując miejsca żywemu poczuciu bliskości, magii niewypowiedzianie cichych chwil, zamkniętych w dźwięcznym śpiewie manifestującym spełnienie. Dreszcze przejmują moje ciało we władanie, nakazując plecom wygiąć się w łuk, palcom wbić się w stabilność pościeli, strunom głosowym odegrać nieprzyzwoitą melodię. Świat porusza się w gwałtownym rytmie, a każdy kolejny moment nadaje ustom nowy smak. Rozpływam się w obliczu tej niepowtarzalnej chwili, w której to pasja zostaje odarta z nocnych odcieni granatu, wystawiona na jasność i bezpośredniość dnia. Rozpływam się w ramionach, które nie powinny opuszczać rozpalonych ścieżek mojego ciała ani na minutę.
- Hyung… - odzywam się cicho, kiedy mój kochanek z głośnym westchnieniem kładzie się obok, wspiera głowę na ręce, i otula mnie swoim brązowym spojrzeniem.
- Jeśli wyrzucą mnie z pracy, to będzie twoja wina… - mówi z cieniem urazu w głosie, cieniem który mimo wszystko blednie w świetle mojego uśmiechu.
- Dziękuję – szepczę, wtulając twarz w jego tors, chłonąc znajomy zapach i ciepło całym sobą. – Dziękuję, że ten jeden raz nie byłem sam. – Mój ukochany kręci tylko głową, niezdolny oprzeć się jawnej infantylności tego stwierdzenia. Zadowolony, przymykam oczy i wsłuchuję się w śpiew słonecznego poranka.
Bezdźwięczność tyka cicho, zapożyczywszy głos zegarowych wskazówek, odmierzając kolejne chwile, którym przeznaczone jest zmarnowanie. Spoglądam na pozostawioną samej sobie poduszkę, wciąż noszącą ślady niedawnej obecności. Z cichym westchnieniem pozwalam sobie na przywołanie w pamięci blasku uśmiechu i odcienia ciemnych oczu, które to wyobraźnia maluje mi na wewnętrznej stronie powiek. Wspomnieniem ciepła głębokiego głosu, zagłuszam rodzące się z nieśmiałością rozczarowanie, ledwie zauważalny smutek, bezpodstawne i dziecinne niezadowolenie.
Tęsknię. Tęsknię od momentu przebudzenia. Tęsknię niepotrzebnie i głupio. Tęsknię, choć przecież rozłąka nie potrwa długo. Powoli i z rozmysłem przesuwam opuszkami palców po pościeli. Czy moja tęsknota jest w ogóle rzeczywista? Czy można tak dotkliwie odczuwać czyjąś nieobecność, jedynie z powodu spędzanego w samotności poranka? Czy godzi się uciekać w sny na jawie, mimo świadomości rychłego ponownego spotkania? Dobrze wiem, że to infantylne, a mimo to mgiełka rozczarowania przesłania mi jasność dnia. Chciałbym choć raz obudzić się nie w złocie poranka, a w brązie czułego spojrzenia; spojrzenia które było dla mnie zarezerwowane jedynie wieczorami.
Przecieram oczy i z niemałym wysiłkiem rozdzieram kurtynę sennej bezczynności, dotąd przesłaniającą całą spowitą w światłocieniach sypialnię. Resztki nocnych wspomnień pozostawiam w splotach pościeli, stając na zimnej posadzce. Mój wzrok przez chwilę błądzi po przestrzeni pokoju, ostatecznie jednak zatrzymuje się na kształcie stojącego w kącie krzesła. Na jego oparciu swoje miejsce znalazła niedbale zawieszona, biała koszula. Ciało reaguje, jeszcze zanim myśl dociera do umysłu. Na palcach, starając się w ten sposób ograniczyć kontakt stóp z chłodem podłogi, przemierzam dzielącą mnie od krzesła odległość. Biel koszuli jaśnieje w słonecznym dotyku, kiedy przesuwam dłonią po gładkim materiale, badając opuszkami palców szew ramienia, czyniąc zeń ścieżkę swoich stęsknionych zmysłów. Bez chwili zastanowienia biorę ubranie w dłonie, i zarzucam je na plecy, wyobrażając sobie silne ręce, oplatające całe moje rozdygotane ciało. Marzę o cieple drugiego człowieka, tak znajomym i codziennym, a równocześnie tak odległym, przedzielonym siatką ulic i szkłem ścian biurowca. Wtulam twarz w tkaninę, narkotyzując się przywołującym obrazy pięknych chwil zapachem; zapachem kojarzącym się z lekkością wspólnych wieczorów, z urokiem zadziwiająco długich nocy. Przymykam oczy, bez reszty porzucając rozważania na temat racjonalności tych porannych uczuć, które napadły mnie tak niespodziewanie, tak bezpodstawnie. Zamiast szukania sensu, tonę w podszytych tęsknotą wizjach, egzystując w bezsensie samotnie spędzanych chwil.
