10.05.2017

Dziennik wieczorny



Autor: ShizukaAmaya
Pairing: 2min/dowolny (?)
Gatunek: shōnen-ai, AU, angst
Długość: miniaturka

~*~

W dzienniku wieczornym mówili o wczorajszym zdarzeniu. Około godziny dwudziestej w opuszczonej fabryce na obrzeżach miasta wybuchł pożar. Podobno to wina pozostałości materiałów łatwopalnych, których po zamknięciu budynku nikt nie zutylizował. Wszystko wybuchło w momencie, w którym strażacy dojechali na miejsce. Akcja gaszenia pożaru została przeprowadzona sprawnie. Dopiero po uporaniu się z żywiołem, odkryto, jakie żniwo zdążył on zebrać. Dwie ofiary śmiertelne. Prezenter wiadomości nazwał to nieszczęśliwym wypadkiem.

Stwierdzenie to mieszkańcy miasteczka przyjęli z niepoprawnym entuzjazmem, i już nazajutrz na rogu każdej ulicy można było usłyszeć dobyte z trzewi ludzkiego pozerstwa, współczujące głosy, energicznie rozprawiające o owym nieszczęśliwym wypadku, który miał nieszczęście wypaść w tak piękną noc, zabierając dwa życia. Ludzie mówili o wielkim ogniu, buchającym niespodziewanie gdzieś pod wzgórzami, plamiącym granat rozgwieżdżonego nieba. O porywistym wietrze, który niósł z sobą zapach dymu i grozy. O odległym trzasku i łoskocie, towarzyszącym wybuchowi, który, nawarstwiony echem, poniósł się doliną, docierając do wielu nierozumnych uszu. Co odważniejsi, używali swojej bogatej wyobraźni, wcielając się w wyimaginowane role naocznych świadków pożaru, byle ubarwić dyskusję kilkoma malowniczymi elementami i zachwycić sąsiadki swoją heroiczną obserwacją. Owi śmiałkowie rozbudowali krążący w społecznej świadomości obraz o kolejne ciekawe zdobienia, takie jak różnobarwne płomienie, zuchwale trącające zawieszone na nieboskłonie gwiazdy, albo piekielny gorąc buchający z serca walącego się budynku, niczym z rozpalonego do czerwoności pieca. Takie opowieści spotykały się z teatralnymi okrzykami grozy, albo pełnymi płytkiej zadumy spojrzeniami. Nic jednak nie wskazywało na to, by określenie nieszczęśliwy wypadek nabierało w uszach mieszkańców właściwego wyrazu. Zdecydowanie bardziej na miejscu byłoby, gdyby nazwali ów wypadek ekscytującym, zjawiskowym, bądź nawet malowniczym. Idealnym na temat dyskusji przy popołudniowej herbacie.

Jak nieszczęśliwie szczęśliwym wypadkiem był ów pożar, nikt prawa wiedzieć nie miał. Jedyni posiadacze tej świadomości, nie uczestniczyli w rozgrywającym się na targu handlu plotkami. Odeszli wraz z ulatującymi ku niebu płomieniami. Nieszczęście! – mawiano. – Dwóch młodych chłopców, dwa młode życia pochłonięte przez ogień! Jakże okrutny jest los – brzmiały skrzekliwe narzekania gawędzących z klientami sklepikarek. Chwilę potem sprzedawały im produkty na dzisiejszy obiad, i każdy rozchodził się w swoją stronę, z ciężkim sercem, i jeszcze cięższą siatką zakupów. Niedługo później, przy posiłku, nikt nie rozprawiał już o dwóch nastolatkach, których życia zgasły w blasku płomieni. Ich los był przesądzony. Należała im się pamięć. Pamięć ich nieszczęśliwej śmierci.

Nikt jednak nie pamiętał o ich życiu.

O tym, że młodszy z nich miał piękne, długie włosy, których niesforne kosmyki układały się wdzięcznie wokół przystojnej twarzy. O tym, że zawsze pojawiało mu się w głowie milion myśli na sekundę, przez co w mowie gubił się i plątał, nie potrafiąc nadążyć za własnymi wizjami. O tym, że uwielbiał wskakiwać na porzucone belki rusztowań, i tańczyć z wiatrem, obserwując blask chowającego się za wzgórzami słońca.

O tym, że starszy z nich był wysoki i charyzmatyczny, a jego uśmiech nosił w sobie barwiony ciepłem blask. O tym, że był idealnym, cierpliwym słuchaczem, który swoją zaradnością zawsze potrafił znaleźć wyjście z sytuacji. O tym, że lubił przyjemnie chłodne, letnie wieczory, kiedy to mógł bezkarnie leżeć na ziemi i przez dziury w zniszczonym dachu obserwować przebarwiający się nieboskłon nad jego głową.

O tym nikt nie pamiętał.

Dziennik wieczorny bardzo dokładnie zarysował okoliczności wypadku. Każdy w mieście wiedział, że wydarzyło się to około godziny dwudziestej, dnia osiemnastego lipca. Wszyscy znali przyczyny zdarzenia, podobnież jak czas trwania akcji gaszenia pożaru. Wszyscy pamiętali, że tego nieszczęśliwego dnia płomienie zabrały dwa życia.

Nikt jednak nawet nie pomyślał, że ów nieszczęśliwy dzień, dla kogoś mógł być najszczęśliwszym, jaki posiadał.

Bo dziennik wieczorny przemilczał fakt, że osiemnastego lipca wypadały urodziny młodszego z chłopców. Nie wspomniał o tym, że w dniu zdarzenia jego przyjaciel planował niezwykły podarunek.
 
Bo badająca zgliszcza policja nie była w stanie wydedukować ilości pięknych chwil, które miały tamtego wieczora miejsce. Nie odtworzyła magii uśmiechów i blasku spojrzeń.

Bo plotkujący na ulicach miasteczka mieszkańcy nie fatygowali się rozmyślaniem o ostatnich godzinach przed wybuchem pożaru. Nie prześledzili biegu dwóch serc.

Nikt nie szukał śladów wczorajszych wyznań. Choć były tak świeże, tak piękne, tak żywe. Ich poważny, szczery ton przekuł nić nieśmiałych zauroczeń, w stalowy łańcuch zakochania.

Nikt nie kontemplował czułego ciepła pocałunków. Choć były jak iskry, jak słowa, jak motyle. Ich utajoną potęgę przyćmił żar ognia.

Nikt nie zachwycał się kwitnącym w bramie śmierci uczuciem. Choć było głębokie, niezłomne, wieczne. I niosło z sobą szczęście, jasne i świetliste, niczym płomienna iskra na ułamek sekundy rozbłyskująca na granacie rozgwieżdżonego nieba.

Dziennik wieczorny zapomniał wspomnieć o miłości. Tragedia od zawsze była ciekawsza.
Po dwóch dniach od zdarzenia, w miasteczku zdarzył się kolejny nieszczęśliwy wypadek. Wszyscy zapomnieli o wczorajszym współczuciu, znajdując nowy temat do rozmów.

I tylko zgliszcza strawionej ogniem fabryki zdawały się pamiętać. O słowach, cicho szeptanych w takt płomieni. O dłoniach, które już nigdy się nie rozłączyły. O sercach, które odeszły szczęśliwe.
Razem.

~*~

Wiem, wiem. Wiem, że ten tekst jest dość dziwny. Pomysł na niego wpadł mi do głowy dosłownie parę godzin temu i postanowiłam spróbować. To pierwsza miniaturka, jaką udało mi się napisać od dawna, więc jestem z siebie poniekąd dumna, nawet jeśli tekst jest dość specyficzny. Mało fanfikowy… więc pairing jest zupełnie dowolny. Przypuszczam, że domyślacie się kogo ja miałam w głowie :”D Nie mam pojęcia, co o tym sądzić – będę wdzięczna za każdą opinię! ^^


Do napisania~

6 komentarzy:

