11.09.2015

Sagi: ~II~



Wychodząc z domu parę godzin wcześniej byłem gotowy na przeczuwane nieprzewidziane zdarzenia. Teraz, stojąc na poddaszu rozsypującej się kamienicy, obserwując jak kobieta moich snów okazuje się być facetem, doszedłem do prostego wniosku, że dziwniej już być nie może. W milczeniu patrzyłem jak Sa… to znaczy Taemin zarzuca na ramiona prostą, białą koszulę, nawet nie fatygując się, żeby ją zapiąć. Ciemne spodnie, w przeciwieństwie do falbaniastej sukni, w pełni eksponowały szczupłe nogi, o których w dalszym ciągu nie mogłem myśleć inaczej, niż jak o nogach mojej nocnej bogini.

Gwałtownie potrząsnąłem głową, odwracając wzrok. Myślenie o wdziękach Sagi było teraz jak najbardziej nie na miejscu, zwłaszcza, że cały czas pozostawałem pod wyczekującym spojrzeniem ciemnych, błyszczących nieco wyzywająco oczu. Szczerze mówiąc, w danym momencie tylko czekałem, aż Taemin ściągnie swoją rudobrązową perukę i odwiesi ją gdzieś, dopełniając swojej metamorfozy w chłopaka. Nic takiego jednak nie nastąpiło, zamiast tego Lee po raz kolejny przeczesał włosy palcami, po czym związał je z tyłu głowy, pozwalając krótszym kosmykom w dalszym ciągu okalać twarz.

- No co tak stoisz? – zapytał, porzucając uprzejmości i ruchem podbródka wskazując mi rozklekotany stołek, umiejscowiony w kącie zagraconego pomieszczenia. Posłusznie przysunąłem sobie mebel i usiadłem, w dalszym ciągu niezdolny wykreować jakiś ambitny plan działania. Powinienem najzwyczajniej w świecie złapać tego oszusta za kołnierz koszuli, rzucić mu oskarżeniem o kradzież prosto w twarz i zażądać zwrotu mojej własności. Nie byłem jednak w stanie zdobyć się na żaden akt agresji, bo spojrzenie Taemina mieszało mi się ze spojrzeniem Sagi, i ciężko było mi sformułować w głowie choćby jedno logiczne zdanie. Chłopak wyglądał na niezadowolonego z mojego milczenia. Z westchnieniem oparł nogi o blat zasypanego wszelakiego rodzaju przedmiotami biurka i zaczął wykałaczką wydłubywać brud spod paznokci. – Jesteś naprawdę mało spostrzegawczy, Choi Minho – powiedział, nie racząc mnie już ani jednym spojrzeniem, skupiając się na swoim ambitnym zajęciu. – Sądziłem, że zorientowałeś się już na ulicy, dlatego cię tu przywlokłem, ale biorąc pod uwagę twoją głupawą minę, ty dalej nie możesz w to uwierzyć… - dodał, krzywiąc się najwyraźniej z powodu własnego zbyt nieprzemyślanego działania. – Ale cóż, narobiłem sobie dodatkowych problemów, to teraz muszę stawić im czoła, nieprawdaż?

- To nie moja wina, że wyglądasz jak dziewczyna – odezwałem się, po raz pierwszy odkąd Taemin zaczął się rozbierać. Jego lekceważąca postawa zniwelowała moje początkowe onieśmielenie, przywracając trzeźwość umysłu. Taemin uśmiechnął się szelmowsko, słysząc tę uwagę.

- Ale podobało ci się… - mruknął, odrywając wzrok od swoich paznokci, znów przewiercając mnie pewnym siebie spojrzeniem. – Miałeś ochotę na piękną Sagi – dodał z triumfem w oczach, a ja musiałem policzyć w głowie do trzech, żeby mu nie przywalić. Moja duma prawdopodobnie już dawno płakała gdzieś w kącie umysłu nad swoim żałosnym losem. Ten dzień (podobnie jak i zeszłą noc) mogłem zaliczyć do panteonu moich największych porażek i kompromitacji. Postanowiłem jednak przełknąć te wszystkie refleksje, z wprawą przybierając dobrą minę do złej gry.

- Piękna Sagi chyba nie wzbogaciła się zbytnio zeszłej nocy – odparłem, odwracając kota ogonem. Taemin skrzywił się na te słowa, po czym zdjął nogi z biurka i kilkoma ruchami wygrzebał ze stosu piętrzących się nań przedmiotów mój portfel.

- Okradanie cię to był błąd taktyczny – powiedział, rzucając mi moją własność. – Najlepszym się zdarza… - dodał burkliwym tonem, ignorując mój szeroki uśmiech. Na tym etapie mogłem po prostu wstać, wyjść i raz na zawsze wyrzucić z pamięci tego dziwnego osobnika. Świadomość, że choć raz Key nie będzie mógł na mnie narzekać napawała mnie jednak na tyle dobrym humorem, że postanowiłem jeszcze trochę pociągnąć to niecodzienne spotkanie.

- Więc tak zarabiasz na życie? – zapytałem lekkim tonem, obserwując jak Taemin rozmasowuje obolałe od noszenia butów na obcasie stopy. Spojrzał na mnie podejrzliwie, jakby szukając w wyrazie mojej twarzy kpiny, którą zaraz mógłby odeprzeć jakąś zgryźliwą uwagą. Nie miałem jednak intencji, żeby mu dopiec, kierowała mną czysta ciekawość. O tym, że dałem się uwieść jakiemuś chłopaczkowi, wolałem w danej chwili nie myśleć. Albo najlepiej nigdy nie myśleć.

- To całkiem dobry interes – powiedział, na powrót kładąc nogi na blacie biurka, odchylając głowę i przymykając oczy. – Byłbyś zdziwiony, jak wiele jestem w stanie ukraść jednej nocy…

- Ale po co te przebieranki? – zapytałem, unosząc brwi. – Przecież mógłbyś równie dobrze okradać kobiety… - podsunąłem z prostotą, ale reakcja Taemina była zaskakująco gwałtowna. Znów ściągnął nogi z blatu, i szybkim ruchem przysunął swoje krzesło do mojego, na tyle blisko, że niemal stykaliśmy się kolanami.

- Widzisz tę twarz? – powiedział, pochylając się i gestem wskazując na samego siebie. Skinąłem głową, niepewny jakiej reakcji ode mnie oczekuje. – Myślisz, że z taką twarzą mam jakieś poważne szanse u bogatych baronowych czy hrabin? – kontynuował, a ja byłem w stanie jedynie wzruszyć ramionami. Taemin wywrócił oczami. – One szukają mężczyzn, nie chorobliwie chudych chłopaczków – stwierdził, ale w jego głosie nie było spodziewanej gorzkiej nuty. Wyglądał na pogodzonego ze swoim losem. – A piękna Sagi jest w stanie zmiękczyć niejedno męskie serce samą swoją tajemniczą obecnością – dodał, mrugając do mnie psotnie. – Mamy trudne czasy, trzeba jakoś sobie radzić. – Wzruszył ramionami, znów odchylając głowę do tyłu.

- W istocie, trudne… - mruknąłem, naraz z niechęcią przypominając sobie o wszystkich swoich problemach.

- To ile chcesz za milczenie? – zapytał znów, a jego głos zdradził ogromne zmęczenie spędzoną na ciężkiej pracy nocą. W głowie natychmiast zaczęła mi się szalona kalkulacja. Z jednej strony, i tak nie zamierzałem nikomu mówić o tym, czego się tu dowiedziałem. Taemin w pewien sposób zaimponował mi swoim sprytem, i nie miałem nic przeciwko temu, żeby w dalszym ciągu opróżniał zbyt wypchane portfele tych wszystkich obrzydliwie bogatych ludzi, którzy nie raczyli spojrzeć na mnie, jak na równego sobie. Z drugiej jednak strony, mogłem zupełnie przypadkowo i w pełni za darmo zarobić niezłą sumę pieniędzy. Wystarczyło wymyślić odpowiednią do sytuacji cenę. – No co? Znowu zapomniałeś jak się mówi? – zapytał Taemin znużonym głosem, wyciągając coś ze stosu zalegających na biurku rzeczy. W milczeniu obserwowałem jak bierze do ręki prowizoryczną lotkę do gry i rzuca nią w zawieszoną na ścianie podobiznę, której wcześniej, zbyt zaaferowany Sagi/Taeminem, nie zauważyłem.

- To on! – wyrwało mi się, kiedy rozpoznałem widniejącą na ścianie twarz. Taemin trafił swoją lotką prosto w podziurawione od licznych ciosów czoło, po czym spojrzał na mnie, pytająco unosząc brwi.

- Tak, to ten skurwiel, przez którego straciłem brata… - mruknął, cały czas bacznie przyglądając się mojej gwałtownej reakcji. – Czyżbyś też miał z nim na pieńku? – zapytał, rzucając kolejną lotką. Cios prosto w oko.

- Nie wiem dlaczego, ale ten człowiek znalazł sobie hobby w uprzykrzaniu mi życia – odpowiedziałem, naraz na nowo przeżywając własną frustrację.

- Witaj w klubie – odparł Taemin, zaprzestając swojej zabawy. Odwrócił swoje krzesło tyłem do mnie i usiadł w rozkroku, wspierając podbródek na jego drewnianym oparciu. – Przez niego mój brat popełnił samobójstwo – powiedział, a w jego oczach dostrzegłem jedynie odległe refleksy smutku, prawdopodobnie już dawno zastąpionego wyuczoną przez lata hardością. – Nie pozwolił Taesunowi widywać się ze swoją siostrą, w której mój brat był bez pamięci zakochany – wyjaśnił, a gorzkość jego tonu zawibrowała w zatęchłym powietrzu pokoju. Taemin odwrócił głowę, znów spoglądając na wiszącą na ścianie podobiznę. – Kim Jonghyun to szalenie zaborczy człowiek, nikogo nie dopuszcza do swojej noony – powiedział, w zamyśleniu bawiąc się trzymaną w rękach lotką. – Gdybym miał do tego warunki, pewnie zrobiłbym wszystko, żeby odebrać temu skurwielowi jego najpilniej strzeżony skarb. To byłby cios prosto w serce. – Chłopak zamachnął się i trafił lotką w pierś swojego wroga. Następnie wzruszył ramionami i znów na mnie spojrzał. – Niestety, nie jestem dobry w uwodzeniu płci przeciwnej, bo zbyt dużo czasu zajmuje mi przekonanie damy, że nie jestem dziewczyną w męskim stroju – oznajmił, pozwalając sobie na blady uśmiech. – A ty? Skąd znasz Pana Dziurawego? – zapytał, wskazując gestem wiszącą na ścianie podobiznę.

- Nie znam go. Ale on zna mnie. Na tym polega mój podstawowy życiowy problem… - powiedziałem, zdając sobie sprawę jak idiotycznie brzmią moje słowa. Wypowiedź Taemina obudziła we mnie jakieś nie mające dotąd miejsca pragnienie uprzykrzenia Kim Jonghyunowi życia. – A gdyby tak… -zacząłem, a w oczach Taemina zabłysła żywa ciekawość, jakby wyczuwał co zamierzam zaproponować. – Gdyby tak nawiązać współpracę? – powiedziałem, w zamian otrzymując ochocze potaknięcie głową.

- Panie Choi Minho, myślę, że mamy umowę – odparł, wyciągając dłoń. Bez satynowej rękawiczki była zwyczajna, może bardziej chłopięca, niż męska, ale z pewnością nie kobieca. Uścisnąłem ją z dziwnym przeczuciem, że od tej pory Lee Taemin stanie mi się dużo bliższym kompanem, niż kiedykolwiek mogłaby być Sagi.

~*~

- Nie tak, idioto! – Po raz kolejny oberwałem od Taemina torebką. Nie byłem pewien czy to tylko moja wyobraźnia, czy chłopak stawał się milion razy drażliwszy, kiedy przeistaczał się w Sagi. Widać wszystkie kobiety tak mają, nawet te udawane…

- Ale o co ci znowu chodzi? – zapytałem, odsuwając się o krok, i spoglądając pytająco na rozeźloną piękność.

- Minho, czy ty nigdy nie miałeś dziewczyny? – zapytał retorycznie, a ja już otworzyłem usta, żeby się usprawiedliwić, ale nie zdążyłem nic powiedzieć, bo Taemin podszedł bliżej i chwycił moją rękę. – Swoją kobietę powinieneś trzymać o tak – powiedział, kładąc moją dłoń na swoim biodrze.

- Ale to niewygodne! – zaprotestowałem, na co Taemin znów obrzucił mnie pełnym wyrzutów spojrzeniem.

- Chcesz spróbować czegoś, co jest naprawdę niewygodne?! – zapytał, unosząc odzianą w but na wysokim obcasie nogę. Gwałtownie pokręciłem głową, przecząco. Mimowolnie musiałem jednak przyznać, że chodzenie w tego typu szatańskich wynalazkach szło mu doprawdy profesjonalnie. – To przestań wreszcie marudzić, bo nigdy nie dotrzemy do tego kasyna – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, a mnie nie pozostało nic innego, jak mu się podporządkować. Taemin wiedział o Kim Jonghyunie znacznie więcej niż ja sam, byłem więc zdany na niego, jako moje źródło informacji.

- Jesteś pewien, że nas tam wpuszczą? – zapytałem z powątpiewaniem, na co chłopak wywrócił oczami.

- Wziąłeś pieniądze? – zapytał, a ja skinąłem głową, wspominając jak wiele sprzątań mieszkania musiałem Kibumowi obiecać, w zamian za tę pożyczkę. Mój wszechwiedzący przyjaciel był bardzo podejrzliwy wobec nagłej potrzeby ponownego zasięgnięcia gotówki. Musiałem zmyślać, nie mogłem mu przecież powiedzieć, że idę do kasyna dokonać zemsty na gościu, którego w ogóle nie znam, w dodatku w towarzystwie dziewczyny, która parę dni wcześniej mnie okradła, ale stety/niestety okazała się być facetem. To wszystko brzmiało idiotycznie nawet w mojej głowie, wolałem więc nie wyobrażać sobie, jak przyjąłby takie wieści Key. Póki co jednak, musiałem przyznać, że całkiem dobrze się bawiłem, a cała ta sytuacja, w którą się wplątałem, nadałaby się na niezłą komedię.

- Hej, moja najdroższa Sagi… - powiedziałem, zatrzymując się gwałtownie i nachylając się nad Taeminem, który tej nocy wyglądał wybitnie elegancko. – Pamiętaj, że jesteś moją partnerką i nie powinnaś oglądać się za innymi mężczyznami – szepnąłem mu na ucho możliwie jak najbardziej uwodzicielskim tonem.

- Oczywiście, gołąbeczku – odparł Taemin słodkim głosem, po czym wbił mi obcas w stopę, w ten sposób płacąc za głupie żarty.

- Ej no… za gorsz poczucia humoru… - burknąłem, ledwo powstrzymując syk bólu, pulsującego ze zranionej stopy.

- Zostaw te amory na później, w kasynie masz się zachowywać jak prawdziwy zakochany idiota – odgryzł się Taemin, poprawiając moją zsuwającą się po materiale sukienki dłoń na swoim biodrze i zmuszając mnie do dalszego marszu.

- Naprawdę ci to nie przeszkadza? Takie obmacywanie co wieczór? – zapytałem nieco poważniejszym tonem, a Taemin spojrzał na mnie z wyższością (choć w obcasach ledwo dorównywał mi wzrostem).

- Nie jestem dziwką, Minho – powiedział rzeczowym tonem, z rozbawieniem obserwując moje zmieszanie. – Przeważnie ograniczam się do tego, co zaprezentowałem ci przy naszym pierwszym spotkaniu – wyjaśnił, po raz kolejny boleśnie przypominając mi, jak łatwo dałem się podejść zwykłemu chłopakowi w kiecce. – Zazwyczaj udaje mi się umknąć ze zdobyczą jeszcze zanim szanowny dżentelmen zapragnie bardziej zgłębić sekrety pięknej Sagi. – Uśmiechnął się szelmowsko, co kontrastowało z jego fryzurą i makijażem, zmieniając tę anielską twarz w twór z piekła rodem.

- Może ja też powinienem rozpocząć taką działalność? – powiedziałem zamyślonym tonem, ale zaraz dostałem kuksańca w żebra.

- Nie nadajesz się do tego, idioto – oznajmił tonem znawcy, zerkając znacząco na moją rękę, która w niezręczny sposób usiłowała znaleźć dla siebie miejsce na biodrze chłopaka.

- To dlatego, że jesteś facetem – odparłem burkliwie, próbując jakoś się usprawiedliwić. Może nie byłem idealnym amantem, ale nie mogłem dopuścić do tego, żeby nawet chłopak w damskich ciuchach mnie z miejsca skreślał. – Dlatego dziwnie mi cię tak dotykać… - dodałem, z opóźnieniem orientując się, jak idiotycznie brzmią te słowa.

- A może po prostu… - zaczął Taemin z przebiegłym uśmiechem - …jesteś zdezorientowany, bo i tak ci się podobam? – podsunął niewinnym tonem, za co miałem ochotę zdewastować mu tę perfekcyjnie ułożoną fryzurę. Ograniczyłem się jednak do pełnego wyższości prychnięcia.

- Hipnoza, w którą wprawiła mnie Sagi, przestała działać w momencie, w którym na scenę wkroczył Taemin i jego niewyparzony język – odciąłem się, ale odpowiedział mi tylko pełen złośliwości śmiech. – Powinieneś się raczej cieszyć, że masz zaszczyt spędzić wieczór z tak przystojnym kawalerem jak ja – stwierdziłem, teatralnym gestem przesuwając dłonią po własnych, elegancko zaczesanych włosach.

- Lepiej ubierz kapelusz, panie kawalerze, zamiast paradować z gołą głową – odparł chłopak, nieco poważniejąc. – Zbliżamy się – dodał, znów poprawiając moją dłoń.

Skręciwszy za róg brukowanej ulicy obaj, jak na komendę, wyprostowaliśmy się, próbując wyglądać jak najdostojniej. Przyciągnąłem Taemina bliżej siebie, wchodząc w rolę bogatego dżentelmena, który wraz ze swoją partnerką przybył pograć w karty. Lee zatrzepotał rzęsami, spoglądając na mnie zalotnie, i gdyby nie fakt, że musiałem zachowywać się nienagannie, pewnie bym mu za to przywalił. Czającą się w ciemnych oczach kpinę i złośliwość prawdopodobnie mogłem dostrzec jedynie ja sam.

Zapukałem w drzwi z zewnątrz zaniedbanego, sprawiającego wrażenie opustoszałego budynku, by po kilku chwilach usłyszeć zachrypnięty głos strażnika.

- Hasło? – zapytał, jednocześnie lustrując nas uważnym spojrzeniem, zapewne kalkulując na ile zyskowni możemy być dla nielegalnego interesu i rozważając prawdopodobieństwo natrafienia na tajniaków z policji. Nawet otrzymawszy ode mnie poprawną odpowiedź nie zareagował, w dalszym ciągu nam się przyglądając. Naraz zacząłem się zastanawiać, co by tu zrobić, żeby pan strażnik stał się bardziej przychylny, ale do gry wkroczył Taemin. Zatrzepotał rzęsami, przybierając wyjątkowo niewinny wyraz twarzy, na widok którego omal nie parsknąłem śmiechem.

- Skarbie, mówiłeś, że dzisiaj zamierzasz tu zostawić masę pieniędzy – powiedziała Sagi, sunąc dłonią po moim ramieniu. – Może to i lepiej, że nie chcą nas wpuścić? – zapytała zatroskanym tonem.

- Nie gadaj głupot, kochanie, mam przeczucie, że dzisiaj nieraz wygram – odparłem z pewnością siebie, po czym zerknąłem znów w stronę wejścia. - To jak? Wpuści nas pan? Czy pozwoli damie marznąć na zewnątrz? – W reakcji na moje słowa Taemin wzdrygnął się nieznacznie, choć na polu wcale nie było zimno. Strażnik podumał jeszcze przez chwilę, po czym odryglował ciężkie drzwi, pozwalając nam wejść do środka.

Drogę wąskim korytarzem, prowadzącym do zagospodarowanych na nielegalne kasyno piwnic, przebyliśmy w milczeniu, ograniczając się do wymiany pełnych rozbawienia spojrzeń. Buty Taemina stukały przeraźliwie w ciszy opustoszałego budynku, a ja nie mogłem zaprzeczyć, że znów zachowywał się z gracją godną najzacniejszych salonów. W końcu dotarliśmy na miejsce, do kolejnych ciężkich drzwi, również i tym razem, za należytą opłatą, zostając wpuszczonymi.

Wnętrze kasyna powitało nas gwarem podekscytowanych głosów, mieszających się z dźwiękami odgrywanej w kącie pomieszczenia muzyki. Przy barze przelewały się kolejne kieliszki, gaszące niekończące się pragnienie klientów. Większą część pomieszczenia zajmowały otoczone przez wykwintnie wyglądających dżentelmenów oraz ich damy stoły, przy których z lubością tracili i zyskiwali kolejne niebotyczne sumy. Gdyby Key zobaczył mnie pośród tej społecznej zgnilizny z najwyższych sfer, zapewne oberwałbym czymś znacznie niebezpieczniejszym niż miotełka do kurzu. Ja jednak, bawiłem się wyśmienicie, podobnie było w przypadku Taemina, sądząc po psotnych ognikach czających się w jego okolonych ciemną kredką oczach. Z zaskoczeniem doszedłem do wniosku, że więcej mnie z tym pokręconym chłopakiem łączy, niż mógłbym się z początku spodziewać. Zdążyłem już zamazać w pamięci onieśmielającą i wywołującą skrępowanie Sagi, zastępując ją złośliwym i na swój sposób sympatycznym Taeminem. Tego wieczora odkryłem jedną wspólną dla nas obu pasję – robienie z innych ludzi idiotów.