- Taemin? – Wzdrygam się zaskoczony, niemal pozwalając cudzej koszuli ześlizgnąć się z moich ramion. Wysoki brunet stoi w progu sypialni, wsparty o framugę drzwi. Z przekrzywioną głową i ciepłym uśmiechem błąkającym się w zakrzywieniu warg, wpatruje się we mnie intensywnie, pytająco. – Myślałem, że śpisz… - mówi, mierzwiąc mokre włosy, stanowiące cichą pozostałość po wziętym chwilę wcześniej prysznicu. – I tak za chwilę wychodzę do pracy, więc możesz wrócić do…
- Hyung… - szepczę zachrypniętym głosem. Brunet unosi brwi, zaskoczony niecodzienną nutą, czającą się w tym prostym słowie. – Tęskniłem… - mówię szczerze, wywołując pełen zdumionego zakłopotania uśmiech na jego twarzy.
- Taemin, byłem w łazience – stwierdza z rozbawieniem. – Skoro ta kilkunastominutowa rozłąka tak cię boli, to jak wytrzymasz moje pójście do pracy? – rzuca żartobliwie, ale milknie na widok nieskrywanej powagi, malującej się na mojej twarzy. Naciągam rękawy nieco zbyt dużej koszuli, i przygryzam lekko wargę.
- Hyung… - powtarzam po chwili ciszy, unosząc na niego wzrok szepczący, wzrok wciąż niezaspokojony, w dalszym ciągu stęskniony. Mój rozmówca przestępuje z nogi na nogę, przeczesując ciemną gęstwinę włosów, niepewny co powiedzieć, jak zareagować na moje niecodzienne zachowanie. Ja sam nie wiem, skąd we mnie ta nagła potrzeba bliskości, to łaknienie komfortu, to pragnienie natychmiastowego wypełnienia pustki wszystkich przeszłych i przyszłych, spędzonych w pojedynkę poranków. Ponownie przygryzam wargę, tym razem jednak z zamierzoną uwodzicielskością, błądząc oczami po sylwetce towarzyszącego mi mężczyzny.
- Taemin, co ty… - zaczyna, zbyt późno orientując się, dlaczego nie śpię, czego pragnę i żądam, jako rekompensaty za wszystkie puste, zimne poranki. Odchylam głowę do tyłu, a moje dłonie samoistnie odnajdują swoje miejsce na udach, które to rozchylam nieznacznie. W takiej pozycji zatrzymuję się, zastygam, zasłuchany w tykanie ciszy, wyczekujący na szum zbliżającego się oddechu.
Zimna dłoń na moim policzku pobudza ciało, które od tej pory nie znosi już jakiegokolwiek sprzeciwu umysłu, podążając ścieżką własnych instynktów. Unoszę spojrzenie, wyczekujące, ponaglające, a dwa ciemne kręgi rozpalają się na moich oczach. Stygnąca w nitkach promieni słonecznych nocna namiętność nagle powraca, strącając uległość i pospolitość dnia z piedestału, na nowo biorąc w posiadanie serca i dłonie. Mój wymarzony, mój wytęskniony, pochyla się nade mną, szukając w głębinach oczu choćby jednej iskierki opanowania, ostatniej lampki w walącym się bastionie racjonalności. Bezskutecznie.
Miękkość warg gwałtownie zderza się z potęgą tego szczególnego rodzaju pragnienia, które narasta wraz z próbami jego zaspokajania. Czuję odurzającą bliskość; bliskość której tak mi brakowało w morzu pościeli, której nie mogłem odnaleźć w toni powietrza, której marną imitacją stała się oślepiająca bielą koszula. Teraz materiał niepostrzeżenie ucieka z moich ramion, pokornie ustępując miejsca opuszkom palców, umykając przed drżeniem gorącego oddechu. Piętno dotyku potęguje ścieżka kropel wody, ześlizgujących się z ciemnych włosów, w które z mocą i stanowczością wplatam palce. Pocałunki żyją własnym życiem, niepokorne, posłuszne jedynie własnej melodii, komponowanej na głosy dwóch splatających się w uścisku ciał.
- Hyung… - mruczę, czując bliskość momentu, w którym te, wciąż nazbyt subtelne, spotkania warg staną się błahe i banalne w obliczu innego rodzaju zbliżenia; zbliżenia wznoszącego zmysłowość na zupełnie nowy poziom. Czuję niespokojność szumiącego tuż przy uchu oddechu, czuję nerwowość napędzanych coraz większym pragnieniem dłoni. Czuję się pożądany i przyjmuję to z nieskrywaną satysfakcją.
- Czemu tak bardzo chcesz, żebym spóźnił się do pracy? – Pytanie wypowiedziane na bezdechu rozcina namiętność ciszy, a ja otwieram oczy, zaskoczony nagłym obrotem spraw. Czyżbym mimo wszystko miał zostać sam wśród słoneczności poranka? Przez chwilę, irytująco pustą, wybrakowaną, pozbawioną dotyku cudzych warg chwilę, gorączkowo zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd, dlaczego mój genialny plan zawiódł. Naraz wszystkie splątane myśli rozwiewają się, pod wpływem mocnego pchnięcia w klatkę piersiową.
Zdezorientowany, opadam na stojące za mną łóżko. Sylwetka ukochanego góruje nade mną, władcza i pewna siebie jak nigdy dotąd. Powietrze między nami wibruje od niewidzialnego napięcia, od przyciągania silniejszego niż magnes. Długie palce zakradają się między moje splątane włosy, a usta zostają uraczone kolejną dawką adrenaliny. Jednocześnie czuję tak pożądany, tak bezwstydnie droczący się ze mną dotyk między rozchylonymi nogami. Tykająca wokół nas cisza przybiera na intensywności, zaprawiona melodyjnymi oznakami aprobaty, opuszczającymi moje usta bez kontroli woli. Ubrania nie stanowią już bariery, kiedy mój kochanek sięga po należną mu rozkosz. Igraszki jego długich, smukłych palców nie trwają długo, oboje jesteśmy na to zbyt niecierpliwi, nieustannie poganiani przez werble rozszalałych w piersiach serc. Nigdy nie przypuszczałem, że poranna cisza może być tak ciężka, tak utrudniająca oddychanie. Nasiąknięta pożądaniem i nieprzyzwoitością rozpieszczonych zmysłów.
Zastygam w oczekiwaniu na tę jedyną w swoim rodzaju głębię bliskości, kiedy mój ukochany pochyla się nade mną, pocałunkami tatuując na mojej twarzy mozaikę złaknionych fantazji. I wtedy strumień oddechu urywa się gwałtownie, pokonany przez zniewalającą moc doznań, tylko po to, by po chwili na nowo zaszumieć w poruszającej się zbyt szybko klatce żeber. Słoneczne złoto zmienia się pod moimi powiekami w platynę, a paląca obecność cudzego ciała zdaje się roztapiać nawet wirujące w powietrzu drobinki kurzu. Gorycz zimnego poranka znika gdzieś w mrokach pamięci, ustępując miejsca żywemu poczuciu bliskości, magii niewypowiedzianie cichych chwil, zamkniętych w dźwięcznym śpiewie manifestującym spełnienie. Dreszcze przejmują moje ciało we władanie, nakazując plecom wygiąć się w łuk, palcom wbić się w stabilność pościeli, strunom głosowym odegrać nieprzyzwoitą melodię. Świat porusza się w gwałtownym rytmie, a każdy kolejny moment nadaje ustom nowy smak. Rozpływam się w obliczu tej niepowtarzalnej chwili, w której to pasja zostaje odarta z nocnych odcieni granatu, wystawiona na jasność i bezpośredniość dnia. Rozpływam się w ramionach, które nie powinny opuszczać rozpalonych ścieżek mojego ciała ani na minutę.
- Hyung… - odzywam się cicho, kiedy mój kochanek z głośnym westchnieniem kładzie się obok, wspiera głowę na ręce, i otula mnie swoim brązowym spojrzeniem.
- Jeśli wyrzucą mnie z pracy, to będzie twoja wina… - mówi z cieniem urazu w głosie, cieniem który mimo wszystko blednie w świetle mojego uśmiechu.
- Dziękuję – szepczę, wtulając twarz w jego tors, chłonąc znajomy zapach i ciepło całym sobą. – Dziękuję, że ten jeden raz nie byłem sam. – Mój ukochany kręci tylko głową, niezdolny oprzeć się jawnej infantylności tego stwierdzenia. Zadowolony, przymykam oczy i wsłuchuję się w śpiew słonecznego poranka.
~*~
Eh tam... taki brak fabuły, że aż boli >.< miał być fluff, ale przez pewną radosną zgraję spamerów zmienił się w smuta, ottoke ;-; zrobili mi ochotę, a potem się wycofali i sama sobie musiałam napisać ;0 ...nie umiem tworzyć smutów, ok? nie wiem co mnie naszło, do widzenia~~
W końcu piszę komentarz! Wow! Tak bardzo leń ;-;
OdpowiedzUsuńNie poszłam sobie do szkoły na dzień przedsiębiorczości, więc I'm here.
To jak opisujesz WSZYSTKO jest niewiarygodne, sama tak w życiu nie potrafiłabym oddać tego w taki sposób (nadal kocham postrzeganie świata przez niewidomego Tae <3).
Komentarz jak zwykle krótki, ale mam nadzieję, że napisałam to co chciałam wyrazić ><
Weny Unni <3
Opisy, no tak >.< czasem aż boję się, że będziecie mieć mnie za to dość, bo większość moich tekstów się na tym opiera. Też kocham tamtego Tae, na zawsze pozostanie w moim pisarskim serduszku na specjalnym miejscu ;-;
UsuńDziękuję za komentarz ~~<3
:O
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że mnie zagięłaś.
Po raz kolejny.
Zagięłaś mnie tak, że nie wiem co powiedzieć. Że nie wiem w którą stronę uciekać.
Mało kto potrafi pisać smuty, wiesz?
A jeszcze pisać je tak, żeby brzmiały jak poezja... cholera, kładę się przed Tobą i Twoim kunsztem literackim.
"nie umiem tworzyć smutów" a to dobry żart! XDDDDDD Kogo chciałaś nabrać?
Nie musisz uciekać, wolę jak tu zostaniesz xD Kogo chciałam nabrać? Hm, może samą siebie? Jeszcze parę miesięcy temu spojrzałabym ze zgrozą na każdego, kto zaproponowałby mi pisanie smuta, więc.. >.< Metaforyzacja rzeczywistości chyba już na stałe wpisała się w mój sposób obrazowania, mam nadzieję, że kiedyś mnie za to stąd nie wywalicie, bo czasem chyba przeginam xD
UsuńDziękuję ~~<3
I co ja mam Ci napisać, hmm? Bo jak zwykle twoje opisy wyżerają mi w kokoro dziurę kwasem swojej wyrazistości i piękna. To jest tak trochę bolesne, wiesz? Nie wiem skąd bierzesz tyle idealności w pisaniu, ale skądś bierzesz i nie przestawaj. A tak poza tym - JAKIE TO BYŁO SŁODKIE. Tak, słodkie, fluffiaste, milusie i kochane. Takie cieplutkie i w ogóle awwww. Chociaż smuty to wolę akurat w takiej... hmm... mniej 'oposowo-orgazmowej' formie, jak wiesz o co mi chodzi xD To był dla mnie jednak taki bardziej fluff z lekką domieszką smuta. Ale i tak było kochane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~ ♥
Kwas wyrazistości i piękna, pls xDDD Twoje kokoro musi żyć, podobnież jak Twój laptop *o* Miało być fluffiaście i tak wyszło, cieszę się ;3
UsuńDzięki za komentarz (i przeczytanie, w końcu 2min) ~~<3
...czy Ciebie ominął ten moment, w którym stwierdziłem, że jednak 2min jest na tak...? .... ......... ........ ..........
Usuń*o* nie sądziłam, że to tak na stałe xD myślałam, że za chwilę Ci znów przejdzie :')
Usuńaoijefoidjfvsodvxv MPREGI SPROWADZIŁY CIĘ NA ŚCIEŻKĘ ŚWIATŁA, omgtakbardzoźle xD
Jestem z Ciebie dumna ~~<3
Najpierw mówisz, że nie umiesz pisać, powtarzasz to kilka razy, a później... Później piszesz takie, jak to wyżej. A ja jestem... kałużą? Powiedz mi, jak Ty to robisz? Jak to jest możliwe, że ze zwykłego smuta robisz dzieło? "Bezdźwięczność tyka cicho, zapożyczywszy głos zegarowych wskazówek, odmierzając kolejne chwile, którym przeznaczone jest zmarnowanie." "Pocałunki żyją własnym życiem, niepokorne, posłuszne jedynie własnej melodii, komponowanej na głosy dwóch splatających się w uścisku ciał." Nie wiem, jak Ty to robisz. Nie wiem. Ale jesteś wielka. <333
OdpowiedzUsuńTe opisy:ORozpływam się,2Min,smut,opisy<^.^>Jestem w niebie(*.*)
OdpowiedzUsuńIdę pisać.Wena szaleje xdPozdrawiam
EvilPegasus
Co ja to chciałam, hm... Mam sprawdzian z matematyki i kartkówkę z fizyki, więc to oczywiste, że czytam i komentuję smuta, prawda? Nie wiem, ale w mojej głowie smut chyba już na zawsze pozostanie jednym wielkim porno *brak niewinności*. Tak to jest, jak przygodę z yaoi zaczyna się sado-masochistycznym drarry. Ale o czym ja w ogóle paplam?
OdpowiedzUsuńCzasami jak czytam to co napiszesz, to mam takie dziwne uczucie, że nie czytam utworu tej Ani, która tańczyła RDD na korytarzu w instytucie i śpiewała Hello, albo tej Ani, która radośnie spamuje na tt. Tutaj jesteś chyba jakąś zupełnie inną osobą, która mnie bardzo onieśmiela, tak, że z każdym kolejnym zdaniem jakie czytam, coraz mniej mam pewności, czy powinnam cokolwiek komentować.
Buu, Shizu, chyba poleciało patetycznością, nie? To co, następnym razem walnij jakiegoś konkretnego smuta, co ^^ ?
Kocham bardzo <3
Nah, nah, mówiłam, że nie umiem pisać smutów i mam tu na myśli właśnie takie porno >.< kiedyś, może kiedyś xD
UsuńPlsssssssss, demaskujesz moją rozszczepioną tożsamość~~! >.< Komentować zawsze powinnaś, bo inaczej zamknę się w sobie (ew. zawinę się w kołdrę razem z Taeminem) i zrobię moim palcom odwyk od klawiatury (mogą zająć się czym innym) :0
...rozczuliłaś mnie tym komentarzem, dzięki xD
~~<3
Polecam się na przyszłość XD A jak kiedyś przestaniesz pisać, to naprawdę, przeszukam Kraków i spełnię swoją groźbę >.< Ale z Taeminem możesz się owijać, baw się dobrze <3
UsuńAniu, ummo kochana, nie licz na ogarnięty komentarz, NIE DZISIAJ, OKEJ?
OdpowiedzUsuńAle się postaram, chociaż mi śmieszno bardzo <3
Wiesz, jak jest ze mną i smutami, nieco dziwnie. I trochę mnie śmieszy ten rozwój sytuacji, if you know what I mean. W sensie czemu on się narodził *rodzenie smuta, wtf*
Ogólnie, jest to jeden z najpiękniejszych smutów, jakie czytałam. Żeby go porządnie skomentować, muszę się skupić *le bufforowanie*
Nie, a tak na serio, naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Jest to smut, ale utrzymany w takiej konwencji... że nie umiem go traktować na równi z innymi. To, że wychodzisz od poczucia samotności i tęsknoty, i to tak ewoluuje, bardzo mi się to spodobało. W ogóle... Ciężko mi to ubrać w słowa, jest to dla mnie po prostu piękne (NO I KOSZULA NA TAEMINIE, UMÓWMY SIĘ, CZYSTE PIĘKNO). Znów przemawiają do mnie opisy, masz do nich wyjątkowy talent, dlatego jak pierniczysz, że TY nie umiesz pisać, to mam ochotę ci przywalić (nie robię tego z szacunku dla twego wieku). W ogóle ten Taemin, który przejmuje inicjatywę w jakiś sposób... woadjwedkl idź.
Trudno będzie wybrać mi ulubione fragmenty, najchętniej przekopiowałabym wszystko jak leci, ale postaram się ograniczyć do 2-3.
"Minuty wciąż są ciche, sekundy wciąż obezwładniają rozleniwieniem. Wtulam twarz w miękkość pościeli, znajdując w niej chwilową kryjówkę przed nieuniknionością rychłego włączenia się w nieprzerwanie płynący wartką rzeką nurt życia codziennego. Senne, nie do końca otrząśnięte z odrętwienia myśli wirują w przestrzeni pokoju, a ja pozwalam im błądzić, pozwalam zapełnić pustkę przeciwnego skraju łóżka." Jezu, takie piękne.
"Igraszki jego długich, smukłych palców nie trwają długo, oboje jesteśmy na to zbyt niecierpliwi, nieustannie poganiani przez werble rozszalałych w piersiach serc. Nigdy nie przypuszczałem, że poranna cisza może być tak ciężka, tak utrudniająca oddychanie. Nasiąknięta pożądaniem i nieprzyzwoitością rozpieszczonych zmysłów." NIE OCENIAJ, PODOBA MI SIĘ, OK?
Po prostu, ten smut wydaje mi się magiczny, bo ukazuje coś innego od standardowego pieprzenia. Oj, nie umiem tego ubrać słowa.
"Bezdźwięczność tyka cicho, zapożyczywszy głos zegarowych wskazówek, odmierzając kolejne chwile, którym przeznaczone jest zmarnowanie." Ten cytat ma moje serce, ta bezdźwięczność po prostu... Bardzo to do mnie trafiło.
JA DZISIAJ NIE UMIEM <3
Ugh, ucięło mi. Jeszcze- kocham tego smuta (wow) i przestań twierdzić, że nie umiesz, bo mnie ranisz </3
Usuńtwa córa marnotrawna xD
Jaaa to było takie kochane! Taemin jaki naciągacz xxd podobało mi się i jak zwykle opisy powalają! Eh.. już nie wiem co więcej napisać.. a więc fighting!
OdpowiedzUsuńWowow. Smut by Ania. :o
OdpowiedzUsuńZadziwiłaś mnie tym bardzo. To w pewnym sensie nowy etap twojej tworczosci i jak zwylke brak naturalizmu xD
Mowisz, ze kompletny brak fabuły. Może i, ale jaka niby fabule chcialabys wstawic do smuta - miniaturki.
Naciapaane tyle tych środków stylistycznych (jak zwykle zreszta).
Pieknie pieknie, ale jak na cb... Mysle, ze moglo byc lepiej.
Ale moze to tez wynikac z mojej niecheci do miniaturek.
Ano. Jak moze byc komentarz bez feelsów?
O MATKO ZAŁATW MI TAEMINA JAKO STRIPTIZERA NA OSIEMNASTKE! Ta uwodzicielskość <3333
Takii raaawwrr, z pazurem ~ (pazur? Pazur = kot. Kot = Key. Coś tu nie gra.... )
Lovki <33
Po pierwsze: ogromnie zdziwiłabym się gdyby Minho poszedł do pracy... serio jak mógłby pozostać nieugięty wobec czaru i wdzięku Taemina?
OdpowiedzUsuńPo drugie: strasznie nie lubię jak wszyscy robią z Tae taką pierdółkę, ale mimo wszystko bardzo mi się podobało jak zwykle z resztą. Motyw białej koszuli, moment wyczekiwania, opis uczuć - wszystko to było niemal zbyt idealne. Nie lubię się powtarzać, ale po raz kolejny muszę napisać, że strasznie mi się podobało i ubolewam, że jestem tak zalatana i nie jestem w stanie na bieżąco śledzić nowości w twojej twórczości... :((
Pozdrawiam i życzę weny ♥ ♥ ♥
Pierdółkę? xD co przez to rozumiesz?
UsuńZalatana, znam ten ból >.< prawdopodobnie przez najbliższy miesiąc lub dwa nic się tu nie pojawi, bo mam maturę na głowie ;-; brak czasu na pisanie to jak drzazga w sercu, ciężko mi żyć, naprawdę T^T
Cieszę się, że Ci się podobało! Dziękuję za komentarz ~~<3
W sensie takie ciepłe kluchy... uzależnionego od innych i takiego słodkiego chłopczyka. Hahahaha nie umiem się określić i ubrać w słowa tego, co myślę... :D Po prostu uwielbiam męską wersje Taemin'a bo szczerze mówiąc jak poznałam SHINee to wcale go nie polubiłam... Dopiero po latach jak zmężniał i pokazał pazur to zaczęłam go lubić, a po "ACE" to już w ogóle go uwielbiam.
UsuńKlasa maturalna - do tej pory jak ją wspominam to mam ciarki na plecach, ale niestety nie pociesze Cię potem wcale nie jest tak kolorowo... Ja dopiero co miałam sesję i myślałam, że zwariuję... Książka na książce, a pracy i nauki wcale nie ubywało i kiedy ja mam znaleźć czas na przyjemności i moje hobby, a o imprezach nie mówiąc? :(
Nie ma za co, toż to czysta przyjemność dla mnie. ♥