W drugim odłamku szkła odbił się rękaw swetra. Mingyu często
o nim zapominał. Sweter pozostawał na swoim miejscu, zwisając smętnie z oparcia
krzesła.
Wonwoo nieraz wpatrywał się w tkaninę, wspominając jej
właściciela. Mingyu był jak ten sweter, barwny i ciepły.
Czasem, kiedy nikt nie patrzył, Wonwoo zdejmował go z
oparcia i przeciągał przez głowę, wtulając się w miękką tkaninę.
Pewnego dnia został nakryty.
– Kradniesz mój sweter – zarzucił Mingyu, z rozbawieniem
spoglądając na tonącego w zbyt dużym ubraniu przyjaciela. – Teraz ja ukradnę
twoją dłoń. – Chwycił zdumionego Wonwoo za rękę, dzieląc się z nim ciepłem,
którego nie mógł zapewnić nawet wełniany sweter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz