6.05.2017

Tarantella: ~runda 1~




- Nie ma mowy – oznajmił Minho stanowczym tonem, dla wzmocnienia efektu krzyżując ręce na piersi.  Stojący naprzeciwko niego Taemin zrobił niezadowoloną minę, mocniej ściskając trzymaną w dłoniach łopatę.

- Ale hyuuuuung – jęknął błagalnym tonem, wbijając w przyjaciela intensywne spojrzenie swoich dużych, ciemnych oczu. Wiatr rozwiał jego jasne włosy, dodatkowo potęgując pozorną niewinność. Minho zignorował jednak ten rozczulający widok, i pokręcił gwałtownie głową.

- Nie, i koniec – powiedział, niewzruszony. – Daj Eustachemu spokój. – Na te słowa Taemin tupnął nogą, niczym rozzłoszczone dziecko, a niewinność sprzed chwili w mgnieniu oka zmieniła się w rozkapryszenie.

- Psujesz moją zabawę – rzucił oskarżycielskim tonem, ze złością wbijając swoją łopatę w błoto, i uwieszając się na niej. Minho westchnął ciężko.

- Czemu ta zabawa musi polegać na wykopywaniu truchła zdechłej złotej rybki spod ziemi? – zapytał, siląc się na ostry ton, mimo oczywistego zaintrygowania zamiarami przyjaciela. No i cóż, kapryśny Lee Taemin nigdy nie zawodził w kwestii uroczości. Minho musiał się mieć na baczności.

Młodszy wzruszył ramionami.

- Zawsze chciałem coś stąd wykopać – oznajmił bezbarwnym tonem, jakby stwierdzał oczywisty fakt, któremu nikt nie powinien się dziwić. Następnie skierował wzrok na mały kopczyk ziemi, widoczny pośród trawy. Grób jednego z jego pupili. – Jestem pewny, że Eustachy nie miałby nic przeciwko. Jego śmierć jest niewątpliwie tak samo nudna, jak było jego życie. Nie ma już zupełnie nic do stracenia. – Zawyrokował Taemin, po czym, wciąż uwieszony na swojej łopacie, przechylił się w stronę przyjaciela, wbijając w niego szczenięce spojrzenie. Wiedział, jak wielkie cuda potrafił tą miną czasem zdziałać. Minho odchrząknął nieznacznie, ale zachował kamienną twarz.

- A co zamierzasz z nim zrobić, kiedy już go wykopiesz? – zapytał, wciąż nieskory zgodzić się na wybryk przyjaciela. Naprawdę nie potrzebował smrodu zgniłego rybiego ciała w domu. Poza tym prawdopodobnie jak zawsze to on byłby tym, któremu przyjdzie sprzątać po taeminowych wybrykach. Niedoczekanie!

- Pobawić się, oczywiście! – zakrzyknął entuzjastycznie Taemin. – Chcę wreszcie zrobić użytek z tego zestawu kabli i drucików, który dostałem od ciebie na urodziny – dodał z ożywieniem, i Minho nie był w stanie zdusić czułego uśmiechu, wpływającego na jego usta. Uwielbiał dawać swojemu młodszemu koledze prezenty. Co prawda przeważnie oznaczało to kłopoty i rzadko kończyło się bezpiecznie, ale błysk fascynacji w oczach Taemina rekompensował wszelkie straty i zniszczenia. Minho czuł niepodważalną dumę, ilekroć dzięki niemu z twarzy młodszego znikał wyraz wiecznego znudzenia. Dlatego słysząc te słowa zawahał się, zbyt ciekaw zamiarów przyjaciela, żeby dalej stawiać bezwarunkowy opór.

Widząc zmianę w postawie hyunga, Taemin uśmiechnął się z satysfakcją. Nie robił tego wszystkiego bezcelowo. Już jakiś czas temu zauważył pewną szczególną zależność między swoim zachowaniem, a samokontrolą i opanowaniem Minho. Teraz jego przypuszczenia tylko się potwierdzały. Starszy mógł być statyczny i niewzruszony, ale ilekroć w grę wchodziły taeminowe tajemne sztuczki, takie jak uroczy uśmiech, albo wyjątkowo złowieszcze spojrzenie, Minho mimowolnie i chyba nie do końca świadomie tracił swoją ukochaną kontrolę nad sytuacją, i niejednokrotnie zgadzał się na wszystko, czego młodszy sobie zażyczył. Taemin nie rozumiał jeszcze, dlaczego tak się dzieje, ale sam mechanizm wydał mu się niezwykle przydatny. Zamierzał wykorzystać go przy opracowywaniu własnej strategii. No i cóż… nieprzytomnie zapatrzony w niego Minho to był doprawdy ujmujący widok. Taemin nie śmiałby na to narzekać.

Po upływie równo trzydziestu sekund, starszy zamrugał gwałtownie, zupełnie jakby nagle ocknął się ze swego rodzaju transu, w jaki potrafiło wprawić go spojrzenie przyjaciela. To, co młodszy z nim robił było co najmniej niepokojące. Niebezpieczne. Lee Taemin był niebezpieczny. Minho musiał jak najszybciej go unieszkodliwić.

Kierowany nagłym przypływem rozsądku, ponownie przybrał niewzruszoną minę.

- Nie – oznajmił kategorycznym tonem. Słodka ekspresja w mig zniknęła z twarzy Taemina, kiedy chłopak jęknął głośno, zupełnie niezadowolony.

- Ale hyuuuung…

- Nie ma mowy. Nie ożywisz martwej rybki za pomocą wyładowań elektrycznych. Zapomnij o tym. – Choi pokręcił głową stanowczo, mimo wszystko jednak rozbawiony dziecinnym uporem przyjaciela. Taemin ze zmarszczonymi gniewnie brwiami chwycił swoją łopatę w dłonie i zamachnął się nią niebezpiecznie, jej brudnym od ziemi czubkiem o włos mijając twarz wciąż niewzruszonego Minho.

- Nie musi ożywać. Samo kopanie prądem będzie ciekawe – spróbował raz jeszcze, ale wiedział już, że tym razem przegrał. – Dlaczego nie chcesz się zgodzić, hyung? – zapytał z wyrzutem.

- To nieestetyczne – odparł Minho po prostu, po czym wzruszył ramionami. Młodszy prychnął, oburzony.

- Od kiedy obchodzi cię estetyka otoczenia? – rzucił burkliwie.

- Od kiedy mieszkam z tobą pod jednym dachem – odpowiedział Minho, rozbawiony. – Gnijące truchło Eustachego zepsułoby mi widoki – dodał przekornie, po czym wyciągnął dłoń i pieszczotliwie poczochrał przyjaciela po jasnych włosach. Taemin fuknął na niego, ponownie atakując łopatą, i tym razem z satysfakcją uderzając nią w ramię starszego.

- Jeszcze pożałujesz, że to powiedziałeś – wycedził przez zęby, po raz kolejny czując się upokorzony serwowanym mu przez przyjaciela traktowaniem. Choi Minho był mistrzem w wyprowadzaniu go z równowagi. Młodszy zamierzał mu się hojnie odwdzięczyć. – W takim razie będę musiał wypróbować ten prezent na kimś innym – dodał mrukliwie pod nosem, a Minho poczuł przebiegający mu po plecach dreszcz.

- Czy to miała być groźba? – zapytał, unosząc jedną brew do góry i siląc się na lekceważącą postawę. W rzeczywistości wręcz nie mógł się doczekać, aż Taemin pośle mu ten diabelski uśmiech zapowiadający najbardziej ekscytujące tortury, jakie mógł sobie wyobrazić. I faktycznie, młodszy nie zawiódł, chwilę potem spoglądając na przyjaciela ze szczególnie złowieszczą ekspresją. Minho chyba powoli uzależniał się od tego widoku.

- To tylko zapowiedź dobrej zabawy, hyung – oznajmił Taemin słodkim tonem, po czym jeszcze raz machnął łopatą, tym razem uderzając przyjaciela w brzuch. Minho zdusił w sobie syk bólu, zbyt zafascynowany tym diabłem w anielskiej skórze, który zadawał mu tyle intrygującego cierpienia samym swoim istnieniem. – A teraz idę podlać kwiaty – stwierdził młodszy jak gdyby nigdy nic, porzucając swoje narzędzie zbrodni i okręcając się na pięcie. Minho powiódł za nim wzrokiem, zaskoczony.

- Jakie kwiaty? – zapytał, w odpowiedzi słysząc chichot Taemina.

- Na twój grób, oczywiście – odparł, nie odwracając się, i znikając w głębi ogrodu. Minho przez chwilę stał w bezruchu, zaintrygowany dziwną przypadłością swojego zbyt szybko bijącego serca, która nie minęła, mimo że jej prowodyr nie był już dłużej w pobliżu. Choi przyłożył dłoń do piersi i popukał w nią palcem wskazującym, jakby zadając pytanie własnemu organowi, który powinien posłusznie pompować krew, a nie zajmować się dziwnymi porywami sytuacji. W odpowiedzi serce faktycznie zwolniło tempa, ponownie przyjmując swój zwyczajowy rytm. Minho powoli wypuścił powietrze z płuc. Sytuacja opanowana. Kontrola znów w jego rękach.

Ciekawe tylko na jak długo?

~*~

Taemin naprawdę poszedł podlać kwiaty. Z wielkim zapałem porwał w dłoń stojącą pod ścianą komórki konewkę i energicznym krokiem ruszył przez ogród, po drodze wymijając wypielęgnowane, kwitnące krzewy i kilka drzewek owocowych. Oczywiście o wszystkie te rośliny dbał Minho. Taemin nigdy nie przyłożyłby do nich ręki. Przynajmniej nie dobrowolnie. Tym razem jednak, w ramach Wielkiej Akcji Pokonywania Choi Minho, postanowił pobić swojego hyunga na głowę na każdym, nawet ogrodniczym polu. W tym celu zakupił nasiona najładniejszych kwiatów, jakie był w stanie dostać, i zasadził je w swoim kącie ogrodu.

Żwir zachrzęścił mu pod stopami, kiedy dotarł do celu i gwałtownie się zatrzymał. Następnie wsparł ręce na biodrach i przekrzywił głowę, intensywnie wpatrując się w swoją roślinę.
A raczej w jej brak.

Taemin wydał z siebie pełne irytacji prychnięcie, po czym padł na kolana i pochylił się nad miejscem, w którym dzień wcześniej zasadził kwiaty. Kopczyk ziemi pozostał jednak kopczykiem ziemi, i w dalszym ciągu nic więcej sobą nie prezentował. Ani jednego, małego, niepozornego pędu wyrastającego z podłoża. Nic. Taemin był tak rozczarowany, że ze złości kopnął postawioną wcześniej na ziemi konewkę. Nie cierpiał cierpliwości. Kwiatki to zdecydowanie nie zabawa dla niego. Cóż, Minho będzie musiał obejść się bez nich.

Taemin rzucił swojemu kopczykowi ziemi jeszcze jedno wzgardliwe spojrzenie, po czym chwycił w dłoń porzucony nieopodal sekator i zaczął bawić się nim w celu lepszego skupienia myśli. A jego myśli koncentrowały się wokół jednego, wielkiego, niezwykle absorbującego problemu.
Choi Minho.

Chłopak zamachnął się sekatorem w kierunku domu, a ostrze narzędzia ze świstem przecięło powietrze nad jego głową. Ah, ileż by dał, żeby w ten sam sposób rozpłatałć Minho na kilka nierównych części! Miał też wiele innych wizji, od duszenia, przez sztyletowanie, aż po wspomniane już rażenie prądem. Te kłębiące się w jego głowie pomysły wręcz rozsadzały go od wewnątrz, domagając się realizacji. Odkąd się obudził chciał zaatakować Minho już niemal dwadzieścia razy. Chciał, ale tego nie zrobił. Jego hyung wciąż w najlepsze oddychał i nie miał na skórze choćby jednego zadraśnięcia! Dlaczego? Ah!

Taemin z frustracją rzucił sekatorem przed siebie, obserwując jego szybki lot. Narzędzie wbiło się w glebę kawałek dalej, przy okazji niszcząc jedną z hodowanych przez Minho roślin. Chociaż tyle. Chłopak przeniósł wzrok na stary, elegancki dom. Gdzieś za jego ścianami właśnie krył się jego cel, jego wróg. I choć Taemin wręcz rwał się do ataku, tym razem nie zamierzał się temu impulsowi tak łatwo poddać. Bo ilekroć był już bliski nagłego sięgnięcia po nóż, w jego głowie znów rozlegał się ten znajomy, niski głos.

„Cierpliwość to niezbędna tortura. Bez niej efekt pracy nie byłby tak satysfakcjonujący” – odtwarzało mu się w uszach wciąż i wciąż, powstrzymując go przed porywczym działaniem. Te słowa były jak pęta, wiązały go, nie pozwalały mu się ruszyć, krępując nie tyle członki, co sam umysł.

Taemin nienawidził ograniczeń. 

Chciał zakopać zdechłą złotą rybkę w ziemi? Robił to.
Chciał rozpocząć hodowlę piranii w ogrodowym stawie? Robił to.
Chciał podrzucić tarantulę do skrzynki na listy? To też robił bez wahania (ah, mina pana listonosza była bezcenna!).

Chciał zabić Choi Minho?

Taemin z frustracją opadł plecami na trawę i utkwił wzrok w spowitym grafitowymi chmurami niebie.

Chciał.

Chciał zabić Minho cholernie mocno. A mimo to tego nie robił. Powstrzymywał się. A raczej Choi go powstrzymywał. Jego pewny siebie uśmiech. Jego pobłażliwe spojrzenie. Taemin naprawdę nie chciał, żeby ostatnim, co zobaczy na twarzy hyunga, zanim go ukatrupi, był ten pełen wyższości i rozbawienia wyraz. Taka wygrana by go nie usatysfakcjonowała. Chciał wywołać w Minho coś więcej. Chciał zobaczyć jego wiecznie spokojną twarz wykrzywioną wściekłością albo przerażeniem. Chciał ujrzeć w tych pełnych opanowania oczach błysk szaleństwa. Chciał być powodem, dla którego Minho oszaleje.

Chciał zacząć grę na poważnie.

Ale do tego potrzebował planu. I choć głowił się nad tym od wielu godzin, jego skory do improwizacji umysł nie potrafił poradzić sobie w tej nietypowej sytuacji. Nawet w danej chwili jego rozproszone myśli uciekały ku czekającemu parę metrów dalej sekatorowi. Mógłby wyrwać go z ziemi, wbiec do domu, napaść niczego nie spodziewającego się hyunga, i w mgnieniu oka zgarnąć wygraną. Wiedział jednak, że nie tędy droga. Że tak naprawdę Minho tylko na to czeka. Że nie obawia się Taemina. Nie atakuje, mając w zamiarze jedynie odpieranie jego porywczych prób. Młodszemu się to nie podobało. Nie tak powinna wyglądać prawdziwa rozgrywka. To on wymyślił tę zabawę i zamierzał wznieść jej przebieg na zadowalający go poziom.

Taemin podniósł się do siadu, spojrzenie zmrużonych oczu ponownie lokując na gmachu domu. Krążące po jego głowie myśli wreszcie zaczynały układać się w sensowny plan działania. Nie posiadał jeszcze konkretnej strategii. Wiedział, że na to, niestety, trzeba trochę czasu. Było jednak coś, co dawało mu przewagę. Taemin uśmiechnął się pod nosem, po czym wstał i zaczął krążyć po grządce w te i we w te, wzroku nie odrywając domu.

Ponownie odtwarzając w pamięci dzisiejszą rozmowę nad grobem Eustachego, chłopak zwrócił szczególną uwagę na zachowanie swojego przyjaciela. Owa zaobserwowana wcześniej, dziwna zależność między tym, co robił Taemin, a tym, jak reagował Minho, zdawała się być czymś naprawdę godnym głębszego zbadania. Bo kiedy młodszy się uśmiechał, ekspresja na twarzy starszego zabarwiała się nieznacznym spięciem. Bo kiedy młodszy robił uroczą minę, w postawie starszego dało się dostrzec rozproszenie. Bo kiedy młodszy rzucał groźbą, oczy starszego błyskały ekscytacją. Rozważając to osobliwe zjawisko, Taemin doszedł do jednego, bardzo prostego i niezwykle satysfakcjonującego wniosku.

Miał nad Minho kontrolę.

W stopniu niewielkim, ale i tak dostrzegalnym. Starszy prawdopodobnie nie zdawał sobie z tego sprawy, w przeciwnym razie zrobiłby wszystko, żeby ten sznurek zależności zerwać. Dlatego Taemin musiał działać. Musiał pogłębić swój dziwny wpływ, którego źródła i istnienia nie rozumiał, ale który napawał go niebywałą ekscytacją i otwierał przed nim wachlarz szalonych możliwości. Bo jeśli sam uśmiech działał na Minho w ten sposób, co będzie, kiedy Taemin go dotknie? Albo kiedy wyszepta mu ciąg obelg i gróźb na ucho? Albo kiedy pogładzi go ostrzem noża po policzku?

W głowie Taemina wręcz huczało od fascynujących pomysłów, które naraz zapragnął wcielić w życie. To była zupełna nowość, a chłopak żył dla nowości, bo były jedynym, co potrafiło rozproszyć przytłaczającą nudę i monotonię ludzkiej egzystencji. Aż dziw, że nie wpadł na to wcześniej! Co prawda znali się z Minho od zawsze i przyjacielska bliskość nie była im obca. Ale to było coś zupełnie innego. Coś, co wywoływało dreszcze na plecach i skurcze ekscytacji w żołądku. Coś, z czego Taemin zamierzał uczynić kluczowy punkt swojej strategii.

Chłopak przestał krążyć po grządce, ponownie spoglądając na dom. W oknie pracowni jego hyunga właśnie zapaliło się światło. Taemin uśmiechnął się szeroko, nie mogąc się doczekać, aż nowy plan zostanie wcielony w życie. Z jego pomocą chciał znaleźć odpowiedź na jedno, proste, dręczące go pytanie:

Jak daleko zdoła się posunąć w kontrolowaniu Choi Minho?

~*~

- Hyuuuuung. – Taemin stanął w drzwiach pracowni przyjaciela, splatając dłonie na plecach. Jego jasne włosy zakołysały się uroczo wokół twarzy, kiedy chłopak zaczął bujać się na czubkach palców, w przód i w tył, w przód i w tył, skupiając na sobie uwagę pary ciemnych oczu.

- Nie, Taeminnie, w dalszym ciągu nie aprobuję twojej zabawy z Eustachym – powiedział stanowczym tonem Minho, po czym z powrotem utkwił spojrzenie w trzymanym przez siebie akurat mechanizmie. Taemin wywrócił oczami, zniecierpliwiony, ale zachował niewinną, uroczą minę.

- Nie o to chodzi – mruknął, machając ręką lekceważąco. – Odechciało mi się z nim bawić… Teraz chcę się pobawić z tobą – oznajmił prostolinijnie, ponownie przykuwając spojrzenie przyjaciela.

- Nie mam nastroju na rażenie prądem – odparł starszy, a w jego głosie nagle dało się wyczuć pewną dozę ostrożności. – Może innym ra…

- Upieczmy ciasteczka, hyung – wszedł mu w słowo Taemin, wkładając w tę propozycję tyle słodyczy i niewinności, ile tylko był w stanie. Podziałało. Minho rzucił mu podejrzliwe spojrzenie, ale odłożył trzymany przez siebie śrubokręt.

- Ciasteczka? – Starszy uniósł jedną brew w akcie niedowierzania, jakby już szukając w tej propozycji podstępu. Taemin energicznie pokiwał głową.

- Tak, ciasteczka. Mam ochotę na coś słodkiego, a sam sobie nie poradzę – powiedział z przekonaniem.

Na te słowa Minho zmarszczył brwi. Normalnie Taemin nie przyznawał się, że czegoś nie potrafi. Nigdy. Ta nagła zmiana mogła oznaczać tylko jedno – młodszy wreszcie opracował jakąś taktykę działania. Minho uśmiechnął się pod nosem. Nie mógł się doczekać, aż zostanie z tą nową strategią zapoznany.

~*~

- Zdawało mi się, że mamy piec te ciastka razem – powiedział Minho, rozkładając przed sobą foremki, których pozazdrościłaby im każda pani domu. Ich kształty czarowały oryginalnością. No bo kto by nie chciał zjeść ciasteczka przypominającego urżniętą ludzką dłoń? Albo wyrwaną żywcem gałkę oczną? Estetyka takich łakoci tylko pogłębiała apetyt! Dlatego właścicielom tej niezwykłej kolekcji naprawdę ciężko było zrozumieć zgrozę na twarzy listonosza, kiedy pewnego dnia postanowili go poczęstować swoimi wypiekami. W końcu doszli do wniosku, że krzyk, który wtedy z siebie wydał, był objawem szczerej ekscytacji, dlatego następnego dnia podarowali mu całą miskę świeżo upieczonych ciasteczek. Ah, każdy chciałby posiadać tak serdecznych sąsiadów, jak ta dwójka. To wielka szkoda, że ich dom w osamotnieniu górował na miasteczkiem, i żadna żywa dusza dobrowolnie nie zapuszczała się na ten teren. Chłopcy naprawdę uwielbiali mieć gości.

- Przecież pieczemy je razem – odparł siedzący na blacie kuchennym Taemin. – Ty harujesz, a ja ci przeszkadzam. Idealny system współpracy. – Chłopak zamachał wiszącymi w powietrzu nogami, nie spuszczając jednak wzroku z przyjaciela.

- Nie bądź taki pewny, że pozwolę ci potem tych ciastek spróbować – odgryzł się starszy, nie kryjąc jednak rozczulenia zuchwałością Taemina. Arogancka mina, którą w takich przypadkach przybierał młodszy, w zestawieniu z jego anielską twarzą, tworzyła rozbrajająco uroczy widok, któremu Choi nie potrafił się oprzeć.

- Szantażujesz mnie, hyung – burknął oskarżycielsko Taemin, na co jego przyjaciel zaśmiał się serdecznie.

- Nie przeczę – odparł bezwstydnie, zabierając się za smarowanie foremek tłuszczem. Taemin wydął dolną wargę w uroczej, obrażonej ekspresji.

- W takim razie ja też będę cię szantażował – oznajmił z powagą, wywołując kolejny wybuch śmiechu. Minho spojrzał na niego z rozbawieniem.

- To zaszczyt – powiedział z udawaną podniosłością, na moment przerywając swoje zajęcie i skupiając pełnię uwagi na przyjacielu. Taemin ledwo powstrzymał cisnący mu się na usta uśmiech satysfakcji. Wszystko szło zgodnie z planem.

- Teraz się śmiejesz, a później będziesz błagał o litość – stwierdził złowieszczym tonem, obserwując jak oczy przyjaciela ciemnieją na te słowa. Starszy odchrząknął nieznacznie, ale nie wrócił do przygotowywania foremek, w dalszym ciągu nieco mimowolnie wpatrując się w twarz Taemina.

- W jaki sposób chcesz mnie zmusić do błagania o litość? – zapytał lekkim tonem, całą siłą woli starając się nie okazać, jak działają na niego groźby Taemina. Jak nakręca go samo niebezpiecznie migoczące spojrzenie przyjaciela. Młodszy uśmiechnął się przebiegle.

- Jeśli nie poczęstujesz mnie ciasteczkami, sprawię, że twoja śmierć będzie długa i bolesna – oznajmił pogodnym tonem, a jasne włosy znów uroczo zakołysały się wokół jego twarzy, kiedy przekrzywił głowę. – Będę cię torturował aż do ostatniego oddechu – obiecał, wyraźnie widząc zachodzące w postawie Minho zmiany. Miał rację. Jego metoda była naprawdę skuteczna. I kto tu jest wybitnym strategiem, co?! Ha! Taemin chyba jeszcze nigdy nie był z siebie taki dumny.

- W takim razie nie mogę się doczekać – powiedział Minho spokojnym głosem, choć jego oczy ciemniały z każdym wypowiadanym przez Taemina słowem. – Na czym będzie polegać ta twoja zmyślna tortura? – zapytał mimochodem, jednocześnie wyciągając dłoń i przyjacielsko czochrając młodszego po włosach.

- Na tym.

Taemin przyciągnął przyjaciela za wyprostowaną rękę, i ciasno oplótł jego tors nogami. Wciąż nie puszczając dłoni Minho, ułożył ją na swoim policzku, ani na moment nie odrywając wzroku od oczu starszego. Były wielkie i ciemne, jak nigdy. Taemin pogratulował sobie w duchu. Bo oto udało mu się zaszokować wiecznie panującego nad sytuacją Choi Minho. Powinien dostać za to jakieś odznaczenie. Podekscytowany własnym sukcesem, postanowił pójść o krok dalej. Wplótł więc dłonie we włosy przyjaciela, usta zbliżając do jego ucha. Poczuł, jak starszy wzdryga się pod wpływem jego oddechu na swojej skórze.

- Jak ci się podoba taki typ tortury, hyung? – zapytał szeptem, szalenie zaabsorbowany tą swoją małą grą. Naprawdę świetnie się bawił. Podobało mu się to niepozorne więzienie, w którym zamknął swojego przyjaciela. Podobało mu się to milczenie, które był w stanie na nim wymusić. Podobała mu się ta bliskość, która sprawiała, że niemal czuł wzrastający żar, bijący od ciała starszego. Podobał mu się Choi Minho. Choi Minho zniewolony jego zmysłowymi sztuczkami.

- Taeminnie… - odezwał się wyższy, najwyraźniej wreszcie odzyskując głos i względne panowanie nad sobą. Młodszy odsunął się od jego ucha i zerknął nań pytająco. Minho przywołał na twarz przekorny uśmiech, ale jego oczy pozostały porażająco ciemne. – Gdybym cię nie znał, powiedziałbym, że właśnie mnie uwodzisz – rzucił dokuczliwym tonem. – Mieliśmy się zabić, nie flirtować, pamiętasz jeszcze?

Na te wypowiedziane pobłażliwym tonem słowa Taemin warknął ze złością, i mocno szarpnął przyjaciela za włosy, odchylając jego głowę do tyłu.

- Pamiętam doskonale, hyung – oznajmił przesłodzonym tonem, szarpiąc Minho za włosy jeszcze mocniej. Widział, że starszy nie wyda z siebie krzyku bólu, ale mimo to warto było przynajmniej spróbować. Taemin przyrzekł sobie w duchu, że kiedyś uda mu się ten dźwięk wywołać. Naprawdę chciał zobaczyć i usłyszeć błagającego o litość Minho. To musiał być szalenie czarujący widok. Taemin puścił kosmyki włosów przyjaciela i uśmiechnął się triumfalnie, widząc zupełnie rozproszony wyraz tych przeważnie opanowanych oczu. – Zdaje się, że to ty zapomniałeś, do czego zmierza moja gra! – zawołał jeszcze, po czym rzucił się na starszego, zaciskając dłonie wokół jego szyi i w dalszym ciągu nie rozplątując zamkniętych wokół jego bioder nóg. Minho zatoczył się do tyłu, walcząc jednocześnie o równowagę i o powietrze. W innych okolicznościach nigdy nie dopuściłby do tak łatwego ataku, ale tym razem taktyka Taemina zadziałała bezbłędnie, odwracając uwagę starszego i kierując jego myśli na inne tory. Tym sposobem w momencie napaści był bezbronny.

Taemin zacieśnił uścisk na jego szyi, jednocześnie z całych sił starając się nie spaść na podłogę, kiedy Minho miotał się po kuchni niczym dzikie zwierzę, wpadając na szafki i obijając się o kanty stołu. I choć widok był doprawdy fascynujący, młodszy nie docenił siły fizycznej swojego przyjaciela. Po pierwotnej chwili dezorientacji, Minho zaczął walczyć o panowanie nad sytuacją, celowo uderzając o ściany i meble, byle tylko zrzucić z siebie duszącego go napastnika.

W wyniku tej szamotaniny, wkrótce obaj wylądowali na podłodze, i żeby zamortyzować upadek, Taemin musiał zaniechać swojej próby wyciśnięcia z płuc przyjaciela całego tlenu. Uwolniony od ucisku na swojej szyi, Minho zaczął kaszleć i krztusić się powietrzem. Młodszy wsłuchiwał się w te spazmatyczne dźwięki w milczeniu, a kiedy ustały, odwrócił głowę i zerknął na leżącego kawałek dalej przyjaciela. Minho odwzajemnił jego spojrzenie, i przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a żaden z nich nic nie mówił.

A potem niespodziewanie obaj wybuchli gromkim śmiechem.

- To chyba naprawdę najciekawsza zabawa, jaką nam kiedykolwiek wymyśliłem, hyung – rzucił Taemin entuzjastycznie, na co starszy wywrócił oczami.

- Aż tak ci się podobało duszenie mnie? – spytał przekornie, wciąż wyraźnie zachrypniętym głosem. Taemin zaśmiał się na te słowa, uroczo kręcąc głową.

- Podobało mi się twoje spojrzenie – odparł z przekonaniem. Minho uniósł brew.

- Spojrzenie?

- Tak. – Taemin uśmiechnął się do przyjaciela, szczerze rozradowany całą sytuacją. – Było obłędne.

- Lee Taemin i jego komplementy… - skomentował pod nosem Minho, nie kryjąc jednak specyficznego uśmiechu, który z niezrozumiałych powodów cisnął mu się na usta. Następnie podniósł się z podłogi i nieco chwiejnym krokiem podszedł do roześmianego Taemina, podając mu rękę, żeby również wstał. Kiedy obaj byli już na nogach, starszy rozejrzał się po zdewastowanej kuchni. Z cierpiętniczym westchnieniem wsparł ręce na biodrach. – Czy twoje zabawy zawsze muszą oznaczać bałagan? – zapytał oskarżycielskim tonem, posyłając przyjacielowi karcące spojrzenie.

- Jestem pewien, że sobie z tym poradzisz – odparł Taemin spokojnym tonem.

- Ja? – Minho uniósł brwi w niedowierzaniu, a jego przyjaciel wzruszył ramionami, udając obojętność. W jego oczach czaiły się jednak psotne ogniki.

- Przegrałeś tę rundę, hyung – oznajmił Taemin z nieskrywaną satysfakcją. – Myślę, że sprzątanie to odpowiednia kara. – Chłopak zrobił zamyśloną minę. – Ah, no i zgodzisz się chyba ze mną, że w takiej sytuacji wszystkie ciastka należą się mnie, prawda? – Taemin uśmiechnął się słodko, widząc żądzę mordu powoli rozpalającą źrenice przyjaciela.

- Lepiej zniknij mi z oczu w tej chwili, jeśli nie chcesz, żeby runda druga zakończyła się twoją głową lądującą w piecu zamiast ciastek – zagroził Minho porażająco spokojnym tonem, którego jednak nie należało lekceważyć. Taemin czym prędzej umknął przed jego wściekłym spojrzeniem, tylko na moment zatrzymując się w progu kuchni, żeby posłać przyjacielowi rozbrajający uśmiech.

- Jeden zero, hyung – rzucił na odchodnym. – Następnym razem lepiej się postaraj… - Po tych słowach umknął z widoku przyjaciela, bo był pewien, że jeszcze moment i jego głowa naprawdę mogłaby stać się nowym popisem na liście kulinarnych osiągnięć Choi Minho.

~*~

Jestem~! Pierwsza runda za nami! Wiem, że nie jest zbyt fenomenalna, ale weźcie pod uwagę fakt, że chłopcy dopiero się rozkręcają. Taemin to narwaniec, więc jego pierwszy popis jest porywczy i niedopracowany. Mam jednak nadzieję, że następne rundy to wynagrodzą! Ci dwaj szaleńcy mają Wam jeszcze wiele do zaprezentowania ;> Ponownie dziękuję za ciepłe przyjęcie tego pokrętnego opowiadania – Wasze cudowne komentarze dają mi wiarę, że nie ja jedna mam w sobie tę krztynę szaleństwa! Obcując z tymi dwoma indywiduami nie można być całkiem normalnym… <3


Do napisania! ^^

| ~runda 0~ | ~runda 2~ |

6 komentarzy:

  1. Oj Teamiś... oj Minho... Co oni wyprawiają? xd
    Początek był powalający? Ale jak to? Mały Taeminek nie może pobawić się zdechłym Eustachym? :<
    Nie rozumiem Minho. Nie rozumiem Taemina.
    Ale ogóle jest fajnie ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to lepiej, że ich nie rozumiesz, w końcu brakuje im piątej klepki xD Dzięki za komentarz! ^^

      Usuń
  2. Uwielbiam ich przekomarzanki. To po prostu mega urocze.
    Taemin chciał zrobić z Eustachego drugiego Frankensteina. No na to to bym nigdy nie wpadła... Bawić się trupami tylko w prosektorium. Taka praca naprawdę przypadłaby mu do gustu, tylko ciekawe na jak długo. Jestem pewna, że lepiej by się do tego nadawał niż do ogrodnictwa xD Tae, Tae... Masz taki sam talent do ogrodnictwa jak ja. Pozdrawiam, Mistrzyni Mordowania Kwiatów.
    Pomijając już sam gif, moment pieczenia ciasteczek to moment kiedy zrobiłam się głodna i sama zapragnęłam coś upiec. *cieknie ślinka*
    Dostałam ciar... Taemin, ty mała, podstępna bestio. Ładnie sobie pogrywasz z hyungiem. Musisz zostać ukarany... Oczekuje porządnego rewanżu Minho. BARDZO. Co się dziwić, że Choi traci przy nim kontrole, ja też bym nie mogła jej utrzymać widząc ten cudowny uśmiech ._.
    ,,Odkąd się obudził chciał zaatakować Minho już niemal dwadzieścia razy." Chyba EKHEM przelecieć EKHEM... *udaje, że kaszle*
    Minho... Co ja mogę o nim powiedzieć. Zazdroszczę foremek (widziałam na jednej z grup na fb, że pewna pani zrobiła ciasteczka na kształt i podobieństwo ludzkich narządów wewnętrznych - kjut). Wyjdź za mnie i rób mi ciasteczka. Żabcia nie wie co się dzieje z jej serduchem. Ojojoj~ Gdyby byli zwyczajni pewnie żabia księżniczka pocałowałaby swojego żabiego księcia, ale nie, oni się duszą. Kocham... Po prostu kocham.
    Cały dzień boli mnie głowa i zastanawiam się czy to co napisałam w tym komentarzu ma jakiś składny sens.
    Nawiązując do komentarza wyżej - mi też brakuje piątej klepki, oj tak. I cholernie mi się to podoba. Dlatego właśnie tak bardzo ich obu uwielbiam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz bardziej zakochuję się w Twoich komentarzach :D zawsze robią mi dzień!
      Ich przekomarzanki rozczulają nawet mnie. A praca w prosektorium brzmi jak zajęcie dla Taemina :'D tylko obawiam się, że dość szybko by stamtąd wyleciał za swoje ekscentryczne zabawy z trupami i za ogólne sianie wokół chaosu xD Mistrzyni Mordowania Kwiatów to tak dumnie brzmiący tytuł, że wręcz mogłabyś za jego pomocą zaimponować Taeminowi! Znaleźliście wspólną płaszczę porozumienia. Pssst. ja też nie potrafię utrzymać kwiatków przy życiu! :'D
      Przy takim diable jak Taemin ciężko pozostać obojętnym, myślę że każdy Taemint dobrze Minho rozumie xD nawet nie wiesz, jak trafne jest słowo "bestia" w kontekście tego chłopaka.
      PRZELECIEĆ TO SWOJĄ DROGĄ XDDD Moje szalone dzieci trochę inaczej przeżywają zakochanie, niż zwykli zjadacze chleba (czyt. rozwalają wszystko na swojej drodze, sfrustrowani tym, jak na siebie działają xD). Trochę im zajmie wypracowanie bardziej adekwatnych metod okazywania uczuć, niż duszenie na śmierć xD
      Jeśli zabierzesz się jednak za to pieczenie, to ja chętnie wbiję na poczęstunek ciastkami :D tylko zaopatrz się w ciekawe foremki!
      Minho już knuje zjawiskowy plan rewanżu. Mam nadzieję, że Choi-strateg nie zawiedzie!
      Dziękuję i pozdrawiam ♥️ osoby bez piątej klepki - łączmy się! Razem zainfekujmy świat 2minem!

      Usuń
  3. Mam kaszę w głowie dosłownie XDDDD Już pomijam fakt, że czytanie Taranelli najwidoczniej nie wpływa dobrze na moje sny i psychikę, ale któż by się martwił po przeczytaniu tego? XDDDD Wiedziałam, że to będzie świetne opowiadanie.
    Zabawa z Eustachym.. czy ja to powinnam w ogóle jakoś komentować? Taeminnie dziecko, coś ty najlepszego wymyśliłeś?? Dobrze, że jednak ten Minho tam jest stara się mieć wszystko pod kontrolą. No, do czasu jak widać... Mój umysł chyba jeszcze nie nadążył za tym, co się tam odwaliło i co w ogóle oni zrobili ale ok. Jeden drugiego dusi jak sympatycznie ^^ a potem wybuchli śmiechem, ok z jakiegoś powodu to mnie rozbroiło XDDD pewnie gdyby była późniejsza pora, to bym sama śmiała się histerycznie na pół domu O.o XD (może mi się udziela... nie lepiej nie XD)
    Ach ci psychicznie pokręceni, nienormalni, niemoralni, dziwni, niebezpieczni, absurdalni, nadzwyczajni, przedziwni, nietuzinkowi, specyficzni, wielce oryginalni, szalenie pomysłowi, niedorzeczni, intrygujący naj(nie)zwyczajniejsi w świecie pomyleńcy XD
    Jak tylko widzę, że piszesz, że oni się dopiero rozkręcają, to aż mnie dreszcze przechodzą XDD ja się drugiej rundy obawiam, a co dopiero mówić kolejnych x.x tylko niech te dzieci sobie dużej krzywdy nie zrobią, doprawdy..
    Cóż więcej...
    Fighting, do rundy 2! :D
    Mika~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ONI NA NIKOGO NIE WPŁYWAJĄ DOBRZE, UWIERZ. Najpierw namieszali w głowie mnie, a teraz sieją swoje szaleństwo wśród wszystkich, którzy nieopatrznie zapragnęli obserwować ich grę :"D Myślę, że bez Minho Taemin już dawno rozniósłby ten dom na kawałki, nawet gruzy by po nim nie zostały. A i tak Choi pozwala mu na niedorzecznie wiele :"D Wybuchy histerycznego śmiechu to także przypadłość zaobserwowana u ludzi znajomiących się z tą dwójką! Także nie przejmuj się, to (nie)normalne ^^
      Mam nadzieję, że zapewnią Ci jeszcze wiele pokrętnej rozrywki!
      Dziękuję za piękny komentarz <3

      Usuń

Template made by Robyn Gleams