17.08.2015

Glitter



Autor: ShizukaAmaya
Pairing: GTOP (Big Bang)
Gatunek: shōnen-ai, TOP POV, łagodny angst?
Długość: miniaturka
Inspiracja: ~~

~*~

Skrzypnięcie drzwi wdziera się w duszną przestrzeń pokoju, powiadamiając zastygłe w kątach cienie o moim wtargnięciu na ten skażony dziwną ciszą teren. Wzdycham cicho, rozglądając się wokół. Mój wzrok wyłapuje pojedyncze elementy, wyróżniające się na tle ogólnego chaosu. Niedbale ułożone, jakby zrzucone w pośpiechu buty, którym panujący w pokoju mrok odebrał blask nadawany im przez scenę. Przewieszona przez oparcie krzesła marynarka o krzykliwym wzorze z cekinów, iskrząca się atencyjnie, ilekroć spojrzało na nią wszędobylskie oko kamery. Porzucona na stole mnogość ozdóbek, które przyciągają wzrok, błyszcząc w światłach reflektorów. Ogarniam to wszystko smutnym spojrzeniem, takim samym, jak już nieraz wcześniej. Krótka chwila refleksji nad istotą tych przeważnie jaśniejących niezdrowym blaskiem, a teraz niewyraźnych pośród stłoczonych cieni, jakby martwych przedmiotów, mija szybko, naraz przepłoszona przez ledwo dosłyszalny pomruk, dobywający się z kąta pokoju. 

Zmrużonymi oczami przyglądam się zajmującemu to najciemniejsze miejsce pomieszczenia łóżku. Pośród skotłowanej, zdawałoby się - dzikiej, niczym żądny ofiar ocean - pościeli, dostrzegam twoją drobną, uwięzioną między mnogością atłasowych fal sylwetkę. Leżysz, jak zwykle, na brzuchu, z lewym policzkiem wtulonym w miękkość poduszki. W ciszy przyglądam się twojej zmęczonej twarzy. Powieki, wciąż przyprószone ciężkością nieco już rozmazanego eyelinera, zdają się być niewidzialnymi gwoździami przytwierdzone do pobladłej skóry tuż pod oczami. Mój wzrok z niemożliwą do zdefiniowania trudnością przemierza zmierzwioną dziko czuprynę wściekle czerwonych włosów, następnie badając powierzchnię policzków i zakradając się ku rozchylonym nieznacznie ustom. Stamtąd oczy mimowolnie ześlizgują się na obnażoną szyję, której widok nieco burzy mój refleksyjny nastrój, budząc gdzieś w głębi ciała trudny do okiełznania żywioł.

- To ty? - pytasz zachrypniętym głosem, uświadamiając mnie, że wcale nie śpisz, mimo otaczających cię fal pościeli, mimo miękkiej poduszki, która powinna dać ci schronienie. Przez mój umysł przemyka myśl, jak niewiele czasu trzeba było, żeby słowa "to ty?" w twoich ustach zaczęły jednoznacznie wskazywać właśnie na mnie. Ile razy już byłem w tej sypialni? Ile razy patrzyłem na ten wszechobecny i niepowstrzymany chaos? Ile razy pozostałem bierny na pochłaniające cię wody obojętności, myśląc jedynie o obopólnej chwilowej przyjemności?

Krzywię się, nie chcąc odpowiadać na pytania pojawiające się w mojej własnej głowie. Z wahaniem przestępuję jeszcze kilka kroków, i przysiadam na brzegu twojego łóżka, tak jak czyniłem to już setki razy w przeszłości. Czując uginający się pod moim ciężarem materac, unosisz jedną powiekę w górę, zerkając na mnie z ukosa. Kurtyna rzęs niemal w pełni przesłania mi wgląd w twoje oczy, przez co pozostaję zdany na słowa, którymi tym razem mnie uraczysz. Ty jednak po krótkiej chwili wzdychasz cicho, jakby nie mając na tyle siły, żeby w odpowiedni sposób zaakcentować zmęczenie, i pozwalasz powiece na powrót opaść. - Nie dzisiaj - mówisz, cicho acz stanowczo mnie odprawiając. 

Zaciskam usta i odwracam wzrok, pozwalając sobie na kolejną wędrówkę spojrzeniem po mrokach twojej sypialni. Mimo braku jakiegokolwiek innego źródła światła, niż łagodnie prześwitujące rolety w oknach, w oczy rzucają mi się kolejne części garderoby, kolejne szale i apaszki, kolejne ćwiekowane torby i dziwaczne czapki. Każda z tych rzeczy zdaje się krzyczeć bezdźwięcznie, emitować światu neonową wiadomość o tym, do kogo należy. Gorzki posmak ironii własnych myśli zalewa moje usta, kiedy znów zwracam wzrok ku leżącemu w łóżku człowiekowi. Twoja drobna twarz, dziwnie szara w porównaniu z kolorystyką walających się po pomieszczeniu ubrań, zupełnie ginie w ogromie otaczającego ją chaosu. Przełykam ślinę, kiedy mój wzrok znów wędruje zbyt nisko, tym razem penetrując nagie, drżące pod materiałem kołdry ramiona. Odwracam głowę, gwałtownie wypuszczając powietrze.

- Skąd wiesz, że po to przyszedłem? - pytam, a w moim głosie zaskakująco wyraźnie wybrzmiewa nuta pretensji. Nie jestem pewien, czy mam prawo do tego typu myśli, ale fakt, że moja wizyta w twojej sypialni jest tak jednoznaczna, budzi we mnie niezadowolenie. 

- A nie mam racji? - Twoje pytanie kuje mnie w uszy, neguje troskę moich myśli, powołując za argumenty wszystkie dotychczasowe razy, kiedy przychodziłem w to pochłaniające wszelkie światło miejsce tylko w jednym celu.

- Może po prostu chciałem cię zobaczyć? – mówię po chwili wahania, jednocześnie zastanawiając się czy w tych słowach może zajaśnieć choć krztyna wiarygodności. Sam nie wiem, jak powinienem je interpretować, o tobie już nie wspominając. Dlatego wzruszam ramionami, udając, że wypowiedziane zdanie nie należy do mnie. Ciężko mi zrozumieć własne zachowanie, tak odmienne od tego codziennego. Zazwyczaj moje odwiedziny w tym pokoju stanowiły prostą formę ubarwienia naszego czasu, ciągnącego się zbyt szarą wstęgą między jednym koncertem, a drugim. Mimo natłoku pracy, zawsze znajdowaliśmy nader krótki moment, żeby zaspokoić potrzeby ciał i w ten, zdawałoby się, niezobowiązujący sposób, zapełnić bezbarwność nocy. Dlaczego więc zachowuję się tak dziwnie? Dlaczego z każdym kolejnym przekroczeniem progu dębowych drzwi moje oczy nakładają coraz smutniejsze odcienie szarości na twoją twarz? Jakbym nie był w stanie nawet samego siebie dłużej oszukiwać, że to, co robimy, jest właściwe. Że zapełnianie pustki serc poprzez gorąc ciał może być w jakikolwiek sposób usprawiedliwione. Moje rozmyślania zostają gwałtownie ucięte przez twój cichy śmiech, zakradający się niepostrzeżenie w każdy zakątek pomieszczenia.

- Tu jest ciemno, jak w piekle. Twoja wymówka nie ma sensu – stwierdzasz mrukliwie, jednocześnie usiłując wygodniej ułożyć się na poduszce, jakby szykując się do snu i dając mi znak, że mam zostawić cię w pokoju. Gdyby to było miesiąc, czy tydzień wcześniej, zapewne zrobiłbym to bez wahania. Teraz jednak, siedzę zapatrzony w niewyraźny kontur twojej twarzy, nie mogąc zdobyć się na opuszczenie pokoju. W czym dzisiejszy dzień różni się od każdego poprzedniego? Czy twój głos drżał mocniej niż zwykle? Czy twoje oczy błyszczały bardziej niepokojącym światłem? Czy zmarszczenie twoich brwi opowiedziało mi więcej sekretów? A może po prostu kolejne smutne spojrzenie, które ci rzuciłem, stało się o jednym za wiele? Nie mam siły na ustalanie powodu, boję się też szukać skutku. Dlatego po prostu wyciągam rękę, i włączam małą lampkę stojącą na półce przy łóżku. Jej przyćmione przez materiał klosza światło rzuca dziwny blask na twoją ułożoną na poduszce twarz.

- Teraz cię widzę – mówię pod nosem, a ty krzywisz się, niezadowolony, zaciskasz powieki jeszcze mocniej, nie chcąc pozwolić, by dostało się pod nie choć jedno zbłąkane pasmo światła.

- Jestem zmęczony, dzisiaj nic z tego nie będzie – mamroczesz w materiał poduszki, próbując szybko się mnie pozbyć. Bolą mnie te słowa, choć przecież nie powinny. Twoje drżące i pozbawione arsenału ozdób ciało wydaje się być takie kruche, jakby najlżejszy podmuch wiatru był w stanie bez trudu je złamać. A mimo to wytrzymujesz już tyle lat. W zamian za możliwość trwania oddajesz jednak coś bardzo cennego. Obserwując cię na scenie, błyszczącego najdziwniejszymi kreacjami, i tu, w ciemności, gdzie twoje nagie ciało chowa się między kolejnymi cieniami, widzę, jak z dnia na dzień gaśniesz w najbarwniejszym blasku. Kiedy pozbywasz się wymyślnego przebrania, po prostu nikniesz, zaszywasz się w swoim królestwie apatii, i trwasz. Aż do momentu, w którym znów musisz zabłysnąć przed ludźmi, znów odziać się w swoją krzykliwą zbroję.

Kręcę głową sam do siebie, niepewny skąd we mnie tyle problematycznych myśli. Mój wzrok pada na stojący na półce, obok lampki słoiczek, wypełniony iskrzącą się subtelnie zawartością. Nie mogąc się powstrzymać, biorę opakowanie do ręki, i potrząsam nim, obserwując jak zamknięty w nim brokat wchodzi w piękną relację ze światłem żarówki.

- Seunghyun…? – Moje imię wybrzmiewa zaskakująco miękko w twoich ustach. Nie otwierasz oczu, najwyraźniej w dalszym ciągu licząc na to, że zaraz posłusznie opuszczę pomieszczenie. Taki bieg zdarzeń byłby sensowny, prawda? Nie mam powodu, żeby przebywać dziś w tym pokoju. Nie mam powodu, żeby odczuwać potrzebę zmycia tej nieznośnej szarości z twojej twarzy. A mimo to właśnie dziś o stokroć ciężej jest mi zostawić cię na pastwę sztormowego morza twojej pościeli. 

Bez słowa otwieram słoik z brokatem, odnajdując jakąś dziwną magię w jego świetlistej naturze. Przez chwilę wodzę wzrokiem od lśniącego wnętrza pojemnika, do twojej bezbarwnej twarzy, i z powrotem. W końcu zanurzam palec w słoiku, po czym dziecinnym gestem maluję podłużną, błyszczącą szramę na twoim policzku.

- Co ty robisz? – pytasz, gwałtownie otwierając oczy. Brokatowa szrama skrzy się na skórze. Mierzysz mnie nierozumiejącym spojrzeniem, a ja mam świadomość, jak niecodzienna musi się zdawać ta sytuacja. Mimo to odnajduję tajemniczą radość w pozostawianiu na twojej twarzy kolejnych błyszczących piętn. Jakbym rozmieszczał na twojej skórze fragmenty gwieździstego nieba. Wyglądasz inaczej, niż na planie teledysku, pozbawiony wyzywającego spojrzenia i buntowniczego wykrzywienia ust. Odziany jedynie w swoje zmęczenie i ten szczególny rodzaj niewinności, którą tak trudno jest dostrzec pod mnogością popełnionych w życiu błędów. 

Mimo dezorientacji moim zachowaniem, milczysz. Pozwalasz mi zostawić lśniącą kropkę przy uchu, nie reagujesz, gdy maluję brokatową kreskę tuż powyżej brwi. W ciszy obserwujesz moje poczynania, a ja zastanawiam się, czy ta miękkość twojego spojrzenia jest tylko wytworem mojej wyobraźni. Sam nie jestem pewien, dlaczego to robię. Może szukam sposobu na złamanie szarości twojej twarzy? Może usiłuję odróżnić cię od miliona innych, pomieszkujących w tej sypialni cieni, tak, żebyś pewnego dnia zupełnie nie zniknął pośród nich? Nie potrafię stwierdzić, czy dostrzegasz moje pogmatwane myśli, moje zbyt głębokie intencje, czy też czekasz, aż przestanę się wygłupiać i wreszcie zostawię cię w spokoju. Kiedy w końcu kreślę ostatnią gwiezdną szramę wzdłuż linii twojej szczęki, ty dalej obserwujesz mnie uważnie.

- Skończyłeś? – pytasz, choć żaden z nas nie wie, co takiego w zasadzie miało być skończone. W pierwszej chwili automatycznie kiwam głową, jednocześnie odstawiając słoik na półkę. Zaraz jednak uświadamiam sobie, że tak naprawdę umknął mi najważniejszy element. Tak naprawdę pokryłem szarość twojej twarzy jedynie kolejną zbyt krzykliwą maską. Głębia oczu wciąż pozostała porażająco ciemna, jakby żaden z iskrzących się na powiekach i skroniach punkcików nie był w stanie znaleźć drogi do źrenic.

- Nie – odpowiadam, pochylając się, i całując cię w jedną z brokatowych gwiazd na twoim czole. Czuję, jak w pierwszej chwili spinasz się pod moim dotykiem, mając zamiar znów zaprotestować. Dlatego niezwykłą, jak na siebie, delikatnością, usiłuję pokazać ci, że moje zamiary są zupełnie inne, niż każdej poprzedniej nocy. Wyciągam rękę, i wiodę palcami po świetlistym wzorze na twojej skroni. Dotykając ustami policzka czuję się, jakbym scałowywał gwiezdne łzy; łzy, które tylko ja zdaję się dostrzegać, które dla innych są jedynie elementem makijażu. Moje dotarcie do twoich srebrzących się ust kwitujesz głośnym westchnieniem, jakbyś już mi się poddał, dochodząc do wniosku, że dalszy opór nie ma sensu. 

Ze smutkiem dostrzegam, że mimo mojej bliskości, w twoich oczach w dalszym ciągu brakuje choć ziarenka blasku, nawet jeśli twoja twarz zamieniła się tego wieczora w rozgwieżdżone niebo. Odciskam na rozchylonych oczekująco wargach subtelny pocałunek, po czym bez słowa przytulam cię do siebie, co wywołuje nieme zdziwienie. Drobinki brokatu odklejają się od twojej skóry, spadają niczym odłamki gwiazd z nieba, brudząc mi ubranie swoją świetlistą naturą, pozostawiając fragmenty twojej twarzy na pastwę powracających na swój teren, mrocznych szarości. Patrzysz na mnie zdumionymi oczami, ale nie mówisz ani słowa. Zacieśniam uścisk, zastanawiając się, czy kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym uda mi się zaszczepić okruch tego brokatowego blasku w twoich zbyt ciemnych źrenicach. Czy uda mi się sprawić, że zajaśnieją mocniej i szczerzej, niż jakiekolwiek ozdoby. Choć na chwilę.

~*~

Przypuszczam, że wielu z Was zdziwiło się, widząc u mnie ten pairing >.< To mój pierwszy raz i nie mam pojęcia jak wyszło. Trzeba Wam wiedzieć, że prócz Shawola jestem też VIPem (TOP to mój UB ^^), ale do tej pory nie udawało mi się nic z tym zespołem sklecić, bo mniej tam shippuję (btw. od GTOPa wolę Todae, ale nie pasowało do pomysłu...). Nie planuję też za bardzo kolejnych tekstów z Big Bang, bo mimo wszystko wolę pisać o SHINee (chyba że przyjdzie mi do głowy jakiś konkretny pomysł). Pisane pod wpływem nagłej inspiracji... tak to się kończy, jak spędzam pół nocy oglądając teledyski Big Bang x.x Cały pomysł opiera się na tym fragmencie "Bang Bang Bang", w którym Jiyong ma na twarzy brokat >.< 

...Magda, proszę, nie zabij mnie za to ;~~;

...trochę głupio wrzucać takiego angsta w urodziny Jiyonga, wybaczcie ;-;

Ps. w sobotę będę na zlocie fanów Azji w Krakowie ^^ wybiera się ktoś?

