Taemin ułożył się na brzuchu na podłodze, palcem stukając w
szybkę ustawionego tam terrarium. Siedzące za szkłem, brudnozielone stworzenie
odpowiedziało mu pełnym wyższości spojrzeniem.
- Nie patrz tak na mnie, panie ropuchu – mruknął Taemin, zwracając
się do płaza wyjątkowo oficjalnie, jako że nie zdążył mu jeszcze nadać żadnego
imienia. Złapał owego kapryśnego osobnika tego samego ranka w stawie, ale w
dalszym ciągu nie potrafił dopasować mu odpowiedniej godności. Żadne z
przychodzących mu do głowy imion nie wydawało się być tym właściwym. Fakt, że
ropuch cały czas mierzył go dumnym, pobłażliwym spojrzeniem, wcale nie ułatwiał
sprawy. Kogoś mu ten nieco kpiący wzrok przypominał. Kogoś o równie wielkich, a
w dodatku jeszcze paskudniejszych oczach. Kogoś, kto lubił z podobnym
opanowaniem i niewzruszonością obserwować jego działania…
- Nie nazwę cię Minho, panie ropuchu, nie ma mowy – burknął
chłopak, w dalszym ciągu prowadząc swoją jednostronną rozmowę z nowym pupilem. –
Dwóch Minho pod jednym dachem… tego bym chyba nie zniósł – dodał na swoje
usprawiedliwienie, widząc, że ropuch nie jest zbyt zadowolony z jego decyzji. –
Chociaż dzisiaj czuję się, jakbym był w domu całkiem sam…
Taemin przekręcił się z brzucha na plecy, wzrok wbijając w
sufit. Kwestia bezimiennej, kapryśnej ropuchy nagle straciła na znaczeniu.
Chłopak postanowił zająć się jej sprawą później. Obecnie miał znacznie
pilniejsze zagadnienia do rozgryzienia. Jak na przykład – gdzie się podział
Minho?
Chłopak zerwał się na równe nogi i szybkim krokiem przypadł
do okna, w nadziei, że tym razem uda mu się namierzyć przyjaciela gdzieś w
przylegającym do domostwa ogrodzie. Zastał jednak tę samą pustkę, co przez cały
dzień. Westchnął ciężko, i z powrotem rzucił się na drewnianą podłogę, przy okazji
nieumyślnie strasząc zamkniętą w terrarium ropuchę. Smutne spojrzenie swoich
ciemnych oczu ponownie wbił w biel sklepienia.
Nudził się.
Tak niewyobrażalnie bardzo, okropnie mocno, szalenie
dotkliwie się nudził. To było wręcz obezwładniające. Potrzebował zajęcia, żeby
nie zwariować. Potrzebował czegoś, co byłoby w stanie go zaabsorbować.
Potrzebował Minho.
A ten, jak na złość, od rana nie pojawił się ani razu. Nie
było go nawet na śniadaniu. Kiedy Taemin o świcie zbiegł po schodach, i z
szerokim uśmiechem wpadł do kuchni, mając nadzieję powitać przyjaciela za
pomocą swojego nowego kija baseballowego, spotkało go gorzkie rozczarowanie. Bo
choć stół został zastawiony przygotowanym posiłkiem, a zaparzona do dzbanka
herbata wciąż była gorąca, to nikt na Taemina nie czekał. Sam ten fakt sprawił,
że chłopak na resztę dnia stracił apetyt, i ogólnie jakiekolwiek
zainteresowanie jedzeniem. Spożywanie posiłku samemu było po prostu zbyt nudne. Dlatego po wypiciu herbaty (tej
przyjemności nie potrafił sobie odmówić), Taemin czym prędzej udał się na
poszukiwania przyjaciela. Bezskutecznie. Od rana, aż do teraz, chłopak
przemierzył cały teren posiadłości dokładnie czterdzieści dwa razy.
Czterdzieści dwa! A każdy tak samo nużący! Taemin wyklinał Minho na głos w
najzmyślniejsze sposoby, ale żadna z tych gróźb czy obelg nie otrzymała
odpowiedzi. Młodszemu było wręcz smutno na myśl, że wszystkie się zmarnują. Nie
zamierzał wypowiadać ich po raz drugi. Nie lubił się powtarzać.
Zdemotywowany do granic możliwości, wylądował we własnym
pokoju, na zmianę turlając się po podłodze, i rozmawiając z nadętą ropuchą, do
której imię hyunga chyba faktycznie pasowało.
Taemin z frustracją wyrzucił ręce w powietrze, po czym
ponownie zerwał się na równe nogi, i zaczął niespokojnie krążyć po pokoju. Przez
pierwsze godziny tego samotnego dnia starał się zachowywać cicho, tak żeby być
w stanie usłyszeć dobiegające z jakiegoś tajemnego zakamarka domu dźwięki
zdradzające obecność Minho. Przekonał się jednak, że to nieskuteczne. Jeśli
jego przyjaciel nie chciał być widziany i słyszany, to nie był. Taeminowi zrobiło
się naprawdę przykro z tego powodu.
Chłopak zatrzymał się pośrodku pokoju i przygryzł wargę
nerwowo. Poprzedniego dnia tak świetnie się bawili. Dlaczego dzisiaj przyjaciel
go unikał? Nie zjawił się nawet na śniadaniu. Normalnie Minho nigdy nie omijał
ich wspólnych posiłków, bo miał dziwną potrzebę pilnowania, czy Taemin zjadł
tyle, ile powinien. Młodszy zupełnie nie rozumiał tego kaprysu, ale nie
przeszkadzało mu to. Lubił spędzać z przyjacielem czas. Dzisiaj jednak jego
parszywy hyung przepadł, jak kamień w wodę, i chłopak czuł się w pewien sposób
oszukany. Przecież mieli kontynuować taeminową grę! Chowanie się przez pół dnia
to naprawdę mało zajmujące posunięcie. Taemin miał świadomość, że metody Minho
różnią się od jego własnych. Starszy działał powoli, ale w bardziej
rozplanowany sposób. Młodszemu to nie przeszkadzało, naprawdę. Dobrze wiedział,
że Minho prawdopodobnie od rana zajęty jest knuciem i tak naprawdę wręcz nie
mógł się doczekać, aż zobaczy i doświadczy efektów jego planu. Tylko dlaczego, u
licha, musiał knuć w ukryciu?! Tego
jednego Taemin zrozumieć nie potrafił.
Sfrustrowany chłopak wymamrotał kilka burkliwych wyzwisk, i
już zamierzał ponownie rzucić się na podłogę, żeby zapytać o radę Żabola (nie
miał póki co serca nazywać go tak, jak swojego zdradliwego przyjaciela), ale w
ostatniej chwili jego wzrok padł na ustawione w kącie pokoju lustro, o którego
istnieniu przeważnie zapominał. Taemin przekrzywił głowę, nagle zaintrygowany.
Spoglądała na niego para jego własnych, porażająco ciemnych
oczu, kontrastujących z jasnymi włosami, które stwarzały pozory niewinności.
Taemin głęboko się zamyślił. Czy to właśnie ten widok tak się Minho podobał?
Czy to ta twarz, to spojrzenie? A może coś więcej? Teraz, kiedy Taemin zdążył
się już przekonać, jak wielce skuteczna jest jego tajna broń, odkrył w sobie
nową ciekawość. Chciał wiedzieć, co
sprawia, że ma tak wielką władzę nad swoim przeważnie niewzruszonym hyungiem.
Chciał odkryć, co jeszcze może zrobić, żeby ten wpływ pogłębić. Te pragnienia
były całkiem zrozumiałe, w końcu od ich spełnienia zależało powodzenie w całej
grze. Tym razem jednak, Taemin poczuł, że jest coś jeszcze, czego by sobie
życzył. Coś, co niekoniecznie miało związek z całą tą zmyślną zabawą.
Taemin chciał, żeby Minho znów spojrzał na niego w taki sposób. W sposób dziwny, w sposób
elektryzujący, w sposób niebezpieczny. Młodszy nie miał pojęcia, dlaczego tak
mu na tym zależy. Po prostu potrzebował jeszcze raz wywołać w przyjacielu tę
gorączkę, jeszcze raz rozbudzić w jego oczach groźny błysk, który sprawiał, że
taeminowe serce również przyspieszało. Kiedy Minho patrzył na niego w ten
sposób, chłopak na moment zapominał, jak nudna jest ludzka egzystencja. Chciał,
potrzebował, musiał znów się tak
poczuć.
Ale jedynej osoby, która potrafiła wprawić go w ten stan,
nigdzie nie było. Unikała go, jak tylko mogła. Czyżby Choi Minho bał się
swojego niewinnego, młodszego przyjaciela?
Taemin przekrzywił głowę i uśmiechnął się diabelsko do
swojego własnego odbicia. Takie tłumaczenie sytuacji mu się podobało. Zimnokrwisty
Choi Minho bał się ognia, który budził w nim Lee Taemin. Bo pod jego wpływem
dosłownie wszystko wymykało się spod kontroli.
Chłopak, zadowolony z wysnutych wniosków, uśmiechnął się do
własnego odbicia w lustrze, po czym przeczesał włosy palcami, tak żeby
wdzięczniej się układały. Jego dłoń zbłądziła na kołnierzyk koszuli, i po
chwili namysłu rozpiął dwa pierwsze guziki, nieznacznie rozchylając materiał.
Wyeksponowana w ten sposób szyja oraz odsłonięty fragment obojczyków miały na
celu stanowić kolejną pułapkę dla Minho, który z pewnością dostrzeże te drobne
zabiegi. Cechująca go spostrzegawczość, którą od zawsze tak się chwalił, tym
razem mogła okazać się jego przekleństwem. Taemin był z siebie dumny.
Z nową werwą okręcił się na pięcie, i jeszcze raz
zapobiegawczo zerknął przez okno. Napotkany przez niego, nudny krajobraz nie
zdołał go jednak tym razem zniechęcić. Zwrócił rozentuzjazmowane spojrzenie w
stronę obserwującej go z dezaprobatą ropuchy i uśmiechnął się pogodnie.
- Czas na rundę drugą, Żabolu – oznajmił radośnie, po czym
postukał palcem w szybkę terrarium, sprawiając, że zamknięte za nią stworzenie
wydało się jeszcze bardziej zdegustowane. – Życz mi szczęścia – dodał Taemin,
niezrażony tym jawnym brakiem wsparcia ze strony swojego pupila. Następnie
błyskawicznie zerwał się na równe nogi, i sekundę później był już przy
drzwiach.
Nadszedł czas konfrontacji.
~*~
Taemin hałaśliwie zeskakiwał po dwa schodki naraz. Nigdy nie
zachowywał się szczególnie dyskretnie, ale tym razem naumyślnie zadbał o to,
żeby jego kroki było słychać z najdalszych zakamarków posiadłości. Chciał, żeby
wreszcie doszło do starcia, dlatego wybrał najlepsze rozwiązanie, jakie
przyszło mu do głowy – wystawił się na widok. Po hałaśliwym, powolnym zejściu
głównymi schodami, równie leniwym i pełnym ociągania krokiem zaczął przemierzać
korytarz. Próbował tego już wcześniej, ale z jakichś powodów był pewien, że tym
razem poskutkuje. Bądź co bądź, dochodziła już pora obiadu! Minho mógł opuścić
śniadanie, ale młodszy nie wierzył, że byłby gotów zaniechać również
najważniejszego posiłku dnia. Gra grą, wszystko jednak ma swoje granice. Przyjaciel
nie zostawiłby Taemina na pastwę burczącego brzucha. Dlatego chłopak był pewny,
że hyung spróbuje go zabić jeszcze przed obiadem.
Swoją mozolną i pełną maskowanego oczekiwania wędrówkę
Taemin zakończył w salonie. Stanąwszy w progu, w pierwszej chwili zadarł głowę
do góry, wzrokiem lustrując pokaźną, pajęczą posiadłość, która rozrosła się tuż
pod sufitem. Z jakiegoś powodu chłopak w dalszym ciągu nie pozbył się
rezydującego tam Endymiona. To nie tak, że się do niego przywiązał. W dalszym
ciągu uważał tego pająka za darmozjada i marnotrawcę fascynującego daru.
Endymion nie przestał być nudny. To życie Taemina stało się nieco ciekawsze.
Owa zmiana była drobna, ale na tyle znacząca, że chłopak nie czuł już potrzeby
zapełniania wolnego czasu mordowaniem przypadkowego pająka. Zresztą, miał kogoś
innego do zamordowania. Kogoś znacznie bardziej wartego zachodu, niż Endymion.
Kierowany tą myślą, Taemin oderwał wzrok od pajęczyn pod
sufitem, i ze skupieniem rozejrzał się po salonie. Był pusty. Nikt nie czekał
na niego na starej sofie, nikt nie zasiadał przy masywnym stole, nikt nie
spoglądał przez wielkie okna. Cisza była bezbarwna i dotkliwa, nie przerywana
skrzypieniem podłogi, ani dźwiękiem kółek zębatych. Taemin zrobił naburmuszoną
minę. W salonie panował jeden, wielki, frustrujący i przygnębiający brak Minho.
Chłopak westchnął ciężko, i już miał ruszyć na dalsze
poszukiwania (naprawdę robił się głodny, miał szczerą nadzieję, że hyung go
nakarmi, albo zabije – jedno z dwóch), kiedy jego wzrok padł na stojącą przy
ścianie etażerkę. Taemin zmrużył oczy, a jego czujność wzrosła. Na niepozornym
mebelku pojawiło się coś, czego wcześniej zdecydowanie tam nie było. Chłopak
rozejrzał się wokół, szukając wzrokiem kryjącego się gdzieś w kącie Minho z
tasakiem, bądź rewolwerem, ale nic takiego nie dostrzegł. W końcu wzruszył
ramionami, dochodząc do wniosku, że jeśli nie da się złapać na przygotowaną
dlań przynętę, to hyung nigdy nie wyjdzie z ukrycia. Dlatego bez dalszego
zwlekania przemierzył dzielącą go od etażerki odległość, i przyjrzał się
stojącemu na niej przedmiotowi. Na jego ustach pojawił się czuły uśmiech.
Bo hyung przygotował naprawdę piękną przynętę.
Na etażerce stała pozytywka. I to nie zwyczajna pozytywka.
Taemin nie potrafił powstrzymać rozczulenia, widząc zaprojektowane przez Minho
cudo. Na eleganckiej, drewnianej podstawce umocował on drobną, jasnowłosą
laleczkę, stojącą przed szubienicą. Taemin z zachwytem wyciągnął dłoń, najpierw
delikatnie głaszcząc palcem główkę pozytywkowej postaci, a potem chwytając
maleńką korbkę zamontowaną z boku urządzenia. Był świadom, że przekręcenie jej
najprawdopodobniej uruchomi cały ukryty mechanizm, który miał na celu go zabić.
Nie potrafił się tym jednak zbytnio przejąć. Dobrze wiedział, że Minho nie dokończy
swojego ruchu, póki nie zobaczy reakcji na przygotowany przez siebie prezent. A
był on, doprawdy, najładniejszą rzeczą, jaką Taemin kiedykolwiek od przyjaciela
otrzymał.
Dlatego też bez wahania przekręcił korbkę, zgodnie z
oczekiwaniami słysząc podejrzane kliknięcie gdzieś za swoimi plecami.
Zignorował to jednak, roziskrzonymi oczami obserwując uruchomioną pozytywkę.
Pokój wypełniła dźwięczna melodia menueta, w rytm którego laleczka zaczęła
przesuwać się w kierunku szubienicy, wdzięcznie przy tym wirując. Taemin nie
potrafił oderwać wzroku od tego małego dzieła sztuki, które hyung skonstruował
specjalnie dla niego. Pozytywkowa laleczka wykonała kilka okrążeń, z każdym
tylko wzmagając oczekiwanie na finał.
Wreszcie zatrzymała się tuż przed szubienicą, w rytm żywej melodii
pochylając swoje mechaniczne ciałko, zmierzając na spotkanie z ostrzem. Taemin
zagryzł wargę i wbił paznokcie w dłonie, w napięciu czekając na finał miniaturowego
spektaklu. Menuet dotarł do kulminacyjnego, najbardziej skocznego momentu, i
wreszcie ostrze runęło w dół, gładko odcinając jasnowłosą głowę laleczki, która
spadła na blat etażerki, po czym potoczyła się ku jej krawędzi, prosto w dłonie
zachwyconego chłopaka.
- I jak ci się podoba mój mały prezent? – Za plecami Taemina
odezwał się znajomy głos, na dźwięk którego chłopak pozwolił sobie na
nieznaczny uśmiech. Szybko jednak zdusił go w sobie, nie chcąc dawać
przyjacielowi zbytniej satysfakcji. Celowo nie zerknął nawet w stronę hyunga,
skupiając się na obracaniu głowy laleczki w dłoniach.
- Cóż, ma trochę za małe oczy i zdecydowanie zbyt potargane
włosy… - stwierdził krytycznym tonem, z udawanym skupieniem wpatrując się we
własną, miniaturową podobiznę. Wbrew jego ostrym słowom, była wykonana z
szaloną wręcz precyzją, a sam chłopak był nią urzeczony. Hyung nie bawił się
jedynie w mechanizmy. Kiedy chciał, potrafił być też artystą. Taemin dobrze o
tym wiedział, nawet jeśli tak rzadko miał okazję ujrzeć tę stronę przyjaciela.
Wymyślona przez młodszego gra otwierała przed nimi tyle perspektyw, że chłopak
szczerze żałował tak późnego wpadnięcia na ten pomysł. Ileż tygodni i miesięcy
nudy by im obu oszczędził, gdyby zaproponował tę zabawę wcześniej!
- Jeśli chcesz, mogę trochę potargać też twoje włosy, żeby
wygląd laleczki bardziej pasował do pierwowzoru… - zaproponował Minho,
sprawiając, że Taemin zaniechał taktyki udawanego zobojętnienia, i spojrzał na
przyjaciela zaciekawionym wzrokiem.
- Niby jak zamierzasz tego dokonać? – rzucił w stronę Minho,
który obecnie stał w progu pokoju, nonszalancko wsparty ramieniem o framugę
drzwi. W jego ciemnych oczach lśniła żywa ekscytacja, na widok której Taemin
poczuł gęsią skórkę na przedramionach. Nadchodził moment starcia, młodszy czuł
to w dzielącym ich powietrzu, coraz cięższym wraz z każdym kolejnym oddechem.
Atmosfera napinała się między nimi niczym pajęcza nić i Taemin był pewien, że
lada chwila sprawy wreszcie przybiorą ciekawy obrót. Miał świadomość, że hyung
już dawno zaczął swój ruch w tej rundzie, i teraz jedynie z satysfakcją
obserwował samoistnie wypełniający się plan jego autorstwa. Taemin wręcz nie
mógł się doczekać, żeby zrozumieć, co przyjaciel dla niego przygotował. Chcąc
przyspieszyć rozwój zdarzeń, posłał starszemu arogancki uśmiech. – Jeśli mnie
pamięć nie myli, ostatnim razem to ja szarpałem cię za włosy, a ty nawet nie
protestowałeś. – Taemin celowo przygryzł wargę i rzucił przyjacielowi
niepoprawne spojrzenie. – Podobało ci się…
- stwierdził zuchwale, obserwując, jak oczy Minho ciemnieją na te słowa,
zdradzając ponownie zachwianą kontrolę. Taemin przyrzekł sobie w duchu, że
pewnego dnia doprowadzi do jej całkowitego zawalenia. Póki co musiał się jednak
zadowolić jedynie wyrazem oczu, bo twarz Minho pozostała spokojna, a on sam
nawet nie drgnął, wciąż obserwując przyjaciela z daleka. Taeminowi nie podobał
się ten dystans. Chciał podejść bliżej. Chciał torturować przyjaciela swoim
dotykiem. Chciał swoją obecnością znów sprawić, że w spojrzeniu hyunga błyśnie
obłęd. Kierowany tym impulsem, wcisnął głowę laleczki do kieszeni spodni, i
rzucił Minho wyzywające spojrzenie. – Mogę to potwó…
- Na twoim miejscu bym się nie ruszał – wszedł mu w słowo
starszy, przekrzywiając lekko głowę, niczym drapieżnik obserwujący swoją
ofiarę, i posyłając mu pogodny uśmiech. Taemin posłusznie zastygł,
automatycznie spinając wszystkie mięśnie. Jego serce przyspieszyło tempa, a
wzrok zaczął pospiesznie prześlizgać się między rozradowaną twarzą Minho, a
całą resztą otoczenia, próbując przewidzieć, skąd nadejdzie zagrożenie. Nic się
jednak nie wydarzyło. Chłopak zmrużył oczy i zerknął na przyjaciela pytająco.
Starszy zrobił rozczuloną minę. – Naprawdę przegapiłeś dalszą część mojego
prezentu? – rzucił, udając urażonego, ale nie potrafiąc do końca zamaskować
rozbawienia w swoim głosie. – Endymion zapewne właśnie się z ciebie śmieje… -
dodał przekornie, na co wzrok Taemina natychmiastowo powędrował w górę, ku
zwiewnej posiadłości tuż pod sufitem.
I wtedy to zauważył.
Spoglądając na pokój pod innym kątem, dostrzegł przygotowany
przez Minho prezent. Dziesiątki ledwo widocznych, niby-pajęczych nici
rozciągały się po pomieszczeniu, gdzieniegdzie nieznacznie lśniąc pod wpływem
wpadającej przez niedokładnie zasuniętą zasłonę stróżki światła słonecznego.
Gdyby nie ten efekt, przecinające pomieszczenie żyłki prawdopodobnie w ogóle
nie byłyby widoczne. Taemin nie miał pojęcia, z czego były zrobione, ale za ich
sprawą cały salon zmienił się w jedną, wielką pajęczą pułapkę, którą on sam
uruchomił przekręcając korbkę pozytywki. Minho był pająkiem. Taemin jego
ofiarą. I młodszy skłamałby, gdyby powiedział, że mu się to nie podobało.
Pospiesznie oceniwszy sytuację oraz swoje szanse na
wykorzystanie jej przeciwko twórcy planu, Taemin posłał Minho harde spojrzenie.
- Niby dlaczego miałbym się nie ruszać? – zapytał lekceważącym tonem, choć tak naprawdę ta
wiedza była mu potrzeba, do zrozumienia zamysłu przyjaciela. Minho uśmiechnął
się promiennie, wręcz paląc się do wyjaśnień.
- Bo może cię spotkać ten sam los, co rozczochranego Taemina
w twojej kieszeni – wyjaśnił z dumą, zerkając znacząco na zdobiącą pozytywkę
szubienicę. – To nie są zwykłe nici. Wykonano je ze specjalnego tworzywa. Jeden
ruch, a taka niepozorna żyłka przetnie twoją skórę, dwa ruchy, a skróci cię o
głowę. Radziłbym uważać. Śmiem twierdzić, że jestem jednak sprytniejszy i mniej
nudny od twojego Endymiona. – Minho już dawno nie był tak szalenie
usatysfakcjonowany swoją pracą, jak w tym właśnie momencie. Składanie i
rozkładanie zegarków było dobrą opcją na zabicie czasu. Teraz jednak, czas
naprawdę był w rękach Minho. I to nie jego własny czas. Starszy dzierżył w
dłoniach życie Taemina. Ta zabawa robiła się coraz bardziej ekscytująca.
Młodszy zesztywniał, naraz przytłoczony swoim unieruchomieniem.
Jego serce uderzało o żebra, pompując krew w żyły, ożywiając kończyny,
nakazując ruch, bieg, ucieczkę, bądź atak. Chłopak nie mógł jednak nawet
drgnąć. Pospiesznie przekalkulował w głowie opcję wyciągnięcia przed siebie
dłoni i przetestowania przygotowanej przez Minho zasadzki. Nie mógł mieć jednak
pewności, jak ostre okażą się być zamykające go w ciasnym kręgu, pajęcze nici.
Nie chciał stracić dłoni w tak głupi sposób – były mu jeszcze potrzebne. Po
chwili gorączkowych rozmyślań, spojrzał na Minho, przybierając zuchwałą minę.
- Twój plan nie ma sensu – oznajmił, siląc się na
beznamiętny ton głosu. – Mogę równie dobrze stać tu w nieskończoność, a ty
umrzesz z nudów, obserwując mnie. Niby co ma zmusić mnie do ruchu?
- Twoje własne ciało. – Minho mrugnął do Taemina, a na widok
jego zaskoczonej miny, roześmiał się serdecznie. Doskonale wiedział, że dla
jego młodszego przyjaciela pozostanie w bezruchu przez choćby pięć minut, jest
zadaniem niebywale trudnym do wykonania. Jak zachowa się, kiedy przyjdzie mu zapanować
nad swoim ciałem? Minho był ciekaw. No i bawił się wyśmienicie. Jego start w
tej grze może nie był zbyt efektowny, bo dał się temu małemu gagatkowi podejść
i przechytrzyć. Nie zamierzał jednak dopuścić do podobniej sytuacji po raz
drugi. Z Choi Minho się nie zadziera, czas żeby Taemin przekonał się o tym na
własnej skórze. Dosłownie.
Młodszy zacisnął zęby, uświadamiając sobie, że jego
przyjaciel ma rację. Już teraz dłonie wręcz paliły go od bezruchu, więc zaczął
nerwowo skubać brzeg ubrania. Czuł, jakby nogi wrosły mu w podłogę, a każda
komórka ciała wręcz rwała się do biegu. Nie wytrzymałby w tym stanie choćby
piętnastu minut, a co dopiero kilku godzin. W duchu przeklął Choi Minho i fakt,
że przyjaciel zna go zdecydowanie zbyt dobrze. Na tyle dobrze, że odkrył jego
słaby punkt. Taemin szczerze go za to nienawidził. Nie zamierzał jednak
przegrać, co to, to nie. W końcu on też miał swoją tajną broń. Ta ich mała
rywalizacja robiła się coraz bardziej absorbująca.
- Hyuuuung - odezwał
się Taemin, robiąc uroczą minę. Spojrzenie Minho stwardniało.
- Nic u mnie nie wyprosisz, nawet o tym nie myśl – mruknął
ostrzegawczym tonem, stanowczo marszcząc brwi. Młodszy wydął policzki,
niezadowolony.
- Nie zamierzam cię błagać o litość – oznajmił buntowniczo.
– Chciałem tylko o coś zapytać… - Na te słowa w oczach Minho błysnęła ciekawość.
- Zapytać? – Starszy uniósł jedną brew.
- Tak, zapytać. – Taemin przybrał poważną minę i wbił w
przyjaciela intensywne spojrzenie swoich ciemnych oczu. – Jesteś pewien, że
chcesz mnie zabić w ten sposób?
- Co to w ogóle za pytanie? – zdziwił się Minho. –
Pracowałem nad tym planem przez kilka dni, oczywiście, że chcę cię zabić w ten
sposób! – zapewnił gorliwie, nie rozumiejąc, do czego zmierza jego przyjaciel.
Młodszy wywrócił oczami, zniecierpliwiony.
- A nie wolałbyś na przykład… - chłopak przygryzł wargę,
zerkając na przyjaciela z diabelskim błyskiem w oku - …zrobić tego własnoręcznie?
Na te słowa, zgodnie z oczekiwaniami, oczy Minho przybrały
nieco ciemniejszą, nieco bardziej niebezpieczną barwę, którą Taemin tak lubił
obserwować. Prowokowanie starszego powoli pięło się na liście jego ulubionych
sposobów zaradzenia nudzie. Zdążyło przebić już kilka dotąd czołowych
czynności, takich jak gonienie Eugeniusza po piwnicach, strzelanie z pistoletu
do ważek i motyli, czy rozsypywanie pinezek na ulicach miasteczka. Taemin nie
mógł wyjść z szoku, jak wiele tracił przez te wszystkie lata, nie praktykując
takiego sposobu spędzania wolnego czasu. Najwyższa pora to nadrobić.
Kiedy tak jednak patrzył w oczy przyjaciela, dostrzegł coś
podejrzanego. Reakcja na jego propozycję powinna być znacznie silniejsza niż
ta, którą otrzymał. Bo choć owszem, wzrok Minho znów był nieco zbyt gorący,
nieco zbyt chaotyczny, to chłopak nie zrobił nic, co wskazywałoby na zaskoczenie
słowami Taemina. Młodszy zmrużył podejrzliwie oczy. Minho chciał zabić go własnoręcznie, to było wyraźnie widoczne. Chciał, a
mimo to nie interweniował, wciąż wspierając się o swoją framugę, wciąż
obserwując działania przyjaciela. Biernie. Zupełnie jakby…
- Blefujesz! – rzucił oskarżycielsko, na co Minho z
rozbawieniem uniósł brwi.
- Ja? Gdzieżbym śmiał! – odparł starszy, a wstrzymywane
wcześniej, psotne iskierki, na dobre rozmigotały się w jego oczach.
- Hyuuuung. – Taemin zrobił urażoną, naburmuszoną minę,
która tylko dodała mu uroku, po czym ostrożnie poruszył ręką, wysuwając do
przodu mały palec (wydał mu się najmniej potrzebny w całej dłoni). Chłopak
wstrzymał powietrze, a następnie w napięciu zbliżył rękę do najbliższej
widocznej nici. Koniuszek jego palca natrafił na śliskie tworzywo i… nic się
nie stało. Taemin chwycił żyłkę dłoń i mocno szarpnął. Nić ustąpiła i zerwała
się. Chłopak przez chwilę spoglądał na nią w milczeniu, po czym uniósł na Minho
wściekłe spojrzenie.
Sekundę później zaatakował.
Mogąc się wreszcie ruszyć, rzucił się biegiem przez
pomieszczenie, zrywając kolejne rozsnute między ścianami nici, niszcząc
misternie utkaną, oszukańczą pajęczynę i szarżując prosto na jej twórcę.
Niewzruszoność Minho tylko dodatkowo Taemina rozjuszyła. Znów dostrzegł w jego
oczach ten znienawidzony pobłażliwy błysk. Starszy go wykiwał, a teraz
bezczelnie się z tego naigrywał. Taemin zamierzał zadbać o to, żeby zemsta był
krwawa.
Minho ze stoickim spokojem obserwował, jak jego przyjaciel
plącze się w kolejnych linkach, które wbrew jego woli oplatają ręce i nogi,
utrudniając agresywny bieg przez pokój. Starszy nie był w stanie powstrzymać
rozbawionego uśmiechu. Taemin wyglądał uroczo,
pałając żądzą mordu, i potykając się o oplatające go nici jednocześnie. I choć
młodszy byłby go w tej chwili gotów zamordować z zimną krwią, Minho nie
przejmował się tym bezpośrednim atakiem. Bo wszystko szło zgodnie z planem.
Taemin z wściekłością zerwał ostatnią zagradzającą mu drogę
żyłkę i rzucił się na przyjaciela. Nie zdążył jednak wbić paznokci w jego
twarz, tak jak planował, bo starszy podłożył mu nogę i chłopak mimowolnie runął
na podłogę, zaplątany w dziesiątki nici, niczym ofiara w pajęczej sieci. Chwilę
potem poczuł przygniatający go ciężar, kiedy Minho przygwoździł go do posadzki
swoim ciałem. Ręce Taemina zostały unieruchomione po obu stronach jego głowy, a
nogi sparaliżowane przez siedzącego nań przyjaciela. Po kilku chwilach
bezsensownej szamotaniny, młodszy zastygł w bezruchu, świadom, że w ten sposób
nic nie zdziała. Minho zawisł tuż nad jego twarzą. Jego oczy były elektryzująco
ciemne, a uśmiech odrobinę szalony. Taemin poczuł, że jego serce gwałtownie
przyspiesza. Ten rodzaj skrępowania był znacznie bardziej ekscytujący, niż
taki, jakiego miał okazję doświadczyć chwilę temu. Bo po całym dniu nudy, Minho
wreszcie znów patrzył na niego w taki sposób.
Taemin posłał przyjacielowi krzywy uśmiech.
- Wiedziałem, że wolisz to zrobić własnoręcznie – mruknął z
aprobatą, na co Minho mocniej zacisnął dłonie na jego nadgarstkach.
- Oczywiście. – Starszy nie odrywał intensywnego spojrzenia
od twarzy przyjaciela. – Nie pozwoliłbym jakimś głupim niciom pociąć cię na
kawałeczki. Sam zrobię to dużo ładniej
– stwierdził dziwnie miękkim tonem, a czułość tych słów nieco utrudniła
Taeminowi oddychanie. Minho potrafił być niezwykle czarujący.
- Więc zasługuję na ładne rozczłonkowanie? – zapytał z
rozbawieniem, unosząc jedną brew. Minho skwapliwie pokiwał głową.
- Naturalnie, że tak. – Chłopak skrępował oba nadgarstki
Taemina jedną dłonią, drugą zaś delikatnie przesunął po jego policzku. – Pomyśl
tylko, jak pięknie wyglądałbyś w szklanych gablotkach. – Palcem wskazującym
przesunął po skroni młodszego, po jego żuchwie, docierając aż do szyi. Tam jego
wzrok zatrzymał się na dłuższy moment. Taemin uśmiechnął się z satysfakcją.
Zgodnie z oczekiwaniami, hyung dał się złapać na jego drobny zabieg odwracania
uwagi. Młodszy postanowił wykorzystać tę okazję.
- To bardzo urocze, co mówisz… - zaczął powoli,
niecodziennie niskim głosem, jednocześnie bardzo ostrożnie próbując wyzwolić
jedną z zaplątanych w żyłki nóg. Zamierzał rozproszyć Minho na tyle, żeby
starszy przeoczył jego brawurową próbę odzyskania panowania nad sytuacją. – Ale
może by tak rozczłonkować mnie kiedy indziej? – rzucił lekkim tonem, zupełnie
jakby proponował zmianę terminu pikniku w parku. Minho oderwał wzrok od
widocznych zza kołnierzyka obojczyków przyjaciela i zaśmiał się cicho.
- A dlaczegóż to? – zapytał rozbawiony, świadom, że młodszy
gra na zwłokę. W odpowiedzi Taemin zrobił urażoną minę.
- Muszę wyglądać wyjątkowo ładnie, jeśli mam trafić do
szklanych gablotek – oznajmił z powagą, pełnym nagany tonem, zupełnie jakby
strofował Minho za brak zrozumienia dla tak oczywistej sprawy. – Zróbmy to
kiedy indziej.
- Ależ, wyglądasz zjawiskowo – odparł starszy, wciąż nie
spuszczając z rozbawionego tonu. – A z pomocą tego… - w jego dłoni nie wiadomo
kiedy pojawił się nóż, którego ostrze drapieżnie błysnęło w świetle - …upiększę
cię jeszcze bardziej – obiecał szeptem, tępą krawędzią ostrza przesuwając po taeminowym
policzku. Młodszy zadrżał, czując chłód na skórze. Cała ta sytuacja przybierała
zaskakujący obrót. Bo nigdy wcześniej nie sądził, że jego hyung potrafi być
taki pociągający.
