Pairing: 2min
Gatunek: shōnen-ai, AU, fluff, komedia (?)
Długość: one-shot
~*~
Kim Jonghyun kroczył środkiem bulwaru miejskiego z dumnie
zadartą głową. Jego ciężkie buty stukały głośno o bruk, wywołując respekt u
pospiesznie umykających z drogi gołębi. Jego ciemny strój powodował strach na
twarzach wagarującej nad brzegiem rzeki młodzieży. Jego ostre spojrzenie
skanowało każdy milimetr otoczenia, w mig odgadując niecne zamiary wszystkich,
którzy znaleźli się w jego zasięgu.
A przynajmniej tak to wyglądało w głowie Kim Jonghyuna.
Mężczyzna przystanął, zatykając oba kciuki za szlufki spodni
i z groźną miną przyglądając się przesiadującym w pobliżu mostu nastolatkom.
Zamierzał samą swoją pełną władzy aurą zmusić te dzieciaki do powrotu do
szkoły. Bez konieczności bezpośredniej ingerencji. Tak, Kim Jonghyun nie
cierpiał ingerować. Nie widząc zamierzonego efektu, mężczyzna do groźnej miny
bonusowo dodał gniewne zmarszczenie brwi, ale w zamian zamiast popłochu,
otrzymał salwę śmiechu.
Może jednak nie budził takiego respektu, jak mu się zdawało?
Jonghyun zacisnął zęby i odwrócił wzrok, wracając do swojego
dumnego kroczenia przez bulwar. Porażka nie była dla niego czymś obcym. Dobrze
wiedział, jak się z nią obchodzić, w końcu przyjaźnili się już od lat. Ta
toksyczna znajomość już nieraz namieszała mu w życiu, ale jeśli czegoś można
było mu pozazdrościć, to z pewnością była to upartość. Kim mógł potykać się o
własne nogi setki razy, zawsze jednak niemal od razu wstawał, otrzepywał się z
brudu, i z determinacją podążał dalej. Szedł z dumnie wyprostowanymi plecami
(co dodawało mu nie tylko pewności siebie, ale i oszukanych kilku centymetrów
wzrostu) oraz wzorkiem utkwionym w horyzont, jakby nieustępliwie wypatrując
swojej świetlanej przyszłości, która z pewnością gdzieś tam musiała na niego
czekać, nawet jeśli jak na złość póki co go ignorowała.
Tak było i dzisiaj. Jonghyun czuł, że to może być jego
wielki dzień.
Cóż…
Jonghyun czuł swój wielki dzień niemal codziennie, jakby
uśmiech od losu był cały czas tuż za rogiem, tuż za jego polem widzenia.
Dziwnym trafem ostatecznie nigdy nie udawało mu się go faktycznie dostrzec, ale
nie zrażał się tym. Wiedział doskonale, że cierpliwość to cnota, na którą nie
każdy może sobie pozwolić. On natomiast miał mnóstwo czasu do zmarnowania na
cierpliwe czekanie właśnie. Wierzył, że nadejdzie moment, w którym cały jego
trud się opłaci. Nie wiedział tylko kiedy to nastąpi.
Mężczyzna zmrużył oczy w porannym słońcu, wbijając wzrok w
cień władający przestrzenią pod mostem. Jak na profesjonalistę przystało,
dobrze wiedział, że w takich właśnie miejscach gromadzili się ludzie występku.
Wystarczyło wybrać odpowiednio niespodziewany moment, wkroczyć na ich teren i
złapać ich na gorącym uczynku, cokolwiek nieprawego akurat postanowili robić.
Jonghyun znał tę teorię doskonale, nawet jeśli dziwnym trafem nigdy nie udało
mu się sprawnie wcielić jej w życie. Zawsze jednak dzielnie próbował.
Dlatego i tym razem, kiedy dostrzegł ciemną sylwetkę tuż
przy betonowej ścianie mostu, z zawziętą miną przyspieszył kroku.
- Dzień dobry, panie władzo – odezwał się niespodziewany
głos, wybijając Jonghyuna z jego profesjonalnego rytmu, zanim na dobre go
złapał. Mężczyzna ze zmarszczonymi brwiami obrzucił zaskoczonym spojrzeniem
nastolatka, który nie wiadomo kiedy zmaterializował się u jego boku.
Kolejna przegrana tego dnia. Jonghyun był dumnym policjantem
i żaden wychudzony młokos nie powinien być w stanie niepostrzeżenie się pod
niego podkraść. Ten dzień chyba jednak nie należał do niego.
- Rutynowy obchód? – zapytał chłopak lekkim tonem,
uśmiechając się przy tym tak niewinnie, że spojrzenie Jonghyuna nieco
złagodniało. Mężczyzna kontrolnie zerknął w stronę obranego chwilę wcześniej
celu, ale cień stojący pod murem na szczęście nie ruszył się ani o milimetr.
Jonghyun wrócił spojrzeniem do wpatrującego się w niego wyczekująco dzieciaka.
- Tak, powiedzmy – odparł lakonicznie, nie rozumiejąc czemu
ów chłopak w ogóle do niego zagaduje. Ze względu na mundur, który dumnie nosił,
ludzie albo unikali go jak ognia, albo wręcz przeciwnie, robili wszystko, żeby się
do niego zbliżyć i go wyśmiać. Ten tutaj jednak nie wyglądał, jakby stroił
sobie żarty. A przynajmniej tak się Jonghyunowi wydawało. – A teraz wybacz, ale
obowiązki czekają…
- Na twoim miejscu zostałbym tu, gdzie jestem – wciął się
nastolatek, a na jego delikatnej twarzy pojawił się zaskakująco przebiegły
uśmiech.
- Kto ci pozwolił mówić do mnie na „ty”? – rzucił Jonghyun,
wzburzony brakiem szacunku. Nie dość, że był starszy, to jeszcze pełnił funkcję
stróża prawa! Czy to naprawdę nic nie
znaczyło w oczach dzisiejszej młodzieży?
- Stąd będziesz miał lepszy widok na niego. – Chłopak wskazał podbródkiem wciąż czającego się pod murem
osobnika. Jonghyun nie był pewien skąd ten młokos znał jego zamiary, ale wcale
mu się to nie podobało. – Jeśli podejdziesz bliżej, zauważy cię i ucieknie –
dodał nastolatek rzeczowym tonem, wsadzając ręce w kieszenie zbyt dużej,
wiszącej na nim luźno bluzy.
- Muszę podejść bliżej, bo zamierzam go złapać – odparł policjant, akcentując ostatnie słowo. Młodszy
uniósł brwi, a w jego oczach zamigotało coś na kształt rozbawienia.
- Myślałem, że zajmujecie się łapaniem przestępców – stwierdził powoli, po czym przeniósł wzrok na stojącą
pod murem osobę. – A tamto indywiduum nic jeszcze nie zrobiło…
Jonghyun zmrużył oczy na te słowa, ponownie przenosząc wzrok
na czającego się w cieniu mostu delikwenta. Stojąc o kilka kroków bliżej, niż
poprzednio, policjant był w stanie dostrzec, że domniemany kryminalista,
którego sobie upatrzył, to w rzeczywistości tylko kolejny młokos. Był na oko
tylko trochę starszy od tego, który właśnie zadręczał go dziwną rozmową. On też
nosił dużą, luźną bluzę z kapturem zarzuconym na głowę tak, że ciężko było
dostrzec jego twarz. Był smukły i wysoki. Atletyczna budowa jego ciała wcale
się Jonghyunowi nie spodobała. Doskonale wiedział, że pościg za kimś takim kosztowałby
go niedorzecznie wiele wysiłku, a w końcu pewnie i tak by go nie dogonił. Cóż,
nie każdy był urodzonym sportowcem.
Zagadujący go nastolatek miał jednak rację. Domniemany
przestępca faktycznie nie zrobił nic, co kwalifikowałoby go do tego miana. W
zasadzie jedyne, czym się obecnie zajmował, to stanie w miejscu i wgapianie się
w mur. Kim nie miał pojęcia, czy to jakieś niedorzeczne hobby, czy inne
cholerstwo, ale chłopak zdawał się być niezwykle zaangażowany w to, co robił,
co jakiś czas mamrocząc coś pod nosem, bądź dotykając betonu dłonią.
Jonghyun był rozczarowany. Liczył na jakąś szansę, żeby
zabłysnąć, a zamiast tego dostał mu się najzwyklejszy w świecie świr. Nie tak
miał wyglądać jego wielki dzień.
Mężczyzna zerknął podejrzliwie w stronę stojącego obok niego
nastolatka.
- Co to znaczy, że jeszcze
nic nie zrobił? – zapytał, uczepiając się słów tego dzieciaka, który był
irytująco zuchwały i równie wkurzająco spostrzegawczy. Młodszy zrobił poważną
minę.
- No tylko spójrz na
niego… - powiedział, ponownie wskazując wspomnianego chłopaka podbródkiem i
posyłając Jonghyunowi intensywne spojrzenie spod zmarszczonych brwi. – Ma ze
sobą torbę pełną sprayów… - Policjant dopiero teraz dostrzegł spoczywającą na
ziemi torbę, z której faktycznie wystawała charakterystyczna puszka. – Ale ich
nie używa. Jedyne co robi, to wpatrywanie się w cudze malunki. Czy to nie
podejrzane? – rzucił nastolatek, unosząc brwi i oczekując odpowiedzi. Jonghyun
odchrząknął, próbując ukryć zażenowanie swoją ślepotą.
- Tak. W istocie, bardzo podejrzane. – Pokiwał głową, robiąc
mądrą minę. - Po co on to robi, hmm… -
mruknął, drapiąc się po brodzie i próbując sprawiać wrażenie zamyślonego. Jego
rozmówca rzucił mu dziwne spojrzenie, którego Jonghyun nie potrafił
rozszyfrować. Czy to było politowanie, te iskierki w jego oczach? Czy też może
najzwyklejsza w świecie kpina? Kim wolał nie wiedzieć.
- Uczy się – oznajmił młodszy, jakby to była oczywistość. Jonghyun
uniósł brwi.
- Uczy? Bazgrać graffiti po murach? Po co? – Seria pytań
pojawiła się, zanim mężczyzna zdążył ją w sobie zdusić. Był zły na siebie, że
korzysta z pomocy jakiegoś młokosa, zamiast samemu rozwikłać tę zagadkę. – To
pewnie jakaś wyszukana forma młodzieńczego buntu, mam rację? Młodzież lubi
robić masę niepotrzebnych rzeczy. To daje im poczucie wyrażania siebie… -
powiedział rzeczowym tonem, jakby usiłując pokazać swojemu rozmówcy, że on też
co nieco wie i nie jest taki głupi, jak się młodszemu zdaje. Jego popis wiedzy
został jednak zignorowany.
- To nie to. – Chłopak pokręcił głową. – Myślę, że on
przygotowuje się do czegoś większego… - mruknął w zamyśleniu. Jonghyun ożywił
się na te słowa.
- Większego? Masz na myśli… prawdziwe przestępstwo? –
Ostatnie słowa wypowiedział niemal z radością, i trudno mu się było dziwić.
Cóż, nie każdy stróż prawa dostawał od losu szansę śledzenia przestępcy jeszcze
zanim popełni jakąkolwiek zbrodnię. Po raz pierwszy w swoim życiu Jonghyun stał
krok z przodu, zamiast zostawać w tyle. To z pewnością był jego wielki dzień.
- Cóż, niewykluczone, że tak. – Młodszy wzruszył ramionami,
jakby nie odnajdywał w tym nic niezwykłego. Kim zdusił uśmiech, który cisnął mu
się na usta. Bądź co bądź, był funkcjonariuszem prawa. Nie powinien szczerzyć
się na widok zbrodniarza. Wolał zachować pozory przyzwoitości.
- Jak myślisz, co to będzie? – zapytał, zapominając, że
postanowił nie korzystać więcej ze spostrzegawczych uwag swojego rozmówcy. Musiał
odstawić swoją godność na bok, jeśli zamierzał uzyskać jakieś przydatne
informacje.
- Przypuszczam, że powinieneś wziąć go pod obserwację. Kto
wie, może śledząc jego postępowanie odgadniesz jaki ma cel? – W spojrzeniu
chłopaka mignął jakiś podejrzany błysk, który szybko jednak został pokryty
kolejnym niewinnym uśmiechem. Nastolatek poklepał Jonghyuna po ramieniu dziwnie
poufałym gestem. – To może być pana wielka życiowa szansa, panie władzo.
Wierzę, że tak zdolny i sprytny policjant jak pan, bez trudu poradzi sobie z
utrudnieniem temu indywiduum zakłócanie porządku miasta.
Jonghyun wbił w nastolatka skonsternowane spojrzenie, nie
rozumiejąc skąd ta nagła zmiana w jego postawie i sposobnie zwracania się do
niego. Chłopak uśmiechnął się wdzięcznie, nie pozwalając mu oderwać wzroku,
skupiając na sobie jego uwagę. Dopiero kiedy ponad tło szumu rzeki wzbił się
syczący odgłos wyciskanego z puszki sprayu, Kim uniósł gwałtownie głowę.
W czasie, w którym jego uwaga zaabsorbowana była tym dziwnym
młokosem, kręcący się przy murze delikwent najwyraźniej wreszcie przystąpił do
działania i zaczął samodzielnie bazgrać po betonie.
- Hej ty! Nie ruszać się! – krzyknął Jonghyun, ale jego
słowa zagłuszył odgłos syreny alarmowej, na dźwięk której chłopak w kapturze
błyskawicznie zarzucił swoją torbę na ramię, i uciekł. Nie było nawet sensu za
nim biec. Kim zaklął pod nosem i rozejrzał się zdezorientowany, nie mogąc
namierzyć wzrokiem radiowozu, którego dźwięk przypadkowo spłoszył jego przestępcę. W końcu jego wzrok padł
na stojącego wciąż obok nastolatka. Chłopak trzymał w ręku telefon komórkowy,
dzwoniący głosem syreny alarmowej.
- …ups? – Nastolatek zrobił pełną skruchy minę. Kim otworzył
usta, zszokowany, w odpowiedzi otrzymując niewinny uśmiech. Młodszy wcisnął
zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
- Co ty… - wydusił z siebie policjant, na co chłopak zakrył
głośnik komórki i znów uśmiechnął się przepraszająco.
- Mój dzwonek chyba spłoszył obiekt twojej obserwacji,
wybacz… - Nastolatek zawahał się, ale po chwili zastanowienia jakaś pełna ożywienia
iskra zamigotała w jego oczach. – Ale w ramach zadośćuczynienia mogę podać ci
jego nazwisko…
- Znasz go?! – Jonghyun wybałuszył oczy, czując że coraz
bardziej gubi się w tej całej sytuacji.
- Choi Minho – rzucił szybko chłopak, wymawiając owe słowa z
niejakim przekąsem. Ton jego głosu kłócił się jednak ze specyficznym uśmiechem,
który zagościł na tej pozornie niewinnej twarzy. – Mam nadzieję, że w czymś ci
ta informacja pomoże. Szkoda by było pozwolić przyszłemu kryminaliście
bezkarnie biegać po ulicach miasta. A teraz wybacz, ale…
- A ty?
- Co ja?
- Jak się nazywasz? – Jonghyun nie krył już swojej irytacji
całą tą sprawą. Miał nieodparte wrażenie, że stał się ofiarą jakiegoś okrutnego
żartu. A to miał być jego wielki dzień… - Zamierzam brać cię pod uwagę jako
wspólnika tamtego podejrzanego typa – rzucił przez zęby, mając nadzieję, że
choć raz uda mu się tego dzieciaka wystraszyć. Na próżno. Chłopak zaśmiał się
głośno, po czym pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem.
- Nie jestem jego wspólnikiem – oznajmił, rozbawiony, nie
zważając na łypiącego na niego podejrzliwie Jonghyuna. – Choi Minho to mój
arcywróg.
- Arcywróg? – Kim zmarszczył brwi, niepewien czy to kolejny
sposób na zrobienie z niego idioty, ale tym razem chłopak wydawał się mówić
poważnie.
- Tak, arcywróg. – Pokiwał głową, po czym zerknął na swoją
komórkę, nieco niecierpliwie sygnalizując, że ktoś po drugiej stronie linii
czeka na rozmowę z nim. Jednak kiedy się znów uśmiechnął, był to uśmiech nad
wyraz przyjacielski. – Nazywam się Lee Taemin i polecam ci zapamiętać moje
imię. Jestem pewien, że jeszcze kiedyś się na nie natkniesz – oznajmił pogodnym
tonem.
- Co…
- A teraz proszę mi wybaczyć, ale dzwoni do mnie mama, a
damom nie powinno się kazać tyle czekać – powiedział z figlarnym błyskiem w oku.
– Życzę powodzenia w śledzeniu naszego przyszłego przestępcy. Na tę chwilę
muszę się z panem pożegnać, panie władzo. Do zobaczenia wkrótce! – rzucił na
odchodnym, po czym pomachał policjantowi na pożegnanie. Następnie odsłonił
głośnik telefonu i spacerowym krokiem ruszył bulwarem, ożywionym głosem
rozmawiając (w co Jonghyun szczerze wątpił) ze swoją matką.
Kim przez chwilę stał w bezruchu, obserwując plecy
oddalającego się Lee Taemina. Następnie odwrócił się w przeciwnym kierunku i z
triumfalnym tupnięciem rozgonił stado kręcących się po asfalcie gołębi. Nie do
końca tak wymarzył sobie swój wielki dzień, ale przynajmniej dysponował jakimiś
informacjami. Miał dwa nazwiska. Zamierzał odkryć, jakie sekrety kryją ich
właściciele.
~*~
- Znów na posterunku, panie władzo? – odezwał się znajomy
głos, zmuszając Jonghyuna do zerknięcia w bok.
- Lee Taemin – powiedział na wpół zaskoczonym, na wpół
usatysfakcjonowanym tonem, lustrując wzrokiem chudego nastolatka, który
przysiadł na drugim końcu zajmowanej przez niego ławki. Mimo uznawania go za
podejrzanego, Jonghyun po cichu cieszył się, że go widzi. I wcale nie chodziło
o to, że oczekiwał od niego dalszych wskazówek co do kwestii Choi Minho. Ani
trochę.
- Jak postępy w jego
sprawie? – zapytał Taemin, wskazując podbródkiem w stronę pokrytego malunkami graffiti
muru, znajdującego się kawałek od ich ławeczki. Nie za blisko, nie za daleko.
Idealnie na obserwację. Jonghyun zmarszczył brwi, ani na moment nie opuszczając
trzymanej przez siebie zapobiegawczo gazety, za którą w razie czego zamierzał
się schować. Jego oczy utkwione były w sylwetce koczującej pod murem, w
identyczny sposób jak dnia poprzedniego. Jonghyun czekał na ruch ze strony Choi
Minho, ale chłopak póki co nawet nie drgnął, znów śledząc poplątane wzory i litery
nabazgrolone na kamieniu, zupełnie jakby faktycznie próbował zgłębić tajniki
ich powstania.
Jakby się uczył.
Kim westchnął ciężko. Przewidywanie zamiarów potencjalnych
przestępców było znacznie trudniejsze, niż mu się z początku wydawało. Zwrócił
zmęczone spojrzenie na wciąż czekającego na relację z postępów Taemina.
- Choi Minho, lat dwadzieścia jeden. Urodzony w Seulu,
mieszka w apartamentowcu w Gangnam. Skończył szkołę z wyróżnieniem, obecnie
studiuje w prestiżowej seulskiej uczelni. Laureat kilku nagród, kapitan szkolnej
drużyny piłkarskiej. Jego rodzice pracują w jednej z czołowych seulskich firm,
prawdopodobnie oczekując, że syn pójdzie w ich ślady – wyrecytował dane, które
zdobył dzięki uzyskanemu od Taemina nazwisku. Następnie zmierzył swojego informatora
spojrzeniem. Na jego twarzy widniał promienny uśmiech.
- Wykonał pan kawał dobrej roboty, panie władzo. – Chłopak
poklepał go przyjacielsko po ramieniu, po czym zrobił zamyśloną minę. – Więc
wie pan już bardzo dużo… Czy coś wydało się panu podejrzane? – zapytał, i
Jonghyun mógł przysiąc, że widzi pobłażliwy błysk w jego oczach. Postanowił to
jednak zignorować, zbyt zaabsorbowany sprawą Choi Minho.
- Jego dane są bez skazy – stwierdził nieco burkliwie,
niezadowolony z faktu, że nie udało mu się odszukać żadnej nieprawidłowości,
żadnego nawet najdrobniejszego wykroczenia. Taemin wywrócił oczami na te słowa,
i szturchnął go ramieniem.
- Właśnie w tym rzecz! – zauważył z prostotą, na co Jonghyun
zmarszczył brwi w konsternacji.
- Co przez to rozumiesz?
- No zastanów się! – Taemin ponownie porzucił język formalny,
ale tym razem Jonghyun to przemilczał. – Choi Minho jest idealny – oznajmił, i choć słowa te powinny zabrzmieć jak
komplement, w jego ustach przypominały raczej obelgę. – Prymus z najwyższą średnią.
Kapitan zwycięskiej drużyny. Student przyszłościowego kierunku. Syn bogatych
rodziców – wymieniał, na co Jonghyun potakiwał tylko, niepewien dokąd chłopak
zmierza. Taemin ponownie wskazał gestem głowy stojącego pod murem delikwenta,
który w dalszym ciągu pochłonięty był swoim dziwnym hobby. Na twarzy Lee
pojawił się przekorny uśmiech. – Cóż więc taki grzeczny chłopiec robi w takim podejrzanym miejscu? – rzucił z
dziwnym błyskiem w oczach. Jonghyun starał się nie dostrzegać specyficznego
tonu, który zakradał się do głosu Taemina, ilekroć ten mówił o ich domniemanym
przestępcy. Tym razem jednak, mina młodszego była zdecydowanie zbyt podejrzana.
Policjant zmrużył oczy.
- Ten cały Choi Minho… - mruknął, nie spuszczając wzroku z
twarzy Taemina. – Jesteś pewien, że to twój wróg? – zapytał z powątpiewaniem,
bo błysk, który dostrzegał w oczach nastolatka zdecydowanie nie przypominał mu
nienawiści. Jego podejrzenia zostały jednak zbyte lekceważącym machnięciem
dłonią.
- Nie jest moim wrogiem – potwierdził Taemin zdecydowanym
tonem. – Jest moim arcywrogiem –
powtórzył z powagą, kładąc akcent na ostatnie słowo. Jonghyun uniósł jedną brew
do góry.
- A co to w zasadzie znaczy? – zapytał, na co młodszy zrobił
oburzoną minę.
- Jak możesz nie wiedzieć?! Jesteś stróżem prawa! – rzucił
oskarżycielskim tonem. – Arcywróg to największy życiowy wróg – wyjaśnił
zniecierpliwionym tonem. – To ktoś, kto samym swoim istnieniem utrudnia moją
egzystencję. To ktoś, kto jednym słowem potrafi sprawić, że mam ochotę go
zakneblować i zakopać żywcem głęboko pod ziemią. To ktoś, kto jednym gestem
zmusza mnie do bicia, kopania i plucia jadem. To ktoś, kto nawet tylko
oddychając utrudnia moje funkcjonowanie i wywołuje we mnie mordercze instynkty.
– Taemin zwrócił spojrzenie w kierunku stojącego pod murem chłopaka, a jego
oczy znów zamigotały dziwnie. – Tym właśnie jest arcywróg. Tym właśnie jest dla
mnie Choi Minho – dodał w zamyśleniu. Jonghyun zagwizdał cicho.
- Wow, musisz go naprawdę mocno nienawidzić – stwierdził,
nie otrzymując odpowiedzi, jedynie nieco rozbawiony uśmiech. Chwilę potem na
twarz Taemina powróciła powaga.
- Widzisz już chyba, że podejrzewanie mnie o współpracę z nim nie ma najmniejszego sensu –
stwierdził rzeczowym tonem, a Jonghyun przytaknął. Taemin uśmiechnął się,
zadowolony, że doszli do porozumienia. – To naprawdę niebezpieczny człowiek,
zaufaj mi. Trzeba dołożyć wszelkich starań, żeby go unieszkodliwić. – Taemin
uśmiechnął się w iście diaboliczny sposób, co dziwnie kontrastowało z jego
delikatną, jakby stworzoną do uroczych min twarzą. Jonghyun wzdrygnął się
mimowolnie. Ten cały niewinnie wyglądający Lee Taemin zdawał mu się znacznie
groźniejszy, niż bazgrzący po murach Choi Minho, ale postanowił zachować tę
uwagę dla siebie. Bez jego informatora sprawa podejrzanego chłopaka nie
ruszyłaby dalej, a co za tym idzie, z jego wielkiej szansy nic by nie wynikło.
Nie mógł pozwolić jej umknąć, dlatego zamierzał zrobić wszystko, co w jego
mocy, żeby tym razem nie nawalić.
Jonghyun spojrzał na Taemina, i dusząc w sobie wątpliwości,
wyciągnął w jego kierunku dłoń.
- Zatem, współpraca? – zapytał nieco mniej pewnym siebie
tonem, niż zamierzał. Taemin odpowiedział mu uroczym uśmiechem i skinął głową.
- Współpraca – potwierdził, ściskając dłoń stróża prawa.
Następnie jego wzrok znów spoczął na chłopaku stojącym pod murem. – Zrobię, co
w mojej mocy, żeby utrudnić Choi Minho życie – wymruczał pod nosem, tak cicho,
że siedzący obok mężczyzna nie usłyszał ani słowa.
~*~
Jonghyun westchnął ciężko, opierając głowę o kierownicę i na
moment przymykając oczy. Był wykończony. Odkąd do jego normalnych obowiązków
doszło śledzenie pewnego podejrzanego młokosa, nie miał choćby chwili
wytchnienia. Co gorsza, w dalszym ciągu nie posiadał żadnych konkretnych dowodów
na to, że Choi Minho planuje jakieś poważne przestępstwo. Jedyne, co miał, to
słowa Lee Taemina, w których wiarygodność coraz mniej wierzył. I choć wciąż
starał się zrozumieć, co tę dziwną dwójkę łączy, nie potrafił poskładać
posiadanych informacji w jedną, logiczną całość. Brak snu i konieczność
ciągłego jeżdżenia z miejsca na miejsce wcale nie polepszała kondycji jego
umysłu. Śledzenie młodocianych przestępców to naprawdę męczące zajęcie. Gdyby
tylko mógł zdrzemnąć się choć chwilę… Chociaż pięć minut… Albo dziesięć… Może
piętnaście…
Głośne trzaśnięcie drzwi samochodu wyrwało Jonghyuna ze snu,
w który zaczął zapadać, śliniąc swoją kierownicę. Pospiesznie wyprostował się
na siedzeniu, ocierając usta wierzchem dłoni i zerkając w bok.
Lee Taemin uśmiechnął się do niego promiennie.
- Jak się spało, panie władzo? – zapytał dokuczliwie, na co
Jonghyun odchrząknął, zakłopotany, że ktoś złapał go na drzemaniu w godzinach
pracy. Nieco się rozbudziwszy, rzucił Taeminowi spojrzenie spod zmarszczonych
brwi.
- Co ty tu w zasadzie robisz? – mruknął, przyglądając się
nastolatkowi, który na dobre rozsiadł się na siedzeniu pasażera. Młodszy bez
słowa wyciągnął z przyniesionej ze sobą siatki dwa kartonowe kubki. Nęcący
zapach kawy wypełnił przestrzeń samochodu, a Jonghyun na moment zapomniał o
wszystkich troskach i podejrzeniach, z wdzięcznością przyjmując podarunek.
Taemin posłał mu kolejny uśmiech.
- Dbam o swoich wspólników – stwierdził dumnym tonem,
zupełnie jakby to on był koordynatorem całej sprawy, nie Jonghyun. Policjantowi
wydało się to zdecydowanie niesprawiedliwe, ale był zbyt szczęśliwy z powodu
kawy, żeby protestować.
Młodszy również upił kilka gorących łyków, po czym zerknął w
stronę Jonghyuna.
- Śledzenie tego nadpobudliwca to nie lada wyzwanie, co? -
mruknął, a jego oczy błysnęły dziwnym rodzajem zrozumienia. Starszy pokiwał
głową z rezygnacją. Napięty grafik Choi Minho był jednym z powodów jego
wyczerpania. Ten chłopak nie potrafił usiedzieć w miejscu dłużej niż pół
godziny! Ciągle gdzieś był, ciągle coś robił. To zajęcia, to spotkania, to
treningi, to znów jakieś odwiedziny. Zdawał się mieć mnóstwo przyjaciół, mnóstwo
obowiązków, mnóstwo hobby, przy tym wszystkim dodatkowo jakimś cudem znajdując
czas na wprawianie się w bazgraniu po murach (i nie tylko – Choi dość szybko
znudził się standardowymi powierzchniami, i zaczął eksperymentować ze
wszystkim, łącznie z szybami okien przypadkowych samochodów). A do tego ani na
moment nie tracił tego charakterystycznego, sprężystego kroku, za którym
Jonghyun z trudem nadążał. Policjant był szczęśliwy z powodu tego krótkiego
momentu wytchnienia, który dała mu niespodziewana wizyta Choi Minho w sklepie.
Chłopak nie wychodził stamtąd już od przeszło dwudziestu minut, co pozwoliło
Jonghyunowi na chwilę regeneracji.
Starszy w milczeniu upił jeszcze kilka łyków, zanim jego
oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia, bo nagle dotarł do niego sens
wypowiedzianych wcześniej przez Taemina słów.
- Zaraz... - Zerknął na chłopaka badawczo. - A ty skąd
wiesz, jak to jest go śledzić? Próbowałeś? - zapytał z uniesionymi brwiami.
Taemin zrobił oburzoną minę.
- Oczywiście! - wykrzyknął. - To mój obowiązek śledzić
swojego arcywroga! - stwierdził z przekonaniem. Podejrzliwość nie zniknęła
jednak z twarzy policjanta, który teraz tylko dodatkowo zmrużył oczy.
- Ciągle mówisz o tym, że jest twoim arcywrogiem... - zaczął
powoli, wyciągając palec i oskarżycielsko dźgając Taemina w ramię. -... Ale czy
ty też jesteś jego arcywrogiem? - zapytał, próbując
lepiej pojąć ich relację. Na te słowa Taemin niespodziewanie zaczerwienił się
nieznacznie i na moment odwrócił wzrok. Chwila ciszy, która zapanowała po tym
pytaniu, była dziwna i niezręczna.
- Nie – Taemin mruknął pod nosem cichą odpowiedź, a Jonghyun
uniósł brwi, zupełnie zdezorientowany. Zanim jednak zdążył zadać kolejne
pytanie, młodszy znów był sobą i spoglądał na niego ze zniecierpliwieniem. – Roztrząsasz
zupełnie nieadekwatne kwestie, zamiast zastanowić się, co się właśnie dzieje na
twoich oczach, panie władzo - powiedział z przekąsem, ponownie zbijając
policjanta z tropu.
- Co masz na myśli? - Ledwie wypowiedział te słowa, za
przednią szybą samochodu zapanowało poruszenie.
- Obserwuj niegrzecznego
Choi Minho w akcji - powiedział z diabelskim uśmiechem Taemin, dziwnie
rozmigotane oczy wbijając w biegnącą właśnie przez parking, zakapturzoną
postać. Jonghyun otworzył usta ze zdziwienia, obserwując w niemym szoku, jak
dotąd nieskazitelny Choi Minho z pełnym plecakiem na plecach wskakuje na motor
i z piskiem opon znika za rogiem. Kilka osób, które wybiegły za nim ze sklepu
przeklęło głośno, zbulwersowane niespodziewaną kradzieżą. Jonghyun potrzebował
dłuższej chwili, żeby zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Już pomijając sam
fakt, jak beznadziejnym policjantem musiał być, że widząc umykającego
przestępcę, nie podążył za nim, zamiast tego wgapiając się w jego ucieczkę z
otwartymi ustami… Jonghyun był w szoku. Bo choć przywykł do grafficiarskich
wykroczeń swojego podejrzanego, tak naprawdę w głębi serca nigdy nie
podejrzewał, że ten porządny chłopak posunie się tak daleko. Kim doszedł do
wniosku, że jest chyba zbyt naiwną osobą, jak na taką posadę.
Mężczyzna zamrugał kilkukrotnie powiekami, usiłując przywrócić
się do porządku.
- Choi Minho okradł sklep...
- wymamrotał z niedowierzaniem, a kiedy jego wzrok padł na szyld, poczuł
jeszcze większą dezorientację. - ... sklep
turystyczny…? - Jonghyun przekrzywił głowę, i dopiero kiedy Taemin
pstryknął mu palcami przed twarzą, ten zwrócił na niego uwagę. Co ciekawe, młodszy
wcale nie wyglądał na zaskoczonego tym, co się właśnie wydarzyło.
- Rusz się – pospieszył władczo. - Powinieneś tam iść i
dowiedzieć się, co konkretnie ukradł. To będzie przydatna wskazówka - poinstruował
rzeczowym tonem. Jonghyun skinął głową i już miał wysiąść z auta, kiedy coś
przyszło mu do głowy i zastygł w bezruchu. Rzucił Taeminowi wnikliwe
spojrzenie.
- Nie pojawiałeś się przez ostatnich kilka dni... -
powiedział powoli. - Ale kiedy już przyszedłeś, stało się to... - zauważył, wskazując gestem głowy szyld sklepu. - Wiedziałeś
o tym, prawda? Wiedziałeś, że planuje coś dzisiaj zrobić... - powiedział
oskarżycielsko. Taemin odpowiedział na jego wyrzuty bezradnym uśmiechem.
- Muszę trzymać rękę na pulsie. - Wzruszył ramionami. - A
teraz idź wypełnić swoje obowiązki, panie władzo! - zakrzyknął, siłą wypychając
Jonghyuna z samochodu. Tym razem starszy posłusznie wysiadł z auta i udał się w
kierunku sklepu, dochodząc do wniosku, że kwestia kradzieży jest pilniejsza. Z
Lee Taeminem postanowił rozliczyć się później.
Wizyta w sklepie turystycznym, choć przyniosła z sobą wiele
informacji, zakończyła się jedynie jeszcze większym skonsternowaniem. Jonghyun
dowiedział się, że przed kradzieżą Choi przez dobrych dwadzieścia minut kręcił
się po lokalu, uważnie i ze skupieniem przeglądając wszystkie zestawy do
wspinaczki, jakie mieli na składzie.
Tak.
Choi Minho ukradł zestaw
do wspinaczki.
Jonghyun z frustrują potargał własne włosy. Ta cała sprawa
nie miała w sobie krztyny sensu! Na co temu chłopakowi zestaw do wspinaczki?
Planował wycieczkę w góry? Jonghyuna wcale by to nie zdziwiło. Ten dzieciak
ewidentnie miał w sobie zdecydowanie zbyt dużo energii i najwyraźniej uwielbiał
nowe wyzwania. Dziwny nie był przedmiot kradzieży, ale sama kradzież. Choi
Minho miał bogatych rodziców i stypendium uniwersyteckie. Pieniędzy z pewnością
mu nie brakowało. Więc dlaczego?
Jonghyun przejrzał wszystkie jego dokumenty, i nie znalazł żadnych śladów
skłonności przestępczych. Choi Minho był idealny. Choi Minho był prawy. Choi
Minho był grzeczny. Skąd więc w nim ta nagła buntowniczość?
Wzrok Jonghyuna padł na widoczne przez witrynę sklepu auto,
w którym wciąż zasiadał chudy nastolatek.
Ten cały Lee Taemin.
Jaka była jego rola w tej sprawie? Jonghyun zaczynał
nabierać przekonania, że ten chłopak miał zupełnie inne intencje, niż pomaganie
mu w rozwiązaniu zagadki.
Policjant zmrużył oczy, i już zamierzał wrócić do samochodu,
żeby wymusić na tym dziwnym chłopaku szczere zeznania, ale wtem Taemin pochwycił
jego spojrzenie, z uroczym uśmiechem pomachał do niego zza szyby, po czym dopił
swoją kawę, i zanim Jonghyun zdążył go zatrzymać, wyskoczył z samochodu, moment
później znikając za rogiem.
~*~
- Za jakie grzechy… - mruknął Jonghyun, mrużąc oczy w
popołudniowym słońcu, i boleśnie odczuwając drętwiejące kończyny. Kucał na
ziemi już od dobrej godziny, i coś czuł, że kiedy spróbuje ponownie wstać, nogi
odmówią mu posłuszeństwa. W dodatku robił wszystko, byle nie pozwolić
otaczającym go krzakom wydać choćby najlżejszy szelest. Zaszedł już naprawdę
daleko. Szkoda by było zdradzić swoją pozycję w tak głupi sposób.
- Dzień doby, panie władzo. – Jonghyun podskoczył w miejscu
na dźwięk tych niespodziewanych słów, które w dodatku zostały wyszeptane tuż
przy jego uchu. Tylko cudem uratował się przed runięciem prosto w szeleszczące
zdradliwie liście krzaków. Widząc jego zachwianą równowagę, Taemin dodatkowo
złapał go za ramię, żeby pomóc mu utrzymać się w swojej pozycji. Następnie
uśmiechnął się tym swoim niepokojąco słodkim uśmiechem. Zaczął grzebać w
przewieszonej przez ramię torbie, po chwili wyciągając z niej miniaturowych
rozmiarów koc.
- Nie, ja nie wierzę… - mruknął Jonghyun, obserwując jak
chłopak rozściela materiał na ziemi, po czym zasiada na nim z gracją,
jednocześnie wskazując mu miejsce obok siebie. – Jesteś świrem – stwierdził, po
czym usadowił się na kocu. Taemin wzruszył ramionami.
- Gotowym na wszystko świrem, owszem – sprostował z
przekorą, po czym zwrócił wzrok przed siebie, spoglądając na scenerię widoczną
spomiędzy gałązek krzewów. Chłopak zagwizdał cicho. – Niezła lokalizacja… -
pochwalił szczerze, na co Jonghyun zrobił dumną minę.
- Oczywiście, w końcu jestem stróżem prawa! Doskonale znam
tajniki śledzenia, kamuflażu i obserwacji. W dodatku potrafię ocenić, które
miejsce… - Mężczyzna urwał swój rozentuzjazmowany monolog, widząc, że Taemin w
ogóle go nie słucha. Zamiast tego chłopak w dalszym ciągu obserwował widok
przed nimi, a na jego twarz wpłynął nieobecny wyraz. Jonghyun podążył za jego
spojrzeniem, napotykając to samo, co przez ostatnią godzinę – Choi Minho
uczącego się korzystać ze swojego skradzionego sprzętu. Policjant nie pomylił
się wiele w swoich wcześniejszych domysłach. Jego przestępca chyba naprawdę
zapragnął zgłębić tajniki wspinaczki wysokogórskiej, bo pewnego dnia
zadecydował, że uda się na obrzeża miasta i skorzysta z terenowej ścianki,
przygotowanej specjalnie dla świrów takich jak on. Jonghyunowi średnio
uśmiechało się obserwowanie jego wytrwałych i upartych prób, zwłaszcza, że w
najbliższej okolicy jedynym godnym schowania się miejscem była ta nieszczęsna
kępa krzaków, w której obecnie obaj z Taeminem siedzieli. Na kocyku. Jonghyun
szczerze zastanawiał się, czy to on tu oszalał, czy wszyscy wokół niego. Policjant
ponownie spojrzał na swojego informatora, ale ten ani drgnął. Dziwnie
marzycielska ekspresja zagościła na jego twarzy, a kąciki ust wygięły się w
półuśmiechu. Jonghyun zmrużył oczy, nie rozumiejąc skąd ta mina. Spoza ich
krzaków naprawdę nie było widać nic, poza gimnastykującym się na ściance
wspinaczkowej Minho. Jonghyun, zniecierpliwiony, pstryknął Taeminowi palcami
tuż przed twarzą, dopiero tym radykalnym sposobem zwracając na niego swoją
uwagę.
- Jeszcze trochę, i zaczniesz się ślinić – stwierdził kąśliwie.
– To nie wygląda jak spojrzenie posyłane arcywrogowi… - dodał wymownie, na co
Taemin zrobił oburzoną minę.
- A ty skąd to wiesz? Nigdy nie miałeś arcywroga – odparł
wojowniczo, krzyżując ręce na piersi. – Lepiej zajmij się swoimi obowiązkami.
- Moim obowiązkiem jest złapać tego tutaj chłopaka –
Jonghyun wskazał gestem głowy akurat poprawiającego uprząż Minho – za wandalizm
i kradzież – oznajmił rzeczowym tonem, na co Taemin zmarszczył gniewnie brwi.
- Nie możesz! – szepnął tak głośno, że tylko cudem nie
zostali zdemaskowani. Jonghyun pokręcił głową, tym razem nie dając się tak
łatwo podporządkować jakiemuś przypadkowemu młokosowi. W końcu to on tutaj był
stróżem prawa, prawda? Znał swoje obowiązki.
- Oczywiście, że mogę, i zrobię to – powiedział stanowczo. –
Dotąd słuchałem twoich wskazówek, i do czego to doprowadziło? Dopuściłem do
przestępstwa! Tak nie powinno być, czas najwyższy położyć temu kres –
stwierdził, a kiedy Taemin otworzył usta, żeby jakoś jego słowa odeprzeć, mężczyzna
uniósł ostrzegawczo palec. – A z twoimi aktami miałem przyjemność się zapoznać,
i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie
jesteś osobą godną zaufania, Lee Taeminie. – Jonghyun wspomniał tę
niezliczoną ilość odnotowanych wykroczeń. Pod tym względem akta Taemina były
znacznie ciekawsze, niż te należące do Minho. Aż trudno uwierzyć, że ten
drobny, uroczy chłopak (właśnie wpatrujący się w niego z wyrazem głębokiej
obrazy na twarzy) jest w rzeczywistości buntowniczym zwyrodnialcem o zadatkach
na młodocianego przestępcę. Jonghyun prawie dał się nabrać na jego dobre rady,
teraz jednak postanowił położyć temu kres. Nikt nie będzie zadzierał ze stróżem
prawa!
- Zgoda. – Niespodziewana odpowiedź Taemina sprawiła, że
pełna satysfakcji mina Jonghyuna nieco zrzedła. Nie tak to sobie wyobrażał. Z
tego co sobie obmyślił, teraz nadszedł ten moment, w którym Lee powinien go
błagać o zmianę zdania, na co policjant odpowiedziałby stanowczą odmową,
ostatecznie doprowadzając obu chłopaków przed oblicze sprawiedliwości. Uległość
ze strony Taemina zdecydowanie nie była częścią jego genialnego planu.
- Słucham? – zapytał po chwili, zbyt skonsternowany, żeby
się powstrzymać. Taemin wzruszył ramionami, po czym skrzyżował ręce na piersi.
- Zgoda – powtórzył obojętnym tonem. – Możesz go złapać,
pozwalam ci – dodał wspaniałomyślnie. Jonghyun uniósł brwi na te słowa.
- Pozwalasz mi? – zapytał wymownie. W odpowiedzi Taemin
pokiwał głową z powagą.
- Tak, masz moją zgodę.
- Dlaczego twierdzisz, że w ogóle potrzebna mi twoja opinia?
– Jonghyun czuł, jak rośnie w nim irytacja nonszalancką postawą tego młokosa.
Chciał mu pokazać, kto tu rządzi, a jak zwykle został potraktowany z góry. Dość
tego!
Obojętna ekspresja na moment zniknęła z twarzy Taemina,
kiedy spojrzał na policjanta pobłażliwie, jakby ten był niespełna rozumu.
- Oczywiście, że potrzebna ci moja opinia – oznajmił
cierpliwym tonem. – W końcu mowa tu o moim
arcywrogu…
- Mówisz o nim, jak o swoim psie – skomentował Jonghyun,
zupełnie przypadkowo wywołując na twarzy Taemina pełen rozbawienia uśmiech.
- Nawet nie wiesz, jak blisko prawdy jesteś – stwierdził
przekornie, dość szybko jednak odzyskując powagę. – Więc, działaj.
- Co? – Jonghyun zamrugał oczami.
- Powiedziałem: działaj! Czyń swą powinność! Rusz się i złap
go! – Taemin w zniecierpliwieniu gestykulował rękami, wskazując Jonghyunowi
kierunek, w którym powinien się udać. Ten jednak ani drgnął.
- Skąd ta nagła zmiana, co? – zapytał, teraz już
zdecydowanie mniej skłonny do wypełnienia swojego obowiązku. Przyzwolenie
Taemina było stanowczo zbyt podejrzane. – Najpierw każesz mi go obserwować i
nie ingerować, a teraz pozwalasz mi go złapać?
- Panie władzo. – Taemin westchnął ciężko, i położył rękę na
ramieniu Jonghyuna w poufałym geście. – Chyba nie ma nic dziwnego w tym, że
chcę, aby mojego arcywroga spotkała należyta kara, prawda? – Słysząc pytający
ton jego wypowiedzi, policjant po chwili wahania przytaknął. Taemin również
pokiwał głową. – Tak będzie dla wszystkich lepiej… - Chłopak ścisnął mocniej
ramię Jonghyuna, po czym zabrał dłoń. – Szkoda tylko, że… - Urwana wypowiedź
nie została dokończona, bo Taemin machnął ręką lekceważąco, jakby zbywając
własne słowa.
- Szkoda tylko, że co? – podchwycił Jonghyun, nieskory tak
łatwo dać za wygraną. Taemin zerknął na niego przelotnie, po czym zwrócił oczy
w kierunku wciąż ćwiczącego zawzięcie Minho.
- Szkoda tylko, że zostanie ukarany jedynie za kradzież, a
nie zazna kary za znacznie poważniejsze przestępstwo, do którego cały czas się
przygotowuje. Które już częściowo popełnił – wyjaśnił tajemniczo. Na te słowa
postawa Jonghyuna w magiczny sposób skruszała, a mężczyzna wbił w swojego
rozmówcę migoczące zaintrygowaniem spojrzenie.
- Poważne przestępstwo? – zapytał ożywionym tonem.
- Tak.
- To samo, o którym mówiłeś za pierwszym razem?
- Tak.
- W dalszym ciągu się do tego szykuje?
- Tak. - Taemin starał się nie roześmiać, widząc jak
policjant entuzjazmuje się na ponownie ożywioną perspektywę poważnej sprawy do
rozwiązania. Jonghyun był świadom tego, że brzmi i wygląda w danym momencie co
najmniej nieprofesjonalnie, ale po prostu nie mógł powstrzymać się od
szerokiego uśmiechu, bo po długich dniach obserwacji wreszcie ponownie poczuł
przypływ nadziei, że oto nadchodzi czas jego wyjątkowej szansy. Jego wielki
dzień.
- Zatem… - Jonghyun odchrząknął, przybierając poważną minę.
– Biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, dochodzę do wniosku, że
aresztowanie Choi Minho póki co pozostanie w zawieszeniu. Podejrzany w dalszym
ciągu będzie się znajdował pod moją wnikliwą obserwacją, dzięki której
przewidzę jego następny ruch, i dopiero wtedy zostanie ukarany za całokształt
swoich przewin…
- Już ja o to zadbam – mruknął pod nosem Taemin, przerywając
monolog policjanta.
- Co? – Jonghyun uniósł brwi, ale w odpowiedzi otrzymał
jedynie uroczy uśmiech.
- Nic takiego. – Chłopak pokręcił głową, zbywając temat. –
Panie władzo, gratuluję dobrze podjętej decyzji – oznajmił uroczystym tonem,
energicznie ściskając dłoń Jonghyuna. – Jeszcze jej pan pożałuje – dodał na
tyle cicho, żeby policjant go nie usłyszał.
~*~
Głośny dzwonek u drzwi wyrwał Jonghyuna ze snu. Mężczyzna
gwałtownie usiadł na łóżku, i przetarł oczy dłonią, zdezorientowany. Zegar na
ścianie wskazywał godzinę 4.30. Jonghyun zmarszczył brwi, wciąż na wpół
przytomnie wpatrując się we wskazówki, usiłując przedrzeć się przez swoje
zamglone procesy myślowe i zrozumieć kto do licha dobija się do jego drzwi o
tak nieludzkiej porze.
Przeszywający dźwięk dzwonka się powtórzył, tym razem
dodatkowo zaprawiony o falę uderzeń i nawoływań. Jonghyun pospiesznie przetarł
twarz dłonią, narzucił na ramiona szlafrok, po czym ruszył w kierunku drzwi.
- Dzień dobry, panie władzo. – W drzwiach jak gdyby nigdy
nic stał Lee Taemin, ze swoim niezniszczalnym, uroczym uśmiechem i
nierozszyfrowywalnym, tajemniczym błyskiem oczach. Jonghyun przez dobrą minutę
wpatrywał się w swojego gościa pustym, nierozumnym spojrzeniem. Lee chyba się
tym jednak nie przejął, bo jego uśmiech tylko dodatkowo się poszerzył. –
Przychodzę w sprawie nie cierpiącej zwłoki – oznajmił rzeczowym tonem.
- O czwartej nad ranem? – Jonghyun uniósł jedną brew, powoli
odzyskując zdolność mówienia i działania. Dlaczego w ogóle był zaskoczony tą
dziwną wizytą? Przecież już dawno doszedł do wniosku, że ten dzieciak to świr.
- Czwartej trzydzieści trzy, jeśli się nie mylę – sprostował
Taemin, wciąż uśmiechając się pogodnie. – A teraz, czas na nas – oznajmił,
chwytając Jonghyuna za rękaw szlafroka, i ciągnąc go w kierunku windy.
- Gdzie mnie ciągniesz?! Zwariowałeś?! – wykrzykiwał
Jonghyun, zupełnie nie rozumiejąc sytuacji, w której się znalazł. Taemin
posłusznie puścił jego rękaw, ale w zamian skrzyżował ręce na piersi i posłał
mu ostre spojrzenie.
- Więc nie chcesz zobaczyć finału sprawy, nad którą
pracujesz od przeszło tygodnia? – rzucił retorycznie, tym jednym zdaniem
uciszając protesty policjanta. Jonghyun wahał się tylko przez chwilę, po czym
mruknął krótkie: „Skoczę tylko po kluczyki.” Kiedy mężczyzna na moment zniknął
w mieszkaniu, Taemin uśmiechnął się triumfalnie. Wszystko szło zgodnie z
planem.
~*~
- Jesteś pewien, że to dzisiaj? W dodatku o tej porze? –
dopytywał bez przerwy Jonghyun, wyjeżdżając z parkingu i włączając się w
poranny, jakby jeszcze nie do końca rozbudzony ruch na ulicach miasta.
- Oczywiście – odparł Taemin twardo. – Właśnie o porę tutaj
chodzi. Jeszcze daleko do porannego szczytu, mało kto jest na nogach. To
sprzyjające okoliczności do popełniania zbrodni.
- Czasem brzmisz, jakbyś to ty tutaj był przestępcą, nie
Choi Minho… - zauważył Jonghyun, w odpowiedzi otrzymując jedynie słodki
uśmiech. Uniósł jedną brew, pytająco, ale wtedy Taemin sięgnął do kieszeni
kurtki.
- Lizaka? – zapytał, oferując Jonghyunowi któryś z
owiniętych w kolorowe papierki słodyczy w jego dłoni. Kiedy policjant pokręcił
głową, nastolatek wzruszył ramionami, i samemu wpakował sobie truskawkowego
lizaka do buzi. Kim zerkał na to z mieszanką konsternacji i rozbawienia. Nigdy
dotąd nie widział niebezpiecznego, buntowniczego nastolatka, z takim smakiem
zajadającego się lizakami. Dziwnie kontrastowało to z jego skórzaną kurtką i
wyzywająco potarganymi jeansami. Taemin jeszcze nigdy nie wyglądał tak niegrzecznie i tak uroczo jednocześnie. Jonghyun zmarszczył brwi.
- Ależ się dzisiaj wystroiłeś – zaryzykował stwierdzenie,
niepewny jaką uzyska reakcję. Taemin jednak, nawet nie zdziwił się na te słowa,
zamiast tego kiwając głową powoli, w zamyśleniu.
- Specjalne okazje wymagają specjalnego wyglądu – skwitował,
i przez moment Jonghyun mógłby przysiąc, że dostrzegł na policzkach swojego
wspólnika rumieńce. Wrażenie to minęło jednak równie szybko, co się pojawiło,
bo Taemin zerknął na zegarek i zrobił zniecierpliwioną minę.
- Lepiej dodaj gazu, panie władzo, bo spóźnimy się na
największe show – ponaglił, ignorując pytające spojrzenie policjanta. Nie mając
lepszego wyboru, Jonghyun posłusznie przyspieszył, szybko pokonując i tak pustą
o tej porze drogę.
Pięć minut później byli na miejscu. Kim zaparkował dokładnie
tam, gdzie polecił mu Taemin. Następnie spojrzał na chłopaka wyczekująco, pragnąc
dalszych wskazówek. Lee wyciągnął palec wskazujący, jakby każąc mu moment
zaczekać. Następnie zwrócił na siebie lusterko samochodowe, krytycznym wzrokiem
przeglądając się w nim i poprawiając artystycznie rozczochrane, czarne włosy
oraz przebijające uszy, srebrne kółeczka. Jonghyun obserwował to niepewny czy
powinien się śmiać, czy raczej uciekać. Kiedy jego informator-świr wreszcie
skończył układanie fryzury, obaj wysiedli z samochodu.
Policjant rozejrzał się czujnie, niepewien czego się
spodziewać. Przez ostatni tydzień niezliczoną ilość razy próbował uzyskać od
Taemina informacje, czym konkretnie jest ta wielka
zbrodnia, której zamierza dopuścić się Choi Minho. Bezskutecznie.
Nastolatek za każdym razem zbywał go machnięciem dłoni, albo pokręceniem głową,
mówiąc, że zagadka przestanie być zagadką, kiedy tak łatwo uzyska się
rozwiązanie. Jonghyun miał świadomość, że to wszystko już dawno straciło pozory
prawdziwej sprawy kryminalnej, a on już dawno przestał zachowywać się, jak na
policjanta przystało, ale po prostu nie potrafił odmówić sobie prześledzenia
rozwoju zdarzeń do końca. Jakkolwiek nieprofesjonalne by to nie było, Kim chyba
najzwyczajniej w świecie polubił zarówno Lee Taemina, jak i Choi Minho. Obaj
byli równie obłąkani.
- I co teraz? – zapytał w końcu, nie rozumiejąc, na co
czekają. Nie dostrzegł w tym miejscu nic szczególnego, nic podejrzanego. Mimo
że znajdowali się w centrum Seulu, tylko nieliczne samochody mijały ich z
warkotem, a chodniki wciąż pozostawały w większości całkowicie puste. Jonghyun
był rozczarowany. Czyżby Taemin celowo zrobił z niego idiotę? To nawet nie
byłoby dziwne. Kim podszedł do nastolatka, który teraz z nonszalancją opierał
się o maskę jego samochodu. – Gdzie twój arcywróg, co? – rzucił
zniecierpliwiony, w odpowiedzi otrzymując promienny uśmiech.
- Spójrz w górę, panie władzo – polecił Taemin, samemu
zawieszając wzrok gdzieś wysoko przed sobą. Jonghyun poszedł w jego ślady, i
mimowolnie otworzył usta ze zdziwienia, dopiero teraz dostrzegając swojego
przestępcę.
Choi Minho wisiał na ścianie budynku kilkadziesiąt metrów
nad ziemią. Tak. Wisiał. Zestaw do wspinaczki okazał się być nad wyraz
przydatny. Jednakże spacer po ścianie biurowca to nie jedyne, co chłopak w
danej chwili robił.
Choi malował.
Wróć.
Bazgrolił.
Bazgrolił po ścianie najwyższego biurowca w Seulu.
Jonghyun potargał włosy w niedowierzaniu, dopiero po chwili
trzeźwiejąc na tyle, żeby sięgnąć po swoją przypiętą do pasa krótkofalówkę.
- Muszę tego świra zgłosić, zanim ktoś go zobaczy –
powiedział, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, urządzenie zniknęło z jego rąk.
Jonghyun spojrzał na bawiącego się krótkofalówką Taemina ze zniecierpliwieniem.
– Co ty wyprawiasz, oddaj mi to! – wykrzyknął, na co młodszy pokręcił głową.
- Nie, póki nie skończy – oznajmił kategorycznym tonem. –
Daj się chłopakowi nieco zabawić. – Taemin mrugnął do niego psotnie, po czym
znów skierował spojrzenie na wiszącą nad ziemią postać. O dziwo, do tej pory
chyba nikt prócz ich dwóch go nie zauważył. Z samochodów ciężko było dostrzec
tak wysoki punkt, a sporadyczni piesi raczej nie zadzierali głów do góry,
zmęczone oczy trzymając utkwione w chodniku. Jonghyun ponownie spojrzał w
kierunku Choi Minho.
- Co on w zasadzie tam bazgra? – zapytał, mimowolnie ciekaw,
o co w tym wszystkim chodzi. Taemin uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od
swojego arcywroga. Dziwnie czuły wyraz na jego twarzy sprawił, że Jonghyun
poczuł się nieco nieswojo.
- To swego rodzaju manifest – wyjaśnił młodszy nieco
nieobecnym tonem. Oczy Jonghyuna zrobiły się
okrągłe ze zdziwienia.
- Manifest? Jakiego rodzaju? Polityczny? – Jego pytania
zostały zbyte krótkim wybuchem śmiechu. Taemin pokręcił głową, zaprzeczając
przypuszczeniom policjanta.
- To coś znacznie niebezpieczniejszego – stwierdził
tajemniczo, dodatkowo dezorientując swojego wspólnika. Ich wymianę zdań
przerwał nagły szum krótkofalówki.
- Do wszystkich jednostek. Dostaliśmy zgłoszenie o
mężczyźnie dokonującym aktu wandalizmu na budynku biurowca w Jung-gu. Czy ktoś
znajduje się w pobliżu, żeby to sprawdzić? Odbiór.
Jonghyun pospiesznie rzucił się w kierunku Taemina, chcąc
odebrać mu urządzenie, ale chłopak zwinnie odskoczył na bok i przysunął
krótkofalówkę do ust.
- Kim Jonghyun, numer jednostki 342. Jestem w pobliżu,
sprawdzę to. Bez odbioru – powiedział chłopak, zaskakująco wprawnie udając cudzy
głos. Następnie uśmiechnął się do oniemiałego Jonghyuna.
- Ty mały, zdradliwy… - Ciąg obelg ze strony policjanta nie
doczekał swojego końca, bo nagle rozległo się głośne nawoływanie.
- TAEEEEEEEEEMIIIIIIIN! – Rzeczony chłopak w jednej chwili
stał o własnych nogach, uśmiechając się do policjanta przekornie, a mgnienie
oka później został porwany w czyjeś objęcia i przyparty do maski samochodu.
Wszystko wydarzyło się w przeciągu kilku sekund, zbyt szybko, żeby Jonghyun
zdołał zarejestrować, co się dzieje. Po otrząśnięciu się z pierwotnego szoku,
mężczyzna zrobił krok w przód, zamierzając zaingerować w tę nagłą napaść na
jego wspólnika, ale wtem napastnik zgiął się w pół i złapał za nogę, w którą
najwyraźniej oberwał ciężkim butem Taemina.
- Aua, Taeminnie, za co to? – zapytał winowajca z urazą, a
oczy Jonghyuna zrobiły się okrągłe ze zdziwienia na użyte przez niego
zdrobnienie.
- Za żywota! – zirytował się Taemin, ale kiedy jego
napastnik wyprostował się, i tym razem znacznie delikatniej objął go ramionami,
na usta nastolatka wpłynął specyficzny rodzaj uśmiechu. Przypierający go do
maski samochodu chłopak przysunął się jeszcze bliżej, ale wtem zastygł.
- Taeminnie, czy możesz pozbyć się tego lizaka? Blokuje mój
dostęp do…
- Ekhem… - Jonghyun odchrząknął głośno, znacząco, mimo
pierwotnego szoku wreszcie decydując się wkroczyć do akcji. Obaj chłopacy jak
na komendę zwrócili głowy w jego strony. I dopiero wtedy do Jonghyuna dotarło,
kim jest nadpobudliwy napastnik, który rzucił się na Taemina. – Choi Minho –
wydusił z siebie, przez chwilę z konsternacją przyglądając się stojącemu przed
nim chłopakowi. – Co ty tu… Jak… - wybełkotał Kim, rękami gestykulując w stronę
biurowca za swoimi plecami, tego samego, na którego ścianie kilkanaście minut
temu wisiał Choi.
Wysoki brunet również przez chwilę przyglądał mu się z
konsternacją, ale wtem jakby o czymś sobie przypomniał, bo jego twarz rozjaśnił
szeroki uśmiech.
- Ah! Pan musi być tym policjantem, o którym Taemin mi
opowiadał, mam rację? – ucieszył się, zaraz obrywając od młodszego w głowę.
- Oczywiście, że to on. Myślisz, że kto mnie tu przywiózł? –
powiedział Taemin ostrym tonem, zupełnie jakby strofował Minho za roztrząsanie
tak prostych kwestii. Starszy nie zraził się jednak, i jedną ręką masując
obolałe miejsce, drugą wyciągnął w kierunku oniemiałego Jonghyuna.
- Niezmiernie miło mi pana wreszcie poznać – oznajmił ze
szczerym entuzjazmem. – Taemin bardzo dużo mi o panu opowiadał. – Na te słowa
Kim zerknął w stronę swojego (chyba już byłego) wspólnika pytająco, a ten
wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem na ustach. – To szalenie miłe z pana
strony, że odwracał pan uwagę innych gliniarzy i puścił pan płazem tę drobną
kradzież, żebym mógł doprowadzić swoją misję do końca. Dziękuję za okazanie
zrozumienia! – Choi Minho skłonił się z wdzięcznością, a przyjacielski uśmiech
ani na moment nie zniknął z jego twarzy. Jonghyun natomiast spoglądał na niego
z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami.
- Ja… co zrobiłem? – wykrztusił z siebie tylko. Minho uniósł
jedną brew, nie do końca rozumiejąc jego reakcję.
- Jak to co? Pomógł mi pan, zawsze przejmując wartę w
okolicy, w której przebywałem. Gdyby nie pan… - Chłopak urwał pod wpływem
kolejnego aktu przemocy ze strony Taemina.
- Zamknij się, zanim utnę ci język, idioto – syknął do jego
ucha, wywołując w ten sposób kolejny niedorzeczny uśmiech na twarzy Minho.
Starszy obrócił się w jego stronę, w mgnieniu oka zakleszczając chłopaka miedzy
swoimi ramionami.
- Mówiłem ci już, jak działają na mnie takie groźby,
Taeminnie? – wymruczał niskim, zmysłowym tonem. Słysząc to nieprzyzwoite
stwierdzenie, Jonghyun zakrztusił się własną śliną. Złączeni w uścisku chłopcy
odsunęli się od siebie, spoglądając z zaciekawieniem na kaszlącego policjanta,
jakby kalkulując, czy powinni mu pomóc, czy też zostać w miejscu i tylko
obserwować. W końcu Minho zdecydował się podejść bliżej i kilka razy mocno
uderzyć Jonghyuna w plecy. Jego działanie wcale nie pomogło, ale w końcu Kim
jakimś cudem odzyskał oddech. Następnie wbił w tę niedorzeczną dwójkę młokosów
załzawione od kaszlu, oskarżycielskie spojrzenie.
- Wy dwaj – powiedział zachrypniętym głosem, wskazując
palcem to Taemina, to Minho. – Nie wyglądacie jak wrogowie… - rzucił
ze skargą, czując się zupełnie oszukany. Minho zrobił zdziwioną minę.
- Co przez to rozu… - Taemin zakrył jego usta dłonią.
- Lepiej spójrz za siebie, panie władzo – polecił z
przekornym uśmiechem, uświadamiając Jonghyuna, że przez to całe zamieszanie na
śmierć zapomniał, z jakiego powodu tu przyjechał. Pospiesznie obrócił się w
przeciwnym kierunku, zadarł głowę i ze zmrużonymi spojrzał na gmach biurowca.
Cztery kolorowe słowa zapełniały ogromną przestrzeń ściany budynku:
KOCHAM CIĘ,
LEE TAEMINIE
Jonghyun przetarł oczy w niedowierzaniu. Widniejący na
biurowcu napis nie zmienił się jednak ani trochę, wciąż dumnie, wręcz
bezczelnie komunikując światu czyjeś uczucia. Kim doznał takiego szoku, że byłby tkwił w bezruchu przez najbliższą godzinę, wciąż wpatrując
się w niedorzeczny malunek, gdyby nie mająca miejsce za jego plecami wymiana zdań, która skutecznie wyrwała go z osłupienia.
- I jak ci się podoba moje dzieło, Taeminnie? – zapytał Choi
pełnym dumy tonem głosu. W odpowiedzi otrzymał jednak głośnie prychnięcie.
- Trochę krzywo… - stwierdził młodszy kapryśnie. Jonghyun powoli
odwrócił się z powrotem w ich stronę, zastając obu chłopaków zupełnie zajętych wzajemnym przekomarzaniem się.
- Krzywo? Niby gdzie? – Minho wydął dolną wargę,
niezadowolony z krytyki.
- No spójrz, o tam – Taemin wskazał ręką przed siebie – W
tamtym miejscu ewidentnie coś ci nie wyszło. Kto to widział napisać imię
swojego ukochanego w tak niedbały sposób? – marudził dalej, najwyraźniej
czerpiąc radość z dokuczania Minho.
- Starałem się, jak mogłem, Taeminnie – powiedział starszy
jękliwie. – Zrobiłem wszystko tak, jak chciałeś…
- Zaraz, zaraz. – Jonghyun nagle odzyskał głos, ponownie
wcinając się w rozmowę. – To wszystko to był twój pomysł? – zapytał, wbijając pełne żalu z powodu zdrady
spojrzenie w rozbawionego całą sytuacją Taemina. Chłopak nie zdążył jednak
odpowiedzieć, bo zamiast niego odezwał się Minho.
- Oczywiście, że jego! Pewnego dnia powiedział mi tak… - Tu
chłopak przybrał najbardziej zuchwałą i buntowniczą minę, na jaką było go stać,
najwyraźniej naśladując ekspresję Taemina. – „Słuchaj mnie uważnie, Choi Minho,
bo dwa razy powtarzać nie będę. Nie zadaję się z grzecznymi chłopcami, i dla
ciebie nie zrobię wyjątku. Nie zaakceptuję twoich uczuć… no chyba, że wypiszesz
je kradzionym sprayem na najwyższym budynku w całym Seulu. Wtedy być może się
zastanowię.”
- Nie powiedziałem tego z tak idiotycznym grymasem na twarzy
– zaoponował Taemin, najwyraźniej nieusatysfakcjonowany zainicjowaną przez
Minho scenką.
- Owszem, powiedziałeś. – Choi uśmiechnął się do niego
promiennie.
- Nie.
- Tak.
- Nie i koniec, przestań się ze mną sprzeczać!
- Ale spodobało ci się, przyznaj – Nie dawał spokoju Minho.
– Wypełniłem twoje warunki. Zachowałem się jak niegrzeczny chłopiec. Czy teraz
mogę cię wreszcie pocałować? – Minho pochylił się nad Taeminem, jeszcze mocniej
przyciskając go do biednego, jonghyunowego samochodu. W tej pozycji jednak
zastygł, czekając na pozwolenie. Młodszy wywrócił oczami, zniecierpliwiony.
- Niegrzeczni chłopcy nie pytają o zgodę – mruknął
krytycznie, po czym przyciągnął chłopaka do siebie, wreszcie pozwalając mu się
pocałować. Starszy zamruczał z aprobatą, ciasno oplatając Taemina w pasie i sadzając
go na masce samochodu, tak żeby mieć łatwiejszy dostęp do jego ust. Lee w
międzyczasie wsunął palce we włosy swojego partnera, agresywnie walcząc o
dominację w pocałunku.
Cały ten widok był na tyle nieprzyzwoity, że przez chwilę
Jonghyun rozważał niepostrzeżoną ucieczkę. Wtedy jednak przypomniał sobie, że
to jego samochód został ofiarą
napastowania przez dwóch napalonych młokosów, i że jeśli nie wkroczy do akcji,
przyjdzie mu czyścić karoserię z oznak cudzego entuzjazmu.
Dlatego Jonghyun odchrząknął. Raz. Drugi. Kiedy trzecie odchrząknięcie
nie poskutkowało, mężczyzna obszedł wymieniającą się śliną parę, otworzył drzwi auta, i
włączył syrenę alarmową na jego dachu. Dopiero to sprawiło, że Taemin i Minho
oderwali się od siebie, rzucając mu pełne dezorientacji spojrzenia.
- Wy dwaj, słuchajcie mnie uważnie – rzucił groźnym tonem,
tym razem jakimś cudem wywołując pożądany efekt, w postaci skupienia na twarzy
obu chłopaków. – Zrobiliście ze mnie kompletnego idiotę, a do tego właśnie
usiłowaliście skazić moje Bogu ducha winne auto! – wykrzyknął zbulwersowany. –
Ty. – Jonghyun wskazał palcem na Taemina. – Okłamałeś mnie. Mówiłeś, że to twój
wróg…
- Arcywróg –
sprostował Taemin, swoim zwyczajem dbając o użycie odpowiedniego terminu. –
Akurat to nie było kłamstwo, panie władzo – stwierdził, wzruszając ramionami.
Kiedy Jonghyun uniósł brwi z powątpiewaniem, młodszy wywrócił oczami, i wsparł
ręce na bokach. – Pamięta pan definicję, jaką panu podałem?
- Hm, to było coś o zakopywaniu żywcem i chęci mordu… -
mruknął Jonghyun niepewnie. Taemin z powagą pokiwał głową.
- I o kneblowaniu, biciu, kopaniu oraz pluciu jadem –
uzupełnił chłopak. – Chętnie dodałbym tu też gryzienie, topienie, wiązanie…
- Naprawdę masz ochotę mnie związać? – wszedł mu w słowo
Minho, a ton jego wypowiedzi daleki był od strachu czy oburzenia. To była
czysta ekscytacja.
- Choćby tu i teraz – odparł Taemin zmysłowym tonem,
mrugając do swojego partnera zalotnie.
- Chyba mam w domu jakieś liny…
- Ja wciąż tu jestem! – wciął się Jonghyun, poirytowany do
granic możliwości. Taemin lekko odepchnął wiszącego nad nim chłopaka i
uśmiechnął się wdzięcznie.
- Widzi pan więc chyba, panie władzo, że ten człowiek pasuje
do definicji – powiedział, po czym spojrzał na swojego partnera, wciąż
trzymając go jednak odepchniętego na długość wyprostowanej ręki. – Choi Minho
to mój arcywróg. Innym słowem: mój
kochanek. – Oczy Taemina zamigotały dziwnie, kiedy przesunął wierzchem
dłoni po policzku rzekomego obiektu swojej nienawiści. Minho ujął jego dłoń i
ucałował ją z uśmiechem.
- Przez swoją kontrowersyjną terminologię chyba wprowadziłeś
pana policjanta w błąd, Taeminnie – stwierdził z rozbawieniem, na co młodszy
wzruszył ramionami.
- Powiedziałem mu tylko, że utrudniasz mi życie samą swoją
egzystencją - mruknął lekceważąco.
- To zaszczyt. – Minho żartobliwie skłonił się przed
Taeminem, w zamian obrywając otwartą dłonią w głowę.
Naraz rozległ się szum wciąż rekwirowanej przez Lee
krótkofalówki.
- Jednostka numer 342, odbiór – zaskrzeczał głos z głośnika,
i tym razem Jonghyun wykazał się niebywałym, jak na niego, refleksem,
przejmując urządzenie z rąk nieprawowitego właściciela. Następnie wsparł się o
zamknięte drzwi swojego samochodu, i przysunął odbiornik do ust, wzroku ani na
moment nie spuszczając z pary młodocianych przestępców.
- Kim Jonghyun, jednostka numer 342 – powiedział
profesjonalnie opanowanym tonem. – Zbadałem miejsce zbrodni i wygląda na to, że
mamy do czynienia ze szczeniackim wykroczeniem – oznajmił, swoim groźnym spojrzeniem wciąż przyszpilając
Taemina i Minho do asfaltu.
- Sprawca? – dobiegło ich pytanie. Jonghyun przez chwilę
milczał, z satysfakcją obserwując zmartwiałe miny chłopaków, którzy jeszcze
chwilę temu z taką wprawą robili z niego idiotę. Następnie ponownie przybliżył
krótkofalówkę do twarzy.
- Uciekł. – To jedno słowo wystarczyło, żeby Taemin i Minho
odetchnęli z ulgą. Jonghyun zakończył rozmowę przez krótkofalówkę, po czym
spojrzał na nich zmrużonymi oczami. – Obaj jesteście świrnięci – oznajmił w
końcu ze śmiertelną powagą. – A teraz zjeżdżać mi stąd, i żebym was więcej na
oczy nie widział! – zakrzyknął, w odpowiedzi otrzymując pełne wdzięczności
uśmiechy. Taemin pomachał mu na pożegnanie, po czym ruszył w stronę
zaparkowanego kawałek dalej motocyklu. Minho jednak nie od razu poszedł w jego
ślady. Podszedł bliżej Jonghyuna i nieznacznie się skłonił.
- Dziękuję – powiedział z prostotą, najwyraźniej robiąc
pożytek ze swoich dobrych manier, których jego partner najwyraźniej nie posiadał.
Jonghyun westchnął ciężko, wsadzając ręce w kieszenie.
- Narobiliście mi zapewne mnóstwo kłopotów – stwierdził
powoli, zerkając przelotnie na wciąż wiszącą nad miastem, kolorową deklarację uczuć, a
następnie lokując spojrzenie na wysokim brunecie, uważnie słuchającym jego
słów. Jonghyun uśmiechnął się krzywo. – Ale chyba za bardzo was polubiłem, żeby
zachować się profesjonalnie. – Policjant wzruszył ramionami.
- To wpływ Taemina. Ten dzieciak każdego potrafi sprowadzić
na złą drogę – stwierdził Minho z rozbawieniem, zerkając na krążącego
niecierpliwie po parkingu Lee.
- Masz rację. – Jonghyun pokiwał głową. – Ale ty wydajesz
się porządnym chłopakiem… - powiedział powoli, po czym pozwolił sobie na
przekorny uśmiech. – Nie daj mu się. Być może dzięki tobie wyjdzie na ludzi.
- Tak jest, panie władzo! – Minho stanął na baczność i
zasalutował, po czym pomachał Jonghyunowi na pożegnanie, i ze śmiechem ruszył
przez parking. Kim z daleka dostrzegł strofującego go Taemina, którego skore do
krytycznych słów usta chwilę potem zostały podporządkowane niespodziewanemu
pocałunkowi. Następnie obaj chłopcy wsiedli na motor i z piskiem opon
odjechali, chwilę potem znikając gdzieś za zakrętem.
Kiedy Jonghyun stracił ich z oczu, ponownie zwrócił
spojrzenie ku wymalowanej przez Minho na ścianie, widowiskowej deklaracji
uczuć. Dopiero teraz w pełni zrozumiał czym była ta wielka zbrodnia, o której Lee cały czas mówił. I bynajmniej nie chodziło tu o akt wandalizmu w postaci zdewastowania ściany najwyższego biurowca w Seulu. Tak naprawdę wielką zbrodnią, której dopuścił się Choi Minho była kradzież cudzego serca. Serca należącego do Lee Taemina.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Kto by pomyślał, jak uroczą definicję może kryć w
sobie słowo arcywróg?
~*~
Przybyłam~! (owszem, wciąż żyję, w razie jakby ktoś się zastanawiał xD)
Przychodzę z 2minowym one-shotem, którego jakimś cudem udało mi się wreszcie skończyć (zaczęłam go pisać WE WRZEŚNIU, nie sądziłam, że kiedykolwiek kontynuuję x.x). Cóż, muszę zaznaczyć, że naprawdę od wieków nie pisałam żadnego one-shota (ostatni mój opublikowany one-shot jest Z MARCA), i zupełnie zapomniałam, jak to się robi. Dlatego przebaczcie wszelkie niedociągnięcia (o których z chęcią poczytam w komentarzach!), ale to tylko taki drobny eksperyment, próba napisania czegoś niezobowiązującego fabularnie i lekkiego stylistycznie. Doprawdy nie rozumiem, czemu to małe coś ma równo 20 stron, ale chyba lepiej będzie tę anomalię przemilczeć xDDD Jak zwykle miałam problem z odnalezieniem odpowiedniego obrazka, rip ;_; No i mam chęć samą siebie kopnąć za osadzenie Jonghyuna w tak... hm, niezbyt błyskotliwej roli? xD Ale cóż, ktoś musiał tym niesfornym chłopakom (nieświadomie) pomóc, i padło właśnie na Jonga, przebaczcie! >.<"
Dodam tu krótką informację, że jestem w trakcie tworzenia pewnego, również fluffiastego i lekko komediowego, Jongkey. Pierwotnie to też miał być one-shot, ale... well, trochę się rozrósł, więc prawdopodobnie zrobię z niego two-shota. Nie wiem jeszcze, kiedy skończę, także trzymajcie za mnie kciuki! Kwestia rozdziałówek póki co tkwi w zawieszeniu (brak czasu, brak skupienia), przepraszam ;w;
Chyba tyle, mam nadzieję, że komukolwiek się to małe niesforne coś spodoba >.<
Fighting~! <3
Chyba dawno nic u Ciebie nie komentowałam ;; wypacz :/
OdpowiedzUsuńTen oneshot jest świetny! Komizm całej sytuacji mnie urzekł xd
Postacie Taemina i Jonghyuna są tutaj genialnie przedstawione :3
Powodzenia w dalszym pisaniu ^^
cnbluestory.blogspot.com
Wypaczam! xD
UsuńBardzo dawno nie pisałam komedii i ogólnie one-shotów, więc nie wiedziałam jak wyjdzie x.x
Dziękuję za komentarz~! ^^
Ten shot jest genialny. Kolejny raz nie mogę przeżyć tego, że to tylko shot. Za krótko xd podziwiam to, że tworzysz tak wspaniałe historie. Za każdym razem chce się więcej i więcej. Na początku tego shot'a myślałam sobie "Tae ty konfidencie", a on to zrobił z miłości xd Biedny Jjong, choć w sumie chociaż się nie nudził i ich polubił (po tym końcowym pokazie też bym ich polubiła na jego miejscu). Fajną ma Taemin definicje arcywroga, kochanka. Przy tłumaczeniu tego po prostu nie mogłam się nie zaśmiać. KOCHAM TO, wiązanie i inne takie, jeśli to Taemin ma być osobą robiącą to to jestem jak najbardziej za. Niestety albo stety dla Minho. W ogóle to widać jak Taemin go kocha, bo pomagał mu, gdyby nie on to w ogóle by się nie udało, musiał bardzo chcieć, by Minho się to udało, by łaskawie mógł przyjąć jego uczucia xd umiał dobrać słowa tak, by Jjong uwierzył. Uwielbiam charaktery ich wszystkich. Tae niby taki aniołek, ale swoje ma za uszami, to raj dla moich oczu, umysłu i serca. Jak cały ten blog. Kocham go po prostu <3 Jak jeszcze nie wiedziałam o co chodzi to myślałam, że może Minho nie chce przyjąć jego uczuć i to zemsta czy coś. Pomyliłam się tylko o 180 stopni xd to jak Tae przyszedł z kocykiem mnie rozwaliło xd urodzony stalker, przygotowany na każdą sytuacje. No fajnie, że się zgodził, żeby Minho aresztować. Tak to potoczył, żeby wyszło na jego. I wszystko wyszło na jego. Minho jako dobry obywatel podziękował Jjongowi. Miło z jego strony xd Podoba mi się ta jego masochistyczna strona. Perwert z niego...a raczej z nich. Tak się całować na oczach Jjonga...ja nie wiem jak on tam nie zemdlał (z przyjemności zobaczenia ich pocałunku). Tae sprowadził na złą stronę i Minho i Jjonga. Ten dar przekonywania, a może charakter z jego uroczą aparycją i uśmiechem. Definicja arcywroga jest ciekawa, szczególnie po dodaniu jeszcze paru słów, dość ciekawych słów...a potem Minho znowu mnie rozbraja. Jak on może być taki świetny...Tae ma super chłopaka. Sam Taemin nie jest gorszy oczywiście xd Przy czytaniu o kradzieży serca od razu przypomniałam sobie o Sagi. Przez to jeszcze więcej emocji było przy czytaniu. Nie umiem wybrać najlepszego shot'a, którego czytałam, ale ten na pewno jest w moim TOP. Genialny!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, czasu i pomysłów na tak piękne i oryginalne historie <3