- Skarbie, chodź i pokaż mi, jak ogrywasz tych wszystkich panów – poprosił Taemin, ciągnąc mnie za rękę w kierunku stołu. Poddałem się temu, dochodząc do wniosku, że Lee z pewnością dobrze wie, co robi. Jednocześnie dostrzegłem, jak dyskretnie rozgląda się na boki, zapewne w poszukiwaniu celu naszej dzisiejszej wyprawy. Również i ja przeczesałem tłum ludzi spojrzeniem, bezskutecznie jednak, bo znajomej twarzy Kim Jonghyuna nigdzie nie było widać. Zgrabnym, w moim mniemaniu, gestem objąłem Taemina od tyłu w pasie i pochyliłem się nad nim.

- Nigdzie go nie widzę – powiedziałem mu na ucho, mając nadzieję, że wyglądamy na parę szepczących sobie słodkie słówka kochanków.

- Szlag… - mruknął sam do siebie, a wypowiedziane słowo zabrzmiało niewłaściwie w jego delikatnych, naznaczonych szminką ustach. W dalszym ciągu nie mogłem uwierzyć, że Taemin w takim stopniu przypomina dziewczynę. Zupełnie jakby matka natura dokonała pomyłki przy wyborze płci. Do wrażenia, które robił swoim wyglądem, teraz dochodziła jeszcze jego osobowość, którą było mi dane w pewnym stopniu poznać. Taemin nie był dziewczęcy, oczywiście kiedy nie musiał udawać Sagi, co szło mu wyśmienicie. Lee zachowywał się jak każde inne chłopaczysko, co dawało razem niespotykaną mieszankę kontrastów. Jeśli z początku miałem Sagi za interesującą postać, to po tym krótkim czasie nowej znajomości mogłem stwierdzić, że Taemin był o stokroć bardziej intrygującą osobą.

- Co jest? – zapytałem, jednocześnie dłońmi zmysłowo sunąc po torsie Taemina, usiłując nie wypaść z roli, mimo faktu, iż ewidentnie coś było nie tak. Chłopak odchylił głowę do tyłu.

- Jaki dzisiaj jest dzień? – Rozległ się ten charakterystyczny, ochrypły szept w moim uchu, ten sam, który tak oczarował mnie podczas naszego pierwszego spotkania.

- Poniedziałek – odparłem, coraz bardziej skonsternowany dotąd pełnym niezachwianej pewności siebie zachowaniem Taemina, który naraz skrzywił się nieznacznie, wyraźnie z czegoś niezadowolony.

- Panie Choi, mamy problem – szepnął, okręcając się w moich ramionach i marszcząc brwi. – Pomyliły mi się dni tygodnia… - mruknął, a ja spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

- Kpisz sobie? – mój ton głosu zawibrował pretensjonalnie, niebezpiecznie głośno, więc Taemin przyłożył odziany w czarną rękawiczkę palec do moich ust.

- Cii… jeszcze nie wszystko stracone – powiedział, usiłując rzeczowym tonem pokryć swój błąd. W rzeczywistości jego roztrzepanie tylko dodatkowo mnie rozbawiło, nieco nadszarpując wizerunek mistrza przebiegłych pomysłów. Mój humor rujnował jednak fakt, iż właśnie wywaliłem w błoto masę pieniędzy, nic w ten sposób nie zyskując. Spojrzałem zrezygnowany na stół pełen rozsypanych talii kart, ale Taemin złapał mnie za podbródek i zmusił do skupienia na sobie uwagi. – Zagrajmy – powiedział, a ja zrobiłem wielkie oczy.

- Ale po co? Mieliśmy szukać sposobu na dotarcie do siostry Kima…

- Ciszej, debilu – wszedł mi w słowo Taemin. Ta poufała wymiana zdań trwała już zdecydowanie zbyt długo, przez co niektórzy pracownicy kasyna zaczynali zerkać na nas podejrzliwie. Lee złapał mnie za kołnierz i przyciągnął bliżej do siebie, a jego długie, spływające falami włosy, odgrodziły nas od nieprzychylnych spojrzeń. – Nie mamy więcej pieniędzy, żeby tu wrócić. Musimy trochę zarobić. – Taemin mówił szybko, nie pozwalając sobie przerwać. – Jeśli odpowiednio to rozegramy, jesteśmy w stanie zgarnąć całkiem sporą sumę – powiedział rzeczowym tonem.

- Czekaj, skąd ty…

- Uwierz mi, nieraz bywałem w takich miejscach z bratem – oznajmił, na powrót mnie uciszając, po czym przywołał na twarz zalotny uśmiech. – Zaufaj mi, skarbie – dodał kpiąco, zarzucając rękę na moją szyję. Wywróciłem oczami, nie będąc w stanie oprzeć się okazji do kolejnego przedstawienia.

Taemin zakręcił biodrami i odsunął się ode mnie, pozwalając mi tylko przez moment zobaczyć psotny uśmiech, który to zaraz musiał zostać zamknięty w siedzibie oczu, bo twarz chłopaka znów zastygła w masce uwodzicielskiej Sagi. Aż dziw, że nikt poza naszą dwójką nie dostrzegał, jak wiele zabawy czerpiemy z tej małej maskarady.

Moja seksowna partnerka powiodła spojrzeniem po twarzach zebranych, wyłapując wzrokiem swoje ofiary. Ja natomiast, zasiadłem za stołem, przystępując do gry. Nie byłem do końca pewien, na czym plan Taemina polega, dlatego dyskretnie śledziłem spojrzeniem każdy jego ruch. Chłopak raz po raz mieszał się w tłum, żeby naraz zmaterializować się tuż obok któregoś z dżentelmenów, rozproszyć go tym samym, czym z początku rozpraszał mnie. Chyba jako jedyny zauważyłem, jak Taemin z gracją zagląda zdezorientowanym jego obecnością panom w karty. Uzyskane w ten sposób informacje przekazywał mi dyskretnymi gestami, co jakiś tylko czas podchodząc na tyle blisko, by szepnąć coś na ucho. Byłem zaskoczony, jak wspólnymi siłami łatwo jest oszukać całe to wysoko postawione towarzystwo i zagrać im na nosach. Taktyka Taemina dawała zamierzone efekty, pomagając mi zgarnąć całkiem przyzwoitą sumę. W duchu śmiałem się na myśl, jak zareagowaliby ci wszyscy panowie, dowiedziawszy się, że ta tajemnicza, sunąca między krzesłami piękność, to tak naprawdę chłopak, najzwyklejszy w świecie oszust. Zabawa była przednia, nie tylko dla mnie, ale i dla Taemina, który z coraz bardziej triumfalnym uśmiechem podbijał serca kolejnych ofiar swoim niezaprzeczalnym wdziękiem.

Kiedy po paru godzinach perfekcyjnego udawania wyszliśmy z lokalu, czułem się niemal jak pan całego świata, karmiąc się świadomością, że każdy nabierze się na ten dziecinny teatrzyk, który samodzielnie z Taeminem stworzyliśmy.

- Byłeś świetny – powiedziałem ze szczerym podziwem, jeszcze zanim zdążyłem ugryźć się w język. Lee teatralnym gestem odrzucił długie włosy do tyłu, spoglądając na mnie z góry.

- Sagi zawsze jest świetna – oznajmił, sugestywnie przygryzając wargę. Nie przyszły mi do głowy żadne słowa riposty, więc po prostu popchnąłem go w bok, niemal zwalając z nóg, bo chłopak wciąż miał na sobie obcasy. – Uważaj, bo będziesz mnie niósł! – zagroził, po raz kolejny tej nocy uderzając mnie swoją torebką w ramię.

- A co, Sagi cię zmęczyła? – zapytałem unosząc brwi, w odpowiedzi otrzymując głośne prychnięcie.

- Ty lepiej zrób coś z Minho – odparł kąśliwie, chwytając się mojego ramienia, dla odzyskania stabilnego kroku.

- A co z nim jest nie tak? – zapytałem z oburzeniem, bo byłem z siebie tego wieczora wybitnie zadowolony. Taemin wywrócił oczami, najwyraźniej faktycznie wykończony, nie tyle odgrywaniem roli, co moim brakiem zrozumienia.

- Sztywniak! – rzucił, i zanim zdążyłem zareagować, zdjął obcasy i popędził przed siebie, umykając przed moją irytacją.

- Co powiedziałeś?! – krzyknąłem za nim, goniąc uciekającego chłopaka, który biegnąc boso po bruku, w wytwornej sukience wyglądał na co najmniej obłąkanego. – Spójrz na siebie! – zawołałem, nie mogąc wymyślić lepszej riposty. Taemin zignorował tę uwagę, nie zatrzymując się aż dotarliśmy pod drzwi jego zubożałej kamienicy. Tam oparł się plecami o ścianę, łapczywie zaczerpując oddechu, a rudobrązowe kosmyki rozsypały się wokół jego drobnej twarzy, zacierając wszelki ślad po misternie ułożonej fryzurze. Stanąłem obok Taemina, również odpoczywając po biegu. Spojrzeliśmy na siebie przelotnie, po czym obaj wybuchliśmy gromkim śmiechem, kwitującym całą mijającą noc. Zaskakujące było, jak szybko zacząłem czuć się w towarzystwie tego pokręconego chłopaka całkiem swobodnie. Być może to dlatego, że był równie skory do szaleństw, co ja sam, nie musiałem się więc martwić taktem czy dobrymi manierami, wystarczyło chwytać chwilę i czerpać z niej jak najwięcej śmiechu z komizmu serwowanego nam przez świat.

Wsadziłem rękę do kieszeni, z satysfakcją dotykając spoczywających w niej pieniędzy. Podzieliłem je równo między nas, podając Taeminowi jego część, po czym znów odchyliłem głowę do tyłu, spoglądając w nocne niebo.

- Mówiłem serio – odezwał się niespodziewanie Lee, na powrót przykuwając moją uwagę.

- Hm? – mruknąłem, odnotowując nagłą powagę w jego tonie głosu.

- Jesteś beznadziejny, panie Choi – oznajmił, a ja aż się zapowietrzyłem na te słowa.

- No wiesz? Przecież robiłem wszystko, co mi kazałeś! – zawołałem z wyrzutem, ale Taemin nie przejął się mną zbytnio, zamiast tego nad czymś głęboko się zastanawiając.

- Wiem, dlatego dziwi mnie fakt, że byłeś tak okropnie sztuczny, ilekroć dotykałeś Sagi… - mruknął, prawdopodobnie bardziej do siebie, niż do mnie, co nie zmieniało faktu, że moja męska duma znów ucierpiała. Naraz Taemin uniósł brwi, jakby nagle przyszła mu do głowy nowa myśl. – Może ty jesteś… no wiesz… - powiedział, spoglądając na mnie pytająco. Potrzebowałem dobrej chwili, żeby zrozumieć sens jego słów.

- Nie, co ty w ogóle sugerujesz, nie… - burknąłem, teraz już do reszty upokorzony.

- No tak, wtedy nie leciałbyś tak na Sagi… - stwierdził Taemin, kiwając głową w zadumie. W końcu jednak westchnął ciężko, najwyraźniej nie mając więcej pomysłów dla wytłumaczenia mojej rzekomej niezręczności. – Nie ma rady, będziemy musieli poćwiczyć – oznajmił, wywołując we mnie kolejną falę konsternacji.

- Co ty przez to rozumiesz? – zapytałem, niezbyt zadowolony z samego pomysłu. Nie byłem w stanie stwierdzić dlaczego, ale perspektywa ćwiczenia czegokolwiek z tym pokręconym chłopakiem napawała mnie niepokojem.

- Jeszcze wydobędę z ciebie prawdziwego mężczyznę, panie Choi – oznajmił, znów uśmiechając się diabolicznie. W takich momentach zastanawiałem się, jakim cudem kiedykolwiek ten mały szatan mógł mi się skojarzyć z aniołem. – Tymczasem… - Lee odepchnął się od ściany i wyciągnął przed siebie dłoń, wyczekująco. Z początku zamierzałem ją najzwyczajniej w świecie uścisnąć, ale widząc naganę w oczach mojego towarzysza, ucałowałem dłoń Sagi, niczym prawdziwy dżentelmen. – Dobranoc, skarbie! – zawołał prześmiewczo, nim zniknął w drzwiach kamienicy.

Z uśmiechem pokręciłem głową, po czym odwróciłem się na pięcie, i ruszyłem w drogę powrotną do domu, pobrzękując cicho, ukrytymi w kieszeni pieniędzmi.

~*~

Nie wiem, nie wiem /zażenowanie własnym opowiadaniem/ ...wybaczcie, jeśli Was rozczarowuję...
W dodatku odzew pod pierwszym rozdziałem był nikły, nie wiem jak powinnam to interpretować... Nie wiem czy publikowanie tego ma sens...

Wiecie, czasem myślę o zniknięciu z Suna no Oshiro... Nie wiem, czy mój zamek z piasku wciąż mnie potrzebuje... czy ja go potrzebuję...

| ~I~ | ~III~ |

13 komentarzy:

  1. Zanim dokończę czytać, bo normalnie nie przeżyję - wiedziałam, że ten gostek to Jong Hyun. XD Normalnie czułam to, Jezusicku najsłodszy, matko i córko, ale jestem z siebie dumna. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to teraz do rzeczy - nie wiem od czego w sumie zacząć, więc zacznę od Tae Mina. Uwielbiam go w takiej odsłonie. Nie jako piszczącą dziewczynkę, która będąc w wieku dwudziestu lat rumieni się jak niepokalana dziewica na każde bardziej lub mniej dwuznaczne słowo. Odrobina zażenowania jest jak najbardziej w porządku, wręcz tego łaknę, ale jednak wyszczekany Tae Min góruje w moim sercu, a spotykam się z nią naprawdę rzadko, przez co nic dziwnego, że nie lubię 2mina. W sumie może faktycznie tylko to jest powodem? Oklepany schemat? No nic, nie będę się rozwodzić nad tym, bo przecież nie o to chodzi. XD
      Min Ho jak to żabol - biorę go w każdym wydaniu i wcale się nie dziwię jego zachowaniu. Też pewnie miałabym problem udawać po takim szoku, jaki przeżył. Mam nadzieję, że się chłopina wyrobi. Musi, jeśli chce się dorwać do Jonga, co pewnie łatwe nie będzie, skoro to taka ważna szycha na dzielnicy. Kasyno w sumie takie w stylu tego dinozaura. Jak już wspomniałam wcześniej, spodziewałam się tego, że tym szemranym typkiem będzie Jong Hyun, ale wolałam przypadkiem się nie wychylać, bo jeszcze by mnie ktoś zlinczował za spoilery, zresztą pewności nie miałam, pytać też nie chciałam, no bo jak to tak, jak się przeczyta w dalszej części. Choć i tak jestem pozytywnie zaskoczona!
      Powiem Ci tyle i weź sobie do serca, bo nie robię tego tylko po to, żeby Cię pocieszyć, a pokazać, że nie powinnaś się poddawać - po tych dwóch rozdziałach, gdzie na JongKey się nie zanosi (moje paranormalne zdolności przewidywania tego, co przeczytam wyparowały, ale się nie pogniewam, jeśli ich zeswatasz 8D) i jest 2min, którego zazwyczaj unikam jak ognia jestem wstanie powiedzieć, że mi JongKey nie brak. I mówię to całkiem poważnie, świadoma swoich słów mimo wczesnej pory. To dopiero początek, a ja już uważam, że to opowiadanie (Boże, nie wierzę, że to powiem, tam przecież JongKey był. TT.TT) jest lepsze od YP. Może nie całościowo, bo i to i to pod pewnymi względami podoba mi się jedno bardziej od drugiego lub mniej, ale na pewno wolę relację 2mina tutaj niż tam. Nie, żeby mi się nie podobało, skąd! Tam po prostu Tae Min wydawał mi się mniej dojrzały niż tutaj? Tak to chyba mogę określić. Mniej zaradny? To już chyba prędzej.
      Odzew pod pierwszym rozdziałem był nikły może dlatego, że zaczął się rok szkolny i teraz jest mniej czasu i chęci na cokolwiek. Nauczyciele (przynajmniej u mnie) zawsze na początku nam dowalili, żebyśmy mogli ocen nałapać i później mieć spokój. Może o to chodzi, więc nie zniechęcaj się, to dopiero drugi rozdział. :3
      Dżizas, alem się rozpisała. O.O Nic to... Mam nadzieję, że coś z tego bełkotu zrozumiesz i w jakiś sposób Cię to podniesie na duchu. ._. Więcej wiary w siebie, bo warto!