9 komentarzy:

  1. Dobra, przeczytałam (a miałam dać sobie spokój z ff do września… tia). Jako, że nie jestem VIPem i nie słucham za bardzo tego zespołu musiałam wejść w gogle i zobaczyć o kim czytam xd No sory, ale nie pamiętam ich twarzyczek.
    Miałam czytać przy muzyce z inspiracji, ale muzyka nie wpadła mi w ucho.
    No i tak czytam a tu nagle jeden drugiego się pyta „czy nie po to przyszedłeś”. Albo jestem tak głupia, albo słuchanie „Beautiful Liar” to norma przy czytaniu angsta.
    No kurde. Naprawdę musze dać sb spokój od czytania smutnych rzeczy.
    Nie mam siły na filozoficzne pisanie, bo musze jeszcze raz przeczytać tego ficzka, bo prawie wcale nie znalazłam w niej głębi.
    Ale oglądałam dramę, to zrozumiałe xD
    Także, no. Przeczytałam to i zostawiłam lichy komentarz, bo tylko na taki mnie teraz stać. Chociaż to zespół którego perfekcyjnie nie znam to osoby nie były tu aż tak chyba ważne…
    Życzę weny ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, szczerze mówiąc nie wiem jak odpowiedzieć na Twój komentarz, skoro ZUPEŁNIE nie zrozumiałaś mojego tekstu, więc---
      Dzięki za ślad xD

      Usuń
  2. Jestem. Jak zobaczyłam, że dodałaś coś nowego i to jeszcze angsta, od razu pomyślałam, że jesteś sadystką, a jak ci o tym napisałam, powiedziałaś, że to nic takiego, "tam nikt nie umiera". Masz rację, przecież nikt tu nie umarł, ale takie angsty są jakby smutniejsze. Kiedy piszesz o czyjejś śmierci, ja wiem, że ta osoba dalej żyje, jest mi smutno, przecież z bohaterem też czuję się związana, ale jednak wiem, że to jest tylko wymyślona przez ciebie historia, ale gdy piszesz coś takiego, dostrzegam dużo prawdy, która jest tylko przykryta wymyślona fabułą. Naprawdę takie angsty są smutniejsze.
    TOP wchodzi do ciemnego pokoju. Prawie nic nie widać, a nawet jak już udaje mu się coś dostrzec, to jest to szare. Nawet wyszyta cekinami marynarka, błyszczące buty, czy zwykle lśniące ozdóbki. Wszystko co na scenie zazwyczaj aż bije blaskiem, w tym pokoju go traci na rzecz szarości. Ale nie tylko z rzeczami się tak dzieje. Ich właściciel, którego Seunghyun teraz odwiedza, też go traci. W tym pokoju nie jest wielką gwiazdą, nie, w tym pokoju jest tylko słabym człowiekiem, kruchym i niewinnym, już nie błyszczy, po prostu nie ma siły. I TOP to widzi. Dostrzega to, dlatego nie chce, by jego wizyta skończyła się jak zawsze, chwilowym zapełnieniem szarej pustki, dlatego nie wychodzi, gdy Ji mówi, że nie ma siły. Bierze brokat, zapewne zazwyczaj używany do robienia scenicznej charakteryzacji, i nakłada go na jego twarz, z opóźnieniem dostrzegając, że zamiast przywrócić prawdziwy blask, stworzył kolejną maskę. Próbuje swoją bliskością dać jego oczom blask, delikatnymi pocałunkami próbuje osuszyć gwiezdne łzy, których nikt inny nie widzi. Ale brokat spada z twarzy Ji, maska się kruszy, lśnienie drobinek na powrót zastępują szare cienie. 'Bang Bang Bang' od teraz zawsze będzie mi się kojarzyło z angstem i brokatową maską GD. Nie chciałam, żeby ta piosenka też mnie ruszała, wystarczy 'Sober', 'Let's not fall in love' i 'Loser'. Nie zabiję cię, oczywiście, że cię nie zabiję, ale wiedz, że to boli i że jesteś sadystką nawet, jak nie robisz tego specjalnie. Dobra idę sobie ;~~;
    P.S.1 Kocham twoją playlistę, ale bardzo kojarzy mi się z YP, przez co nieco mi smutno.
    P.S.2 TAKIE ANGSTY NAPRAWDĘ SĄ SMUTNIJESZE, NAWET JAK NIKT NIE UMIERA ;~~~~~;

    OdpowiedzUsuń
  3. Może nie jestem jakimś tam super VIPem, ale jeśli chodzi o ff to przeczytam wszystko! A ta miniaturka jest genialna ;3 a TOP i krul Dżidi idealnie do tego pasują xD
    Czekam na kolejne Twoje ff!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie, jakim cudem mamy dokładnie takie same opodobania? xD Również oprócz Shawolowania zajmuję się V.I.P.owaniem, uwielbiam Todae, a Top jest UB. Czy na świecie naprawdę jest tak mało kombinacji? x3
    Niezmiernie ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam coś o Big Bang. Nie czytuję zbyt wiele o pairingach z tego boysbandu, jakoś też zbyt naturalne mi się Shinee do tej tematyki zrobiło, że nie potrafię :'))
    Twoja twórczość upleciona jest z ciężkich elementów, tj. dziesiątek metafor, porównań... Tworzy to idealną strukturę i styl, oraz nie jest nadzwyczajniej przesadzone, ponieważ nie pojawiają się luki w tym ciasnym tworze. Mogę tak powiedzieć o każdym twoim utworze, gdyż jest to bardzo charakterystyczne dla ciebie.
    Może i nie jestem fanką miniature i one-shotów i zdecydowanie preferuję dłuższe opowiadania, ale tutaj udało ci się wspaniale oddać naturę zapracowanego Ji. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki to wszystko ujęłaś. Trudno mi powiedzieć, co naprawdę mam na myśli, ale - dobra robota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omo, miło widzieć kolejnego VIPa <3
      Cóż, miniaturki lubię właśnie za to, że mogę się tu nieco pobawić językiem, niekoniecznie łamiąc sobie głowę nad fabułą. Nie każdemu to odpowiada, bo niektóre bardziej skomplikowane zdania faktycznie wymagają skupienia. Cieszy mnie, że Tobie takie pisanie odpowiada ^^
      Mam w głowie wiele myśli dotyczących obecnego stanu psychicznego Jiyonga, wiele refleksji, których część zapewne odbiła się na tym tekście ;;; Obym się myliła...
      Dziękuję za komentarz ~~<3