- Więc jednak nie jestem wystarczająco piękny? – rzucił na
poczekaniu, usiłując nie stracić skupienia na wyswobadzaniu nóg. Minho
uśmiechnął się przekornie.
- Bardzo piękny. Piękny kombinator, który właśnie usiłuje
znokautować swojego hyunga kolanem – powiedział z rozbawieniem, na co Taemin
zaprzestał swoich wcale-nie-tak-dyskretnych prób i zrobił naburmuszoną minę. Po
chwili namysłu jego spojrzenie przybrało jednak stanowczy wyraz, na widok
którego Minho uniósł jedną brew w niemym pytaniu.
- Dobrze, hyung – odezwał się młodszy rzeczowym tonem. – Ty
bardzo chcesz mnie w tej chwili poszatkować na ładne kawałki, ale ja bardzo nie
mam na to dzisiaj nastroju. Więc zrobimy tak... – Taemin rzucił przyjacielowi
profesjonalne, wręcz biznesowe spojrzenie, zupełnie jakby chciał dobić z nim
targu. Nie mijało się to zbytnio z prawdą. – Masz w tej chwili przewagę, więc
uznajmy, że wygrałeś tę rundę…
- Ale…? – podsunął Minho, widząc, że młodszy do czegoś
konkretnego zmierza. W innym wypadku nie oddałby mu tak łatwo zwycięstwa.
Dobrze wiedział, że zamiast z przyjacielem negocjować, mógł po prostu sięgnąć
po należne mu pierwsze miejsce w tej grze. Kombinujący Taemin był jednak zbyt
rozczulającym widokiem, żeby tak łatwo go sobie darować.
- Ale… - Taemin przybrał najbardziej zdecydowaną minę, na
jaką było go stać. – Puścisz mnie wolno – zażądał prostolinijnie, wywołując
wybuch gromkiego śmiechu u siedzącego na nim chłopaka.
- Niby dlaczego miałbym się na to zgodzić? – zapytał,
szczerze ciekaw, co takiego Taemin wymyśli, żeby nie przegrać swojej własnej
gry już w trakcie drugiej rundy. W oczach młodszego zaigrały podejrzane ogniki.
- Powiedzmy, że twój dzisiejszy popis mnie do czegoś
zainspirował… - mruknął tajemniczym tonem, po czym mrugnął do przyjaciela, żeby
dodatkowo go rozproszyć. – Ale jeśli chcesz zobaczyć, do czego, muszę dożyć
następnej rundy… - dodał, posyłając Minho obiecujące spojrzenie. Starszy przez
chwilę spoglądał na niego w milczeniu, kalkulując w głowie wszystkie za i
przeciw. Dotąd skupiał się jedynie na potrzebie odbudowania nadszarpniętej w
pierwszej rundzie dumy. Teraz, kiedy to już osiągnął, zaczął się wahać. Myśl o
ponownym oddaniu Taeminowi możliwości działania była ekscytująca. Nie mówiąc
już o jego obietnicy ciekawej rozgrywki. Niezależnie od tego czy blefował, czy
nie, jego słowa zdołały starszego zaintrygować. A Choi Minho uwielbiał
intrygujące rzeczy.
Dlatego po dłuższej chwili namysłu, po raz ostatni przesunął
ostrzem noża po policzku Taemina, tym razem pozostawiając na nim krótką,
szkarłatną szramę. Młodszy przygryzł wargę, żeby nie syknąć z bólu.
- Jeden jeden – szepnął mu Minho na ucho, puszczając jego
nadgarstki. – Następnym razem nie będzie taryfy ulgowej – dodał, czule
przesuwając kciukiem po płytkim nacięciu na policzku przyjaciela. Nie odrywając
wzroku od płonących dziwnym, czarnym ogniem oczu Taemina, oblizał palec, po
czym wstał, uwalniając młodszego spod swojego ciężaru. Okręcił nóż w dłoni i
uśmiechnął się z satysfakcją. – Umieram z głodu – stwierdził lekkim, pogodnym
tonem. – Chyba najwyższy czas na obiad – dodał, po czym zniknął w korytarzu,
pozostawiając leżącego na podłodze Taemina samemu sobie.
Młodszy jeszcze przez dobrą minutę nawet nie drgnął, szeroko
otwartymi oczami wpatrując się w sufit. Czuł sunącą mu po policzku, kapiącą ze
świeżej rany krew, ale nie zwracał na to uwagi. Bo od tej krwi dużo gorętsze
było zupełnie nowe, zupełnie nieoczekiwane poruszenie w jego piersi. Taemin
uniósł zdrętwiałą dłoń i zacisnął ją na materiale swojej koszuli, w miejscu, w
którym żar był najdotkliwszy. Tuż nad sercem.
Chłopak przymknął powieki i powoli wypuścił powietrze z
płuc, stopniowo przyswajając nowe odkrycie.
Fakt, że nie on jeden miał w tej grze kontrolę nad swoim
przeciwnikiem.
~*~
Hm… xD Chłopcy nieco poszaleli w tej rundzie! To strasznie
dziwne uczucie, bo… jestem z tego rozdziału zadowolona. Rzadko mi się to
zdarza! Więc nie jestem pewna, czy to dobry znak, czy wręcz przeciwnie xD Tym dziwniejsza
jest sama treść, szczerze się zastanawiam, czy to właśnie ten moment, kiedy
część z Was ucieka z krzykiem, głosząc światu, że Shizu zwariowała. Ale to jak
zwykle ICH wina, nie moja! Zarazili mnie swoim obłędem. Rozdział ten dedykuję
Madzi, jako naczelnej fance barwionego szkarłatem nożyka. A Wam wszystkim jak
zwykle dziękuję za entuzjazm, za miłość, za krztynę wspólnie przeżywanego
szaleństwa! Czynicie Tellkę stokroć bardziej ekscytującym przeżyciem <3
Do napisania! ^^
Jestem? Chyba raczej mnie nie ma. Nie taki był plan na ten wieczór. Nienienie. Naprawdę. Chciałam najpierw skomentować rundę 1, z którą niestety mam zaległości. PRZEPRASZAM ;-; Wiesz, że się poprawię i tam przybędę, przybyłabym już dzisiaj… ALE POTEM ZOBACZYŁAM „Rozdział ten dedykuję Madzi, jako naczelnej fance barwionego szkarłatem nożyka.” I MUSIAŁAM OTWORZYĆ WORDA I CI COŚ O TYM ROZDZIALE POWIEDZIEĆ. MUSIAŁAM. I oto jestem. Ja nie rozumiem co się stało. Rozdział dedykowany mnie? ;_______________; Czuję się tak-- nie wiem, co powiedzieć. Zacznę może od dziękuję. NIE WIEM TO TAKIE ------------------------ dziękuję ;___________; <3<3<3<3<3 /miłość/ Powinnam teraz przejść do jakiejś sensowniejszej części, jest tylko jedne problem. Ten rozdział pozbawia mnie zdolności racjonalnego (i jakiegokolwiek) myślenia. A sama dedykacja--- płaczę, kocham, dziękuję ;____; <3 Ale powiedzmy, że spróbuję. Może zacznę od tego, że pamiętam, jak czytałam pierwszy raz. NAPRAWDĘ PAMIĘTAM… bo wtedy pierwszy raz było mi tak histerycznie źle przez Tellkę. Nie wiem czy to wtedy zaczęłam „ ;-)” , ale to bardzo adekwatna mina do mojego stanu. Minęło ile? Pięć miesięcy? A mnie wciąż jest tak źle przez ten rozdział. Sama wiesz. NIE UMIEM. Nie umiem. Przepraszam, ale nie umiem.
OdpowiedzUsuńHihihihihihihihihihihihihihihi.
Unnie… wiesz, zrobiłaś w tym rozdziale coś niesamowitego, bo przez cały rozdział czułam się prawie kropka w kropkę, jak Taemin. Najpierw rozproszenie, potem nawet lekkie, krótkotrwałe znudzenie, a potem obezwładniająca ekscytacja i -----------------------------/nie umiem nazwać tego uczucia, nie umiem, przepraszam./
Hahahahahahhahahahahaha.
CO TO JEST ZA BEŁKOT. CZY WIDZISZ, CO ZE MNĄ ROBISZ? JA NAPRAWDĘ NIE UMIEM, OH, JAK MI ŹLE.
A wiesz, co jest najgorsze? Nie umiem postawić kropki w tym miejscu tego komentarza, bo wiem, że jeśli nie napiszę więcej, jeśli nie spróbuję racjonalnie /hehehehehehe/ przeanalizować to -------- Więc przepraszam za cały bełkot, którego na pewno będzie sporo i mam nadzieję, że zrozumiesz. A więc… Kontrola? A może jej brak. To bardzo ważna sprawa… Bo powodzenie, wygrana w tej szalonej grze wydaje się od kontroli właśnie zależeć. Dlatego… może tego poszukam w tym rozdziale, może dzięki temu to JA odzyskam kontrolę? Heheheheheheheh /naiwność/ Przepraszam za ilość cytatów, a co za tym idzie długość tego komentarza, ale ---- muszę.
„Nudził się. Tak niewyobrażalnie bardzo, okropnie mocno, szalenie dotkliwie się nudził. To było wręcz obezwładniające. Potrzebował zajęcia, żeby nie zwariować. Potrzebował czegoś, co byłoby w stanie go zaabsorbować. Potrzebował Minho.” - Taemin potrzebuje Minho. Potrzebuje, bo inaczej wariuje. A nuda jest niewyobrażalnie bardzo, okropnie mocno, szalenie dotkliwa. To bardzo mocno wskazuje na zależność Taemina od Minho. Bo Lee nie potrafi sobie znaleźć miejsca, gdy starszego nie ma, nie potrafi przestać myśleć, gdzież podział się hyung, nie chce nawet jeść, obrażony na przyjaciela. A czas spędza na 1) wyklinaniu Choi; 2) szukaniem hyunowych cech u pewnej ropuchy. Źleźleźle z tym naszym synkiem.
„Dobrze wiedział, że Minho prawdopodobnie od rana zajęty jest knuciem i tak naprawdę wręcz nie mógł się doczekać, aż zobaczy i doświadczy efektów jego planu. Tylko dlaczego, u licha, musiał knuć w ukryciu?! Tego jednego Taemin zrozumieć nie potrafił.” – zabawa, którą wymyślił Taemin dość mocno go pochłania, a co za tym idzie pochłania go rozmyślanie o Minho, bo knucie jest przecież ważną częścią budowania przewagi. Trzeba poznać jego słabe punkty… tyle że Taemin pominął jedną ważną rzecz – nazwę to pierwszym błędem w taktyce ltm – Choi zna go równie dobrze i wykorzystuje jego słabe punkty. Dlatego właśnie knuje w ukryciu, wie, że dla Tae to będzie męka i korzysta z tej wiedzy.
„Czy to właśnie ten widok tak się Minho podobał? Czy to ta twarz, to spojrzenie? A może coś więcej? Teraz, kiedy Taemin zdążył się już przekonać, jak wielce skuteczna jest jego tajna broń, odkrył w sobie nową ciekawość. Chciał wiedzieć, co sprawia, że ma tak wielką władzę nad swoim przeważnie niewzruszonym hyungiem. Chciał odkryć, co jeszcze może zrobić, żeby ten wpływ pogłębić.” – tutaj pojawia się drugi błąd w taktyce ltm. Jest to potrzeba znalezienia przyczyny władzy. Chęć pogłębienia wpływów… to pułapka, w którą sam się łapie.
Usuń„Taemin chciał, żeby Minho znów spojrzał na niego w taki sposób. W sposób dziwny, w sposób elektryzujący, w sposób niebezpieczny. Młodszy nie miał pojęcia, dlaczego tak mu na tym zależy. Po prostu potrzebował jeszcze raz wywołać w przyjacielu tę gorączkę, jeszcze raz rozbudzić w jego oczach groźny błysk, który sprawiał, że taeminowe serce również przyspieszało. Kiedy Minho patrzył na niego w ten sposób, chłopak na moment zapominał, jak nudna jest ludzka egzystencja. Chciał, potrzebował, musiał znów się tak poczuć.” – No właśnie druga część potwierdzająca drugi błąd w taktyce ltm. „Chciał, potrzebował, musiał” te słowa pokazują, że naprawdę intensywne pragnienie. Ogień w oczach Minho pozbawia egzystencję nudy, a to okazuje się nadzwyczaj uzależniającym uczuciem.
„Zimnokrwisty Choi Minho bał się ognia, który budził w nim Lee Taemin. Bo pod jego wpływem dosłownie wszystko wymykało się spod kontroli.” – niewątpliwie Minho ma problem z urokiem Taemina, ale Lee myśląc coś takiego tylko głębiej wpada w swoją pułapkę, bo raczej nie obawa jest przyczyną choiowego działania w ukryciu, tylko chęć torturowania Taemina swoją nieobecnością. No właśnie problem Minho… on na pewno jest go świadomy i myślę, że może to jeszcze wykorzystać, choć ogień w jego oczach, gdy Taemin go dusił---- wciąż czuję się poparzona.
„Gra grą, wszystko jednak ma swoje granice. Przyjaciel nie zostawiłby Taemina na pastwę burczącego brzucha. Dlatego chłopak był pewny, że hyung spróbuje go zabić jeszcze przed obiadem.” – Czyżby Minho czuł się za młodszego odpowiedzialny? To strasznie ciekawe i intrygujące zjawisko, bo któż by przypuszczał, że straszny, szalony, niezrównoważony, psychopatyczny Lee Taemin potrzebuje czyjejś troski, a wygląda na to, że tak. I hm… wygrana w grze jest mniej ważna niż dobro przyjaciela? Przynajmniej tak twierdzi młodszy… a on chyba dość dobrze zna Choi.
„W salonie panował jeden, wielki, frustrujący i przygnębiający brak Minho.” – Najważniejszym określeniem wydaje mi się „przygnębiający”, bo wskazuje na stan Taemina. Nieobecność Minho sprawia, ze chłopak gorzej się czuje, a to jest dowód na kontrolę, jaką Choi ma nad młodszym.
„I to nie zwyczajna pozytywka. Taemin nie potrafił powstrzymać rozczulenia, widząc zaprojektowane przez Minho cudo. Na eleganckiej, drewnianej podstawce umocował on drobną, jasnowłosą laleczkę, stojącą przed szubienicą. Taemin z zachwytem wyciągnął dłoń, najpierw delikatnie głaszcząc palcem główkę pozytywkowej postaci, a potem chwytając maleńką korbkę zamontowaną z boku urządzenia. Był świadom, że przekręcenie jej najprawdopodobniej uruchomi cały ukryty mechanizm, który miał na celu go zabić. Nie potrafił się tym jednak zbytnio przejąć. Dobrze wiedział, że Minho nie dokończy swojego ruchu, póki nie zobaczy reakcji na przygotowany przez siebie prezent. A był on, doprawdy, najładniejszą rzeczą, jaką Taemin kiedykolwiek od przyjaciela otrzymał.” – To nie do końca cytat wpasowujący się w „kontrolę” (chyba że chodzi o mój brak kontroli), ale CHOI MINHO, ARTYSTA ROBIĄCY PIĘKNE POZYTYWKI, CZY WIESZ, JAK MNIE BOLI TO, ŻE UMIEŚCIŁAŚ POZYTYWKI, CZYLI RZECZ, KTÓRA MNIE TAK MOCNO BOLI, UGH NIENAWIDZĘ CIĘ. I jeszcze mówisz, że przypadkiem, że to tak pasowało, że to wcale nie po to, żeby mnie zabić. ALE TO CHYBA JUŻ ZBYT DUŻO TYCH PRZYPADKÓW, NIE SĄDZISZ?
„Taemin nie potrafił oderwać wzroku od tego małego dzieła sztuki, które hyung skonstruował specjalnie dla niego. Pozytywkowa laleczka wykonała kilka okrążeń, z każdym tylko wzmagając oczekiwanie na finał. Wreszcie zatrzymała się tuż przed szubienicą, w rytm żywej melodii pochylając swoje mechaniczne ciałko, zmierzając na spotkanie z ostrzem. Taemin zagryzł wargę i wbił paznokcie w dłonie, w napięciu czekając na finał miniaturowego spektaklu. Menuet dotarł do kulminacyjnego, najbardziej skocznego momentu, i wreszcie ostrze runęło w dół, gładko odcinając jasnowłosą głowę laleczki, która spadła na blat etażerki, po czym potoczyła się ku jej krawędzi, prosto w dłonie zachwyconego chłopaka.” – a tu już prawie wraca „kontrola”, której szukam, bo Taemin NIE POTRAFI oderwać wzroku i z napięciem czeka na koniec spektaklu. Czy wiesz, jak mocno oczarowana jestem faktem, że Minho stworzył pozytywkę dla Taemina? To takie… w pozytywkach jest coś magicznego i jeszcze ta laleczka wyglądająca, jak Taem ;____; Piękne to jakieś i źle mi ._____________.
Usuń„ Taemin celowo przygryzł wargę i rzucił przyjacielowi niepoprawne spojrzenie. – Podobało ci się… - stwierdził zuchwale, obserwując, jak oczy Minho ciemnieją na te słowa, zdradzając ponownie zachwianą kontrolę. Taemin przyrzekł sobie w duchu, że pewnego dnia doprowadzi do jej całkowitego zawalenia.” – Kontrola i brak kontroli w tym fragmencie są aż bolesne, bo Minho traci kontrolę, Taemin zyskuję kontrolę, ale tak jak mówiłam, jak dla mnie też ją traci, bo chęć kontrolowania Minho jest naprawdę bardzo duża.
„I wtedy to zauważył. Spoglądając na pokój pod innym kątem, dostrzegł przygotowany przez Minho prezent. Dziesiątki ledwo widocznych, niby-pajęczych nici rozciągały się po pomieszczeniu, gdzieniegdzie nieznacznie lśniąc pod wpływem wpadającej przez niedokładnie zasuniętą zasłonę stróżki światła słonecznego. Gdyby nie ten efekt, przecinające pomieszczenie żyłki prawdopodobnie w ogóle nie byłyby widoczne. Taemin nie miał pojęcia, z czego były zrobione, ale za ich sprawą cały salon zmienił się w jedną, wielką pajęczą pułapkę, którą on sam uruchomił przekręcając korbkę pozytywki. Minho był pająkiem. Taemin jego ofiarą. I młodszy skłamałby, gdyby powiedział, że mu się to nie podobało.” – to spełnienie marzenia Taemina w pewnym sensie… tylko odrobinę przewrotnie. Bo Taemin zazdrościł Endymionowi jego zdolności, a Minho specjalnie dla niego te zdolności zdobył, tylko zamiast robić z niego pająka, zrobił ofiarę. OKEJ TO MOCNO PRZEWROTNE HIHIHIHIHI <3
„Składanie i rozkładanie zegarków było dobrą opcją na zabicie czasu. Teraz jednak, czas naprawdę był w rękach Minho. I to nie jego własny czas. Starszy dzierżył w dłoniach życie Taemina. Ta zabawa robiła się coraz bardziej ekscytująca.” – Minho maniak kontroli się tutaj ujawnia. Władza nad czyimś czasem, czyimś życiem--- to naprawdę brzmi ekscytująco. To aż dziwne, ale ten Minho boli mnie naprawdę bardzo mocno, nie wiem, czy momentami nie mocniej niż Taemin.
„Doskonale wiedział, że dla jego młodszego przyjaciela pozostanie w bezruchu przez choćby pięć minut, jest zadaniem niebywale trudnym do wykonania. Jak zachowa się, kiedy przyjdzie mu zapanować nad swoim ciałem? Minho był ciekaw. No i bawił się wyśmienicie.” – kontrola, kontrola, kontrola. Tutaj też wyłania się różnica między nimi. Bo Minho na pewno potrafi kontrolować swoje ciało, a Taemin ma z tym problem. A Choi o tym wie i to wykorzystuje. Zaspokaja swoją ciekawość….. CZY MÓWIŁAM, ŻE MNIE BOLI? HDSHFBDCSHHCBHBDC. Hm, Taemin chce kontrolować Minho, a nie potrafi pakować nad sobą. Czy to trzeci błąd w taktyce ltm?
„W duchu przeklął Choi Minho i fakt, że przyjaciel zna go zdecydowanie zbyt dobrze. Na tyle dobrze, że odkrył jego słaby punkt. Taemin szczerze go za to nienawidził. Nie zamierzał jednak przegrać, co to, to nie. W końcu on też miał swoją tajną broń.” – ich relacja jest urocza, tyle nienawiści, miłości i nienawiść <3 Hm, ale Taemn przecenia siebie. Naprawdę. Wiem, że on jest do wielu rzeczy zdolny, ale… może nie przecenia siebie, ale wydaje się niedoceniać Minho.
„- A nie wolałbyś na przykład… - chłopak przygryzł wargę, zerkając na przyjaciela z diabelskim błyskiem w oku - …zrobić tego własnoręcznie?” – AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA. Dlaczego mi to robisz. To takie----- ja nie mam do nich siły. Oni cały czas operują jakąś diabelską siłą i między nimi jest ogień, ale to ja wychodzę z tego układu poparzona. Jak mam żyć.
Usuń„Sekundę później zaatakował. Mogąc się wreszcie ruszyć, rzucił się biegiem przez pomieszczenie, zrywając kolejne rozsnute między ścianami nici, niszcząc misternie utkaną, oszukańczą pajęczynę i szarżując prosto na jej twórcę. Niewzruszoność Minho tylko dodatkowo Taemina rozjuszyła.” – Lee Taemin jest taki porywczy. Nie mogę z tym. Jak on chce uzyskać kontrolę, jeśli jest przeciwieństwem kontroli.
„Taemin z wściekłością zerwał ostatnią zagradzającą mu drogę żyłkę i rzucił się na przyjaciela. Nie zdążył jednak wbić paznokci w jego twarz, tak jak planował, bo starszy podłożył mu nogę i chłopak mimowolnie runął na podłogę, zaplątany w dziesiątki nici, niczym ofiara w pajęczej sieci.” – LEE TAEMIN OFIARĄ W PAJĘCZEJ SIECI. AAAAAAAAAAAAAA. Tak bardzo to widzę. Zniewolony. Nie może się ruszyć. Jest zdany na łaskę i niełaskę swojego pająka. Jdfcbhjahasbjd.
„Ten rodzaj skrępowania był znacznie bardziej ekscytujący, niż taki, jakiego miał okazję doświadczyć chwilę temu. Bo po całym dniu nudy, Minho wreszcie znów patrzył na niego w taki sposób. Taemin posłał przyjacielowi krzywy uśmiech.” – Te trzy zdania to jakaś kpina. Lee Taemin jest w bezruchu i czuje ekscytacje. Wzrok Minho znowu pali. B E Z K O M E N T A R Z A.
„Sam zrobię to dużo ładniej – stwierdził dziwnie miękkim tonem, a czułość tych słów nieco utrudniła Taeminowi oddychanie. Minho potrafił być niezwykle czarujący.” – Minho to esteta. Pieprzony. Artysta. A Taem nie może przez niego oddychać. W słowie czarujący, ukryte jest słowo czar, czyli inaczej klątwa. Z tego wynika, że Taemin został przeklęty przez czarującego Minho. Jhdcijasdbhcjadb.
„- Ależ, wyglądasz zjawiskowo – odparł starszy, wciąż nie spuszczając z rozbawionego tonu. – A z pomocą tego… - w jego dłoni nie wiadomo kiedy pojawił się nóż, którego ostrze drapieżnie błysnęło w świetle - …upiększę cię jeszcze bardziej – obiecał szeptem, tępą krawędzią ostrza przesuwając po taeminowym policzku. Młodszy zadrżał, czując chłód na skórze. Cała ta sytuacja przybierała zaskakujący obrót. Bo nigdy wcześniej nie sądził, że jego hyung potrafi być taki pociągający.” – hahahhahahhahahahhahahhahahahhahah. POCIĄGAJĄCY CHOI MINHO Z NOŻEM W RĘCE TO JAKIŚ EROTYCZNY OBRAZEK, SZCZEGÓLNIE JAK ZACZYNA SZEPTAĆ I SUNIE KRAWĘDZIĄ TEGO NOŻA PO TWARZY TAEMINA, TO TAKA JAKBY PIESZCZOTA. CZY WIESZ, ŻE NIE CZUJĘ SIĘ DOBRZE? WIESZ. NIEAWIDZĘ ICH.
Hihihihihihihihihihihihiihihihiihihihihiihihihiihihihiihihihi.
„- Powiedzmy, że twój dzisiejszy popis mnie do czegoś zainspirował… - mruknął tajemniczym tonem, po czym mrugnął do przyjaciela, żeby dodatkowo go rozproszyć. – Ale jeśli chcesz zobaczyć, do czego, muszę dożyć następnej rundy… - dodał, posyłając Minho obiecujące spojrzenie. Starszy przez chwilę spoglądał na niego w milczeniu, kalkulując w głowie wszystkie za i przeciw. Dotąd skupiał się jedynie na potrzebie odbudowania nadszarpniętej w pierwszej rundzie dumy. Teraz, kiedy to już osiągnął, zaczął się wahać. Myśl o ponownym oddaniu Taeminowi możliwości działania była ekscytująca.” – Ekscytacja. Ważna sprawa z Tellce. Broń Taemina jedna jest dość dobra. Nie twierdzę, że w końcowym rozrachunku wygra, ale sprawiając, że Minho się waha przesuwa zwycięstwo w swoją stronę. Biedny, biedny Minho, hehehehe.
„Dlatego po dłuższej chwili namysłu, po raz ostatni przesunął ostrzem noża po policzku Taemina, tym razem pozostawiając na nim krótką, szkarłatną szramę. Młodszy przygryzł wargę, żeby nie syknąć z bólu. - Jeden jeden – szepnął mu Minho na ucho, puszczając jego nadgarstki. – Następnym razem nie będzie taryfy ulgowej – dodał, czule przesuwając kciukiem po płytkim nacięciu na policzku przyjaciela. Nie odrywając wzroku od płonących dziwnym, czarnym ogniem oczu Taemina, oblizał palec, po czym wstał, uwalniając młodszego spod swojego ciężaru.” – HAHAHAHAAHHAHAHAHAHHAHEHEHEHEHEHEHHIHIHIHIHIHIHIHIHIIHI. DOBRZE WIESZ, ŻE JESTEM CHORA PRZEZ TEN ELEMENT. DOBRZE WIESZ, ŻE SERCE MNIE BOLI, JAK O TYM MYŚLĘ. NIENAWIDZĘ. /głęboki oddech/ Minho przesuwa ostrzem po policzku Taemina, to taki pocałunek, choć może się wydawać nie pełny, bo całując automatycznie też się smakuje… więc Choi na tym nie kończy. Najpierw czule przesuwa palcem po ranie, a potem oblizuje. Hahahahah. A jego oczy płoną. Nienawidzę cię.
Usuń„Młodszy jeszcze przez dobrą minutę nawet nie drgnął, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w sufit. Czuł sunącą mu po policzku, kapiącą ze świeżej rany krew, ale nie zwracał na to uwagi. Bo od tej krwi dużo gorętsze było zupełnie nowe, zupełnie nieoczekiwane poruszenie w jego piersi. Taemin uniósł zdrętwiałą dłoń i zacisnął ją na materiale swojej koszuli, w miejscu, w którym żar był najdotkliwszy. Tuż nad sercem. Chłopak przymknął powieki i powoli wypuścił powietrze z płuc, stopniowo przyswajając nowe odkrycie. Fakt, że nie on jeden miał w tej grze kontrolę nad swoim przeciwnikiem.” – A tutaj jest dowód na to, że Minho trzeba doceniać. I na to, że Taem zrobił błąd nie uważając na swojego hyunga. To poruszenie w piersi… czyżby nasz synek się zakochał, ale jeszcze o tym nie wie? Źle mi, źle mi. Nie wiem. Nie umiem. Nie. Nie umiem. Hahahaha.
Naprawdę starałam się wybrać tylko najważniejsze cytaty. Wybacz, że wyszło tak---- ALE TO NIE MOJA WINA, ONI SĄ NIE NORMALNI, A JA JESTEM TYLKO BIEDNĄ OFIARĄ TYCH PSYCHOPATÓW. SERCE MNIE BOLI. NIE UMIEM ODDYCHAĆ. I PRZEZ NICH WPADAM W HISTERIĘ. NIENAWIDZĘ. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA. POCAŁUNEK NOŻA. HIHIHIHIHI. ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-) ;-)
Dziękuję za „Rozdział ten dedykuję Madzi, jako naczelnej fance barwionego szkarłatem nożyka.” Wciąż płaczę, wciąż dziękuję, wciąż kocham, ale teraz jeszcze nienawidzę.
Yume~(Madzia~)
Myślałam, że żabcia zostanie nazwana na cześć wielkookiego hyunga. W końcu to prawie rodzina. Tylko, że żyją w innych ekosystemach. Chyba.
OdpowiedzUsuńTaemin jest jak takie dziecko - bez swoich zabawek nudzi się. Nie wiem czy powinnam nazywać Minho per ,,zabawką", ale to była moja pierwsza myśl. Jest do niego niesamowicie przywiązany. Kochane.
Zazdroszczę ludziom, którzy potrafią poruszać się tak cicho i z gracją. Ja kiedy próbuję być cicho jestem jak Taemin próbujący specjalnie zwrócić uwagę swojego Choi (NO DZIECIAK NO) xD Jak słoń w składzie porcelany.
MINHO TY ZGRYWIE. Nici, które mogą rozczłonkować ci ciało. Po prostu... Dosyć. Wiedziałam, że robi sobie z niego jaja XD Do tego jakże urocza i wyszukana pozytywka.
Taemin rozczłonkowany, pływający w formalinie w szklanych gablotkach. Mrrr~ Albo poddać go plastynacji i dać na ,,Body Worlds". Idealnie XD
Wszystko tylko nie idealna buzia Tae... *minuta ciszy* Choi, masz u mnie przechlapane.
Właściwie to liczyłam na coś bardziej ekscytującego ze strony Minho, ale nie myśl sobie, że się zawiodłam <3
Hah! To ten moment kiedy zaczynamy uciekać z krzykiem?? Chyba żartujesz! Kaftanik bezpieczeństwa ci jeszcze nie grozi xD
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następną rundę <3
Imię żabki wciąż nie jest do końca zadecydowane, więc kto wie :"D pokrewieństwo zobowiązuje! I co też ten Taemin by zrobił bez swojej ukochanej zabawki :"D
UsuńNiezdarni ludzie, łączmy się! xD
Spoko, Taemin sobie weźmie odwet za tę szramę. A Minho, cóż... działa po swojemu. To młodszy jest tutaj tym narwanym. Grunt, że udało mu się wywołać ekscytację w samym Taeminie! xD
Dziękuję za komentarz i wybacz ułomną odpowiedź, nie nadaję się dzisiaj do życia xD
Również pozdrawiam! <3
Chcę krzyczeć "Nie! Nie zabijajcie się! Kto umarł ten nie żyje!", ale z drugiej strony, jak patrzę jaka to dla nich świetna zabawa, no to nie miałabym serca im przerywać xD
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie na jaki to szalony plan wpadł Taemin ;3
MAM PODOBNIE XDD nie potrafię odebrać im takiej frajdy! Dzięki za komentarz ^^
UsuńJestem! Jejku nareszcie zabrałam się do jakiegokolwiek czytania (o pisaniu już nie wspomnę, leży w ciemnym koncie i płacze). Czytałam już ten rozdział, ale z tego co kojarzę, byłam chyba zbyt zmęczona by skomentować... nie zaszkodzi przeczytać jeszcze raz ^^
OdpowiedzUsuńZ resztą, gdy zauważyłam jakie mam tyły to w sumie mi się mordka uśmiechnęła, mam co czytać XD
"Nie nazwę cię Minho, panie ropuchu, nie ma mowy." ej no, przecież co dwaj Minho to nie jeden, aj nie wiem o co chodzi temu Taeminowi. Z drugiej strony nic dziwnego, że ta żaba tak się w niego wpatrywała. Biedna nie dość że złapana to jeszcze jakiś dziwny człowiek coś do niej gada. Toć to bzdura. XD
Taemin rozważa swój wygląd i jego działanie na Minho, ja już biedakowi współczuję XD Chyba zdążył się już przekonać, że jeśli ten już się na czymś koncentruje, to mu to wychodzi i to z jakim skutkiem XD
Pozytywka. Pozytywka. DLACZEGO pozytywka? jeeeejku to w sumie z jednej strony takie śliczne, ale w ogóle te narzędzia zbrodni zawsze z jakiegoś powodu sieją spustoszenie w moim biednym wnętrzu. Yhhh... Jak tak czytam opis tej pozytywki to po części udziela mi się zachwyt Taemina, a z drugiej laleczka jadąca na szubienicę XDDDDDD pomysłowość 12/10 Minho, gratulacje.
DOBRA, PAJĘCZA SIEĆ JEST DUŻO BARDZIEJ KREATYWNA, skąd ty bierzesz te pomysły, ja nie wiem, ale... Dobra, tajemne nici które przecinają natychmiast skórę... blef czy prawda. Cały czas siedziałam poddenerwowana, no bo nie wiedziałam i ciągle zaprzątało mi to głowę, a potem.......
"– Pracowałem nad tym planem przez kilka dni, oczywiście, że chcę cię zabić w ten sposób!
- A nie wolałbyś na przykład… - chłopak przygryzł wargę, zerkając na przyjaciela z diabelskim błyskiem w oku - …zrobić tego własnoręcznie?" ja wiem, że nie powinnam, ale ja tu widzę bardzo osobliwe podteksty, na przykład takie, że ktoś tu chce uciec chyłkiem z iście doskonałej pułapki! Ktoś tu się chyba kruszy he he he XD
......WIEDZIAŁAM ŻE TO NIE PRAWDA! HA! HAHA! Minho ty szczwana żabo, ale... Taemin XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Dobra, jak tylko sobie wyobraziłam jak on plącze się w tych niciach, a Minho ma sobie z tego polewkę, to sama nie wytrzymałam XDDD
"Więc zasługuję na ładne rozczłonkowanie?" no oczywiście, ładny chłopiec, ładne części XD
Dobra, Minho z tym nożem.... Taemin spękał, nie wierzę XDDD Biznesmen po fachu się znalazł no XDDDD Nie że nie uważam, że świadomość tego, że siedzący na tobie mężczyzna z nożem w dłoni właśnie ma zamiar zagablotkować twoje części ciała w swojej szafie nie sprawia, że nagle stajesz się najlepszym negocjatorem, który mógłby spokojnie rozprawiać o życiu mieszkańców całego Seulu...
OK Minho, wygrałeś, Taemin ma ciekawą pamiątkę, nosz normalnie hababaajifdao uhhhh Nie dość, że widok TAKIEGO (jak to mówi Tae) Minho, to jeszcze na dodatek ta sytuacja... co. ty. ze. mną. robisz. ?.
I z tak rozstrojeniem mózgowym, lecę dalej czytać! XDDD
Mika~<3