      BTW, plus za All I Ask of You. ♥

      Usuń
    2. Okej, wreszcie jestem~~!
      Hah, zdążyłam już zauważyć, jaka kreacja Taemina do Ciebie przemawia ^^ I wcale się nie dziwię, zważywszy na to, że fani mają tendencję do robienia z niego takiego... nie wiem, jak to określić, po prostu pozostają zapatrzeni w rok 2008/9, zapominając, że to już dorosły facet (jaki jest, taki jest, Taemin pozostanie Taeminem, ale wiele kwestii wygląda już nieco inaczej) xd
      Hm... ja 2mina lubię między innymi za to, że to taki uniwersalny pairing, może ze względu na odmienne strony osobowości zarówno Taemina, jak i Minho, dzięki czemu pasują do wielu różnych ról :3
      No tak, zapomniałam, że Ty jesteś tak bardzo na Jongkey, wybacz! Tutaj raczej się nie zanosi >.< (aż mi z tym dziwnie, bo to pierwsza moja rozdziałówka bez śladu tego pairingu, od którego przecież całe moje pisanie się zaczęło, ale tutaj nie bardzo to pasuje)
      Cóż, kwestia relacji 2mina to już Twój gust ^^ Jest tutaj zupełnie inna, niż w YP, to prawda (ale i tak uważam YP za o wiele ambitniejsze i na wyższym poziomie xd).
      No i coś, co muszę sprostować...nie nazwałabym Taemina z Sagi DOJRZAŁYM, naprawdę, dojrzali ludzie nie żyją w taki sposób >.< Jest zaradny, jest wyszczekany, ale niekoniecznie dojrzały, zwłaszcza jeśli porówna się go z Taeminem z YP, który... to dość skomplikowana postać. Był jednocześnie dziecinny, i ogromnie dojrzały, wystarczy spojrzeć na jego heroiczną postawę pod koniec, i większość wcześniejszych przemyśleń >.<
      CO DO ODZEWU XDD Proszę, nie używaj szkoły, jako argumentu, bo kiedy w wakacje miałam niski odzew, ludzie pisali "nie przejmuj się, to dlatego, że są wakacje"! To nie kwestia pory, to kwestia lenistwa. Ludzie czytają, widzę to po wyświetleniach, ale nie chce im się komentować, proste >.< Wiem, że nie powinnam się przejmować, ale cóż, to nie takie proste ;;;; Może kiedyś mi się uda...
      Dziękuję za komentarz~~<3

      Usuń
    3. Tae jaki jest każdy widzi, no ale to już kilka lat od ich debiutu i jednak trochę (to dobre słowo xd) wydoroślał, także no... Trochę nie wypada robić z niego niedoświadczonego prawiczka. Aczkolwiek i tak uważam, że lepiej obraca mikrofon, jak dziewczyny. Kekeke.
      Ja przez Ciebie też zaczynam lubić. Jestem, ale uwierz mi, tym razem jakoś przeżyję ich brak bez grymaszenia. 2min mi wystarcza, biorę go!
      No właśnie nie wiem jak go określić, może w dalszej części to sobie w głowie poukładam, bo w sumie na razie co bym nie wymyśliła, to nadal nie jest to i czegoś mi brakuje. W YP z początku wydawał mi się taki ciapowaty trochę. Wiesz, Min Ho to jego Hyung, w którego jest zapatrzony jak w obrazek, ale nie bardzo wie, co z tym zrobić. Nie, żeby mi to przeszkadzało, skąd! Tam mi się jego przemiana podobała (nie sugeruj się moimi interpretacjami, bardzo Cię proszę, ja zawsze wyciągnę jakieś dziwne wnioski i wszystko po swojemu poukładam niekoniecznie wedle zamysłu autora. ._.), bo pod koniec faktycznie dojrzał. No i szkoda mi go było strasznie, nie powiem. Opowiadanie opowiadaniu nie równe głównie dlatego, że fabułami się różnią, więc w sumie co ja porównuję. ;_;
      W wakacje to akurat wiem, że z lenistwa. XD Nikt mi kita nie wciśnie, że jak są dwa miechy wakacji nikt pięciu minut nie znajdzie na zostawienie komentarza. Ale skoro widzisz wyświetlenia, to znaczy, że jednak leniwe dupy z nich, ech. ._. Ojoj, dasz radę. Pamiętaj! Zawsze możesz liczyć na mój kocyk. 8D
      Ależ proszę bardzo, nie ma za co. <3

      Usuń
  2. Także witam.
    Jest 14.30. Dopiero wróciłam ze szkoły, co tam że mi burczy w brzuchu.
    Sagi ważniejsze!
    Nie będę się jednak za bardzo rozpisywać, ale coś naskrobie.
    Gdybym była na miejscu Minho wzięłabym kasę i poszła w długą xD ale ja to ja.
    Wiedziałam że ten gościu to Jong. Ej.
    BEDZIE JONGKEY? XDD
    Taemin jak na faceta jest bardzo kobiecy. Kurcze. Nie lubię go. Nie wiem czemu, ale nie lubię. Nie podszedł mi do gustu.
    A Choi to taki sztywniak/ciota. Sory brachu, ale taka prawda xD
    Taemin nie jest lepszy bo mu się śni tygodnia pomyliły XDD GENIUSZE SIE ZNALAZŁY XDD
    Jestem bardzo ciekawa, jak będą wyglądać ich lekcje * szyderczy śmiech *.
    Także no. Nie przejmuj się nikłym komentowaniem. Jest przecież.rok szkolny, nikomu nic się nie chce! XD
    Mam nadzieję, że nas nie opuścisz, bo mój kolejny autorytet odejdzie D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taemin w Sagi nie jest kobiecy, serio... Chyba, że musi udawać Sagi, ale to tylko u d a w a n i e, niczym aktor podczas przedstawienia. Taemin jako Taemin nie jest kobiecy. A czy go lubisz, czy nie, to już kwestia gustu ^^
      Na Jongkey się nie zanosi, inaczej wypisałabym to w zakładce poświęconej temu opowiadaniu.
      Dzięki za komentarz~

      Usuń
  3. AAAAAAAAA to jest genialne! ;;;;;;
    Taemin aka Sagi totalnie mnie zauroczył. Ma miejscu Minho też bym nie wiedziała jak się zachować. No ale jestem pewna że Tae jeszcze zrobi z pana Choi faceta XD
    Jong jako zaborczy obrońca siostry? Tak! ^^ W sumie to Key mógłby im pomóc w zemście, Jongkey i te sprawy, mize by się spiknęli. A potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie, o! XD
    To opowiadanie tak mi się podoba że mam ochotę krzyczeć czytając, że nie wiesz czy jest sens to publikować. Oczywiście że jest! Serio ostanio dużo jest tych angstowych ff przez co idzie w depreche popaść XD Więc fajnie poczytać coś z humorem. Pisz dalej, pisz bo jest mega dobrze! Weny życze <3<3
    Ah, zapomniałabym... To mój pierwszy komentarz u ciebie więc witam! ^^ Od pewnego czasu czytam twojego bloga, ale nigdy się nie udzielałam, wstyd mi :c No ale skoro już się przełamałam obiecuje regularnie komentować i rozwiewać twoje wszelkie wątpliwości co do poziomu Sagi poprzez bezsensowną paplaninę (taką jak ta wyżej) XD
    Jeszcze raz witam, Kim Soojin :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, witaj~~!
      Widziałam Cię w moich obserwowanych już jakiś czas temu, ale straciłam nadzieję, że podarujesz mi jakiś komentarzyk, a tu proszę... bardzo się cieszę ^^
      Cóż, bardzo angstowego ff mam za sobą, stąd ta potrzeba napisania czegoś lżejszego /przynajmniej lżejszego do czasu xd/
      Cieszy mnie Twój entuzjazm, chyba potrzebuję teraz czegoś takiego, żeby wiedzieć, że ktoś faktycznie czeka na kolejne rozdziały >.<
      Dziękuję za komentarz ~~<3

      Usuń
  4. Uwielbiam w tym opowiadaniu Taemina i jego dwoistą naturę xD On wymiata!
    O jaa.. nie spodziewałam się, że ten gościu na ścianie to będzie Jonghyun.. moja pierwsza myśl, że to jakiś stary grzyb xd po czym czytam dalej i takie 'Jonghyun, o! Miło' xD
    Mi się podoba to opowiadanie! I w sumie zastanawiałaś się czy to ff nie jest u Ciebie krokiem w tył, a ja ostatnio stwierdziłam, że każde opowiadanie w jakimś stopniu rozwija autora :D czekam na kontynuacje tego opowiadania!
    I nawet jak Ty nie potrzebujesz swojego zamku z piasku i zamek z piasku nie potrzebuje Ciebie, to ja potrzebuje Was oboje.. więc no wiesz.. fighting i nie poddawaj się!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że chyba też przywiązałam się do tego Taemina, darzę go sympatią, więc miło słyszeć, że nie ja jedna ^^
      No i... dziękuję za te słowa o zamku, wzruszyły mnie ;~~; Nie wiem, na ile to opowiadanie mnie rozwija, ale spróbuję walczyć, obym nie zawiodła siebie i Was.
      Dziękuję za komentarz ~~<3

      Usuń
  5. Kuceł melduje się w komentarzu! Pomijając wstępy, przejdę już może do samej treści.
    Minho zszokowany jest przemianą, jaka zachodzi między jego wyśnioną, tajemniczą nieznajomą, a Taeminem. W sumie, zauważyłam, jak w pewien sposób kontrastujesz Sagi i Taemina – gdy ona była milcząca, subtelna, w jakiś sposób eteryczna, w mgiełce perfum, i wiążąca go wzrokiem; to Taemin jest znacznie bardziej, hm, cielesny /tak, wiem, jak to brzmi, nie czepiaj się/, przyziemny… przeciwstawiasz tę aurę tajemnicy Sagi rzeczowemu Taeminowi, chociaż on wciąż bez wątpienia jest interesującą postacią. Ale to tak mimochodem, może raczej pójdę po kolei. (Nie myśl, że nie widzę opisu Taemina, widzę go wyraźnie, i bardzo Cię nie lubię).
    Minho pozostaje więc w szoku, Taemin natomiast jest tutaj absolutnym panem sytuacji – nie dość, że przejrzał skradzione dokumenty, i zna tożsamość Minho, to jeszcze znajduje się na swoim terenie. Swoją drogą to dość zabawne – mimo tego, że jest w jakiś sposób zagrożony tym, że Minho wyda jego sekret, wciąż czuje się pewniej niż ten biedny Choi, brutalnie wyrwany z iluzji Sagi, niemogący uwierzyć własnym biednym oczom. Po chwili ten stan się zmienia, i bardzo podoba mi się ta ich szermierka słowna, gdy co chwilę inny ma przewagę, i prześcigają się w dogryzkach.
    Podoba mi się ten Taemin, mający świadomość, że jego uroda może być pomocna w zarabianiu pieniędzy; pełny jakby autoironii, wiedzący, że raczej nie może uwodzić kobiet. Chodzi mi o to, że nie obraża się na los, za to, że obdarzył go tak dziewczęcą urodą, tylko raczej to wykorzystuje. Nie jest to dojrzałość; jest on po prostu sprytny i inteligentny, wie, jak swoje, hm, może niekoniecznie wady, ale słabsze /jak na chłopaka/ strony wykorzystać na swoją korzyść. Podoba mi się też taka psotność, która pojawia się w jego zachowaniu, to, że mimo wszystko chyba nieźle się bawi okradając kolejnych naiwnych mężczyzn. Minho natomiast boli zraniona męska duma, gdy ma świadomość, że dał się podejść jak dziecko, i cierpi przez własny brak ostrożności.
    Minho średnio rozumie postępowanie Taemina, może jest zbyt prostolinijny na ten pomysł? Jednocześnie jednak do tej prostolinijności niekoniecznie pasują kalkulacje, które zaczyna przeprowadzać, gdy uświadamia sobie, że może mieć pewne korzyści z tej sytuacji. Swoją drogą, nasunęło mi się to już kiedyś – teoretycznie to Taemin jest tutaj intrygujący, mający podwójną twarz etc. Jednak Taemina poznajemy, widzimy go oczami Minho. Prawdziwie tajemniczą postacią jest tak naprawdę Choi. Chociaż narracja jest prowadzona z jego perspektywy, widzimy, co się z nim dzieje, co przeżywa to jednak pojawiają się pytania – jaki jest jego związek z Jonghyunem; dlaczego mieszka z Kibumem? Nie wiem, czy rozumiesz, co mam na myśli, mam nadzieję, że tak. Chodzi mi po prostu o czarną dziurę w chwili, gdy pytamy o przeszłość Minho – o brak znajomości jego losów.
    Wracając - nagle pojawia się coś, co łączy cwanego, ślicznego Taemina z uzdolnionym Minho. Kreujesz Jonghyuna tutaj na naprawdę okropnego typa, bez skrupułów; takiego, który po prostu uwziął się na Minho, i skrzywdził brata Taemina. Naprawdę ciekawa jestem jego motywów; musiał jakieś mieć, nie wierzę, że nie. Niemniej, to właśnie niechęć do niego staje się punktem zwrotnym w tej, przelotnej, zdawałoby się, znajomości… gdzie ja to czytałam, że przyjaźń polega na nienawiści do tych osób? Postanawiają odbić sobie dawne krzywdy; razem stanowią, powiedzmy to sobie szczerze, parę z piekła rodem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta scenka, jaka rozgrywa się przed moimi oczami, jest naprawdę piękna. Chciałabym to zobaczyć. Zwłaszcza, że doskonale wiemy, że Taemin naprawdę wyglądałby przepięknie /a Minho nie przeoczyłby takiej okazji, ekm/, ale do rzeczy. Ta scenka ma charakter komediowy, i naprawdę jest śmieszna (Boże, jak chciałabym to zobaczyć…); te ich docinki słowne, dogryzanie sobie cały czas, i przeplatające się miedzy tym poważniejsze pytanie. W sumie nie dziwi mnie zaciekawienie Minho, nie każdy zniósłby takie, hm, zajęcie /znaczące spojrzenie na Anię/, w którym jest on mimo wszystko nieco dotykany. Lecz ujawnia się tylko spryt Taemina, który szybko zabiera, co mu się ‘należy’, i umyka. W ogóle, wiele sytuacji tutaj opisanych budzi we mnie podziw dla sprytu Taemina, takiego doświadczenia w tym niełatwym przecież samotnym życiu. Zarówno, kiedy dzięki niemu dostają się do kasyna, jak i później. Minho jest tutaj jednak mniej ‘obyty’ z takimi sytuacjami. W ogóle, mam wrażenie, że między nimi już teraz jest sporo chemii; że to pierwsze wrażenie, gdy Minho był jeszcze olśniony Sagi mimo wszystko dalej się utrzymuje… jeśli tak nie jest, nie wyprowadzaj mnie z błędu /NO SKĄDŚ SIĘ BIERZE TO ZAKŁOPOTANIE MINHO/. Cóż; pewnie właśnie dorastanie z bratem nauczyło Taemina takiego sprytu i zaradności; a potem jeszcze ten samotny czas… Nie dziwi mnie więc, że nawet z porażki chce wynieść jakąś korzyść. Tak na marginesie, skojarzyli mi się oni z parą przestępców, jaką byli Bonnie i Clyde… jakos tak, sama nie wiem czemu, ale ta wizja do mnie przemawia, gdy widzę tego Taemina rozpraszającego bogaczy, i ich późniejszą satysfakcję. Odprawili prawdziwy teatrzyk, nawet, jeśli sami byli swoimi widzami. Równie podoba mi się ta późniejsza scena, gdy Taemin rzuca Minho w twarz obelgę, i ucieka… jest to… chciałabym napisać, że po prostu urocze; ale nie chcę być banalna, gdy tak biegną i śmieją się, wydają mi się być beztroscy jak dzieci, po prostu.
      Ta późniejsza rozmowa… ekm. Cóż. Taemin ma zapewne rację, ale co tak naprawdę blokuje nam Minho? Czy to na pewno świadomość tego, że ma do czynienia z chłopakiem? Hm…
      Cóż mogę powiedzieć na ostatek… smutno mi, że Tobie jest smutno, całkiem Cię rozumiem. Ale, będę powtarzać to pod każdym rozdziałem, SAGI JEST DOBRYM, BARDZO DOBRYM OPOWIADANIEM. Zarówno sam jego zamysł, jak i wykonanie. Jeśli będzie tu coś, co będę musiała skrytykować, zrobię to, ale na razie nie mam ku temu podstaw.

