Minho wbił śrubokręt prosto w mechaniczne serce zegarka, po
kilku próbach wreszcie skutecznie je unieruchamiając. Uparte tykanie ustało, a
uszy chłopaka wypełniła cisza. Niczym nie zmącona, spokojna, absolutna. Podejrzana. Minho zmarszczył brwi, naraz
zupełnie tracąc zainteresowanie konającym w agonii zegarkiem, z którego czas
właśnie ulatywał, niczym życie z przebitego sztyletem ludzkiego serca. W
obecnej chwili stokroć ciekawszy wydał mu się ten spokój, panujący w starym
domu. Minho uśmiechnął się pod nosem. Czyżby jego uroczy przyjaciel znów coś
knuł?
Chłopak wstał od biurka i opuścił swoją pracownię. Wychodząc
na korytarz z miejsca podwoił czujność, bo nie wiedział, czego może się
spodziewać. Żaden nagły atak jednak nie nastąpił, więc wzruszył ramionami, i
zaczął iść przed siebie rytmicznym krokiem, cicho pogwizdując pod nosem.
Od wczoraj miał wręcz wyśmienity humor. Uśmiech niemal nie
schodził z jego twarzy, a radosne nucenie samo wkradało się na usta. Nie
powinien się tak cieszyć. W końcu pozwolił zwycięstwu przejść mu tuż koło nosa.
I to dobrowolnie! Jak jednak mógłby chować urazę, skoro przed oczami wciąż
stawał mu widok zaplątanego w pajęcze nici, bezbronnego Taemina? Minho
analizował ten zapisany w pamięci obrazek bardzo długo i bardzo dokładnie. Finalnie doszedł do wniosku, że jego przyjaciel był
rozbrajająco wręcz uroczy. Nie było to nowe spostrzeżenie, Choi uważał tak
niemal od zawsze. Teraz jednak odbierał ów fakt ze zdwojoną mocą. Znał
zuchwałego Taemina, znał impulsywnego Taemina, znał lekkodusznego Taemina.
Nigdy dotąd jednak nie dostrzegł w oczach przyjaciela takiego zagubienia, jak w
tamtej rozpalającej wyobraźnię chwili, kiedy piętnował go pocałunkiem swojego
noża. Bezbronny Lee Taemin to było coś nowego. Minho był z siebie dumny, że
udało mu się wydobyć z przyjaciela tę niespotykaną dotąd stronę jego
charakteru. W dodatku to osiągnięcie pozwoliło mu wyrównać rachunki. Bądź co
bądź, za pierwszym razem to on padł ofiarą ataku z zaskoczenia. Swój rewanż
uznał za wyjątkowo wręcz udany.
Zajęty snuciem rozważań, niemal przegapił dziwną anomalię,
która znalazła się na jego drodze. W porę zauważył jednak nietypowy element
otoczenia, więc zatrzymał się gwałtownie, zdumione oczy wbijając w podłogę.
Na posadzce leżały nogi.
Tak, nogi.
I to nie byle jakie! Minho doskonale znał te nieco zbyt
chude łydki i kościste kolana. Nie żeby szczególnie często się im przyglądał. Wcale
a wcale. Rzeczone nogi oplatały pręt balustrady, a ich górna część niknęła za
krawędzią podłogi. Minho przekrzywił głowę, przez chwilę przyswajając dziwny
widok. Następnie bez dalszego wahania podszedł bliżej anomalii, i wsparł się o
balustradę.
- Wygodnie ci tak? – zapytał, przechylając się i spoglądając
na zwisającego głową w dół Taemina, który na dźwięk jego głosu zakołysał się lekko
w powietrzu, ale nie odpowiedział. Jego jasne włosy łagodnie falowały nad
powierzchnią stromych schodów, a on sam zdawał się być głęboko zamyślony. Minho
przyszło do głowy, że wystarczył jeden mocny ruch ręką, żeby osłabić mięśnie
nóg Taemina i pozwolić mu spaść prosto na twardą posadzkę. Nie byłaby to jednak
ani zbyt wyszukana, ani wystarczająco estetyczna śmierć. Zupełnie mu się nie
spodobała. Taemin zasługiwał na coś bardziej fenomenalnego.
Dlatego też, Minho zaniechał dalszych knowań, ponownie przypatrując
się swojemu przyjacielowi. Młodszy wyglądał jak nietoperz bądź pająk, co wydało
mu się nad wyraz urokliwe. Nie był to jednak pierwszy raz, kiedy został
świadkiem tego nietypowego zachowania. Taemin musiał być bardzo czymś przejęty
bądź strapiony, skoro ponownie uciekł się do owej metody, której Minho nie
widział w jego wykonaniu od lat. Ostatni raz miał miejsce chyba jeszcze w
szkole podstawowej, kiedy koleżanka z klasy (miała na imię Yujin - Minho
doskonale ją zapamiętał, jako że mówiła paskudnie słodkim głosem i hodowała na
głowie dwa długie, jasne warkocze, od których aż świerzbiły nożyczki)
podarowała Taeminowi małego, skromnego kwiatka. Chłopak z wdzięcznością przyjął
prezent, po czym udekorował nim zbudowany wcześniej dla zabawy z kamyków i kasztanów
nagrobek. Dla upamiętnienia pięknego podarunku Yujin, wypisał na mogile jej
imię. Dziewczyna nie odezwała się do niego już ani razu do końca szkoły. Taemin
był tak strapiony tą sytuacją, że wdrapał się na schody i zawisł głową w dół,
mając nadzieję, że w ten sposób rozjaśni własne myśli. I choć faktycznie poczuł
się dzięki temu lepiej, zachowania swojej dawnej koleżanki nie zrozumiał nigdy.
Minho wcale mu się nie dziwił. Yujin była głupią smarkulą, skoro nie potrafiła
docenić tak pięknego aktu wdzięczności, jaki otrzymała od Taemina. Gdyby Choi
był na jej miejscu, zachowałby się zupełnie inaczej.
Nie otrzymując od przyjaciela odpowiedzi, Minho kucnął i
delikatnie dźgnął chłopaka w kolano.
- O czym myślisz? – zapytał, szczerze zaciekawiony
niecodziennym zachowaniem Taemina. Przeważnie ten chłopak nie potrafił
usiedzieć w miejscu nawet pięciu minut. W obecnej chwili był jednak niebywale
wręcz statyczny (może pomijając to delikatnie kołysanie się w powietrzu, które
prawdopodobnie odbywało się poza jego wolą). O czym Taemin mógł dumać z takim
poświęceniem? Minho wstał i ponownie przechylił się przez balustradę, zerkając
na pełną skupienia minę przyjaciela.
- O tobie – odparł
chłopak z właściwą dla siebie prostolinijnością. Na te słowa Minho poczuł, jak
mechanizm w jego piersi przyspiesza nieznacznie, więc ze zmarszczonymi brwiami
znów uderzył niespokojne miejsce kilka razy, szybko odzyskując panowanie nad
niepokornym mięśniem. Ostatnimi czasy dość często się psuł. Minho znał się
doskonale na mechanizmach, ale tego jednego, póki co, naprawić nie potrafił.
Chłopak gwałtownie pokręcił głową, oczyszczając umysł ze
zbędnych refleksji. Następnie zbiegł po schodach, zatrzymując się w ich
połowie, dokładnie naprzeciwko zwisającego z górnej balustrady Taemina. Starszy
uśmiechnął się na widok jego uroczo zarumienionej od tej dziwnej pozycji
twarzy, i wsparł się o przeciwległą ścianę, z nonszalancją krzyżując ręce na
piersi.
- A co konkretnie o
mnie myślisz? – drążył dalej, zbyt ciekaw, żeby odpuścić. Taemin uśmiechnął
się do niego w absurdalnie słodki sposób.
- Myślę, że do góry nogami wyglądasz jeszcze idiotyczniej,
niż normalnie – oznajmił jadowicie, na co Minho wywrócił oczami, spodziewając
się tego typu wymijającej odpowiedzi.
- Taemin... – mruknął ponaglająco, dając przyjacielowi do
zrozumienia, że nie odpuści, póki się nie dowie. Młodszy zmarszczył gniewnie
brwi, co do góry nogami zupełnie traciło na efekcie. Minho ledwo powstrzymywał
się przed parsknięciem śmiechem. Naraz jednak oczy Taemina nabrały powagi, więc
starszy zdusił w sobie wszelkie żartobliwe uwagi.
- Jesteś moim wrogiem. Oczywiście, że o tobie myślę. –
Młodszy westchnął i zakołysał znów głową, nagle błądząc wzrokiem wszędzie,
tylko nie w kierunku swojego przyjaciela. Starszy poczuł się nieswojo na te dziwnie
intymne słowa, wypowiedziane niezaprzeczalnie szczerze, ale jednocześnie
niosące z sobą zakłopotanie dla obu stron. Zakłopotanie to było coś nowego.
Minho w ułamku sekundy zadecydował, że jemu samemu zdecydowanie się to nieznane
dotąd uczucie nie podoba. Spodobał mu się natomiast zakłopotany Taemin. Był uroczy.
- I co takiego wymyśliłeś? – zapytał lekkim tonem, próbując
pozbyć się niezręczności. Ona też była czymś nietypowym. Zamierzał znaleźć
sposób, żeby całkowicie ją w sobie wyłączyć. Była niewygodna. Taemin przez
chwilę milczał, wciąż zamyślony. W końcu przybrał właściwą sobie, dumną minę i
spojrzał na hyunga z góry (dosłownie i w przenośni).
- Doszedłem do wniosku, że ci wybaczam – oznajmił uroczystym
tonem, po czym wbił w Minho wyczekujący wzrok, jakby licząc na okazanie
wdzięczności za jego wspaniałomyślną decyzję. Starszy uniósł brwi.
- Wybaczasz? Co takiego?
- Jak to co? Zostawiłeś mnie samego na pół dnia! Prawie
umarłem z nudów... – Taemin zrobił bardzo naburmuszoną minę, na widok której
Minho roześmiał się serdecznie.
- Ah, stęskniłeś się – skomentował dokuczliwie, naraz
żałując, że Taemin wisi w powietrzu. Miał pilną potrzebę poczochrania go po
włosach.
- …ale postanowiłem okazać miłosierdzie – kontynuował
młodszy, zupełnie ignorując uwagę Minho i tym razem nie dając się podpuścić. - Twoja
niespodzianka była tak absorbująca, że wynagrodziła mi tę koszmarną nudę – zawyrokował z powagą.
Starszy ożywił się na te słowa.
- Aż tak ci się podobało? – zapytał, czując nagły przypływ
entuzjazmu. Był z siebie dumny, owszem, ale dopiero pochwała z ust Taemina
dawała mu prawdziwą satysfakcję. Nie był pewien, dlaczego tak jest, ale chciał
i zamierzał imponować przyjacielowi,
niezależnie jak wiele wysiłku by go to kosztowało.
- Jesteś paskudnym efekciarzem, hyung – odparł Taemin
ganiącym tonem, ale potem uśmiechnął się z aprobatą. - Z początku nie byłem
pewien, czy jesteś godny rywalizowania ze mną. Ale po tej rundzie nie mam już
wątpliwości – oznajmił szczerze, na co Minho poczuł kolejną dozę satysfakcji.
Nie dał tego jednak po sobie poznać, i udał zamyśloną minę.
- Ah, więc nakręca cię wiązanie, przygważdżanie do podłogi i
cięcie nożem... – wyliczył na palcach, marszcząc brwi w skupieniu. Następnie
pokiwał głową, na znak że przyswoił tę garść przydatnych informacji. - Zapamiętam
na przyszłość – dodał z powagą, w odpowiedzi otrzymując dumne prychnięcie.
- Nie bądź taki pewny siebie. Ty też masz swoje słabostki,
hyung – mruknął młodszy, a jego oczy znów przybrały ten dziwny, niebezpieczny
wyraz, za którym Minho jednocześnie tęsknił, i którego się bał. Jego wzrok
mimowolnie powędrował ku szramie na policzku Taemina. On sam był jej autorem.
Ta świadomość rozpalała w nim dziwny ogień, nad którym wciąż nie do końca
panował. Chłopak przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, szybko odzyskując
kontrolę nad sobą i rzucając przyjacielowi arogancki uśmiech.
- Więc nadszedł czas torturowania się nawzajem? – zapytał
przekornie, próbując nonszalancją pokryć dziwne zachowanie własnego organizmu.
Jego serce naprawdę potrzebowało naprawy.
- Hmm – odmruknął Taemin, kiwając głową w zamyśleniu, ale
wzroku ani na moment nie spuszczając z przyjaciela. Minho znów był tym
poczciwym, łagodnym sobą, co zawsze. Niezależnie od tego, jak niepoprawne
rzeczy mówił, jego działań nie piętnowała już ta gorączka, to szaleństwo, które
napędzało go, kiedy przyciskał Taemina do podłogi i sunął ostrzem noża po jego
policzku. Na to wspomnienie młodszy wciąż czuł mrowienie, nie tylko na skórze
twarzy, ale i na całym ciele. Lubił łagodnego, opiekuńczego Minho, ale to za obłąkanym Minho wręcz szalał. Ta świadomość spadła na niego
tak nagle, tak niespodziewanie, że nie potrafił zbyt łatwo jej sobie przyswoić.
Dlatego właśnie wylądował kilka metrów nad podłogą, zwisając głową w dół i
mając nadzieję na rozjaśnienie myśli. Olśnienie wciąż jednak nie chciało na
niego spłynąć, przez co chłopak skazany był na nieznośny mętlik we własnej
głowie.
Minho posłał mu swój firmowy uśmiech.
- Nie mogę się doczekać - zadeklarował szczerze, i Taemin
musiał przyznać mu rację. Runda druga zmieniła dziecinną igraszkę w poważną
grę. Od tej pory każdy kolejny ruch napawał ich ekscytacją. Młodszy przez
chwilę milczał, ciesząc się myślą, że już niedługo na nowo rozpali ogień w
oczach swojego opanowanego przyjaciela, budząc tę bestię, która żyła gdzieś w
głębi jego przeważnie chłodnego serca. I kiedy cisza się przeciągała, a Minho
już zamierzał zbiec po ostatnich stopniach i zniknąć gdzieś w korytarzu, Taemin
nagle o czymś sobie przypomniał.
- Hyung? – powiedział, zginając się w powietrzu wpół i
sięgając do kieszeni spodni, w których wciąż spoczywała odcięta głowa
pozytywkowego Taemina. Chłopak przez chwilę obracał element w dłoniach, po czym
rzucił go w kierunku przyjaciela. Minho złapał głowę w locie i spojrzał na
Taemina pytająco, na co ten uśmiechnął się czarująco. - Myślę, że tobie
bardziej się przyda. Zaopiekuj się mną dobrze. Bądź bezlitosny – polecił ze śmiertelną powagą.
- Zrobię co w mojej mocy, żebyś poczuł się przeze mnie
stłamszony – odparł równie rzeczowo Minho, nie rezygnując jednak z czułego
uśmiechu. Taemin doświadczył dziwnego poruszenia w piersi, słysząc tę na swój
pokrętny sposób pieszczotliwą deklarację. - Jakieś jeszcze życzenia? – zapytał
starszy, w odpowiedzi otrzymując pełen zamyślenia pomruk.
- Następnym razem stwórz pozytywkę z nami dwoma – zażądał
Taemin, a widząc zdziwioną minę przyjaciela, zaśmiał się dźwięcznie. - Też chcę
mieć swojego małego Minho na własność – wyjaśnił psotnie i mrugnął. Starszy
pokręcił głową z rozbawieniem, po czym teatralnym gestem skłonił się przed
Taeminem aż po pas.
- Jak sobie życzysz – powiedział uroczystym, usłużnym tonem.
Chwilę potem na jego twarz wróciła przekora. – A teraz lepiej wróć na ziemię,
bo jeszcze moment, i mózg wypłynie ci uchem, a ja nie zamierzam go potem
sprzątać z podłogi! – rzucił udawanym ostrym tonem, po czym zbiegł po ostatnich
stopniach schodów i ruszył korytarzem, odprowadzony śmiechem Taemina.
~*~
Minho obudził się z poczuciem, że coś jest zdecydowanie nie
tak. Gwałtownie uniósł powieki, ale nie poruszył się ani o milimetr. Atmosfera w
jego sypialni była ciężka, a powietrze z trudem przeciskało się przez płuca.
Czuł, że każde drgnięcie, mogłoby okazać się jego ostatnim. Nie znał tylko
źródła zagrożenia.
Wciąż nie ryzykując najlżejszym nawet ruchem, przetoczył w
pełni już rozbudzonym wzrokiem po widocznej znad poduszki części swojego
pokoju. Nie dostrzegł jednak nic niezwykłego. Żeby odeprzeć zagrożenie, musiał
najpierw w pełni zorientować się w swojej sytuacji. Dlatego dokonał szybkiej
kalkulacji w głowie, dochodząc do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie
poruszenie głową o kilka milimetrów w prawo, tak, żeby dostrzec resztę
sypialni. Wziął głębszy wdech, szykując się do możliwie jak najdelikatniejszego
wykonania tego planu…
…i wtedy to poczuł. Szorstki, drapiący dotyk na skórze. Wstrzymał
oddech, bardzo szybko zgadując, co mu zagraża. Co na nim siedzi.
- Na twoim miejscu bym się nie ruszał, hyung – odezwał się
głos Taemina, na dźwięk którego Minho mimo konieczności zachowania ostrożności,
delikatnie poruszył głową, tak żeby być w stanie dostrzec niezapowiedzianego
gościa swojej sypialni. Chłopak siedział po turecku na krześle ustawionym
naprzeciwko łóżka i posyłał w kierunku przyjaciela urocze, niewinne uśmiechy.
Tylko jego oczy płonęły mściwą satysfakcją. Starszy powoli rozluźnił mięśnie i
przywołał na twarz zuchwały wyraz.
- Jakiś ty okrutny z samego rana – skwitował rozczulonym
tonem, na co Taemin z aprobatą pokiwał głową.
- Za to właśnie mnie lubisz – odparł bez cienia skruchy. –
Cóż, nie zamierzam znów czekać na zabawę przez pół dnia. Dlatego postanowiłem
od razu przejść do rzeczy. – Chłopak wzruszył ramionami, zupełnie jakby mówił o
najoczywistszej kwestii pod słońcem. – Poza tym mój przyjaciel też się nudził –
dodał z pogodnym uśmiechem. – Poczułem się zobowiązany zapewnić mu jakąś
rozrywkę…
Na te słowa Minho zerknął w dół, napotykając wzrokiem
siedzącą na jego brzuchu kreaturę. Wielkiemu, włochatemu pająkowi musiało być w
tym miejscu bardzo wygodnie, bo wyraźnie się zadomowił, nieskory do rychłej
zmiany lokalizacji. Minho mimowolnie przełknął głośno ślinę. Nie miał
wątpliwości co do zabójczych zdolności przyjaciela Taemina.
- Nie przypominam sobie, żeby Endymion był taki spasiony… -
stwierdził żartobliwie, starając się zapanować nad przyspieszającym pod wpływem
adrenaliny oddechem. Musiał szybko opracować jakiś plan działania. Nie
zamierzał dać Taeminowi wygrać po raz drugi.
Młodszy zrobił oburzoną minę.
- Nie powinieneś tak o nim mówić, będzie mu przykro… -
stwierdził, wydymając groźnie policzki. – Poza tym jesteś ślepy, hyung. Przecież
to Edmund, nie Endymion. Daleki krewny zza granicy. – Chłopak znów się
uśmiechnął, rozradowany. Następnie klasnął w dłonie i wstał z krzesła. – A
teraz czas przejść do części właściwej – oznajmił pełnym werwy tonem.
- Części właściwej? – Minho uniósł brwi. – Więc to jeszcze
nie jest część właściwa? – Chłopak zerknął znacząco na przesiadującego na jego
brzuchu potwora, który był gotów w każdej chwili z nudów obdarować go śmiertelnym ukąszeniem. Ten typ zasadzki był
bardzo w stylu Taemina i starszy szczerze nie spodziewał się po nim niczego
więcej. Tym razem jednak Lee przyłożył się do swojego planu. Rozbudzenie w nim
duszy stratega było doprawdy niebezpiecznym posunięciem. Minho nie żałował
niczego.
- Oczywiście, że nie! – zakrzyknął Taemin entuzjastycznie. –
To dopiero wstęp. – Chłopak wyglądał na szczerze dumnego ze swojego zamysłu, bo
energicznym ruchem odsunął krzesło w kąt pokoju i wsparł ręce na bokach. Jego
rozpromieniona mina była doprawdy rozczulająca. Tylko oczy wciąż lśniły
groźnie. – Zamierzam wygrać tę rundę, hyung – zadeklarował chłopak dziwnie
niskim, złowieszczym tonem, a atmosfera w pokoju natychmiastowo zrobiła się
cięższa.
Następnie obrócił się w stronę stojącej pod ścianą szafki.
Na jednej z drewnianych półek Minho trzymał swoje pozytywkowe dzieła. Większość
z nich nie była skończona, bo chłopak rzadko miał nastrój na ten typ misternej
pracy. Tworzenie pozytywek wymagało uczuć. Jego zbudowane z kółek zębatych i
śrubek, metalowe serce rzadko sobie na coś takiego pozwalało. Uczucia rozregulowywały
mechanizm, zaburzały precyzję, rujnowały porządek. Odbierały kontrolę. Minho
wystrzegał się uczuć. Uczucia jednak nie zawsze chciały wystrzegać się Minho.
Czasem ich drogi przypadkiem się przecinały, a owocem tych niepokojących
momentów były te zaklęte w mechanicznych sercach pozytywek melodie.
Przyglądając się kolejnym niedokończonym dziełom, Taemin
zmarszczył brwi i zamruczał cicho. Musiał dokonać odpowiedniego wyboru, jeśli
chciał, żeby jego plan przebiegł tak idealnie, jak to sobie wyobrażał. Po tym,
co hyung zaprezentował mu w poprzedniej rundzie, postanowił dołożyć do swojej
rozgrywki wszelkich starań. Nie zamierzał wypaść gorzej od nadętego,
wymachującego nożem Choi Minho. Co to, to nie! Rana na policzku już go nie
piekła, ale nadszarpnięta duma wciąż nie mogła się zagoić. Bo Taemin nawet sam
przed sobą nie mógł kłamać. Uwielbiał
sposób, w jaki przyjaciel na niego patrzył, krępując jego nadgarstki i
przygważdżając jego ciało do podłogi. Niezależnie jak bardzo kolidowało to z
jego dumą, wręcz szalał za tamtym drapieżnym Minho, który raz porzuciwszy swoją
chłodną kontrolę, zmieniał się w żywioł trudny do opanowania. Nieobliczalny. Z
kimś takim naprawdę nie sposób się nudzić! Trzeba jednak potrafić ten ogień
wzniecić. Minho nie należał do osób, które łatwo dają się ponieść emocjom.
Przeważnie był niewzruszony niczym skała. Taemin zamierzał pokruszyć ją na
drobne kawałeczki.
Z takim postanowieniem, w końcu wybrał małe, niepozorne
pudełeczko z wyrzeźbioną na wieczku, czarną różą. Nie miał pojęcia, jaką
melodię zawiera, ale poczuł, że to właśnie ta, której szuka. Wysunął pozytywkę
na brzeg półki i z szacunkiem uniósł wieczko. Pokój wypełniła dźwięczna
melodia.
Oczy obserwującego to wszystko Minho zrobiły się okrągłe ze
zdziwienia. Zazwyczaj potrafił przewidzieć kolejny ruch Taemina i nieraz był w
stanie zgadnąć, jakiż to absurdalny pomysł za moment przyjdzie mu do głowy. Tym
razem jednak, nie rozumiał z zachowania przyjaciela absolutnie nic. Wprawiało
go to w tak wielkie rozstrojenie, że miał ochotę zerwać się z łóżka i złapać
Lee za ramiona, zajrzeć mu w twarz, wyczytać myśli z jego oczu. Ale nie mógł. Edmund skutecznie mu to
uniemożliwiał. Chłopak sapnął z frustracją, dodatkowo podrażniony rozsnuwającą
się po pokoju melodią jego własnego autorstwa. Była piękna. A co za tym idzie –
niepokojąca. Minho nie potrafił
zgadnąć intencji przyjaciela. A kiedy Taemin wreszcie obrócił się z powrotem w
jego stronę i posłał mu tajemnicze spojrzenie, z ust starszego mimowolnie
wyrwało się ciche przekleństwo. Bo czuł się przez te ciemne, okrutne oczy
beznadziejnie zniewolony.
Taemin przekrzywił głowę, rozbawiony miną przyjaciela.
Widząc to, Choi odchrząknął nerwowo, próbując przywrócić swoje nieposłuszne
ciało do porządku.
- Co robisz? – zapytał, siląc się na lekki ton, ale nie
dając rady powstrzymać swojego głosu od wyraźnie słyszalnych drgań. Cała ta
sytuacja wywoływała w nim coraz większą frustrację. Rozbawiony uśmiech Taemina
wcale nie polepszał sprawy.
- To chyba oczywiste, hyung – stwierdził zuchwałym tonem, w
kilku leniwych krokach przemieszczając się na środek pokoju. – Zamierzam
wyprowadzić cię z równowagi – zadeklarował obiecującym tonem, dla poparcia
własnych słów kilkukrotnie kiwając głową. – Póki co Edmund jest senny, więc
siedzi spokojnie… - Chłopak zerknął na ogromnego pająka, a jego oczy zabarwiły
się odcieniem czułości. – Ale wystarczy jeden twój gwałtowny ruch, a mój
przyjaciel będzie gotowy do zabawy – oznajmił radośnie, ponownie przenosząc
wzrok na twarz przyjaciela.
- A jak zamierzasz zmusić mnie do ruchu? – zapytał Minho, aż
nazbyt świadom podobieństwa zaistniałego między tą sytuacją, a rozgrywką z
poprzedniej rundy. Taemin naprawdę zaczerpnął inspirację z jego taktyki.
Starszy nie mógł zaprzeczyć, że jest z niego dumny. W planie Lee istniał jednak
pewien drobny mankament. Minho uśmiechnął się arogancko, na moment odzyskując
pewność siebie. – Jestem inny, niż ty, Taeminnie. Mogę równie dobrze leżeć tu
cały dzień, aż Edmund zdechnie z nudów. To dla mnie naprawdę żaden problem –
powiedział triumfalnie, zadowolony z faktu, że dostrzegł błąd w strategii
przyjaciela. Młodszy nie wyglądał jednak na zbitego z tropu. Wręcz przeciwnie,
jego uśmiech dodatkowo pojaśniał o kilka niebezpiecznych tonów.
- Mówiłem ci już, że ty też masz swoje słabostki, hyung –
oznajmił pogodnym, niemal śpiewnym tonem, jednocześnie zaczynając lekko kołysać
się w rytm wygrywanej przez pozytywkę melodii. – Być może i nie potrafię
wytrzymać bez ruchu… - Chłopak pokręcił rękami na różne strony, jakby do czegoś
się rozgrzewając. – Ale w twoim przypadku również istnieje coś, co wyprowadza
cię z równowagi…
- Co takiego?
- To!
Taemin uniósł ręce nad głowę i wdzięcznie okręcił się wokół
własnej osi, wykonując piruet. Następnie jego ciało płynnie zgięło się w pół,
by chwilę potem, w rytm rozlegającej się w pokoju melodii, rozpocząć wstęgę
zgrabnych ruchów, z których każdy w magiczny wręcz sposób ożywiał pieśń różanej
pozytywki. Zaklinał jej twórcę.
Minho obserwował to wszystko szeroko otwartymi oczami, nie
potrafiąc zdusić w sobie paraliżującego jego umysł szoku. Bo oto Lee Taemin
tańczył. Tańczył specjalnie dla niego. Minho nie sądził, że jeszcze
kiedykolwiek ujrzy ten zjawiskowy widok, jakim był łączący swoje ciało z muzyką
Taemin. Doskonale wiedział, że młodszy potrafił tańczyć. Lee odkrył w sobie ten
talent lata temu, podczas jednej z wielu prób odnalezienia sposobu na nudę.
Taemin pozostawał jednak Taeminem. Po paru tygodniach ciągłego wirowania i
zachwycania widzów swoim wdziękiem, z dnia na dzień ta piękna dyscyplina zupełnie mu się znudziła.
Jak zwykle szukał ciągłych nowości. A mimo to oto stał przed Minho i tańczył,
tak samo zachwycająco, jak lata temu. Być może nawet bardziej? Choi nie chciał
wiedzieć. Chciał zamknąć oczy i nie widzieć. Nie widzieć tych poruszających się
płynnie dłoni, tych wirujących w takt muzyki bioder, tych stąpających lekko
stóp. I tych oczu – wielkich, ciemnych, niezgłębionych. Oczu, które właśnie
próbowały rzucić na niego jakiś tajemny urok. Usidlić go.
Starszy wbił paznokcie w dłoń, naraz niezwykle dobitnie
odczuwając swoje uwięzienie. Pająk wciąż spokojnie siedział na jego brzuchu, i
przez chwilę chłopak zastanawiał się, czy nie mógłby tak po prostu go z siebie
zrzucić. Wiedział jednak, że to najgłupsze zachowanie z możliwych. Że na to
właśnie Taemin liczy. Nie zamierzał dać mu się przechytrzyć. Dlatego z nową
upartością wbił wzrok w przyjaciela, starając się w żaden sposób nie okazać, że
ten taniec robi na nim jakiekolwiek wrażenie.
Kiedy młodszy dostrzegł ten upór w oczach Minho, ledwo
powstrzymał rozbawiony uśmiech. Bo choć hyung próbował opierać się umysłem,
jego ciało go zdradzało. Od spięcia ramion, przez zaciśnięte w pięści dłonie, aż po pulsującą na skroni
żyłkę. Nawet oczy Minho nie były tak stanowcze, jak mu się zapewne zdawało. Przygotowana
przez Taemina pułapka na niego działała. Taemin
na niego działał. I starszy nic nie potrafił z tym zrobić, choćby nie
wiadomo jak bardzo się starał zamaskować swoje poruszenie.
Mając rozgrzewkę za sobą, Taemin postanowił przejść do
bardziej kluczowej części programu. Przekonał się już, jak wpływa na Minho,
kiedy fizycznie się do niego zbliża. W takich momentach w oczach starszego
rozpalał się dziwny żar, wobec którego Taemin nie potrafił być obojętny. Był jednak
ciekaw, czy uda mu się uzyskać podobny efekt na odległość. Dzielił ich dystans
ledwie kilku kroków, ale Choi pozostawał unieruchomiony w łóżku. Młodszy miał
pełną swobodę eksperymentowania.
Dlatego też, wciąż nie wypadając z rytmu, nieco zmienił
sposób, w jaki tańczył. Jego ruchy stały się bardziej zmysłowe, a posyłane w
kierunku przyjaciela spojrzenie nabrało uwodzicielskiego wyrazu. Coś dziwnego
błysnęło w oczach Minho na ten widok. Taemin uśmiechnął się drapieżnie. Był z
siebie dumny. Zatoczył nogą krąg po podłodze, wygiął plecy w łuk i odchylił
głowę do tyłu. Ułożył dłonie na twarzy i zaczął powoli sunąć nimi w dół, przez
smukłość szyi, przez materiał koszuli, przez kształtność bioder…
Minho drgnął.
Edmund się poruszył.
Minho zamarł.
W duchu przeklął swoje ciało, które wybrało sobie najgorszy
możliwy moment na nieposłuszeństwo. Przez chwilę spoglądał na pająka
zapobiegawczo, bojąc się że na drobnym poruszeniu nie koniec. Edmund jednak
chyba w dalszym ciągu nie uznał tej chwili za odpowiednią na zabawę. Choi z
ulgą wypuścił powietrze z płuc. Kiedy jednak uniósł wzrok, niemal podskoczył z
zaskoczenia.
Bo teraz Taemin znajdował się znacznie bliżej niego, a jego
zmysłowy taniec nabierał coraz bardziej erotycznego wyrazu. Chłopak zagryzł
sugestywnie dolną wargę i powoli, niczym drapieżnik, zaczął skradać się w
kierunku uwięzionego na łóżku Minho. Tym razem to Taemin przypominał pająka, a
jego przyjaciel ofiarę. Lee rozsnuł w pomieszczeniu przędzoną pozytywkową
pieśnią, pajęczą nić, a za pomocą tańca tylko umocnił misternie zbudowaną przez
siebie pułapkę. Edmund był jedynie elementem planu, pionkiem w grze. Bo tak
naprawdę to atak Taemina wywoływał w Minho większe dreszcze i palpitacje, niż
perspektywa jakiegokolwiek śmiertelnego ukąszenia.
Pajęczy kusiciel stanął tuż przed swoją ofiarą i uśmiechnął
się drapieżnie, jedną ręką wędrując do kołnierzyka koszuli. Minho chciał
odwrócić wzrok, zamknąć oczy, ale nie mógł. Lee Taemin miał nad nim pełną kontrolę. Młodszy rozpiął dwa
pierwsze guziki, nie przestając delikatnie, jakby leniwie kołysać biodrami w
rytm wciąż grającej cicho pozytywki. Minho z trudem przełknął ślinę, znów
ciesząc oczy smukłą szyją i kształtnym rysem obojczyków. Tak bardzo chciał ich
dotknąć. Taeminowi nie umknął żywy głód w spojrzeniu przyjaciela. Oczy Minho
znów wypełniał ten żar, ten ogień, za którym młodszy tak tęsknił. I pomyśleć,
że udało mu się to osiągnąć jedynie za pomocą zwykłego tańca! Chłopak
uśmiechnął się krzywo. Był ciekaw, gdzie doprowadzi go ostatni punkt planu…
Kierowany tą myślą, stanął tuż przy łóżku. Nie odrywając od
przyjaciela wzroku, zaczął wdrapywać się na materac, każdy ruch wykonując
powoli i ostrożnie, tak, żeby przypadkiem nie wystraszyć Edmunda. W końcu zawisł
nad starszym, wspierając się kolanami i dłońmi po obu jego stronach. Dzielił
ich jedynie wciąż siedzący na brzuchu Minho pająk, którego żaden z nich nie
chciał w tej chwili rozbudzić. Mechanizm w piersi starszego zupełnie zwariował,
kiedy Taemin zapatrzył się w jego oczy z taką intensywnością, że najlżejszy
oddech mógł rozsadzić mu płuca.
Młodszy znów uśmiechnął się drapieżnie. Bo tak cholernie mu
się to wszystko podobało. Te spokojne oczy owładnięte paniką. Te znajome
źrenice, których zwyczajowe ciepło właśnie plamiły wydobywające się gdzieś z
mroków duszy odcienie szaleństwa. Te rozchylone lekko usta, które chciały
wypowiedzieć jego imię, ale pozostawały skrępowane przez resztki silnej woli
właściciela. Choi Minho się kruszył. A to wszystko za sprawą jego uroku.
Taemin powoli pochylił się nad swoją ofiarą, gorącem oddechu
drażniąc skórę przyjaciela. Całym ciałem Minho wstrząsnął niekontrolowany
dreszcz, który jakby uruchomił śmiertelny mechanizm, bo naraz kreatura na jego
brzuchu ożyła, i rozpoczęła powolną, drapiącą wędrówkę po jego skórze. Starszy
jeszcze nigdy nie czuł się tak zamknięty w potrzasku. Najgorszy w tym wszystkim
był jednak fakt, że nie potrafił ocenić którego oprawcy obawia się bardziej –
jadowitego pająka, czy też raczej swojego uroczego przyjaciela, który właśnie
pochylał się nad jego szyją. Odpowiedź na tę rozterkę była absurdalnie
oczywista.
Taemin dokuczliwie dmuchnął na nagą skórę przyjaciela, z
satysfakcją obserwując kolejny mimowolny dreszcz. Uśmiechnął się mściwie tuż
ponad szyją Minho, jednocześnie jedną dłoń mocno wplatając w jego włosy.
A potem go pocałował.
Minho głośno wciągnął powietrze, czując miękkie usta
przyjaciela na swojej szyi. Zanim jednak zdążył w jakikolwiek sposób
zareagować, Taemin niespodziewanie wbił zęby w jego skórę, pozostawiając na
niej zdradliwy ślad ukąszenia.
- To ja tu jestem pająkiem, a ty ofiarą - ochryple szepnął
mu na ucho. – Zapamiętaj to sobie, hyung. – Po tych słowach znów uniósł się na
rękach, spoglądając w rozżarzone czernią oczy Minho.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, jakoś podkreślić swój triumf,
ale naraz poczuł drapiący dotyk na swojej nodze. Napięta od drapieżności
atmosfera momentalnie prysła, kiedy Taemin zmarszczył brwi i z wyrzutem
spojrzał na wdrapującego się po jego udzie pająka.
- Edmund, złaź! – zawołał pełnym nagany tonem. – To nie ze
mną miałeś się bawić! – dodał klękając, i wbijając groźne spojrzenie w swojego
pupila. Edmund nie wykazał jednak skruchy, w dalszym ciągu spacerując po nodze
chłopaka. Młodszy pokiwał mu palcem wskazującym przed oczami. – Niedobry pająk!
Zepsułeś moją rundę! – zawołał obruszony.
Minho obserwował to wszystko w niemym osłupieniu, nie mogąc
dojść do siebie po tym, co przed chwilą miało miejsce. W nogach jego łóżka
właśnie siedział wykłócający się z pająkiem chłopak o potarganych blond włosach
i uroczo wydętych ze złości policzkach. Ten sam chłopak, który dosłownie chwilę
temu wyzwolił w sobie drapieżnika groźniejszego od tarantuli. Ten sam chłopak,
który go uwiódł i usidlił. Ten sam chłopak, który go ugryzł.
Choi mimowolnie powędrował dłonią ku pieczącemu miejscu na
skórze. Miejscu, na którym Taemin pozostawił swoje piętno. Starszy zerknął na
wciąż widoczne rozcięcie na policzku przyjaciela. Cóż, teraz przynajmniej byli
kwita.
Taemin w końcu pozwolił niesubordynowanemu pająkowi wejść na
jego dłoń, skąd ten rozpoczął powolną, jakby leniwą wędrówkę wzdłuż całej ręki.
Następnie chłopak posłał Minho przepraszający uśmiech.
- Wybacz, hyung, ale mój wspólnik odmówił współpracy. –
Taemin wzruszył ramionami bezradnie. – Najwyraźniej jesteś dla niego zbyt
nudnym kompanem do zabawy…
- A dla ciebie? – zapytał Minho, zanim zdążył ugryźć się w
język. Taemin zrobił zdumioną minę.
- Co takiego?
- Czy jestem dla ciebie odpowiednim kompanem? – sprecyzował
starszy, w duchu ganiąc samego siebie za tę ciekawość. Przyjaciel przez chwilę
spoglądał na niego z nieodgadnioną miną, ale w końcu uśmiechnął się promiennie.
- Bawiłem się dzisiaj wyśmienicie, hyung – oznajmił, kiwając
głową z aprobatą. – Co prawda wciąż żyjesz… Ale jestem z siebie zadowolony. –
Chłopak zwrócił spojrzenie na swojego pająka, obecnie przemieszczającego się
między jego ramieniem, a szyją, i kierującego się po klatce piersiowej w dół. –
To Edmund postanowił cię oszczędzić, więc jak coś, to nie moja wina – dodał na
swoje usprawiedliwienie, po czym ponownie uniósł wzrok na przyjaciela. – Dwa
jeden, hyung. Znów wygrywam. – Taemin uśmiechnął się, rozradowany.
- Już niedługo to sobie na tobie odbiję – odparł Minho,
wciąż mimowolnie masując skórę w miejscu ugryzienia.
- Oh, w to nie wątpię. Postaraj się znów mnie zaskoczyć! –
polecił młodszy, po czym niespodziewanie skrzywił się z niesmakiem. – A teraz
wybacz, hyung, ale idę umyć zęby… - mruknął wymownie, na co Minho zerwał się z
łóżka.
- Ty bezczelny dzieciaku! – zawołał za umykającym z sypialni
przyjacielem, rzucając w ślad za nim poduszką, która trafiła w ścianę i opadła
na podłogę. Z korytarza jednak wciąż dało się usłyszeć śmiech Taemina. Minho
uniósł kąciki ust w górę, po czym w zamyśleniu spuścił głowę i dotknął własnej
piersi. – Mam tu naprawdę sporo rzeczy do wyregulowania… - mruknął sam do
siebie, swoim zwyczajem kilkukrotnie stukając miejsce tuż nad sercem. Jego
własne słowa pozostawiły jednak po sobie dozę wahania.
Bo Minho nie był już w stanie stwierdzić, czy aby na pewno wciąż
chce naprawiać swoje rozklekotane serce.
~*~
Przybyłam! Wiem, że jest dopiero piątek, ale jutro
zamierzam cały dzień poświęcić na intensywną naukę, dlatego stwierdziłam, że
lepiej będzie wrzucić teraz i później się niczym nie rozpraszać. Chciałam to
zrobić wczoraj, żeby tellkowo spędzić własne urodziny, ale tak się zajęłam
prezentem (przyrządy do japońskiej ceremonii parzenia herbaty! shizu jest
szczęśliwym człowiekiem! <3 tak, musiałam się pochwalić), że kompletnie nie
wyszło xD Obawiam się jednak, że może to być ostatni update na najbliższy czas.
Czerwiec to moje małe egzaminacyjne piekiełko, więc ciężko będzie mi
wygospodarować skupienie i ogarniętość konieczne do wrzucenia rozdziału. Mam
nadzieję, że jak już przetrwam (jeśli przetrwam) i wrócę, to wciąż ktoś jeszcze
zechce na mnie i moich wariatów czekać ;-; przepraszam, studia to zło!
Co do samej rundy 3, to nie jestem pewna... Kiedy ją
napisałam chyba mi się podobała, a obecnie nie wiem, jestem nieco nią
zażenowana xD Wam pozostawiam osąd! Nasi drodzy obłąkańcy idą w niebezpiecznym
kierunku, chyba muszę ich nieco przystopować xD No i poznajemy kolejnego pupila
Taemina! Mam nadzieję, że przyjmiecie go równie ciepło, co poprzednie
stworzonka :"D btw, coś mi się chyba pod koniec tu porobiło z czcionką, ale nie umiem naprawić, wybaczcie!
Dziękuję za miłość i kocham Was wszystkich, do
napisania! <333
Oj Edmund, Edmund jak mogłeś popsuć taką wspaniałą zabawę? Chociaż Taemin musiał się w sumie świetnie bawić, jak przypomniał sobie o Edmundzie dopiero, gdy tamten wlazły mu na nogę xD
OdpowiedzUsuńNie musisz być zażenowana rundą 3. Ma ona swój urok, gdy wyobraża się sobie taeminowe tańce i biednego Minho, który ogląda to całe przedstawienie ;3
Spóźnione STO LAT! I powodzenia na sesji ;;
Fakt, wychodzi na to, że Choi jest bardziej absorbujący, niż zwierzaczki Taemina xD Dziękuję za miłe słowa i za "sto lat"! <333
UsuńRunda 3! Widzę, że się dzieci rozkręcają X'D W ogóle jakieś tu podejrzane pustki widzę, phi (w sumie sama się nieźle spóźniłam, więc lepiej nie będę nic mówić. Ludki przybywać!).
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym "Taemin, dziecko drogie, czy ci się do końca w głowie poprzewracało?" gdyby nie fakt, że właśnie wisi sobie do góry nogami... kreatywnie, każdy sposób na zbieranie myśli jest dobry! Nawet jeśli krew odpływa ze wszystkich części ciała, nawet tych, z których nie powinna... Jak mu te nogi się obluzują przez to, to Minho nie będzie miał zabawy pf i bedzie zbierał nie tylko jego mózg XD. Ale jeśli jemu to pomaga, to bardzo dobrze, ja tam lepiej próbować nie będę XD Niestety nie posiadam takich ambicji, ani talentów, ani zapędów, ani Bóg wie czego jeszcze jak on XD Ale nie o mnie tu! Wracajmy do gry... /zaciera rączki/
"Minho obudził się z poczuciem, że coś jest zdecydowanie nie tak." nawet nie wiesz jak bardzo koleżko drogi. "Jakiś ty okrutny z samego rana – skwitował rozczulonym tonem." Nie mogę, mój mózg ich nie pojmuje no XD
emmm... o ile Minho leżał w pewnym sensie - jak widać - skrępowany, z otwartymi szeroko oczami, to z jakiegoś powodu ja chyba również. Utożsamiam się z tym żabojadem. Całe szczęście to on miał problem z opanowaniem się i to nie na mnie leżał pająk, więc... no tylko życzyć powodzenia Minho, bo to odwala Lee Taemin, przechodzi już samego Lee Taemina. (dlaczego przypomniał mi się koncertowy Taeś wśród paseczków tak ładnie poplątany niczym w pajęczej sieci Minho......hee)
Ja tu już po prostu przeżywam jak nie wiem co, całe te dzikie pląsy, pajęcze skradania, potem BUM bo nasz Taemin się rozkręca, całuje Minho i.... Edmund! XDDDDDDDDDDDDDD "Niedobry pająk!" kri XDDDD Pragnę z całego serca Edmunda raczyć nagrodą postaci rozdziału, bo po prostu wygrał X'''D
Kolejna dawka osobliwego i na swój sposób cudnego humoru i dreszczyków emocji (przeróżnego rodzaju XD). Jak dobrze tu wrócić..
Eh do 4 rundy przejdę jutro, więc już niebawem znów się pojawię! XD
Robi się coraz zabawniej, jak żyję.... o ironio, ja o życiu tu może nie będę się wypowiadać, no ale XD
Mika~~