11.06.2017

Chabry




Pamiętam chabry.

Ich zasuszone płatki wypadły spomiędzy cienkich, pożółkłych kartek pożyczonej książki, i szafirową rzeką rozlały się na moich dłoniach. Przez chwilę przyglądałem się im w cichym zdumieniu, jednocześnie usiłując wymyślić powód, dla którego powódź kwiatów wtargnęła nieproszona pomiędzy cieniste wody mojej sypialni. Drobne płatki sprawiały wrażenie tak wątłych i bezbronnych na moich dłoniach. Nie pasowały do nich. Do długich, mocnych palców. Do zgrubiałej, szorstkiej skóry. Do widocznej wyraźnie, jakby rzeźbionej dłutem siatki żył. Moje dłonie poorane były piętnem codzienności. Nosiły na sobie znamiona rzeczywistości. Na tej surowej i jakby niegościnnej palecie ufnie rozgościły się szafirowe konstelacje, znacząc zobojętniałą skórę fantazyjnym dotykiem marzycielstwa.

Mogłem w każdej chwili zamknąć je w imadle palców, pokruszyć zbłąkane niebieskie odłamki czyjejś duszy, i pozwolić im z cichym szelestem, miękko opaść na podłogę. Moje palce drgnęły, jakby gotowe do tego aktu okrucieństwa, czekając jedynie na ostateczny rozkaz umysłu. Ten jednak nie nastąpił.

Zerknąłem w kierunku wciąż leżącej przede mną książki, a moja dłoń własnowolnie rozluźniła się na wspomnienie właściciela całego tego szafirowego zamieszania. Nie pamiętałem jego imienia, pamiętałem jednak oczy. W ich niezgłębionej toni zdawał się migotać odległy refleks niebieskiej nieśmiałości, która udzieliła się tym chabrom na moich dłoniach. Kto by pomyślał, że pożyczając książkę od nieznajomego chłopaka, otrzymam niechcący coś jeszcze?

Mój wzrok znów padł na płatki kwiatów. Ich delikatne, niby trzepotliwe kształty muskały nieśmiało moją skórę, tym subtelnym sposobem komunikując mi swoją sympatię. Moja pamięć znów nakreśliła obraz chabrowego spojrzenia, a w głębi pozornie ciemnych tęczówek odnalazłem drżącą barwę ciepła.

I nagle zrozumiałem. Tego letniego poranka zostałem obdarowany czymś znacznie więcej, niż przypadkową fikuśną rzeką suszonych kwiatów.

Poruszyłem palcami, a szafirowa fala jakby zaczerpnęła tchu pod moim dotykiem. Zduszone przez bezwzględne kartki książki płatki zdawały się właśnie nieśmiało wracać do życia w przytulnym cieple moich dłoni, w przyjaznym zainteresowaniu moich oczu. Powoli budziły się ze snu, wreszcie dotarłszy w przeznaczone im miejsce. Teraz ich wątłe płatki spoglądały na mnie niepewnie, w zadumie zastanawiając się, czy przeczytam zaszyfrowaną w ich subtelnej woni wiadomość. Znałem to spojrzenie. Takim samym obdarował mnie właściciel chabrowych wysłanników, w momencie, w którym podawał mi książkę.

Przymknąłem oczy, po czym zgiąłem palce, delikatnie i ostrożnie, tak żeby nie uszkodzić ani jednego kwiatka, żeby nie uronić ani jednego trzepotliwego westchnienia szafiru. Moja dłoń niepewnie objęła niebieskie odłamki cudzego serca. Nie wiedziałem jeszcze, co z tego wyniknie. Ale już wtedy byłem pewien, że chabrowe piętno pozostanie na mojej skórze.

Już na zawsze.

~*~

Rozpoczęta pod wpływem chwili seria luźno powiązanych z sobą miniaturek. Pairing póki co dowolny, nie wiem jak będzie dalej. Wybaczcie moją wielką miłość do niedorzecznie krótkich i absurdalnie pozbawionych treści form. Głód słów rodzi niepraktyczne, estetyczne fantazje.

Ślę miłość,

Shizu~

2 komentarze:

  1. Dzisiaj jest chyba „dziwny, dziwny dzień”, prawda? Dlatego zamiast zwyczajowego komentarza do Sagi lub do Tellki, czy trochę mniej zwyczajowego do rzeczy, które czasami bez powodu, łamiąc zasady, komentuję; postanowiłam wejść do tego pokoju, całkiem nowego w Twoim Zamku. Do pokoju nieurządzonego, niewyporządkowanego, może trochę dziwnego. Nazywasz to bukietem bzdur. Więc teraz nad tymi bzdurami trochę się pochylę. Trochę ich nazbieram. Bo wiesz, że zawsze chętnie powiększam swój bukiet od Ciebie, choć mam w nim już wiele kwiatów.
    „Wybaczcie moją wielką miłość do niedorzecznie krótkich i absurdalnie pozbawionych treści form. Głód słów rodzi niepraktyczne, estetyczne fantazje.” – Zaczynam od końca, bo te słowa wydają mi się ważne. Mówisz nam w nich o dwóch sprawach miłości i głodzie… a wszystko to dotyczy pisania. I nie zgadzam się na jego słowo, które użyłaś, nie zgadzam się na „wybaczcie”. Co takiego mamy wybaczać? Według mnie nic. Bo każda osoba, która odwiedza Twój Zamek wie, po co tutaj wchodzi. Wie i robi to z własnej woli, żeby zebrać kilka bzdur, które czasami wywołują uśmiech, czasami łzy, a ja często używam jeszcze jednego określenia – ratują życie. I wchodząc tu wiem, że nie zmarnuję czasu, a twoja miłość do krótkich form poprowadzi mnie do zachwytu, głód słów się udzieli i będę oczarowana pięknem KOLEJNEGO tekstu. Więc bardziej niż wybaczać powinnyśmy Ci dziękować. Bo dzielisz się z nami czymś, co dla Ciebie jest znaczące i pozwalasz nam to przeżyć, pozwalasz ze swojego przeżycia uczynić nasze własne. I za to należą się podziękowania.
    Zrobię coś dziwnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Moje dłonie poorane były piętnem codzienności. Nosiły na sobie znamiona rzeczywistości. Na tej surowej i jakby niegościnnej palecie ufnie rozgościły się szafirowe konstelacje, znacząc zobojętniałą skórę fantazyjnym dotykiem marzycielstwa.” – Wiem, że nie o tym to do końca jest, ale przez to, że tym zaczęłam (a za pierwszym razem, jak czytałam byłam w Grecji i było rano), teraz może w ten sposób uda mi się to poprowadzić, czy jakoś nawiązać. To właśnie coś dziwnego. Bo trochę tak jest z Twoimi pięknymi, „niedorzecznie krótkimi i absurdalnie pozbawionymi treści” opowiadaniami, jak z tymi płatkami chabrów, które układają się w szafirowe konstelacje na dłoniach z PIĘTNEM codzienności. One tak samo od czasu do czasu wielobarwnie rozbłyskują na mapie naszej wyobraźni i zobojętniałe, przyzwyczajone do szarości, trudów i nudy codziennego życia umysły zaczynają fantazjować i sięgać marzeń. A dobrze wiesz, jak czasami potrzebne są takie momenty, gdy kolor zalewa szarość rzeczywistości. Bardzo podoba mi się to odwrócenie kolorów. Zazwyczaj na szafirowym niebie rozciągają się jasne konstelacje, a tutaj na jasnych dłoniach pojawiają się szafirowe konstelacje. Piękno. Piękno. PIĘKNO.
      „Moje palce drgnęły, jakby gotowe do tego aktu okrucieństwa, czekając jedynie na ostateczny rozkaz umysłu. Ten jednak nie nastąpił.” – dłonie naznaczone codziennością bardzo łatwo mogą zmusić palce do aktu okrucieństwa na marzeniach. Jednak bohater nie wydaje się zdolny do takiego zachowania. Wydaje się, jakby chciał, żeby konstelacje marzeń zostały na jego dłoniach, mimo zdziwienia, że mogły w ogóle się tam pojawić.
      „Nie pamiętałem jego imienia, pamiętałem jednak oczy. W ich niezgłębionej toni zdawał się migotać odległy refleks niebieskiej nieśmiałości, która udzieliła się tym chabrom na moich dłoniach.” – dwa piękne zdania. Bohater, mimo że naznaczony piętnem codzienności i rzeczywistości zwraca uwagę na rzeczy nie do końca rzeczywiste, bo osoba zatopiona w rzeczywistości zapamiętałaby imię, a refleksy nieśmiałości w dodatku pominęła i nie przywiązała do nich wagi. Bohater jednak dostrzega w chabrach coś, co kojarzy mu się z nieznajomym.
      „I nagle zrozumiałem. Tego letniego poranka zostałem obdarowany czymś znacznie więcej, niż przypadkową fikuśną rzeką suszonych kwiatów.
      Poruszyłem palcami, a szafirowa fala jakby zaczerpnęła tchu pod moim dotykiem. Zduszone przez bezwzględne kartki książki płatki zdawały się właśnie nieśmiało wracać do życia w przytulnym cieple moich dłoni, w przyjaznym zainteresowaniu moich oczu. Powoli budziły się ze snu, wreszcie dotarłszy w przeznaczone im miejsce.” – Płatki budzą się do życia tak, jak myśli w głowie bohatera, tak jak jego świadomość… być może, jak jego marzenia? A bohater powoli zaczyna rozumieć, że dostał szczególny dar, który otwiera „nowy rozdział”, który wprowadza zmiany.
      „Moja dłoń niepewnie objęła niebieskie odłamki cudzego serca. Nie wiedziałem jeszcze, co z tego wyniknie. Ale już wtedy byłem pewien, że chabrowe piętno pozostanie na mojej skórze.
      Już na zawsze.” – niebieskie odłamki cudzego serca to zlepek słów, które w moje serce trafia aż zbyt mocno i wyraźnie. Chyba jestem zawieszona w zachwycie. No i właśnie… bohater niepewnie przyjmuje prezent, tym samym przyjmując na siebie chabrowe piętno. Piętno szafirowych konstelacji, które otwierają drogę do marzeń. I jeszcze nie wie, co z tego wyniknie, ale wie, że nie może ich wyrzucić, że nie jest zdolny do aktu okrucieństwa i nigdy nie będzie.
      Wiem, jestem tragiczna, skopiowałam pół tekstu i ten bełkot jest chyba dłuższy niż Twoje piękne słowa. Jak pisałam powyższe fragmenty, chciałam tu jeszcze coś dodać, ale teraz już nie wiem. Mam nadzieję, że to nie było nic ważnego.
      Yume~

      Usuń

Template made by Robyn Gleams