      Usuń
  6. Jestem. Troszkę spóźniona, ale jestem i już nie mam zaległości. Czy wiesz, jak się z tego cieszę? Hjadsgcxvgsxvasgxsvgxvasghvxgsvagvcx !!! Zacznę teraz trochę od końca. Jestem pewna, że Twój zamek z piasku Cię potrzebuję. Nie wiem, czy Ty go potrzebujesz, ale mam nadzieję, że choć troszeczkę tak, bo ja potrzebuję go bardzo. Chyba nie muszę Ci pisać tutaj, jak wyjątkowym miejscem jest, przecież od prawie doby nie rozmawiamy prawie o niczym innym. Mam jakiś nastrój na Suna no Oshiro, stęskniłam się chyba po prostu, bo ostatnio działałam bardzo zadaniowo „żeby tylko przeczytać, napisać komentarz i będę mogła iść spać, żeby tylko przeczytać, żeby nie zrobiły się jeszcze większe zaległości”, a wczoraj miałam czas i… I dobrze wiesz, jak się to skończyło. Nawet teraz mam ochotę kontynuować ten poemat, ale może przejdę już do Sagi. Ach, jeszcze zaznaczam, że ja na pewno nie czuję się rozczarowana Sagi. To jest genialne opowiadanie, a wiesz, że znam trochę więcej szczegółów, niż większość. To jest naprawdę dobre opowiadanie, kolejne opowiadanie, z którym już teraz czuję się związana, w którym wszystko ma znaczenie. *miłość* Dobra teraz może przejdę już do rozdziału zanim zmienię się w kałużę miłości. I nadszedł ten moment, kiedy nie wiem, co napisać, bo przecież wszystko tam jest znaczące i piękne, niesamowite, po prostu tak napisane, że widzi się to wszystko, jakby stało się tuż obok, było tam, w tym pokoju razem z 2minem, później szło z nimi ulicą, obserwowało przedstawienie, które odgrywają. Wow, nagle zadałam sobie sprawę, że już czuję ten niezwykły czar twoich opowiadań. Już zaczęłam przeżywać z bohaterami całą historię. Ten pierwszy raz, kiedy się czyta, kiedy naprawdę wchodzi się do Twojej historii i żyje z bohaterami jest niesamowity, nigdy później nie czuje się tego, co wtedy, gdy to się dzieje, gdy historia jeszcze żyje. Em… RODZIAŁ, TAK. Gdy Minho otrząsnął się z szoku spowodowanego przemianą Sagi, kobiety jego snów, w Taemina (mężczyznę jego snów? xDDDD Przepraszam, powaga, powag), okazuje się, że nasi bohaterowie mają wspólnego wroga. Dowiadujemy się dość dużo o Tae, o jego powodach do zemsty, ale stosunek Jonghyuna do Minho dalej pozostaje tajemnicą. „Panie Choi Minho, myślę, że mamy umowę” – podoba mi się to jak Taemin zwraca się do Minho. Podoba mi się obecna relacja 2mina, to jak sobie dogryzają, te aluzje, takie luźne zachowanie. Taemin zachowuje się bardzo jak chłopka, momentami nawet ja nie mogę uwierzyć, że Sagi=Tae. Ta przemiana, jaką Taemin przechodzi z takiego chłopczyska, który siedzi z nogami na stole, używa nie zawsze stosownego języka, w piękną, delikatną, kobiecą Sagi. W O W ! Całe to przedstawienie, które odgrywają, nie dziwię się, że mają z tego tyle zabawy, przecież robienie z ludzi idiotów to świetna rozrywka <3 „- Sztywniak! – rzucił, i zanim zdążyłem zareagować, zdjął obcasy i popędził przed siebie, umykając przed moją irytacją.” JEJKU JAKI DZIECIAK *O* A Minho dorosły pan aktor bawi się z nim. MÓWIŁAM JUŻ, ŻE PODOBA MI SIĘ RELACJA 2MINA? Tak? To powtórzę. PODOBA MI SIĘ 2MIN TUTAJ.
    Dobra, koniec tego bełkotoczegoś. Mam nadzieję, że trochę sensu to ma i że ci się będzie podobać. Przepraszam, że tak mało o rozdziale, a tak dużo o nie wiem czym, ale nooo~ Po prostu poczułam niemożliwie ogromny przypływ miłości do Sagi. Naprawdę… *ucieka*

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams