13.08.2015

Runaway




Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min
Gatunek: shōnen-ai, AU, fluff
Długość: one-shot
Uwagi: one-shot pisany w ramach akcji Wędrowne Opowiadanie

~*~

Minho zignorował sygnalizację świetlną i biegiem minął zakręt, niemal przy tym wpadając pod ciężarówkę. Jej kierowca zatrzymał się z piskiem opon, i począł wygrażać nierozważnemu pieszemu przez uchyloną szybę okna. Winowajca jednak, zdążył już zniknąć za rogiem budynku, gnany nieznaną siłą. Przekroczywszy bramę parku, zacisnął mocniej pięści, ale nie zwolnił kroku. Nie mógł. Musiał biec, co sił w nogach, wiele od tego zależało.

Po dwóch stronach alejki w przyspieszonym tempie pojawiały się i znikały wiekowe drzewa, których formę czas rzeźbił po swojemu, według nieodgadnionego przez nikogo wzorca. Minho znał każdy pień i każdy liść w tym parku niemal na pamięć, w końcu spędził tam sporą część dzieciństwa. Tym razem jednak, nie miał czasu na podziwianie spokoju otoczenia, bo jego sercem targała dręcząca niepewność, a nogi wciąż plątało zdenerwowanie. Przyćmionym mgiełką desperacji wzrokiem, wypatrywał pośród drzew znajomej sylwetki. Nigdzie nie dostrzegł jednak charakterystycznej, rudo-brązowej kitki włosów.

Chłopak przeklął pod nosem i, dotarłszy na niewielki placyk pośrodku parku, gwałtownie się zatrzymał, płosząc przy tym kilka wygrzewających się w popołudniowym słońcu gołębi. Ptaki zatrzepotały skrzydłami w letnim powietrzu. Wspierając ręce na kolanach i usiłując unormować przyspieszony oddech, Minho pozwolił sobie na kolejny ciąg niecenzuralnych słów, kwitujących rychłą porażkę.

- Znowu go gonisz? – Odezwał się niespodziewany głos. Minho uniósł wzrok, napotykając parę mętnych niczym wnętrze klepsydry oczu, które zdawały się nie pasować do pomarszczonej i wysuszonej twarzy staruszka, sprzedającego jedzenie w małej, obskurnej budce, stojącej na skraju placyku. Nastolatek przez chwilę milczał, zupełnie nie wiedząc jak zareagować na tę nietypową zaczepkę. Nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, że ktoś mógł być cichym świadkiem jego biegu. Jednak tym, co zaskoczyło chłopaka najbardziej, było samo słowo znowu, które przywoływało szereg wspomnień.

Staruszek miał rację. Minho znowu gonił Taemina. Znowu usiłował uratować przyjaciela przed jego własnym strachem. Tak samo, jak czynił od lat. Jak wtedy, gdy obaj byli w podstawówce, i młodszy po raz pierwszy w życiu dostał kartkę walentynkową od swojej koleżanki z klasy. Jak wtedy, gdy podczas szkolnej imprezy jakaś dziewczyna pocałowała go w policzek. Jak wtedy, gdy po raz pierwszy dostał propozycję randki. Za każdym razem Taemin po prostu uciekał. Uciekał nie tyle przed tamtymi ludźmi, którzy w mniejszy lub większy sposób zaingerowali w jego życie, co przed samym sobą, w ten pozornie prosty sposób usiłując uniknąć odpowiedzialności. Przynajmniej tak tłumaczył to sobie jego starszy kolega, który za każdym razem biegł za Taeminem, usiłował go dogonić i w jakiś niesprecyzowany sposób pomóc poradzić sobie z własnymi uczuciami. Zawsze jednak Minho docierał do tego zapyziałego placyku, i zupełnie gubił ślad przyjaciela, który potem zaszywał się gdzieś w parku i potrafił nie wychodzić ze swojej kryjówki nawet przez kilka dni. Minęło już tyle lat, a ta historia zawsze kończyła się tak samo. Tylko, że tym razem było o wiele gorzej. Minho poczuł gorzki posmak w ustach, na tę boleśnie trafną myśl. Tym razem to on sam był winien taeminowej ucieczki.

- Myślisz, że dzisiaj wybierzesz wreszcie właściwą ścieżkę? – zagadnął znów staruszek, a Minho spojrzał nań uważnie. Przywołując w pamięci kolejne wspomnienia swoich biegów przez park, uświadomił sobie, że ten mężczyzna o zbyt mądrym spojrzeniu rzeczywiście za każdym razem stał w tym samym miejscu, od lat obserwując, wciąż wyciągając własne wnioski z rozgrywających się przed jego oczami scen. Po plecach Minho przebiegł dreszcz. Zaraz jednak wziął się w garść i zacisnął dłonie w pięści, dostrzegając w tym dziwnym człowieku swoją nową szansę.

- Pan wie, w którą stronę on pobiegł, prawda? – zapytał, starając się przybrać spokojny ton głosu. W rzeczywistości był coraz bardziej zdenerwowany. Od tego, czy uda mu się znaleźć Taemina, mogło zależeć, jak będzie wyglądało ich dalsze życie. Staruszek uśmiechnął się dziwnie, a jego oczy zamigotały psotnie, kiedy kiwał głową twierdząco.

- Oczywiście, że wiem. Człowiek o wielu rzeczach wie, jeśli przez dwadzieścia lat stoi w tym samym miejscu, nie sądzisz? – powiedział lekkim tonem, zupełnie jakby właśnie gawędził o pogodzie z jednym ze swoich klientów. Minho jednak wcale nie spodobało się brzmienie tej wypowiedzi. Staruszek zdawał się zupełnie bagatelizować zaistniałą sytuację.

- Czy mógłby mi pan pomóc? – Minho z całych sił starał się nie dać wyprowadzić z równowagi, upatrując w tym pokręconym człowieku swojej ostatniej deski ratunku. Staruszek wsparł się na ladzie i zmarszczył brwi.

- Jeśli ktoś ucieka, to chyba znaczy, że nie chce być odnaleziony, prawda? – bardziej oznajmił, niż spytał, wbijając swoje piaskowe spojrzenie w oczy Minho, który naraz poczuł, że jest poddawany jakiejś niedorzecznej próbie. Przełknął nerwowo ślinę, usiłując nie stracić pewności siebie.

- Osoba, która ucieka, czasami nie zdaje sobie sprawy z faktu, że robi to właśnie po to, żeby ktoś ją wreszcie znalazł. – Minho zaskoczył samego siebie tym zdaniem, które okazało się być podsumowaniem jego wszystkich przeszłych pogoni za Taeminem. W głębi serca Choi wierzył, że jego przyjaciel potrzebował kogoś, kto go znajdzie, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Dlatego Minho za każdym razem za nim biegł, za każdym razem starał się być tą osobą, której Taemin nieświadomie potrzebował. Tym razem jednak, owa filozofia mogła okazać się jednym, wielkim błędem, czego brunet wolał nie dopuszczać do swojej świadomości.

- Twój przyjaciel pobiegł w tamtą stronę – oznajmił staruszek, wyrywając chłopaka z zamyślenia. Jego bezzębny uśmiech zdawał się stanowić potwierdzenie zdanego testu, który Minho i tak prawdopodobnie tylko sobie uroił. Sękaty palec wskazywał zacienioną alejkę, prowadzącą w północne rejony parku.

- Dziękuję – mruknął Minho w kierunku staruszka, po czym po raz ostatni odkaszlnął, szykując się do dalszego biegu. Zmarnowany na tym placyku czas był nie do nadgonienia. Choi mógł tylko mieć nadzieję, że jakimś cudem znajdzie miejsce, w którym Taemin postanowił się ukryć.

- Chłopcze – odezwał się jeszcze staruszek. Minho zatrzymał się wpół kroku i spojrzał nań przez ramię. Mężczyzna opierał się o blat swojej pokrytej łuszczącą się farbą budki, krusząc bułkę i rzucając jej zeschnięte kawałki ku gromadzącym się wokół gołębiom. – Oducz swojego przyjaciela tych ucieczek, co? - powiedział tak samo lekkim tonem, jak wcześniej, a mimo to nadając tym słowom jakiś cięższy wydźwięk. – Płoszycie ptaki… - dodał dziwnie czule, wskazując podbródkiem na żarłoczne kreatury, kłębiące się na asfalcie, walczące zaciekle o kolejne zlatujące z nieba okruchy. Następnie rzucił Minho ostatnie, tym razem zaskakująco pokrzepiające, spojrzenie, po czym zwrócił wzrok ku ptakom, pod nosem nucąc jakąś bliżej niezidentyfikowaną melodię.

Minho pozwolił sobie jedynie na krótką refleksję, że ten tajemniczy i zdecydowanie zbyt inteligentny człowiek marnuje się w roli sprzedawcy jedzenia na zapyziałym, parkowym placyku. Chłopak nie miał jednak czasu na rozważania dotyczące staruszka. Musiał znaleźć Taemina za wszelką cenę. Tym razem zamierzał przemierzyć cały park, choćby i miał spędzić tu resztę swoich dni.

Chłopak minął plac zabaw, nie dostrzegając iskrzącej się w słońcu kitki włosów na żadnej z rozkołysanych przez gorący wiatr huśtawek. Następnie przeciął kilka skrzyżowań z jeszcze mniejszymi alejkami, za każdym razem wahając się, czy nie skręcić w którąś z nich. W końcu jednak, trzymając się wskazanej przez starca drogi, która wiła się przez całą długość parku, chłopak dotarł na mały, zagubiony pośród drzew placyk z fontanną. Tam zatrzymał się gwałtownie, z niedowierzaniem widząc cel swojego biegu.

Po murku fontanny, balansując na jego krawędzi, spacerował nastoletni chłopak. Związane z tyłu głowy włosy rdzawymi refleksami migotały w słońcu, a na pojedynczych kosmykach osadziły się kropelki chłodnej wody. Chłopak raz po raz przystawał na jednej nodze, drugą zamaczając w wodzie, w ten sposób niemal do niej wpadając. Na jego twarzy malowało się głębokie zamyślenie, jakby dumał nad istotą wszechświata, bądź nad jakąś kwestią o równie wysokiej wadze. Na ten widok serce Minho zabiło szybciej, znaczniej gwałtowniej, niż wobec szaleńczego biegu sprzed paru chwil. Chciał podbiec do fontanny, złapać Taemina w pasie, zatrzymać przy sobie i już nigdy nie pozwolić na ucieczkę. Ale wiedział, że to nie byłoby w porządku. Bądź co bądź, tym razem Taemin uciekał właśnie z jego powodu.

Kiedy młodszy w dalszym ciągu błądził stopami po mokrym betonie, Minho zaczął zbliżać się do fontanny. Powoli, jakby nie chciał spłoszyć dzikiego zwierzęcia. Bał się, że jeśli jego przyjaciel go zobaczy, znów zacznie biec i wtedy starszy nie będzie już miał prawa go gonić. Straci ostatnią szansę. Na szczęście Lee nie uniósł wzroku znad swoich stóp, z których jedna co chwilę zanurzała się w zimnej wodzie. Jego zmarszczone brwi i zaciśnięte usta zdradzały kłębiący się w nim chaos. Taemin najwyraźniej przybiegł w to miejsce nie tylko w poszukiwaniu spokoju. Wyglądał, jakby usilnie starał się zrobić porządek we własnym umyśle, raz po raz ginąc w tym poplątaniu, by po chwili znów odnaleźć zagubiony wątek, rozłożyć go na czynniki pierwsze od nowa, po paru minutach ponownie pozwalając wszystkiemu rozsypać się w drobny mak. Minho czuł się winny za to wykrzywienie ust, za to zmarszczenie brwi, za te myśli, gryzące jego przyjaciela. Dobrze wiedział, o czym Lee rozmyślał. Aż nazbyt wyraźnie pamiętał moment sprzed zaledwie dwóch godzin, kiedy to zebrał się na odwagę, by powiedzieć Taeminowi o czymś, co dotąd pozostawało zamknięte w głębi zbyt szybko bijącego serca. Jego ryzykowne wyznanie nie doszło jednak do skutku. Dalej miał w pamięci tę ciężką, uniemożliwiającą oddychanie atmosferę, która zapanowała w pokoju, kiedy popatrzył Taeminowi w oczy. Wciąż czuł na sobie to spanikowane spojrzenie ciemnych tęczówek, płynny strach, który zapełnił wnętrze źrenic, kiedy jego młodszy przyjaciel zorientował się w jakim kierunku zmierza ich spotkanie. Wtedy Minho już wiedział, że czeka go kolejny bieg. Rozwiała się płonna nadzieja, że tym razem Taemin nie będzie miał potrzeby uciekać, że wszystko będzie w porządku.

- Czasem człowiek chce być odnaleziony – szepnął do siebie pod nosem, stając tuż przy murku fontanny. Tymi słowami usiłował dodać sobie otuchy, upewnić samego siebie, że w takim tłumaczeniu jego poczynań jest choć krztyna prawdy.

Przechadzający się po murku chłopak nagle się zatrzymał i uniósł wzrok, chcąc sprawdzić, kto zasłania mu słońce. Na widok znajomej twarzy gwałtownie wciągnął powietrze, i w pierwszej chwili zrobił ruch, jakby chciał uciec. Ciało zareagowało szybciej, niż wola. Zaraz jednak poczuł, jak dłoń przyjaciela łapie go za nadgarstek i zmusza, żeby zeskoczył z murka.

- Zastanów się… - powiedział Minho, a jego głos nieco zadrżał. – Jeśli teraz uciekniesz, więcej nie będę cię gonił, obiecuję. – Starszy spoglądał Taeminowi w oczy, wiązał go tym spojrzeniem, które nie pozwalało wyrwać nadgarstka z uścisku, zrobić decydującego kroku w tył. Lee czuł się jak sparaliżowany. Bał się tych znajomych oczu i sekretów, które w sobie kryły; bał się tych znajomych ust i słów, które chciały je opuścić. A nade wszystko bał się, jak te oczy, te usta, ten drugi człowiek, na niego wpłyną, jeśli zabiorą część jego serca dla siebie. Nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie, ani brać za nią odpowiedzialności. A mimo to nie potrafił się odwrócić i uciec. To odkrycie wprawiło go w jeszcze większe przerażenie.

Taemin utkwił spojrzenie w trzymającej go dłoni, nie mając odwagi na patrzenie w te oczy, przepełnione trudną do ukrycia nadzieją, albo na te usta, które zdawały się być gotowe do wypowiedzenia sądnych słów, przed którymi młodszemu ledwo udało się uciec.

- Taemin, ja… - odezwał się Minho, nie mogąc dłużej znieść wypełnionej niepewnością chwili oczekiwania.

- Nie mów tego! – wszedł mu w słowo młodszy, a jego głos, wbrew woli, zadźwięczał piskliwą nutą, zakłócając spokój parkowego popołudnia. Minho był jego przyjacielem od zawsze, a teraz to wszystko, cała ich silna i niczym niewzruszona relacja, miała legnąć w gruzach.

- I tak dobrze wiesz, co mam na myśli. Wiesz od dawna. Tylko boisz się nadać temu odpowiednią nazwę – powiedział Minho, siląc się na spokojny ton głosu. Nie mógł sobie pozwolić na panikę, zbyt wiele jej było w oczach przyjaciela, zbyt wiele wirowało w przestrzeni wokół nich.

- Wcale nie! – odkrzyknął Taemin, zaciskając powieki, które to miały odgrodzić go od problemu. Zaraz jednak, jak na złość, umysł zaczął serwować mu niezliczoną ilość obrazów przeszłości. Minho pożyczający mu kredki. Minho zjadający za niego niechciane warzywa. Minho pomagający mu w nauce. Minho czytający mu książki, kiedy był chory. Minho kryjący go, kiedy poszedł na wagary. Minho patrzący na niego, jak na nikogo innego na całym świecie. Minho goniący go, ilekroć zaczął uciekać. Dlaczego tym razem Taemin znów postanowił biec, skoro wiedział, że przyjaciel podąży za nim i zrobi wszystko, żeby go znaleźć? Dlaczego nie mógł po prostu odmówić wysłuchania jego wyznania, udając, że nigdy nie widział tych wszystkich absurdalnie jasnych uśmiechów, zaadresowanych tylko do niego? I dlaczego nawet teraz nie potrafił po prostu odejść, wiedząc, że Choi za nim nie podąży?

- Powiem to, choćbyś miał mi wydrapać oczy – oznajmił niespodziewanie Minho, ostatecznie tracąc panowanie nad sobą. Taemin nawet nie zdążył zareagować, bo przyjaciel błyskawicznym ruchem złapał go za oba nadgarstki, żaby nie mógł się wyrwać, i przysunął się niebezpiecznie blisko, tak, że Lee mimowolnie dostrzegł błysk desperacji w ciemnych oczach. Oczach, które od zawsze patrzyły na niego zbyt ciepło. – Lee Taeminie – zaczął Minho, po czym przełknął ślinę, okropnie zdenerwowany. Stokroć bardziej, niż te dwie godziny wcześniej, kiedy jego serce było lżejsze o garść trosk, a nogi nie uginały się pod nim ze zmęczenia. Młodszy obserwował to z mimowolnym zdziwieniem. Przestał wyrywać się z uścisku, biegnąc wzrokiem po tej znajomej twarzy, wykrzywionej w wyrazie niepokoju. Dopiero teraz dostrzegł ciemne kręgi pod oczami przyjaciela, oznakę zmęczenia i bezsenności. Usta Taemina zalał gorzki posmak. Czuł się za tę bezsenność bezpodstawnie winny. – Ja… - spróbował Minho, ale pozostał niezdolny do sklecenia choćby jednego zdania. Patrząc na zdenerwowanie przyjaciela, czując drżenie jego dłoni na swoich nadgarstkach, Taemin uświadomił sobie coś tak oczywistego, jak fakt, że trawa jest zielona. Minho się bał. Bał się tak bardzo, że nie mógł zapanować nad drżeniem głosu. Bał się tak bardzo, że jego wiecznie ciepły uśmiech zniknął bez śladu. Bał się tak bardzo, jak bał się sam Taemin. To nagłe odkrycie sprawiło, że pod młodszym ugięły się nogi.

- K… - Pierwsza głoska zadźwięczała w letnim powietrzu, ale reszta słowa została zduszona przez Taemina, który za sprawą impulsu, zrobił coś, przed czym uciekał całe życie.

Obce sobie usta odnalazły się nawzajem, niepewnie, jakby w zdumieniu odkrywając gorąc dzielonego na dwoje oddechu. Woda w fontannie szumiała, przepływając niczym strumień myśli gdzieś obok, gdzieś poza złączonymi w pocałunku chłopcami. Młodszy, łamiąc wszelkie swoje zasady, oplótł szyję przyjaciela rękami, zacisnął drżące dłonie na kosmykach jego ciemnych włosów, nie myśląc już o niczym, nie bojąc się niczego, albo po prostu pragnąc choć przez ten krótki moment wierzyć, że strach minął na dobre. Minho całował go tak, jak nikogo innego, świadom, że jest jedyną osobą, której chłopak pozwolił na tak wiele. Nie miał pojęcia, co może wydarzyć się za chwilę, kiedy ten przypływ odwagi niesionej z wiatrem zniknie bezpowrotnie. Kiedy Taemin znów postanowi uciec. Dlatego łapał ten dziwny, szalony moment, tak jak łapie się oddech po długim biegu, obejmując Taemina z całych sił i równie mocno go całując. Lee też ani na chwilę nie rozluźnił kurczowego uścisku, jakby bojąc się, że w każdej chwili Minho może zniknąć, choć tak naprawdę tym, który nagle znika, był on sam.

Kiedy milion drżących i niepewnych chwil później oderwali się od siebie, ich przyspieszone oddechy wmieszały się w szum wód fontanny. Minho spojrzał na Taemina. Jego usta były nabrzmiałe od pocałunku, a w oczach paliła się dziwna iskra. Młodszy, zanim zdążył się zorientować, co robi, przestąpił krok w tył. Po raz drugi tego dnia został jednak zatrzymany, nim w ogóle uświadomił sobie, że znów próbuje uciec. Minho pokręcił głową, na powrót zamykając przyjaciela w ciasnym uścisku.

- Dość biegania na dziś, Taemin – powiedział zmęczonym głosem, opierając brodę na jego ramieniu. Młodszy otworzył szerzej oczy, słysząc te słowa i jednocześnie uświadamiając sobie, że faktycznie nie odczuwa już potrzeby ucieczki. Było mu dobrze w ramionach Minho. Przynajmniej na razie.

Z wahaniem wyciągnął dłoń, by po chwili położyć ją na głowie przyjaciela i pozwolić sobie na łagodną pieszczotę.

- W porządku. Dziś nie będę już biegał – szepnął cicho, przesuwając między palcami kosmyki lśniących w słońcu włosów. Przyszło mu na myśl, że owo dziś mogłoby trwać dłużej, niż tych kilka marnych godzin, pozostałych do północy. Przynajmniej chciałby, żeby tak było. Wolał jednak zachować to spostrzeżenie tylko dla siebie. Wolał pamiętać, że w razie czego zawsze może znów zacząć biec.

~*~

Tak, jak wspomniałam u góry, napisałam tego one-shota w ramach akcji, za nominację dziękuję Kimiko Xiao a dalsze losy wędrownego opowiadania przekazuję w ręce Ayo ^^ 

Pisanie tego tekstu na plaży przypłaciłam niewygodnymi pytaniami rodziców ("Co ty za powieść piszesz?"; "Pokażesz?"; "Może zostaniesz pisarką?") xDDDD 

Tworząc to małe coś cały czas miałam w głowie piosenkę SHINee, stąd taki tytuł (nie byłam już w stanie wymyślić nic oryginalniejszego). Nie jestem z tego shota zadowolona, ale cóż... Lepszy chyba nie będzie >.<

11 komentarzy:

  1. Podoba mi się ten ficzek ;3
    Bardzo fajnie wplotłaś postać staruszka inaczej niż inni ;p
    Już dopisałam tego ff do listy :D
    Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale jakoś nie mam ostatnio głowy do pisania komentarzy.. więc zostawiam po sobie taki mały ślad ;p

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, nie czytałam pozostałych opowiadań i obawiałam się, czy niechcący czegoś nie powtórzę, więc mnie uspokoiłaś xDD
      Dzięki za komentarz ^^

      Usuń
  2. Ale mam zazdro. xD
    Ja dopiero za trzecim razem w swojego ficzka wplotłam postać staruszka i o jeszcze tak na chama żeby był, a u ciebie to jest mega ważna postać, która jeszcze tyle w tym wszystkim znaczy. :D Jeju, ale Taemin jest niewinny hahah wszystko tak mocno przeżywa, aww. Zaskoczył mnie tym pocałunkiem, po tym ciągłym usiekaniu od wszystkiego nie spodziewałam się tego po nim. xD ale mi bardzo pasi. Wszystko lepsze niż słowa ''kocham cie'' które jak dla mnie nie mają prawie żadnej wartości. Ficzek mi się podobał w sumie. Cieszę się, że Cię nominowałam.:3 Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huh, ja po części wykorzystałam stary pomysł z samą ucieczką od uczuć, i dobudowałam do niego całą resztę, razem ze staruszkiem, który faktycznie odgrywa kluczową rolę (eh, te moje skłonności do wciskania wszędzie jakichś głębokich myśli >.<). W kwestii pocałunku Taemin zaskoczył samego siebie, nic więc dziwnego, że byłaś zdziwiona xD Słowa "kocham cię" mają znaczenie, ale jedynie w konkretnych przypadkach.
      Miło mi, że Ci się podobało, dzięki za nominację i komentarz ~~<3

      Usuń
  3. Okej, jestem~
    Minho biegnie, najwidoczniej kogoś ściga. Pojawia się pytanie, co do tego stopnia wytrąciło go z równowagi, że aż nie zwraca uwagi na własne bezpieczeństwo, tylko wciąż biegnie, nie interesuje go otoczenie, nawet to miejsce, które lubił, i z którym wiązało się dużo wspomnień. Kogo goni tak desperacko, i czemu jest tak rozgoryczony porażką?
    Nawiązuje się rozmowa pomiędzy Minho a starszym mężczyzną. To, jak kreujesz tego staruszka, czyni go dla mnie czymś na kształt wyroczni. Czy samo to, jak odzywa się do Minho („Znowu” – ma świadomość, ile już razy zaszła taka sytuacja), czy te „parę mętnych niczym wnętrze klepsydry oczu” – klepsydra to upływający czas, ale też przedmiot mnie osobiście kojarzący się zwykle… może nie z magią, ale jednak czymś nadludzkim. Słowa te budzą w Minho ciąg refleksji.
    Motyw ucieczki Taemina był czymś, co w tym opowiadaniu spodobało mi się już przy pierwszym jego czytaniu. Taemin jest tu zresztą bardzo płochy, przypomina mi małe zwierzątko, bojące się niemal każdego kroku, niepewne, trudne do oswojenia (lektor w mojej głowie, jakoś ostatnio ciągle dumający nad Małym Księciem podsyła mi myśl – „Bierzesz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś”). W sumie pociągnęłabym dalej tę analizę rodem z „Małego Księcia” – Taemin się tego oswojenia bał. Naprawdę, mam wrażenie, że jest jakimś zwierzęciem, również przez to zaszywanie się w kryjówce na kilka dni. Jest on tutaj osobą prawdziwie bojącą się, zarówno oswojenia, jak i chyba uczuć, których może nie rozumiał. Bolesne jest to na pewno Minho, gdy on pozostaje sam i bezradny, z żywym pragnieniem pomocy młodszemu przyjacielowi. Po części jestem w stanie Taemina zrozumieć, ten lęk, i to pragnienie by odskoczyć, wybiec i schować się gdzieś przed ludźmi i samym sobą. Em, ale motam, do rzeczy.
    „Tym razem to on sam był winien taeminowej ucieczki.” – to już daje nam, czytelnikom, jakiś pogląd na powód, dla którego Taemin uciekł, chociaż dalej to tylko sfera domysłów.
    Dalej odbieram staruszka jako wyrocznię. On wie doskonale, gdzie jest Taemin, prawdopodobnie zna motywy Minho. W sumie, w jakiś sposób igra z nim, gdy ten stara się nie dać ponieść nerwom napiętym jak postronki. „Osoba, która ucieka, czasami nie zdaje sobie sprawy z faktu, że robi to właśnie po to, żeby ktoś ją wreszcie znalazł.” – nie masz pojęcia, jak na mnie zadziałał ten cytat. Już kilka raz natknęłam się w internecie na podobne słowa – nie identyczne, ale ten sens był zachowany. Wracając… dalej, dalej, cały czas staruszek jest dla mnie wyrocznią. Przecież on poddał Minho testowi! W głowie mam echa mitologii, jakiś Sfinks i jego zagadka… Minho zdaje test, i może dalej biec za zagubionym Taeminem.
    Ta scena, gdy Taemin idzie brzegiem fontanny… mam ją w głowie bardzo dokładnie, widzę to. Wydaje mi się on, hm… jak to ująć. Nie jestem pewna – taki pogrążony w tej ciszy, że niemal do niej należący. O, może tak. Zagubiony we własnym chaosie, co wciąga Minho w kolejne wyrzuty sumienia, których moim zdaniem jednak mieć nie powinien. Zresztą, dopiero teraz mamy jasny pogląd sytuacji. To opowiadanie tak niemożliwie mnie rusza, ponieważ tak bardzo porusza kwestię zaufania – podarowania komuś cząstki swoich myśli, serca, i świadomość, że może on strzaskać to w drzazgi - „A nade wszystko bał się, jak te oczy, te usta, ten drugi człowiek, na niego wpłyną, jeśli zabiorą część jego serca dla siebie.” – właśnie o to chodzi. Taemin jednak zaczyna się zastanawiać, czy w rzeczywistości chce uciekać przed tą konkretną osobą, przed Minho?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To spojrzenie, które pozwala odkryć zmęczenie Minho; tak jakby do tej pory Taemin skupiał się wyłącznie na swoim strachu. Lęk zresztą ma czasami to do siebie, że pochłania wszystkie myśli, i nie można się skupić na czymś innym. Jednak zauważa on, że Minho też się boi, ten Minho, który zapewne do tej pory był oparciem, niemal niewzruszonym. To ich w pewien sposób łączy. A potem ten pocałunek… moment odwagi, pierwszy, ale na pewno nie ostatni. „Kiedy milion drżących i niepewnych chwil później” – podoba mi się bardzo to sformułowanie, jest takie, hm… podkreśla właśnie tę ich niepewność, delikatność rodzącej się na nowo więzi, może tak. Taemin zostaje w ciepłym uścisku Minho… ale ta końcówka – cóż, interpretuję ją w zasadzie dwojako; bo – „Przyszło mu na myśl, że owo dziś mogłoby trwać dłużej, niż tych kilka marnych godzin, pozostałych do północy. Przynajmniej chciałby, żeby tak było.” – Taemin być może wreszcie jest gotowy zaufać. Ale jednocześnie – „Wolał pamiętać, że w razie czego zawsze może znów zacząć biec.” – niepewność. Z drugiej strony jednak, starych nawyków nie można pokonać w ciągu chwili; a budowanie prawdziwie silnej więzi trwa tak długo; a znów zaufanie komuś bywa bardzo trudne…
      Podoba mi się ten ff, podobał już w pierwszej chwili, gdy zaczęłam go czytać. Do tej pory chyba nie poruszałaś takiego wątku ucieczki. Wpasowuje mi się to do mojej ostatniej manii Małego Księcia, i w ogóle w jakiś sposób wybitnie do mnie trafia. Jak zwykle cudnie, mamo.

