3.03.2017

Sagi: ~posłowie~




Tęsknię.

Jeszcze parę dni temu niemożliwie mocno chciałam skończyć. Chciałam dobrnąć do ostatnich zdań. Chciałam udowodnić sobie, że potrafię, i że wytrzymam, i że dam radę. A dzisiaj, kiedy balowa muzyka ucichła, stroje znów schowane w szafie, goście dawno odprawieni do domów… Pozostaje dziwna pustka. Pisanie Sagi przypominało przygotowywanie przedstawienia. Od dobierania kreacji i szukania masek, przez szykowanie sceny oraz rekwizytów, aż po pisanie scenariusza i próby wcielenia go w życie. Mam wrażenie, że moje przygotowania do spektaklu nie szły tak sprawnie, jak to było w przypadku moich bohaterów… Ale cóż, nie każdy posiada wszechstronnie uzdolnionego Kim Kibuma, który ogarnie całą kwestię organizacyjną. Pisanie Sagi było ciężką walką. Zdarzały się momenty, w których deski sceny niebezpiecznie skrzypiały pod moimi stopami, jakby lada chwila cały podest miał się zawalić. Albo kiedy mój własny scenariusz stawał się zbyt zagmatwany, moje pismo niewyraźne, utrudniając mi odnalezienie się w zawiłościach fabuły. Rekwizyty nieraz w tajemniczych okolicznościach ginęły, a kurtyna nie zawsze podnosiła się i opadała w odpowiednim momencie. Czasem teatralny nieboskłon znikał pośród kłębiących się w mojej głowie cieni, obaw, wątpliwości, i nie mogłam ponownie dostrzec jego piękna. Nie zliczę razy, w których chciałam się ostatecznie poddać, porzucić tę dziwną, pokrętną opowieść, pozwolić jej odejść w zapomnienie i więcej mnie nie dręczyć. Ale coś mnie za każdym razem powstrzymywało. Czy to był złoty błysk w oczach Lee Taemina? Czy czuły uśmiech na twarzy Choi Minho? A może po prostu piękno teatralnego sklepienia. Nie wiem. Ale walczyłam i mimo upadków wciąż uparcie zbierałam się z ziemi. Madzia twierdzi, że wygrałam. Chyba muszę zaufać jej słowom i pozwolić sobie na dumę z własnej pracy.

Skończyłam Sagi.

Słowa, które cały czas odtwarzają się w mojej głowie. Słowa, które powtarzam sobie od wtorku, nieustannie, a mimo to wciąż nie wierzę. Coś w ich brzmieniu mi nie pasuje. Koniec sprawia zbyt ostateczne wrażenie, jak na tę historię. Bo czy rola Taemina nie miała się skończyć wraz z pozostawioną w pustym mieszkaniu, białą karteczką? Bo czy miłość Sodam do Taesuna nie miała się skończyć wraz z jego śmiercią? Bo czy siła serca Minho nie miała się skończyć wraz z wyreżyserowaną przez Jonghyuna zdradą podczas balu?

Skończyłam Sagi naprawdę nie wydaje się być odpowiednim stwierdzeniem. Bo Sagi wciąż żyje, a bohaterowie po prostu wyruszyli w kolejną pełną przygód podróż. Będę ich wyglądać na horyzoncie, czekając aż powrócą i znów sypną garścią opowieści, znów ubarwią moje życie swoją, nieraz błazeńską, obecnością.

Kiedy jakiś czas temu zdarzało mi się, że nawiedzała mnie wizja końca Sagi, w głowie natychmiast miałam setki myśli, dziesiątki słów, które chciałam zamieścić w posłowiu. Tak wiele zamierzałam powiedzieć, tyle ważnych kwestii poruszyć. Kiedy jednak przyszło co do czego, mam w głowie okropną pustkę. Zaczęłam pisać Sagi w maju 2015 roku. Ma ponad 300 stron. To opowiadanie było częścią mojej codzienności przez tak długi czas, że kwestia pożegnania wydaje mi się kompletną abstrakcją. No bo jak to tak, żegnać się z przyjaciółmi, którzy zapewne wciąż zamierzają od czasu do czasu zawracać mi głowę swoim hałaśliwym przekomarzaniem, albo sporadycznie urządzać występy i tańce pod przymkniętymi powiekami? Dlatego nie zamierzam się w tym posłowiu żegnać. Co jednak zrobić koniecznie muszę, to podziękować.

Najchętniej podziękowałabym każdemu z osobna, ale to niestety niemożliwe, bo jedni zjawiali się, inni znikali, i nie wiem kto z Was w ogóle dobrnął do końca. Są jednak osoby, którym jestem szczególnie wdzięczna. Ludzie, którzy nie tylko zechcieli zasiąść na widowni i zostać obserwatorami przedstawienia, ale stali się jego częścią, swoimi cennymi słowami dekorując scenę, poprawiając reflektory, malując uśmiechy na twarzach aktorów. Zagrzewając autorkę do pracy.

Szczególne podziękowania należą się tutaj mojej Madzi, która pełniła dziesiątki ról naraz, walecznie broniąc Sagi przed moją surową oceną, reperując mój punkt widzenia w chwilach zwątpienia, niańcząc moich zdziecinniałych bohaterów, kiedy ja nie miałam dla nich czasu, regularnie zamiatając scenę z kurzu, żeby w dowolnej chwili była gotowa na powrót gościć aktorów, śniąc o Sagi (!), dokładając własne dekoracje, dzięki którym spektakl mógł zostać zaprezentowany z takim rozmachem (wedle obietnicy pozostawiam Ci Madziu credits za kilka pomysłów wykorzystanych w epilogu, za tytuł finału oraz za wiele wątków do których nieświadomie natchnęłaś mnie w przeszłości!). Uratowałaś Sagi od zguby tak wiele razy, że naprawdę nie wiem, jak wyglądałyby losy tego opowiadania bez Ciebie. Dziękuję.

*miejsce na oklaski i owacje na stojąco*

Kolejną osobą, której jestem wdzięczna, jest Hoshi. Jej niezmierny i niezmienny entuzjazm względem Sagi niejednokrotnie podnosił mnie na duchu i dźgał do dalszej pracy. Ogrom jej miłości do tego opowiadania wciąż mnie zadziwia i zachwyca. Podobnież jak ilość caps locka, którego jest w stanie odnośnie Sagi użyć. Jestem jej wdzięczna za wiarę we mnie i w nich. No i narysowała mi moją olśniewającą parę zakochańców, należy jej się miłość!!! Dziękuję!

Szalenie mocno chcę podziękować Kamili, której słowa za każdym razem wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Prowadzone z nią w komentarzach dyskusje odnośnie opowiadania były wspaniałym, cennym doświadczeniem, które podnosiło mnie na duchu i przypominało mi, że są wciąż ludzie, którym na mojej pracy zależy, i że czuję się zobowiązana jakoś odpłacić za ich dobroć. Dlatego walczyłam. Żeby podarować Wam godny finał. Dziękuję!

Mika! Twoje niespodziewane zjawianie się na blogspocie zawsze sprawia, że chodzę uśmiechnięta przez resztę dnia. Tak właśnie było w przypadku Sagi, kiedy pewnego razu niespodziewanie odkryłam pod postem niesamowicie długą, zostawioną przez anonima wiadomość. Twój entuzjazm i podziw odnośnie tego opowiadania był dla mnie zawsze bardzo ważny i cenny. Dziękuję!

Pauli za bycie wielką fanką Sagi, za wsparcie, za cierpliwość oraz za niejedną ciekawą dyskusję na temat opowiadania i bohaterów. Dziękuję!

Villemoasahina! Przeglądając dzisiaj komentarze pod Sagi ze zgrozą zorientowałam się, że jakimś cudem nie odpowiedziałam na Twoje słowa pod 24 rozdziałem. Nie wiem, czy to przeoczenie wattpada, czy moje, ale przepraszam! Twoje komentarze zawsze były dla mnie bardzo cenne i jestem wdzięczna za każde słówko, które mi podarowałaś. Dziękuję!

Agu między innymi za to, że wciąż chce namalować coś związanego z Sagi! Nawet jeśli na planach się zazwyczaj kończy, wierzę, że kiedyś Ci się uda! I za randomowe doklejanie Taeminowi sukienki. Dziękuję!

Asi za piękne, niesamowicie długie i obfite we wszelkiego rodzaju wykrzyknienia wypowiedzi, które nieraz były zdolne rozbawić mnie do łez, jednocześnie zawsze dodając otuchy. Nawet, jeśli jeszcze sporo czasu minie, zanim tu dotrzesz, chcę żeby te słowa tu na Ciebie czekały. Dziękuję!

Dziękuję też osobom takim jak: MoKyunaa, Memorei, theworldofdesert, Casimyyy, Anakin, mag_da_fuq oraz każdemu kogo pominęłam (przepraszam za nieogarnięrość ;;; upomnijcie się, będę Was przepraszać na kolanach!). Wasze komentarze dodawały mi pewności siebie i nieraz pomagały w dalszej pracy. Dziękuję Wam wszystkim za wiarę we mnie i za cierpliwość!

*wielkie brawa dla wszystkich widzów*

Chyba powinnam zmierzać do końca, bo po przeszło 70 stronach epilogu zapewne nikomu nie chce się wczytywać w wyznania tkliwej autorki. Chcę tylko powiedzieć, że Sagi to była najpiękniejsza podróż, spektakl, lekcja, bal, w których przyszło mi uczestniczyć. A Wy byliście jej częścią. Stworzyliśmy tę opowieść razem. Jeszcze raz dziękuję!

I pamiętajcie, że to tylko chwilowe pożegnanie! Wystarczy, że będziecie uważni, a na pewno dostrzeżecie na horyzoncie nadjeżdżający do Waszego miasta, gwiezdny wóz, którego właściciele lada moment zaproszą Was na kolejny podniebny spektakl o miłości, wyobraźni i wolności. Ja też zamierzam się tam zjawić, może nawet pomogę im nieco w przygotowaniach.

Zatem, do zobaczenia w gwiezdnym teatrze!

Shizu ~~<3

8 komentarzy:

  1. Jestem~! Stwierdziłam, że muszę coś powiedzieć, a stęskniłam się już za pisaniem „oficjalnie”(?) komentarzy, więc no, musisz znieść kolejne kilka(set? No, nie oszukujmy się, ja nie umiem zwięźle i na temat, gdy zaczynam o Sagi, ale to TWOJA wina!) moich bełkotliwych słów.
    Posłowie. Trudno mi uwierzyć, że to już. Trudno mi uwierzyć, że już we wtorek przeczytałam zakończony epilog Sagi. Chyba czas się przyznać. Nawet ja miałam momenty zwątpienia, że dotrzemy do tego momentu. Były krótkie i bardzo szybko je przepędzałam, ale nie raz się bałam i martwiłam, bo Twoje słowa brzmiały bardzo prawdziwie (ekhem, obiecane słowa, których nie dam Ci zapomnieć, bo w moim przeziębionym świecie zabrzmiały strasznie -> „i tak nie żyje, więc”). Ale czegoś mnie nauczyły te blisko dwa lata. Nauczyły mnie, że w Twoje słowa, gdy się martwisz i panikujesz, nie wolno wierzyć, bo wypowiadałaś je, gdy kurtyna opadała w nieodpowiednim momencie, a wątpliwości i obawy przysłaniały niebo i gwiazdy, do których dążyłaś. Nie potrzebowałaś wtedy osoby, która się do Ciebie przyłączy, tylko kogoś, kto rozwieje te chmury; cieszę się, że okazałam się w tym skuteczna. Dlatego zaczynałam krzyczeć, wykorzystywać Twoje słowa, żeby potem przez tygodnie wypominać źle powiedziane „NIC” lub inną głupotę. No i czasami działało, a ja umiałam dostrzec zmianę (MIMO ZWYCZAJOWEGO „><”, KTÓRE MUSIAŁO MI STARCZYĆ ZA ODPOWIEDŹ), która mnie uspokajała i zapewniała, że mogę mówić dalej, bo myślenie o Sagi nie zaboli Cię już tak mocno.
    Teraz, gdy już przeczytałam posłowie mogę w pełni powiedzieć, jaka jestem z Ciebie dumna. I jaka jestem Ci wdzięczna. Dumna z każdego z 175344 słów, które napisałaś dla mnie. Dumna z wszystkich przedstawień. Dumna z Twoich (naszych) aktorów. Dumna z wyprawionych balów. „Ale walczyłam i mimo upadków wciąż uparcie zbierałam się z ziemi. Madzia twierdzi, że wygrałam. Chyba muszę zaufać jej słowom i pozwolić sobie na dumę z własnej pracy.” Powtarzam to od wielu dni i wiele stron już napisałaś, od kiedy pierwszy raz nazwałam Cię zwycięzcą, więc ten jeden raz, gdy od moich słów nie zależy już nic oprócz Twojego samopoczucia, ZAUFAJ IM. Dla mnie wygrałaś już dawno, teraz wygraj też dla siebie. Co do wdzięczności. Wiele razy Ci już dziękowałam ścigając pana Choi w bitwie na niezręczności, ale to będzie już jeden z ostatnich. Dziękuję. Przede wszystkim za to, że pozwoliłaś mi bronić Sagi przed Twoim zbyt ostrym spojrzeniem, że pozwoliłaś mi reperować podziurawiony wątpliwościami i zwątpieniem punkt widzenia, za zostawienie pod opieką Twoich dzieci, za wstęp na Twoją scenę, za przyjmowanie moich snów, za odpowiedź na każde najgłupsze pytanie, przez które czasami musiałaś tworzyć całe nowe wątki, za credits w posłowiu. Dziękuję za znoszenie mnie przez te 22 miesiące, mimo że byłam bardzo problematycznym czytelnikiem. Dziękuję. Po prostu za to, że uczyniłaś mnie częścią tego opowiadania, częścią tej historii. Nie uważam, że należą mi się oklaski, jedyną osobą, która powinna dzisiaj dostać owację na stojąco jesteś Ty. Ja jestem tylko Madzią, która czasami tworząc kolejne problemy, pomagała rozwiązać te wcześniejsze. /werbel/ /miejsce na coś, bez czego ten moment nie mógłby istnieć/ /werbel/ ><
    „Skończyłam Sagi naprawdę nie wydaje się być odpowiednim stwierdzeniem. Bo Sagi wciąż żyje, a bohaterowie po prostu wyruszyli w kolejną pełną przygód podróż. Będę ich wyglądać na horyzoncie, czekając aż powrócą i znów sypną garścią opowieści, znów ubarwią moje życie swoją, nieraz błazeńską, obecnością.” Mogę poczekać z Tobą, prawda? Oni na pewno wrócą, przecież jeszcze wiele balowych nocy przed nami. Na pewno będziemy tęsknić, ale we dwie jakoś to zniesiemy, prawda? Musimy! Przecież nie mogą wrócić i zobaczyć nas, jako obrazu nędzy i rozpaczy, bo co sobie pomyślą, o matce i ciotce, które kazały im żyć marzeniami i cieszyć się sobą, jeśli same będziemy po nich rozpaczać. Jeszcze postanowią zostać i co my z tymi głupkami zrobimy? PRZECIEŻ NIE MAMY AŻ TYLU PRZEŚCIERADEŁ NA ZBYCIU.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „No bo jak to tak, żegnać się z przyjaciółmi, którzy zapewne wciąż zamierzają od czasu do czasu zawracać mi głowę swoim hałaśliwym przekomarzaniem, albo sporadycznie urządzać występy i tańce pod przymkniętymi powiekami? Dlatego nie zamierzam się w tym posłowiu żegnać.”Oczywiście, że nie możesz się żegnać. Czeka Cię przecież jeszcze przeżycie całego mojego komentowania, poza tym sam pan Choi powiedział, że to nie jest jeszcze koniec tej opowieści, a on wie najlepiej. Dlatego nie ma potrzeby się smucić, bo nasi panowie jeszcze nie raz, nie dwa do nas wrócą, jestem tego pewna. /Powiedziała od wtorku rozklejając się i łzawiąc kilka razy w ciągu dnia/
      „I pamiętajcie, że to tylko chwilowe pożegnanie! Wystarczy, że będziecie uważni, a na pewno dostrzeżecie na horyzoncie nadjeżdżający do Waszego miasta, gwiezdny wóz, którego właściciele lada moment zaproszą Was na kolejny podniebny spektakl o miłości, wyobraźni i wolności. Ja też zamierzam się tam zjawić, może nawet pomogę im nieco w przygotowaniach.
      Zatem, do zobaczenia w gwiezdnym teatrze!” No ja mam nadzieję, że jeszcze mnie nie wyrzucisz. Mam naprawdę wiele rzeczy do powiedzenia, a gwiezdnego wozu na pewno będę wypatrywać i zawsze czekać z herbatą, bo kto wie, czy za rok o tej porze nie przyjdzie mi ich gościć.
      Spektakl o miłości, wyobraźni i wolności… Razem z nimi uczyłam się, jak być wolnym duchem, razem z nimi uczyłam się wierzyć marzeniom, razem z nimi uczyłam się brania odpowiedzialności za swoje decyzje, żeby nie mieć na sumieniu cudzego nieszczęścia. Uczyłam się, że życie to nie teatr, a kłamstwo zawsze przynosi złe konsekwencje. Uczyłam się dobierania właściwych słów, żeby opisać ich dobór słów. Można powiedzieć, że razem z nimi dorastałam. Razem z nimi stawałam się innym człowiekiem.
      Nie wiem, co się stało, ale właśnie popatrzyłam na licznik słów i okazało się, że jest ich już ok. 900, a ja nawet nie zaczęłam mówić o Epilogu. Czy to jakaś choroba, na którą zapadają osoby kochające Sagi? Ty też miałaś problem (choć jak dla mnie go nie było, Sagi nigdy za mało) z długością. Dlatego myślę, że czas postawić kropkę. Obiecuję, że przyjdę pod Epilog zostawić tak kilka ogólnych słów, a dokładny komentarz też na pewno dostaniesz. Nie wiem, kiedy. Wiesz, jak to u mnie wygląda, ale na pewno się zjawię i z jednym i z drugim.
      Dziękuję. Jestem dumna. Kocham.
      Twoja Madzia~

      Usuń
  2. Pamiętam jeszcze początki Sagi.. jak wahałaś się, czy to fanfiction jest naprawdę dobre i czy powinnaś je publikować... aż nie mogę pojąć, że Sagi była z nami tak długo... Razem z Minho przeżywałam każdą zmianę w Taeminie i trzymałam kciuki podczas wszystkich sztuk, które wystawiali! Bardzo cieszę się, że nie poddałaś się w trakcie pisania, bo może to ff nie jest Twoim najlepszym, ale naprawdę posiada swoją własną magię i czaruje czytelników odmiennością oraz intrygami. W sumie nie jestem smutna, że Sagi się kończy. Jak dla mnie w tym momencie to opowiadanie jest po prostu idealnie dopełnione i nie pozostawia po sobie żadnej pustki.
    Powodzenia w dalszym pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też zadziwia upływ czasu x.x Bo Sagi stało się elementem codzienności, ciągle majaczyło gdzieś w polu widzenia, zawsze gotowe ponownie mną zawładnąć. Jestem Ci wdzięczna, że jesteś tu od początku tej podróży, aż do teraz, nawet jeśli nie uważasz tego za moje najlepsze opowiadanie. Twoja systematyczność w czytaniu moich postów nie przestaje mnie zadziwiać xD
      Dziękuję i hwaiting! <3

      Usuń
  3. Przeczytałam wszystko i choć z początku nie byłam przekonana do Sagi to po kilku rozdziałach tak się wkręciłam że nie mogłam przestać czytać dalej !
    Wyszło genialnie i tak trzymaj :D czekam na kolejne takie prace im dłuższe tym lepsze :P Ide przeglądać dalej twojego bloga ^^ życzę miłego pisania i zapraszam do mnie my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mimo wszystko Sagi Cię do siebie przekonało! ^^ Dziękuję za przeczytanie i za ślad <3
      Pozdrawiam~~

      Usuń
  4. Moje długie komentarze przechodzą do historii Sagi XDDDDDD Jejkuuuu chyba już najwięcej rzeczy, które chciałam napisać napisałam pod epilogiem, ale... to ja dziękuję jeszcze raz za tą świetną opowieść. Tylko czekam, aż za jakiś czas pewnego dnia znów mnie coś natchnie i przeczytam to od nowa, bo to własnie takie historie, do których chce się wracać, a wizja tego, że to tak naprawdę nie koniec, tylko podnosi na duchu.
    /megaspóźniona dopiero ogarnęła się że jest już Tarantella/ mam wrażenie, że jeszcze dziś tam wpadnę. Czekam aż znudzi ci się mój słowotok, którego ostatnimi czasy nie udaje mi się trzymać na uwięzi XDD
    /wstaje po raz kolejny i bije oklaski na stojąco/
    Mika~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoich pięknych, ciepłych słów nigdy nie mam dość (nie tak łatwo Shizu znudzić sobą xD)! Sagi będzie na Ciebie czekać i zawsze ponownie Cię przyjmie (i mówię to JA, osoba która czytała to najwięcej razy z Was wszystkich! xDDD)

      A na Tarantellę jak najbardziej zapraszam, aczkolwiek miej się na baczności! Tym razem moje dzieci są nad wyraz niebezpieczne, lepiej z nimi nie zadzierać xD
      /przesyła dziesiątki wiaderek wypełnionych miłością/
      Shizu ~~<3

      Usuń

Template made by Robyn Gleams