      Usuń
  5. Jestem. Przepraszam, za takie długie zwlekanie z napisaniem tego komentarza, tym bardziej, że nawet nie mam konkretnego, prawdziwego usprawiedliwienia. To po prostu nie były moje dni, a teraz już chyba mogę skomentować.
    Zacznę od tego, że swoimi ostatnimi tekstami w jakiś dziwny sposób umiesz trafić w nastrój, który mnie ogarnia. Jest tak i tym razem.
    Zaczynasz od opisu ubrań GD, rozrzuconych w pokoju. Tak to sobie właśnie wyobrażam – szary pokój, i kontrastujące z tą szarością buty i marynarka, takie kolorowe, przyciągające wzrok. Wszystkie takie elementy już od kilku lat (2011?) są właściwe dla GD, faktycznie jakby chował się w tych barwach, żeby nie dopuścić nikogo do siebie. Ale teraz ta zbroja leży porzucona, w ciemnym pomieszczeniu, tracąc coś ze swojego blasku. Jiyong leży w łóżku; w odmętach pościeli – swoją drogą, zdobyłaś mnie tym, ciągnącym się dalej przyrównaniem łóżka i kołdry właśnie do morza czy oceanu. Jest w nim coś takiego, hm, właściwego – GD to taki życiowy rozbitek, w pewien sposób, tonący we własnym życiu; o, chodziło mi o to słowo – topielec. Gdy leży on taki skulony, mam wrażenie, że to dziecko. W sumie taki jest właśnie Jiyong – takie dziecko zagubione w dorosłym świecie. Makijaż zdaje się go obciążać, niszczyć. Mało jest w tej miniaturce dialogu – i dlatego te kwestie, które zostają wypowiedziane są tak istotne. „To ty?” – już to wskazuje na ich pewnego rodzaju zażyłość czy głębszą relację. Później te anafory, tak doskonale podkreślające mnogość ich spotkań; to, ile razy TOP widział już taką sytuację, to zagubienie i chaos. Czyli wszystko powinno iść według tego samego scenariusza, jak sztuka odgrywana tysiące razy; a jednak dzisiaj coś układa się całkiem inaczej. GD nie pozwala spojrzeć sobie w oczy, w ogóle ukrywa się jak może, jednocześnie apatyczny i czujny. „Nie dzisiaj” – i już wiadomo, co konkretnie ich łączy. TOP wodzi wzrokiem po zagraconym pokoju… to wszystko, co opisujesz, te kolorowe ubrania i dodatki; to wszystko wydaje mi się być porzuconą zbroją, to wrażenie się zresztą u mnie utrzymuje, gdy piszesz o „arsenale ozdóbek”. Podoba mi się dalej ten kontrast między szarą skórą a barwnymi strojami; to jednak ironiczne, gdy martwe przedmioty wydają się być bardziej żywe niż ich właściciel; i dalej – teoretycznie to Seunghyun jest silniejszy, a Jiyong kuli się jak dziecko, i apatycznie leży w łóżku, ale to właśnie Jiyong zaczyna stanowić słabość TOPa… Nie wiem, czy rozumiesz, co mam na myśli, bo chyba strasznie plotę. TOP zaczyna się przejmować stanem GD, stąd ta pretensja w jego głosie. Chociaż sami doprowadzili do tego stanu, to jednak czuje się obruszony, gdy jego troska zostaje odebrana po prostu jak (mówiąc kolokwialnie, za czym nie przepadam) chcica. TOPa to obrusza, a Jiyong jest jakby pogodzony ze swoim losem i rolą w tym związku. W sumie, być może właśnie ta świadomość tym bardziej przygnębia Jiyonga, świadomość własnego upadku? Może tak. Zwykle odbieram jego osobę jako gwiazdę, która wypaliła się zbyt wcześnie, spłonęła własnym światłem (echo Mayhem w mojej głowie, ekm). I dalej, to, jak w Seunghyuna coraz mocniej uderza widok apatycznego GD, pogrążonego w chaosie własnych myśli, ze zszarzałą twarzą. Wiesz, ten angst jest o tyle bolesny, że doskonale widzimy, w jakim stanie psychicznym są oni wszyscy, spójrzmy na Loser, spójrzmy na Sober. Mają wszystko i nic. A teraz dostajemy Jiyonga, takiego smutnego upadłego anioła, i TOPa, w którym ta świadomość niestosowności sytuacji i czynów jest coraz bardziej raniąca. Bo gdzieś zagubił się sens (o ile istnieje sens czegoś takiego) seksu bez konsekwencji, a okazuje się, że te konsekwencje są, i to bolesne, że pojawiają się niechciane uczucia i, ciągła refleksja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Tu jest ciemno, jak w piekle” – bawi mnie ta… hm, nie antyteza, nie oksymoron. Może to tylko moje skojarzenie. Piekło na ogół kojarzy mi się z gorącem, z czerwonym światłem. Natomiast… ciemność? Może to prywatne, samotne piekło Jiyonga, gorzka samotność, pustelnia, której dokąd nikt nie nawiedzał. A nagle Seunghyun postępuje wbrew schematowi, sam nie wiedząc, dlaczego; co nim kieruje? Może chęć zmian, może obawa o tego upadłego anioła (przez tego angsta właśnie tak teraz widzę Jiyonga, jako anioła, któremu spłonęły skrzydła, i teraz wciąż broczy krwią z niezagojonych ran). GD wciąż próbuje uciec przed światłem, zaciskać powieki, może uciec w sen (wcale nie łączę tego z MS, ale GD… chyba utknąłby tam na wieki). Dalej ta ‘wojskowa’ terminologia – zbroja kolorowych strojów, arsenał ozdóbek, o którym już pisałam; zupełnie, jakby życie Jiyonga było ciągłą walką, ze sobą, ze światem, który tak rani. Pozbawiony jej, jest kruchy, wciąż przypomina mi smutne dziecko (to „królestwo apatii”, bardzo podoba mi się to określenie, i doskonale oddaje ten stan ducha, gdy się tylko czeka, nawet nie wiadomo na co, i w zasadzie nie czuje kompletnie nic). Uparcie powtarza on, że „Dzisiaj nic z tego nie będzie”, jakby chciał odgonić Seunghyuna od swoich myśli, nie chce ratunku; chyba już na niego za późno.
      I teraz właśnie ten najbardziej kluczowy fragment tego opowiadania – brokat, którym Seunghyun barwi skórę Jiyonga. Tak jak ci pisałam – dla mnie to jakby próba przywrócenia upadłego, smutnego anioła do sfery sacrum, do niebios. On sam nie rozumie chyba tego działania; chce po prostu sprawić, by skóra GD nie była tak okrutnie szara, lecz by zajaśniała, może jak on kiedyś. Przywrócić dawny blask. Piszesz o niewinności Jiyonga, i faktycznie jest on niewinny, mimo całej swojej buntowniczej powłoki jest to dalej nieskalany chłopiec (czy ktoś o tak niewinnym, słodkim uśmiechu może mieć w istocie skalaną duszę, to pytanie, które nurtuje mnie podczas czytania najmocniej). To ich zresztą na moment łączy – mam na myśli opisywaną przez Ciebie „miękkość spojrzenia” Jiyonga. W sumie… nie reaguje on nijak, apatia ogarnęła go nawet wtedy, gdy kochanek zachowuje się tak irracjonalnie; GD siedzi w bezruchu. To przerażające. I dalej, ten kontrast pomiędzy gwiezdną jakby twarzą, a pustymi, matowymi oczami. Upadły anioł nie może wrócić do nieba (tak, będę się przy tym upierać); a TOP nie może wlać blasku do ciemnych tęczówek. Czy anioł może mieć inne łzy niż gwiezdne? Już samo to sformułowanie – „gwiezdne łzy” na swój pokrętny sposób jest sakralizacją Jiyonga. To ironiczne, jak Seunghyun od zwykłej cielesności nagle przechodzi do spraw duchowości, i że to właśnie on stara się jakby wpleść trochę życia w martwe oczy GD. Ale wysiłki nie przynoszą skutku. Ten blask nie może utrzymać się nawet na jego twarzy, zaraz ujawniają szarość skóry, zmęczenie. To przerażające, że czułość jest mu mniej znana niż pożądanie czy gwałtowność. Stąd ten szok, gdy Seunghyun tylko przytula go delikatnie, jakby bał się, że Jiyong rozsypie się w proch.
      Może ten związek ma szanse? Ale w zasadzie, jak ma je mieć, gdy Jiyong już niemal należy do świata cieni, gdy pogrąża się w swojej apatii, marazmie, budząc się tylko podczas wizyt TOPa, sprowadzających się na ogół do jednego? Bolesny jest ten angst, gdy ukazujesz lidera tak słabego jak dziecko, a jednocześnie, hm. Jest w tym pewien paradoks, że jednocześnie wydaje się on być zbrukany przez życie, i taki niewinny… Jest on tutaj zarówno topielcem, jak i aniołem, na pewno jest zagubiony, i dlatego to tak boli. Chociaż teoretycznie wciąż walczy, to jednak jest przegrany, gdy tonie w apatii, w morzu swojego łóżka; czy powoli dryfuje bez chęci przetrwania. Język jest jak zwykle piękny, urzekły mnie (boleśnie) opisy kolorowych ubrań i szarej skóry, ten kontrast; te gwiezdne określenia sztucznej, brokatowej maski. Ogólnie… to jest bolesne piękno; po prostu smutne. Przepraszam, za chaos.

      Usuń

Template made by Robyn Gleams