      Usuń
  4. Wow, te uczucia i emocje, tak pięknie je okazujesz, nie mogę się nadziwić!~~
    Wgl Taemin ma tu taki dziwny charakter, niby dzieciak, ale przy tej fontannie taki filozof normalnie XD
    Cieszę się, że jednak nie odtrącił Minho c: No i ma mu nie uciekać, ok? ;;
    A ten staruszek, boję się go D: To moja ulubiona postać w tym shocie (+gołębie oczywiście) c;
    Życzę weny i pozdrawiam! ^^
    Anem.

    http://kpop-ff-yaoi-polskie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omo, miło że Ci się podobało ^^ Taemin... cóż, jest zagubiony, stąd jego nietypowe zachowanie. Nie może się odnaleźć, miota się między dziecinną potrzebą ucieczki, a dojrzałym braniem odpowiedzialności za swoje i cudze uczucia. Zakończenie jest otwarte, więc możesz sobie dopowiedzieć resztę historii, jak tylko zechcesz ^^
      Dziękuję za komentarz ~~<3

      Usuń
  5. Witaj! Podróżowałam po Internetach, skacząc ze strony na stronę i w taki oto sposób wpadłam do Ciebie. Przejrzałam wszystkie zakładki i choć postanowiłam już na wstępie, że wezmę się za czytanie wielopartów, najpierw zerknęłam na shoty, żeby choć trochę się z Tobą zapoznać. Już po tej krótkiej historii 2mina wiem, że uwielbiam to jak piszesz, jak cudownie bawisz się słowami, jak kreujesz swoich bohaterów, jak malujesz barwne opisy, sprawiając, że cała zanurzam się w Twoim świecie. Tym one shotem tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę przeczytać resztę Twoich prac. Nie wiem, ile mi to zajmie, ale obiecuję, że jeszcze nieraz zostawię po sobie ślad. Ale dość z tym wybieganiem w przyszłość, chwilowo ważniejsze jest to, co teraz - lub raczej to, co było przed chwilą w trakcie czytania. Mianowicie: ogrom emocji. Czasem czytając czyjeś prace... po prostu się czyta. U Ciebie czytając, przeżywam i myślę, zadaję pytania i czuję. Zagubienie Taemina, strach Minho, ale też i jego miłość, wszystko było tak realne, że po chwili sama zaczęłam się denerwować, jakbym biegła razem z nim. Postać staruszka wyszła Ci genialnie, cichy obserwator, który jak się okazuje wie więcej, niż mogłoby się wydawać. Co by bez niego zrobił biedny Minho? W pewnej chwili bałam się, że może czytam dramat bez happy endu i Lee mimo wszystko znowu ucieknie - odetchnęłam z ulgą, kiedy Choi go zatrzymał. Końcówka była urocza, ale mi i tak było smutno. Wszystko dlatego, że tak sobie spokojnie scrollowałam ekran, chłonąc Twoje słowa, a tu nagle.. bum. Koniec. W sumie sama nie wiem, czego się spodziewałam, ale zwyczajnie nie chciałam, żeby to się kończyło. Dlaczego wszystko, co dobre, musi się kończyć? ;-; Na szczęście napisałaś dużo shotów i kilka ciekawych wielopartów, więc ocieram łezki i zaraz czytam dalej.
    Życzę dużo, dużo weny i serdecznie pozdrawiam, xx
    Martis, phoenix-ff