  1. Świetne! Naprawdę mi się podobało ._.
    Więcej takich miniaturek.
    ~~~

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE WIEM, CO SIĘ ZE MNĄ OSTATNIO DZIEJE. Czy to drugi dzień z rzędu? Tak właśnie wygląda moja nauka na polski. Jesteś prawie jak Mickiewicz, prawda? Chyba gadam bez sensu. W każdym razie, jak tym razem olanie świata (i nauki) dla 2mina nie zadziała, to wiedz, że to jest Twoja wina. Przychodzę tutaj, bo w rozmowie poruszyłaś temat, którego pewnie nie zaczynałabym ze względu na dzisiejsze plany, ale… NIE MOGĘ. MUSZĘ SPRAWDZIĆ. MUSZĘ. A co takiego? Otóż czy pożar mógł być celowy, czy to naprawdę tylko „nieszczęśliwy wypadek”.
    „Jak nieszczęśliwie szczęśliwym wypadkiem był ów pożar, nikt prawa wiedzieć nie miał.” – o tym, że wypadek był szczęśliwy nikt nie miał prawa wiedzieć. Czyli nie było świadków, bo oni odeszli, ale to dla mnie brzmi tak, jakby ten pożar był zaplanowanym wydarzeniem SZCZĘŚLIWYM, które miało zostać uznane za nieszczęśliwy WYPADEK, czyli coś, co było przypadkowe. Ale z drugiej strony może wypadek jest szczęśliwy w swoim nieszczęściu, bo zabrał dwa życia, a nie został ktoś, kto z bólem w sercu będzie wspominał.
    „Nikt jednak nawet nie pomyślał, że ów nieszczęśliwy dzień, dla kogoś mógł być najszczęśliwszym, jaki posiadał.” – hm. To naprawdę ciężkie, bo myślę, że nadinterpretacją byłoby stwierdzenie, że szczęście wiązało się ze śmiercią. Myślę, że tutaj szczęście wynika z tego, co działo się wcześniej. Wyznań, bliskości, pocałunków. Czy skoro byli ze sobą szczęśliwi… myślę, że ten cytat skłaniałby mnie bardziej w stronę stwierdzenia, że to był wypadek. ;___; / hejt tajm/ DLACZEGO PISZESZ MINIATURKĘ I ZABIJASZ W NIEJ 2MINA. JEST PIĘKNA, ALE SERCE MNIE BOLI. Dlaczego dajesz im być szczęśliwym tak krótko? ;-; Choć może o tym później.
    „Nie wspomniał o tym, że w dniu zdarzenia jego przyjaciel planował niezwykły podarunek.” – hm, po zastanowieniu, myślę, że chodzi o nocną wyprawę do tej fabryki, to na pewno było zakazane, dlatego w dniu wyjątkowym (w końcu urodziny ma się tylko raz w roku!), postanowił nagiąć dla niego zasady i zabrać go na przygodę. Zastanawia mnie teraz, czy wyznania były spowodowane niebezpieczeństwem, czy Minho to zaplanował.
    „Nikt nie zachwycał się kwitnącym w bramie śmierci uczuciem. Choć było głębokie, niezłomne, wieczne. I niosło z sobą szczęście, jasne i świetliste, niczym płomienna iskra na ułamek sekundy rozbłyskująca na granacie rozgwieżdżonego nieba.” – Czy „kwitnącym” to odpowiedź na moje zastanowienie wyżej? Bo ono już kwitło, nie rozkwitało… Więc chyba trwało wcześniej, ale samo wyznanie mogło być spowodowane tym, że to teraz albo już nigdy. W ogóle kwitnące kwiaty (czy tutaj uczucie) to coś bardzo żywego, a to wszystko dzieje się w bramie śmierci ---- PODOBA MI SIĘ ;_________; Ten cytat jest tu jednak nie bez powodu, bo wspomina o iskrze. Iskra mogła wywołać pożar… choć tutaj chyba ma pokazać chwilowość tego szczęścia, które zostało zgaszone równie szybko, co iskierka, która jest jasna i ciepła, ale znika w momencie.
    „O słowach, cicho szeptanych w takt płomieni. O dłoniach, które już nigdy się nie rozłączyły. O sercach, które odeszły szczęśliwe.
    Razem.” – Zadecydowałam. Oni byli szczęśliwi, bo odeszli razem, ale nie odeszli dlatego, że razem byli szczęśliwi. Myślę, że to był wypadek – szczęśliwy, bo zmusił ich do szybkiego zawalczenia (?), może zadecydowania o tym, że będą ze sobą szczęśliwi; nieszczęśliwy, bo zgasił ich szczęście, jak chłód nocy gasi jasną ciepłą iskierkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytając zwróciłam uwagę na trochę piękna, dlatego jeszcze -->
      „Nie odtworzyła magii uśmiechów i blasku spojrzeń.” – Czyli tego, co rozjaśniło i upiększyło ostatnie chwile, co sprawiło, że byli szczęśliwi, co pokazuje, że czas spędzony razem był nawet MAGICZNY.
      „Nie prześledzili biegu dwóch serc.” – czyli uczuć tych tragicznych ofiar, tego, że być może wtedy w pełni je zrozumiały. Bieg serc to dla mnie jakby symbol dotarcia do celu, bo tego, że są w sobie zakochani i że to im daje szczęście.
      „Nikt nie szukał śladów wczorajszych wyznań. Choć były tak świeże, tak piękne, tak żywe. Ich poważny, szczery ton przekuł nić nieśmiałych zauroczeń, w stalowy łańcuch zakochania.” – właśnie. Piękne, świeże i żywe, dlatego nieinteresujące dla ludzi, którzy zajmują się nieszczęśliwym wypadkiem i śmiercią, a nie życiem. Trzecie zdanie w tym cytacie robi mi rzecz. Sprawia, że uświadamiam sobie, że dojrzeć do pewnych rzeczy można w momencie, gdy jest się do tego zmuszonym, tak jak oni. Nie mieli drugiej szansy, dlatego szczere, poważne wyznanie przekuło w momencie zauroczenie w zakochanie.
      „Nikt nie kontemplował czułego ciepła pocałunków. Choć były jak iskry, jak słowa, jak motyle. Ich utajoną potęgę przyćmił żar ognia.” – …ja nawet nie wiem. To mnie do pewnego stopnia zatyka. Mam dużo myśli, ale mam też pustkę. Pocałunki jak iskry – wyrażały uczucie, ale były szybkie, pełne napięcia, być może odrobinę paniczne, a przez to parzyły? Pocałunki jak słowa – wyrażały ich uczucia równie dobrze, jak wyznania albo nawet bardziej, bo były namacalne i pewne. Pocałunki jak motyle – ulotne, delikatne… no i motyle to stworzenia, które żyją bardzo krótko.
      „Ich utajoną potęgę przyćmił żar ognia.” – to jedno zdanie postanowiłam wyodrębnić, bo w jakiś sposób stanowi dla mnie istotę tekstu. Bo nikt nie myślał o pocałunkach, wszyscy skupili się na pożarze i nieszczęściu, ale dla tych, którzy stracili tam życie nie było nic ważniejszego i potężniejszego niż pocałunki, które były dowodem uczuć – utajona potęga, bo potęga dla osób, które już nie żyją, które tajemnice tej potęgi zabrały ze sobą.
      JA NAPRAWDĘ NIE WIEM. NIE PLANOWAŁAM TEGO, TO CZYSTY SPONTAN TYM DZIWNIEJSZY DLA MNIE, ŻE CZĘSTO MAM PROBLEM Z ZACZĘCIEM. Nie wiem. Ale chyba czas kończyć. Nie wiem. TA MINIATURKA MNIE OCZAROWAŁA. NAPRAWDĘ. JAK WIDZISZ ZAPEWNE. Nie wiem. Nie wiem. Nie.

      Usuń
    2. Madziu ;___; Wielbię ten komentarz. Przyznam szczerze, że zawsze smuci mnie prawidłowość zachodząca przy komentowaniu przez ludzi miniaturek. Bo nie wiedzą, co mi napisać. Mimo zachwytu ładnymi słowami, nie wiedzą. A to właśnie miniaturki kryją w sobie tyle czarownych zakamarków, których zgłębianie ja sama miłuję, zwłaszcza mając kogoś do pary w tych rozważaniach. I oto jesteś, dzielnie brnąc w głębiny tekstu, w chmury iskier, próbując wydobyć sekret zeszłej nocy. Przekonuje mnie Twoja interpretacja, nawet jeśli mam ich w głowie kilka. Jest gruntownie poprowadzona i poparta cytatami (rip, one są jakieś bolesne???). Szalenie urzekł mnie ten trop "teraz albo nigdy", idealnie wpasowuje się w zarysowany przeze mnie obraz. Pogłębia go, wzmacniając mój przekaz. I boli. Chyba znów napisałam coś niechcący smutnego. Ale jakoś bardziej czuję łagodne ciepło, niż zwiastujący śmierć gorąc. Ah, jak do tego doszło. Chyba jestem z siebie zadowolona. Twoje analizy cytatów w drugiej części komentarza są po prostu piękne ;__;
      Nie jestem dobra w odpowiadaniu Ci, ale starałam się!
      Dziękuję, naprawdę mocno <3333
      Shizu~

      Usuń
    3. Jestem mocno nieprzyzwyczajona do tego, że mi odpisujesz i szczerze się przyznam, że mnie to rusza. /pst/ to drugi raz, mam prawo, prawda? " oto jesteś, dzielnie brnąc w głębiny tekstu, w chmury iskier, próbując wydobyć sekret zeszłej nocy." No jestem, tym razem czułam, że muszę być już teraz i to właśnie tu, a nie po prostu w rozmowie. Bałam się, że do momentu, kiedy będę miała czas wszystko mi ucieknie. Co prawda nie spodziewałam się, że to będzie aż takie długie, ale cieszę się, że ci się podobało ;__________; Mam ochotę to -> „Madziu ;___; Wielbię ten komentarz.” jakoś zaznaczyć i to takie ;_______________________________________; Cieszę się, że czujesz się przekonana i że jesteś z siebie zadowolona (TAK CYTATY SĄ BOLESNE), bo to jest dla mnie najważniejsze, gdy piszę komentarz. Chcę wtedy, żebyś dzięki mojemu zachwytowi i przemyśleniom dostrzegła to, co jest cenne w Twoim tekście i żebyś o tym pamiętała. Co do czegoś niechcący smutnego… tak naprawdę w pełni poczułam smutek, gdy zanurkowałam, bo na początku byłam szczerze zdziwiona oznaczeniem angst. BO PRZECIEŻ ONI SĄ RAZEM SZCZĘŚLIWI. Unnie, czy wiesz, że mi tak idbahcdshcvjdsacdasvcv ;~~~~~~~~; <3<3<3<3<3<3 przed Twoją odpowiedź? I ONE SĄ PIĘKNE I BARDZO DOBRZE CI WYCHODZĄ.

      Usuń

Template made by Robyn Gleams