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku *~~*
      Twój komentarz mnie niemożliwie ucieszył, aż nie wiem, co odpisać x.x <3 Doceniasz moje próby zabawy językiem; coś, co nie każdy dostrzega, choć dla mnie to niezwykle ważne >.< Słowa to nasze narzędzie, tworzywo, ale też nasz skarb, który powinniśmy chronić i pielęgnować. Pozwolić słowom dekorować opowiadanie, a nie używać ich jedynie z konieczności (moja fascynacja pięknem słów chyba szczególnie uwidocznia się w moich miniaturkach) *o*
      Zadziwia mnie, że ten jeden tekst wywołał w Tobie taki zachwyt, że był w stanie skłonić Cię do tylu przemyśleń i, co dla mnie szczególnie ważne, do emocji. Wiesz, choć piszę już rok i mam za sobą masę opowiadań, to wciąż widzę swego rodzaju magię w tej relacji między autorem, a czytelnikiem, kiedy nicią słów potrafię rozbudzić w kimś barwne emocje. Nie rozumiem, jak to się dzieje, ale ten proces zachwyca mnie za każdym razem *~~*
      Wybacz mi te dygresje, po prostu poruszył mnie Twój sposób odbierania mojego pisania ^^
      Co do Runaway - nie sądziłam, że to opowiadanie może się komuś w takim stopniu spodobać, zwłaszcza, że pisałam je bez większego przekonania >.< Ale cóż, ja to ja, nie powinnam oceniać własnych tekstów, to się często źle kończy. Doceniłaś wiele ważnych dla mnie elementów Runaway, za co jestem Ci, znów, wdzięczna.
      Jeśli chodzi o resztę moich opowiadań... z one-shotów muszę Cię ostrzec, że im starsze, tym gorsze, NAPRAWDĘ, niektórych moich pseudokomedii nie warto tykać długim kijem xD W przypadku rozdziałowych, tylko Unintended jest serio niegodne czytania (to opowiadanie, na którym uczyłam się pisać xd), w dodatku bezpowrotnie zawieszone... PO PROSTU TAM NIE IDŹ, OK? XD
      Ufff... absurdalnie długa odpowiedź, wybacz, po prostu pokochałam ten komentarz, był wart wielu moich słów.
      Jeszcze raz - dziękuję ~~<3

      Usuń
  6. Jestem~~!!! Bardzo mi źle, że dopiero teraz, bo minął już ponad miesiąc, ale musisz sama przyznać, że dużo się działo w czasie, kiedy wrzuciłaś (prolog MS, YP11, Gtop), a ja po prostu nie miałam najpierw siły i czasu, później albo siły, albo czasu, a im bardziej to odwlekałam, tym trudniej było mi się za to zabrać. A zabierałam się kilka razy. Czytałam całe lub kawałek i wyłączałam, bo miałam świadomość, że nie napiszę komentarza. Także przepraszam i już jestem (teraz mam nadzieję, że na bieżąco).
    Gdy widzę to słowo „znowu” w mojej głowie powstaje film, każdy jego urywek przedstawia prawie to samo, uciekający Taemin i Minho zawsze kilka kroków za daleko, żeby zobaczyć, w którą stronę młodszy pobiegł. Różni się tylko wiek bohaterów, ubrania, może pora roku, tak to wszystko jest takie samo, zawsze ten sam scenariusz. Chyba właśnie tak to widzi ten starszy pan. Dotychczas zawsze był tylko cichym obserwatorem, nie wtrącał się, ale tym razem jakby wyczuł, że cały bieg spowodowany jest trochę inną rzeczą niż wcześniej. Bo wcześniej Taemin uciekał przed swoimi uczuciami z powodu jakiejś obcej osoby, ale tym razem nie ucieka tylko przed sobą, tym razem chce też się schować przed Minho, mimo że dobrze wie, że ten pobiegnie za nim i będzie go szukał, i chyba teraz najbardziej chce i potrzebuje, żeby go znalazł. Podoba mi się postać tego staruszka, on pokazuje, jak ważne czasami jest takie ciche obserwowanie, jak wiele można się wtedy dowiedzieć *~~~* Minho w końcu znajduje Taemina. Chcę na taki placyk, zaszyty gdzieś pośród drzew. Nie dziwię się, że to tam właśnie uciekał Tae, w takich miejscach musi się niesamowicie dobrze myśleć. Ale tym razem chłopak nie może zebrać myśli, w jego głowie dalej kłęby się chaos. Biedny Minho. Wyznanie uczucia jest czymś ogromnie trudnym, a Taemin mu tego nie ułatwia. Minho cały czas ma w głowie to, że jeśli teraz Taemin ucieknie, to nie będzie mógł znowu za nim pobiec, że nie będzie miał do tego prawa. Jednak Taemin zostaje, łamie się, chyba naprawdę chciał być odnaleziony. Bo przecież on wie, co Minho czuje, nawet jeśli się tego wypiera. Minho w końcu zbiera się w sobie, ale stoi niezdolny do złożenia sensownego zdania. Kiedy w końcu przełamuje się, Taem znowu mu przeszkadza – całuje go. Na koniec mówi, że DZIŚ już nie będzie biegał, jakby zostawia sobie wyjście, obiecuje tylko na dzisiaj, bo nie wie, czy ta cała sytuacja go nie przerośnie, chce mieć możliwość wyjścia. Ale w głowie przemyka mu, że to dziś mogłoby trwać dużej *szeroki uśmiech na twarzy i szczerzy się jak głupia*
    Nie wiem na ile ten komentarz ma sens, nie do końca jestem z niego zadowolona, ale jeśli teraz chciałabym jeszcze coś zmieniać, to nie udałoby mi się go nigdy stworzyć. Także przepraszam za bełkot, przepraszam, że on dopiero teraz został napisany, no. *ucieka*

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams